Dodaj do ulubionych

Niby ok... ale jestem wykończony

09.01.07, 19:47
Niby ok... ale jestem wykończony.
Dopiero po 7 godzinach od badań zaczyna do mnie docierać zmęczenie po dzisiejszych badaniach w RODK.
Badania były dość spokojne, exia na kolejnych badaniach wypada w nich coraz gorzej. Ona próbuje ciosów poniżej pasa, ale to już nie robi większego wrażenia na badających. Widzę też kilka zagrywek jej adwokata. Dośc marne zagrywki - próba działania z zaskoczenia z pewnymi drugorzędnymi informacjami, którymi starają się zrobić wrażenie. Ale jeśli nie ma się sobie nic do zarzucenia, to przed każdą zagrywką można się wybronić. Na pewno będę interweniował w sądzie, bo sąd zawala niektóre sprawy, przesyłanie dokumentów.
Tym razem w RODK rozmowa jest już całkiem inna niż poprzednio. Dość bycia chłopcem do bicia. Czas starać się o to, o czym jestem najpewniej przekonany.
Ale powaga tych badań, dopada mnie teraz ich ciężarem, po kilku godzinach od zakończenia.
Zmęczony. Nie fizycznie.
_________________
Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
Obserwuj wątek
    • pelagaa Re: Niby ok... ale jestem wykończony 09.01.07, 20:00
      Ale kogo to obchodzi???
      Ktos ma sie tu uzalic nad przemocowcem, ktory udaje swietego?
      Jaka szkoda, ze to wykonczenie takie slabe, ze masz sile na forum pisac.
      • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 09.01.07, 20:23
        No właśnie w te bajkę exi o przemocowcu biegli już coraz mniej wierzą i nie mają ochoty się wciągać w ten temat w kółko naciągany przez exię.
        Ty jednak Pela nadal to łykasz.
        Ale dzięki że wpadałaśsmile
        _________________
        Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
    • mamaice Re: Niby ok... ale jestem wykończony 09.01.07, 21:47
      Kini ,ale o co chodzi? Nie bardzo w temacie jestem o co Ty walczysz?
      • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 09.01.07, 22:24
        Staram się o to, aby córka mogła mieszkać z tym rodzicem, który daje jej PEŁNE poczucie bezpieczeństwa, nie utrudnia kontaktów (jak drugi rodzic - długotrwale, z premedytacją), daje lepszą gwarancję wykonywania władzy rodzicielskiej. Czyli aby mogła mieć ustalone miejsce zamieszkania przy tacie. Jednocześnie przy zagwarantowaniu przeze mnie szerokiego kontaktu z mamą.
        _________________
        Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
        • mamaice Re: Niby ok... ale jestem wykończony 09.01.07, 22:28
          O.k. rozumiem a Twoj corka czego chce?
          • mamaice Re: Niby ok... ale jestem wykończony 09.01.07, 22:29
            mamaice napisała:

            > O.k. rozumiem a Twoja corka czego chce?
            • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 09.01.07, 22:43
              mamaice napisała:
              > O.k. rozumiem a Twoja corka czego chce?

              To bardzo dramatyczne, ale ona nigdy nie chce wracać do mamy. Zawsze się buntowała, gdy należy ją ubrać żeby zabrała ja mama do siebie. Zawze prosi mnie, abym ja zapytał mamę czy może dłużej zostać u mnie. Przy kolejnych rozstaniach zawsze płakała gdy musiała mnie opuszczać.
              • mamaice Re: Niby ok... ale jestem wykończony 09.01.07, 22:49
                Czyli woli byc u Ciebie?A co na to wszystko Twoja ex jak sie tlumaczy tym ze
                dziecko woli spedzac wiecej czasu z Toba czy u Ciebie?
                • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 09:00
                  mamaice napisała:
                  > Czyli woli byc u Ciebie?A co na to wszystko Twoja ex jak sie tlumaczy tym ze
                  > dziecko woli spedzac wiecej czasu z Toba czy u Ciebie?

                  Ex próbuje wszystkim wcisnąć bajkę, że to dlatego iż tata przeciwstawia dziecko mamie. Na dowód, że tak nie jest - przedstawiłem obszerne nagranie gdy córka nie chce wracać do mamy. Exia nie jest w stanie uwierzyć, że dziecko którym od pierwszych minut życia zajmował się tata (już w szpitalu przy porodzie rodzinnym), a tata został w domu do opieki nad dzieckiem - że jest taka silna wieź między dzieckiem a tatą.
                  Niemniej w swojej propozycji do sądu (także dyskutowanej w RODK) podtrzymuję szerokie prawa dla mamy, bez jakiegokolwiek ograniczania czasowego do dziecka.
                  • madziulec Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 09:30
                    To, ze tata zostal do opieki nad dzieckiem nei jest zadnym argumentem.
                    Urlop macierzynski moze wykorzystac albo matka albo ojciec. nie znamy waszych
                    mozliwosci zarobkowych - moze akurat bylo tak, ze TY nie miales pracy i mogles
                    zostac, a mam dziecka miala te prace i nie bylo sensu, byscie obie na
                    bezrobotnym siedzieli i obgryzali tynk ze sciany??
                    Takie, ot czysto ekonomiczne podejscie?
                    Tak wiec nie ma co mowic o przywyczajeniu ojca do dziecka czy matki do dziecka.
                    • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 09:46
                      Madziulec, możesz mieć rację.
                      Niestety motywy pozostania do opieki w domu są tutaj nieistotne.
                      (Czyżby bezrobotna kobieta pozostająca w domu do opieki nad dzieckiem - to ok?
                      A jak tata - to nie ok? Ja nie zamierzam sie wstydzić okresów gdy byłem bezrobotny, bo ten czas wykorzystałem w pełni dla córki.)
                      To przyzwyczajenie o którym mówisz nazywa się więzią emocjonalną.
                      Ta więź winna mieć duży aspekt przy podejmowaniu dalszych decyzji.
                      Czyż nie????
                      _________________
                      Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
                      • madziulec Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 14:29
                        Ale wykozrystywanie tego, ze matka wtedy tyrala, bo Ty nie mogles zapewnic bytu
                        rodzinie, do czego raczej powolany jest mezczyzna jest nieco naciagane...
                  • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:09
                    corka placze przy pozegnaniu bo nie pomyslales o tym ze ono nie rozumie dlaczego
                    ni jestes z jej matka kocha ciebie i matke ona chce was razem czy to dziwne?
                    powiem ci ze jesli to dzickopzy powrocie do domu nie rozumie calej sytulacji
                    dlaczego wraca do mamay po tym jak bylo z toba. tak wlasnie cierpi dziecko kiedy
                    rodzice sie rozwodza...
      • tautolog Re: Niby ok... ale jestem wykończony 09.01.07, 23:24
        Ten damski bokser walczy o to, żeby zdrowy na ciele i umyśle człowiek określany
        w nomenklaturze prawniczej magicznym słowem sąd, zdecydował czyli wydał wyrok,
        że dorosły mężczyzna o ewidentnych skłonnościach psychopatycznych( stwierdzone
        bez potrzeby szpitalnej obserwacji- nie wierzysz vide 2-3 dowolne posty), który
        wszem i wobec głosi prawo pięści w stosunku do kobiety-partnera miał
        prawo............. do czegoś tam.
        Oczywiście jest to moje zdanie, człowieka przejawiającego wielkie kompleksy w
        stosunku do kiniego, zaślepionego przez złe emocje i siejącego nienawiść.

        Bo tak serio kini to moralnie czysty gość..........co kichnie to zmienia majtki.
    • megan26 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 09:20
      kini weź pod uwagę to że dziecko a zwłaszcza dziewczynka powinna wychowywać sie
      przy matce no chyba że ta jest narkomnka alkoholiczka i takie tam i nie potrafi
      zapewnić dziecku odpowiednich warunków i wzorców. Jak można chcieć zabrac matce
      dziecko ok tłumaczysz ze bedziesz chciał aby mała miała kontakt z mama ale
      zrozum człowieku ze to matka jest najważniejszą osoba w zyciu dziecka nie
      twierdzę że ojciec jest mniej ważny. co jest nie tak z twoja exia ze twoim
      zdaniem nie powinna to własnie ona wychowywać córki? Wogóle takie przepychanki
      między rodzicami sa beznadziejne co chcesz udowodnić tym że tak bardzo
      walczysz ? ok kochasz małą rozumiem może i exia nie pozwala zbyt czesto widywac
      sie z córką ale musza być tego jakieś powody ze tak postepuje. weź prosze cie
      pod uwage dobro dziecka a nie swoje chore ambicje. Zreszta i tak jestem pewna
      że mała zostanie przy mamie przecież nie jest ona kobieta z marginesu ze nie
      moze wychowywać córki przykro mi ale takie są realia i to chyba dobrze .
      Pozdrawiam
      • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 09:41
        Megan, niektórzy próbują się powoływać na argument wychowanai przez tą samą płeć. Jest to ewidentnie naciagany argument. Wobec tego musiałoby to oznaczać, że chłopcy wychowywani przez samodzielne matki mają późniejszy problem z identyfikacją własnej płci. Czy tak jest zaprawdę???????? Mam kolegów którzy byli wychowywani przez samodzielne matki, po rozwodzie - i widzę że są całkiem normalnym mężczyznami. Exia ma najbliższą przyjaciółkę, która była wychowywana przez samodzielnego ojca - i wyrosła na normalną kobietę. Przykro mi, ale rzeczywistość wskazuje że ten argument jest tylko wymysłem którym próbuje się na siłę bronić pozycji matki.
        Biegli tym razem zaczęli coraz poważniej rozmawiać o przejęciu opieki przez ojca, poprzednio jeszcze olewali moją propozycję opieki naprzemiennej. Tym razem dyskusja już wyglądała inaczej, więc coś jest "na rzeczy" także wg biegłych.
        (Ps: nie będę też ukrywał, że ze względu na możliwośc czytania przez exię tego tekstu - nie będęteż podnosił wszystkich argumentów, które świadczą przeciwko mamie, a dyskwalifikują ją jako rodzica właściwego sprawującego opiekę rodzicielską.)
        _________________
        Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
        • megan26 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 09:49
          no ok zgodze sie z toba ze dzici wychowywane przez ojców wyrastaja również na
          wspaniłych ludzi sama mam kolege który sam wychowuje dwie córeczki ale tylko
          dlatego ze zona zmarła gdy jedna z dziewczynek miała 3 miesiące a druga 2
          latka, zgadzam się ze ojcowie moga wspaniale wychowac corki a proszę cie zrozum
          jedno nie mozna zabierac matce dziecka tylko dlatego że masz taki kaprys że
          chcesz coś udowodnić, pomyśl trochę co bys powiedział córce za kilka lat że co
          że kim była jej mama że nie jest z nią sory ale ja tego nie rozumiem i nie
          zrozumię
        • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 09:58
          kini... jesli uwazasz ze mozesz wychowywac to dziecko to dlaczego az tak usilnie
          chcesz aby bylo przy tobie skoro wiesz ze dziecku przy matce nie stanie sie
          zadna krzywda ? jesli jest dobra matka to czy ty bedac juz nie mezem nie mozesz
          tez byc dobrym ojcem i we dwoje o nie dbac ty rozwodzisz sie z zona a nie z
          dzieckiem
          • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:28
            aisza33 napisała:
            > kini... jesli uwazasz ze mozesz wychowywac to dziecko to dlaczego az tak
            > usilnie chcesz aby bylo przy tobie skoro wiesz ze dziecku przy matce nie
            > stanie sie zadna krzywda ?

            Error.
            Biegłym wykazałem jakie krzywdy grożą dziecku w dalszym pobycie u matki. (Niestety dokładnej analizy tu nie przedstawię.)

            > jesli jest dobra matka

            Nigdy ze względów kultury nie uzywam sformułowania "zła matka", natomiast sprawowana przez nią opieka jest dalece niestysfakcjoująca ze względu na prawidłowość wykonywania opieki rodzicielskiej. Biegli także na to zwracali uwagę matce, że z różnych swych powinności się nie wywiązuje.

            > to czy ty bedac juz nie mezem nie mozesz tez byc dobrym ojcem i we dwoje o nie
            > dbac

            To też zaproponowałem w swym rozwiązaniu. Propozycję, która będzie zbliżała nas do wspólnego zajmowania się dzieckiem (gdzie awersja exi do mnie byłaby minimalizowana).

            > ty rozwodzisz sie z zona a nie z dzieckiem

            Ja w ogóle się z nia nie rozwiodłem. To jej własne problemy emocjonalne spowodawały jej odejście. Ja o trwałość tego związku, nasze wspólne przetrwanie zacząłem starania w pokonywanoiu wspólnych problemów - gdy tylko się pojawiły, już ok.2,5roku przed jej decyzją o rozbiciu rodziny (slubu nie mieliśmy - ale to mało istotone w aspekcie dziecka).
            _________________
            Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
            • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:34
              kini odeszla od ciebie bo po co miala byc z kims kogo nie dala rady kochac..
              mscisz sie i tyle... nawet fakt ze nie masz znia slubu swiadczy ze nie byles w
              peni czlonkiem rodziny i moze sie dobrze stalo... zastanawia mnie tylo jedno czy
              kochana i wspaniala byla przed narodzinami corki? czemu nagle zmieniles zdanie
              ze nie jest dobra matka skoro nia byla az od chwili poczecia
              • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:36
                gdyby byla bez nog tez bys jej odebral dziecko? a zanim jej splodziles to nie
                przeszkadzalo ci to?
            • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:39
              piszesz ze nie potrafisz wskazac jakie kzywdy maga sie przytrafic przy matce..
              smieszny jestes wiesz!!!! i przy tobie tez sie moze stac!!! jesli upadnie i
              niedaj boze zlamie reke to tez bedzie krzywda?? niebezpieczenstwo czycha nawet
              tam gdzie sie niespodziewasz
              • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:47
                aisza33 napisała:
                > kini a jakie masz dowody na to ze matka skatuje dziecko?

                Mam dowody, które uprawdopadabniają duże ryzyko tego niebezpieczeństwa.
                Notabene są to dowody potwierdzone przez samą exię (w innym postepowaniu, które ona stara się mi wytoczyć.)

                Na insynuacje o alimentach, mamie bez nóg i inne dziwne pomysły nie będę odpowiadał. Bo na to można by bez końca odpowiadać, jesli ktos coś nowego powymyśla.

