Dodaj do ulubionych

Makijażowe minimalistki

19.08.11, 14:38
Czy są wśród nas takie?

Na co dzień nie maluję się prawie w ogóle, a jeśli już, to najczęściej wystarcza mi tusz do rzęs i puder w kulkach dla rozświetlenia/ożywienia/lekkiego zmatowienia. Od "wielkiego dzwonu" cienie.

Nie znaczy to bynajmniej, że mam idealną cerę. Po części wynika to z nawyków - nie wydaję się sobie "niezadbana", jeśli nie jestem umalowana - a po części z tego, że rzadko trafiałam na kosmetyk do makijażu, który naprawdę mi odpowiadał, więc znudziło mi się szukanie. Nawet tusz do rzes, mój kosmetyk podstawowy, nie spełnia moich wymagań - jeszcze nie znalazłam takiego, który nie sklejałby mi rzęs. Poza tym zawsze miałam wrażenie, że pełny makijaż mnie postarza.

Czy ktoś jest ze mną w klubie malkontentek? :) Czy macie jakieś swoje sposoby na rozszerzanie tego programu minimum tak, żeby zyskać trochę na wyglądzie i mieć z tego przyjemność, a nie stracić nerwów/czasu?
Obserwuj wątek
    • yaga7 Re: Makijażowe minimalistki 19.08.11, 14:44
      Na co dzień to ja też się nie maluję :) Ale nie muszę - jak pani w sklepie, na poczcie, na fitnessie zobaczy mnie w wersji nieumalowanej, nic się nie stanie, ludzi nie straszę ;)

      Natomiast lubię mocny makijaż na imprezy czy inne wyjścia - wtedy mogę poszaleć z cieniami.

      Aha, w minimalistycznej wersji nakładam tusz, błyszczyk, machnę się zwykłym pudrem, czasem korektorem.
    • anne_stesia To ja jestem w grupie pragnącej minimalizmu :D 19.08.11, 14:55
      Niestety bez makijażu nie umiem żyć, bo wydaję się sobie bez niego bezbarwna :)
      Chciałabym mieć ciemną oprawę oczu i wyraziste rysy, żeby maznąć się tylko pudrem i podkreślić oczy cieniami :)
      Niestety - bez henny mam blond rzęsy, blond brwi i praktycznie jestem chyba idealną osobą, na której można się uczyć wizażu, bo można ze mną zrobić wszystko. Moja kosmetyczka od brwi się zawsze śmieje, że za każdym razem mogę mieć inny kształt, bo moje własne kształtu nie mają.
      Idzie więc w ruch podkład, czasem puder, tusz do rzęs, eyeliner i odrobina brązowego cienia w kącik oka i do zagęszczenia brwi.
      A chętnie bym bez makijażu chodziła na co dzień :)
    • mszn Re: Makijażowe minimalistki 19.08.11, 15:18
      Jak mieszkałam w Polsce, prawie codziennie malowałam rzęsy i starałam się jakoś ujednolicać cerę. W Holandii po kilku rundkach na rowerze w pełnym deszczu, kiedy na zajęcia docierałam jako rasowa panda, zupełnie przestałam się malować - zdarza mi się raz na dwa-trzy miesiące pomalować oczy na jakąś imprezę, ale czuję ten makijaż na sobie i mało mam z tego przyjemności. Chociaż za każdym razem jak się pomaluję, to co najmniej kilka osób mówi mi, że świetnie wyglądam, co potwierdza fakt, że bez makijażu jednak jestem niewyraźnym bladziochem. Ale w ogóle mnie to nie rusza.

      Powstanie Lobby Kosmetycznego wpłynęło na mnie w ten sposób, że zaczynam się zastanawiać nad mineralnym podkładem (cerę mam daleką od idealnej i przestałam wierzyć w pozbycie się problemów, bo prawie na wszystko reaguję wypryskami), ale chciałabym, żeby na podkładzie się skończyło, a nie rozrosło się do baz, pudrów, korektorów i czego tam jeszcze. Może zimą wrócę do tematu.
    • roza_am Re: Makijażowe minimalistki 19.08.11, 15:29
      Dla mnie makijażowe minimum to puder, szminka i... kolczyki (bez nich się czuję nieumalowana ;). Puder, bo jest szybszy i wygodniejszy w nakładaniu od podkładu, a szminka daje efekt umalowania. Tuszu nie używam na co dzień i baaardzo podziwiam osoby, które to robią - tyle czasu i zabawy z malowaniem, zmywanie też dłuższe i mniej ekonomiczne ;)
      Jeśli danosezonowy krem się zbytnio nie świeci (a np. rozświetla) to oczywiście zdarza mi się wychodzić w samym kremie. Jednak im jestem starsza, tym potrzeba zadbania o to minimum coraz większa.
    • felisdomestica Re: Makijażowe minimalistki 19.08.11, 16:09
      Już myślałam, że jestem dziwolągiem, bo się nie maluję :-). Używam tylko Photogenic Lumessence do wyrównania kolorytu skóry i to wszystko. Pomalowana wyglądam i czuję się jak pani z pobocza drogi.
    • pierwszalitera Re: Makijażowe minimalistki 19.08.11, 16:25
      Nawet chciałam założyć podobny wątek, ale raczej z zapytaniem, dlaczego tyle kobiet rezygnuje z codziennego makijażu i wygląda dlatego tak szaro. Ja maluję się codziennie. Znaczy codziennie używam podkładu, różu i tuszu do rzęs. Cienie w zależności od stylu i koloru ubrania. Przy jasnym, lekkim stylingu pozwalam sobie na nieumalowane powieki, przy ciemniejszych kolorach wolę nieco wyraźniejsze oczy, w stylu smokey eyes, ale raczej w naturalnych kolorach brązu, oliwki i ciepłych szarości, czasem żółtego i złotego. Ponieważ podkreślam zwykle oczy rezygnuję całkowicie ze szminki do ust, uważam, że albo jedno, albo drugie, a u mnie oczy są godniejsze podkreślenia.
      Nie wiem, skąd pomysł, że makijaż postarza. Wręcz przeciwnie, wyrównana kolorystycznie cera wygląda na młodszą. Czytałam nawet o takim eksperymencie wizualnym, w którym należało oceniać wiek osób na zdjęciach, na których manipulowano tylko koloryt cery. Te same osoby z nieregularnym kolorem skóry, czyli takim jak mamy zwykle w naturze, bo rzadko kto ma idealną cerę, były oceniane na starsze niż w jednolitej kolorystycznie wersji. Bez makijażu wyglądają dobrze tylko świeże 16-latki. ;-) Dlatego dobrze dobrany podkład to podstawa, szczególnie dla dojrzałych kobiet, z wiekiem pokazują się bowiem przebarwienia i plamy. Po wielu poszukiwaniach udało mi zdobyć kolor tak podobny do mojego własnego (Dior Forever 010 Ivory), że mogę używać tego podkładu nawet tylko punktowo, w ogóle nie widać przejść. Mam nadzieję, że nie będą udoskonalać koloru, albo nie wycofają z powodu małego zainteresowania odcieniem, jak zrobiło już kiedyś Clinique, bo się pochlastam. ;-) Mam wprawdzie jeszcze alternatywę w ekologicznym mineralnym podkładzie, ale to nie do końca mój kolor i trochę zbyt mocno kryjący.
      Bez różu wyglądam też raczej blado, więc odrobina brzoskwiniowego różu musi być. Odbiera też błyskawicznie kilka lat. ;-) Unikam jednak pudru, bo puder faktycznie postarza. Wchodzi w maleńkie zmarszczki i podkreśla niedoskonałości cery. Podobnie zachowują się błyszczące elementy, dlatego kolorowe kosmetyki wolę matowe. Mój ulubiony lekko błyszczący róż Clinique Fresh Bloom niestety dodaje mi już lat, musiałam więc z niego zrezygnować i znaleźć matowy róż.
      Uważam mój makijaż za minmalistyczny, potrzebuję na niego maksymalnie 5 minut i właściwie nie robię różnicy na dzień i na wieczór, bo przesadzona maska, to nie mój styl. Dziewczyny z obrysowanymi na czarno talerzykami i kapiącą z oczu i ust kolorową szminką, to dla mnie kicz. Nie podoba mi się coś takiego, chyba, że chodzi o teatralny efekt na scenę.
      Czasem lubię jednak perfekcyjnie umalowane czerwone usta, tak trochę w pomarańcz. Podoba mi się coś takiego do absolutnie jasnej twarzy, nawet bez tuszu do rzęs. Wygląda moim zdaniem bardzo zmysłowo.
      • kasica_k Re: Makijażowe minimalistki 19.08.11, 16:47
        pierwszalitera napisała:
        > Nie wiem, skąd pomysł, że makijaż postarza.

        W moim przypadku - z lustra. Kiedy zaczynałam eksperymenty z mejkapem, w każdym podkładzie wyglądałam staro i szaro (cerę mam z odcieniem różowawo-brzoskwiniowym, a w sklepach były same beże), poza tym podkreślały mi zmarszczki w czasach, gdy ich nie miałam oraz pory skóry i suche "skórki", zamiast je maskować, nie mówiąc już o zatykaniu porów przy tłustej cerze. Dosłownie tragedia :) Darowałam sobie więc podkłady, ale teraz mam ochotę wypróbować te mineralne wynalazki, na początek w celu delikatnego wyrównania kolorytu.
      • 100krotna Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 09:03
        Pierwszalitero - Ty kiedyś pisałaś, że nie zawsze w ubraniach dążysz do podkreślania kobiecych kształtów ;)
        Mogłabym zapytać podobnie, jak Ty o makijażu: "ale dlaczego z tego rezygnujesz i wyglądasz (cytuję Ciebie) jak kloc, skoro jest tyle kobiecych ciuchów"

        A pomysł, że makijaż postarza - owszem, źle zrobiony makijaż postarza ;)
        A nie każdy umie zrobić dobry makijaż. Czasem też nie wie, że kosmetyki do niego użyte nie nadają się dla niego i wtedy też twierdzi, że ogólnie makijaż to zło ;)
        A ja np jak jest ciepło nie potrafię znieść żadnego maziaja oprócz tuszu do rzęs - ścieram ręką i zmywam, bo twarz mi się poci i swędzi i grzeje ;) Być może to też wina niedopasowania kosmetyków.
        • pierwszalitera Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 11:00
          100krotna napisała:

          > Pierwszalitero - Ty href="https://forum.gazeta.pl/forum/w,99117,119902832,120370296,Re_Jeszcze_a_propos_kultu_chudosci.html">kiedyś pisałaś, że nie
          zawsze w ubraniach dążysz do podkreślania kobiecych kształtów ;)
          > Mogłabym zapytać podobnie, jak Ty o makijażu: "ale dlaczego z tego rezygnujesz
          > i wyglądasz (cytuję Ciebie) jak kloc, skoro jest tyle kobiecych ciuchów

          W podreślaniu kobiecych kształtów drażni mnie parcie na figurę klepsydry, znaczy podreślanie świętej trójcy biustu, talii i bioder. Nie zawsze musi być moim zdaniem aż tak seksualnie, w celu dopasowania się do wizerunku płodnej kobiety. Ale co to ma wspólnego z makijażem? Musiałabym twoim zdaniem postępować radykalnie i chodzić w worku zgrzebnym z wyszorowaną szarym mydlłem twarzą? Ja też pokazuję się ludziom bez makijażu. Czasem wychodzę po bułki nawet nieumyta, nieuczesana i w starym swetrze, i nie mam z tym problemu. Z (minimalistycznym) makijażem wyglądam jednak ładniej, więc korzystam z tej opcji codziennie. I tu nawet nie chodzi tylko o ładniej. Delikatny makijaż podkreśla profesjonalność i tworzy lekki dystans do ludzi, z masą których mam do czynienia zawodowo. Naga twarz jest mi zbyt intymna.
          • ananke666 Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 12:25
            > W podreślaniu kobiecych kształtów drażni mnie parcie na figurę klepsydry, znacz
            > y podreślanie świętej trójcy biustu, talii i bioder. Nie zawsze musi być moim z
            > daniem aż tak seksualnie, w celu dopasowania się do wizerunku płodnej kobiety.

