prosta2
16.08.06, 10:48
Pracuję w szkole podstawowej od ponad 10 lat. Byłam nauczycielka z powołania,
uwielbiałam swoją pracę, byłam wulkanem pomysłów, tryskała ze mnie radośc i
energia. Niestety wulkan wygasł. Wiem, ze moja jakośc drastycznie spada i z
każdym rokiem jest coraz gorzej. Nie wiem jak wytrzymam 20 lat do emerytury.
Straciłam serce do nauczania, straciłam elastycznośc, cierpliwośc. Nienawidzę
tego. Nie lubię już dzieci,strasznie mnie denerwują. Nawet trudno mi znieśc
dzieci znajomych. Zawsze dziwiłam się nauczycielkom-wrzeszczącym babom,
potępiałam je. Teraz je rozumiem. Co mają robic muszą uczyc choc pewnie juz
mają tego dośc. Trzeba z czegoś życ. Jak wracam z pracy to często płaczę z
tej bezsilności. Jestem stale zmęczona, mam ciągłe migreny. przestałam
spotykac sie ze znajomymi. Juz na nic nie mam siły. Radziłam się bliskich ,
byłam nawet u psychologa, u psychiatry.Dostałam jedynie jakieś tabletki po
których czułam się jeszcze gorzej. Na przekwalifikowanie się nie mam
pieniędzy, a nic innego nie umiem/umiałam robic. Czy ktoś miał takie
problemy? Czy ktoś wie co mogę zrobic?