cud_bogini_w_bikini
26.05.23, 06:02
Wczoraj córka miała ostatni dzień wolnego na okoliczność odbywania się w szkole egzaminu ósmoklasisty. Zrobiłyśmy sobie fajne wyjście we dwie.
Zadowolone, wracałyśmy do domu najpierw szerokim chodnikiem, z którego wydzielona była ścieżka rowerowa. Ścieżka bliżej jezdni, chodnik bliżej zabudowań. Potem, za skrzyżowaniem, ścieżka rowerowa się kończy, urywa się po prostu, chociaż gdyby był zachowany chodnik + ścieżka to szerokość i proporcje mogłyby zostać zachowane.
Szłyśmy trzymając się swojej dotychczasowej strony chodnika, bo rowerzyści jeżdżą na nim, nie oglądając się na to, że dla nich nie ma wydzielonego miejsca.
I faktycznie mijali nas z prawej strony.
Nagle coś załopotało, obejrzałam się i zdążyłam tylko złapać córkę córkę i ze wszystkich sił pociągnąć do siebie. Rowerzysta nawet nie zwolnił. Minął nas Z LEWEJ STRONY i rozpędzony i pognał dalej. Uderzyłby w nas/ córkę, gdybym jej nie pociągnęła.
Miał mnóstwo miejsca po prawej stronie, widoczność, żadnych zakrętów, żadnych innych ludzi.
Obie bardzo się przestraszyłyśmy. A potem poczułam, że bardzo boli mnie kark. I nie jestem w stanie za bardzo kręcić głową. Nie mam pojęcia, jak to sobie zrobiłam. Bardziej umiem w lewo, w prawo prawie wcale

Poszłam do pracy, ale ledwo wysiedziałam.
Po pracy mąż podwiózł mnie w nocy na sor, ale tam na małym sorze wielkiego miasta doradzono, żeby raczej rano do lekarza. To idę, po nieprzespanej nocy. Boli.