            Wyznam, że czuję się zaskoczona. Strój i makijaż mają to samo zadanie przecież, to znaczy podkreślić zalety sylwetki/twarzy i zatuszować wady. Zaletami kobiecej sylwetki są przede wszystkim biust, talia, biodra i nogi, a zaletami twarzy gładka skóra, duże oczy, gęste rzęsy itd. W życiu nie pomyślałabym, że można na to tak patrzeć, a już zwłaszcza po Twoich słowach o zmysłowym makijażu. "Zmysłowość" jak najbardziej kojarzy się z seksualnością.

            Nawiasem mówiąc, faceci czasem mają diametralnie inne zdanie na temat tego, co jest zmysłowe, a co nie.
            • jul-kaa Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 12:50
              Puściłam w tle kilka filmików o tygodniu bez makijażu. Przerażające, jak wielkie znaczenie ma dla tych dziewczyn malowanie się.
              "Wyszłam bez makijażu i - wyobrazcie sobie - nikt sie na mnie dziwnie nie patrzył!" i dalsze 20 minut w podobnym stylu...
            • pinupgirl_dg Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 12:57
              Z tego co pamiętam, Pierwszalitera nie jest osobą niedbającą o swój ubiór, po prostu nie zawsze jej pasuje wyciskanie z naszych sylwetek maksimum klepsydry i ja to rozumiem. Jest tyle innych fajnych sposobów ubierania i nie każdemu i nie zawsze pasuje pokreślona talia i biust, co nie znaczy, że od razu trzeba nosić rozciągnięty dres. Podobnie w makijażu istnieje tyle różnych stylów, nie tylko np. makijaż w stylu lat 50, który owszem, jest kobiecy i seksowny, ale jest jeszcze cała gama innych możliwości, które komuś mogą się bardziej podobać.
              • ananke666 Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 13:35
                A czy ja gdzieś twierdzę, że nie dba? Na pewno dba. Mało kto wyciska maksimum, tylko zaskoczyło mnie to zestawienie z płodnością. "Atrakcyjny" wiąże się ściśle z seksem, zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet, bo ostatecznie po to się ubieramy, czeszemy i malujemy, żeby się podobać. Ale w życiu nie przyszło mi do głowy, że kobieta wybierając strój może opierać go na domniemanej płodności.
                • pierwszalitera Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 21:27
                  ananke666 napisała:

                  > A czy ja gdzieś twierdzę, że nie dba? Na pewno dba. Mało kto wyciska maksimum,
                  > tylko zaskoczyło mnie to zestawienie z płodnością. "Atrakcyjny" wiąże się ściśl
                  > e z seksem, zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet, bo ostatecznie po to się ubiera
                  > my, czeszemy i malujemy, żeby się podobać. Ale w życiu nie przyszło mi do głowy
                  > , że kobieta wybierając strój może opierać go na domniemanej płodności.


                  Figura o kszałcie klepsydry, taka ze szczupłą talią, to symbol potencjalnej płodności. Kobietom w ciąży i kobietom po menopauzie sylwetka zmienia się na niekorzyść talii. Podkreślanie więc talii ma przede wszystkim sygnalizać, że jesteśmy w odpowiedniej fazie naszego życia. To zresztą bardzo silny biologiczny bodzieć działający na mężczyzn. Nie uważam takiej sylwetki za brzydkiej, ale nie za jedyną możliwą opcję. W luźnej sukience nie pokazującej całości naszej figury też można wyglądać ładnie. Podobnie zresztą, jak można podkreślić usta mocno czerwoną szminką i zrobić kocią kreskę kredką, albo użyć tylko odrobiny naturalnego podkładu i tuszu do rzęs. Mnie chodziło o to, że kobiety rezygnują często też z tej drugiej możliwości, co w ubraniu równa się chodzeniu w porozciąganych dresach.
                  • ananke666 Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 23:41
                    > Figura o kszałcie klepsydry, taka ze szczupłą talią, to symbol potencjalnej pło
                    > dności. Kobietom w ciąży i kobietom po menopauzie sylwetka zmienia się na nieko
                    > rzyść talii. Podkreślanie więc talii ma przede wszystkim sygnalizać, że jesteśm
                    > y w odpowiedniej fazie naszego życia. To zresztą bardzo silny biologiczny bo
                    > dzieć działający na mężczyzn.

                    Niezupełnie. To szerokość bioder ma świadczyć o płodności, a piersi o możliwości wykarmienia potomstwa, talia ma znaczenie drugo- czy nawet trzeciorzędne. Poza tym po porodach, czyli u kobiet o potwierdzonej płodności, często brzuch nie jest już taki znowu płaski a talia wąska. Stąd uwieczniane niegdyś boginie miłości czy płodności wcale nie musiały mieć szczególnie wąskiej talii i przeważnie jej nie miały, a już te najstarsze miały raczej odwrotność talii, za to wyraźny brzuch. Owszem, wąska talia podkreśla zaokrąglenie bioder, ale sama w sobie to bardziej element pewnego kanonu piękna, a nie głęboko zakorzeniony symbol. A kanon jak to kanon, zmienia się historycznie i geograficznie, na jednym końcu świata wielbiono cieniutką talię, na drugim w innym czasie figury kobiety w ogóle nie było widać spod wielu warstw ubrań, za to miała starannie czernione zęby. Tu się malowała na biało, ówdzie ochrą na czerwono.
                  • kasica_k Re: Makijażowe minimalistki 23.08.11, 00:55
                    pierwszalitera napisała:
                    > Podobnie zresztą, jak można podkreślić usta mocno
                    > czerwoną szminką i zrobić kocią kreskę kredką, albo użyć tylko odrobiny natural
                    > nego podkładu i tuszu do rzęs. Mnie chodziło o to, że kobiety rezygnują często
                    > też z tej drugiej możliwości, co w ubraniu równa się chodzeniu w porozciąganyc
                    > h dresach.

                    Nie przemawia do mnie to porównanie. Dla mnie "zerowym" stanem stanem ubioru, tzn. umożliwiającym pokazanie się na oczy komuś innemu niż własny kot, jest strój czysty i schludny (= nie porozciągany, nie podarty, nie wlekący się za nosicielem i tak dalej). Odpowiednikiem tego standardu w dbaniu o cerę jest umycie się i użycie odpowiedniej pielęgnacji, jeśli jest konieczna. Swoją drogą, ja wcale nie odnoszę wrażenia, że kobiety często rezygnują z makijażu, przynajmniej Polki. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że bardzo często przesadzają z uzależnieniem od mejkapu i ogólnego "zrobienia". Jeśli ktoś _musi_ wytuszować rzęsy idąc do budki warzywnej pod blokiem, to moim zdaniem ma problem :)
                    • 100krotna Re: Makijażowe minimalistki 23.08.11, 07:35
                      Ja muszę! Wytuszować rzęsy :D
                      Czasami sobie w domu tuszuję, dla przyjemności, bo podobają mi się moje rzęsy wytuszowane, od razu się japa bardziej cieszy. Ale też na tym często kończy się mój makijaż ;) Mam problem, czy nie?

                      A co do pytania Pierwszejlitery - Ty pytałaś, dlaczego kobiety nie robią czegoś, co pomoże im wyglądać atrakcyjniej - i ja też pytam, dlaczego Ty nie robisz czegoś, co pomoże Ci wyglądać atrakcyjniej. Bez wchodzenia w przyciąganie płci przeciwnej, wabiki seksualne, ot zwykłe wizualne tricki, żeby lepiej wyglądać dla ogółu ulicy.
                      To miało być przewrotne - jak możesz nie rozumieć takiej bzdury, skoro sama w podobnej sprawie postępujesz podobnie ;)
                      To jest dla mnie ten sam poziom, analogicznie -
                      schludne ubranie -> umyta twarz i uczesane włosy,
                      podkreślające figurę ubranie -> makijaż
                      • pierwszalitera Re: Makijażowe minimalistki 23.08.11, 13:19
                        100krotna napisała:

                        > A co do pytania Pierwszejlitery - Ty pytałaś, dlaczego kobiety nie robią czegoś
                        > , co pomoże im wyglądać atrakcyjniej - i ja też pytam, dlaczego Ty nie robisz c
                        > zegoś, co pomoże Ci wyglądać atrakcyjniej. Bez wchodzenia w przyciąganie płci p
                        > rzeciwnej, wabiki seksualne, ot zwykłe wizualne tricki, żeby lepiej wyglądać dl
                        > a ogółu ulicy.

                        Przepraszm bardzo, czy to jest skierowane do mnie? Bo jeżeli tak, to czuję się całkowicie źle zrozumiana. Moją pierwotną tezą było, że moim zdaniem wiele kobiet nie korzystających z kosmetyków upiększających, wyglądałoby w makijażu lepiej niż bez. Nie uważam, że istnieje obowiązek bycia ciągle piękną i nikt nie musi niewolniczo poddawać się oczekiwaniom środowiska. Podobnie zresztą, jak nie istnieje obowiązek noszenia dobrze dobranego stanika. Miliardy kobiet przed nami chodziły z biustami na brzuchu, po co więc komu poprawiony szmatką biust? I dobrze wiemy, że istnieją kobiety z pięknym samonośnym biustem i te też nie potrzebują kszałtujących właściwości stanika. Nulla ars naturam adaequare potest. Ale istnieją kobiety, które w staniku mają ładniejszy biust niż bez. Podobnie istnieją kobiety z nieskazitelną cerą i urodą, przy której niczego nie trzeba poprawiać. Ale istnieją też kobiety i ta grupa należy chyba do większości, u których zatuszowanie małych niedoskonałości skóry, rozświetlnie cery, podkreślenie rzęs, czy brwi i uświeżenie różem policzków, powoduje, że wyglądają ładniej, młodziej i atrakcyjniej. I to nie ma nic wspólego z tym, czy mają jakieś kompleksy, czy ich nie mają. Oczywiście można stanąć ponad wszystko i w ogóle się nie upiększać. Bo to takie stresujące i może stać się pętnem. ;-) No i lepiej nie pokazywać innym, że możemy wyglądać lepiej, bo jeszcze się do tego przyzwyczają i potem jak zobaczą nas w naturze mogą dostać szoku. ;-)
                        • anne_stesia Re: Makijażowe minimalistki 23.08.11, 13:34
                          "Moją pierwotną tezą było, że moim zdaniem wiele kobi
                          > et nie korzystających z kosmetyków upiększających, wyglądałoby w makijażu lepie
                          > j niż bez. "