                Megan, dla Ciebie jeszcze dodam - że moje starania o dogadanie były przed i po rozpadzie. Po rozpadzie proponowałem profesjonalnego mediatora - exia odmówiła, proponowałem terapię dla rodziców - exia odmówiła. Pisałem to juz wiele razy na forum, ale oczywiście moge przypomnieć. Jakie próby podejmowałem przed rozpadem, to juz podaruję sobie tu całą historię. Chyba że ktoś bardzo chce?
                _________________
                Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
                • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:58
                  kini takie przypuszczenia to swiadcza o tym ze masz tendecje mani
                  przesladowczej... zycie w strachu oj co to bedzie za rok dwa!! oj a moze tej
                  mamie dziecko polknie muche i ona nie zauwazy tego ..oj a moze klaps tej mamy
                  bedzie za mozny,, oj a moze nie potrafisz sie pogodzic z tym ze znajdzie sobie
                  kogos na smierc i zycie a ty nie umiesz sie z tym pogodzic ze nie chce ciebie?
                  • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 11:03
                    ,a moze kini przeszkadza ci to ze musisz placic alimenty??? ze byc moze tak
                    kobieta chce ulozyc sobie na nowo zycie a tobie trudno to przelknac?
            • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:42
              malo wazne ze nie mieliscie slubu? no tak slubu nie tzeba miec aby bylo
              dziecko!! masz kini druga kobiete? odpowiedz na pytanie jesli mozesz
              • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 11:07
                aisza33 napisała:
                > masz kini druga kobiete? odpowiedz na pytanie jesli mozesz

                Mogę odpowiedzieć - nie jestem w żadnym innym kolejnym związku.
                Swoje uczucia w tej sferze "odwiesiłem".
                To byłoby dość trudne aby obca inna kobieta, poza matką miała wychowywać moje dziecko. Więc tę kwestię sobie odpuszczam.

                > matka jednak ci nie utrudnia kontaktu skoro nawet wielodniowe byly pobyty
                > corki

                Były, ale jedynie w pierwszych miesiącach po rozstaniu.
                W pół roku po rozstaniu zakazała nam się całkiem widywać. Bez żadnej argumentacji po stronie dobra dziecka. (Rozzłościła ją odmienność mojego zdania z tematów dotyczących poza dzieckiem i za moje odmienne zdanie zaczęła się mścić - de facto - na dziecku.)

                > i nie mow mi ze dziecko doskonale rozumie dlaczego nie jestescie razem skoro
                > pyta o to...

                To pytanie córki które podałem - jeśli nie umiesz się w nie właściwie wczytać to podpowiem- niesie ze sobą stwierdzenie. To było niejako pytanie retoryczne córki.

                > twierdzisz ze nie bedzie tesknic za matka to tak jakbys mowil ze
                > jej nie kocha.

                A ja wcale nie mówię że córka nie kocha mamy. Wręcz przciwnie - twierdzę że jej bardzo potrzebuje.
                Natomiast inną kwestią jest poczucie bezpiezeństwa - tego matka jej nie daje.

                Żebyś lepiej to zrozumiała - podam przykład:
                Jeśli będziesz kochała swego partnera, ale także swojego własnego tatę. I ten Twój ukochany partner - nie będzie pozwialał Ci się spotykac z własnym tatą - to jak długo będziesz miała pełne poczucie bezpieczeństwa przy tym facecie. Skoro on nie zezwla na realizację twoich podstwaowych potrzeb - kontaktu z własnym tatą?????

                Tylko że traktowanie w taki sposób dziecka - jest jeszcze bardziej karygodne, bo będzie wpływało na jego psychikę w przyszłości.
                Moja propozycja w sądzie - oddala taki eniebezpieczeństwo, jednocześnie utrzymując szeroki kontakt z drugim rodzicem. (Niestety pełni kontaktu być nie da się zagwarantować - bo taka była decyzja mamy o rozbiciu rodziny).

                > Kini walczysz o to aby jej dopiec nic wiecej

                Chyba jesteś wybitnie ślepa aby nie widzieć kto tu się mści od dwóch lat na dziecku. Oraz ślepa aby nie odróżnić zwykłych starań od zemsty.
                Przypomnę Ci tylko kilka moich prób - namawianie na mediatora oraz terapię dla rodziców - odrzucone przez exię. Nie podejmowanie przeze mnie dalszych kroków w formie egzekucji, aby oszczędzić mamie realizacji zagrożonej jej przez sąd grzywny. Jesli nadal próbujesz na siłę widzieć mszczenie z mojej strony, to chyba masz problem aby oddzielić emocje od rzeczowej dyskusji.
                _________________
                Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
                • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 11:13
                  kini a o jakich niebezpieczenstwach mowi ty? bo chyba nie o takich zagrazajacych
                  zyciu i zdrowiu?
                  • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 11:17
                    bo nie pisales ze to ona sie wyprowadzila... czyli teskni tam gdzie widziala was
                    razem... a moze w tym w czym nie zgadza sie ta mama to dla niej powod!! i
                    szkodzi to dziecku?
                    • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 11:18
                      jesli ty uwazasz ze kij ma trzy konce a ona ze dwa
                  • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 11:20
                    aisza33 napisała:
                    > kini a o jakich niebezpieczenstwach mowi ty? bo chyba nie o takich
                    > zagrazajacych zyciu i zdrowiu?

                    Owszem o niebezpieczeństwach zagrażających zdrowiu, zarówno realizacji podstawowych psychicznych potrzeb (de facto - wychowawczych), ale także niebezpieczeństw zdrowia fizycznego, które exia próbowała ukryć. A których dowody udało mi się jednak zdobyć robiąc wywiad w szpitalach o moim dzicku, bo exia wszystko ukrywała.
                    Biegli słusznie zauważyli - że wypadki które przydarzyły się córce pod opieką matki "nie są do końca wyjaśnione". A próba ukrywania tych faktów, niestety przemawia na niekorzyść matki.
                    (na razie musze się pożegnać,
                    pozdrwiam wszystkich)
                    _________________
                    Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
                    • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 11:22
                      kini a moze ty bys sie przebadal w poradni zdrowia psychcznego????
                    • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 11:23
                      nie dziwie sie tej mamie.. ja tez bym miala problem z daniem ci dziecka..
                      • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 12:59
                        aisza33 napisała:
                        > nie dziwie sie tej mamie.. ja tez bym miala problem z daniem ci dziecka..

                        Ja też bym się dziwił, gdybyś dawała dziecko obcemu facetowi smile))))
                        si ju lejter
      • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:02
        a moze to strach przed obowiazkiem alimentacyjnym i pozniejszymi skutkami?
      • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:14
        megan26 napisała:
        > no chyba że ta jest narkomnka alkoholiczka i takie tam

        Taka opinia oczywiście wryła się w społeczeństwo, że prędzej nie ustala się miejsca pobytu dziecka przy ojcu.
        Ale nie zamierzam się bezwidnie zgadzać ze wszystkim co krzyczy tłum. W ostateczności nawet opinie biegłych można podważać i biegli sami przypominają że mamy do tego prawo.

        > Jak można chcieć zabrac matce dziecko

        Jak można chcieć zabrać ojcu dziecko?????

        > matka jest najważniejszą osoba w zyciu dziecka, nie twierdzę że ojciec jest
        > mniej ważny

        Właśnie to twierdzisz w pierwzej części ww zdania.

        > co jest nie tak z twoja exia ze twoim
        > zdaniem nie powinna to własnie ona wychowywać córki?

        Pełną argumentację przedstawiam w sądzie oraz biegłym (ze wzgl na czytanie przez exię). Tutaj skompiluję ją dopiero po zakończeniu postepowania.

        > co chcesz udowodnić tym że tak bardzo walczysz ?

        Biegłym udowodniłem że eskalacja konfliktu nie następuje z mojej strony.
        M.in. rezygnuję z do dochodzenia na drodze egzekucji, bo równałoby się to wykonaniu grzywny na exi za niedostosowanie do orzeczenia sądu. A sąd wyznaczył jej już grzywnę. W każdym momencie mógłbym wnieść o ukranie matki i sąd nie miałby innego wyjścia jak zrealizować grzywnę, którą jej zagroził.
        Ale ja nie będę WALCZYŁ wszelkimi dostępnymi mi prawnie środkami. Złożyłem propozycję, która gwarantuje najmniej problemową realizcję opieki nad córką przez oboje rodziców. Jednakże pod warunkiem ustalenia miejsca pobytu córki u mnie.

        > może i exia nie pozwala zbyt czesto widywac sie z córką

        "Nie zbyt często" ????
        Zakaz na widzenie dziecka choćby w jego kolejne urodziny ( 3 i 4).
        Zakaz na widzenie dziecka w najważniejsze święta rodzinne.
        Nie realizowanie orzeczeń (2) sądu (orzeczenia o kontaktach, orzeczenia o egzekucji).
        Przez dwa lata zezwoliła z własnej woli spotkac się tylko 2 razy.
        Z czego 2 razy w 2005 roku. I ani razu nie zezwoliła w 2006 roku.
        To wszystko w okoicznościach - bardzo silnego przywiązania córki do mnie - i exia bardzo dobrze o tym wie.
        Ty to nazywasz - "niezbyt często" ?????
        (wyjątkowa stronniczość w tej delikatności do matki)

        > ale musza być tego
        > jakieś powody ze tak postepuje.

        Oczywiście powody są zawsze. Lecz w naszym przypadku leżą one w wiekszości poza moją osobą. Są to skutki problemów emocjonalnych wyniesionych z wychowania w domu alkoholowym exi. Jest to osoba pozbawiona umijętności do dyskusji, która potrzebuje pełni dominacji aby czuć się bezpiecznie. Nie jest zdolna do dyskusji z osobą o odmiennym zdaniu, jeśli w grę wchodzi oddziaływanie jej rodziców. Zaś to odziaływanie jest stałe (jesli ktoś zna problem bezgranicznej lojalności w domu z problemem alkoholowym to rozumie o czym ja mówię).

        > weź prosze cie pod uwage dobro dziecka

        Prośbę przyjmuję.
        Własnie biorę pod uwagę dobro dziecka, moja propozycja do sądu wysnuwa się z wniosków które jasno obrazują, że matka zrobiła z naszej córki półsierotę przez okres 2 lat.
        Na jakie jeszcze fakty chciałbyś czekać????? Aż będzie się ciężko znęcała nad dzieckiem, skatuje je, albo zabije w momencie niepanowania nad emocjami????
        _________________
        Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
        • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:19
          kini a jakie masz dowody na to ze matka skatuje dziecko? uderzyles kiedys swoja
          zone?
          • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:26
            kini w naszym kraju nie pozbawia sie uczuc dzieci do rodzicow.. a co zrobisz
            jesli corka bedzie plakac po powrocie do ciebie teskniac za matka? bo tak
            bedzie! czy to ciezko zrozumiec ze te dziecko nie rozumie ze nie jestescie razem
            teskni i za toba i za matka... to nie powod ze placze kiedy odjezdza od ciebie
            bo nie chce byc z matka... a to ta matka nie umie rozmawiac i prowadzic djalogu
            z toba to zaden powod zabrania jej dziecka
            • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:40
              aisza33 napisała:
              > a co zrobisz jesli corka bedzie plakac po powrocie do ciebie teskniac za
              > matka? bo tak bedzie!

              Po pierwsze - wszystko wskazuje że tak nie będzie. Bo po rozejściu, gdy exia jeszcze niedługo pozwlała aby córka była u mnie (na wielodnowe okresy) córka NIGDY nie przejawiała braku mamy. (W przeciwną strone tak już nie ma - córka beze mnie sygnalizuje tęsknotę za mną). Przykro mi jeśli trudne to do uwierzenia, ale to już wasz dylemat.
              Po drugie - co zrobię?
              Nawet jeśliby to się okazało, to w każdym momencie będzie miała wolny dostęp do mamy. I to właśnie zawarłem w mojej propozycji.

              > czy to ciezko zrozumiec ze te dziecko nie rozumie ze nie jestescie razem

              Córka bardzo dobrze to rozumie.
              Już w pierwszych dniach po rozstaniu sformułowała to w słowach pytania:
              "Tato, a czy mama już ciebie nie lubi?" - te słowa mówia same za siebie w jej umiejętnościach spostrzegania (a miała tylko 2 lata). Ona jest bardzo inteligentna.

              > a to ta matka nie umie rozmawiac i prowadzic
              > djalogu z toba to zaden powod zabrania jej dziecka

              Zgadzam się z tym w pełni.
              Nieumiejętność prowadzenia dialogu nie jest przyczyna mojego wniosku o ustalenie pobytu córki u mnie.
              _________________
              Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
              • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:47
                matka jednak ci nie utrudnia kontaktu skoro nawet wielodniowe byly pobyty corki
                i nie mow mi ze dziecko doskonale rozumie dlaczego nie jestescie razem skoro
                pyta o to... twierdzisz ze nie bedzie tesknic za matka to tak jakbys mowil ze
                jej nie kocha.Kini walczysz o to aby jej dopiec nic wiecej
              • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:51
                sygnalizuje ze nie teskini za matka jak jest u ciebie kini to jest zrozumiale i
                calkiem normalne tym nie masz co sie kierowac przyzwyczajone bylo ze byles z
                nimi a wraca zawsze do swojego miejsca pobytu stalego tam gdzie zawsze byles...
                i chyba wie ze jest u ciebie kilka dni i ze zaraz wroci do matki i wtym czasie
                nie boi sie ze straci matke.. to ty sie wyprowadziles i to ciebie nie ma wstalym
                miejscu zamieszkania
                • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 11:11
                  aisza33 napisała:
                  > sygnalizuje ze nie teskini za matka jak jest u ciebie kini to jest zrozumiale
                  > i calkiem normalne tym nie masz co sie kierowac przyzwyczajone bylo ze byles z
                  > nimi a wraca zawsze do swojego miejsca pobytu stalego tam gdzie zawsze byles.
                  > i chyba wie ze jest u ciebie kilka dni i ze zaraz wroci do matki i wtym czasie
                  > nie boi sie ze straci matke.. to ty sie wyprowadziles i to ciebie nie ma
                  > wstalym miejscu zamieszkania

                  PUDŁO.
                  Własnie tu gdzie teraz jestem córka była przyzwyczajona do swego pokoju.
                  Więc cała Twoja teoria jest bez podstaw.
                  _________________
                  Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
        • megan26 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:27
          kini daj spokój !! jak można zabrac ojcu dziecko?! a przecież wina zawsze lezy
          po obu stronach czy się myle czy ty rzeczywiscie taki swiety jesteś że nic nie
          zawiniłeś i i nie przyczyniłeś sie do rozpadu małżeństwa!!!! Nie rób z siebie
          męczennika i daj spokój żonie i córce teraz jestem przekonana że jesteś chyba
          psychiczny rozumiem możesz kochac dziecko ponad wszystko ale jeżeli tak objawia
          sie twoja miłość poprzez taka zażartą walkę to ja współczuje twojej zonie.
          Dziecko nie jest zabawką żeby mama musiała ci je wydawac jak napisałeś trzeba
          było wcześniej myśleć jak ratować zwiazek a nie go niszczyć i nie przesadzaj o
          tym znęcaniu sie nad dzieckiem bo jeżeli rzeczywiście by tak było to napewno
          dziecka by już z nia nie było a może co do znęcania to przemysl trochę co
          piszesz bo opinie na twój temat nie są za ciekawe. A może rzeczywiście chodzi
          ci o alimenty jak to zostało tu napisane tylko że od alimenty od exi na dziecko
          do twoich rak. ty byś wszystkie opinie podważał bo jesteś biedny i
          poszkodowany. no nie ja jestem w szoku myslałam ze może jesteś w stanie
          zrozumieć kilka podstawowych kwesti ale sie myliłam. Sa nne sposoby żeby się
          dogadac i jestem pewna że jak bys w porzadku w stosunku do byłej zony to yscie
          sie dogadali. dalej brak mi słow bo nie chce cie obrażać, mimo wszystko
          człowieku opamietaj się!!!!!!!!
          • aisza33 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 10.01.07, 10:29
            kini jestes juz zjakas kobieta???
        • madziulec Kini... 10.01.07, 14:32
          Realnie patrzac. Przepraszam, ale odniose to do wlasnego dziecka. Wiem, bylo
          mniejsze. nie widzialo ojca przez 43 dni i juz nie weidzialo kim jest ojciec.

