wont2
06.11.15, 20:56
Jakoś nie mam szczęścia do wingmenów. I tak jak sobie myślę, to nigdy chyba nie miałem...
Parę lat temu mój przyjaciel jeszcze z podwórka (obecnie srający kasą jakby codziennie żarł Ulgix popijając Wysrexem) przyszedł ze swoją koleżanką, z którą łączyły go interesy do św. p. Huśtawki (na pewno już o tym pisałem). Laska była jak się później okazało na koksie, wpadłem jej chyba w oko, byłem też najebany i po paru godzinach wybieraliśmy na parkiecie imię dla naszego dziecka. Albo psa, nie pamiętam. Nie spotkało się to z jakąś wielką aprobatą mojego kumpla, ale specjalnych kłód pod nogi nie rzucał (ot, zazdrosny był, spoko). Ale chujek zaoferował, że ją odwiezie do domu etc i mój wysublimowany plan, żeby ją zabrać na chatę i wyruchać, spalił się na cewie. Ale co się odwlecze to nie uciecze - została wkrótce moją dziewczyną. No i po jakimś miesiącu kumpel zawitał był do niej do domu na pijacką, kameralną imprezę taneczną przy radiu Złote Przeboje i nie omieszkał w sposób dość jednak kurwa obcesowy przy całym tym wysokokorpoludkowym towarzystwie zwrócić uwagę, że moje zarobki nieco odstają od reszty towarzystwa. Mnie oczywiście nie ruszyły takie teksty, bo jestem zadowolony z tego co mam, to był i jest mój świadomy wybór takiej a nie innej drogi życiowej. No ale, kurwa, są jednak jakieś imponderabilia. Rubikony, których nie wolno za chuja przekraczać, nawet jak się jest zazdrosnym jak lesba o kutasa. W każdym razie, przy najbliższej okazji wygarnąłem mu co myślę na jego temat i na temat jego zachowania, kumpel się pokajał i jest git.
Ale wczoraj to była jakaś przeginka. Ja wiem, że co się dzieje na Foksal, zostaje na Foksal, ale muszę z siebie trochę jadu spuścić. Chlaliśmy w męskim towarzystwie aż ostałem się ja i mój kumpel, z którym znam się z 10 lat, wypiliśmy przez tę dekadę ocean wódki, znamy swoje najmroczniejsze sekrety, w zasadzie robiliśmy już razem prawie wszystko i zawsze mogłem na niego liczyć. A on na mnie. Jedynie dziwki nie stukaliśmy na dwa baty, co jest w sumie dziwne bo to też straszny dziwkarz był i, niestety, jest. I tak sobie myślę teraz, że dobrze żyliśmy też dlatego, że zawsze podobały nam się inne dziewczyny - poważnie, jak któraś podoba się jemu to mi się nie podobała i vice versa. No i wczoraj późnym wieczorem w Mecie dosiedliśmy się do dwóch lasek z Gdańska. Wóda, wóda, wóda. Ja zajmuje się jedną, on drugą. Miał pecha, bo jego okazała się być niedotykalską mężatką. Moja rozwódką z dzieckiem, spragnioną czułości, pocałunków, dotyku etc. No i się tak miziamy i całujemy a on się wpierdala i buta jej zdejmuje. Zabawne kurwa. Ale sobie myślę, że mu się po prostu nudzi i stąd te końskie zaloty. No ale jedziemy z dziewczynami taksówką do hotelu, ja siedzę koło taksówkarza, bo miałem wrażenie, że jestem najtrzeźwiejszy i jedziemy, jedziemy. A tu nagle, ta moja chce rzygać, taksiarz (swoją drogą najuprzejmiejszy taksiarz jakiego kiedykolwiek poznałem, z zajebistą klasą) się zatrzymuje, pomaga tej lasce wyjść i zwymiotować, troszczy się o nią (o tapicerkę też jasna sprawa) no i ta druga, ta niedotykalska mężatka (swoją drogą przepiękna) mówi, mimo że najebana, to głosem nieznoszącym sprzeciwu - panowie wysiadać, kończycie tutaj swoją podróż. No i kurde jak w wojsku, rozkaz padł i bez najmniejszego sprzeciwu wyszliśmy. No i mi się kumpel przyznał, że jak jechali to miział tę moją po cipce a jej się to podobało. Nie wiem jak on to robił technicznie, bo pośrodku była ta niedotykalska mężatka, ale chuj, pewnie zanotował grecki deficyt wstydu i krępacji. Dobra, pośmialiśmy się, zrobił zajebistą trzodę, ale kto bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem. Tyle, że dzisiaj zadzwoniłem do tej mojej i się spotkaliśmy (we trójkę niestety ale dziewczyny były z walizami, bo wracały dzisiaj do domu) na kawie, no i niestety bardzo chujowo się jednak ten mój kumpel się zachował (nie mogę wejść w szczegóły ale nielojalnie). I tak jak w pierwszym przypadku, to jeszcze ogarniam, że ktoś może się czuć zazdrosny, tak w tym przypadku, to było zwykłe przeszkadzanie mi, nie w celu pomożenia sobie, ale przeszkodzeniu mi. Mi kurwa.
No i po tym przydługim wtręcie osobistym, chciałbym poznać wasze zdanie (a może jakieś historie?) na temat wingmenów i generalnie wyrywania w parach. Bo mi na przykład zdecydowanie łatwiej przychodzi ten wewnętrzny luz i flow jak jest klimacik 2x2 niż 1x1. A jak jestem sam a dziewczyn jest kilka, to muszę być już zdrowo nawalony. No i co myślicie na temat lojalności między mężczyznami? Istnieje ona, ta mityczna męska lojalność, czy też jest to tylko kwestia ceny (czyli dupy)?