mu_ndek
24.07.20, 19:55
Po smutnych wyborach … a właściwie czemu „smutnych”?
To wydaje się zrozumiałe, ale dla pewności spróbuję wytłumaczyć - czemu określam je jako smutne
Carl Schmitt - kacze inspiracje.
„Nie ma normy - która mogłaby być zastosowana do chaosu. Ład musi być kreowany, ażeby porządek prawny mógł mieć sens. Musi zostać stworzona normalna sytuacja i suweren jest tym, kto ostatecznie decyduje, czy ów normalny stan rzeczywiście panuje. Wszelkie prawo jest prawem sytuacyjnym. Suweren tworzy i gwarantuje sytuację jako całość w jej totalności. On ma monopol ostatecznej decyzji. W tym zawiera się istota suwerenności państwowej, która powinna być dokładnie zdefiniowana w perspektywie prawniczej nie jako monopol przymusu i panowania , lecz jako monopol decyzji, przy czym słowo decyzja jest używane w dalej rozwiniętym powszechnym znaczeniu. Wypadek wyjątkowy najlepiej ujawnia istotę państwa autorytetu. Tu oddziela się decyzję od normy prawnej i (żeby sformułować to paradoksalnie) autorytet dowodzi, że on , aby stworzyć prawo, nie potrzebuje prawa posiadać.”
„Politische Theologie” Carl Schmitt -To najpopularniejszy cytat z jego teologi politycznej - nie polecam.
„Normalna sytuacja” ? jakoś niechcący , nieustannie się owa „normalna sytuacja” narzuca ,jako ta czająca się podstępnie , zalegająca w gotowości na samym dnie skłonności gatunku lub jako wygodny sposób manipulacji, tych którzy rozumieją , że sami - są przecież - źli, agresywni czy wręcz zdolni do szaleńczych ataków furii ?
Natura i „normalna sytuacja” w swojej „politycznej” postaci jest ciągle powoływana na świadka przez polityków - dla usprawiedliwienia własnych skłonności - temu niebezpieczeństwu wydaje się zapobiegać demokracja , ze swoimi instytucjami i procedurami - niestety świadomość tych prostych faktów przychodzi powoli. (właściwie jedynym powodem powstania Unii Europejskiej było zatrzymanie tego narodowego widzimisię „normalnej sytuacji” poszczególnych przywódców ,ale trzeba chyba więcej czasu)
Owa „polityczna natura człowiekowatych” zalega jednak - będąc ostatecznym odnośnikiem tam gdzie już nic nie ma - z braku wyobraźni czy po prostu wiedzy. Znów prostota, tego co się wydaje jednemu czy drugiemu pajacowi.
Tęsknoty romantyczne za upadającymi monarchiami i bóstwami - kierują suwerena w stronę jasnych kryteriów. Trzeba znaleść wroga i przekonać samego siebie , że mamy prawo ich napiętnować , a jak się będą opierali to wyeliminować (po koniecznym uprzednim odczłowieczeniu) w imię zachowania tzw. stanu normalnego/naturalnego - co za bzdury godne naszego kaczego dyktatorka.
Strata „normalności”, równowagi czyli stan wyjątkowy - to co Schmitt lubi najbardziej , podobnie jak inne kaczki - oczywiście poza rzeczywistą koniecznością wprowadzenia stanu wyjątkowego w reakcji na zagrożenie pandemią - bo akurat trzeba było wybory przeprowadzić ,albo usiłować - ale się 10 maja nie udało (czyli najważniejsze jest jednak utrzymanie władzy? A nie zdrowie suwerena - ale suwerena dużo jest - te parę tysięcy w te czy wewte).
Nieustanna sytuacja zagrożenia (dziki zachód?) - czyli powrót do stanu przedpaństwowego - do owego stanu „natury” - który usprawiedliwia dyktaturę siły w sposób najwłaściwszy - tak, to najlepiej odpowiada „normalnej sytuacji” - (nie bez powodu prezes lubi sobie pooglądać rodeo - ale nie przywiązany do grzbietu byka a raczej w fotelu, dyskretnie otoczony służbami gotowymi reagować na każdy, najmniejszy przejaw naruszenia spokoju władcy - teoretyczny kowboj tęskniący za realnym rodeo? )
Przestraszyć wrogiem - jak akurat nie ma - stworzyć (uchodźcy?), narzucić i bronić - bo suweren lubi być broniony . Wtedy pochlebiamy jego skłonnościom - bo on wie, że jest zły, zawistny i skłonny do wszystkiego ,kiedy się boi - czuje ,że sam by komuś - z tego strachu chętnie przypierdolił to i sam się jakiejś napierdalanki spodziewa , a bohaterski jest tylko w kupie ,najlepiej narodowej (lub wśród kiboli)
Poziom prostych atawistycznych intuicji - wydobywanych z umysłów - musi się rymować z ich prostym rozumieniem - to nie podlega żadnej ich wewnętrznej analizie (nie ma takiego nawyku - nikt tam nie spyta - dlaczego? ) tam echo w ideowej pustce - odbija najprymitywniejszą gatunkową melodię (genetyczne disco polo?) Prostą i zrozumiałą , innej nie przyjmują - bo nie są po prostu w stanie. Lęk przed nieznanym- nie zawiera ciekawości jest samym lękiem.
