besame.mucho
11.05.17, 18:04
Tak sobie czytam wątek obok i zaciekawiły mnie te hydrolaty, o których piszecie. Chyba przede wszystkim dlatego, że używam od lat toniku Clinique, który jest wściekle drogi, i przerzucenie się na hydrolaty wydaje się niezwykle kuszącą dla portfela opcją.
To rzeczywiście takie fajne? Można odstawić tonik i zamiast niego pryskać sobie tym wynalazkiem na twarz? Miałam raz małą buteleczkę hydrolatu różanego, ale nie mam żadnego zdania, bo nie używałam regularnie, czasem sobie psikałam twarz zamiast przecierać tonikiem, ale to raz na kilka dni, więc żadnych zmian nie zauważyłam.
A robienie domowych hydrolatow ma sens, czy też to jest jakaś wyższa szkoła jazdy, a domowe produkcje to namiastka, która do niczego się nie nadaje? Naczytałam się w necie, że poza jakąś czasochłonną metodą z miskami, garnkami i cegłami można po prostu wrzucić składnik, z którego chce się otrzymać hydrolat, na sitko kawiarki i zagotować. Że za długo takiego domowej produkcji specyfiku bez żadnych dodatków przetrzymywać nie wolno, ale że kilka dni w lodówce postoi. No i szczerze mówiąc alternatywa wstawienia raz na kilka dni kawiarki z jakimś kwiatkiem czy innym ziółkiem na sitku wydaje się bardzo kusząca w porównaniu do zasuwania do Sephory i wyskakiwania ze stówki.
Nawet sobie przed chwilą na próbę wstawiłam czystek w kawiarce. Do picia się toto nie za bardzo nadaje, bo dużo bardziej gorzkie od parzonego normalnie, wykrzywia gębę. Na twarz warto pryskać czy to bzdury i lepiej wylać specyfik do zlewu albo rozwodnić i wypić?