                          Po co w takim razie powtarzać truizmy? ;) Wszystkie wiemy, że kobiety w dobrym makijażu wyglądają lepiej. Chciałaś założyć temat o tym, że niektóre kobiety są szare, bo rezygnują z makijażu i oburzasz się na pytanie, czemu w takim razie rezygnujesz z ubrań podkreślających sylwetkę ;) Albo niespójność, albo ktoś tu się rakiem wycofuje ;)
                          • pierwszalitera Re: Makijażowe minimalistki 23.08.11, 14:07
                            anne_stesia napisała:

                            > Po co w takim razie powtarzać truizmy? ;) Wszystkie wiemy, że kobiety w dobrym
                            > makijażu wyglądają lepiej. Chciałaś założyć temat o tym, że niektóre kobiety są
                            > szare, bo rezygnują z makijażu i oburzasz się na pytanie, czemu w takim razie
                            > rezygnujesz z ubrań podkreślających sylwetkę ;) Albo niespójność, albo ktoś tu
                            > się rakiem wycofuje ;)

                            No i to całe zamieszanie z tego, że napisałam szare? No wyglądają szaro. Albo blado, nijako, niekorzystnie i niech każdy nazwie to jak chce. Stwierdzenie faktu, to nie od razu wartościowanie, by dorabiać sobie do nagiej twarzy ideologię. I kto powiedział, że rezygnuję z korzystnego dla mnie ubrania? Mam fenomenalne nogi, chętnie je pokazuję, nie noszę się tylko na seksi klepsydrę, albo bardzo rzadko i wycięte z konteksu zdanie na temat klepsydrowego trendu nie zrobi ze mnie osoby negującej potrzebę własnej atrakcyjności i niespójnej w tym co piszę. Niespójności doszukiwałabym się na twoim miejscu w wypowiedziach osoby, która w innym wątku pisze, że ma wreszcie ładną, a nawet idealną fryzurę, ale makijaż uważa za pętno i stres, chociaż przyznaje się do mniej idealnej cery. Być może trochę kryjącego podkładu poprawiłoby jej od czasu do czasu humor. ;-)
                            • kis-moho Re: Makijażowe minimalistki 23.08.11, 15:18
                              > No i to całe zamieszanie z tego, że napisałam szare? No wyglądają szaro. Albo b
                              > lado, nijako, niekorzystnie i niech każdy nazwie to jak chce.

                              Tez uwazam, ze dobrze zrobiony makijaz dodaje twarzy wyrazistosci i blasku. Ale musi byc to makijaz bardzo dobrze zrobiony - moim zdaniem dobry "no-make-up make-up" to prawdziwa sztuka. Podkresli linie rzes, oczy, lekko zaznaczy brwi, zamaskuje tu i owdzie jakies zaczerwienienia, doda lekkich rumiencow. A przy tym bedzie wygladal jakby go nie bylo, i jeszcze bedzie zajmowal pare minut kazdego ranka.
                              Zgadzam sie, ze nie jest to latwe (przynajmniej w moim wykonaniu), ale zdecydowanie mozliwe. Jasne, ze nie trzeba (i bardzo dobrze, ze nie trzeba :o)), ale ja to osobiscie bardzo lubie. To troche jak ze stanikami - jako malobiusciasta nie musze nosic "uswiadomionych" stanikow ze wzgledu na wygode, ale jaka to jest inna jakosc.
                              Natomiast wydaje mi sie, ze bardzo popularne jest przekonanie, ze mozna miec albo zero makijazu, albo pelen make up z podkladem na calej twarzy, zestawem cieni, mocnymi rzesami i szminka. Takiego makijazu tez bym na codzien nie nosila, ale jest przeciez tyle przyjemych rozwiazan posrednich.
                              • kis-moho Zeby nie byc goloslowna 23.08.11, 15:40
                                przyklad, o co mi mniej wiecej chodzi:

                                www.lisaeldridge.com/video/17770/no-make-up-make-up/
                                • pinupgirl_dg Re: Zeby nie byc goloslowna 23.08.11, 17:33
                                  Fantastyczny filmik, bardzo dużo się z niego dowiedziałam.

                                  Ja kiedyś też chodziłam albo wcale nie umalowana, albo jak już to w tapecie, która groziła odpadnięciem w całości. Wychodziłam z założenia, że skoro spędziłam przed lustrem pół godziny, to powinno być to widać ;). I w sumie dobrze, wtedy mi to pasowało, potem przestało. Od jakiegoś czasu taki no make up make up bardzo mi się podoba, chociaż wciąż nie za bardzo umiem go wykonać. W takie wersji, jak na tym filmie, robię "na wyjścia" (jeśli za wyjście uznać grilla u znajomych), na co dzień nie maluję się wcale, albo obywam się połową tych kosmetyków, chociaż efekt oczywiście nie jest tak spektakularny.
                                • ciociazlarada Re: Zeby nie byc goloslowna 23.08.11, 17:35
                                  Filmik jest bardzo fajny! Ale ilość papy, którą pokrywa się ta kobitka uświadomiła mi, że jestem makijażową minimalistką mimo, że codziennie się maluję:-) Odpadłoby mi to z twarzy w kawałkach po kilkunastu minutach.
                                  • kis-moho Re: Zeby nie byc goloslowna 23.08.11, 17:41
                                    Bardzo lubie ten blog, sporo sie z niego dowiedzialam o makijazu. Fakt, ze ona stosuje jspore ilosci kosmetykow - aczkolwiek wydaje mi sie, ze jest to raczej duza liczba roznych kremow/podkladow/cieni niz ilosc, bo ona naklada je w ilosciach minimalnych.
                                    Najbardziej cenie to, ze wyjasnia co, gdzie i po co - wtedy moge sobie wybrac to, co mi pasuje (i to co mam w lazience, bo takiej baterii kosmetykow jednak nie mam :o)).
                        • 100krotna Re: Makijażowe minimalistki 23.08.11, 13:45
                          Możliwe, że źle zrozumiałam - tak mi wynikło, po przeczytaniu twojego postu, że kobiety powinny się malować, a dziewczyny, wpisane na początku wątku szczególnie ;)
                          A pytanie było żartobliwe (taki miałam zamiar :)).

                          Co do obowiązków, to w zasadzie myć się również obowiązku nie ma ;)
                          Ale o ile przyjemniej się żyje w otoczeniu ludzi, którzy korzystają z tego luksusu (zdarza mi się niestety przebywać w towarzystwie osób, dla których codzienne mycie jest luksusem - np w pracy, czasem w podróży, czasem na wyjazdach... ble)

                          Z twoim postem powyżej zgadzam się. Tylko, w teorii się zgadzam, ale w praktyce stosuję tak pół na pół - oprócz wspomnianego już tuszu.
                          I jeszcze wnoszę pytanie: jak się malować, żeby nie podkreślać zmarszczek? Bo ja jeszcze mam niewiele, ale już umiem się umalować źle, tak, że się postarza, i wyostrzam sobie rysy ;)
          • kasica_k Re: Makijażowe minimalistki 23.08.11, 03:38
            pierwszalitera napisała:
            > W podreślaniu kobiecych kształtów drażni mnie parcie na figurę klepsydry, znacz
            > y podreślanie świętej trójcy biustu, talii i bioder.

            Mnie też drażni parcie na klepsydrę, ponieważ nią nie jestem. Drażni mnie też parcie na ubiór dostosowany do sylwetki tak, by jak najmocniej zbliżyć ją do klepsydrowatej (nazywa się to wyrównywaniem proporcji ;). Generalnie staram się wyglądać w miarę przyjemnie dla pospolitego oka, ale czasem podobają mi się rzeczy, które nijak klepsydrowate nie są, a dla mnie ubiór to także wyraz moich indywidualnych upodobań, nastrojów i coś, czym się bawię, a nie tylko dostosowuję się do kanonu kobiecej urody. Podobnie z krojami uważanymi za niekorzystne dla biuściastych - nigdy nie zrezygnuję np. z dwurzędówek, ponieważ je uwielbiam i już.
            • ananke666 Re: Makijażowe minimalistki 24.08.11, 11:55
              Kasica, ale jak rozumiem, nosisz ubrania, bo Ci się podobają i do Ciebie pasują, a nie dlatego, żeby wyglądać na bezpłodną?

              Przepraszam, ta płodność w ubiorze strasznie mnie rozbawiła.
              • pierwszalitera Re: Makijażowe minimalistki 24.08.11, 12:29
                ananke666 napisała:

                > Kasica, ale jak rozumiem, nosisz ubrania, bo Ci się podobają i do Ciebie pasują
                > , a nie dlatego, żeby wyglądać na bezpłodną?
                >
                > Przepraszam, ta płodność w ubiorze strasznie mnie rozbawiła.

                Polecam nie interpretować tyle w pojedyncze słowa, a jak się już coś interpretuje, to zastanowić dłużej nad sensem. Atrakcyjność ma bowiem wiele wspólnego z młodością i płodnością, niezaprzeczalnie. Jesteśmy jednak jako gatunek nieco bardziej skomplikowani i czysto biologiczne bodźce nie są dla nas jedyną możliwą opcją i biologia nie jest naszym jednym celem. Proporcjonalnie zbudowana kobieta, z pewnym stosunkiem talii do bioder, który jest nawet naukowo wyliczony i wynosi 0,60 - 0,70 jest biologcznie atrakcyjna dla statytystycznego mężczyzny. Nie znaczy to, że jest to dla faceta jedyne kryterium przy wyborze potencjalnej partnerki i zdarza się na pewno bardzo, bardzo często, że jabłko bez wyraźnej talii wygra z wyraźną klepsydrą. Jednak wiele kobiet stara się o ten efekt i ubraniem wyrównuje swoje proporcje, by jak najbardzej zbliżyć je do ideału. Niekiedy zapominając, że posiadamy jeszcze inne rzeczy, które nas uatrakcyjniają i możemy pozwolić sobie na więcej swobody w wybiorze naszego ubrania. I ja nie napisałam, że rezygnuję z podkreślania talii, by wyglądać na bezpłodną, tylko uważam, że nie muszę ciągle podkreślać płodności zaznaczając moją wyraźnie szczuplejszą od bioder talię. Kobiety nie posiadające z natury tego atrybutu nie muszą się też czuć mniej kobiece, gdy nie wyglądają dobrze w sukience w stylu serialu Mad Man, bo to nie jest jedyna opcja na atrakcyjność. Ty odwracasz moją tezę i wychodzi z tego coś całkiem innego, z zupełnie innym sensem, czego nigdy nie twierdziłam i z czego można się wprawdzie pośmiać, ale w jakim celu?
                • ananke666 Re: Makijażowe minimalistki 27.08.11, 00:32
                  Polecam dla odmiany ostrożniejsze dobieranie słów. Bo żadne wywody o wabikach i wymiarach nie zmienią faktu, że w niektóre słowa w pewnych kontekstach są po prostu śmieszne.
                  • pierwszalitera Re: Makijażowe minimalistki 27.08.11, 02:29
                    ananke666 napisała:

                    > Polecam dla odmiany ostrożniejsze dobieranie słów. Bo żadne wywody o wabikach i
                    > wymiarach nie zmienią faktu, że w niektóre słowa w pewnych kontekstach są po p
                    > rostu śmieszne.