          Rozumiem, piszesz o przywiazaniu do Ciebie, ale piszesz, ze corka nie widziala
          Cie nai razu w 2006 roku i tylko 2 razy w 2005...
          jaki ewiec przywiazanie.Czy ona iwe kto to jest ten pan???
          Przepraszam, moze jeszcze cos pamieta, ale to zaczyna sie jej zacierac,
          rozmazywac...
          • madziulec Kini2 10.01.07, 14:39
            Tak sobie jeszcze Kini mysle. Wszystko odnosisz do tego co bylo.
            Corka tesknila, corka plakala.
            Skad wiesz jak teraz reaguje, skad wiesz jak teraz sie zachowuje?
            Kiedy widziales ja ostatni raz?
            Co zrobiles realnie by ja zobaczyc????

            Oczywiscie procz kolejnej rozprawy sadowej, ktora procz kolejnego papieru nic
            nie daje? Czy probowales pokazac swojej eks, ze chcesz sie dogadac, ze jestes
            czlowiekiem odpowiedzialnym, ze mozna na Towbie polegac, ze za chwilke nie
            zwiniesz sie i nie pojedziesz w gory (sorki,a le czytalam to setki razy na tym
            wlasnie forum, wiec argument nie jest wyssany z palca), ze jak Twoja corka
            bedzie chora i ona bedzi epotrzebowal pomocy to sie stawisz na kazde wezwanie???

            No sam powiedz????
          • kini_m Re: Kini... 11.01.07, 16:34
            madziulec napisała:

            > Realnie patrzac. Przepraszam, ale odniose to do wlasnego dziecka. Wiem, bylo
            > mniejsze. nie widzialo ojca przez 43 dni i juz nie weidzialo kim jest ojciec.
            >
            > Rozumiem, piszesz o przywiazaniu do Ciebie, ale piszesz, ze corka nie widziala
            > Cie nai razu w 2006 roku i tylko 2 razy w 2005...
            > jaki ewiec przywiazanie.Czy ona iwe kto to jest ten pan???
            > Przepraszam, moze jeszcze cos pamieta, ale to zaczyna sie jej zacierac,
            > rozmazywac...

            Gwoli scisłości - matka zezwoliła nam spotkać się w 2005 roku - 2 razy, a w
            2006 - ani razu. Natomiast udały się dodatkowe spotkania dzięki zleconemu
            zadaniu dla kuratora (sporządzić raport o jakości kontaktów): takie spotkania w
            2005 oku - 2 razy, w 2006 roku - kolejne 2 takie spotkania. Ponadto w 2005 i
            2006 roku - 2 razy po jednym spotkaniu w RODK.
            W sumie 8 spotkań z córką w 2005-6 roku. Z czego tylko 2 spotkania za zgodą
            matki.
            Madziulec - skąd wiem jak córka mnie nadal traktuje?
            Pomimo tak rzedkich spotkań to córka w RODK przez cały czas nie chciała mnie
            puścić, ciągle trzymając za rękę albo stale wciągając mnie abym się z nią bawił.
            Jeśli opiekujesz się kimś od jego pierwszych minut życia (już w szpitalu od
            urodzenia - sic!) i później stale jesteś blisko dziecka, to w późniejszym
            okresie więź jest już tak silna, że nawet bardzo rzadkie spotkania nie są w
            stanie zbytnio naruszyć tej więźi.
            Wszystkim, którzy myślą na zasadzie - "czy dziecko poznaje tego pana?" (jeśli
            ten pan był blisko dziecka stale, wbrew temu co usiłuje twierdzic matka) -
            szczerze współczuję zarozumialstwa i niskiej wiedzy o psychice dziecka.
            _________________
            Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
            • madziulec Re: Kini... 11.01.07, 16:45
              Moj Myszol ma 8 spotkan w mniesiacu i to jest malo. Wiec 8 spotkan na rok.. to
              jest.. Hm, wezme kalkulator... A nie przepraszam to na 2 lata te 8 spotkan,
              czyli po 4 na rok prawda?

              No to licze: 12 miesiecy - 4 spotkania - 1 spotkanie co 3 miesiace prawda? Nijak
              nie chce wyjsc inaczej. Ok. Ile Twoja corka ma lat?
              Bo ja na przyklad nie wiem,a mysle, ze akurat w tych rozwazaniach jest to dosc
              wazne.


              Tak wiec - oczywiscie rozumiem - byles blisko dziecka stale. Pojawiales sie raz
              na kwartal - tak wychodzi z wyliczen, takich czysto matematycznych, choc moglo
              bys to fajniej, ze widziales np. corke raz na pol roku (co jest to bardziej
              prawdopodobne). Nie za bardzo dociera do mnie ten argument bycia kolo dziecka stale.
              Do kiedy od kiedy?
              Mozesz tu to opisac, chcialabym miec jasnosc.
              • iwoonach2 Re: Kini... 31.01.07, 12:22
                ojciec mojego dziecka tez zjawia raz na 2, 3mies albo i rzadziej, nie placi ani
                grosza na dziecko,ale twierdzi,ze tak bardzo je kocha!!!! ze sie interesuje!
                załosni jestescie.

                mimo ze tak rzadko widuje jca, to idzie do niego z radoscia. dlaczego? bo
                pojdzie do kazdego, kto przewiezie go samochodem,ale o tym ten debil nie wie,
                mysli,ze dziecko jest do niego przywiazane. no ale skad mial by wiedziec, nie
                zna dziecka, ne ma o nim pojecia.
                moze Twoja corka tez ma jakies dzieciece powody,ze tak do ciebie lgnie, jak sie
                pojawisz raz na 3mies.
                • kini_m Re: Kini... 31.01.07, 15:50
                  Nie chce mi się teraz przekopywać przez wszystkie posty i odpowiadać na wszystko, zwłaszcza że odpowiedzi byłyby juz tylko powtarzaniem tego samego.
                  Ale w waszych postach powiela się jedna mysl - "jeslby matka zachowywałaby się niebezpiecznie dla dziecka, to należałoby jej zakazac opieki nad dzieckiem".
                  Sprawa wygląda jasno - po rozejściu w przypadku róznicy zdań rodziców decyzje podejmuje sąd. I będę właśnie robił wszystko aby przekonac sąd do szkodliwej roli matki w stosunku do dziecka.
                  Natomiast chęć... sugestia samowoli, która przebija z niektórych postów... hmm?
                  Też się nieraz zastanwiam czy olać prawo i wziąż sprawę wyłącznie w swoje ręce. Czy nauczyć sie tej metody postepowania od matek? Gdzie jest granica poza którą już należy przekroczyć i przeciwstawić sie przepisom prawa?
                  Na razie moge powiedzieć tyle: o ile jeszcze dwa lata próbowałem przekonać sąd do mało popularnego w Polsce rozwiązania (opieki naprzemiennej), o tyle tym razem juz zdecydowanie będę wystepował u ustalenie pełnej opieki córki przy mnie. Kompromisy kosztem dziecka w pewnym momencie się kończą.
                  _________________
                  Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
                  • madziulec Kiniaczku... 31.01.07, 15:59
                    samowola konczy sie bardzo sympatycznie.
                    Powiem Ci jak - bo przeszlam to w zeszly czwartek. Majac postanowienie sadu w
                    reku o wizytach, a brak dziecka przy sobie, podczas gdy przebywalo ono przy
                    ojciu, ogolnie mowiac diabli wiedza gdzie, zadzownilam na policje, ktory to
                    zostal doprowadzony na komisariat.
                    Coz, poinformowano mnie ze nastepny taki numerek zakonczy sie zatrzymaniem ojca
                    dziecka na 48h i tyle.
                    Tak sie konczy branie spraw we wlasne rece. zapewniam Cie, ze informacja o
                    zabraniu dziecka mogla za chwilke pojsc w cala Polske.
                    • kini_m Re: Madzileczku... 31.01.07, 17:15
                      Primo - jesli uzywasz do dogadywania się z ojcem dziecka, w obecności dziecka środków policyjnych, to porabana z Ciebie matka. Widać że dobro dziecka masz głeboko w d..... Masz osobowość dążącą do dominacji i egzekucji. Osobiście uważam, ze takim jak Ty powinno sie odbierać dzieci jak najprędzej. Niestety trudno to zapisać w prawie i zbyt szybko zabrakło by rodzin zastępczych z powodu takich matek.
                      Secundo - exia i ja wiemy coś o uzywaniu policji, czego Ty niestety nie wiesz. Ale nie wszystko zostanie ujawnione na forum.
                      Sory, ale jesteś zaślepioną matriarchtem kobietą. Już udowodniłaś to ostatnio uznając że to wątpliwe aby dziecko dobrze pamiętało rodzica, który je wychowywał. Wolałbym dalej z Tobą nie polemizować.
                      Bo jesli wyrażasz sie o uzywaniu policji w tonie chwalipięty.... to taka dyskusja jest poniżej mojego poziomu.
                      _________________
                      Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
                      • madziulec Re: Madzileczku... 31.01.07, 18:28
                        Zastrzelic jak najszybciej wreczwink Masz jeszcze jakies ciekawsze pomysly? Moze podac trucizne? Na krzeselko elektryczne??
                        A moze.. nie... Ty wolisz cierpienie bardziej wyrafinowane, dlugofalowe, by ofiara wiedziala za co cierpi.

                        To tak celem\, bys solidnie puknal sie w swoja glowe, najlepiej w bardzo twarda sciane, by chociaz sciana nie ucierpiala na Twoich zlotych myslach i glupich pomyslach.


                        I teraz wracajac do tematu - jak widac to TY masz problem nie ja. Ja ciesze sie z kazdej chwili spedzonej z dzieckiem, bo ani sad ani psycholog ani zadna instytucja opierajaca sie na Twoich wspanialych epikryzach nie ma zamiaru ograniczyc, a tym bardziej odebrac mi praw rodzicielskich. Te same instytucje uczynily mnie rowniez, nie ojca dziecka (mimo oczywiscie zapewne iz tu bedziesz zaraz pisal o jego rozlicznych zaletach, ktorych zapewne krotkowzroczny, czy tez wrecz slepy sad i kurator sadowy nie zauwazyli w swym zaslepieniu) jedynym jak narazie opiekunem mojego synka.
                        Problem, ze taka sytuacj anie wystapila w przypadku Twojej corki, zaden sad nie wyznaczyl Cie na opiekuna dziecka, mimo ze takie rzeczy sie zdarzaja, z wrecz gdyby byla taka sytuacja jak opowiadasz tu czesto i gesto na tym forum - napewno sad przychililby sie do Twojej, jakze przeciez szlachetnej propozycji.

                        Nie chwale sie wzywaniem policji, ubolewam, ze tacy jak Ty nie rozumieja ustalen wpierw slownych, uwazajac, ze sa pepkiem swiata i ze maja monopol na wiedze.
                        I wybacz, ale nie chce mi sie z Toba nawet rozmawiac, bo dyskusja nie nalezy tego nazwac, bo nawet argumentow nie masz...tongue_out
                      • kini_m Re: Madzileczku... 31.01.07, 18:28
                        Wiesz co nas różni Madziulec.....
                        To że ja mógłbym wyegzekwować wyrok grzywny na exi w szybkim czasie, to mnie wcale nie bawi.(Exia ma już zasądzony wyrok o egzekucję i wyznaczoną w nim karę grzywny. Jedno moje pismo do sądu i nastąpi egzekucja grzywny.) Tylko że dla mnie nie jest zabawna gra w: "kto kogo bardziej upierdzieli", komu pokażę że mam nad nim przewagę w jakiejś kwestii.
                        Takie uczestniczenie w egzekucji może sprawiać radochę tylko niezrównoważonym i zakompleksionym, którzy w tego typu sprawach nie rozumieją że W SĄDOWYCH I PRAWNYCH KONFLIKTACH RODZINNYCH NIE MA WYGRANYCH.
                        _________________
                        Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
                        • anetina Re: Madzileczku... 01.02.07, 08:15
                          to zasądź grzywnę
                          będziesz cociaż wiedział, na co wydawane są alimenty big_grin
                          • madziulec Kini - samodzielna mama:) 01.02.07, 09:08
                            Ani on matka, ani ojciec. Ani wlasciwie nic.
                            Ani dzieck anie ma, bo przeciez to, ze dal komus zycie jakis czas temu nie
                            upowaznia go do tego, by nosic DUMNE miano ojca. Ojciec to ktos wiecej, kto dal
                            swoj material genetyczny.
                            Kini - dla mnie jestes tylko dawca matrialu genetycznego, szukajacym wymowek
                            dlacezgo nie egzekwujesz tego co (podobno) Ci sie nalezy. Stad prosty wniosek -
                            nic Ci sie nie nalezy, bo gdyby sie nalezalo i gdyby te zalosne skomlenia jak to
                            tesknisz za coreczka okazaly sie choc w malym stopniu prawda - wzialbys sie w
                            garsc i zrobil cos.
                            Ale Ty jestes wygodnickim typem, ktory ma w nosie dziecko, ktory woli wlasne
                            przyjemnosci od codziennej ciezkiej harowki przy dziecku. Ktory woli spieprzyc w
                            gory, a tam niestety dla 5-letniej pannicy miejsca nie ma, bo taki epanny
                            jeszcze nie sa przystosowane do chodzenia calodziennego po gorach, co wiecej -
                            moga marudzic, byc zmeczone - i osmielic si epowiedziec, ze im sie to nie
                            podoba. To by byla pewnie dla Ciebie Kini porazka wychowawcza.

