ichi51e
16.05.21, 09:40
w temacie jak się żyje w Polsce niepełnosprawnym. - "Motto szkoły jest takie, że dzieci mają umieć mówić zrozumiale dla słyszących i odbierać informacje dźwiękowe."
Art płatny ale streszcze clou.
są dwa języki w pl migowe - jeden dla mówiących (slaboslyszacych) (sjm) a drugi dla głuchych od urodzenia (pjm). PJM tym się różni ze to jest pełny język nie odwzorowanie polskiego. Jak rozumiem podobnie jak w chińskim nie ma odmiany kolejność słów w zdanie decyduje o gramatyce (w tekście taki przykład "Słyszący zapyta: „Jaki jest twój ulubiony przedmiot w szkole?”. Głuchy zamiga: „Szkoła przedmiot ty ulubiony jaki?”)
Okazuje się ze mówiącym łatwiej się nauczyc SJM - bo po prostu uczysz się gestów i transkrybujesz mowę na znaki. Proste. Tyle ze w praktyce szkolnej wychodzi tak:
"
Pedagog mówi i używa systemu językowo-migowego, w skrócie SJM, nazywanego miganą polszczyzną. Osobom niezorientowanym może się wydawać, że miga do głuchego dziecka. Ale głusi SJM, wymyślonego przez słabosłyszących nauczycieli i znacząco różniącego się od PJM, zwykle nie rozumieją.
Justyna zna to uczucie. Gdy chodziła do szkoły, większość nauczycieli też nie migała w PJM. Historyk pisał coś na tablicy, odwracał się do uczniów i usiłował im coś pokazać. Wyglądało to jak pantomima dla małych dzieci. A potem wszyscy przepisywali z tablicy słowa – literka po literce, jak się przerysowuje szlaczki, które nic nie znaczą.
Pedagog mówi. Eryk i Justyna jej nie słyszą: „Dzień dobry. (...) Eryku, dlaczego jesteś taki smutny? Eryku, ty mnie trochę słyszysz czy nie? Nie? No co, będziemy teraz tak na siebie patrzeć, Eryku?”.
Chłopiec pisze na kartce „PJM” i pokazuje ją do kamery. Chce rozmawiać w jedynym języku, który zna.
„PJM” – powtarza pedagog i zaczyna się śmiać. „Ja dawno temu wiedziałam, jak się miga w PJM. (...) Ale teraz już zapomniałam. I nie rozumiem, dlaczego ty nie chcesz migać w systemie [SJM]? Wiem, że rozumiesz”.
Eryk pokazuje kartkę ze słowem „PROBLEM”.
Pedagog: „Ja rozumiem, że ty nie słyszysz, ale żyjesz razem ze słyszącymi i będziesz musiał trochę z nimi rozmawiać”.
Eryk próbuje wydobyć głos. Słychać niezrozumiałe dźwięki i ciężki oddech dziecka.
Pedagog widzi, że chłopiec się denerwuje: „Spokojnie, spokojnie. Zawsze jak razem pracowaliśmy, było dobrze”.
Wraca do wątku PJM: „Jak zostaniesz sam, mama albo tata umrze, to kto będzie opiekował się tobą? Będziesz musiał prosić o pomoc słyszące osoby. Lepiej, jak trochę będziesz mówił i migał. W Polsce jest dużo ludzi, którzy słyszą, i jak chcesz żyć w Polsce, to musisz trochę mówić (...)”.
Na pulpicie pojawia się pytanie: „Jak się czujesz?”.
Justyna nagrywa też inne lekcje. Trzeba je obejrzeć tak, jak oglądają je Justyna i jej syn – z wyłączonym dźwiękiem.
Lekcja biologii. Na ekranie monitora usta nauczycielki i model anatomiczny człowieka. Zbliżenie na tors, sąsiadujące ze sobą przełyk, żołądek i płuca. Nauczycielka mówi. Czasami coś pokazuje. Raczej pojedyncze słowa, często literowane alfabetem migowym. Zielony ołówek, który trzyma w lewej dłoni, jeździ po czerwono-bladych narządach. Raz w górę, zbliża się do ust manekina, to znów w dół, w stronę żołądka. „P-rz-e-p-o-d” – nauczycielka miga literka po literce. Coś mówi, ale jej usta są rozpikselowane. Znów miga, tym razem używając znaków migowych: „ty”, „oddychać”, „góra”. Jej usta zamykają się, a policzki napełniają powietrzem. „Dokładnie” – miga. Eryk też nabiera powietrza. Nauczycielka znów literuje „p-rz-e- -p-o-d”, a potem miga: „pomagać”.
„Przepod” – może oznaczać „przepona”. Nauczycielka nie używa jednak znaku migowego, prawdopodobnie go nie zna, a literując słowo, robi błędy.
Teraz to samo nagranie, z dźwiękiem. Nauczycielka: „W górę. Jeśli wpuścicie powietrze, to wasza przepona podnosi się do góry, czy w dół? Tu jest przepona. Ona idzie w górę czy w dół? Jak się powiększa, idzie w dół, jak się pomniejsza, to do góry. Dokładnie tak. W czasie wdechu nabieramy powietrze, płuca rosną...”.
Jeszcze jedna lekcja – muzyka: nauczycielka opowiada o stylach muzycznych. Próbuje migać, ale kilkakrotnie w ciągu paru minut myli znaki, wprowadzając dzieci w błąd. Eryk jej nie rozumie. Na koniec puszcza teledysk Madonny „You’ll see”. Eryk siedzi i patrzy w ekran.
Tak wygląda większość lekcji w ośrodku.
Po kilku miesiącach nauki zdalnej rodzice głuchych dzieci otrzymują komunikat, że nagrywanie lekcji jest zabronione i że szkoła będzie powiadamiała „organy ścigania”. Komunikat nie jest przetłumaczony na PJM, jak większość komunikatów dyrekcji, więc Justyna go nie rozumie, zwłaszcza sformułowania „organy ścigania”."
Cholera jasna krew człowieka zalewa. Może tyle dobrego z tej pandemii ze może szambo wybije. Bo jeśli online czy w realu te lekcje tak wyglądają ("Odkryliśmy to teraz, w czasie pandemii. Widzimy na ekranach nauczycieli, którzy mówią do naszych dzieci. Pytają je przez kamerkę: „Marek, słyszysz mnie?”.") To już lepiej żeby dzieciak w domu był uczony - i pewnie tak to właśnie wyglada w rzeczywistości. (z drugiej strony w szkole przynajmniej z innymi dziećmi pogada już drapał pies naukę) Chociaż w sumie to tez słabo bo jak czytamy dalej
"Młodszy syn Justyny, Emanuel, trafia do grupy przedszkolnej, w której żadna z dwóch nauczycielek nie potrafi migać. Jedna ze słabosłyszących matek zauważa, że chłopcy migają do siebie: „Poderżnę ci gardło”. Pyta nauczycielkę, dlaczego nie reaguje. „Ja nie migam” – odpowiada."
Rodzice zasadniczo nie chcą narzekać bo do innej szkoły dla głuchoniemych daleko a do tego tam przecież tak samo.
MATKA 3: – Gdy zobaczyłam, że pani mówi do mojego głuchego syna, byłam zdziwiona. Dlaczego ona to robi? Przecież on nic nie słyszy.
MATKA 2: – Codziennie siadam na krześle obok biurka syna i tłumaczę mu lekcje. Nauczyliśmy się z mężem PJM, gdy się okazało, że nasz syn jest głuchy. Ale nie jesteśmy ekspertami z biologii, chemii czy fizyki. Wielu rzeczy nie potrafimy wyjaśnić. Dobrze jest tylko na lekcji polskiego, bo pani świetnie miga w PJM, i na historii, bo miga całkiem nieźle.
OJCIEC 1: – Dlaczego szkoła nie postara się o tłumacza PJM, skoro większość nauczycieli nie potrafi migać?
MATKA 1: – To nas bardzo irytuje, że osoby, które zdecydowały się pracować w szkole dla głuchych dzieci, nie zadają sobie trudu, żeby się nauczyć jedynego języka, w którym nasze dzieci potrafią się komunikować. Nauczyciele mówią otwarcie: „Ja nie migam”, bo takie zachowania są promowane przez dyrekcję.
OJCIEC 1: – Problem jest też w internacie, gdzie mieszkają głuche dzieci. Rozmawiałem z kilkoma z nich. Grupa jest mała, kilkuosobowa. Część dzieci miga, część jest słabosłysząca i mówi. Poprosiłem słabosłyszącą dziewczynkę, żeby podała coś głuchej dziewczynce – Agnieszce. Okazało się, że ona nie wie, jak jej koleżanka ma na imię. Choć mieszkają w jednym internacie od kilku lat. Te dzieci nie mają ze sobą kontaktu, podobnie jak nie mają żadnej relacji z mówiącymi, niemigającymi wychowawcami.
MATKA 1: – Czyli są pozbawione opieki. Choć trzeba podkreślić, że jest w ośrodku kilku pedagogów, którzy są zaangażowani w pracę z głuchymi dziećmi i uczą się PJM.
OJCIEC 2: – Ale są w zdecydowanej mniejszości. Motto szkoły jest takie, że dzieci mają umieć mówić zrozumiale dla słyszących i odbierać informacje dźwiękowe. Nasza córka, choćby nie wiem jak się starała, nie jest w stanie tego osiągnąć.
MATKA 2: – I takie dzieci są oceniane w poznańskiej szkole jako leniwe. Tylko dlatego, że migają. Nigdy nie są stawiane za wzór innym.
OJCIEC 1: – Dzieci, które migają, są uznawane za mniej inteligentne. Uczniów utwierdza się w takim przekonaniu. Jedno z dzieci, głuche od urodzenia, które szybko dostało implant i osiągnęło sukcesy w nauce mowy, powiedziało kiedyś: „Przestań z tym migowym, to jest prymitywny język”.
MATKA 1: – Migające dzieci nie mają szans, żeby zyskać w ośrodku akceptację. Ośrodek jest nastawiony na naukę mówienia i słyszenia. Ewentualnie czytania słów z ruchu warg.
cdn.