                    Nie mogę wiedzieć, co uważasz za śmieszne. Mnie słowo płodność w żadnym kontekście nie śmieszy.
                    • ananke666 Re: Makijażowe minimalistki 28.08.11, 01:02
                      > Mnie słowo płodność w żadnym kontekś
                      > cie nie śmieszy.

                      A mnie śmieszy w kontekście kroju bluzki.
      • jul-kaa Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 09:29
        pierwszalitera napisała:
        > Nawet chciałam założyć podobny wątek, ale raczej z zapytaniem, dlaczego tyle ko
        > biet rezygnuje z codziennego makijażu i wygląda dlatego tak szaro.

        Bo się nie stresują, nie mają kompleksów i nie są pod wieczną presją "atrakcyjnego wyglądania" i podkreślania swoich walorów?
        • pierwszalitera Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 10:39
          jul-kaa napisała:

          > pierwszalitera napisała:
          > > Nawet chciałam założyć podobny wątek, ale raczej z zapytaniem, dlaczego t
          > yle ko
          > > biet rezygnuje z codziennego makijażu i wygląda dlatego tak szaro.
          >
          > Bo się nie stresują, nie mają kompleksów i nie są pod wieczną presją "atrakcyjn
          > ego wyglądania" i podkreślania swoich walorów?


          No i wspaniale. Ja zawsze jestem za tym, by nie przejmować się opinią otoczenia, akceptować samą siebie w każdej postaci, zrobionej i niezrobionej. Można chodzić więc bez makijażu, nawet jak w makijażu wyglądałoby się lepiej. Ale nie wszystkie kobiety są takie, jak piszesz, bez kompleksów i nie czują się pod presją. Wiele kobiet chce się podobać i ma problem, gdy z jakiegoś powodu uważa się za brzydką i nieatrakcyjną. Inaczej nie byłoby tych wszystkich wątków o dobranych stanikach, modzie i kosmetykach. Dobry makijaż pomaga też lepiej się zaprezentować. Dziwię się więc tylko, a właściwie uważam, że to szkoda, że tylko kobiet z tej wspaniałej możliwości rezygnuje. Ja osobiście nie odczuwam przyjemności, gdy ktoś jest brzydki, niezadbany i czy w inny sposób nieatrakcyjny i mogę się przy nim wyróżnić urodą. Nie muszę się w tem sposób dowartościowywać, bo ja czuję się atrakcyjna i bez tego. Dlatego życzę wszystkim kobietom tego przyjemnego uczucia, a ładny, podkreślający walory makijaż, na pewno samooceny nie obniża. Ale o czym my tu dyskutujemy, o sensie malowania się?
          • jul-kaa Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 11:25
            pierwszalitera napisała:
            > Dziwię się więc tylko, a właściwie uważam, że to szkoda, że tylko k
            > obiet z tej wspaniałej możliwości rezygnuje.

            Ale dlaczego? Sama nie uważasz za konieczne podkreslania swojej figury, prawda? A to przecież taka wspaniała możliwość prezentacji ;) Dlaczego więc żałujesz kobiet, które nie czują presji dobrego prezentowania się? Dla mnie to rodzaj wolności, braku przymusu.

            > ładny, podkreślający walory makijaż, na pewno samooceny ni
            > e obniża.

            A tu bym chyba dyskutowała. Mam kilka koleżanek, które bez makijażu nie wyjdą z domu, czują się wtedy brzydkie i nieatrakcyjne. Makijaż dodaje im pewności siebie, podwyższa samoocenę, daje im samozadowolenie i akceptację. I dopóki mają czas i możliwość codziennego malowania się, dopóty są z siebie zadowolone. Ale przychodzi moment (tu: np. urodzenie dziecka), kiedy codzienny staranny makijaż (a tylko taki dopuszczają) jest problematyczny, a bez makijażu (i starannego stroju) nie wyjdą. I to już jest pułapka. Wg mnie makijaż bywa więc pętem.
            • ananke666 Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 12:08
              Zgadzam się. Pęta to dobre określenie. Nie jeden raz zdarzyło mi się słuchać dziewczyn, które mają problem z wyjściem do ludzi bez zrobionej twarzy, a bywa i tak, że... nie chcą pokazywać się z nagą chłopakowi. Poznały go, kiedy były zrobione, na randki się malowały i obawiają się, że bez makijażu nie będą dla niego tak atrakcyjne. Google potwierdza, tego typu wypowiedzi jest masa. To jedna strona medalu.

              Drugą poznałam, kiedy obracałam się w silnie zmaskulinizowanym środowisku i siłą rzeczy słyszałam to i owo. Panowie czasem plotkują nie gorzej niż wiejskie baby. I bywało, że padały pytania na temat nowej damy - a jak wygląda rano?

              Co do mnie, zawsze uważałam, że facet powinien mnie zobaczyć saute możliwie szybko. Tzn. nie w poplamionym podkoszulku i z tłustym kołtunem, tylko w normalnym, schludnym i wygodnym ubraniu typu domowego, ze zwyczajnie spiętymi włosami i bez makijażu. I jak mu się nie podoba, to drzwi ma za tyłkiem. Cóż, żaden jeszcze nie uciekł :)
              • ananke666 Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 12:14
                ...aaa i nie bez przyczyny była kiedyś akcja, zapoczątkowana podobno przez jakąś amerykańską blogerkę, "tydzień bez makijażu". Przejrzałam trochę z ciekawości, m.in. na youtube, jako osoba, która takiego problemu nie ma i nigdy nie miała. No i niełatwo szło wielu osobom. Kto chce, niech sobie zobaczy, w sieci tego pełno.
            • pierwszalitera Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 21:40
              jul-kaa napisała:

              > Ale dlaczego? Sama nie uważasz za konieczne podkreslania swojej figury, prawda?
              > A to przecież taka wspaniała możliwość prezentacji ;) Dlaczego więc żałujesz k
              > obiet, które nie czują presji dobrego prezentowania się? Dla mnie to rodzaj wol
              > ności, braku przymusu.

              Ależ proszę bardzo, jeżeli czujesz potrzebę być w ciągłej opozycji do mojego stanowiska, to czuj się wolna i nie rób sobie żadnego przymusu. ;-)
              I nie bardzo wiem, co ma urodzenie dziecka do makijażu. Ja potrzebuję na mój codzienny staranny makijaż najwyżej 5 minut, wysuszenie włosów suszarką zajmuje mi więcej czasu. Mogę wyobrazić sobie, że są przejściowe sytuacje życiowe, gdy człowiek nie ma ochoty i głowy zajmować się tym, jak się wygląda, ale nie robisz reklamy macierzyństwu, przedstawiając go jako horror będący końcem życia, w którym mamy jeszcze jakieś osobiste potrzeby.
              • jul-kaa Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 22:25
                pierwszalitera napisała:
                > I nie bardzo wiem, co ma urodzenie dziecka do makijażu.

                Ja w praktyce też nie wiem, bo moje dziecko mi na tego typu fanaberie zawsze pozwalało. Ale kolezanka, o której wspomniałam, na makijaż+prasowanie ciuchów+układanie włosów potrzebuje sporo czasu (>30 minut), a jej dziecko do cierpliwych nie należy. Dla niej przymus perfekcyjnego wyglądania (w tym makijaż!) był/jest rzeczywiście uciążliwy i czasami uniemożliwiał wyjście z domu.

                > przedstawiając go jako horror będący końcem życia, w k
                > tórym mamy jeszcze jakieś osobiste potrzeby.

                Niemożność zrobienia makijażu to horror będący końcem życia? Nie przesadzasz aby..?
                Horrorem jest przymus perfekcyjnego wyglądania - z tym się zgodzę, ale to już nie ma większego związku z macierzyństwem.
              • turzyca OT 25.08.11, 10:10
                nie robis
                > z reklamy macierzyństwu, przedstawiając go jako horror będący końcem życia, w k
                > tórym mamy jeszcze jakieś osobiste potrzeby.

                A w zasadzie czy to co robi Jul-kaa to nie jest lepsze podejscie do sprawy? Czy powiedzenie wprost, ze macierzynstwo (i ojcostwo zreszta tez) to mnostwo wspanialych przezyc, ale tez ciezka praca, nie jest sensowniejsze? Postawienie sprawy uczciwie, ze pierwsze dni, tygodnie, miesiace z dzieckiem to nie jest rzecz mila i bezstresowa, ze niemowle nie jest wiecznie usmiechniete jak na reklamach mleka modyfikowanego, ze ma ono problemy z wlasnym cialem, ze czlowiek jest zajety praktycznie bez przerwy i moze mu zabraknac czasu na inne czynnosci, takze te ktore do tej pory uznawal za niezbedne? I nie wiem, czy to nie jest przysluga oddawana macierzynstwu, bo zapobiega przykremu zderzeniu marzen z rzeczywistoscia. Moze lepiej, zeby ludzie decydowali sie na dziecko mozliwie swiadomi tego, co robia, a nie zmamieni wizja slodkiego bobasa?
                • pierwszalitera Re: OT 25.08.11, 12:56
                  turzyca napisała:

                  > A w zasadzie czy to co robi Jul-kaa to nie jest lepsze podejscie do sprawy? Czy
                  > powiedzenie wprost, ze macierzynstwo (i ojcostwo zreszta tez) to mnostwo wspan
                  > ialych przezyc, ale tez ciezka praca, nie jest sensowniejsze?

