andallthat_jazz
23.03.23, 13:19
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony ufam terapeucie, ze chce poprawic jakosc mojego zycia i pomoc mi wyprostowac, poukladac w glowie pewne sprawy. Z drugiej mam wrazenie, ze za bardzo ingeruje w moje wybory. Przyklad. Wczoraj stwierdzilam, ze z jednej strony chcialabym spotkac juz kogos na dluzsza relacje, z drugiej strony nic mi w tej sferze nie wychodzi i deprymuje mnie mysl, ze moze juz lepiej odpuscic i pogodzic sie z bycia singlem. Odpowiedz terapeuty nie dala zupelnie pola do zastanowienia, czy wlasnych konkluzji. Stwierdzil jednoznacznie, ze to nie jest dobry czas na zwiazki i niepowinnam wchodzic w glebsze relacje, wrecz tego unikac i ucinac, jesli takowe sie jednak pojawia. Temat odlozyc calkiem na strone. Ok, jak mowil to rok temu w podobnym tonie, to sie zgodzilam z nim, bo jeszcze w kotlowaninie rozwodowej bylam. Teraz wyszlam z mieszanymi uczuciami. Wydaje mi sie, ze jesli juz to na bazie rozmowy sama powinnam dojsc do wniosku, ze moze to jeszcze nie czas. A tu dostalam z gory "rozwiazanie", ktore nie jest moim, ale jego. Ok, on patrzy z boku na moja sytuacje i zapewne widzi wiecej. Ale czy to normalne, ze terapeuta az tak jednoznacznie i od siebie daje wytyczne, do ktorych powinnam sie dostosowac? Troche mi to zgrzyta. 🙄