ffiill
25.07.03, 01:38
Wiele osób często pyta o wycieczkę 7+7 do TURCJI organizowaną przez BP
TRIADA. Ze względu na fakt, że sam kiedyś byłem pytającym, a teraz jestem już
po takiej wycieczce postanowiłem się podzielić informacjami ze
wszystkimi „ciekawskimi” i jednocześnie zainteresowanymi tego typu wyjazdem
do Turcji.
Ogólnie rzecz biorąc wycieczka jest warta polecenia. W ciągu 7 dni robi się
3000 km i widzi się mnóstwo niesamowitych rzeczy. Należy mieć jeszcze chyba
trochę szczęścia i trafić najpierw objazd potem zwiedzanie (tak mieliśmy),
trafić w miarę dobrego przewodnika (mi się udało – miałem porównanie z innymi
na wycieczkach prowadzonych przez wszystkich przewodników), w miarę OK hotele
na objeździe (u mnie poza jednym – mimo, że z basenem i jacuzzi jakoś mi nie
przypadł do gustu - w zasadzie było to czego się spodziewałem, czyli zwykłe
hotele ***), no i oczywiście godny wypoczynku hotel na pobycie (zapłaciliśmy
za **** i otrzymaliśmy hotel przy samej piaszczystej plaży Kleopatra w nowo
oddanym budynku, super jedzenie – www.dreamshotel.com - rewelka).
Na początek kilka rad ogólnych:
- waluta – proponuję wziąć zarówno EURO jak i DOLARY, ponieważ w
zasadzie ceny podawane są w euro, ale czasami podczas targowania się i
zbijania cen w euro można jeszcze dodatkowo zyskać, mówiąc, że zapłaci się
właśnie tą ustaloną cenę, jednakże w walucie amerykańskiej, bo innej się nie
posiada – zazwyczaj skutkuje (kursy – euro: ok. 1 550 000 L, dolar ok. 1 400
000 L)
- proponuję zakupienie dobrego przewodnika po Turcji (np. Pascala), bo
czasami naprawdę się przydaje
- trzeba nastawić się na wczesne wstawanie podczas części objazdowej
(czasami b. wczesne np. wyjazd 4 lub 5 rano)
- podczas objazdu postoje odbywają się w miejscach z góry ustalonych
przez Triadę i ich tureckiego tour operatora – wiadomo, że mają w tym
interes. Miejsca te są zazwyczaj b. drogie. Częstym manewrem jest
zatrzymywanie się na obiad w szczerym polu, gdzie poza jedną restauracją nic
już nie ma, a obiad w takiej restauracji w formie szwedzkiego bufetu kosztuje
5 euro od osoby – niestety nie wszystkie miejsca godne są polecenia, bo po
prostu jedzenie czasami jest kiepskie. W zasadzie czasami lepiej jest
zaopatrzyć się w jakieś drobne produkty na drogę w jakimś markecie i
tak „przetrwać” do obiado-kolacji serwowanej codziennie w hotelu
- przewodnicy zbierają od uczestników wycieczki pieniądze na wstępy
(nie jest to obowiązkowe), zgodnie z tym co podane jest w katalogu Triady (w
euro lub dolarach), a następnie kupują bilety. W tym również mają interes,
ponieważ kupują bilety grupowe, zazwyczaj kosztujące niewiele więcej niż
połowę tego co normalnie kupiony bilet, a rozliczają uczestników po cenach
normalnie obowiązujących. Oczywiście „zbieracze biletów” nie mają szans na
ich otrzymanie, ponieważ występują w formie jednego papierku grupowego.
Bilety są sprzedawane w kasach w walucie tureckiej, a przewodnik rozlicza
uczestników z biletów w walucie obcej, oczywiście po dobrym dla siebie kursie
i nierzadko niezdrowo zaokrąglając do góry. Proponuję kupowanie biletów
indywidualnie, ponieważ w żadnym ze zwiedzanych obiektów nie ma w ogóle
kolejek
- podczas objazdu organizowane są jako extra niespodzianki-wizyty w
różnych sklepach, zakładach produkcyjnych itp. (ceramika, dywany, onyks,
skóry, tekstylia). Pomimo, że od razu słyszy się, że ceny dla właśnie tej
grupy są super konkurencyjne (np. 50% obniżki na wstępie) proponuję nie
kupować niczego w tychże obiektach. Utargowane w nich ceny są zazwyczaj i tak
wiele wyższe niż w innych miejscach ogólnodostępnych. Oczywiście należy
wspomnieć, że przewodnicy wychodzą prawie zawsze z czymś za friko – wiadomo
dlaczego.
