nm-95
04.02.21, 11:44
30 października bieżącego roku moja mama doznała rozległego udaru mózgu. Od 16 listopada była w domu. Udało nam się (bez pomocy lekarza, bo się nią nie interesował) nauczyć mamę samodzielnie przełykać, chodzić na krótkie dytanse z pomocą, samodzielnie jeść, używać widelca/łyżki. Mama nauczyła się też wyraźnie mówić, Naprawdę było z nią nieźle. Z tym, że ktoś musiał z nią cały czas być, żeby pomagać jej wstać i np przejść z nią do toalety. Ale ona była bardzo zmotywowana i chciała robić wszystko sama.
Już ze szpitala wysłali skierowanie na oddział rehabilitacji w ośrodku. 29 stycznia ją tam przyjęli, bo zwolniło się miejsce. Mama jest tam od 6 dni, a już się załamała. Nie chce jeść, ani pić. Trzymają ją na kroplówce i podają jej antydepresanty, których nigdy wcześniej nie brała, bo nie była wcześniej w takim stanie.
Mnie to też załamuje, bo chcę dla mamy jak najlepiej.
A nie chciałabym też, żeby wróciła do domu w gorszym stanie, niż pojechała.
Najgorsze jest to, że w tej pandemii nie możemy się z nią nawet zobaczyć...