artur5501
07.09.20, 15:00
Głupia historia.
Mam koleżankę Ulę. Można powiedzieć kumpelę. Znamy się od piaskownicy bo mieszkaliśmy drzwi w drzwi, nasi rodzice się przyjaźnili. O wszystkim rozmawialiśmy jako dzieci i tak nam zostało. Gdy byliśmy nastolatkami to ona mi mówiła o swoich chłopakach a ja jej o swoich wszystkich problemach. W ogóle nie patrzyliśmy na siebie jak chłopak i dziewczyna.
Miewaliśmy jakichś partnerów ale wciąż gadaliśmy z sobą często i o wszystkim. Także o nich. Nie mieliśmy żadnych tematów zakazanych. Nie byliśmy o siebie zazdrośni i nie wstydziliśmy sie siebie. To aż mnie czasem zaskakiwało że jestem w stanie jej mówić o sprawach o których nie powiedziałbym żadnemu kumplowi. Albo że ona rozmawia ze mną o swoich problemach także intymnych damsko-męskich jak z koleżanką.
I jakiś czas temu chyba zawaliłem. Zacząłem umawiać się z kobietą. Z pewnych względów pomyślałem, że nie będę o tym mówił Uli (nie chcę tu wnikać dlaczego, zresztą to nie jest ważne). Nie tylko jej nie powiedziałem. Tak się złożyło że musiałem zacząć kręcić, oszukiwać. Przypadkiem się o tym dowiedziała. Nic nie powiedziała. Ale jakoś dziwnie na mnie popatrzyła. I od tej pory jest inaczej. Nadal gadamy często ale już tak jak kiedyś. Próbowałem wyjaśniać. Ona powiedziała że przecież nic się nie stało. Ale czuję że ona się oddaliła. Bardzo mi tego szkoda. Nie mam z kim pogadać. To już trwa kilka miesięcy. Z tamtą kobietą skończyło się na dwóch randkach a Ulę w jakimś sensie straciłem.
I co teraz? Przeczekać? Ktoś miał taką sytuację?