- Zwiedzanie odbywa się zazwyczaj indywidualnie. Mimo że w autokarze
przez całą drogę jest turecki przewodnik (taki wymóg ich prawa – potrafią
zadbać o bezrobocie) nie ma co liczyć, że będzie oprowadzał po poszczególnych
obiektach. Robi to polska przewodniczka, która to często opowiada co zostanie
zobaczone i w jakiej kolejności w autokarze (mimo że część grupy w tym
właśnie czasie śpi) - chyba z racji tego że nie ma prawa robić tego w
poszczególnych obiektach.
Jak już wspominałem wycieczka składa się z 7 dni objazdu oraz 7 dni
wypoczynku. Na początek kilka zdań o części objazdowej.
Po przylocie do Antalyi (wylot o 5 rano z W-wy) i zakwaterowaniu w hotelu
możliwe było zapoznanie się z miastem. Prawdę mówiąc miasto jest warte do
zwiedzenia – szczególnie jego najstarsza część z rzymskim portem. Oczywiście
tego typu zwiedzanie należy sobie zapewnić samemu (z przewodnikiem
książkowym), ponieważ nie ma tego w programie. Z tego co się orientuję, nie
wszystkie grupy wycieczkowe kwaterowane są w centrum Antalyi, stąd też nie
każdy będzie miał taką możliwość. Ponadto niektóre grupy wycieczkowe
przylatują do Antalyi bardzo wcześnie rano i po kilku godzinach w hotelu
ruszają od razu w trasę.
Po wyruszeniu na 7-mio dniowy objazd rozpoczyna się zwiedzanie od KONYI,
gdzie można zobaczyć meczet w MEVLANIE. Uwaga: w meczecie nie uświadczycie
przewodnika, a przewodniczka o meczecie opowiada w autokarze, bo
prawdopodobnie nie ma prawa robić tego na terenie meczetu. Wstęp do meczetu w
Mevlanie 4 mln L.
W drodze do KAPADOCJI, następnego punktu programu odwiedza się Karavanserai,
miejsce postoju karawan w przeszłości. Wstęp do obiektu to 2 mln L i w
zasadzie prawdę mówiąc nie ma tam niczego ciekawego. Następnie następuje
przejazd do hotelu w Kapadocji. Hotel dość duży (nazywał się GOMEDA –
www.gomeda.com.tr), w zasadzie OK, poza tym, że położony trochę zbyt na
uboczu. Ruszyliśmy się jednak do położonego nieopodal b. małego miasteczka,
gdzie chociaż można było kupić napoje po rozsądnych cenach.
Następnie odbywa się zwiedzanie Kapadocji, czyli krainy baśniowych kominów.
Zwiedzane są po kolei: podziemne miasto (10 mln L), kościoły bizantyjskie (12
mln L), góra Uchisar (2 mln L) – wszędzie warto jest być. Ponadto grupa
wieziona jest do kilku ciekawych miejsc widokowych, gdzie dopiero można
przekonać się jak piękna jest Kapadocja.
Po Kapadocji następuje dłuuuuugi przejazd do Stambułu (bardzo wczesne
wstawanie). W drodze do Stanbułu odwiedzana jest Ankara i muzeum cywilizacji
(też bez przewodnika) w Ankarze. W Stanbule jest się dopiero wieczorem i
pierwszego dnia odwiedza się jedynie Grand Bazaar, czyli to co niestety tak
bardzo raduje naszych rodaków – taki wielki stadion dziesięciolecia, zamiast
ruskich nacja turecka, zamiast gołego nieba zadaszenie, a poza tym trochę
niebezpiecznie i pełno podrabianych rzeczy – np. perfumy (cena za 6 butelek
100ml, opakowania jak w oryginałach, nie wiem jak z zapachem, bo nie
zakupiłem dziadostwa – ale cena baaaardzo zachęcająca – 10 euro za 6
flaszek). Hotele w Stambule znajdowały się w dzielnicy, w której zamieszkują
zazwyczaj przyjaciele z Europy Śr.-Wsch. (ale bardziej tej wschodniej), tak
więc generalnie mało ciekawa okolica. Kolejny dzień w Stambule to zwiedzanie
najpierw Topkapi – rezydencji sułtanów (12 mln L) – dodatkowo już wewnątrz
można zwiedzić harem (10 mln L) i skarbiec (10 mln L). Jest jednak trochę
mało czasu i prawdę mówiąc poza skarbcem, nie ma czasu obejrzeć haremu,
składającego się z kilkunastu pomieszczeń, a to naprawdę szkoda (no chyba że
na szybko, ale ja tak nie lubię lecieć, by mieć tylko zaliczone). Następnie
zwiedzany jest Kościół Mądrości Bożej – Aya Sofya (15 mln L), podziemne
cysterny (10 mln L), hipodrom (free) i Błękitny Meczet (free). Warto wszystko
zobaczyć. Podczas przerwy obiadowej proponuję rozejrzeć się po mieście i
znaleźć jakieś fajne miejsce na lunch, zamiast lecieć do „ulubionej”
restauracji przewodnika. W Stambule dodatkowo, w ramach wy