Dodaj do ulubionych

na ratunek małżeństwu

03.08.17, 12:49
Chodzi o moje drugie małżeństwo. Podczas rozpadu pierwszego korzystałam z tej samej księgi (Richard Wilhelm, Latawiec 1994) ale wtedy, jeszcze poniżej 30stki a przed erą internetu, nie miałam pojęcia jak ją czytać, jak rozumieć a nawet jak prawidłowo losować.
W tej chwili interpretuję intuicyjnie (oby nie życzeniowo, czego się obawiam), porównuję do 3 dostępnych w necie interpretacji (a każda uwypukla nieco inny aspekt, często są sprzeczne), oraz czytam to forum, które cenię najbardziej, a które ukazuje niuanse, jakie ciężko znaleźć gdzie indziej, w tym w mojej głowie)
Otóż, siedem lat temu spontanicznie i pospiesznie wyszłam za człowieka, jak się później okazało o niestabilnych poglądach i nastrojach, w wyniku jego wielkiej miłości i daru przekonywania.
Zmieniłam miejsce zamieszkania na bardzo oddalone (za granicą, bez języka), z czasem moje dotychczasowe szeroko pojęte życie umarło. Z kobiety pracującej stałam się siedzącą w domu tradycyjną żoną, czego mąż oczekiwał i znalazłam w tym upodobanie. Jednak oczekiwania się zmieniły.
Nie widziałam jego pdatności na wpływy, ze szczególnym naciskiem na rodzinę ale też innych, bardzo licznych „ważnych” ludzi. Szybko zaczęły się konflikty lojalnościowe, finansowe, moja zazdrość.
Do tego sytuacja miała się jeszcze pogorszyć, bo ojczym męża umierał, a dominująca matka, która jeszcze na szczęście skupiała się na swoim mężu a syna nadużywała „zaledwie” jako narzędzia pomocy, miała prędzej czy później owdowieć i było oczywiste, że będzie on musiał wziąć zastępstwo. Tak się stało i od tego czasu jesteśmy już prawie stale w poważnym kryzysie. On rozdarty, na conajmniej trzy części (ja, rodzina pochodzenia, aktywność towarzyska, dobroczynność), ja coraz bardziej sfrustrowana i roszczeniowa (siłą rzeczy stałam się od niego zależna). Zagrażające „radź sobie teraz sama” w obcym kraju, po latach całkowitej izolacji po prostu mnie przerażało. To uzależnienie zaczęło mu ciążyć. Był i tak przeładowany obowiązkami (w jego hierarchii ważniejszymi niż te wobec mnie) a ja coraz bardziej samotna, nerwowo i somatycznie chora. Co się polepszało (gdy ograniczał swoją „filantropię”), to pod wpływem któregoś z beneficjentów znów się pogarszało. Uzależnił od siebie wielu innych ludzi, niestety głównie takich, którzy wcale pomocy nie potrzebują a po prostu czerpią korzyści z jego dobroduszności i nieumiejętności rozróżniania) oni widzą, że grozi im niebezpieczeństwo odcięcia czyli ja, pilnująca, często siłowo, umiaru męża. Ostatnie miesiące spędziłam przekonując go do mojego punktu widzenia, który był na tyle nieprzyjemny, że on do dziś usiłuje go desperacko odzobaczyć. temu przypisywałabym nasz rozpad.
W rezultacie w ciągu kilku tygodni które spędziłam w sanatorium, zerwał ze mną kontakt a po powrocie odkryłam, że zniknął z meszkania. Na początku w ogóle nie chciał mnie informować o swoich zamiarach jedyne co był w stanie artykułować to emocjonalne, obwiniające i oceniające radykalne komunikaty. komunikował też chęć brutalnego rozwodu z adwokatami i „sprawiedliwością”.
Znam go, i wiem, że w stanach wzburzenia jest nieobliczalny i lubi się w tym zapamiętywać, walcząc pazurami o swój subiektywny pogląd, ale nigdy nie trwało to tak długo i nigdy dotąd się nie wyprowadził. Z kolei ja uparcie uważam, że to tylko problemy techniczne nie pozwalają cieszyć się nam sobą. Kiedy oboje jesteśmy w tu i teraz, jesteśmy dobraną parą. Problem w tym, że niezmiernie rzadko do tu i teraz jednocześnie trafiamy. Mąż przywalony zgryzotami siedzi już tylko albo w przeszłości (selekcjonując wspomnienia tak by pasowały do jego decyzji i zmniejszały odpowiedzialność za moje losy) albo ponuro spogląda w przyszłość, w której beze mnie będzie mu łatwiej. generalnie zamierza pozostawić mnie własnemu losowi, a ja nie chcąc pogarszać sytuacji i licząc, że wszystko się ułoży, nie bronię się i nie protestuję. mąż desperacko próbuje też odbudować iluzoryczny świat „wielu przyjaciół”, lecz nie wychodzi, bo jest już świadom układu brania i niedawania i winna jestem ja (z czym się zgadzam), bo jako jedyna chcę dawać a on przecież od nikogo nic nie chce. Po jutrze mamy termin u mediatora/terapeuty systemowego. Zgłosiłam naszą sprawę jako konsultację rozwodową, ale między wierszami bąkam, że najpierw chciałabym wyjaśnić źródło kryzysu a potem odejmować ostateczne decyzje. Mąż raz na spotkanie zgadza, raz nie. Nie mam pewności, czy w ogóle do niego dojdzie i czy nie będzie to wstyd i porażka.
choć wyrocznia mówi, że tylko z trzecim człowiekiem, mędrcem możliwe jest wyjście z sytuacji.
Pytam też o pracę. Tu z kolei dostaję albo niezrozumiałe jakby nie dtyczące tematu odpowiedzi, wszystko na nie (pytam o różne pomysły na zarobkowanie)., albo wyrocznia radzi się teraz skupić na rozwiązaniu palących spraw osobistych a potem decydować co dalej. Co niepokoi i zdumiewa, bo mąż nie oferuje wsparcia finansowego, przeciwnie, oczekuje samowystarczalności od już.

Rzuciłam monety z kilkoma zapytaniami.
i tak:

Co jest prawdziwym powodem jego rezerwy i chłodu,
29(2)8,
ponowny rzut (za radą księgi, czy moim jest dostojeństwo, wytrwałość i pewność 25(4)42.

Czego on ode mnie oczekuje i jak temu sprostać,
8(3)39(6)53.
więc znów rzut i tym razem 31(1)49(2)43(5)34

W pewnym momencie mąż poprosił o konsultację z wyrocznią co do jego losów w ciągu pół roku i wyszło
30(1)56(2)50(6)32.
Po mojej interpretacji bardzo się obraził, stwierdził, że nie mam prawa w to wierzyć i… znów wycofał się do jaskinii

Ostatnim pytaniem było
Jak postępować by wzbudzić w nim dawne uczucia miłości i sympatii (w co głęboko, może niesłusznie wierzę)
43(3)58
tym razem zsumowałam heksagramy. rezultat 37

Strasznie długi ten list, ale skoro na forum, jak wyczytałam ostatnio, niewiele się dzieje, może to kogoś ucieszy?
Bardzo dziękuję za pomoc
P
Obserwuj wątek
    • pinkabala Re: na ratunek małżeństwu 03.08.17, 12:59
      Dodam, że przepraszam za liczne błędy i literówki pod koniec tekstu (to zmęczenie, zdenerwowanie i chaos),
      oraz, że wymienione przeze mnie rezultaty interpretuję jako (nie chcąc się już rozpisywać) pomyślne. Chciałabym potwierdzić, słuszność moich sądów, lub jeśli trzeba dowiedzieć się, jak jest w rzeczywistości
      P
    • transwizje Re: na ratunek małżeństwu 03.08.17, 20:49
      Nie rozumiem zapisu przemian tych kilku heksagramów jeden za drugim. O co cho? Metoda Jasnegogroma? I trzeba patrzeć na pierwszy i ostatni?

      Mam wrażenie, że - zresztą jak każda osoba w tarapatach uczuciowych i nie mająca doświadczenia z wróżeniem - gmatwasz sprawy, zamiast je upraszczać i zadawać proste pytania, najlepiej jedno.
      Żadne pytanie, które zadałaś nie traktuje o tym, czego naprawdę chcesz się dowiedzieć. Zdajesz sobie z tego sprawę? Wiesz co chcesz robić, jak postępować i po co. I nie chcesz wiedzieć niczego innego, poza potwierdzeniem twojej słusznej drogi wyboru.

