niuniusia210284
02.06.12, 16:25
Dnia 31 maja o 14:30 na świat przyszedł Julian:) Mój poród nie wyglądał do końca tak jak chciałam ale mimo to a może właśnie dlatego postanowiłam się z Wami nim podzielić. Termin miałam na 27 maja ale nic się wtedy nie działo. 28 maja poszłam na kontrolne badanie ktg które wyszło ok i na badanie po którym krwawiłam, odszedł mi czop i w nocy przez 6 godzin miałam nieregularne skurcze, 29 i 30 też ale po raz kolejny odesłano mnie do domu bo rozwarcie tylko na 1 cm, ktg w porządku i wody zachowane. Wreszcie za radą Pani Kasi 30 maja późnym wieczorem wzięłam długą gorącą kąpiel i skurcze z co 5 min zrobiły się na co 3 min i już raczej bardzo bolesne. O 2 w nocy nie wytrzymałam i mimo iż miałam rodzić w super szpitalu oddalonym o 30 km, postanowiłam że pojedziemy do naszego miejscowego który nie do końca trzyma się wszystkich nowych wytycznych. Miałam wrażenie że urodzę już, teraz, o ironio to było bardzo naiwne, bo urodziłam 12 godzin później;) W szpitalu okazało się że rozwarcie jest na 2 cm....... A ja pomyślałam że to żart, tyle czasu i tylko 2 cm... Do godziny 13:40 rozwarcie powiększyło się do 4 cm i lekarz stwierdził że tak będę rodzić do Bożego Narodzenia i zaproponował oksy, zgodziłam się czym sprzeciwiłam się swoim "wyobrażeniom" porodu bo chciałam urodzić bez żadnych wspomagaczy. I tak przez 30 min z 4 cm przeszłam do pełnego rozwarcia. Krzyczałam tak jak nigdy w życiu, bo te skurcze wręcz mnie rozrywały. W pewnym momencie położna pyta czemu tak krzyczę to mówię że boli (a to niespodzianka;) i chyba czuję parte. Nie mogła uwierzyć ale zbadała i krzyczy TYLKO NIE PRZYJ!!!!!!! Dali mi gaz (w końcu) i zaraz go zabrali bo się naćpałam;) i na 5 min poród się zatrzymał. Parłam na siedząco ale kolana miałam powyżej pupy, prosiłam by pozwolili mi przeć inaczej ale nie słuchali. Spytali czy mogą naciąć ( w nocy kiedy przyszliśmy na porodówkę nie wyraziłam na nacięcie zgody) i zgodziłam się... W takiej chwili zgodziłabym się chyba na wszystko... Kolejna rzecz której bardzo chciałam uniknąć. Julek był bardzo wysoko jednak jak to powiedziała położna miałam "pałera" i wypchnęłam go w 3 -4 skurcze. Niestety zaraz go zabrali, nie czekali aż pępowina przestanie tętnić. Przynieśli gdy lekarz mnie zszył i gdy trochę mnie umyli. Jeszcze w kwestii oksy to uważam że ta paskuda nie pozwala kobiecie godnie urodzić, zanim ją dostałam radziłam sobie ze skurczami, potem już nie. Bardzo krzyczałam, oczywiście stwierdziłam że nie rodzę i idę do domu;) Ze śmiesznych rzeczy to kiedy poczułam parte zarządziłam tonem rodem z Egzorcysty że mają zabrać to świństwo (czyli oksy), kiedy lekarz mnie szył poprosiłam bym znów wyglądała jak osiemnastka, na co on że nie może być inaczej bo aktualny wynajmujący czyli mój ukochany nie dał by mu żyć i wszystko będzie pięknie zacerowane:) Na koniec chciałabym podziękować dziewczynom i Pani Kasi za rady i wsparcie i oczywiście tatusiowi dziecka za to że był ze mną cały czas i wspierał mnie niezależnie od tego jak się zachowywałam. Julian jak przystało na noworodka je, śpi i robi kupki których tatuś jak na razie nie ruszył ale następna będzie specjalne dla niego, już się to syn postara:D