itsjustemichelle1
10.09.23, 23:30
Wszystkie teksty Teresy do Doroty, ogólny kontekst sytuacji i efekt wychowawczy jeśli chodzi o tą drugą zmuszają mnie do refleksji.
Czemu Teresa tak naprawdę wyjechała?
1. Chciała się oderwać od rodziny, "bękarta" i zacząć nowe życie.
2. Chciała uciec od wiejskich plotek.
Jak Teresa poznała ojca Dorotki, czemu ze sobą zerwali?
1. Mogli pozostawać w relacji uczeń-nauczyciel, podwładny-przełożony. Dopóki romans był, hmm... bezowocny, może były jakieś plotki na wydziale czy w szpitalu/ przychodni, dopiero gdy okazało się, że ona jest w ciąży, np. pan kardiolog kazał ciążę usunąć, a ona się nie zgodziła.
2. Teresa była tą trzecią.
3. Hipoteza mi najbardziej pasująca do mojej opinii na temat charakteru Tereni- kardiolog w ogóle nie wiedział o ciąży.
-
Co ona robi w tym Oslo?
Nie wierzę w jej pielęgniarstwo, skoro wszystko, co dziecko wie o pierwszej pomocy, nauczyło się od mamy...
1. Ona nie pracuje jako pielęgniarka, ale może choćby w szpitalu.
2. W ogóle nie pracuje w szpitalu.3
3. Prowadzi inne życie, na co wskazuje jej stosunek do Dorotki- wrabianie dziecka w poczucie wiecznej wdzięczności, zostawienie jej w Polsce, przyjeżdżanie na Gwiazdkę. Może ma jakieś absorbujące hobby, kluby, restauracje, znajomych, a w najgorszej wersji nowego partnera i dzieci z nim albo pasierbów, którzy pozostają ukrywani przed Dorotą, być może nawet nie wiedzą o jej istnieniu. Wcale nie takie rzadkie :(
--
Czemu Dorota tak naprawdę nie ma ojca?
1. Kardiolog się wypiął (wersja, w którą najbardziej wątpię).
2. Nie wiedział o ciąży.
3. Został w nią wrobiony, choćby ze względu na to, że pewnie finansowo był ustawiony, w przeciwieństwie do Teresy. Albo przystojny był, nie wiem. Miał być ślub, była za to złość, z dużym prawdopodobieństwem stwierdzenie "dziecko ok, małżeństwo/bycie razem nie".
4. To ona go odcięła od dziecka, tzw. alienacja rodzicielska.
--
Do brzegu:
Według mnie wersja, że ona bidna w ciąży zostawiona przez fuję i fubrawca, jest absolutnie nieprawdopodobna.
Widzę Teresę jako osobę skrajnie egoistyczną, w dodatku ze skłonnościami do użalania się nad sobą.
Przez swój charakter pozbawiła dziecko ojca, dziadków, cioć, wujków, kuzynów, może przyrodniego rodzeństwa i macochy, która jest najmniej ważna z tej perspektywy, ale mogłaby być dla niej kimś ważnym też.
Dorotka nie ma rodzinnych śniadań, nie słyszy z dumą mówionego "Nasza Dorotka będzie lekarzem, tak jak X", w przedszkolu na przedstawieniu z okazji Dnia Taty i Mamy nie ma tatusia w pierwszym rzędzie. Nie kłóci się z rodzeństwem, nikt nie opowiada jej rodzinnej historii, nikt nie zastanawia się nad tym, czy lepiej, aby była laryngologiem, czy może jednak okulistką, tak jak babcia Zosia?
Dorota nie wie, po kim ma kształt ust albo uszu.
Nie oświadcza wszystkich tych rzeczy, które nas budują jako ludzi.
I gdyby miała ojca, to może miałaby ładny pokój, a w nim nowego laptopa. I dom, w którym Internet i telefonia działają. Albo internat. Możliwe też, że żyłaby z tatą w dużym mieście, jeździłaby komunikacją miejską i miałaby galerię handlową pod domem tudzież lumpeks. Bywałaby, wiedziałaby, znałaby, słuchałaby. Chodziłaby z koleżanką po szkole do kochanej kawiarenki, w której mają takie fajne babeczki. W ogóle miałaby koleżanki, kolegów, bo ktokolwiek by się tym interesował. Pojawiałby się na kółkach zainteresowań, nie miałaby tej jednej kusej sukienczyny.
Znałaby trendy z Instagrama, nosiłaby conversy, pisałaby artykuły do szkolnej gazetki i czasem może chodziłaby do kina. Byłaby na obozie szachowym (tata nauczył), dyskutowałaby o polityce, a wakacje spędzałaby we Włoszech. Latałaby do mamy, do Norwegii (jeśli chciałaby, ja nie wiem, czy bym chciała) i dzwoniłyby do siebie przez messengera, a najlepsze wygłupy ze znajomymi byłyby w lesie u babci Andzi i cioci-babci Wiktoryny.
Jej dzieciństwo miało szanse być lepsze, ale ego mamusi zwyciężyło.
PS. Wiem, że był już kiedyś jakiś wątek o Teresie, ale chciałam podejść od innej strony do tego.
PS2. Dziękuję Tajnej za inspirację :)