                  Zauważ, że Jul-kaa przedstawiła macierzyństwo jako przykład sytuacji, w której zrobienie makijażu staje się niemożliwe, albo chociaż utrudnione. Sugeruje tym, że jest to niezwykle pochłaniające zadanie, nie pozwalające kobiecie na zaspokajanie jej mniej lub bardziej podstawowych potrzeb. Rozumiem, gdy nie ma się wtedy czasu na lekcje tenisa, albo pogaduszki z koleżankami. Więcej, zdaję sobie sprawę, że dziecko może przewrócić świat matki do góry nogami i w pewnej fazie nie będzie się ona ani się malowała, ani w ogóle dbała o swój wygląd. Ale to taka sama sytuacja, jak inne trudniejsze, przejściowe fazy w życiu. Mnie chodziło o coś stabilniejszego, o nieco dłużej terminowe decyzje. Uważam, że w makijażu wyglądam lepiej, więc zaliczam go od wielu lat do moich przyzwyczajeń i nie widzę powodu, dla którego miałbym stale z niego zrezygnować. To musiałby być jakiś horror, ciężka depresja, albo inna choroba i macierzyństwa do tej kategorii nie zaliczam. Wydaje mi się, że Jul-kaa też nie, więc w jej przypadku nie jest to argument przeciwko malowaniu twarzy. A że jakieś tam kobiety się stresują, że facet zobaczy je po kilku latach związku bez makijażu i ucieknie? To jest irracjonalne podejście, o którym nawet nie ma co dyskutować, bo jakie niby mają wynikać z tego konsekwencje? Lepiej się w ogóle nie malować, bo można się uzależnić i nabawić fobii? Równie dobrze mogłabym napisać, lepiej nigdy niczego nie jeść, bo od jedzenia się tyje. Podobnie logiczne. A o zasadnicznym nastawieniu do macierzyństwa w ogóle nie chcę rozmawiać, bo to nie ten wątek.
                  Mam nadzieję, że pomimo mojej nieporadnej emigranckiej polszczyzny przedstawiłam mój punkt widzenia wystarczająco jasno, także dla przyzwyczajonych do lepszego poziomu forumowych humanistek.
                  • jul-kaa Re: OT 25.08.11, 13:07
                    Pierwszalitero, napiszę jeszcze raz. Są kobiety, dla których makijaż staje się bardzo (zbyt?) ważny i je (czasami) ogranicza. Wprost: chodzi o sytuację, w której kobieta nie mogąc wyjść z domu nieumalowana, nie wychodzi wcale (choć ma na to ochotę). Znam dziewczynę, która tak właśnie traktuje makijaż i wiem, że zdarza jej się nie wychodzić z domu, bo jej dość wymagające dziecko uniemożliwiło jej umalowanie się.
                    Nie mam na myśli sytuacji permanentnej (stałej), nie napisałam, że macierzyństwo generalnie uniemożliwia malowanie się.
                    Odnosiłam się do zdania: "ładny, podkreślający walory makijaż, na pewno samooceny nie obniża" i próbowałam pokazać sytuację, w której oczywiście makijaż samooceny nie obniża, ale już jego brak jest postrzegany jako dramat.
                    • pierwszalitera Re: OT 25.08.11, 13:44
                      jul-kaa napisała:

                      > Odnosiłam się do zdania: "ładny, podkreślający walory makijaż, na pewno samooce
                      > ny nie obniża" i próbowałam pokazać sytuację, w której oczywiście makijaż samoo
                      > ceny nie obniża, ale już jego brak jest postrzegany jako dramat.

                      Akceptuję i się kompletnie zgadzam, ale to co opisujesz, to ogólny problem psychologiczny połączony z samooceną. Wydaje mi się jednak, że nie możesz odwrócić mojej tezy i napisać, że brak makijażu w sytuacji, gdy ma się inne priorytety, będzie tą samoocenę automatycznie obniżał. Dostrzegam wprawdzie, że istnieją kobiety, dla których w pewnych sytauacjach będzie to zagrożeniem, ale ogólnie korzyści z makijażu uważam za większe. A na problem, który podałaś jak przykład, czyli macierzyństwo, składa się jeszcze wiele innych komponentów. Także nowa sytuacja życiowa, zmieniony staus, związane z tym uprzedzenia i stereotypy grają tu ważną rolę, i mogą nadawać twarzy bez makijażu innego znaczenia dla tej kobiety. Może stać się ona (ta nieumalowana twarz) nagle synonimem zapuszczenia się, straty atrakcyjności, stania się aseksualną "mamuśką". Przedtem tym wcale być nie musiała. A sama potrzeba malowanie się, to sprawa wtedy tak naprawdę drugorzędna.
                      • jul-kaa Re: OT 25.08.11, 14:04
                        Jasne, problem makijażu i jego braku to tak naprawdę nie przyczyna jakichkolwiek problemów, tylko objaw. Moim zamiarem jest zasygnalizowanie, że przykładanie zbyt dużej wagi do idealnej, perfekcyjnie wymodelowanej makijażem twarzy, może być niepokojące i może w niektórych wypadkach z deczka utrudniać życie.
                        • pierwszalitera Re: OT 25.08.11, 15:26
                          jul-kaa napisała:

                          Moim zamiarem jest zasygnalizowanie, że przykładanie
                          > zbyt dużej wagi do idealnej, perfekcyjnie wymodelowanej makijażem twarzy, może
                          > być niepokojące i może w niektórych wypadkach z deczka utrudniać życie.

                          Przykładnie zbyt dużej wagi do czegokolwiek może z deczka utrudniać życie. ;-) Myślałam jednak, że w wątku o makijażu minimalistycznym, czyli polegającym najwyżej na zamaskowaniu największych (subiektywnych) niedoskonałości cery i lekkim podkreśleniu największych atrybutów naszej urody, nie rozmawiamy o perfekcyjnie wymodelowowanej makijażem twarzy. Niewprawione oko takiego mini makijażu czasem nawet nie zauważy, tylko ogólne wrażenie staje się lepsze. I póki nie musimy się w tym celu rozrywać i walczyć każdorazowo o pięć minut naszego cennego czasu, warto moim zdaniem z tego wynalazku korzystać.
                          A przykład makijażu no make up make up, pokazany w tym wątku, to makijaż, który ma wyglądać na naturalną twarz, ale niekoniecznie jest minimalistyczny. Nikt nie musi używać tylu korektorów i rozświetlaczy jak autorka tego filmu. Ona pokazuje tylko, jakie możliwości mamy do dyspozycji, nie ze wszystkiego trzeba koniecznie korzystać.
                          • qrczaque struktura dyskusji ;> 29.08.11, 15:20
                            Ohoho, proszę jak się dyskusja rozrosła. Na wizażach, onetach i innych kafeteriach wykształcił się już pewien mechanizm:
                            1. Najpierw jedna z forumek głosi coś, co pozostaje w dużej opozycji do tematu wątku. Czyli na przykład chwali zalety makijażu, jeżeli wątek traktuje o niemalowaniu się.
                            2. Jakaś druga forumka zarzuca pierwszej niekonsekwencję, wypominając coś, co ta pierwsza napisała w swoim poscie, w wątku sprzed X lat, o tu (paluszkiem pokazać), linijka trzecia od dołu, drugie słowo po lewej.
                            3. Następnie, tworzą się dwa fankluby. Zarówno obie gwiazdy dyskusji, jak i ich fanki, zaczynają subtelnie i kobieco się podgryzać i wbijać sobie szpileczki, wałkując nawzajem swoje wypowiedzi na wszystkie strony, wyciskając z nich wszystkie możliwe anse i niuanse oraz czepiając się wszystkich użytych słówek, wyrażeń, a już skrótów myślowych to koniecznie. Gdzieś w tle powinno też mignąć zestawienie braku makijażu z wyciągniętym dresem.
                            4. Wszystko to odbywa się przy dużej buziaczków, cmokasków, lub co najmniej emotikonek.

                            Moje Drogie, czy to aby nie brzmi znajomo?

                            I zanim zeżre mnie stugębna hydra, spieszę z wyjaśnieniem, że wszelkie podobieństwo jest zupełnie przypadkowe i nie chciałam tu nikogo obrażać. Żadna z Was nie zaobserwowała nigdy takiego mechanizmu? Nie odnalazła siebie w żadnym z opisanych zachowań? Wszystko to tylko świadczy jak jeszcze bardzo kontrowersyjnym i w pewnym sensie stabuizowanym jest u nas temat braku lub zminimalizowania makijażu.
                            • izas55 Re: struktura dyskusji ;> 29.08.11, 15:55
                              qrczaque napisała:

                              > 1. Najpierw jedna z forumek głosi coś, co pozostaje w dużej opozycji do tematu
                              > wątku. Czyli na przykład chwali zalety makijażu, jeżeli wątek traktuje o niemal
                              > owaniu się.

                              A dlaczego miałaby nie wyrazić swojej opinii? Czy jeżeli watek jest o minimalizmie w makijażu to nie mogą w nim zabrać głosu maksymalistki? Wydaje mi się, że właśnie na tym polega dyskusja - na wymianie poglądów. Może być to prowokacyjne, ale tak samo prowokacyjne byłoby np. zakładanie na forum kosmetycznym wątku że ktoś się nie maluje w ogóle, bo kosmetyki są bleee i w ogóle okropne. Jakoś nie zauważyłam, żeby osoby które się nie malują były z tego powodu np. dyskryminowane.
                              W każdym sporze można wysłuchać argumentów drugiej strony.

                              O punkcie 2 i 3 no comments. Zdarza się wszędzie i nie tylko tutaj
                              Jak mam być szczera, bardzo bym chciała, żeby tutaj udało się tego uniknąć. Na naszych lobbowych forach i tak jest wyjątkowo kulturalnie w porównaniu ze wspomnianymi przez ciebie forami

                              > 4. Wszystko to odbywa się przy dużej buziaczków, cmokasków, lub co najmniej emo
                              > tikonek.
                              Całe szczęście tu ich nie ma. Jak do tej pory nic nie cmoka. Obiecuję, że będę cięła jak leci jak się tu zaczną pojawiać buźki i lokaski myte mydełkiem albo szamponiczkiem

                              Wszystko to tylko świadczy jak jeszcze bardzo kontrowersyjnym i
                              > w pewnym sensie stabuizowanym jest u nas temat braku lub zminimalizowania makij
                              > ażu.

                              Maluję się codziennie, mam świra na punkcie kosmetyków i nigdy w życiu nie przyszło mi nawet do głowy, że brak makijażu może być tematem tabu. Tabu jest wtedy gdy się o tym nie mówi, a my przecież na ten temat rozmawiamy. Co więcej, zawsze mam wrażenie że w moim otoczeniu jest więcej kobiet które się właśnie nie malują.
                              • kasica_k Re: struktura dyskusji ;> 29.08.11, 17:50
                                izas55 napisała:

                                > Jak mam być szczera, bardzo bym chciała, żeby tutaj udało się tego uniknąć. Na
                                > naszych lobbowych forach i tak jest wyjątkowo kulturalnie w porównaniu ze wspom
                                > nianymi przez ciebie forami

                                Popieram z całych sił - żeby LK było miejscem wymiany doświadczeń i poglądów, które mogą przecież diametralnie się od siebie różnić - ale z zachowaniem kultury dyskusji, czyli bez podgryzanek i postawy "nieważne, czy mam rację, ważne, żeby moje było na wierzchu", bardzo niestety częstej na różnych forach.