                            Kini. Badz tak dobry - zacznij prowadzic bloga, gdzie bedziesz wyzewnetrznial
                            zale do calego swiata, bo tu wysmiewaja sie juz z Ciebie wszyscy, bo juz wszyscy
                            mieli okazje zobaczyc jaki jestes - dwulicowy, bo pokazujesz to, co jest Ci w
                            danym moemencie wygodne i wygodnicki.

                            Ni epowiem Ci dobitniej co masz zrobic, ale narazie marszcze brew. Ale podnosze
                            noge do tupniecia i radze uciekac. Bo juz mnie nudza Twoje skamlenia.
                        • madziulec Re: Madzileczku... 01.02.07, 09:12
                          Oczywiscie Kiniaczku.
                          jestes szlachetnym, prawym czlowiekiem, ktory w imie dobra dziecka, bardzo
                          dziwnie pojetego nie egzekwuje mu naleznych praw, bo woli nie narazac swojej
                          bylej partnerki, a matki swojego dziecka na koszty.
                          Czy mozesz mi przestac wciskac ten kit??? Bo chyba tylko naprawde baaardzo
                          ograniczony czloweik w te brednie uwierzy.
                          Wyjsci asa dwa:
                          - nie masz zadnych praw do widzenia dziecka i chcesz tu oczernic swoja byla
                          partnerke
                          - masz prawa do widzenia dziecka, ale masz to gdzies, bo .. tak naprawde nie
                          masz zamiaru i nie jestes w ogole czlowiekiem, ktory umie budowac relacje z
                          druga osoba, tym bardziej dzieckiem. I do tego bym sie sklaniala. Tak wiec
                          wolisz zwalic na byla partnerke, bo przeciez prosciej jest napisac, ze ona, ta
                          wredna matka, obrzydliwa jedza, zabrania.. i te inne bzdury.. Zamiast napisac -
                          tak, jestem petakiem, nie nadaje sie, nie doroslem, jestem typem, ktory zawiodl
                          (psychicznie, socjalnie itp).

                          Wiec zacznij patrzec na siebie bardziej krytycznie a potem zajmij sie cudzym
                          zyciem. Jak narazie Twoje jest maksymalnie popieprzone - i z tego co pamietam TY
                          sie zaliles a nie ja wink)
                          • kini_m Re: Madzileczku... 03.02.07, 02:13
                            madziulec napisała:
                            > Zastrzelic jak najszybciej wreczwink Masz jeszcze jakies ciekawsze pomysly? Moze
                            > podac trucizne? Na krzeselko elektryczne?? A moze.. nie... Ty wolisz
                            > cierpienie bardziej wyrafinowane, dlugofalowe, by ofiara wiedziala za co
                            > cierpi.

                            Chyba nie zrozumiałaś użycia znaczenia słowa: egzekucja.
                            To znaczy - wyegzekwować (tu: bezwzględnie, "po trupach"), a wcale nie wyeliminować. Chyba za wiele oglądasz filmów o przmocy, itp.

                            > I teraz wracajac do tematu - jak widac to TY masz problem nie ja. Ja ciesze
                            > sie z kazdej chwili spedzonej z dzieckiem, bo ani sad ani psycholog ani zadna
                            > instytucja opierajaca sie na Twoich wspanialych epikryzach nie ma zamiaru
                            > ograniczyc, a tym bardziej odebrac mi praw rodzicielskich.

                            To zrozumiałe. Wyjaśniłem powyżej.
                            Już lepsza denna matka, niż dom dziecka.

                            > Problem, ze taka sytuacj anie wystapila w przypadku Twojej corki, zaden sad
                            > nie wyznaczyl Cie na opiekuna dziecka, mimo ze takie rzeczy sie zdarzaja, z
                            > wrecz gdyby byla taka sytuacja jak opowiadasz tu czesto i gesto na tym forum -
                            > napewno sad przychililby sie do Twojej, jakze przeciez szlachetnej propozycji.

                            Moja Droga, wszystkim wszem i wobec wiadomo że nie wystarczy być dobrym ojcem (i beznadziejną, patologiczną matką) aby uzyskać ustalenie pobytu dziecka przy ojcu. Niestety potrzebna jest CIĘŻKA patologia (alkoholizm, narkomania) matki aby takie ustalenie w polskim sądzie mogło zaistnieć.

                            > Nie chwale sie wzywaniem policji,

                            Oczywiście że sie chwalisz. Pierwsze Twoje słowa w ww wypowiedzi niosły dość zabawany dla Ciebie ton.

                            > ubolewam, ze tacy jak Ty nie rozumieja
                            > ustalen wpierw slownych,

                            Jakich ustaleń....?
                            Samowolki matki...?
                            Może jeszcze gotowa jesteś to nazwać UZGODNIENIEM, hę...co?

                            > dlacezgo nie egzekwujesz tego co (podobno) Ci sie nalezy.

                            Przyjąłem swój sposób postępowania i będę się go trzymał do końca.
                            Odrzucam podejście egzekucyjne. Ale dla Ciebie to ciężko zrozumiałe.

                            > gdyby te zalosne skomlenia jak to tesknisz za coreczka okazaly sie choc w
                            > malym stopniu prawda - wzialbys sie w garsc i zrobil cos.

                            I tak robię więcej i bardziej stanowczo niż większość ojców w mojej sytuacji (np. tych z tata.pl, ojcowie.pl). Swojego postępowania w kwestiach córki będę stanowczo się trzymał. Ale wcale nie zamierzam czynić kroków, które by miały zaspokoić Twoje mniemanie o postepowaniu sądowym.

                            > Ale Ty jestes wygodnickim typem, ktory ma w nosie dziecko, ktory woli wlasne
                            > przyjemnosci od codziennej ciezkiej harowki przy dziecku.

                            Hahaha, wcale nie wiesz ile i jak się opiekowałem córką.
                            Wcale mi nie zależy na korygowaniu Twojej opinii.

                            > Ktory woli spieprzyc w gory, a tam niestety dla 5-letniej pannicy miejsca nie
                            > ma, bo taki epanny jeszcze nie sa przystosowane do chodzenia calodziennego po
                            > gorach, co wiecej - moga marudzic, byc zmeczone - i osmielic sie powiedziec,
                            > ze im sie to nie podoba. To by byla pewnie dla Ciebie Kini porazka
                            > wychowawcza.

                            Hahaha, własnie w góry (i nie tylko w góry) spieprzaliśmy razem z córką.
                            Było nam tam wspólnie całkiem miło i dobrze. Podczas całodziennych wspólnych wędrówek. To był akurat sukces wychowawczy smile))))
                            (i inne wspólne wyprawy z córką, nie tylko w góry)

                            > jestes szlachetnym, prawym czlowiekiem, ktory w imie dobra dziecka, bardzo
                            > dziwnie pojetego nie egzekwuje mu naleznych praw, bo woli nie narazac swojej
                            > bylej partnerki, a matki swojego dziecka na koszty.

                            Oczywiście.
                            Dopóki ustalenie pobytu dziecka jest przy matce, to doprowadzanie do karania jej grzywnami jest równoznaczne z uszczuplaniem dochodu wspólnego dla dziecka budżetu domowego. Pomijając już wzrost eskalacji konfliktu nowymi środkami prawnymi. Ale czy to dla Ciebie zrozumiałe...?

                            > Wyjsci asa dwa:
                            > - nie masz zadnych praw do widzenia dziecka i chcesz tu oczernic swoja byla
                            > partnerke

                            Ona sama juz siebie oczerniłauncertain

                            > - masz prawa do widzenia dziecka, ale masz to gdzies, bo .. tak naprawde nie
                            > masz zamiaru i nie jestes w ogole czlowiekiem, ktory umie budowac relacje z
                            > druga osoba, tym bardziej dzieckiem.

                            Ja już mam potwierdzone prawa do opieki nad dzieckiem, czyli wspólnego przebywania z córką pod nieobecność matki i poza miejscem jej zamieszkania. (Włącznie z ustaleniem nocowania córki u mnie smile))
                            To czy mam to gdzieś - to nie Ty ustalasz, emocjonalna panienko.

                            > Tak wiec wolisz zwalic na byla partnerke,

                            Na "najlepszy dowód" zwalania - krótko: wnoszę o ustalenie pobytu córki u mnie.

                            > bo przeciez prosciej jest napisac, ze ona, ta wredna matka, obrzydliwa jedza,

                            A gdzie ja to napisałem......?
                            Pokaż choć jedno takie moje słowo.
                            Czyżbyś miała kompleksy na tle matki?

                            > dla mnie jestes tylko dawca matrialu genetycznego,

                            I mam nadziję że ta wizytówką którą sobie wystawiłaś tymi słowami mówi wszystko o Tobie. I kończy z Tobą dyskusję smile

                            anetina napisała:
                            > dlaczego porąbana ???
                            > dlatego, że dba o bezpieczeństwo dziecka ???

                            A gdzie niby to bezpieczeństwo dziecka było w sposób istotny (a nie wyimaginowany) bezpośrednio zagrożone????
                            Dla takich kobiet jak Madziulec zatrzymanie dziecka u prawowitego ojca samo w sobie jest zagrożeniem bezpieczeństwa. Z takim podejściem w ogóle nie da sie polemizować. To jak polemika z Lepperam.

                            > no rzeczywiście
                            > lepiej żeby taki ojciec wywiózł gdzieś w Polske dziecko
                            > i nie napiszę co dalej big_grin

                            No własnie.... napisz co dalej....?
                            Dla mających problemy emocjonalne matek pobyt dziecka u prawowitego ojca to "zagrożenie".
                            I czym sie rózni w skutkach dla dziecka wywiezienie dziecka gdzieś dalej od utrdniania kontaktów w odległośc 5 km za parawanem przepisów o mirze domowym (193 kk) tak jak u mojej tesciowej??????

                            > ale ty mi obiecałeś eksa mojego postawić przede mną
                            > abym z nim uzgodniła, że mój partner chce przysposobić mojego syna i co ???

                            A owszem, obiecałem że na głowie ojczyma to stanałbym na głowie aby załtwić tę sprawę z prawdziwym ojcem.
                            Tak właściwie to w ogóle nie wziąłbym sobie kobiety, która nie ma uregulowanej sprawy kontaktów i opieki z ojcem własnego dziecka.
                            Najprawdopodobniej taka jak Ty - która nie minimalizuje dla dziecka skutków rozpadu rodziny, nie miałaby u mnie szans.

                            > to nie jest chwalenie się
                            > po to jest forum, aby udzielać sobie rad i wskazówek

                            Madziulec pisała w dośc lekkim tonie o uzywaniu policji, niczym chwalipięta.
                            Wskazówki - a prosze bardzo.
                            Ale pisanie lekką ręką o policji - to już ma cos chorego z psychiką taka osoba.

                            > i niestety - niekiedy jest potrzebna policja

                            Owszem, np wtedy gdy dziecko nalezy jak najszybciej odciąć od cierpienia.
                            Tylko że bardzo często to cierpienie sprawiaja matki (ich tworzenie konfliktu z exem).

                            > nie chwaląc się big_grin
                            > na sam widok u mnie eksa będzie wzywana policja

                            To znaczy że nosisz w sobie leki - na sam widok kogoś/czegoś (a nie tylko strach - na sytuację konkretnie problemową). A to juz jest Twój problem psychiczny.

                            > to zasądź grzywnę
                            > będziesz cociaż wiedział, na co wydawane są alimenty big_grin

                            Juz wystarczająco wiem - na adwokata exia - 3600 pln big_grin
                            _________________
                            Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
                            • anetina Re: Madzileczku... 03.02.07, 09:09
                              Moja Droga, wszystkim wszem i wobec wiadomo że nie wystarczy być dobrym ojcem
                              (i beznadziejną, patologiczną matką) aby uzyskać
                              ustalenie pobytu dziecka przy ojcu. Niestety potrzebna jest CIĘŻKA patologia
                              (alkoholizm, narkomania) matki aby takie ustalenie w
                              polskim sądzie mogło zaistnieć.

                              tu się myslisz
                              znam osobiście przypadki, że sąd przyznał opiekę ojcu, a matka nie należała do
                              jakieś patologii
                              • madziulec Anetina... 03.02.07, 10:59
                                Mamy jednak przypadek ciezkiej patologii spolecznej w postaci niejakiego Kiniego, ktory bedzie nam wmawial, jak to jego 2-letnie dziecko cieszylo sie z wyprawy w gory. MOze mi rowniez wmawiac, ze moj 3-letni syn zbudowal wlasnie z koldry (uwaga!!! bo to wazne) czolg kosmiczny.
                                To mniej wiecej podobne podejscie dziecka.

                                Kini ma takie pojecie o dziecku, jak nie przymierzajac, maskotka ulubiona mojego dziecka. Albo nie - robot do zajecia sie. O tak. Bo przeciez ma dwie rece, wiec mogl sie zajac - czyli umyc, czyli ubrac, przebrac, przewinac.

                                Kini jednak stal sie innym czlowiekiem. A moze nie stal sie. MOze okazalo sie, ze dziecko potrzebuje innej opieki, a matka tegoz dziecka nie potzrebuje wylacznie wiecznie BESSSERWISSERAm, ktory z paluszkiem bedzie pokazywal co jeszcze trzeba zrobic a sam bedzie bawil sie dzieckiem. Tak - tu wlasnie zabraklo "z". Czyli nie bedzie bawil sie z dzieckiem, a dzieckiem.
                                Na tym polega problem.

                                Kini nie dostrzeg aproblemow, nie dostrzega swojego swiata, nie dostrzega ze rozmawia z jedna osoba, potem czepia sie drugiej (rozmawia ze mna, potem wyrzuca Anetinei moje slowa.. - ciekawa dyskusja).


                                Dla mnie kochajacy ojciec to nie jest taki, ktory 2 lata patrzy soie i czeka na manne z nieba. Bo to dla mnie facet bez jaj i dupek. Czekajacy az ktos zrobi cos za niego. Udajacy jak bardzo mu zalezy na dziecku, podczas gdy robi z siebie debila. A przeciez sie mowi "nie rob z tata wariata".

                                Wiec Kini, nie rob juz z siebie wariata, nie prowadz kacika porad psychiatrucznych, nie nadajesz sie do tego.
                                Nie ma czegos takiego, ze ojciec przez swoje kaprysy ma prawo zabierac dziekco gdzie chce, kiedy chce bez wzgledu na jego ustalone zwyczaje i ... to, ze matka ma prawo wiedziec przynajmniej gdzie ono jest. To jest porwanie. I tacy ludzie powinni za to ponosic kare. Nie dlatego, ze sa ojcami, ale dlatego, ze robia cos, co jest wykroczeniem. Rozumiesz?
                                Jesli tego nie rozumiesz znaczy, ze masz zachwiane w swojej glowie wartosciowanie i nie rozumiesz, ze dobro = nagroda, zlo = kara.

                                Koniec dyskusji.
                                Tak naprawde nie wiem co Ci radzic. Dal mnie jestes socjopata. Nie psychiocznie chorym. Tylko socjopata, bo nie rozumiesz zasad panujacych w spoleczenstwie, praw, ktorymi kieruja sie ludzie i tego, ze czasem trzeba poniesc za cos kare.
                                • anetina Re: Anetina... 03.02.07, 11:05
                                  ale tak patrząc
                                  mój wtedy niespełna 3 latek był w Zakopcu
                                  cieszył się
                                  sam wchodził w góry
                                  mimo że mieliśmy dla niego nosidło

                                  młodsze dziecko jest nieświadome
                                  tata ponosi - wyprawa rzeczywiście dziecko cieszy



                                  dyskusja z Kini jest bardzo ciekawa
                                  właśnie głównie na to, że mieszają mu się teksty
                                  jednej z nas daje słowa drugiej
                                  później wypiera się swoich tekstów


                                  Madziulec, twój tekst i tak nie zostanie zrozumiany przez Kiniego
                                  rzeczywiście, szkoda na niego słów
                                  ale ja chyba lubie z nim "dyskutować"
                                  czytać, jak to on każe mi i mojemu M. dogadać z eksem odnośnie kontaktów z
                                  dzieckiem
                                  że mamy zmusić (ciekawe tylko jak), żeby eks był w naszym życiu

                                  ach
                                  szkoda słów
                            • anetina Re: Madzileczku... 03.02.07, 09:10
                              Hahaha, własnie w góry (i nie tylko w góry) spieprzaliśmy razem z córką.
                              Było nam tam wspólnie całkiem miło i dobrze. Podczas całodziennych wspólnych
                              wędrówek. To był akurat sukces wychowawczy smile))))
                              (i inne wspólne wyprawy z córką, nie tylko w góry)


                              tylko kiedy ty byłeś z dzieckiem w górach, jeśli nie widziałeś córki od ... ilu
                              lat ?
                            • anetina Re: Madzileczku... 03.02.07, 09:19
                              >Dla takich kobiet jak Madziulec zatrzymanie dziecka u prawowitego ojca samo w
                              sobie jest zagrożeniem bezpieczeństwa. Z takim
                              podejściem w ogóle nie da sie polemizować. To jak polemika z Lepperam.

                              zatrzymanie dziecka u prawowitego ojca może być dla dziecka niebezpieczne
                              dlatego niektórzy nie otrzymują praw

                              I czym sie rózni w skutkach dla dziecka wywiezienie dziecka gdzieś dalej od
                              utrdniania kontaktów w odległośc 5 km za parawanem
                              przepisów o mirze domowym (193 kk) tak jak u mojej tesciowej??????

                              u nas tylko 60 km stanowi przeszkodę nie do pokonania przez tyle lat big_grin


                              >A owszem, obiecałem że na głowie ojczyma to stanałbym na głowie aby załtwić tę
                              sprawę z prawdziwym ojcem.

                              tylko widzisz prawdziwy facet - dosłownie obiłby eksa za to, ze nie płaci na
                              dziecko, nie chce z nim kontaktów


                              >Tak właściwie to w ogóle nie wziąłbym sobie kobiety, która nie ma uregulowanej
                              sprawy kontaktów i opieki z ojcem własnego dziecka.

                              a co to oznacza nieuregulowane sprawy kontaktów i opieki ojca nad dzieckiem?
                              w moim przypadku jest to uregulowane big_grin
                              i to jasno big_grin


                              Najprawdopodobniej taka jak Ty - która nie minimalizuje dla dziecka skutków
                              rozpadu rodziny, nie miałaby u mnie szans.

                              na szczęście
                              bo facet, który NIC NIE ROBI, żeby być z własnym dzieckiem, jest dla mnie NIKIM



                              >Ale pisanie lekką ręką o policji - to już ma cos chorego z psychiką taka osoba.

                              ja też mogę lekką ręką pisać o policji
                              i to ma być chore ?

                              dobrze, że tak nie myślą o mnie w pracy big_grin


                              >Owszem, np wtedy gdy dziecko nalezy jak najszybciej odciąć od cierpienia.
                              Tylko że bardzo często to cierpienie sprawiaja matki (ich tworzenie konfliktu z
                              exem).

                              a niby w jaki sposób?





                              To znaczy że nosisz w sobie leki - na sam widok kogoś/czegoś (a nie tylko
                              strach - na sytuację konkretnie problemową). A to juz
                              jest Twój problem psychiczny.

                              masz pecha - to nie jest problem psychiczny
                              to jest zakaz zbliżania się do mojej rodziny, do dziecka big_grin
                            • madziulec Kini - wiedzma Ple-Ple 03.02.07, 10:46
                              Ple - ple.. i nawet nie dalo sie przeczytac.
                              Belkot, taki tam.. Jak zwykle..

                              Nie da sie przeczytac - cytat i jego wytlumaczenia. Problem, ze ostatnio psychologowie sa pod obstrzalem, jeden to nawet przez jakies swoje sklonnosci zdaje sie oskarzony jest.
                              Kini - jak to z Toba bylo?? Chodzenie nago przy dziecku?? Tak pisales????
                              • anetina Re: Kini - wiedzma Ple-Ple 03.02.07, 10:50
                                pamietam

                                ale to dawno już było
                                może zapomniał !?
                                • madziulec Re: Kini - wiedzma Ple-Ple 03.02.07, 11:01
                                  Zaraz sie znow do nas przyczepi, ze w ogole trzeba nam odebrac dzieci , bo wzywamy policje jesli nei weidomo gdzie sa dzieci...

                                  Nie wiem... Ale takich chyba sie jakos powinno wysylac, moze na zdobywanie nowych przestrzeni kosmicznych. Kini a moze bys sie poswiecil i oddal nauce???
                                  • anetina Re: Kini - wiedzma Ple-Ple 03.02.07, 11:06
                                    hihihihi
                                    • kini_m Re: Kini - wiedzma Ple-Ple 04.02.07, 04:06
                                      anetina napisała:
                                      > tu się myslisz znam osobiście przypadki, że sąd przyznał opiekę ojcu, a matka
                                      > nie należała do jakieś patologii

                                      No tak, nie dodałem że potrzebna byłaby jeszcze okoliczność że matka nie chce opiekować się dzieckiem z własnej woli, nie konfabuluje nt ojca, itp.
                                      To chyba równie oczywiste jak okoiczność którą podałem. Ale myślałem że dyskutuję z rozumnymi homo sapiensami, że nie trzeba mówic jak do dziecki w przedszkolu. Zaś sytuacja o której wspomniałaś raczej była uregulowaniem z konfliktem o małym natężeniu, lub bez konfliktu w sprawie dziecka (jedynie formalnośc przy rozwodzie).

                                      > zatrzymanie dziecka u prawowitego ojca może być dla dziecka niebezpieczne
                                      > dlatego niektórzy nie otrzymują praw

                                      Nie otrzymanie praw rodzicielskich może zajść tylko w jednym rzadkim przypadku - gdy ojciec wpierw nie uznał dziecka (+ inne okoliczności).
                                      Powód niebezpieczeństwa szkodliwości rodzica - to zbyt mało.

                                      > tylko widzisz prawdziwy facet - dosłownie obiłby eksa za to, ze nie płaci na
                                      > dziecko, nie chce z nim kontaktów

                                      Namawiasz do czynów karalnych.
                                      Namowa do cyznów karalnych sama w sobie jest aktem przestępczym.
                                      W tym momencie prezentujesz się jako przestepca.

                                      > a co to oznacza nieuregulowane sprawy kontaktów i opieki ojca nad dzieckiem?
                                      > w moim przypadku jest to uregulowane big_grin
                                      > i to jasno big_grin

                                      ...masz uregulowane negatywnie.
                                      To raczej bagno, a nie porzadne uregulowanie.
                                      I Twoje bagno zaczęłaś tym, że poszłaś do łóżka z facetem z którym nie chcieliscie tworzyć rodziny, a kończysz tym że taka sytuacja Ci nadal odpowiada.
                                      Spieprzyłaś życie swemu dziecku do końca. Próbujesz jedynie na to narzucić jakąś kolorową przykrywkę. Ojczym juz zawsze pozostanie tylko ojczymem.

                                      > na szczęście
                                      > bo facet, który NIC NIE ROBI, żeby być z własnym dzieckiem, jest dla mnie
                                      > NIKIM

                                      Jakbym wykorzystał drogę którą wpierw zasugerował sąd, to dziś zapewne byś jęczała że ciągam exię po sądach i z zemsty każę wlepiac jej grzywny.
                                      Nie od dziś wiadomo Anetina, że należysz do gatunku: "nigdy Ci nie dogodzi."

                                      > ja też mogę lekką ręką pisać o policji
                                      > i to ma być chore ?

                                      Owszem. Niezrozumienie że używanie policji to ostateczność, na którą należy pozwolić po wyczerpaniu innych mozliwości - to chore.

                                      > dobrze, że tak nie myślą o mnie w pracy big_grin

                                      Ty wiesz tylko co mówią.
                                      A co myslą to juz może byc całkiem inna bajka.

                                      > > Owszem, np wtedy gdy dziecko nalezy jak najszybciej odciąć od cierpienia.
                                      > > Tylko że bardzo często to cierpienie sprawiaja matki (ich tworzenie
                                      > > konfliktu z exem).

                                      > a niby w jaki sposób?

                                      Inteligentny człowiek wie, że jest także coś takiego jak grzech bierności.

                                      > masz pecha - to nie jest problem psychiczny
                                      > to jest zakaz zbliżania się do mojej rodziny, do dziecka big_grin

                                      i to jest własnie lęk psychiczny w najczystszej postaci, który powinien podlegać leczeniu.

                                      Madziulec, mam nadzieję że Ciebie to zadowoli - nie będę odpowiadał zbytnio na Twoje słowa, tak jak poprzednio to zasygnalizowałem.
                                      Jestes tak oderwana od jakiejkolwiek moralności, że słuchasz jedynie sama swoich urojeń. Jakakolwiek dyskusja z Tobą byłaby tylko grochem o ścianę.
                                      Jesteś zaślepiona nienawiścią do mężczyzn, traktując nieinformowanie o dziecku przez ojca twierdzisz że to porwanie, sama nie dostrzegając że jest to głównie domena matek. Ty naprawdę urwałaś się chyba z jakiejś matplanetysmile)))
                                      _________________
                                      Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
                                      • madziulec Kini ;))) 04.02.07, 08:50
                                        Wychodzac z Towich paranoi wink

                                        S[pieprzyl;es zycie dziecku bo poszedles do lozka z niewalsciwa osoba.
                                        A teraz idz spac o normalnej porze - jak widac nie rozumiesz,m ze MY matki o takich porach jak 4 w nocy spimy, bo w dzien opiekujemy sie dziecmi, mamy prace, by na te dzieci zapracowac, nie jestesmy jak co PONIEKTORZY ojcowie (patrz TY), ktorzy olewaja placenie alimentow i spotkania z dziecmi wiec mamy je 24 h na dobe, z wlasnej nieprzymuszonej woli, ale je mamy, bez wzgledu na to czy chcemy odpoczac czy nie, czy jestesmy chore, zdrowe, czy w dobrym czy zlym humorze.


                                        Oddaj swe organy na przeszczepy. Na szczescie mozgow nie przeszczepiaja, bo az strach pomyslec co to by bylo..
                                        Jedyne co mam nadzieje, to to, ze Towja corka tej schozifrenii po Tobie nie odziedziczy.
                                        I niepisz o inteligencji, wykazujesz po prostu totalna tepote, brak jakichkolwiek argumentow, stad szukanie jak dokopac interlokutorowi - a miala byc rozmowa o Tobie, nie o moim zyciu czy Anetiny.
                                        • anetina Re: Kini ;))) 04.02.07, 14:12
                                          Madziulec, nasze życie jest ciekawsze - mamy dom, dziecko, pracę, ludzi obok,
                                          znajomych, przyjaciół
                                          on ma tylko forum, gdzi9e sobie na nas ponarzekać
                                          on tylko by latał nago po mieszkaniu big_grin
                                      • madziulec i wiesz co... 04.02.07, 08:53
                                        coraz mniej dziwie sie matce dziecka.. gdybym miala takiego idiote w domu to bym po prostu walkonie wykopala za prog - bo tylko slyszalabym pouczanie, filozofowanie i medrkowanie, zero pomocy, zero rozwiazan.
                                        Takie pieprzenie o niczym i bicie piany, byle tylko gadac.


                                        I wlasnie Kiniusiu takie jest Twoje zycie , bicie piany, piany, piany... Bo po co problemy rozwiazywac, skoro mozna o nich goooodzinami pieprzyc bez sensu????
                                      • anetina Re: Kini - wiedzma Ple-Ple 04.02.07, 14:01
                                        Kini_m napisał

                                        Nie otrzymanie praw rodzicielskich może zajść tylko w jednym rzadkim przypadku -
                                        gdy ojciec wpierw nie uznał dziecka (+ inne
                                        okoliczności).
                                        Powód niebezpieczeństwa szkodliwości rodzica - to zbyt mało.


                                        u mnie eks chciał uznać dziecko - sędzina się jednak nie zgodziła
                                        musiał więc byc powód
                                      • anetina Re: Kini - wiedzma Ple-Ple 04.02.07, 14:02
                                        Namawiasz do czynów karalnych.
                                        Namowa do cyznów karalnych sama w sobie jest aktem przestępczym.
                                        W tym momencie prezentujesz się jako przestepca.



                                        hahahaha


                                        tylko gdzie jest napisane, że namawiam !?
                                        czytaj ze zrozumieniem big_grinD
                                      • anetina Re: Kini - wiedzma Ple-Ple 04.02.07, 14:05
                                        ...masz uregulowane negatywnie.
                                        To raczej bagno, a nie porzadne uregulowanie.
                                        I Twoje bagno zaczęłaś tym, że poszłaś do łóżka z facetem z którym nie
                                        chcieliscie tworzyć rodziny, a kończysz tym że taka
                                        sytuacja Ci nadal odpowiada.

                                        z kim poszłam, to moja sprawa
                                        tylko jakoś u mnie mieliśmy być rodziną
                                        była już data ślubu big_grin - w przeciwieństwie do ciebie
                                        dziecko było planowane

                                        a jak ktoś robi później błąd w życiu, który się nie da naprawić - to już on
                                        traci, nie ja ani tym bardziej dziecko


                                        Spieprzyłaś życie swemu dziecku do końca. Próbujesz jedynie na to narzucić
                                        jakąś kolorową przykrywkę. Ojczym juz zawsze pozostanie
                                        tylko ojczymem.


