ako17
29.05.23, 17:59
No więc tak.
Mało się dzieje na forum ostatnio, sezon ogórkowy się chyba zaczyna.
W każdym razie popełniłam fanficzynę. Nie jestem z niej szczególnie zadowolona, ale Tajna powiedziała, że ujdzie, więc wrzucam, coby trochę rozruszać towarzystwo :).
Kiedy Ida i Marek weszli do swego pokoju, ujrzeli księżycowy pejzaż zimowy w ramie okna i zatrzymali się przez chwilę, zapatrzeni.
- Nie zapalaj światła - poprosiła Ida.
Marek objął ją i przytulił.
- Nareszcie sami! - powiedział.
- Och, nareszcie, nareszcie! - dodała Ida gorąco. - Już nie mogłam znieść tej gadaniny! - odpięła welon i rzuciła go gdzieś w mrok, drugą ręką obejmując szyję męża.
- Pocałuj mnie - powiedział Marek, a Ida zawisła mu na szyi i odszukała w ciemności jego usta i wąsy, pachnące kawą. Nagle drgnęła, wydając okrzyk trwogi.
-Ktoś jest w łóżku! - wyszeptała mu w ucho Ida i zadrżała. Pomimo ciemności istotnie pod sztywną kołdrą widać było wypukłość.
- Gdzie tu jest światło?! - groźnie spytał Marek. Potykając się o welon z wianuszkiem, Ida dotarła do ściany przy drzwiach i znalazła przycisk kontaktu. Potok światła lunął na pokój.
- Kto tam jest?! - krzyknęła Ida histerycznie.
Marek wykazał się przytomnością umysłu już po raz czwarty tego dnia. Ruszył zdecydowanie w stronę łóżka i dzielnie odkrył kołdrę. Pod nią spały smacznie, przytulone, dwie małe Rumunki.
- Co to jest, na litość boską? - wykrzyknął, zszokowany.