                                > Obiecuję, że będę
                                > cięła jak leci jak się tu zaczną pojawiać buźki i lokaski myte mydełkiem albo s
                                > zamponiczkiem

                                Ojejuńku, co to są lokaski? Loczki na główce, znaczy? ;)
                                • izas55 Re: struktura dyskusji ;> 29.08.11, 17:55
                                  Na główeczce są lokaski przecież.
                                  Chyba się będę sama za to musiała ocenzurować
                              • ciociazlarada Iza, a mogę napisać masełko do ciałka? 29.08.11, 23:24
                                Proszę, niom;-)
                                Głupawka mnie wzięła jak rzadko, jak przeczytałam Twój post. Przepraszam:)

                                izas55 napisała:

                                > Całe szczęście tu ich nie ma. Jak do tej pory nic nie cmoka. Obiecuję, że będę
                                > cięła jak leci jak się tu zaczną pojawiać buźki i lokaski myte mydełkiem albo s
                                > zamponiczkiem
                            • slotna Re: struktura dyskusji ;> 29.08.11, 23:16
                              Zapomnialas o:
                              5. Przychodzi domorosla psycholog i podsumowuje forme watku, nie wnoszac nic do tresci :P
                              (wszelkie podobienstwo jest zupelnie przypadkowe i nie chcialam tu nikogo obrazac ;))

                              A tak serio - po co pisac takie rzeczy? Przeciez od tego jest moderacja, zeby te ewentualne podle podgryzania wycinala i juz. Cala reszta to normalny przebieg dyskusji, a ze tworza sie rozne fronty, to tez chyba nie dziwo?
                              • qrczaque Re: struktura dyskusji ;> 31.08.11, 00:32
                                Zapomniałaś o:
                                6. uderz w stół, a nożyce się odezwą, więc nadąsane kobietki obruszają się i kwestionują wartość merytoryczną i zasadność postu domorosłej psycholożki. Który z założenia nie był przeznaczony do brania serio, no ale duma urażona, więc trzeba języki w ruch puścić.
                                Takie to te dyskusje między kobietami - prędzej czy później z każdej wyjrzy brak dystansu do siebie i darcie kotów ;))
                                • izas55 Re: struktura dyskusji ;> 31.08.11, 06:28
                                  Najwyraźniej sama nie masz dostatecznego dystansu do siebie i podsycasz to darcie kotów.
                                  Chciałabym cię prosić o zakończenie tej dyskusji, a przede wszystkim żebyś nie nazywała nas nadąsanymi kobietkami.
                                • madzioreck Re: struktura dyskusji ;> 02.09.11, 02:19
                                  > Takie to te dyskusje między kobietami - prędzej czy później z każdej wyjrzy bra
                                  > k dystansu do siebie i darcie kotów ;))

                                  Powiedziała ta, co jej było mało flejmu i sama wsadziła kij w mrowisko...
    • besame.mucho Re: Makijażowe minimalistki 19.08.11, 21:33
      Ja też nie maluję się codziennie. A jak się maluję, to puder + tusz. Chyba, że po gorszym tygodniu :) (na stres, zmęczenie czy mało snu moja skóra reaguje niestety jakimiś paskudnymi syfkami, więc kiedy nie mogę się porządnie powysypiać, używam też podkładu/korektora).
      Mam ten fart, że mam naturalnie czarne i grube rzęsy i brwi, także bez makijażu nie wyglądam bardziej bezbarwnie niż z, co najwyżej oczy wydają się nieco mniejsze niż z tuszem na rzęsach.

      Cienie, szminki, kredki, itd, to w ogóle wyższa szkoła jazdy i używam rzadko. No i taki mam typ urody, że chyba mi ładniej w lekkim makijażu, ewentualnie z jakimś brązowawym cieniem niż z pomalowanymi kredką i kolorowymi cieniem oczami.
      • jul-kaa Re: Makijażowe minimalistki 19.08.11, 22:49
        besame - usta! pomarańczowe usta i juz :)
        • besame.mucho Re: Makijażowe minimalistki 19.08.11, 23:46
          A tak, pomarańczowe usta fajne! Do tej szminki to się przekonałam i nawet noszę ją przy sobie w torebce i się smaruję jak sobie przypomnę. Fakt, że przypominam sobie w najmniej wskazanych ku temu momentach, więc szyku zadaję głównie nocami jeżdżąc w dresie i bez makijażu na rowerze ;)
        • kasiamat00 Re: Makijażowe minimalistki 19.08.11, 23:53
          i trawiaste powieki! ;)
      • turzyca Re: Makijażowe minimalistki 24.08.11, 01:37
        > Cienie, szminki, kredki, itd, to w ogóle wyższa szkoła jazdy i używam rzadko. N
        > o i taki mam typ urody, że chyba mi ładniej w lekkim makijażu, ewentualnie z ja
        > kimś brązowawym cieniem niż z pomalowanymi kredką i kolorowymi cieniem oczam

        Moim zdaniem Ty akurat masz taki typ urody, ze mozesz sobie pozwolic na obydwa bieguny. Tzn. swietnie wygladasz w stanie naturalnego nieladu, on sprawia wrazenie wrecz zaplanowanego, w zadnym wypadku nie jest to niechlujstwo, ale mam tez zawsze nieodmienne wrazenie, ze dobrze by Ci bylo w starannej stylistyzacji, ktora ja kojarze z hiszpanskimi aktorkami, moze troche z Almodovarem. Nie upieram sie przy czarno-czerwonych kombinacjach, Ty jestes kolorystycznie mniej kontrastowa, ale chodzi mi o ten dosc mocny typ makijazu. Jak bedziecie eksperymentowac, to ja chce zobaczyc fotki! ;)
        No i masz to szczescie, ze masz bardzo fajne zarowno oczy jak i usta. Mozesz sobie wiec swobodnie pozwolic na wybor, co chcesz podkreslic, i w obydwu wariantach bedziesz wygladala znakomicie.
    • anna-pia Re: Makijażowe minimalistki 19.08.11, 22:31
      Na co dzień w ogóle się nie maluję, nie chce mi się i nie lubię, a mojemu komputerowi jest wszak obojętne, czy w ogóle się uczeszę ;) Brwi nie maluję, bo mam IMO bardzo ładne, rzęs nie, bo potraktowane tuszem kleją się do okularów (soczewki nie wchodzą w rachubę), puder i jakieś substancje maskujące ewentualne efekty zeżarcia tabliczki czekolady (bo tak!) stosuję wtedy, kiedy wychodzę służbowo, gdyż opinia pań/panów w szkole/przedszkolu/na poczcie jest mi całkowicie obojętna. Ostatnio maźnęłam sobie na wyjście oko ciemną zielenią jako rzecze Izas i było fajnie, muszę dokupić jeszcze jakiś fiolecik.
    • qrczaque To i ja się dołączę 20.08.11, 14:14
      Jak wspominałam w wątku o Shiseido, na co dzień używam wyłącznie korektora (MAC Select Cover Up) i różu/rozświetlacza w sztyfcie (Shiseido Accentuating Colour Stick 02 Peach Flush).
      Korektor jest z założenia pod oczy, ale nakładam go czasami na przebarwienia i krostki (na te ostatnie pod korektor daję coś punktowo wysuszające, np. Effaclar AI, albo Benzacne). W ogóle, jest wg mnie bardzo uniwersalny, robił już za bazę do cieni i od biedy także coś w rodzaju podkładu (rozcieńczony lekko kremem, bo jest dość gęsty). Jeżeli akurat bardzo się świecę, przejeżdżam jeszcze sypkim pudrem Isadora.
      Róż jest b. wydajny, ten odcień jest akurat bardzo uniwersalny, bo w większości brzoskwiń wyglądam fatalnie (bardzo jasna karnacja, ciemnobrązowe włosy z raczej chłodnym odcieniem, szarozielononiebieskie ciężkie do sprecyzowania oczy). Producent twierdzi że nie zapycha, co niniejszym potwierdzam, bo mam skłonności, a krzywdy mi nie robi. Nakładam go na kości policzkowe i w załamaniu powieki. Jedynym jego minusem jest to, że ciężko dostępny (podejrzewam że dystrybutor się wycofuje albo już wycofał). Wiem że Isadora produkuje podobny sztyft, ale niestety ma tylko jeden kolor. Nie wiem jak wygląda na skórze, ale w opakowaniu wydaje się zbyt neonowy i teatralny. Może kiedyś wypróbuję.
      Na większe wyjścia zwykle dochodzi do tego tusz do rzęs i jakiś mocniejszy akcent na oczy (ciemniejszy cień lub kredka) lub usta. Z tuszami jest problem o tyle, że mam naturalnie bardzo ciemną oprawę oczu i żebym nie wiem jak delikatnie pomalowała sobie rzęsy, zawsze wyglądam, jakbym przyprawiła sobie sztuczne (a na ogół nie o taki efekt mi chodzi...). Też pytanie, na ile faktycznie tego potrzebuję, a na ile sugeruję się "życzliwymi," którzy/które załamują ręce co ze mnie za kobieta, skoro NAWET rzęs nie podkreślę.
      Podkład chętnie stosowałabym właśnie na tego rodzaju wyjścia, ale nie używam w ogóle z dwóch powodów: 1. z tego co wiem, u nas nie istnieją w miniaturowych opakowaniach (np. travel size), a przewiduję, że z moją częstotliwością stosowania, większy prędzej by mi się zepsuł niż zużył i 2. mam bardzo jasną karnację z różowym odcieniem i ciężko mi coś znaleźć, bo nawet jeżeli trafi się jakiś bardzo jasny, to na ogół jest zbyt beżowy, idący w żółć albo, o zgrozo, pomarańcz. Jedyny, z którego koloru byłam zadowolona to Isadora Hydralight nr 58, który przestali sprowadzać do Polski, bo najwyraźniej tutejsze przeciętne użytkowniczki podkładu preferują zdrowy odcień dojrzałej pomarańczy :P
      Tyle. Jeżeli ktoś zna i może mi polecić jakiś godny uwagi tusz albo podkład, chętnie posłucham.
      • pierwszalitera Jasne odcienie 20.08.11, 16:40
        qrczaque napisała:

        2. mam bardzo jasną karnację z
        > różowym odcieniem i ciężko mi coś znaleźć, bo nawet jeżeli trafi się jakiś bard
        > zo jasny, to na ogół jest zbyt beżowy, idący w żółć albo, o zgrozo, pomarańcz.

        Jeżeli masz naprawdę bardzo jasną cerę, w stylu królewny śnieżki, to powinnaś szukać odcieni, które mają w nazwie alabaster, albo porcelain. Bardzo, bardzo trudne, takie kolory posiada na przykład Bobbie Brown (Natural Finish Long Lasting Foundation SPF 15), albo Clinique (Even Better Makeup SPF 15). Odrobinę ciemniejszy jest odcień light rose nr. 302 u Diora (Diorskin Éclat Satin). Dobre byłyby też chyba kolory albaster C1 albo natural ivory C2 L'Oreal True Match Super-Blendable Makeup. Oba mają na opakowanu zaznaczone "cool", czyli dla chłodnych odcieni skóry. Najjaśniejszy odcień jaki kiedykolwiek widziałam, to pale marki NYX (Liquid Make-up). Jest prawie biały. I ta trudność kupna jasnego podkładu, to nie tylko polska specjalność. Na przykład Max Factor Colour Adapt swój najjaśniejszy kolor cream ivory 40 sprzedaje tylko w UK i w Holandii, w innych krajach nie znajdziesz.
        • qrczaque Re: Jasne odcienie 20.08.11, 22:48
          Nie mam "typowego" kolorytu a'la Królewna Śnieżka, bo moja karnacja lubi płatać figle w zależności od oświetlenia. Ale coś chyba musi być na rzeczy, bo ten jeden odcień Isadory, który się u mnie sprawdził, nazywał się bodajże Porcelain Rose, czy jakoś podobnie. Dzięki za sugestie :)
          • lonely.stoner Re: Jasne odcienie 20.08.11, 22:59
            ja bym sie raczej kierowala tym czy masz koloryt skory cieply- bezowy, czy moze zimny-rozowy. Loreal mial jedna serie takich podkladow w ktorej robil np. wersje koloru Ivory (najjasniejszy odcien) jako neutral, pink ivory i beige ivory, itd.
            Mieszkam w UK wiec tu wlasciwie czesciej spotyka sie podklady w kolorze wlasnie Ivory, Porcelain itd. Jakies cieple odcienie i tak mi sie wydaja albo zbyt rozowe albo ceglaste.
            Jak mieszkalam w Polsce zawsze uzywalam koloru Nude- to sa zazwyczaj cieplejsze, takie zolte odcienie. Teraz odkad mieszkam w UK uzywam czesto wlasnie bardzo jasnego podkladu- bo i kolor cery mam inny (ze wzgledu na to ze tu w ogole nie ma slonca). Ale po ostatnich wakacjach na Gran Canari musialam znowu kupic kolor Nude.
    • winter76 A ja się lubię malować :) 20.08.11, 21:10
      Moje min to podkład mineralny sypki,punktowo korektor na niespodzianki,na to puder lub rozświetlacz.Potem podkreślenie brwi,cień lub cienie na oczy,róż na policzki i błyszczyk na usta.Całość zajmuje niecały kwadrans i sprawia mi przyjemnośc :) Rzęsy omijam,bo od pół roku mam sztuczne ;)
      • yaga7 Re: A ja się lubię malować :) 22.08.11, 10:44
        Nie no, ja też lubię się malować :)

        Zwłaszcza lubię się malować mocno - w sensie, że przyjemność sprawia mi taki full mejkap (nie mylmy z tapetą, która odchodzi dopiero po porządnym odkuciu :P), ładnie wycieniowane oczy, mazianie się pędzelkami, róże, nie róże, korektory, nie korektory itp.