      Najpierw się otwórz i spróbuj inaczej. Dowiedz się w jakim jest stadium i jakie perspektywy ma twoje małżeństwo. I co was/ciebie w nim czeka. Po prostu.

      Wyobraź sobie, że jesteś naiwnym nieświadomym dzieckiem, które przyszło do mędrca spytać kim będzie, co ma robić, czemu się poświęcić. Mędrzec wie wszystko, absolutnie. Tylko od twojego pytania zależy czego się dowiesz, albo nie dowiesz.
      ES
      • jasnygrom Re: na ratunek małżeństwu 04.08.17, 21:56
        :)
        pozwalam sobie (hola, hola!) podać wyniki losowań pinkabali zgodnie ze standardem zapisu stosowanym przez Ewę i sporą część użytkowników:
        --------
        Co jest prawdziwym powodem jego rezerwy i chłodu,
        29.2/08,
        ponowny rzut (za radą księgi, czy moim jest dostojeństwo, wytrwałość i pewność 25(4)42.
        25.4/42

        Czego on ode mnie oczekuje i jak temu sprostać,
        08.3.6/53.
        więc znów rzut i tym razem 31.1.2.5/34

        W pewnym momencie mąż poprosił o konsultację z wyrocznią co do jego losów w ciągu pół roku i wyszło
        30.1.2.6/32.
        Po mojej interpretacji bardzo się obraził, stwierdził, że nie mam prawa w to wierzyć i… znów wycofał się do jaskinii

        Ostatnim pytaniem było
        Jak postępować by wzbudzić w nim dawne uczucia miłości i sympatii (w co głęboko, może niesłusznie wierzę)
        43.3/58
        tym razem zsumowałam heksagramy. rezultat 37

        --------
        pozwalające sobie pozdro :) ryx
        • transwizje Re: na ratunek małżeństwu 06.08.17, 09:33
          Dzięki, Jasnygrom. ;) To, co proste trafia prosto do głowy i wyobraźni.

          Opowieść pytającej jest bardzo osobista, ale i jednostronna. Z zestawu pytań i odpowiedzi wylania się pewien obraz, ale na ile on jest obiektywny, a na ile skażony chceniem, tego nikt drugi, tym bardziej niezwiązany ze sprawą, nie wie.
          Zatem odpowiedź, czy raczej podpowiedź może być blędna, bo oparta na pomieszaniu osoby pytającej. SDlatego w razie czego daruj, mi proszę interpretację, i nie przywiązuj się do niej, tak jak do swoich. Zawsze los wie najlepiej, a Księga zwyczajnie pozwala nam go zrozumieć, i przy okazji lepiej poznać siebie i swoje intencje.

          Moim zdaniem twój mąż jest/chce być z kimś innym związany (29-8) oraz (8-53). Być może obawia się w razie rozwodu o stwierdzenie winy i większe płatności (25-42).
          Co do postępowania: oglosić swoją postawę w razie czego i czekać, aż się przejaśni. 58 to koleżeństwo, przyjaźń, rozmowy, towarzystwo.

          Pozdro, ES
          • pinkabala Re: na ratunek małżeństwu 07.08.17, 15:44
            Dziękuję i wyrażam swoje zaskoczenie, że w ogóle mi odpowiedzieliście. Już póżniej, po opublikowaniu, połapałam się, że zasadą otrzymania interpretacji jest... interpretacja. Tak się więc speszyłam (obawa o nadmierną subiektywność), że nawet tu nie zajrzałam. Dlatego jeszcze raz dziękuję za waszą reakcję, mimo tego. Dopiero dziś, przy okazji szukania znaczenia innego heksagramu, na jedno z moich "skomplikowanych pytań", przypadkiem, natknęłam się na własnego posta :).
            Pytania są tendencyjne, nad czym nie panuję, bo nasze rozstanie (jeśli wszystko pójdzie po jego myśli, którą ewentualnie nakreślałaby ES), postawi mnie w chyba najbeznadziejniejszym położeniu moralno ekonomicznym w jakim dotąd byłam (a byłam już w niejednych tarapatach). no i byłby to też zdecydowanie najpoważniejszy zawód i rozczarowanie, z którym miałam do czynienia a zarazem największa (pod każdym względem) inwestycja, chybiona do tego stopnia, że jestem "pusta", a więc teoretycznie znakomite warunki na nowe rozdanie a praktycznie jakoś mnie to nie pociesza. Sorry za to wielokrotne NAJ, ale tym razem wszystko miało być inaczej, on mi to obiecał a ja... uwierzyłam.
            Zaś mąż coraz bardziej zmienny i tajemniczy. Dowiedziałam się przypadkiem, że kogoś okłamuje w sprawie miejsca swojego pobytu, tylko nie wiem kogo (mnie mówi co innego, rodzinie co innego, zadzwoniła do mnie wczoraj na spytki z jego siostra). Byliśmy też na mediacji, gdzie nie trzymał się uzgodnień, że nie będziemy dwójką maluchów przed przedszkolanką, chcących, żeby rozstrzygnęła kto zaczął. Ja się wywiązałam (Księga ewidentnie kładzie nacisk na potrzebę prawości i fair play, więc traktuję to poważnie) i wyszło jednostronnie inaczej, czyli pokrzywdzonym i wycieńczonym jest on. Słowo nie padło na temat współodpowiedzialności. Kilka razy też poważnie minął się z faktami i bynajmniej nie mam tu na myśli punktu widzenia, tylko tzw prawdy obiektywnej. Poczułam się tym tak zaszokowana i dotknięta, że w rezultacie bez mrugnięcia okiem przystałam na nieprzystąpienie do terapii (moja propozycja) i kontynuację separacji (jego propozycja).
            Wtedy on nieoczekiwanie zaproponował następne spotkanie "gdy opadną emocje", co znów nie pasowało do całości układanki. Co ciekawe, mąż z własnej inicjatywy często gęsto podkreśla, że przeze mnie stracił wiarę w kobiety i jakiekolwiek chęci na związek. No, ale to tylko słowa. Ewidentnie roztacza nimb ofiary, już "wszyscy" wiedzą, że w wypadku naszego związku nastąpił precedens, i tylko jedno dało ciała.
            Moment i okoliczności naszego rozstania, absolutnie nie wskazywałby na jakikolwiek plan, przeciwnie, na totalnie spontaniczne i emocjonalne "zmęczenie materiału", ale równie dobrze mogę nie doceniać inteligencji i przebiegłości męża.
            Co się napewno zgadza, to Wasza trafna ocena mojej tendencji do mieszania i komplikowania spraw prostych a także do subiektywizmu. No i nie twierdzę, że sama jestem bez winy. Na żądanie mogę podać kilka przykładów.
            Tak. Zadam pytanie jeszcze raz. Opiszę co wyszło. Teraz tylko się odważyć się rzucić, bo inny jego związek to chyba najczarniejszy scenariusz, którego mogłabym sobie życzyć, natomiast prawdopodobieństwem chęci uniknięcia zobowiązań już dawno okrzepłam. Znamy się trochę.

            Jeszcze jedno do ES:

            > Opowieść pytającej jest bardzo osobista, ale i jednostronna. Z zestawu pytań i
            > odpowiedzi wylania się pewien obraz, ale na ile on jest obiektywny, a na ile sk
            > ażony chceniem, tego nikt drugi, tym bardziej niezwiązany ze sprawą, nie wie.

            Czy może mi Pani jeszcze nieco rozjaśnić to zdanie? Czy to oznacza, że jestem w stanie samą siłą chcenia, nie tylko błędnie zinterpretować ale nawet i wpłynąć na sposób upadnięcia monet, ergo na treść i przemiany? Dobrze myślę?
            Serdecznie pozdrawiam.
            P.