Niepewność świata - „brak równowagi” czyli ten stan rozchwiania , który jest tak męczący dla prostych umysłów - a wydaje się, po prostu , samą konsekwencją istnienia świata, jest z nim nierozerwalnie powiązany - bo chaos, entropia, atrofia - ciągła wymiana tego co umiera na to co się rodzi - jest „stanem przyrodzonym” wszystkiego co istnieje . To prawa fizyki wraz z wynikającymi z nich -prawami życia /biologii. Niepewność ekonomiczna zagrożenie chorobami … .
Jednym słowem ciągłe zagrożenie - a jak zagrożenie -to najprostszą reakcją - jest pytanie - KTO nam zagraża? - bo przecież nie prawa fizyki? - tylko „ktoś” - ktoś konkretny ( bo trzeba go prosto nazwać i wskazać) Zagraża nam - WRÓG ( tutaj można wpisać dowolną grupę , plemię , korporację czy nawet inny naród - bo wiadomo knują i tylko czyhają , by nas upokorzyć , narzucić nam swoje ideologie (LGBT) - porwać i zdeprawować nasze dzieci czy zabronić rzucania petów z balkonu.…tak jakbyśmy to sami zrobili?
I to się sprawdza , bo przecież sami knujemy, jak sprawić byśmy się poczuli lepiej , bardziej docenieni bardziej poważani byśmy wreszcie wstali z kolan.
W wizji C. Schmitta , wróg jest postacią kluczową - bez niego nie ma tzw. tożsamościowego suwerena nie ma wspólnoty - nie ma państwa. Opanować wszelką niezależność w imię walki o tożsamość suwerena (sądy, media ) i robota staje się spokojniejsza.
Najbardziej pożądanym stanem państwa w tych mętnych wywodach C.Schmitt’a (piewcy NSDAP ) jest chaos czy, jak on to nazywa - powrót do „naturalnych”(znów to słowo) podstaw „wspólnoty” - walki przeciwko wrogom (ulica ,zagranica).
Wybór wroga pozostaje w kwestii władcy - tak jak to bywało w nostalgicznie wspominanych monarchiach i innych hierarchiach człowiekowatych trwających ku zadowoleniu i wygodzie autorytarnego władcy (bo to jest ekstra posada) np. najsilniejszego szympansa lub miejscowego rewolwerowca w chlubnych czasach dzikiego zachodu (tam wrogiem utrwalającym tożsamość grupy/suwerena byli - wcześniej sprowadzeni do roli podludzi , miejscowi mieszkańcy czyli „czerwonoskórzy” ( obecnie pomarańczowoskóry przywódca USA jest groźnym estetycznym chichotem losu )
Emanacja woli suwerena czyli samozwańczy dupek uważający prawo czy instytucje demokratycznego państwa , jedynie za narzędzia , których zakres i cele - sam określa i wykorzystuje w dowolny najbardziej odpowiadający mu sposób - sam musi stać ponad prawem i jasno to zaznaczać (np. wizytą na cmentarzu ,zabronioną dla innych lub stwierdzeniem „ja poza trybem”) — inaczej jego samozwańczy autorytet ucierpiałby - a iluzoryczna władza okazałaby się pustą uzurpacją - domniemani wrogowie, przestaliby być groźni a suweren straciłby oparcie we własnej tożsamościowej nienawiści ,którą trzeba nieustannie pielęgnować dając jej choćby najbardziej bzdurny powód - choćby zamach którego nie było - czy „ideologię” LGBT której nie ma. Jedyne co buduje spójność plemienia to nienawiść do wroga.
Stwierdzenia kaczora - że to co robi jest „prawdziwą” demokracją - mogły by być śmieszne ( czy jest możliwe, że on w to wierzy?- jednocześnie jednoosobowo zarządzając średnim państwem w środku europy ?) gdyby nie to - że już to przerabialiśmy i mamy jasno opisane w teologi politycznej C.Schmitt’a - a przykłady ,niestety - na wyciągnięcie ręki.
ps. Tak jakoś zawsze mi się zbiera kiedy wracam.