        Tylko po prostu nie mam absolutnie żadnej potrzeby codziennego malowania się po to, żeby siedzieć we własnej chałupie przed własnym kompem ;)
        • winter76 Re: A ja się lubię malować :) 22.08.11, 19:10
          Do siedzenia przed kompem też się nie maluję :) Zresztą wtedy korzystam z tego i robię sobie jakieś maseczki,hennę na brwi czy inne cuda ;)
    • pinupgirl_dg Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 00:13
      Ja też zwykle się nie maluję, ale wynika to raczej z mojego lenistwa. Jedyne, czego NIENAWIDZĘ, to używania kredek do oczu i tuszów do rzęs. Przy kredkach aż mnie boli samo rysowanie (może jakieś wyjątkowo twarde kupuje), tusze dają mi wrażenie, że wciąż mam coś na oku. Takie sztywne, nieprzyjemne rzęsy mogę znosić od święta, na co dzień marzę o czymś miękkim, delikatnym, niewyczuwalnym i wyglądającym naturalnie, niestety, jak już coś takiego znajdę, to zaraz wycofują :(.
      Z przyjemnością używam podkładów, korektorów, różów (w tej roli puder brązujący) i cieni do powiek. Nawet, jeśli nic na twarz nie nakładam, to zdarza mi się rzucić kolor tylko na ruchomą część powieki. Przy pełnym makijażu bardzo się staram, ale lubię malować się cieniami.
      • kasica_k Kredki 23.08.11, 00:19
        No właśnie - czy ludzkość dorobiła się już _miękkich_ kredek do oczu? Bo ja eksperymenty z tymiż zakończyłam jakieś 15 lat temu i wtedy wszystkie przypominały raczej ołówki o maksymalnej twardości, a przynajmniej tak twierdziły moje oczy :) Przyjemnie natomiast wspominam zabawy eyelinerem z pędzelkiem.
        • butters77 Re: Kredki 24.08.11, 15:51
          Ja używam Bourjois albo Maybelline (tańsza). Moim zdaniem właściwie trzymają proporcje między miękkością a twardością :-)
    • aadrianka Re: Makijażowe minimalistki 22.08.11, 11:30
      Moj makijaz minimum, a jednoczesnie codzienny do pracy, to podklad i... okulary:) Maja grube, czarne oprawki, ktorymi rekompensuje sobie fakt, ze zza szkiel o mocy -9 oczu i tak prawie nie widac.
      Na wyjscia zakladam soczewki i maluje sie mocniej: cienie do powiek, tusz do rzes, troche pudru na nos, blyszczyk, czasem delikatna szminka. Niedawno odkryte przeze mnie kosmetyki to eyeliner i roz. Roz faktycznie daje blyskawiczny efekt wypoczetej cery, a eyeliner pomaga w zrobieniu kociego oka.
      Ogolnie to malowac sie lubie, tyle ze rano zazwyczaj szkoda mi na to czasu.
    • slotna Re: Makijażowe minimalistki 23.08.11, 02:20
      Mam dlugie okresy, kiedy w ogole nie chce mi sie malowac i zakladac soczewek i troche mnie one denerwuja, ale co zrobic ;) Na dzien nie uzywam raczej cieni, rzadko jakies jasne dla rozswietlenia. Moj zestaw podstawowy to podklad, puder, roz i tusz do rzes. Kiedy po dlugim czasie codziennego malowania sie tymi kosmetykami zlapalam faze "eee, niechcemisie" kilka osob poczatkowo pytalo czy jestem chora... ;) Nie wpadlam jednak z tego tytulu w panike, jakby zapewne zrobily wspomniane w tym watku uzaleznione od makijazu panie.

      Praktycznie zawsze maluje sie natomiast wychodzac na imprezy czy po prostu na piwo, tj. oprocz wyzej wymienionych uzywam rowniez korektora, cieni i kredek, nakladam tez kilka warstw tuszu. Nie potrafie zrezygnowac z podkladu i pomalowac tylko oczy, mam wrazenie, ze wlasnie wtedy wygladam staro i niechlujnie, tak jakby ten makijaz podkreslal nierownosci cery, jej blyszczenie, cienie pod oczami.

      Aha: nigdy nie zakladam kolczykow, jesli nie mam makijazu, chocby tego podstawowego. Nie zakladam tez pierscionkow, jesli nie mam zrobionych paznokci (co w moim wypadku oznacza rowno opilowane i wypolerowane badz pociagniete bezbarwnym lakierem).
    • clarisse Re: Makijażowe minimalistki 23.08.11, 13:49
      Ja jestem makijażową minimalistką. Znaczy się nie maluję. Nie uważam, żebym jakoś flejowato wyglądała nieumalowana.

      Sama z własnej woli na jakieś większe okazje (sylwester :D) maluję sobie rzęsy, bo uważam, że mogłyby być ciut dłuższe (choć w sumie pod okularami guzik widać ;)). Kiedyś miałam do tego celu specjalną wydłużającą trudno zmywalną mascarę, bo każda inna mi się zwyczajnie rozmazywała. Ale nie pamiętam, co to takiego było ;)

      Na takież - lub nawet i mniejsze - okazje lubię sobie podkolorować usta, ale mój Mąż wybrzydza na to, więc bardzo rzadko to robię :)

      Mocnego makijażu nie cierpię i uważam, że wyglądam w nim jak... niewiasta negocjowalnego afektu, tak to nazwijmy przyzwoicie. Może to dlatego, że zawsze wyglądałam (z twarzy, nie mówię o biuście) na młodszą niż jestem - do dziś zdarza mi się, choć już coraz rzadziej, że ludzie dają mi o 10 lat mniej... A pełen makijaż, taki wielowarstwowy, tylko mnie postarzał. No dobrze, nie twierdzę, że zrobiłam go sobie umiejętnie. Ale przyglądanie się różnym pannom młodym... a raczej pannom postarzonym z okazji ślubu ... zawsze mnie utwierdzało w tym, co mi ktoś kiedyś jako młodemu dziecięciu wyjaśnił: że makijaż ma służyć do zamaskowania niedoskonałości urody i ma wyglądać tak, jakby go nie było. Taki też sobie zafundowałam na ślub i wesele, dzięki czemu byłam najpiękniejszą panną młodą (choć trzydziestoparoletnią, więc stanowczo niemłodą) jaką w życiu widziałam :->

      Oczywiście jako osoba permanentnie nieumalowana nie mam tego nieuchwytnego, żurnalowego wyglądu, który dostrzegam u niektórych kobiet. Ale jakoś nie przekonuje mnie spędzanie godzin w celu upaciania sobie w miarę zdrowej skóry kosmetykami nieznanej zawartości, a następnie na dokładnym zmywaniu tegoż, skoro nie mam ani umiejętności, ani wewnętrznej potrzeby.

      Miałam też w życiu etap akrylowych paznokci. Wtedy szalałam na całego, bo zaprzyjaźniona manikiurzystka malowała mi je za pół darmo w różne odlotowe wzorki typu "zimowy pejzarz" itp. Był to odlot podobny do odlotu biuściasto-stanikowego, odkrywanie nowej jakości we własnym wyglądzie. Niestety po jakimś czasie moje paznokcie się zbuntowały, no i wyszły z tego słabsze niż przed. Zaprzyjaźniona manikiurzystka też zrezygnowała z akryli i żelów i przerzuciła się na naturalną pielęgnację. To już jednak nie było to, bo na krótkich paznokciach nie da się tyle namalować, trwałość jest dużo mniejsza, a i sztuka malowania paznokci się rozpowszechniła i wszyscy wokół zaczęli takie nosić... ;) Więc dałam spokój. Szczególnie że Małżon mój swoje wyrazy zachwytu odnośnie moich paznokci ograniczał do zaciśnięcia zębów i westchnięcia "Ech... skoro Ci się podoba..." ;)

      Oczywiście czas nie stoi w miejscu i pewnie niedługo będę musiała się nauczyć ukrywać i maskować to i owo. No cóż, wszystko przede mną zapewne :)
      • clarisse oczywiście "pejzaż" :-// n/t 23.08.11, 16:14
      • pinupgirl_dg Re: Makijażowe minimalistki 23.08.11, 17:11
        > Oczywiście jako osoba permanentnie nieumalowana nie mam tego nieuchwytnego, żur
        > nalowego wyglądu, który dostrzegam u niektórych kobiet. Ale jakoś nie przekonuj
        > e mnie spędzanie godzin w celu upaciania sobie w miarę zdrowej skóry kosmetykam
        > i nieznanej zawartości, a następnie na dokładnym zmywaniu tegoż, skoro nie mam
        > ani umiejętności, ani wewnętrznej potrzeby.