            Tak, czy owak, w kontakcie
            P.
            • pinkabala Re: na ratunek małżeństwu 07.08.17, 19:21
              15.2.3.5/29 44

              heks 15

              Jestem nieskromna, czyli tak przejęta swoją wizją, że nie widzę jak jest naprawdę. Nie chcę, by nieporozumienie się wyjaśniło nie po mojej myśli. Chcę, śnić mój sen dalej i uparcie, zbyt uparcie, napieram na jego spełnienie. Mówię, że chcę rozwiązać konflikt, ale nie chcę. Chcę zamiast tego zgody tu i teraz. Zamiecenia pod dywan. Mąż ma tego powyżej uszu, moja wola jest dla niego intensywna, broni się agresywnie, a to jeszcze zmniejsza szanse na przeforsowanie zamiaru.
              Nie jestem obiektywna, nie jestem tak spostrzegawcza jak zazwyczaj jestem, straciłam wszystko, widzę to co chcę widzieć. Marnuję czas na knucie strategii naprawczych, ale tak naprawdę, tylko gadam zamiast robić.
              „Kto posiada coś wielkiego, nie powinien tego czynić zbyt pełnym”. Mąż powiedział na mediacji: „Puty dzban wodę nosi, puki się ucho nie urwie”.
              „Skromnemu jest łatwo”. Wywołuję tylko reaktancję swoim uporem i narzucaniem innym swoich wizji. Utrudniam. „Skromność służy temu by uporządkować obyczaj”, czyli ściągnijmy najpierw emocje w dół (to też powiedział w trakcie mediacji). „Rękojeść charakteru”. Rękojeść to przecież część broni służąca do trzymania. może to oznaczać, albo pohamowanie walki, albo precyzję uderzeń. Nie wiem
              „Drogą nieba jest oddziaływać w dół. Drogą ziemi jest wznosić się ku górze”, czyli ruch w odwrotnych kierunkach, ale ku sobie a nie od siebie.
              „Skromność stwarza powodzenie. Człowiek szlachetny doprowadza sprawy do końca”. „Skromność uhonorowana, rozprzestrzenia jasność. Skromności, która jest niska nie można nie docenić. To jest kres, który osiąga człowiek szlachetny”.
              Jednak koniec Związku? Uznanie porażki?

              A z drugiej strony:
              „Pycha wywołuje niechęć. skromność zdobywa miłość”.
              „Człowiek szlachetny zmniejsza to, czego za wiele, powiększa to czego za mało.
              Uczynić rzeczy równymi”. W pewnym momencie mediator spytał jak uważamy, kto z naszej pary ma władzę. Równocześnie wskazaliśmy jedno na drugiego.
              Może jest potrzebny rzeczowy ogląd, tylko tak da się stopniowo rozwiązać sprawę?
              Może być też tak, że mam skromne środki i niewiele do zrobienia mi już zostało już zostało, ale jednak coś tam jest i jeśli moja determinacja i pracowitość zostaną dostrzeżone to i docenione też? Cień szansy?
              Ale może być to też „doprowadzić dzieło do końca. czyli odpuścić”.
              Obydwoje wzajemnie oczekujemy ideału, nierealistyczne wyśrubowane wymagania jedno w stosunku do drugiego?
              „Wyżyna i głębina wyrównują się”. Jesteśmy przeciwnościami. Nie pasujemy do siebie, mówi on. A ja mówię: uzupełniamy się.
              Jednak nie mogę narzucić mojego widzenia bo to nieskromne.
              I znów „Człowiek szlachetny doprowadza sprawy do końca”. Albo Koniec małżeństwa, nie ratować, albo siłą woli, ale bez narzucania jej innym, doprowadzić do rozpoczęcia tych mediacji.

              linia 2

              „Skromność się ujawnia. To czym napełnione jest serce, przemawia przez usta”. Treść naszych kłótni. Żal, jedno czuje się ofiarą drugiego.
              Odpowiedni poziom skromności zapewni pomyślny los, bo jest w stanie przynieść trwałe skutki a nie wywrzeć (jak teraz) tylko „być źródłem wpływu, któremu nikt nie jest w stanie się oprzeć”.
              „Przywołać podobnych sobie”. Znajdą się sojusznicy, albo powoływać się dalej na podobieństwo przeciwności

              linia 3 (z heks 43)

              Wydobywanie się (męża z naszego związku?)
              Do pustego miasta. Czyli nie ma przyjaciół (to mi właśnie zarzuca, bolesne uświadomienie, mu że jego związki z ludźmi są puste a co za tym idzie, czyni mnie odpowiedzialną za swój kryzys tożsamości).
              Albo też zgodnie z koncepcją ES pójście po linii najmniejszego oporu. Bez wahania, bez zahamowań, mimo braku poparcia (jego przyjaciele i rodzina martwią się o mnie i nam kibicują), osamotnienie (jestem sam, mieszkam sam nikogo się nie nie pytam o radę, nie jestem pod niczyim wpływem). Może po prostu wyrwał się i nic go nie zatrzyma. To by tłumaczyło, że odejście z minuty na minutę, mogło być, owszem spontanicznym, ale było wyczekiwanym impulsem, nadarzającą się okazją, którą wykorzystał, bo lepszej może nie będzie.
              Nie wiadomo, też czy ten ruch będzie pomyślny, bo nie ma w tym wiele wysiłku, wszystko zadziało się samo, a więc i rezultat jest niewiadomy.
              Może to w końcu oznaczać najmniejszą linię oporu, w znaczeniu pracy nad naszym związkiem. Mimo licznych postanowień (głównie moich) pójścia na terapię i nie doprowadzania do ostateczności, on nigdy nie miał ochoty. A to w konflikcie, bo w wtedy nie ma mowy współpracy, a to w lepszych czasach, bo po co psuć ten piękny moment. Ale też może być to zachęta dla mnie do determinacji i trzymania się powziętego planu. Podmiotem jest małżeństwo i jego losy, więc trudno orzec, co kogo z naszej dwójki dotyczy.
              A może, że każdy uparcie będzie trzymał się swego? Ale raczej odpada, bo to nie „łatwe” A może chodzi o stopniowe zaludnienie pustego miasta? :)

              linia 5 (z heks 7)

              mojego „ulubionego” wojsko
              Tu nie wiem. nigdy wcześniej nie miałam tej linii i w ogólności, mimo że nie jest to zły heks, ja odbieram go ponuro i przemocowo. wręcz się go boję.
              Może chodzi o ostrzeżenie, żeby nad sobą panować, by nie zacząć skakać sobie do gardeł? Prowadzić ma najstarszy, bo młodszy zbierze trupy. Czyli on, bo jest starszy i rozsądniejszy, bardziej opanowany? Posłuchać go? dostosować się Lub może „starszy” to mediator?
              „Na polu jest zwierzyna” (polowanie, zaszczucie), gdy ją schwytać niby nie ma ujmy, jakkolwiek to brzmi ,dla mnie fatalnie. Kary muszą być w pełni usprawiedliwione, czyli, żeby każdy dostał to na co zasłużył a sprawiedliwości stało się zadość? Albo, że jedno będzie usiłowało pokarać drugiego, czyli „klasyczny” rozwód. Na pewno trzeba temu zapobiec. Może też mówić o nieudolnym przywódcy nieudolnej grupy, jakichś kiepskich sojuszach, o których jeszcze nie wiem?
              Albo cel uświęca środki, ale znowu, o którym z nas, a może o obojgu? A może mówi o małym zwycięstwie w mediacji, zapowiadając, że to jeszcze nie koniec, a wręcz przeciwnie, robota dopiero się zaczyna?

