oby.watel
03.12.22, 09:26
Radomir Wit prowadzi w TVN nową audycyjkę nazwaną Kampania Bez Kitu. Wczoraj przedstawiciel partyjusiąteczka Razem przekonywał, że jeśli wyborca na jednej liście znajdzie i Zandberga i Tuska, to nie będzie miał na kogo głosować. Bo żeby mógł oddać głos na Zandberga z Razem, Zandberg z Razem musi być umieszczony osobno, na osobnej liście. Wtedy jest wybór. W przeciwnym razie nie ma.
Podobno istnieją na lewicy, u Hołowni i na wsi ludzie, którzy rozumieją, że działając wspólnie i w porozumieniu ponosi się klęski, a działając osobno spektakularne zwycięstwa się odnosi. Na przykład gdyby Ukraina nie miała wsparcia Zachodu to wojnę z Rosją już dawno by wygrała. Ale najlepszym dowodem są wybory 2015 roku, gdy Razem idąc osobno samo nie weszło i lewicę zatopiło.
W tej sytuacji trudno nie zapytać czy naprawdę trzeba głośno krzyczeć o współpracy z PiS-em, trzeba ogłaszać, że się zrobi wszystko, żeby PiS wygrało, czy wystarczy głośno deklarować, że się PiS-u ma dość i po cichu ze wszystkich sił go wspierać? Przecież nie chodzi o żadne dobro Polski, o wybór wyborców, ale tylko oraz wyłącznie o interesy partyjne. Na jednej liście nie można umieścić wszystkich chętnych, a na wielu wszystkie kanapy się zmieszczą wraz z krewnymi i znajomymi. Chyba, że nie przekroczą progu. A to jest bardzo prawdopodobne gdy wyborcy zorientują się i dotrze do nich, że Hołownia, Kosiniak-Kamysz i Zandberg to karierowicze przedkładający własny interes nad interes kraju.