        Też tak kiedyś uważałam, szłam nawet krok dalej i wydawało mi się, że makijaż szkodzi. To potwierdzały wszystkie znane mi malujące się dziewczyny, że końcówki rzęs jaśnieją, że wyskakują pryszcze. Dlatego teraz unikam "kosmetyków o nieznanej zawartości", składy kosmetyków pielęgnacyjnych czytam od deski do deski od dawna, dopiero jakiś czas temu zaczęłam się przyglądać składom kolorówek (o ile producent jest tak łaskawy i dba o łatwą dostępność takiego składu dla klientek tak, że nie muszę poszukiwać składów pod naklejką albo odfoliować najpierw opakowanie).
        • pinupgirl_dg Re: Makijażowe minimalistki 23.08.11, 17:17
          Chciałam jeszcze dodać, że dobrze dobrana kolorówka może wręcz wspomagać pielęgnację cery, podkład może mieć filtry przeciwsłoneczne, korektor substancje przyspieszające gojenie, maskara może odżywiać rzęsy. W chwilach, kiedy moja cera była w dobrej formie zamiast podkładu wystarczał mi krem koloryzujący - cera od razu lepiej wyglądała a ja nie traciłam czasu rano. Oczywiście nie namawiam nikogo do malowania, sama przez większość czasu chodzę nieumalowana, albo tylko muśnięta podkładem (to mój kosmetyk kolorowy nr 1). Ale nie ma się czego bać, makijaż niekoniecznie musi niszczyć cerę i optycznie postarzać :). Jeśli ktoś nie lubi się malować - jego prawo, ja nie lubię mieć pomalowanych rzęs, więc jeśli mnie nie najdzie ochota, to tego nie robię.
          • kasica_k Re: Makijażowe minimalistki 23.08.11, 17:26
            Ja lubię się malować tym, co daje mi dobry stosunek efektu do włożonego wysiłku/nerwów. W dobroczynne działanie kolorówki jakoś przesadnie nie wierzę, filtry w podkładach są podobno słabe. Tak czy owak, nie jest tak, żebym z założenia nie lubiła się malować, wręcz przeciwnie - myślę, że gdybym znalazła idealnie dopasowane do moich potrzeb kosmetyki, zostałabym wielką fanką makijażu :) Tak samo, jak polubiłam chodzenie do fryzjera w momencie, gdy wreszcie znalazłam dobrego.
            • pinupgirl_dg Re: Makijażowe minimalistki 23.08.11, 17:58
              > W dobroczynne działanie kolorówki jakoś przesadnie nie wierzę, filtry
              > w podkładach są podobno słabe.

              Tutaj już trzeba samemu czytać, jeśli jesteś osobą obeznaną w filtrach, na pewno sobie poradzisz. Ja nie jestem specjalną filtromaniaczką, dla mnie taka 15 na co dzień to aż nadto, nie czuję potrzeby, by używać wysokiej ochrony. Zresztą nawet szanujące się marki "filtrowe" wprowadzają kremy tonujące, które latem mogą zastąpić podkład. Moim zdaniem granice między kolorówką, pielęgnacją i ochroną, się zacierają - i świetnie!
              • kasica_k Re: Makijażowe minimalistki 23.08.11, 18:03
                Też uważam, że tak byłoby świetnie, bo po co mi filtr i na to podkład, jeśli mogę mieć dwa w jednym :) Na lato jednak uważam, że SPF30 + ochrona przed UVA by się przydały. Kremów tonujących filtrowych jeszcze nie próbowałam.
    • kasiadj07 Re: Makijażowe minimalistki 24.08.11, 12:59
      Zawsze się uważałam za makijażową minimalistkę, ale teraz jak czytam ten wątek, to zastanawiam się, czy to prawda:)
      Mój codzienny makijaż wykonuję błyskawicznie. Obowiązkowo lekki podkład z filtrem (dla wyrównania kolorytu, nakładam cieniutką warstwę, niezauważalną, ostatnio używam Fluidu rozświetlającego Lirene), kilka muśnięć różem, cienie na ruchomą część powieki w dwóch odcieniach - przy wewnętrznym kąciku jasny, rozświetlający, przy zewnętrznym ciemniejszy (moje ulubione zestawienia to róż z brązem lub srebro z szarym), lekkie podkręcenie rzęs tuszem i gotowe. Całość zajmuje mi dokładnie trzy minuty z zegarkiem na ręku, mycie zębów lub czesanie trwa u mnie dłużej:)
      Jak nigdzie nie wychodzę, albo tylko po bułki, nie mam potrzeby malowania. Ale do pracy to dla mnie konieczny element wyglądu. Daje mi to poczucie profesjonalizmu. Jak zaśpię, to w domu nakładam podkład, potem chyłkiem do biura i tam kończę oczy ;)

      Ostatnio postanowiłam wypróbować podkłady mineralne, zakupiłam kilka próbek, ale na razie nie trafiłam na odpowiedni odcień i nie umiem jeszcze dobrze ich nakładać. Mąż zapytany o efekty moich wysiłków stwierdził: -wyglądasz jak wytapetowana. O moim codziennym makijażu nigdy tak nie powie:)
    • butters77 Makijażowy inżynier Mamoń ;-) 24.08.11, 15:49
      Ja również do minimalistek należę, a przede wszystkim - do inżynierów Mamoniów makijażu, bo jak raz się przyzwyczaję do jednego kosmetyku, będę go używać przez lata :-) I jeśli czasem przychodzi mi do głowy coś zmienić, to nie tyle - malować się mocniej, co - używać czegoś, czego do tej pory nie używałam (zmienić kolor kredki, wypróbować róż etc.). Zwykle jednak rezygnuję ;-) Moja kosmetyczka to:

      - puder
      - tusz do rzęs
      - kredka do oczu (czarna)
      - pomadka ochronna.

      Czasem zamiast pomadki - błyszczyk do ust, ale jakoś malowanie ust nie weszło mi w nawyk tak, jak malowanie oczu (gdybym miała wybrać tylko jeden kosmetyk do makijażu, którego będę używać w życiu, byłby to z pewnością tusz do rzęs).

      Gdy chcę wyglądać lepiej, do ww. akcesoriów dochodzą:
      - podkład (ewentualnie, miejscowo, korektor)
      - jakieś cienie
      - błyszczyk znowu, ale już naprawdę :-)

      P.S. Ładny tytuł wątku, taki rytmiczny :-)
    • mantha Re: Makijażowe minimalistki 25.08.11, 10:32
      Hmm, chyba ja do takich naleze, chociaz kiedys wydawalo mi sie, ze robie 'tapete'. Podklad, roz (czy inne rozswietlenie) to koniecznosc, tusz do rzez i miekka kredka ciemno-szara to wg mnie absolutne minimum, czasem rozswietlajacy cien do powiek (bardzo blado rozowy z delikatnym polyskiem, pieknie otwiera oko).
      Calkiem niedawno na youtubie obejrzalam sobie makijaz 'nude', moim marzeniem jest osoiagniecie efektu 'niby nic', dziewczyna umalowala sie cudownie, zajelo jej to 'zaledwie' 20 minut i uzyla chyba z 15 kosmetykow :-) porzucilam zatem pomysl makijazu 'niby nic' i zostalam przy swojej tapecie.
      • roza_am OT :) 25.08.11, 12:52
        > (...) zajelo jej to 'zaledwie' 20 minut i uzyla chyba z 15 kosmetykow :-) porzucilam zatem pomysl makijazu 'niby nic' i zostalam przy swojej tapecie.
        • butters77 Re: OT :) 25.08.11, 15:50
          Haha, rzeczywiście :-)
    • jehanette Zupełne zero makijażowe ;) 26.08.11, 14:39
      Heh, ja jeszcze nie doszłam do poziomu minimalistki, bo nigdy nic na siebie nie nakładam - ani na rzęsy, ani na powieki, ani na twarz jako taką. Używam pomadki ochronnej. Czasem błyszczyku, ale zwykle go zjadam (jak jest smaczny), albo mi przeszkadza (jak jest niesmaczny). Dwie okazje kiedy byłam pomalowana, to studniówka i ślub.
      Zastanawiam się, czy kiedyś mi się odmieni - ostatnio myślałam nad kupieniem tuszu i pomazaniem rzęs, bo idę na ślub koleżanki, ale ostatecznie mi przeszło, bo nie wiem, jaki kolor wziąć, obawiałam się, że nie będę potrafiła nałożyć ładnie, że przy pomalowanych rzęsach reszta twarzy będzie wyglądać źle bez jakiegoś mazidła, i że w ogóle kupię zły.
      Acha, czasem w wakacje maluję paznokcie u nóg, u rąk nie, bo zawsze po dniu mam obłupany ten lakier na rękach...
      • kasica_k Re: Zupełne zero makijażowe ;) 27.08.11, 02:38
        Tusz do rzęs akurat spokojnie może funkcjonować na twarzy bez towarzystwa innych "mazideł" :) Przynajmniej tak jest u mnie.
        • mszn Re: Zupełne zero makijażowe ;) 27.08.11, 12:00
          To chyba zależy od cery. Jeśli masz ładną skórę twarzy, to sam tusz będzie wyglądał ok. Jeśli cera jest nierówna, czy to przez przebarwienia, czy wypryski, to według mnie każdy makijaż oczu/ust będzie wyglądał źle bez wyrównania kolorytu skóry jakimś podkładem albo chociaż korektorem.

          To jest zresztą kolejna przyczyna, dla której całkowicie zrezygnowałam z makijażu na co dzień. Mam bardzo nieładną skórę twarzy, a wszystko, czym ją pomażę, czy to krem, czy podkład, jeszcze pogarsza jej stan. Uznałam więc, że mazać niczym nie będę, więc nie kładę tej bazy potrzebnej mi do tego, żeby tusz czy kredka na oku nie wyglądały groteskowo.
          • kasica_k Re: Zupełne zero makijażowe ;) 29.08.11, 17:53
            W zasadzie się z tym zgodzę, ale wg mnie tusz to wyjątek od tej reguły, tzn. wytuszowane rzęsy nie rażą przy "niewyrównanej" twarzy. Ja przynajmniej tak to odbieram. Szminka to co innego - uszminkowana, a bez podkładu czuję się właśnie groteskowo.
    • kotwtrampkach Re: Makijażowe minimalistki 01.09.11, 22:19
      tak czytam i czytam.. no chyba inaczej to zrozumiałam ;-)
      uważałam sie za minimalistkę, bo mój makijaż trwa 5-10 minut i nie bardzo umiem zrobić coś wampowo wieczornego, nie zmieniam za często sposobu malowania, nie uzywam koloru tylko szarości - brązów..
      ale.. fluid posiadam (od pierwszych przymrozków do późnej wiosny na twarzy codziennie, lepszy niż krem), kredkę do oczu też (kreska ok 1,5cm, ale jest), tusz do rzęs lubię i stanowi moje minimum (mam raczej jasne rzęsy, a włosy farbuję na ciemniejsze niż blondy), używam też błyszczyków i wazelinowych szminek nawilżających albo naturalnych w kolorze pomadek.

      i poruszane wyżej: no mogę wyjść po bułki bez makijażu, ale nie lubię. Bez odrobiny tuszu i korektora czuję się jak ... zaraz po przebudzeniu ;-) no wiecie - tak nieświeżo, jakbym właśnie wstała z łóżka.
      a poza tym, moja twarz bez podkreślenia niektórych linii jest cokolwiek bezbarwna. W moim wypadku brak makijażu to naturalizm, daleki od minimalizmu ;-)
    • kuba.aruba Re: Makijażowe minimalistki 29.04.22, 01:02
      Haha :) Malowanie pełnotapetowe to mordęga. Kiedyś przed pracą miałam sesję foto i koleżanka mnie umalowała. Trwało to chyba z godzinę, a jak już było po sesji to bałam się dotknąć twarzy, żeby się nie wypaprać tymi wszystkimi chemikaliami :) skóra najlepiej wygląda, gdy się człowiek po prostu wyśpi i odpocznie. Takie banały, ale to działa. Mój makijaż to zazwyczaj kreska na oko i puder. A jak czasami już trzeba pomóc urodzie, bo bladość trupia lico obleka to nakładam róż od Claresy. Znacie tę markę ? Wybrałam sobie taki róż claresa.pl/roz-do-policzkow-cheeks-tricks-charm w ramach prezentu na dzień matki Polki ;)

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka