swiezynka77
26.02.21, 09:56
Od 20+lat mam 2 przyjaciółki, przyjaźnimy się w trójkę. To była taka przyjaźń na śmierć i życie, uważałyśmy się za rodzinę itp. Jedną z nich (A) uważam za moją najlepszą przyjaciółkę do dziś. Z drugą (B) sprawa jest bardziej skomplikowana. Mieszka dalej, więc rzadziej się widujemy. Jest sporo ode mnie starsza i bardziej doświadczona życiowo, zawsze była kimś w rodzaju mentorki. Sama jednak miała mnóstwo problemów ze swoim życiem, ostatecznie dokonała pewnych wyborów, co do których ją z A ostrzegałyśmy, ale nie słuchała. Po latach nasze krakanie się sprawdziło i B została w dość trudnej sytuacji życiowej. Starałyśmy się pomóc, B ma też innych znajomych i przyjaciół, w tym dość bogatych, którzy jej pomagali finansowo. Ma ona jednak bardzo trudny charakter i skłóciła się z wieloma z nich. Nie chce słuchać rad, no i ok, jej prawo, ale potem żąda pomocy. Jak była w najgorszej czarnej d… to kazała sobie mówić, że wszystko będzie dobrze, że jest wspaniała i da sobie radę. Dla mnie takie słowa są czczym gadaniem, ale chciała to mówiłam. Na praktyczne rady reagowała alergicznie. Pożyczałam też pieniądze na wieczne nieoddanie. Później ja miałam bardzo trudny okres, dzwoniła aby mnie pocieszać, ale potem godzinę nadawała o własnych problemach. Moim zdaniem ona ma jakieś łagodne zaburzenie osobowości typu narcyzm albo borderline, a może to tylko kwestia wychowania – była z jednej strony wypieszczoną jedynaczką, z drugiej DDA. Innych ludzi albo kocha nad życie, albo nienawidzi, nie ma stanów pośrednich. I łatwo przejść z jednej grupy do drugiej. W tamtym okresie najechała na mnie za coś, co zrobiłam dla niej, wtedy mi się ulało – byłam w bardzo złym stanie, normalnie panuję nad sobą do przesady - i jej wygarnęłam, że mam dosyć tego, że mogę mówić tylko to czego ona chce słuchać itp. Po tym nastąpiła dość długa cisza a później zaczęłyśmy czasem rozmawiać przez telefon jakby nigdy nic. Ale kontakt się bardzo rozluźnił. Przed BN spontanicznie do niej zadzwoniłam, ona narzekała, że tak rzadko rozmawiamy. Teraz cisza, nawet moich postów na FB nie polajkuje. Byłoby mi z tym dobrze, gdyby nie fakt, że odczuwam coś na kształt wyrzutów sumienia. Ona nie ma rodziny i zawsze mówiła że my jesteśmy jej jedyną rodziną. Ale ta znajomość mi ciąży, nie lubię z nią rozmawiać, nigdy nie wiem o co się wkurzy. Podobne odczucia ma przyjaciółka A, która jednak w większym stopniu pomaga B (ostatnio też rzadziej).
Najchętniej zamknęłabym tę znajomość całkiem, ale mam przy tym odczucia, że jestem złym człowiekiem, porzucam przyjaciółkę w potrzebie itp.
Co zrobiłaby ematka?