              heks 29

              i w końcu znów otchłań, którą ES zinterpretowała, jako gotowość męża do związku, i ciekawa jestem dlaczego chodzi o związek z kimś innym niż ja, bo:
              W optymistycznej wersji można by powiedzieć: podwójne niebezpieczeństwo (czyli on i ja zagrażający sobie nawzajem) w wąwozie, z którego w końcu wypłyniemy i połączymy nurty, czyli pokonanie kryzysu dzięki zastosowaniu się do powyższych rad.
              Jednak mówi też o obiektywnej sytuacji, do której należy się przyzwyczaić, więc coś na co (znów, obydwoje? on? ja?) nie mamy wpływu.
              O ciele a w nim o suszy, rozumie i sercu. Każdy z tych trzech aspektów oceniałabym jako jasny, ale może wcale tak nie być. Może to być czystość intencji a nieumiejętność rozumowego pojęcia, że już wszystko stracone. Ale również może to być walka serca z rozumem. Może chodzić o jakieś olśnienie. Ale znów, czyje? Czy on nagle, np w wyniku terapii dochodzi do wniosku, że przecież jesteśmy sobie przeznaczeni i znów zbłądził (już kilkakrotnie tak bywało) czy ja stwierdzam, kurde o co ja gram, już wielokrotnie tak bywało i to się będzie powtarzać, szkoda na to czasu i atłasu?
              Na pewno bardzo optymistycznie brzmi mi „wyjście z gardzieli wąwozu, o ile się wie jak”.
              Skromność z początku dywinacji sugerowałaby, że jest możliwe uzyskanie takiej wiedzy i zastosowanie jej.
              Potwierdza to „niezdecydowani stopniowo dołączają”. Czyli mąż przekonuje się do sensowności terapii
              Ale też „spóźnieni zastaną drzwi zamknięte”, czyli może na ratunek już za późno, bo założyciele nowego związku zamknęli za sobą drzwi. Jednak trzymanie się razem ze względu na wspólnotę interesów, brzmi podobnie jak walka serca z rozumem. Może więc podejmiemy ryzyko i wysiłek bo jak woda płynie nieustannie, tak on (człowiek szlachetny, czyli na ogół pytający, ale może też mediator) w swej pracy nauczyciela stosuje ćwiczenia i powtórzenia. Więc jest zachęta do pracy nad sytuacją i wyraźne wskazówki jak ją wykonać.
              Może to w końcu być skłonność do ryzyka. Mąż rzeczywiście ma w tym szczególne upodobanie i jego wybory, życie a nawet aktywność na świe
              • pinkabala Re: na ratunek małżeństwu 07.08.17, 19:23
                wcięło koniec tekstu więc wklejam go tu

                Może to w końcu być skłonność do ryzyka. Mąż rzeczywiście ma w tym szczególne upodobanie i jego wybory, życie a nawet aktywność na świeżym powietrzu, są z ryzykiem związane.
                Z kolei ja, w stanie pokoju, dość flegmatyczna i bezdecyzyjna, w zagrożeniu wspinam się na wyżyny swoich możliwości jeśli chodzi o skuteczność, i znajdowanie optymalnych rozwiązań. Czasem nawet wyżej niż na wyżyny. Im większy stres, tym więcej mówię i to mówienie jest tu niebezpieczeństwem i wąską gardzielą (gardło, to przecież aparat głośni), w której on utkwił i się tam dusi.
                Może chodzić o grę, w którą gramy od lat i zakończenie jej kolejnej rundy.
                Albo o naszą krewkość i podobieństwo (przeciwności)
                Właśnie mi się przypomniało, że w styczniu, kiedy mieliśmy podobny kryzys, tylko to ja zniknęłam na miesiąc z domu (pojechałam po moją Księgę btw), po raz pierwszy od lat rzuciłam monetami, z prostym pytaniem MY i wypadł dokładnie ten sam heks! i to bez zmiennych.
                Pamiętam, że nalazłam w necie bardzo piękną jego interpretację

                „niebezpieczni partnerzy idą ramię w ramię, patrząc na siebie z ukosa

                Trygram Woda to nie woda spokojna, stojąca i rozlana; przeciwnie! Woda to niebezpieczeństwo, to rwący żywioł. Przypomnę, że Księga Przemian postała w świecie, gdzie mostów jeszcze prawie nie znano, a każda rzeka jawiła się człowiekowi w całej swojej nieujarzmionej potędze. Szczególnie w górzystej, zachodniej części Chin. Wąwóz i przepaść to jakby niebezpieczeństwo dla wody - ale woda wcale się tego nie lęka. Płynięcie rwącą rzeką, to niebezpieczeństwo dla człowieka; żeby przetrwać, trzeba naśladować żywiołowy ruch wody.

                Heksagram Wody składa się z dwóch trygramów, kojarzących się z ruchem, dynamizmem i niebezpieczeństwem. Tak, jakby dwaj groźni i dynamiczni partnerzy, połączeni jakimś tajnym układem, szli ramię w ramię ścieżką wśród niebezpieczeństw - i jeszcze sami siebie nawzajem prowokowali do większej brawury. Górny trygram to partner groźny, bo starszy i bardziej doświadczony; dolny trygram to partner młodszy i wojowniczy, więc również przez to niebezpieczny. Ale obaj są do siebie bliźniaczo podobni”.

                free4web.pl/3/2,165585,420548,5663336,1,Thread.html

                Wtedy ten heks nam pomógł. Przeczytałam mu to, a on podał mi ramię :)
                ale na terapię nie poszliśmy, bo było „za fajnie”

                Reasumując, na dwoje babka wróżyła
                serdecznie pozdrawiam Szanownych Państwa i płonę ze wstydu
                K.
                • pinkabala Re: na ratunek małżeństwu 07.08.17, 20:48
                  I, Pani Ewo, Pani co do interpretacji Pani to ona właściwie trzyma się kupy, bo jednym z dwu głównych zarzutów (źródło rezerwy i chłodu) pod moim adresem (podczas mediacji), były moje męczące, długotrwałe podejrzenia o zdradę, co w końcu się wyjaśniło i był niewinny. Mimo przeprosin czuje się tym dotknięty. No i rzeczywiście, punkt 2, oczekiwał, że będę chciała porachunki finansowe, przyznał, że poczynił nawet pewne kroki zapobiegawcze, no i mam nadzieję, że wyjaśniliśmy sobie, przynajmniej tę sprawę. Oczywiście to wszystko wydarzyło się już po losowaniu.
                  • transwizje Re: na ratunek małżeństwu 08.08.17, 10:59
                    29 to dziwny i trudny do interpretacji heks. Rzadko wychodzi w "pozytywnym" sensie. Przeważnie do nadmiar emocji, strach, iluzje, kłamstwa i bycie okłamywanym. Lawirowanie w ciemności, w strachu, aby się coś nie wydało. Prawda pozostaje zawsze w sercu, w głębi i ktoś drugi nie ma do niej dostępu. Ktoś tonie w podejrzeniach, ktoś w lęku, że się wyda.
                    Daruj, ale postępowanie twojego męża z tego, co piszesz przynajmniej, wydaje się mało logiczne. Rozumiem człowieka, który odchodzi, odsuwa się, bo musi coś sobie poukładać, bo ma depresję, albo chce coś zmienić, jeszcze nie wie co. Nie są to jednak powody, aby o nich nie mówić wprost, wręcz przeciwnie, właśnie łatwo o nich mówić, bo są "niewinne" wobec drugiej osoby, i mogą jej nie zagrażać, jeśli taki okres się przejdzie w wyciszeniu, gdzieś osobno. Czemu więc nie czujesz (takie odnoszę wrażenie), że wiesz o co chodzi naprawdę? Skąd te jego lawirowania? Może zbyt łatwo jesteś skłonna wierzyć zapewnieniom, nie dowodom. Choć akurat nie powinnam tak pisać. Każdy jest w indywidualnej i niepowtarzalnej sytuacji. I może to ty tak go męczysz, by był z tobą, że tak męcząco musi się wyślizgiwać.

