GoĹÄ: alien?
IP: *.opole.sdi.tpnet.pl
16.12.01, 12:35
jestem kobietą, której chyba nikt nigdy nie pożądał. jak to możliwe? to nie do
końca prawda, bo zdarzyło się, choć sporadycznie, że czynili mi pewne awanse
mężczyźni... żonaci, ale to mnie akurat nie pociąga. problem w tym, że choć mam
tyle lat, co mam, a wkrótce będę mieć 32 lata, nigdy nie byłam z mężczyzną.
owszem, mam małą nadwagę, ok. 6 kg, ale czy to możliwe, aby to był jedyny powód
mojej samotności? sama nie bardzo w to wierzę. ja się już psychicznie
wykańczam. zaglądam tu czasem, a tu 19-latka chwali się swoimi łóżkowymi
podbojami. ja nigdy nie byłam z mężczyzną. ten problem długo nie stanowił dla
mnie problemu. nie myślę o dziewictwie w kategoriach jakiegoś daru, którym
miałabym obdarować swojego partnera, a najlepiej męża. nie! zależy mi na
dojrzałym, partnerskim układzie. z przyjaźnią, z seksem. brakuje mi seksu. ale
mnie nikt nie chce. ja nie wychodzę z inicjatywą, bo nie czuję się dość
atrakcyjna, co nie znaczy, że wyglądam jak Quasimodo, ale panicznie boję się
porażki, wyśmiania, odrzucenia. a z drugiej strony, zdarzyło mi się nie
zauważyć męskiego zainteresowania. dopiero, gdy zostałam o tym niejako
powiadomiona, zauważyłam, że istotnie ten mężczyzna nie patrzy na mnie
obojętnie. był jednak żonaty. co jest ze mną nie tak? mam wrażenie, że nigdy z
nikim nie będę. sama znam ludzi, którzy nigdy nie założyli rodzin, którzy życie
spędzili w pojedynkę, w każdym bądź razie jego większą część. ale ja tak nie
chcę. chciałam zapytać o poradę psychologa, ale takiego eksperta jeszcze na
forum nie ma, zadałam więc to pytanie tutaj, liczę jednak, że grono wesołków
oszczędzi mi swoich życzliwych, a często po prostu złośliwych, uwag. mam
poczucie humoru, ale w tej kwestii jakoś mi nie do śmiechu. nie jestem brzydka.
co jest nie tak? jestem podminowana. ostatnio zdarzył się w moim życiu niemal
cud. poznałam kogoś, przez czat oczywiście. doszło do kilku spotkań, ale
niestety ten związek jest już poza mną. nie udało mi się przekonać, jak to jest
być z mężczyzną, który bardzo mnie pociągał. usłyszałam od niego mnóstwo
gorących zapewnień, były objęcia, pocałunki, ale to już przeszłość. widok
całujących się par drażni mnie, jestem najzwyczajniej w świecie zazdrosna. od
jakiegoś czasu, nabieram przekonania, że moje niepowodzenia w relacjach damsko-
męskich są spowodowane nie moją rzekomą nieatrakcyjnością, widuję w końcu
dziewczyny, które są brzydsze ode mnie, a jednak są z kimś. przepraszam, że
koncentruję się na aspekcie atrakcyjności fizycznej. nie jestem aż tak płytka,
ale przecież w normalnym życiu właśnie to coś zwraca naszą uwagę na innych,
przynajmniej w pierwszym odruchu. niestety, nie obracam się w środowisku, gdzie
dominują panowie, więc nie mogę się przekonać, jakimi wspaniałymi facetami są
ci może i mniej atrakcyjni, z którymi, dajmy na to pracuję, których znam, a
może po prostu nie dostrzegam. pracuję w bardzo sfeminizowanym środowisku. ja
muszę po prostu poznać kogoś zupełnie nowego, więc zapewne najpierw zwrócę
uwagę na wygląd, później będę mogła dostrzec zalety ducha. oceniać czyjąś
inteligencję, charakter, poczucie humoru mogę dopiero wtedy, gdy już tę osobę
znam. a poznanie wymaga czasu.
długo myślałam, że uczucie jest tym, co zjawia się w życiu człowiek samoistnie.
nigdy nie szukałam partnera na siłę, na zasadzie: skończyłam 25 lat, powinnam
już kogoś mieć, a najlepiej narzeczonego. teraz okazuje się, że się zagapiłam.
czasem słyszę: czy ty nie masz za wysokich wymagań. mam, owszem, oczekiwania
wobec partnera. również zwracam uwagę na wygląd, ale z powodów, o których tu
przed chwilą wspomniałam. mężczyzna, który jeszcze do niedawna gościł w mym
życiu, wcale nie był oszałamiająco przystojny. liczyły się dla mnie jego
wiedza, inteligencja, jego wrażliwość, czułość. ale podobał mi się również
fizycznie.
byłam kilkakrotnie zakochana, ale na dobrą sprawę miałam w swym życiu dwóch
chłopaków. mam młodszą o 6 lat siostrę. u niej życie emocjonalne i seksualne
przebiega normalnie. czuję się jak z jakiejś innej bajki, z innego świata.
ludzie dobierają się w pary, próbują seksu, tylko nie ja. nie potrafię też
oddzielić seksu od uczucia. ja potrzebuję tych dwu elementów naraz, dlatego
przygodny seks nie wchodzi w rachubę. po prostu już 'po' miałabym kolosalne
wyrzuty sumienia wobec samej siebie. zresztą... nie sadzę, abym mogła cokolwiek
odczuwać, będąc w ramionach zupełnie obcego mężczyzny. czułabym chyba lęk. ale
może wcale nie. nie wiem, gdybam sobie tylko, bo nigdy coś takiego mi się nie
przytrafiło. wiem, że gdybym zdecydowała się na taki układ, stawiałabym
mężczyźnie wysokie wymagania, co do jego urody. bo przecież musiałby mi się
przynajmniej podobać.
Panie Doktorze, liczę, że choć spojrzy Pan na mój post. jak już pisałam, nie
widziałam tu nigdzie żadnego psychologa, choć forum psychologiczne istnieje,
ale zależy mi na jakiejś uwadze od specjalisty.
Pozdrawiam.