andrzejg
20.10.22, 05:15
Gazeta Prawna :
Węgrzy stawiają na pojednanie. Polska na
konfrontację
Warszawa sama zgodziła się na zapisy pozwalające blokować fundusze z
polityki spójności. Budapeszt porzucił spór z Komisją Europejską i
wszedł na ścieżkę ekspresowej naprawy relacji z UE
Rząd Mateusza Morawieckiego zgodził się na zapisy w umowie partnerstwa, które
potencjalnie pozwalają Brukseli blokować wypłaty pieniędzy na realizację polityki
spójności. Przejrzeliśmy treść dokumentu i porównaliśmy go z analogicznymi,
wypracowanymi przez inne państwa UE. Uwarunkowania wypłat zgodnością z
zapisami Karty praw podstawowych (KPP) – która jest źródłem prawa europejskiego
– nie ma w umowie litewskiej, słoweńskiej, bułgarskiej czy niemieckiej. Co ciekawe,
nie ma go również w poprzedniej umowie polskiej na lata 2014–2020.
Kluczowe fragmenty aktualnej polskiej umowy partnerstwa znajdują się na stronie
218, w punkcie: „Skuteczne stosowanie i wdrażanie Karty praw podstawowych”.
Tabela, którą tam zamieszczono, opisuje warunek podstawowy: „Skuteczne
stosowanie i wdrażanie Karty praw podstawowych” i ocenę jego realizacji. Zapisano tu
wyraźnie, że jest on: „Niespełniony”. Tym samym Komisja zyskuje skuteczny środek
nacisku na polski rząd. Artykuły KPP od 47 do 50 dotyczą m.in. wymiaru
sprawiedliwości.
Rząd nie traci jednak optymizmu. – To normalna procedura, której podlegają
wszystkie państwa członkowskie UE. Zarówno według KE, jak i strony polskiej
dotychczas zaakceptowane przez Komisję programy będą mogły zostać uruchomione.
Nie ma żadnej decyzji Unii w zakresie zawieszenia środków finansowych z polityki
spójności i polityki rolnej dla naszego kraju – zapewnia Ministerstwo Funduszy i
Polityki Regionalnej.
Jednak sytuacja Polski zmienia się na niekorzyść także dlatego, że krytykowani dotąd
najmocniej przez KE Węgrzy mogą znacznie wcześniej odmrozić swoje pieniądze z
Krajowego Planu Odbudowy i funduszy spójności niż my.
Weszli bowiem na ekspresową ścieżkę naprawy relacji z UE. Odpowiada za to były
komisarz, a dziś „główny negocjator ds. pojednania z UE” Tibor Navracsics. Budapeszt
przy okazji sporu o praworządność miał być gwarantem, że Polska w relacjach z
Brukselą jest bezpieczna. To już jednak przeszłość, bo drogi obydwu państw rozeszły
się w związku z odmiennym podejściem do wojny w Ukrainie. Dziś rząd Viktora Orbána
gra na siebie.
W obliczu osłabienia forinta i rosnącej inflacji w ubiegłym tygodniu premier udał się z
kilkudniową wizytą do Berlina, w czasie której zabiegał o poparcie Niemiec dla
przyjęcia węgierskiego KPO. Pojawiły się również pogłoski, że Budapeszt ciepło myśli o
przyjęciu euro. Nieoficjalnie słychać, iż Berlin skłania się ku jak najszybszemu
pojednaniu. Do parlamentu węgierskiego wpłynęły projekty ustaw uzgodnione
wcześniej z europejskimi urzędnikami. Zostały one niemal „napisane w Brukseli”.
Część została już przegłosowana. ©℗ A2–3
Pobieżny przegląd umów partnerstwa zawartych przez inne państwa UE wskazuje, że nie ma w nich
fragmentów o Karcie praw podstawowych. Jarosław Kaczyński może oczywiście zlecić poszczucie na
unijnych biurokratów, ale chyba sensowniej byłoby poszukać winnych w rządzie. Bo jest „oczywistą
oczywistością”, że wprowadzając zapisy dotyczące karty sami sobie stworzyliśmy nową ścieżkę
sporu o pieniądze – pisze Zbigniew Parafianowicz A2–3
Wobec powyższego zastanawiam się kto tu jest kolaborantem z Niemcami, Tusk, za którego rządów nie było w umowie możliwości zgłaszania zastrzeżeń o praworządności, czy Kaczyński, którego rząd sam to podpisał.