                    Na twoim miejscu postarałabym się zdobyć taki stan umysłu, który pozwoliłby zadać bezstronnie pytanie o obiektywne przedstawienie stanu i fazy waszego związku, i tego co stoi przed tobą, jako zadanie życiowe. Obojętnie, czy tego chcesz, czy nie.
                    Pozdrawiam, ES
                    • e_luiza Re: na ratunek małżeństwu 08.08.17, 11:46
                      Nie mam dużego doświadczenia w interpretacji Księgi dlatego przekonuje mnie to co podpowiada Ci Ewa. Twój mąż wyraźnie jest skupiony na sobie i swoich potrzebach. Może jest już kierowany przez adwokata, który znając jego obecną sytuację i cele "odpowiednio" mu doradza jak "bezproblemowo" uzyskać rozwód. Na Twoim miejscu rozejrzałabym się za dobrym adwokatem dla siebie przy jednoczesnej próbie ratowania tego małżeństwa.
                      • pinkabala Re: na ratunek małżeństwu 08.08.17, 17:47
                        e_luiza, czasem właśnie takie przebłyski mam w głowie, że właśnie daję ciała jeszcze bardziej niż dotąd i wspinam się na szczyty naiwności. Jednakże sądy i adwokaci, rozprawy i podziały majątku to ostatnie czego bym chciała i nie czuję się na to teraz (o ile w ogóle), gotowa. Jeśli się za to zabiorę i przygotuję się na kontratak, to pewnie przegram z kretesem. Może właśnie tego powinnam się od Wyroczni dowiedzieć? Jak przygotować się do rozwodu i z jakim skutkiem się od zakończy? :(
                        • e_luiza Re: na ratunek małżeństwu 09.08.17, 11:07
                          Nie wydaje mi się żebyś była naiwna czy żebyś dawała ciała. Znalazłaś się w bardzo trudnej sytuacji życiowej i jesteś w ogromnym szoku. Stres związany z rozpadem związku jest umieszczany na szczycie listy chyba tuż po śmierci kogoś bliskiego. Bardzo trudno jest wtedy myśleć racjonalnie ale czasem trzeba. Ja bym próbowała jakoś zabezpieczyć swoje interesy porozwodowe dlatego gdybym była już w lepszej formie to poszukałabym jakiegoś prawnika zwłaszcza wtedy gdyby mąż sam mi zaproponował żebym "sobie radziła sama". Radzenie sobie samemu to przecież nic złego. Dlatego życzliwie i bez nacisków zachęcam cię do tego.
                    • pinkabala Re: na ratunek małżeństwu 08.08.17, 17:43
                      Czyli jednak stan umysłu determinuje wyrzut monet? pytałam już o to, tylko pewnie zaginęło w gąszczu mojej wylewności. To dla mnie kluczowa informacja.
                      Rzeczywiście jestem łatwowierna, to moja słabość, wolę wierzyć, że ludzie, którzy stają na mojej drodze mają dobre intencje i już wiele razy się na tym przejechałam, wszystko jedno czy z partnerem, szefem, czy nieuczciwą ekspedientką. Zarazem, czasem miarka się przebierze, staje się podejrzliwa, niezwykle dociekliwa i na ogół... się mylę (jak w przytoczonym wyżej przykładzie zdrady). Wtedy, ze wstydu następuje powrót do punktu A. I tak w kółko. Może dlatego nie wiem o co chodzi na prawdę, bo zwyczajnie nie potrafię. Za mało zaufania do siebie, za dużo do innych. Złe wybory. Co do sposobu na moje odpulenie, mąż doskonale wie, co by poskutkowało. Zna historię mojego pierwszego małżeństwa i moje honorowe słabości. Wtedy też męczyłam się latami (co ciekawe, obu panów dzieli tylko jeden dzień urodzinowej różnicy. Rok ten sam). Pewnego dnia pierwszy mąż wrócił do domu nad ranem i powiedział, że z kimś był i jest fajnie. Tyle mi wystarczyło. Nie było o czym mówić. Nie miałam ochoty walczyć o cokolwiek, ani czegokolwiek ratować. Gdyby M2 był rozsądny, zastosowałby ten sam trick. Obawiam się jednak, że M2 zwyczajnie nie wie czego chce i im prędzej przestanę reagować na jego zmieniające się wciąż komunikaty, tym lepiej dla mnie. Zwłaszcza, że dopiero co tu był, z rozbrajającym komunikatem, że o mnie myśli.
                    • pinkabala Re: na ratunek małżeństwu 08.08.17, 17:54
                      Nadmienię jeszcze, że jesteśmy w Niemczech. Tu nie ma orzeczeń o winie, tylko, niezależnie czy jedno ma kochanka, czy stado nowych dzieci, czy też powód jest zgoła niewinny, patrzy się tylko na okoliczność obniżenia standardu życia któregoś z jeszcze małżonków i dąży się do wyrównania. Tak więc pobudka finansowa, przy ewentualnym ukrywaniu podwójnego życia, byłaby kuriozalna
                    • pinkabala Re: na ratunek małżeństwu 08.08.17, 17:55
                      Nadmienię jeszcze, że jesteśmy w Niemczech. Tu nie ma orzeczeń o winie, tylko, niezależnie czy jedno ma kochanka, czy stado nowych dzieci, czy też powód jest zgoła niewinny, patrzy się tylko na okoliczność obniżenia standardu życia któregoś z jeszcze małżonków i dąży się do wyrównania. Tak więc pobudka finansowa, przy ewentualnym ukrywaniu podwójnego życia, byłaby kuriozalna
                      Serdecznie dziękuję za pomoc. Nie ma to, jak głos rozsądku dla skołowanej głowy
                      P.
                      • pinkabala Re: na ratunek małżeństwu 09.08.17, 14:11
                        Zastosowałam się do rad.

                        "Na twoim miejscu postarałabym się zdobyć taki stan umysłu, który pozwoliłby zadać bezstronnie pytanie o obiektywne przedstawienie stanu i fazy waszego związku, i tego co stoi przed tobą, jako zadanie życiowe. Obojętnie, czy tego chcesz, czy nie"

                        Wygląda niestety na to, że macie rację.

                        Na pytanie o obiektywne przedstawienie stanu i fazy naszego związku, otrzymałam:

                        23.1/27 CIEMNOŚĆ, UPADEK

                        Po prostu lepiej być nie mogło. Dobitnie, jednoznacznie.

                        Do tego z pierwszą zmienną, bardzo złowróżbną i opisującą bezradność i bezcelowość wszelakich ruchów.

                        Przekształcenie w Kąty ust, zinterpretowałabym między innymi jako rezygnację z oczekiwań, skorzystanie, w końcu, z dobrych rad. Słyszę to co chcę usłyszeć a i sama nie powściągam ilości i jakości wygłaszanych informacji i pewne rzeczy po prostu zachować dla siebie. Jeśli nie jestem w stanie zdobyć tego (strawy, paliwa), którego bym oczekiwała, od "dostawcy" nie powinnam zadowalać się ochłapami, tylko zmienić źródło. Myślę, że jest tam ostrzeżenie, że nie wiem, lub nie umiem wybrać tego co dla mnie korzystne. Może mówić także o moim uzależnieniu od męża. Sumaryczny 4 może opowiadać o moich nadziejach, postawie typu to będzie, wydarzy się cud, jakoś się prześlizgnę. Przestrzega przed ignorowaniem rad i nauk.


                        Pytanie o to, co stoi przede mną, jako zadanie życiowe. Obojętnie, czy tego chcę, czy nie, otrzymałam jeszcze bardziej szałową odpowiedź

                        60.2.3.5/36

                        Tu też zdaje mi się jest jasność. Ograniczenia, w stylu życia, w oczekiwaniach. Zrozumienie własnych ograniczeń i pogodzenie się z nimi Dostosowanie się do wymagań czasu i ograniczenie się do jakiegoś jednego a konkretnego pomysłu na życie (o który zdaje się powinnam jeszcze dopytać, bo mam wrażenie że Księga, w tym wypadku kończy raczej na opisie sytuacji i ostrzeżeniach a tej jednej, konkretnej drogi nie wskazuje).

                        Linia 2
                        wskazuje na konieczność niezwłocznego, bynajmniej nie na rzecz utrzymania związku, bo w losowaniu wyżej była przecież 23.1 Pewnie chodzi więc o działania rzecz życia już na własne konto, materialne, egzystencjalne, zorganizowanie życia na nowo i ostrzeżenie, żeby nie przegapić stosownego czasu działania "po zniknięciu przeszkód nie zwlekać i nie lękać się”.
                        Może chodzić też o pozew rozwodowy, lub przygotowanie się do rozwodu.
                        Co ciekawe, przyszły mi też na myśl pewne rytuały i natręctwa, czyli odłożyć Księgę i zacząć działać.

                        Linia 3 (heks 3)
                        To moim zdaniem odstąpienie od wszelakich aktywności "łowczych" czyli rezygnacja z oczekiwań, bo mogą sprowadzić mnie na manowce. Mowa nawet o hańbie. to poważne ostrzeżenie. Jest mowa o przewodniku, a raczej o jego braku, trzeba będzie się uporać z zawodem i bólem po stracie "zwierzyny" i znów… nie gadać tyle. Chyba w sensie dyplomacji.

                        Linia 5 (z heks 63) r
                        Radzi cieszyć się z drobiazgów i każdego, nawet najskromniejszego osiągnięcia, czyli skupić się na pozytywach, nawet wątłych, na minimalizmie, co średnio rozumiem, skoro na końcu i tak nastanie

                        36 CIEMNOŚĆ


                        Pozwoliłam sobie też, w ramach eksperymentu, ponownie zadać pytanie o to, co mnie jeszcze czeka w małżeństwie, zwłaszcza, że poprzedni wynik to 40 bez zmiennych.
                        Wzięłam kilka głębokich oddechów i Z uczciwym nastawieniem na najgorsze, ale i ze spokojem (bo poprzednie rezultaty, paradoksalnie przyniosły mi więcej spokoju, niż wcześniejsze, niejednoznaczne odpowiedzi), wylosowałam....

                        37.6/63

                        Tu wolałabym poprosić o interpretację którąś z mądrych głów, bo ja obawiam się zejść
                        "z obranej ścieżki" realizmu.


                        Uff. Jest coś w tym, że konfrontacja z najgorszym powoduje, że już nie ma się czego bać

                        Pozdrawiam i mam nadzieję, że nie zamęczyłam
                        P.
                        • transwizje Re: na ratunek małżeństwu 11.08.17, 10:52
                          23 na 27 jakoś nie wydaje mi się związany z Twoim pytaniem. Mówi o tym sumaryczny 4, który dotyczy pytania i otrzymania odpowiedzi/informacji. Pierwsza linia zmienna, to coś co dopiero się zdarzy i dlatego nie można tego zrozumieć. 23 bywa wcale nie tak dramatyczny, jak się zdaje, zależy od kontekstu. Pierwsza linia, początek zdarzania się, to zaledwie symptomy zjawiska. Moim zdaniem nie dosięgnęłaś myślą, uspokojeniem poziomu, z którego mogłabyś uzyskać od Księgi właściwą odpowiedź. Niepogłębione skupienie. Heksy, moim zdaniem mówią o tym, że zadasz pytanie w sytuacji rozstępującej ci się pod nogami ziemi, niepewności, i jakiś czas będzie cisza, która tę niepewność pogłębi. Po czym uzyskasz odpowiedź, pisaną, niniejszą właśnie, która powie, ci z ekranu, że odpowiedź Księgi była na inny temat, niż zamierzyłaś.

                          Drugi raz, owszem. Zestaw heksów wydaje się być na temat. I nie wygląda źle. Heks sumaryczny mówi o tym, jak dramatycznie się czujesz i w przegranej sytuacji, ale on nie dotyczy przyszłości. Wydaje się, że kryzys uda się przepracować, choć później trzeba będzie mocno uważać, aby się nie powtórzył. Czyli coś zmienić, a nie cieszyć się zwycięstwem i powrotem do starej sytuacji. Rozmawiajcie! (Tego tez może dotyczyć odpowiedź na pierwsze pytanie, gdyż 27 mówi o słowach, wyważonych słowach, rozmowie, sformułowaniu swoich potrzeb i oczekiwań w związku).
                          ES
                          • niedorobek Re: na ratunek małżeństwu 28.08.17, 09:54
                            Tak czytając słowopotok pinkabali (nie wszystko miałem siłę przeczytać) i będąc schizofrenikiem pytającym czasami o rzeczy tworzone są przez moje, urojenia mam taką uwagę.
                            Powinniśmy pytać księgę o żeczy, które faktycznie dotyczą naszego życia.
                            Bo czy to były relacje partnerskie. Czytając SŁOWOPOTOK pinkabali nie sadzę.
                            I jeszcze uwaga dla transwizji.
                            Przeceniarz możliwości mędrca.
                            Zna on się na żeczach które go dotyczą a nie na całym kosmosie.
                            Jeśli wybrał życie w odosobnieniu nie będzie znał się na romansach. I odwrotnie.
                            • transwizje Re: na ratunek małżeństwu 28.08.17, 10:55
                              Ten mędrzec zna przyszłość, więc nie musi się znać na szczegółach tego czy owego i gdybać z nich. Choć gdybać, gdy pytający gdybie, również potrafi. Bywa też, że odpowiada pytaniem na pytanie. I gadasz jak z echem.
                              - Księgo, powiedz mi, co X do mnie czuje?
                              Na, co Księga:
                              - "Księgo, powiedz mi, co X do mnie czuje?"
                              pokazując pytanie zapisane w swoim języku, a pytający głowi się nad odczytaniem z tego, czego pragnie jego pomieszane serce.
                              ES
                              • niedorobek Re: na ratunek małżeństwu 28.08.17, 18:36
                                Czy mówiąc o mędrcu miałaś na myśli księgę. Myślałem że osobę.
                                Nie mam siły szukać tego jednego zdania przez które uznałem że mówisz o osobie.
                                Bo skojażyło mi się to z spoglądaniem kobiet na włuczykija na jednym z forów.
                                Dostrzegły one że mądrość jaką prezentuje jest wstanie sprawić że mógłby zrezygnować z włuczęgi i wybrać życie domowe z kobietami. A przecież jego wiedza poukładanego życia dotyczyła włuczęgi i ujawniała się gdy ktoś zbliżał się do podobnych wrażeń.
                                kajtek
    • jasnygrom Re: na ratunek małżeństwu 14.08.17, 10:32
      :)
      Pinkabala pisze: "Rzuciłam monety z kilkoma zapytaniami". Spróbowałem uporządkować pytania i odpowiedzi, których było w sumie 8 w trzech seriach (A=4, B=1, C=3 odpowiedzi).

      [A.1] "Co jest prawdziwym powodem jego rezerwy i chłodu": 29.2/08, "ponowny rzut (za radą księgi, czy moim jest dostojeństwo, wytrwałość i pewność)": 25.4/42.

      [A.2] "Czego on ode mnie oczekuje i jak temu sprostać": 08.3.6/53. "więc znów rzut i tym razem": 31.1.2.5/34

      [A.3] "W pewnym momencie mąż poprosił o konsultację z wyrocznią co do jego losów w ciągu pół roku i wyszło": 30.1.2.6/32. "Po mojej interpretacji bardzo się obraził, stwierdził, że nie mam prawa w to wierzyć i… znów wycofał się do jaskinii".

      [A.4] "Jak postępować by wzbudzić w nim dawne uczucia miłości i sympatii (w co głęboko, może niesłusznie wierzę)": 43.3/58. "tym razem zsumowałam heksagramy. rezultat": 37

      [B.1] [Pytanie nieznane]: 15.2.3.5/29 44

      [C.1] "Na pytanie o obiektywne przedstawienie stanu i fazy naszego związku, otrzymałam": 23.1/27 "CIEMNOŚĆ, UPADEK"

      [C.2] "Pytanie o to, co stoi przede mną, jako zadanie życiowe": 60.2.3.5/36

      [C.3] "Pozwoliłam sobie też, w ramach eksperymentu, ponownie zadać pytanie o to, co mnie jeszcze czeka w małżeństwie": 37.6/63

      ========
      Oto możliwe wnioski.

      ----[A.1] "Co jest prawdziwym powodem jego rezerwy i chłodu": 29(2)8,
      :|::|: 29.2
      :|:::: 08.0
      "(...) nalazłam w necie bardzo piękną jego interpretację (...) niebezpieczni partnerzy idą ramię w ramię, patrząc na siebie z ukosa (...) Heksagram Wody składa się z dwóch trygramów, kojarzących się z ruchem, dynamizmem i niebezpieczeństwem. Tak, jakby dwaj groźni i dynamiczni partnerzy, połączeni jakimś tajnym układem, szli ramię w ramię ścieżką wśród niebezpieczeństw - i jeszcze sami siebie nawzajem prowokowali do większej brawury. Górny trygram to partner groźny, bo starszy i bardziej doświadczony; dolny trygram to partner młodszy i wojowniczy, więc również przez to niebezpieczny. Ale obaj są do siebie bliźniaczo podobni (...)"

      "(...) W pewnym momencie mediator spytał (...) kto z naszej pary ma władzę. Równocześnie wskazaliśmy jedno na drugiego. (...)"
      ----
      "(...) Górny trygram to partner (...) starszy (...); dolny trygram to partner młodszy (...)"
      Na pytanie mediatora, kto rządzi - "Równocześnie wskazaliśmy jedno na drugiego". Wynika z tego, że On czuje się podporządkowany Tobie, co dla starszego mężczyzny jest trudną i niezrozumiałą zamianą ról. Podporządkowanym jest trygram dolny. I na dodatek ów męski trygram "Woda" zmienia się tu w trygram "Ziemia".
      I jak tu być głową rodziny? Stąd rezerwa i chłód.

      "ponowny rzut (za radą księgi, czy moim jest dostojeństwo, wytrwałość i pewność)": 25.4/42.
      |||::| 25.4
      ||:::| 42.0
      ----
      Rządzące Niebo przemienia się na łagodny Wiatr. Potwierdzenie poprzedniej odpowiedzi, że to nie On rządzi. Jednocześnie wskazówka, co powinien zrobić obecny władca - złagodnieć. To przyniesie Powiększenie.

      ----[A.2] "Czego on ode mnie oczekuje i jak temu sprostać": 08.3.6/53.
      :|:::: 08.3.6
      ||:|:: 53.0
      ----
      Przy trzymaniu się ustalenia, że to On czuje się podporządkowany, odpowiedź jest czytelna. Otóż oczekuje, że dynamiczna, groźna w jego odczuciu władza (górna Woda w 29) zmieni się na łagodny Wiatr (górny tryg. w 53). Wtedy On powstanie z Ziemi (dolnej w 08) i będzie Górą (dolną w 53). Związkowi (08) przyniesie to rozwój (53).

      "więc znów rzut i tym razem": 31.1.2.5/34
      :|||:: 31.1.2.5
      ::|||| 34.0
      ----
      Teraz On jako Góra (dolna w 31) zmienia się w rządzące Niebo (dolne w 34), a Ty jako Radość (górne Jezioro) dostajesz bodźca do dalszych ruchów (górny Grom).
      Inaczej mówiąc Wasz związek nabiera Wielkiej Mocy. Heksagram 34 jest podwojonym Jeziorem.

      ----[A.3] "W pewnym momencie mąż poprosił o konsultację z wyrocznią co do jego losów w ciągu pół roku i wyszło": 30.1.2.6/32. "Po mojej interpretacji bardzo się obraził, stwierdził, że nie mam prawa w to wierzyć i… znów wycofał się do jaskinii"
      |:||:| 30.1.2.6
      ::|||: 32.0
      ----
      Moim zdaniem Wasz emocjonalny, ognisty (30) związek ma szansę zmienić się w coś trwałego (32). Potrzebne podwójne światło zrozumienia/oświecenia (30), oraz Grom na górze i Łagodność na dole (32).
      Frag. koment. Wilhelma do 32: "(...) w małżeństwie (wyrażonym jako połączenie symboli najstarszego syna i najstarszej córki) mężczyzna jest na zewnątrz, jako ten, kto inicjuje i prowadzi, kobieta zaś pozostaje w sferze wewnętrznej, łagodna i posłuszna".

      ----[A.4] "Jak postępować by wzbudzić w nim dawne uczucia miłości i sympatii (w co głęboko, może niesłusznie wierzę)": 43.3/58.
      :||||| 43.3
      :||:|| 58.0
      ----
      Przemiana opisuje Jego trudną sytuację (patrz koment Wilhelma do 43.3), aby Ci łatwiej było Go zrozumieć. Jednocześnie jest odpowiedzią na Twoje pytanie: rozmawiać. Z pozytywnym nastawieniem, traktując partnera z szacunkiem i zaufaniem - rozmawiać! Pogodna rozmowa rozładowuje nagromadzone emocje.

      "tym razem zsumowałam heksagramy. rezultat": 37
      Rodzina. Sprzyjająca jest wytrwałość kobiety.
      ----
      Wytrwale bądź kobietą.

      cdn.
    • jasnygrom Re: na ratunek małżeństwu 14.08.17, 10:39

      ----[B.1] [Pytanie nieznane]: 15.2.3.5/29 44
      :::|:: 15.2
      :::||: Ujawnienie skromności. Wytrwanie w niej niesie pomyślny los.
      ----
      Góra pokrywa się lasem (Wiatr). Życie wkracza na skały.

      :::||: 46.3
      ::::|: Wydobywa się do pustego miasta.
      ----
      Od niego zależy, kim je zaludni.

      ::::|: 07.5
      :|::|: Na polu zwierzyna. Sprzyja ją schwytać. Bez ujmy. Niech najstarszy prowadzi wojsko. Gdy młodszy wiezie trupy, wytrwałość jest niepomyślna.
      ----
      W polu umysłu pojawiają się "dzikie" emocje. Opanowanie ich korzystne. Niech dowodzi najstarszy. Wytrwałe grzebanie sprawy przez młodszego niekorzystne.

      :|::|: 29.0
      Szczerość daje powodzenie w sercu, a dziełu sukces.
      ----
      Heksagramem rdzennym jest tu 27. Niebezpieczeństwo może być spowodowane przez usta.

      ----[C.1] "Na pytanie o obiektywne przedstawienie stanu i fazy naszego związku, otrzymałam": 23.1/27 "CIEMNOŚĆ, UPADEK"
      |::::: 23.1
      |::::| 27.0
      "(...) Im większy stres, tym więcej mówię i to mówienie jest tu niebezpieczeństwem i wąską gardzielą (...), w której on utkwił i się tam dusi. (...)"
      ----
      "Im większy stres, tym więcej mówię". A może nie Ciemność, Upadek, ale: powodem Rozpadu jest Gadanie? (23/27)
      On (dolna Ziemia) nie chce czuć się podporządkowany (Góra) i dlatego próbuje różnych, często niezrozumiałych dla Ciebie, dróg (dolny Grom).

      ----[C.2] "Pytanie o to, co stoi przede mną, jako zadanie życiowe": 60.2.3.5/36
      :|::|| 60.2
      :|:::| 03.3
      :|:|:| 63.5
      :::|:| 36.0
      ----
      Zastosowanie ograniczeń (60) napotyka początkowe trudności (03), ale potem następuje spełnienie (63). Emocje (Ogień) lepiej dusić (Ziemią) w zarodku (36).

      Albo krócej
      :|::|| 60.2.3.5
      :::|:| 36.0
      ----
      60 skrywa w sobie rdzenny heksagram 27. Ograniczenie (60) płynnej (Woda, Jezioro) wymowy (27).
      36 skrywa w sobie rdzenny heksagram 40. Zakopanie broni (36) daje uwolnienie (40). Zakopanie topora wojennego. Ziemia nad Ogniem - wygaszenie emocji.

      ----[C.3] "Pozwoliłam sobie też, w ramach eksperymentu, ponownie zadać pytanie o to, co mnie jeszcze czeka w małżeństwie": 37.6/63
      ||:|:| 37.6
      :|:|:| 63.0
      37.6 Jego praca wymaga czci. W końcu przychodzi pomyślny los.
      ----
      Fragment komentarza Wilhelma do 37.6: "W ostatecznym rachunku porządek i zgoda w rodzinie zależą od osoby pana domu. (...)".
      Nie wiem, czym On się zajmuje, ale docenienie Jego pracy przynosi Spełnienie.

      ========
      1. Zdaję sobie sprawę, że moje interpretacje są kontrowersyjne i odbiegają od standardu. Takie jednak myśli mi przyszły do głowy i dlatego spróbowałem naświetlić sprawę z innej strony, niż Ty ją widzisz.
      2. Rozmowa z Księgą Przemian jest korzystna, gdy rozumiemy jej wypowiedzi. Możemy wtedy wypytywać o szczegóły i możliwości rozwiązań. Jeśli jednak nie bardzo rozumiemy odpowiedzi Księgi, to dalsze zadawanie pytań często gmatwa ogląd sprawy, zamiast go rozjaśniać. Ewa zaproponowała zadanie jednego pytania. Zadałaś trzy.
      3. W pytaniu B.1 (pinkabala 07.08.17, 19:21) w analizie heks 15 napisałaś: "Drogą nieba jest oddziaływać w dół. Drogą ziemi jest wznosić się ku górze". Czy możesz podać źródło tego cytatu?
      4. "Czyli jednak stan umysłu determinuje wyrzut monet?". Wg najnowszych badań stan umysłu determinuje cały Twój świat. U każdego inaczej to się objawia, dlatego najlepiej sprawdzać na sobie.
      5. "(...) mąż doskonale wie, co by poskutkowało. Zna historię mojego pierwszego małżeństwa (...). Wtedy też męczyłam się latami (co ciekawe, obu panów dzieli tylko jeden dzień urodzinowej różnicy. Rok ten sam)". Twoje drugie małżeństwo jest dla Ciebie lekcją, której nie odrobiłaś w pierwszym. Nie rezygnuj za łatwo.

      życzące powodzenia obojgu małżonkom pozdro :) ryx
      • pinkabala Re: na ratunek małżeństwu 14.08.17, 17:19
        Może najpierw cyta (posłużyłam się skrótem, co powinnam zaznaczyć w tekście wielokropkiem w nawiasach. mój błąd. kontekst się zgadza:
        "Skromność stwarza powodzenie, ponieważ drogą nieba jest oddziaływać na dół, stwarzając światło i jasność. Drogą ziemi, jest pozostawać w dole i wznosić się ku górze". I Cing, Księga przemian, R. Wilhelm. Księga III. Komentarze (księga trzecia w przekładzie z niemieckiego, tłumaczenie Krzysztof Ostas. Wydanie pierwsze. Latawiec. 1994
        • pinkabala Re: na ratunek małżeństwu 14.08.17, 19:13
          Na wstępie wyrażę mój szok, bo ty Jasnygromie po prostu opowiadasz naszą historię, do tego z naciskiem na moje "gadanie", w czym sama upatruję clou tego "zmęczenia materiału". Nawet chciałam podpytywać Ewę, czy "usta" nie powinny raczej przez jakiś czas pozostać zamknięte, bo w mojej sytuacji inicjowanie rozmów byłoby niestosowne i wywołałoby tylko mechaniczną reaktancję. Teraz już wiem, że tak właśnie jest. Powściągnąć gadanie i męczenie wołu, to moja misja i rada Księgi dla mnie. Teraz kiedy widzę Twoją interpretację, zadaję sobie pytanie, po co te pytania w ogóle zadawałam hahaha. No, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dowiedziałam się, że koń jaki jest, każdy widzi i za odejściem M2 nie kryje się żadna wielka tajemnica. Jak wspomniałam, tłumaczył mi niewiele (właściwie powtarzał w kółko dwa równoważniki zdań: ”do domu nie wrócę" i "rozwód na 99%”. Czułam się z tym niepewnie, natrętnie go posądzałam, drążyłam o prawdziwy powód, zadawałam po wielokroć męczące pytania. Teraz strasznie mi głupio i wyrażam (a raczej wyrażałam, bo staram się nie zaczynać drażliwych tematów) skruchę, ale to nie wystarcza.
          Przez prawie dwa miesiące rzeczywiście usiłowałam wpływać na jego decyzję, często wręcz metodami agitatorskimi i mimo licznych sygnałów, że nie pomagam, nie umiałam przestać tego robić, przeciwnie, pogrążałam się coraz bardziej w sensie ilościowo jakościowym. Na szczęście również i ja osiągnęłam w tym stan skrajnego wyczerpania.
          Ten kompulsywny odruch gadania wywoływał brak jasnej informacji zwrotnej, upierając się, by koniecznie była ona WERBALNA. Teraz pytam siebie, co to za różnica, bo sygnały przecież były wystarczająco jasne i jak wspomniałam, nie trzeba było Księgi, by je zrozumieć. No, ale pamiętajmy, że rzucając monetami poszukiwałam drugiego dna a raczej potwierdzenia, że takowe nie istnieje. Niepewność, obawa, rozpacz. Z tego powodu rzeczywiście doszło do dzikich emocji. Opisów oszczędzę.
          Moją jedyną nadzieją, była hipoteza, że.... to właśnie lekcja, którą muszę odrobić i nie może trwać za krótko, bo poprzednie po prostu nie skutkowały.
          Władza w związku (a raczej dominacja). To ważny temat. Uważam go za osobę apodyktyczną i często się przeciw temu burzę, zaś sama jestem nie mniej autorytarna, tylko po prostu nie tak skuteczna, co mylnie interpretowałam jako pozycję podległą. Ale to nie ten układ, zdaje się. Tu nie ma podmiotu i przedmiotu a "niebezpieczni partnerzy idą ramię w ramię, patrząc na siebie z ukosa ". Kwestia podporządkowania jest więc ewidentnym strzałem w 10.
          Zagadnienie jego pracy zaś i dotyczącą go interpretację, powinnam nazwać, sama nie wiem, strzałem w jedenastkę? Lub z jedenastki? W każdym razie w światło bramki. Otóż M2 jest ogólnie rzecz ujmując "wolontariuszem". Zatraca się w pomaganiu na prawo i lewo. Dość powiedzieć, że w pustym domu stosuję na ogół samopomoc. A jeśli już o takową poproszę, to jest jak w tym kawale: co pół roku bez sensu się przypominam, bo skoro obiecał to znaczy, że dokona. Owszem, niekiedy dokonuje, ale byle jak i zirytowany, że robi to kosztem swoich zadań "zewnętrznych". Jego skłonność do filantropii jest tak silna, że pogubił się w pogoni za "akcją". Pomaga każdemu, kto ma na to ochotę i w każdej, nawet najbłahszej sprawie. Robi to moim zdaniem nieprofesjonalnie. Zamiast wędek oferuje swoim podopiecznym ryby, odbiera telefony w dzień i w nocy, w piątek, świątek i niedzielę biegnąc na pomoc dajmy na to sąsiadowi, którego żona wyraziła życzenie, żeby spontanicznie połazić po sklepach i trzeba się równie spontanicznie zająć gospodarstwem rolnym. Sąsiad (od jakiegoś czasu już "przyjaciel" a nawet ostatnio wręcz "jak rodzina"), mógłby to przecież zaplanować, pomyśleć o życiu osobistym M2, tylko po co? Został przyzwyczajony, że mu wolno i korzysta do bólu. M2 o tym wie, ale przeciwstawić się nie umie. Impuls silniejszy. Ja też wiem i werbalizuję, a to już dla faceta ujma na honorze i lekceważenie "pracy" właśnie. Dodajmy, że sąsiad jest majętny i zaradny. Dodajmy również że takich "sąsiadów" jest więcej. Istnieje przecież mnóstwo innych ludzi, w naprawdę opłakanym położeniu, którym przydałoby się pomóc, ale cóż, nie mają szans przebić się przez tłum. Tak więc M2 brnie, zatraca się, spóźnia się do domu po kilka godzin. Nagle znika wieczorami, w święta ma "dyżury", do tego nie wolno się do tego wtrącać, przerywać, czy przeszkadzać bo wpada w złość. Nawet jeden telefon z pytaniem, dajmy na to, jak bardzo się spóźni, bo chciałabym mieć dla niego ciepły obiad, to powód do awantury. Ta sytuacja doszła do takiego stadium, że sfrustrowana, podzieliłam się z nim uszczypliwą uwagą, że to nie prawdziwy samarytanizm, lecz może kwestia zaspokojenia samouwielbienia i kupowania sobie przyjaźni. Bo rzeczywiście, ludzi bezinteresownych jest wokół niego tyle co kot napłakał.
          Mąż przemyślał sprawę i... cóż, chyba zaliczył kryzys tożsamości. Tak potężny, że wyniósł się z domu i najpierw odsunął się od wszystkich i gorzko rozmyślał, a następnie, rzucił się w wir jeszcze intensywniej.
          Dlatego, wobec narosłych wokół tego nieporozumień, już nie sposób (tak myślę) mu wyjaśniać, że jego właściwą pracę (opieka nad ludźmi z rozmaitymi upośledzeniami), naprawdę doceniam i podziwiam i w innych okolicznościach byłabym z niego dumna ale te nieokiełznane porywy serca warto ukrócić dla jego, mojego i naszego dobra. Głupi nie jest i sam wie, że może za dużo ludzi wie gdzie ma ukryty guziczek „Pomoc" i bezrefleksyjnie go wciska.
          Opowieść była długa, bo i konflikt bardzo mocny. Moim zdaniem, na obecną chwilę wydaje się być nierozwiązywalny. I tak jak kwestię dominacji da się załagodzić zmianą zachowania (mojego), tak z tą sprawą naprawdę nie wiem co począć bo nie jestem w stanie spojrzeć na problem w innym świetle i mąż czuje moje zniecierpliwienie i złe emocje, kiedy wokół zaczynają krążyć, rozmaici „potrzebujący” i wiem, że dla mnie nie zostanie już wiele.
          Reasumując, potrzebowałam nadziei i dostałam ją. Myślę, że jeśli przebudowanie naszego związku jest możliwe, inna kwestia, jak? To na pewno będzie trwało (pytanie, czy M2 znajdzie cenny czas), bez pomocy się nie obędzie i na pewno jeszcze długo (o ile w ogóle), do domu nie wróci.

          Bardzo, bardzo dziękuję. Jestem pod wrażeniem przenikliwości i trafności odpowiedzi
          P

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka