illeegofemina
11.08.07, 19:27
czesc! sorry, ze jak w butami właze na forum i ani be, ani me od
razu was o coś prosze;) sama nie wiem, o co chodzi i jak powinnam
sie zachowac, wiec może jakis maly plebiscycik/ glosowanko pozwola
mi zdiagnozowac sytuacje na trzeźwo. bo na razie mam okropny metlik.
z gory dzieki za rady.
no wiec metlik = facet (jak swiat dlugi i szeroki wiadomo to
wszakże!:)). mam taka glupia sytuacje z facetem, od ktorego powinnam
trzymac sie z daleka i vice versa (przelozony). pracuje jakies 1,5
roku w tej firmie, jestem "najmlodsza w rodzinie" i generalnie
stosunki w pracy mamy na luzie.
no wiec najpierw jedna strona medalu: najpierw byly maslane oczka z
jego strony, potem odwracanie wzroku i totalna olewka (nawet
momentami bylo nieprzyjemnie...), teraz niby normalnie, ale ze
wskazaniem na dużą sympatie w stosunku do mnie. jakis tydzien temu
mielismy mala imprezke imieninowa i takie tam. oczywiscie zyczenia,
kwiatki, buzi buzi. i jakiez bylo moje zdziwienie, gdy okazalo sie,
ze uscisk i buzi wcale nie byly przyjacielskie. to bylo normalne
przytulenie faceta, ktory czuje cos wiecej niz zwykle dzien dobry,
czesc, podpisujemy papiery. dodam, ze pomieszczenie bylo pelne ludzi
i raczej nikt nie mogl zauwazyc, bo bylo dosc dyskretne to wszystko.
a na drugi dzien jakby nic- znowu lekka olewka. nie mam sily dluzej
sie domyslac, bo nie wiem, o co chodzi. probuje od ponad roku dojsc
czy cos jest na rzeczy i nie wiem, nie umiem, nie rozumiem...
mielismy juz sytuacje, ze bylismy sam na sam, ale nic. cisza.
wszystko ok. no a z mojej strony: nie ukrywam, ze jestem samotna i
byc moze dlatego tez moge sobie dorabiac teorie w tej kwestii. ale
po tych wszytskich facetach do tej pory jestem ostrożna i uważna.
generalnie zawsze mialam tak, ze zarywali do mnie starsi faceci (na
uczelni wykladowcy etc) wiec to nie pierwszy raz (teraz 10 lat
roznicy). mialam tez okres ze mi motyle po brzuchu fruwaly, ale to
chyba raczej z racji samotnosci i zaklopotania/strachu, bo
przeprowadzilam sie do wawy do tej roboty i nikogo nie znalam. no i
wiem, ze jestem w jego typie. wiem, ze to moze brzmiec jak wyznanie
glupiej, niedoswiadczonej nastolatki, ale tak nie jest - jestem
dorosla kobieta. prosze was o to, byscie odpowiedzialy, czy to moze
oznaczac miętę do mnie? ja czuje ze cos jest na rzeczy, ale moje
postrzeganie moze byc nie do konca obiektywne. milayscie taka
sytuacje? meczy mnie to okropnie. boje sie konfrontacji jak cholera.
i ile on moze ukrywac to co czuje (jesi czuje)? czy powinnam
pokazac, ze wiem? moze to jest i moja chora teoria, ale mowcie co
chcecie to nie byl uscisk kolegi. kolejne poltora roku niepewnosci
nie zniose...
dzieki za rady.
pozdrawiam serdecznie,
illeegofemina