Gość: Maja
IP: 213.25.123.*
17.09.01, 10:51
Od pół roku mam problem z moim 10 letnim synem. Na moje polecenia reaguje na
nie - ma zawsze pełno wyjaśnień, dlaczego czegoś tam nie zrobi i przede
wszystkim dlaczego on ma to robić. "Nie, nie będę czytał, bo dzisiaj już
czytałem, nie wyjdę z psem, bo byłem ostatnio" itd. Za kłótnie spadają na niego
kary - m.in. dodatkowe obowiązki i zaczyna się błędne koło. Porównuje się do
brata, który posłusznie spełnia wszystkie prośby, związane z prowadzeniem domu.
Jasne jest, że po wymianie zdań z moim synem podniesionymi głosami, nie mam
już ochoty na gra, żarty i pogaduszki. Oczywiście zawsze zaczynam spokojnie -
tłumaczę, że nie może podnosić głosu itd, ale to nie pomaga, jego ton jest
ciągle podniesiony a i ja zaczynam coraz głośniej. Doszło do tego, że uderzyłam
go w ciągu ostatnich 3 dni - 2 razy. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Nie chce
mi się już rozmawiać z nim na ten temat, nie przynosi to efektów, nie chcę go
bić, ale boję się, że to się może zdarzyć. Dodam, że jestem po rozwodzie. Od 3
lat mieszkamy z moim partnerem. On bierze czynny udział w życiu rodziny, ale w
sytuacjach "krytycznych", wycofuje się z kłótni, albo wyznacza jakieś "kary" za
złe zachowanie i kończy dyskusję albo przerzuca problem na mnie. Co robić?