miss_beton
09.03.11, 14:55
Witajcie, przez pomylke dalam na forum spoleczenstwo, ale bardziej pasuje tutaj, wiec wklejam jeszcze raz, historia kolezanki z pracy:
mieszkam i pracuje w Czechach, niecale 6 lat, w srodowisku wylacznie czeskim. Jestem ateistka, co w Czechach nie jest zadnym ewenementem. Rzecz dotyczy Czechow. Kolezanka z pracy, rozwiedziona od jakichs 15 lat, nigdy nieochrzczona, z bylym mezem (rowniez nieochrzczonym) mieli tylko slub cywilny. Podkreslam - rozwod zostal przeprowadzony i od 15 lat nie sa z punktu widzenia prawa malzenstwem.
Jej byly ma nowa kobiete, powiedzmy narzeczona, ktora stosunkowo niedawno nawrocila sie na katolicyzm, byly ochrzczona itd. Naciska na slub, koscielny, jak sie mozna domyslec.
Slub koscielny moze zarowno ona (2 razy rozwiedziona) jak i jej partner (ex mojej kolezanki) zawrzec bez problemu, poniewaz zadne z nich nie mialo slubu koscielnego, ba, nawet nie bylo ochrzczone itd. Tym niemniej ona sie domaga koscielnego anulowania ich dawno rozwiedzionego malzenstwa. Ciekawe jest, ze ksiadz katolicki, proboszcz jej parafii (ktory bylo nie bylo powinien znac przepisy prawa kanonicznego) uznal jej racje, stawil sie w domu mojej kolezanki i zaczal sie domagac od niej oswiadczenia pod przysiega, ze nie wyszla by za maz za ex, gdyby nie zaszla w ciaze, oswiadczenia swiadka (jw.), ktory jej to poswiadczy, kopii swiadectwa slubu i wyroku sadu o rozwodzie oraz jej aktu chrztu.
No, troche zglupialam, jak sie o tym dowiedzialam. Przepisy prawa kanonicznegi mowia wyraznie, ze slub koscielny moga zawrzec osoby wyznania katolickiego (lub jedna z nich musi byc katolikiem, a druga dostac pozwolenie, dyspense czy jak to sie tam nazywa), konkordatu w Czechach nie ma (i wtedy, jak brali slub tez nie bylo), tym samym malzenstwo z punktu widzenia kosciola nigdy nie zostalo zawarte, zyli i plodzili dzieci w grzesznym swieckim zwiazku. Wiec jak proboszcz zamierza anulowac cos, co sie nigdy nie wydarzylo, ba nawet nie moglo sie wydarzc, bo dotyczylo nieochrzczonych ateistow??
Jak ja zaluje, ze mnie nie bylo przy tej rozmowie z ksiedzem, bo bym sobie z checia podyskutowala. Jak sie znowu proboszcz zjawi, mam przyjechac na kawe (na szczescie nie mieszkam od niej daleko) :D
Watek zakladam, bo ciekawa jestem, czy macie jakies podobne doswiadczenia, np. z innych krajow. Bo mi sie zawsze wydawalo, ze tylko w Polsce ksieza tak intensywnie pchaja sie w cudze zycie, nie majac do tego najmniejszego prawa. Ale sie mylilam. Katolicki proboszcz, nawet w Czechach, jest przekonany, ze moze wszystko i zadac absolutnie wszystkiego, zmuszac ludzi do bezsensownych procedur, kompletowania dokumentacji itd. A to wszystko bez najmniejszej opory w prawie kanonicznym!!
na marginesie - kolezanka sie nie dala, poslala ksiedza (i bylego) gleboko do piekielnych czelusci.
Ciekawa jestem, co napiszecie.