mama_miloszka
15.02.11, 14:47
Dzień dobry,
mam problem z moim niespełna 6 letnim synkiem i dlatego zdecydowałam się napisać na tym forum o swojej historii w nadziei że ktoś mi podpowie, zasugeruje co robię nie tak, co powinnam zmienić. Wiadomo, że z zewnątrz problem wybląda inaczej, a nam czasami brakuje dystansu.
Zaczne od tego, że jestem niepracującą mamą niemal 6 letniego Miłoszka (w marcu ma urodzinki). Nie pracuję ponieważ uznaliśmy z mężem, że nasze dziecko nie będzie uczęszczało do żłobka ani przedszkola. Na co dzień mąż pracuje od 7:00 do 15: 00, a po południami bardzo angażuje się w opieke i pomoc w wychowywaniu dziecka. Dodam, że od września synek idzie do I klasy.
Był czas że synek uczęszczał na zajęcia przedpołudniowe dla dzieci w jego wieku, obecnie takich zajęć nie ma, ale Miłosz uczęszcza na zajęcia z j. angielskiego i na zajęcia muzyczne, ponieważ od 2 lat gra na pianinie.
Dodam, że nie mamy zbyt wielu znajomych, więc i nasz synek ma mały kontakt z równieśnikami, ale zawsze kiedy tylko jest taka możliwość umożliwiam mu zabawę z dziećmi. Miłosz nie ma problemu z nawiązywaniem kontaktu z innymi, jest otwartym, wesołym i pewnym siebie chłopcem. Nie odczuwa tremy pzred występami, chętnie uczestniczy w koncertach, jest śmiały.
Ja w domu staram się poświęcić dziecku, by nie był odepchnięty.Rano kiedy się zbudzimy lubimy z synkiem się poprzutulać, ja mu opowiadam bajki, historie z mojego dzieciństwa albo sobie rozmawiamy na rózne tematy. Do południa wspólnie bawimy się, robimy plastyczne prace, edukacyjne ćwiczenia. Owszem czasami musze odebrać telefon, przygotować obiad itp, a wtedy synek bawi się sam.
Jednak od jakiegoś czasu coraz trudniej nam ze soba wytrzymać.
Kiedy prosze Miłosza aby np. za 5 minut przyszedł na śniadanie, on mi pyskuje,czasami przychodzi czasami nie. Wtedy mówię że od tego momnetu ma 30min na zjedzenie śnaidania jak nie zje to wyrzucam i jestem w tym konsekwenta. Czasami daje mu 5 min extra kiedy widze że naprawdę się stara. Ale kiedy widze że "olewa" temat to trzymam się zasad i nie ma zmiłuj. Podobnie jest z wyjściem na dwór, zapowiadam że za 10 min wychodzimy,czasami ubiera sie normalnie, a czasami do ostatniej chwili marnuje czas, po to by pokazać mi że nie zdąży i wtedy zaczyna ryczeć.
Najbardziej nie do zniesienia zrobiło się jego zachowanie na jakikolwie sprzeciw. Staram się dawać synkowi swobodę, pozwalam mu by było jak chce. Np. ostatnio pprosił mnie zebym pozwoliła mu pogarć na komputerze pzred śnaidaniem zgodziłam się bo czemu nie. Umówiliśmy się o której jest śniadanie i kiedy był ten czas zawołałam go na sniadanie. Wtedy Miłosz spytał, czy może zostawić komputer włączony bo po śniadaniu chciałby dokończyć grę, też się zgodziłam. Wiedziałam, że zależy mu by dokończyć zadanie. Po śniadaniu uzgodniliśmy, że ma 30 min na zakończenie zabawy przy komputerze. kiedy upłyną ten czas porposiłam, żeby wyłączył. Owszem wyłączył, ale zrobił awanturę, zaczął piszczeć, szarpać, krzyczeć, bić wyzywać,, że jestem wredna, że mnie nie kocha, że jestem głupia, że mam się wynosić z jego pokoju itd. Odsyłałam go do pokoju by się wyciszył, syn wracał i zaczynał od nowa, więc znowu go odsyłałam,do skutku, kiedy przestał wychodzić i krzyczeć. Kiedy się uspokoił zaczynaliśmy robić coś wspólnie.
Ostatnio próbuje zwrócić na siebie uwagę, kiedy widzi że jego złe zachowanie nie skutkuje, nie wywołuje naszej reakcji. Wtedy zaczyna różnych sposobów, byśmy zadziałali. Np. trzaska drzwiami, krzyczy, staje w przejściu i tarasuje nam drogę, szarpie ubrania nasze itp. Tłumaczymy mu że nie może być taki agresywny, że swoim biciem krzywdzi innych że to boli, że wyzwiska też bolą. Podczas takich napadów staram się nie krzyczeć, tylko wypraszać go by poszedł do siebie. po takim szale agresji wszystko mija. Jednak od poewnego czasu Miłosz odmawia współpracy, nie chce robić zadań edukacyjnych , plastycznych, przy czym w tym czasie nic innego nie robi, marnuje czas np. leżąc na łóżku lub robiąc jakieś głupotki. Dodam że w weekend podobnie zachowuj esię do męża, w tygodniu przeważnie atakuje mnie. Kiedy np. mnie zbije, to mówię mu że nie chce z nim spędzać czasu bo jest agresywny, mąż po powrocie staje w mojej obronie, tłumaczy że nie wolno bić, że jestem kobietą.
Wydaje mi się że moje własne dziecko mnie nie szanuje i nie kocha, że kocha bardziej własne misie niż mnie. Doadm w tym miejscu, że synek jest wrażliwym chłopcem, pzrejmuje się cierpieniem innych, ale kiedy sam zadaje ból to jakoś nie.
Ostatnio nakrzyczał na babcię która go odwiedziła. Dotychczas chętnie bawił sie z dziadkami, teraz włączył sobie grę w komputerze i poprosił babcię by podałą mu płytę, babcia jak to babcia podała nie tą co tzreba, więc Miłosz wpadł w szał i nakrzyczał na nią. Mąż szybko zareagował.
Naprawde nie wiele trzeba by wzbudzić w nim agresję. Np. ostatnio oglądał bajkę i poprosił bym podała mu chusteczki, więc podałam skoro prosił. Podeszła i powiedziałam "proszę" a syn do mnie "zamknij się" - bo zakłuciłam mu oglądanie bajki. A kiedy własną sylwetką zasłoniłam na moment telewizor to powiedział "wynoś się". Z reguły w takich sytuacjiach albo wyłaczam bajke w odpowiedzi na agresję, albo np. mówię skoro mam się wynosić to więcej się z Tobą dziś nie bawię, bądź sam.
Był czas że tłymaczyłam synkowi, że robi przykrość w tensposób innym, że pwinien pzreprosić. Owszem czasem przeprosi ale mam wrażenie że wtedy gdy czegoś od nas chce.
W naszej rodzinie nikt z nikim tak nie rozmawia, nikt nikogo nie bije, nie krzyczy. Opisuję problemy z ostatniego czasu, co nie oznacza, że dziecko cały czas gra na komputerze czy obląda bajki, bo tak mogłoby to wyglądać.
Proszę więc o rade jak reagować, jak postępować z takim nieznośnym dzieckiem.
Co ja robię nie tak, skoro czuję ze włąsne dziekco mnie nie szanuje...
Mam nadzieje, że ktoś mi pomoże że wystarczająco nakreśliłam problem, chętnie podejmę dyskusję, posłucham rad i opinii p. psycholog. Na parwde jestem już zdołowana całą sytuacją.