                                        znów masz pecha w rozumowaniu
                                        moje dziecko MA uratowane dzieciństwo życie
                                        tylko dzięki temu, że "ojciec" trzyma się z daleka

                                        podtrzymuję twoje słowa o obietnicy doprowadzenia mojego eksa
                                        najlepiej ci może wtedy wszystko wytłumaczy big_grinD
                                      • anetina Re: Kini - wiedzma Ple-Ple 04.02.07, 14:09
                                        "nigdy Ci nie dogodzi."

                                        byś się zdziwił big_grin




                                        Inteligentny człowiek wie, że jest także coś takiego jak grzech bierności.


                                        i według ciebie ja popełniam ten grzech !?
                                        a co niby według ciebie powinnam robić - na kolanach błagać eksa, żeby zechciał
                                        choćby spojrzeć na swojego syna (to on traci, nie dziecko)
                                        zatrudnić goryli do sprowadzenia eksa - ty obiecałeś mi sprowadzić

                                        czekam na komentarz big_grin



                                        i to jest własnie lęk psychiczny w najczystszej postaci, który powinien
                                        podlegać leczeniu.

                                        to jest mój lęk psychiczny
                                        to jest zabezpieczenie dziecka
                      • anetina Re: Madzileczku... 01.02.07, 08:13
                        Kini_m napisał


                        Primo - jesli uzywasz do dogadywania się z ojcem dziecka, w obecności dziecka
                        środków policyjnych, to porabana z Ciebie matka.

                        dlaczego porąbana ???
                        dlatego, że dba o bezpieczeństwo dziecka ???

                        Widać że dobro dziecka masz głeboko w d..... Masz osobowość dążącą do dominacji
                        i egzekucji. Osobiście uważam, ze takim jak Ty
                        powinno sie odbierać dzieci jak najprędzej.

                        no rzeczywiście
                        lepiej żeby taki ojciec wywiózł gdzieś w Polske dziecko
                        i nie napiszę co dalej big_grin

                        Niestety trudno to zapisać w prawie i zbyt szybko zabrakło by rodzin
                        zastępczych z
                        powodu takich matek.

                        jak wyżej

                        Secundo - exia i ja wiemy coś o uzywaniu policji, czego Ty niestety nie wiesz.
                        Ale nie wszystko zostanie ujawnione na forum.

                        nie wszystko się ujawnia
                        ale ty mi obiecałeś eksa mojego postawić przede mną
                        abym z nim uzgodniła, że mój partner chce przysposobić mojego syna
                        i co ???

                        Sory, ale jesteś zaślepioną matriarchtem kobietą. Już udowodniłaś to ostatnio
                        uznając że to wątpliwe aby dziecko dobrze
                        pamiętało rodzica, który je wychowywał.

                        dziecko nie pamięta
                        jak ma twoja córka cię pamiętać, jeśli np. na żywo widziała cię 2 lata temu
                        gdy miała 3 lata

                        Wolałbym dalej z Tobą nie polemizować.

                        ale polemizujesz big_grin

                        Bo jesli wyrażasz sie o uzywaniu policji w tonie chwalipięty.... to taka
                        dyskusja jest poniżej mojego poziomu.

                        to nie jest chwalenie się
                        po to jest forum, aby udzielać sobie rad i wskazówek
                        i niestety - niekiedy jest potrzebna policja

                        nie chwaląc się big_grin
                        na sam widok u mnie eksa będzie wzywana policja
    • dzk35 mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 09:49
      hmmm... przeglądnęłam posty kiniego i nie wiem z czego poza zeznaniami żony o
      których on pisze wynika że on jest przemocowcem... przejrzałam posty jego
      adwersarzy i mam wrażenie że on powinien zrezygnować z walki o opiekę nad
      dzieckiem jednego jedynego powodu bo miejsce dziecka jest przy matce i jeśli
      ona nie jest alkoholiczką lub narkomanką to jej zdanie jest wyrocznią w
      kwestiach dotyczących dziecka (wychowania, potrzeb, kontaktów z innymi, w tym z
      ojcem), a on przestając być mężem/partnerem kobiety automatycznie powinien
      przestać wtrącać się...
      czy ja dobrze rozumiem? bo to tak wygląda jakbyście uważały że tylko kobieta ma
      uczucia i że tylko ona umie się dzieckiem zająć a mężczyzna jest tylko wisienką
      na torcie i dziecko mając tort nie potrzebuje już tej wisienki...
      • tautolog Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 13:20
        Następnym razem nie przeglądaj tylko czytaj, najlepiej ze zrozumieniem.
        Burzy nie rozpętasz, co najwyżej sprowokujesz wybuch........salwy śmiechu.
        • dzk35 Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 13:35
          czytam, nigdy dotąd nie miałam problemów z rozumieniem ale wnioski mi wynikają
          takie... trochę jestem w kropce bo nie wierzę że tylko matka nadaje się do
          opieki nad dzieckiem, że tylko kobieta może dziecko dobrze wychować, a żadnych
          poważnych argumentów nie przeczytałam, bo nie są chyba istotne te na zasadzie
          tak jest i już... to trochę jak z argumentami że kobieta nie powinna być szefem
          bo jest do tego niezdolna i już (całe wieki tak uważano więc dlaczego to
          zmieniać)
          • aisza33 Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 13:46
            kini sie tylko zmeczyl na badaniu wiec to chyba przejsciowe odpocznie to i
            argumenty jakie przedstawia tej matce znikna
          • martina.15 Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 14:05
            szczerze? tez mam takie wrazenie jak Ty. kini wydaje sie na tym forum jedynym
            tata ktory nie ma do nas wszystkich watow ze "takie jak my" wykorzystuja ich i
            ciagna kase. jest chyba jedynym ktory mowi tylko o opiece nad dzieckiem a nie o
            alimentach lub ich nieplaceniu.

            szczerze? kibicuje. mam nadzieje ze sedzia bedzie mial otwarty umysl.
            • tautolog Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 14:18
              A ja mam szczerą nadzieję, że nie trafisz w swoim życiu na kogoś takiego jak
              kini.
              Mój Boże, to wprost fascynujące, że można "łykać jak pelikan" wizerunek kiniego
              dobrotliwego.
              • martina.15 Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 15:32
                wiec mi udowodnij. przyznam ci racje jak poza takimi w powietrze puszczanymi
                uogolnionymi gadkami dasz jakis dowod ze to damski bokser ktory robi wszystko na
                szkode swojego dziecka.
                • madziulec Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 15:36
                  Martina, moj eks jaki jest, ale staral sie zrobic naprawde wszystko by zobaczyc
                  swoje dziecko.
                  Ni erobil najsc na dom dziadkow swojego dziecka - o, co to to nie. W przypadku
                  Kiniego mielismy z czyms takim do czynienia. Po czym Kini wrec zoburzony
                  obwieszczal swiatu, ze go wywalono i wytoczono mu proces. Ha! Prawde mowiac ja
                  sie nie dziwie. Jego byla tesciowa stala sie dla niego obca osoba i ma prawoi
                  nie zyczyc sobie przyjmowania obcych ludzi u siebie w domu.

                  Nie twierdze czy jest damskim bokserem czy nie.
                  Wystarczy mi, ze sam poweidzial, ze widzial corke az 2 razy w 2005 roku i ani
                  razu w 2006. Ok. I co?/ raptem taki porzadny, ze co?/tak chce pokojowyo si
                  edogadywac z matka swojego dziecka, nie chce narazac ja na koszta, sadowe
                  sciaganie grzywny??
                  A dlaczegoz to Kini nie chce nam tu powiedziec jakich argumentow uzyl w sadzie
                  czy tez RODK przeciwko swojej znienawidzonej eks????
                  Jakas tajemnica?? Jesli tak - po co o tym w ogole pisze???

                  Tyle w temacie - pozostawiam to pod rozwage. Nic wiecej
                • virtual_moth Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 15:39
                  martina.15 napisała:

                  > wiec mi udowodnij. przyznam ci racje jak poza takimi w powietrze puszczanymi
                  > uogolnionymi gadkami dasz jakis dowod ze to damski bokser ktory robi wszystko
                  n
                  > a
                  > szkode swojego dziecka.

                  Wystarczy poczytać trochę postów kiniego, zwłaszcza z czasów, kiedy bywała tu
                  też jego eks.
                • aisza33 Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 15:40
                  jesli kini jest tak wspanialym ojcem to dlaczego sprawa znalazla sie wsadzie?
                  jesli tamatka walczy o to dziecko to chyba zrozumiale ze ze cos jest nie tak z
                  kinim..boi sie ze dziecko zapomni o nim?nie wyjasnila mu czemu mialo upadki? o
                  co mu chodzi?jesli ta mama tak sie bala powiedziec mu o wszystki to znaczy ze
                  nie byl az tak swiety i grzeczny a kobieta ktora zyje w stachu przed wlasnym
                  mezem to co moze znaczyc? przemoc?
                  • madziulec Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 15:43
                    Nie, no przeciez wg Kiniengo to ona jest osobnikiem przemocowym. Co
                    najdziwniejsze - jesli tak - jaki NORMALNY ojciec pozwolilby matce o
                    sklonnosciach przemocowych na wychowywanie dziecka przez 2 lata???

                    Kini - odpowiesz nam???
                • tautolog Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 16:43
                  Z całym szacunkiem Droga Pani, ale rozwalają mnie Twoje oczekiwania.
                  Odpowiem złośliwie, gdyż nie mogę psuć swojego wizerunku na tym forum.

                  Chcesz się kopać z koniem, conajmniej załóż sobie podkowy.

                  Primo: to indywiduum z zaciekawieniem czytam od bez mała 2 lat
                  Secundo: wyszukiwarka.
                  Tertio: adiatur et altera pars
            • anetina Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 14:38
              martina.15 napisała:

              > szczerze? tez mam takie wrazenie jak Ty. kini wydaje sie na tym forum jedynym
              > tata ktory nie ma do nas wszystkich watow ze "takie jak my" wykorzystuja ich i
              > ciagna kase. jest chyba jedynym ktory mowi tylko o opiece nad dzieckiem a nie
              o
              > alimentach lub ich nieplaceniu.
              >
              > szczerze? kibicuje. mam nadzieje ze sedzia bedzie mial otwarty umysl.



              staram się omijać wątki Kiniego
              ale mniej więcej czytając jego wypowiedzi i wchodząc z nim w dyskusję, mogę
              stwierdzić, że:

              to jest człowiek starający się płacić najmniej
              próbuje się non stop bronić atakując matkę swojego dziecka (chciałabym poznać
              ją tu na forum)
              póbuje wszelkimi siłami wyjść na super tatę - ale szczerze nie wierzę, że
              naprawdę super tata został odsunięty w kąt przez matkę
              dlatego tak do końca Kini nie pisze prawdy
              a to, co juz napisać, wyolbrzymia
              • madziulec Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 14:40
                Anetina,
                tak jak zwykle nie popieram tego co piszesz tak teraz podpisze sie pod tymsmile
                • anetina Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 14:43
                  hihihi

                  nie zauważyłam, żebyśmy się kiedyś nie zgadzały big_grin
                  ale może coś ominęłam !?

                  i wiesz co też nie zauważyłąm, że rzeczywiscie Kini gada cały czas o dziecku, a
                  dziecka nie zna
                  naprawdę niewidział dziecka tyle czasu???????????????
                  • madziulec Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 10.01.07, 14:50
                    Sam napisal wink
                    No przeciez ja sobie tego nei wymyslam.

                    Wlasnie zadalam sobie trud przeczytania calego watku - ciekawa i pouczajaca lektura.
            • nzuri Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 12.01.07, 10:39
              Jezu, przejrzyj posty kiniego na innych forach i z poprzednich lat. Jak je
              przeczytasz nie będziesz mieć wątpliwości.
              To facet, który:
              pisał raz jako kobieta, raz jako mężczyzna, włamywał się na pocztę
              elektroniczną swojej ex. Dostał wyrok za naruszenie miru domowego, uświadamiał
              ofiarom przemocy, że tak naprawdę to one sa winne temu, że były bite, włamywał
              się na ukryte fora, żeby zobaczyć co pisze tam jego ex. Jeżeli tylko pojawił
              się wpis jego ex, niezależnie od tego czy dotyczył dziecka czy pogody, pewne
              było, że kini też tam będzie i napisze, że ex porwała dziecko. To jest człowiek
              chory.
              A szczególnie ciekawy był jego wpis (to tak w kontekście tego, jak od
              urzodzenia zajmował się dzieckiem), wpis, który miał stanwić koronny dowód na
              to, ze x miała wydumane wymagania, o tym jak dostała krwotoku w połogu i
              zadzwoniła do niego żeby wracał do domu. A on, wyobraź sobie, nie miał
              samochodu. Przecież nie będzie do niej jechał 150 km komunikacją PUBLICZNĄ! Też
              coś! Takie wymagania.

              Tylko jeszcze musze sobie przypomnieć inne nicki kiniego, żebyś miała pełny
              obraz sytuacji.
              • nzuri Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 12.01.07, 10:42
                I jeszcze jedno, mały cytat:
                "m.nikla
                Wydaje Ci się, że powody do rozbicia rodziny rodziny u ciebie sa błache? Niech
                wyliczę:
                -awantury
                -poniżanie
                -miłość się skończyła
                -ogląda tv kiedy chcesz rozmawiać
                -brzydzi się Tobą
                -szarpał cię
                -masz siniaka przez niego

                I masz rację. Bo z powodu takich rzeczy nie rozbija się rodziny dziecku"

                Nie no oczywiscie trzeba dalej dać się poniżać, i dawac się lać, cóż to za
                powód do odejścia
                • nzuri Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 12.01.07, 10:48
                  No i jeszcze małe uzupełnienie, bo mi się przypomina, kiedyś ini napisał, że
                  jego ex nie chciała iść na terapię, w innym watku, przypadkowo przeczytałam
                  wypowiedź jego ex, że byli u 2 czy 3 terapeutów, ale żaden nie uzyskał
                  akceptacji kiniego, bowiem czyny kiniego nie zyskały ich aprobaty.
                  I cóż odpowiedział kini, ano, że byli na terapiii ale terapeuci byli do dupy i
                  nie umieli pomóc.
                  To tyle jeżeli chodzi o jego prawdomówność i dobrą wolę.

                  Poza tym kiedyś napisałam mu, żeby zechciał do mnie nie pisać. Odpisał, ze
                  przejrzał wszytkie 160 maili wysłanych przez niego i mojego adresu tam nie
                  było. Chętmnym wyślę pean pochwalny na moją cześć wysłany przez kiniego. No
                  chyba, że się zgodzi, żebym go tutaj zamieściła.
                  Nie uwierzę gadowi nawet jak powie, że codziennie myje zęby.
                  • madziulec Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 12.01.07, 10:57
                    ja na poczatku uwierzylam Kiniemu, przyznaje. nie przejrzalam postow z forum,
                    nie znalam Asipuka.
                    Napisalam w jakiejs sprawei do Kieniego, co wiecej - jego posty potrafia u wielu
                    osob wzbudzic zaufanie (to mu sie bardzo latwo udaje i nie musi sie bardzo starac).

                    Przykro mi, ale potem zakonczylam znajomosc, bo juz sie dowiedzialam kim jest
                    Kini i nie za bardzo chcialam miec tego typu znajomosci, szczegolnie, ze .. bylo
                    to rozniez przeciwne moim przekonaniom.
                    Po jakims czasie dostalam od Kiniego maila, ze jak smiem umeiszczac w moich
                    przyjaciolach (chodzi o przyjaciol w wizytowce GW) porywaczke dzieci...

                    To chyba bylo troche ponad to, co umialam zniesc. Wlasnie taki jest Kini.
                    • mrs_ka Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 12.01.07, 13:48
                      niestety, Kini zawsze będzie mieć swoje fanki i niech mu Pan Bóg pobłogosławi,
                      bo może zajmie się wreszcie czymś innym niż katowaniem nas chorymi produktami
                      swojej sajko. Oczywiście mam tu na myśli romantyczny rozwój scenariusza.
                      Jestem osobą, która użera się z tym psycholem drugi bądź trzeci rok. Pisząc
                      "użera się" mam na myśli ciągłe natrafianie na swój nick w komentarzach i
                      opiniach autorstwa Kiniego, dla którego najwidoczniej jestem tak istotnym
                      punktem odniesienia, że Jego świat zubożałby bez wyobrażania sobie, co miałabym
                      mu do powiedzenia, gdybym z nim rozmawiała. Ale nie rozmawiam, choć wymieniłam z
                      nim swego czasu pierdylion maili, któych treść ograniczała sie do relacjonowania
                      mi, jak bardzo Kini został pokrzywdzony i co o tym myśli.
                      Kini przesłał mi nawet skany z RODeKU, które zawierały wszystkie dane osobowe
                      Jego i Jego byłej partnerki, do czego- nawiasem mówiąc- nie miał prawa, jako że
                      nick asiouek był mi wówczas znany i identyfikowalny, więc została naruszona
                      zasada poufności danych.
                      Po pewnym czasie zorientowałam się, że mam do czynienia z natrętnym psycholem,
                      któego alternatywna wizja świata ("ofiara prowokuje sprawcę do przemocy" i wiele
                      innych) jest przerażająca. I tak samo przerażające było i jest ograniczenie
                      Kiniego, którego z uprzejmości nie nazwę "glupotą", choć byłoby to okreslenie
                      adekwatne. Wspomniane ograniczenie przejawiało się chociażby w aktywności
                      Kiniego na tym forum, gdzie bez żenady podejmował się stawiania diagnoz
                      psychologicznych a) nie majac po temu kompetencji b) nie mając żadnych danych
                      poza jednym, dwoma postami c) formułując swoje opinie w sposób kategoryczny i
                      sugerujący, że jest fachowcem. To ostatnie było szczególnie obrzydliwe i
                      nieetyczne, bo pisał do kobiet, które znajdowały się w trudnym momencie życia,
                      więc były wyjątkowo podatne na manipulację. Pamiętne były jego diagnozy DDA czy-
                      przywołana już w tym wątku- wypowiedź do m.nikli.
                      Wszystko to robił bez najmniejszego poczucia obciachu.

                      Zażądałam więc, aby przestał mnie nagabywać. W odpowiedzi miałam regularnie
                      zasypywaną skrzynkę pocztową i to mailami wskazującymi na absolutną labilność
                      emocjonalną Kiniego: w jednym mailu mnie obrażał i wyzywał, a w drugim przesyłał
                      zdjęcia wiosennych kwiatków z jakimś banalnym, egzaltowanym tekstem.
                      W końcu nałożyłam blokadę poczty przychodzącej od nicka kini_m, czego efektem
                      było słanie do mnie maili z innego konta... Potem na szczęscie się skończyło, za
                      to rozpoczęła się publiczna wojna mająca na celu zdyskredytowanie mnie i moich
                      poglądów. O tyle kuriozalna, że nie wyobrażam sobie być skompromitowaną przez
                      kogoś takiego jak Kini na tej samej zasadzie, na jakiej Danuta Hojarska nie jest
                      władna skompromitować kogokolwiek.
                      Mimo to mam nieprzyjemność obserwowania ciągłych podrygów i podszczekiwań pod
                      moim adresem. Mówi się trudno, widać takie chłopak ma hobby.
                      Jednak ilekroć czytam teksty o wrażliwości i dobroci Kiniego jakoby
                      przezierających przez Jego posty, mam ochotę napisac, że doprawdy nie dziwię się
                      dramatycznym kolejom losu niektórych pań, skoro wykazują taki brak krytycyzmu
                      wobec rzeczywistości i taki poziom podatności na głodne kawałki.
                      Naprawdę, trochę krytycznego dystansu i trochę czytania ze zrozumieniem.

                      a.
                      • dzk35 Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 12.01.07, 14:24
                        jednak wywołałam burzę... nie chciałam... natomiast ciekawa jestem czy Wy
                        uważacie że kini z powodu swojego osobowości (a raczej jej ułomności) nie
                        powinien mieć przyznanej opieki czy też że ojciec nie powinien mieć przyznanej
                        opieki ponieważ matka mu zapewni, z definicji, lepszą... bo tak mi przezierało
                        to w postach tego wątku
                        • nzuri Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 12.01.07, 15:48
                          Moim zdaniem on jest typem psychopatycznym. To z definicji nie powinien opieki
                          nad dzieckiem sprawować. Zniszczyłby i dziecko i matkę.
                    • nzuri Re: mam nadzieję że nie rozpętam burzy ale... 12.01.07, 15:46
                      Ciekawe skąd wiedział, że ją tam umieściłaś...
      • kasia_kasia13 Do dzk35 10.01.07, 16:04
        A ten post czytalas, gdzie kiwi dawal "dobre rady":

        forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=571&w=31854730&a=32180180
        • aisza33 Re: Do dzk35 10.01.07, 16:08
          oj to ja juz bym sadzila go o bezczynnosc!! nie podchodz do nie go bo oglada
          telewizje? a jak podejdzie to co piesc czy siekiera? to facet z twardymi
          zasadami i nic dziwnego ze kobieta boi sie i o swoje dziecko...
          • dzk35 Re: Do dzk35 11.01.07, 08:35
            hmmm... każdy w cudzych wypowiedziach widzi to co chce widzieć... to co widzi w
            innych ludziach... nie demonizowałabym ale jak widać jesteście nastawione, tak
            jak ja może jestem nastawiona... może dlatego że jestem z cudownym człowiekiem
            o którym jego eks mówi potwór, obie patrzymy na to samo ale obie widzimy co
            innego... ja wierzę że ludzie są dobrzy i źli i wystarczy tylko patrzeć uważnie
            na innych by móc unikać złych i jak dotąd nikt nie zrobił mi w życiu krzywdy,
            ona uważa że wszyscy są źli, więc należy ich jak złych traktować i chyba nawet
            do własnych rodziców ma jakieś pretensje i żale...
    • babcia_kasi Re: Niby ok... ale jestem wykończony 11.01.07, 22:10
      oto wątek na forum Bezpieczeństwo Kobiet," rami.a" to kini, karimata to asiouek, która pozmieniała dane, żeby uzyskać poradę, a później zapomniała sie przelogować.
      Kiedy sie poznali, ona miała 17 lat, on stary nękacz, któremu się trafiła taka gratka...Ona pięknie dojrzewa, on chce się pokichać, że już drugiej takiej nie znajdzie...
      Znam Ją z zamkniętego forum, gdzie trafiła na przełomie 2004_2005, znękana, dająca mu nieograniczone prawa do dziecka, wystraszona jego perfidią, spełniał sie w roli nękacza-przemocowca, a teraz ziemia spod nóg mu się usunęła i robi wszystko, żeby ją odzyskać (tzn.na niej jeździć, to chory nękacz, nie przyjmujący takiej opcji do wiadomości).
      Nie wiem, czy uda mi się prawidłowo wkleić ten post, ale kto ciekawy może wrzucić "rami.a" i poczytać.
      Widzę, że wiele dziewczyn mu wierzy.To młode, wrażliwe, prostolinijne dziewczyny (kobiety), które nie są w stanie wyobrazić sobie, że jest ktoś taki (lepiej nigdy takiego nie poznać).
      A jaki wredny mściwus:"na rękach nosił" m.erskę, dopóki się z nim zgadzała, jak miała inne zdanie, to się wściekł!!Załosne.Ot, cały kini.A-i nigdy nie był mężem matki dziecka i ciągle nie pracuje, i alimentów albo nie płaci, albo 150 zł (co wyczytałam na tym forum).
      << a propos artykułu pytanie - dziecko z nękaczem
      karrimatta 17.04.06, 12:09 + odpowiedz

      Przeczytałam Pana artykuł o nękaniu. Odeszłam od partnera, z którym mam
      trzyletniego dziś syna, ze względu na nasilającą się przemoc z jego strony.
      Wyprowadziłam się, ale nadal mieszkamy w tej samej miejscowości, a ja nie mam
      możliwości wyprowadzki gdzieś dalej. Udało mi się w miarę - dzięki m.in.
      terapii dla ofiar przemocy - uwolnić psychicznie, nie szukać z nim kontaktu.
      On oczywiście nie pogodził się z moim odejściem, nie podjął się też
      proponowanej mu przez terapeutów terapii dla przemocowców.
      Od tamtego czasu - minął rok przeżyłam wiele: smsy z groźbami, prośbami
      (pozmieniałam nr telefonów), nachodzenie (toczy się sprawa karna), telefony w
      środku nocy, nad ranem, wydzwanianie do moich znajomych w poszukiwaniu mnie,
      nachodzenie również ich i mojej rodziny.
      Były maile i bombardowanie wiadomościami na gg (zablokowałam), były listy
      wysyłane pocztą tradycyjną, próby przekazania korespondencji przez znajomych.
      Były interwencje policji, szantaże z jego strony...

      Jednak największy problem leży gdzie indziej. Kiedy mój były mąż wykorzystał
      już wszystkie drogi kontaktu ze mną, zaczął używać jako karty przetargowej
      dziecka. Zaczął ubiegać się o widzenia, zaczęło się telefonowanie, by "ustalić
      godziny wizyt", oczywiście terminy podawane przez niego nie były nigdy
      dotrzymywane, co powodowało kolejne konflikty ze mną. W trakcie naszego
      małżeństwa nie opiekował się nigdy dzieckiem i teraz na widzeniach też źle
      sprawuje nad synem opiekę, nie potrafi zadbać o niego, a wymaga ode mnie, żeby
      wizyty trwały trzy-cztery dni. Jako że wcześniej też manipulował mną za pomocą
      dziecka (np. prowokował je do płaczu, kiedy było niemowlakiem i nie pozwalał
      go brać na ręce), nie wierzę, by chęć widywania się z synem była jedynym tego
      powodem.

      Mam poczucie, że nadal jest to tylko forma robienia mi na złość. Nie zgadzam
      się od dłuższego czasu na widzenia, toczy się sprawa o ustalenie kontaktów,
      ale nie mogę liczyć na szybkie jej rozwiązanie. Dla mnie jasne jest, że ojcu
      nie zależy tyle na dziecku, co na utrzymaniu dalszych kontaktów ze mną. Sędzia
      jednak nie bierze tego pod uwagę. Mimo udowodnienia przeze mnie złego
      opiekowania się dzieckiem i braku zainteresowania dzieckiem w czasie trwania
      małżeństwa, przyznane zostało ojcu prawie nieograniczone prawo do widywania
      syna i kontaktowania się z nim. Sędzia uznał też, że dręczenie mnie nie
      powinno być brane pod uwagę w wyznaczaniu kontaktów ojca z dzieckiem.
      A jednak wizyty u dziecka, jak i kontakt w celu np. ustalenia, jakie lekarstwa
      podać dziecku w trakcie wizyty ojca to dla niego kolejny pretekst do
      wykłócania się, wyciągania przeszłości, oskarżania mnie, poniżania. Były mąż
      nie respektuje też godzin wyznaczonych przez sąd i "gra" tym sposobem na mojej
      cierpliwości. Stworzył obecnie obraz siebie jako nieszczęśliwego ojca
      walczącego o prawo do dziecka.

      Sytuacja ta jest dla mnie bardzo trudna psychicznie, bo moje odcinanie się od
      niego jest argumentem w sądzie, że utrudniam mu kontakt z synem. W sądzie - by
      rozmydlić obraz rzeczywistości - szkaluje mnie, twierdząć, że w czasie związku
      biłam dziecko i znęcałam się nad synem i on teraz chce bronić dziecka.
      Wiem, że wszystkie te działania z jego strony są po to, żeby mnie osłabić i że
      czrpie on przyjemność z tego, że moje życie skupia się nadal wokół
      zamieszania, jakie sprawia.

      Jak jednak postępować dalej w takiej sytuacji?
      • anetina Re: Niby ok... ale jestem wykończony 12.01.07, 07:35
        czy to jest matka dziecka Kini????????????????????/
        • madziulec Re: Niby ok... ale jestem wykończony 12.01.07, 10:00
          Pytasz o ten drugi nick. Tak - to jest matka dziecka Kiniego. Asiouek jest matka
          dziecka Kiniego.
      • mafema Jestem wstrząśnięta... 12.01.07, 10:07
        Nie miałam pojęcia, że chodzi tu o Kiniego. Na jego miejscu ze wstydu
        zapadłabym sie pod ziemię...
        Trafiłam na to forum właśnie dzięki wątkowi "Dziecko z nękaczem", mam podobną
        sytuację, bardzo chciałabym porozmawiać z Asioukiem, czy ktoś ma z Nią kontakt?
    • michelle28 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 11.01.07, 22:27
      Zastanawia mnie jedno. Facet pisze o tym jak dziecko jest z nim związane, jak
      trudno jest córce od niego wyjeżdżać, a w praktyce, o czym sam pisze, nie
      widział własnego dziecka od długiego czasu. Skąd może wiedzieć co córka teraz
      czuje jakby reagowała. Dla tak małego dziecka 2 spotkania w 2005 i od tego
      czasu nic to ogromna przerwa i zwyczajnie może ojca już nie pamiętać.
      • tautolog Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 09:31
        Złociutki smile
        Mam wrażenie, że taktycznie czekałeś, aż wredni użytkownicy "zejdą z ciebie".
        W związku z powyższym odświeżam wątek, żebyś sobie poczytał smile))))))))
        • kai_30 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 10:19
          Hyhyhy, good idea big_grinbig_grinbig_grin
          • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 11:15
            Z chęcią przypatruję się dalszemu tokowi dyskusji.
            Duża część to insynuacje, więc odpowiem zaledwie na kilka rzeczy, które insynuacjami nie są, a zwykłymi zapytaniami.

            madziulec napisała:
            > Moj Myszol ma 8 spotkan w mniesiacu i to jest malo. Wiec 8 spotkan na rok.. to
            > jest.. Hm, wezme kalkulator... A nie przepraszam to na 2 lata te 8 spotkan,
            > czyli po 4 na rok prawda?
            > No to licze: 12 miesiecy - 4 spotkania - 1 spotkanie co 3 miesiace prawda?
            > Nijak nie chce wyjsc inaczej.
            > Tak wiec - oczywiscie rozumiem - byles blisko dziecka stale. Pojawiales sie
            > raz na kwartal - tak wychodzi z wyliczen, takich czysto matematycznych, choc
            > moglo bys to fajniej, ze widziales np. corke raz na pol roku (co jest to
            > bardziej prawdopodobne).

