patrzpada
24.08.23, 11:43
Poproszę o ocenę takiej sytuacji. Dwie siostry bliźniaczki mężate, dzieciate, utrzymujące dobre relacje pomimo sporej odległości. Jedna siostra mieszka na obrzeżach Warszawy, druga w małej miejscowości blisko granicy między Wrocławiem a Zieloną Górą. Regularnie od lat odwiedzają się wzajemnie z rodzinami, ich dzieci się lubią (2 córki z jednej, syn i córka z drugiej strony). W zeszłym roku rodzina siostry spod granicy bierze dorosłego psa ze schroniska. Odwiedzają z nim siostrę warszawską i jej rodzinę. Pies robi problemy w ogrodzie (kopie, szczeka, biega po kwiatach) i w domu (sierść, hałas, zapach, przewrócenie kilku rzeczy). W tym roku spotkanie zaplanowane na ostatni tydzień sierpnia w Warszawie nie odbywa się, bo gospodyni z mężem informuje, że pies wstępu do nich nie ma. Serdecznie ich zapraszają, ale bez psa. Na pytanie siostry, co z nim zrobić radzą jej psi hotel lub komuś zostawić. Państwo nie lubią zwierząt, nigdy ich nie mieli i mieć nie chcą. Upewniła ich w tym ubiegłoroczna wizyta. Dzieci państwa też nie pałają miłością do zwierząt. W efekcie siostra spod granicy się obraża i rezygnuje z wizyty oraz odwołuje swoje zaproszenie na święta grudniowe. Jej mąż jest mniej stanowczy, stara się załagodzić sprawę, ale trzyma stronę żony. Druga siostra również obraża się i mówi, że jak tamta zmądrzeje i psi smród jej z głowy wywietrzeje, to ma prawo odezwać się z przeprosinami. Siostry mają ostre charakterki i są impulsywne. Mąż siostry warszawskiej temat olewa: mają relacje - dobrze, nie mają - drugie dobrze. Dzieciom po obu stronach jest przykro, bo się lubią, komunikują się przez internet. W kontekście tego kazusu pytanie ogólniejsze: czy gospodarze nielubiący i nieakceptujący zwierząt mają prawo kulturalnie, ale stanowczo zakomunikować potencjalnym gościom, że są mile widziani, ale zwierzętom wstęp wzbroniony? Jak to grzecznie zrobić?