            Oczywiście taka wychodzi średnia kontaktów przez ostatnie dwa lata.
            Oczywiście jest tez prawdą, że wskutek despotyzmu matki realnie zdarzały się dłuższe przerwy niewidzenia, dłuższe nawet niż 0,5roku.

            > Ok. Ile Twoja corka ma lat?

            Niedługo skończy 5 lat.
            Zajmowałem się nią stale do momentu odejścia exi. Czyli stale zajmowałem się córką do 2,5 roku życia.

            > Bo ja na przyklad nie wiem,a mysle, ze akurat w tych rozwazaniach jest to dosc
            > wazne. Nie za bardzo dociera do mnie ten argument bycia kolo
            > dziecka stale. Do kiedy od kiedy?
            > Mozesz tu to opisac, chcialabym miec jasnosc.

            Stale do 2,5 roku życia.
            Co to znaczy stale - umijmy to skrótem: byłem "kurą (kogutem) domowym".
            Matka w tym czasie dbała o swoja osobistą karierę, o swój osobisty rozwój.
            Nie będę Ci tłumaczył znaczenia bliskości związku z dzieckiem wytworzonego przez pierwsze lat życia.

            Osobom nie zdającym sobie sprawy z siły więzi z rodzicem (np.michelle28) szczerze współczuję nikłej wiedzy o potrezbach psychicznych dziecka.
            Nzuri - Twoja wypowiedź to stek konfabulacji i przeinaczeń moich wypowiedzi. Nigdy nie twierdziłem że ktoś jest czemuś winien. Jesli poprawnie się mnie czyta ze zrozumieniem, to zauważy że nigdy nie uzywam słowa: "winny". Poza tym pominełaś istotny szczegół - W NOCY komunikacja publiczna raczej nie kursuje pomiędzy miastami, ja nie miałem możliwości odwołania planów wiążących szereg innych osoby (osób za które osobiście odpowiadałem), natomiast exia miała szereg innych możliwości do skorzystania. To co Ty sugerujesz to uzależnienie, a nie miłość, która musi czasem przejść przez uciążliwości dnia codziennego. Zapewne tak samo pochodzisz z rodziny dysfunkcjonalnej i oczekujesz bezgranicznego podporządkowania, jak moja exia, o ile tego nie potrafisz zrozumieć.
            Tak samo nie jest prawdą Twoje twierdzenie - że żaden teraputa mi nie odpowiadał.
            Bo primo - razem z exią byliśmy u 2 psychologów (nie terapeutów).
            Bo secundo - miało to charakter krótkich (najdalej 2 spotknia) wizyt, a nie długotrwałej terapii.
            Bo tertio - to exia idąc do owych psychologów szła już wyłącznie z zakomunikowaniem że nie zamierza dalej ratowac rodziny, a jedynie oznajmia o odejściu.
            Na dalsze Twoje głupawe insynuacje nie będę odpowiadał, bo powtarzałbym już tylko to co było dawniej powiedziane, a co do Ciebie nie dociera.

            (Elaboratów Mrs_ka nie czytam, bo ona sama już dawno przyznała że nie interesuje jej polemika na mój temat. Tylko po cholerę jeszcze tu zagląda???? Czyżby prowadziła misję "uświadamiania"???? Hahaha.....)

            Wracając jeszcze do więzi kontaktów z córką - jesli sąd w pierwszym podejściu przyznał widzenia 3x w tygodniu, w tym co drugi PEŁEN weekend razem z córką - to coś jednak musi być na rzeczy (mimo że exia wnioskowała o ograniczenie widzeń do: 1 raz co 2 tygodnie).
            Proszę się zastanowić dlaczego sąd tak daleko nie zgodził się ze zdanim matki.
            _________________
            Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
            • anetina Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 11:33
              - W NOCY komunikacja publiczna raczej nie kursuje pomiędzy miastami,


              chyba sobie żartujesz
              pokaż mi miasto, do którego w nocy nie dociera komuniakacja big_grin
              • madziulec Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 11:46
                Pcim Dolny??;D
              • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 11:49
                Masz rację Anetina.
                Docierają taksówki.
                Niestety nie było mnie stać na taksówkę za 300km (bo taryfiasz liczy sobie tez za powrót).
                _________________
                Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
                • madziulec Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 12:14
                  Kini...
                  Z tego co wiem, ale moze rzeczywiscie wiem malo - Twoja eks jakos nie
                  wyprowadzila sie do innego miasta.
                  Jednak.. czytajac Twoje wypowiedzi na forum to TY uciekales co chwile w gory,
                  wiec moze rzeczywiscie i miales te 300 km i masz racje wtedy - 300 km jechac
                  taksowka to zbedny wydatek,a le jesli ktos woli jechac w gory, bo woli uciec od
                  problemu niz go rozwiazac....
                • anetina Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 12:27
                  nie żartuj sobie
                  wskaż mi miasto, gdzie w nocy komunikacją nie można dojechać



                  a dla chcącego nic trudnego
                  jeśli byś chciał tak bardzo zobaczyć się z dzieckiem, robiłbyś wszystko
                  wystarczy poprosić znajomego o dowóz
                  zapłacić mu za paliwo


                  wskażę ci dwa przykłądy
                  gdy Mały miał kilka miesięcy, musiałam zawieźć go do szpitala
                  samochód miałam niesprawny
                  więc wystarczył jeden, dwa telefony i znalazłam transport - w jedną
                  stronę "tylko" 50-60 km

                  drugi przykłąd
                  M. przyjeżdżał do nas po tygodniu pracy na weekendy
                  miał drogę (w jedną stronę) 350 km
                  nie ważne, że pracował cały tydzień
                  wsiadał raniutko w pociąg, aby u nas być w południe
                  i następnego dnia rano znowu wyjeżdżać
                  tak więc dla chcącego nic trudnego
                  • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 12:48
                    Moja Droga,
                    nie żartuj sobie
                    upławy w okresie połogu nie są rzeczą zagrażająca życiu, choc mogą byc równie niepokojące jak bolący ząb.
                    Exia ma powazne problemy emocjonalne (czego dowód mamy aktualnie) i nawet nie chciała wtedy zatelefonować do położnej aby skonsultować sytuację, choc położna była do dyspozycji konsultacji telefonicznej. Jesli sytuacja zagrażałaby zdrowiu lub zyciu - mój nawet expresowy przyjazd niewiele by dał, bo i tak by zajmował ileś godzin. Zresztą i tak byłem z powrotem w ciągu kilkunastu godzin.
                    Żądanie od przyjaciół by mnie wieżli kilkaset kilometrów w ciągu nocy, dla sytuacji wcale nie zagrażajacej zdrowiu... Anetina, czy Ty kpisz sobie????
                    Dla kobiety mającej problemy emocjonalne każda sytuacja jest fajna, aby żądać od partnera dowodów oddania.
                    Jak się ostatecznie okazało - sytuacja miała tło problemu emocjonalnego exi, a wcale nie zagrożenia zdrowia.
                    pzdr
                    _________________
                    Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
                    • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 12:57
                      Oczywiście że dla chcącego nic trudnego.
                      Ja też woziłem exię (nas) co weekend do szkoły rodzenia i szpitala oddalonego o 150km aby miała najlepsze warunki rodzenia.
                      Więc nie musisz mi prawic morałów o oddanym dojeżdżaniu.
                      Ale nie gubmy realizmu oceny sytuacji. Natomiast jesli chcesz żyć w świecie romantyzmu - księżniczek i księciów rozwiązujących każdy problem niczym za "dotknięciem magicznej różdżki", no to życzę najlepszego. Widzisz Anetina, zycie polega tez na tym żeby zrozumieć: że nie zawsze.... nie wszędzie.... A mimo to mozna jednak nadal.
                      _________________
                      Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
                      • anetina Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 13:13
                        nie można porównywać szkoły rodzenia z czymś, co dla matki twojego dziecka było
                        tragiczne, krwotok

                        mylisz sens w ogóle partnerstwa
                        jeśli jesteś z matką swojego dziecka, tym bardziej, ze jest malutkie dziecko,
                        jak można wyjeżdżać
                        rozumiem - obowiązek
                        ale u ciebie ...

                        piszesz teksty filozoficzne
                        ale nic w praktyce nie przyjąłeś

                        jeśli jest się mężem, partnerem, ojcem - jest ZAWSZE, WSZĘDZIE
                    • mrs_ka Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 13:02
                      I tak oto z "krwotoku" doszliśmy do "upławów". Sadzę, że za parę miesięcy okaze
                      się, że to Kini doznał rozległego krwotoku podczas niezwykle niebezpiecznej,
                      społecznej, szlachetnej misji, zaś świnia- partnerka dysponując flotą TIRów,
                      prywatnym odrzutowcem oraz zastępem wykwalifikowanych nianiek zostawiła naszego
                      bohatera na pastwę losu.
                      Mili Państwo: tak rodzi się legenda...

                      Buahahahaha :roftl:



                      a.
    • mira59 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 11:58
      Istnieje PKP,PKS,niekoniecznie taksówki.
      I znalazłam tu pewną nieścisłość: zajmowałeś się dzieckiem przez 2.5 roku od
      chwili urodzenia,a mama Twojego dziecka miała krwotok w okresie połogowym
      (czyli w okresi do dwóch miesięcy życia dziecka) i Ciebie nie było,byłeś 150
      km. od niej.I jak się domyślam od dziecka też.Z tego co pisałeś zrozumiałam,że
      tylko Ty opiekowałeś się dzieckiem przez ten czas,bo mama dziecka postawiła na
      własną karierę.I Ty taki dobry i kochający ojciec i - jeszcze wtedy -
      partner,niepracujący w owym czasie zostawiłeś kobietę w połogu?
      • kini_m Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 12:21
        Żadna nieścisłość.
        Jak sama zauważyłaś było to we wczesnym okresie (do 2 mies) po urodzeniu. Ja akurat wyjechałem na 1,5 dnia poza dom (żaden kolosalny wyjazd), związany z prowadzeniem zamiejscowego wolontariatu.
        Gwoli ścisłości - czasem wolny czas na osobiste plany miałem w weekendy (a własciwie plany pracy społecznej, czy to jeszcze dzis popularne???). I o takiej chwili mówilismy. W dni powszednie ja zajmowałem sie na okrągło córką. Exia bardzo szybko zrezygnowała z przysługującego jej urlopu. Nie wykorzystywała go w pełni do końca. To nie zarzut. Jest bardzo pracowita osobą, i chwalę ją za to.
        Ale faktem pozostaje - kto w tym czasie zajmował się w wiekszości dzieckiem.
        _________________
        Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny...
        • tautolog Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 13:26
          Bądź twardy kini i walcz z tym skupiskiem żmij deprecjonujących ( to od
          depresji ) twoje zabiegi wychowawcze.
          Jestem z tobą, kocham cię, wiesz to tylko kobiety, a "nobody's perfect".
          • madziulec Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 13:42
            tautolog wink Od kiedy jestes ten "kochajacy inaczej"smile????
            • anetina Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 13:44
              pogubił się big_grin
              zmieniając ciągle nicki można się kompletnie pogubić big_grin
            • tautolog Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 13:47
              Od kiedy poznałem wirtualnie kiniego smile
              Muszę przyznać, że jest to szczególne i wyjątkowe uczucie smile
              • madziulec Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 14:02
                Rozumiem, ze zaczynasz ubolewac nad tym, iz nie znasz go osobiscie wink
                • tautolog Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 14:15
                  smile
                  Dla dobra sprawy wolę pozostać przy wirtualno-platonicznym uczuciu.
                  • madziulec Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 14:20
                    Och jaka szkoda. Juz myslalam, ze bede miala komu zadac kilka pytan dreczacych
                    mnie a dotyczacyh par homoseksualnych wink
                    • tautolog Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 14:32
                      Niestety, nie zaspokoję Twojej ciekawości, ale pan_wszystko_wiedzący_kini z
                      pewnością jest gotów wysmarować kilkadziesiąt wersów na ten temat, zgłębiając
                      zwłaszcza zagadnienia "przemocowości" w takich związkach.
    • mamasama1 Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 15:38
      Powiem tylko jedno - robicie walke o dziecko i tym dzieckiem wysługujecie się,
      używacie go jako buforu. Nieładnie! Po co jakieś dramaty, nagrania, dowody itd!
      Zawsze byłam za tym żeby rozstać sie w zgodzie i jasno wyznaczyć sobie wzajemnie
      zasady wychowywania dziecka, dla jego dobra, pokazanie mu szacunku w obliczy
      tego że juz miłosc się skończyła! Tylko tyle...
    • alter_czarny Re: Niby ok... ale jestem wykończony 22.01.07, 19:11
      >>Staram się o to, aby córka mogła mieszkać z tym rodzicem, który daje jej
      PEŁNE poczucie bez...<<


      Daj juz spokoj Kini, chyba sam zes w koncu zrozumial ze na tym etapie to
      nierealne i dlatego postanowiles chociaz w necie jeszcze troche ich podqu..c,
      inaczej bys sie tu nie odslanial.




      >>Mam poczucie, że nadal jest to tylko forma robienia mi na złość. Nie zgadzam
      się od dłuższego czasu na widzenia, toczy się sprawa o ustalenie kontaktów,
      ale nie mogę liczyć na szybkie jej rozwiązanie. Dla mnie jasne jest, że ojcu
      nie zależy tyle na dziecku, co na utrzymaniu dalszych kontaktów ze mną. Sędzia
      jednak nie bierze tego pod uwagę. Mimo udowodnienia przeze