diabollo
14.09.12, 18:55
Wynocha ofiara spełniona
Autor: AGNIESZKA WOŁK-ŁANIEWSKA
Antyklerykalizm się opłaca ale biskupów trzeba rozjuszyć.
Czy na pewno nienawidzisz czarnych ? pytał kiedyś Tusk Palikota na poufnych niepolitycznych spotkaniach w małym gronie. Ostatnio natomiast, na oficjalnym spotkaniu z klubem parlamentarnym Ruchu Palikota, premier miał wyznać, iż nie jest wielkim fanem Kościoła katolickiego ? co, zdaniem Palikota, dowodzi, iż szef PO przeszedł pewną ewolucję. Jak rozumiem, ewolucja owa polegać ma na odejściu od prokościelnej hipokryzji w stronę antyklerykalnej szczerości i nastąpiła pod wpływem sukcesu Ruchu Palikota. Znaczy, choć Tusk od zawsze nienawidzi kleru, dopiero teraz uznał, że można tę emocję wyrażać publicznie, bo wyborcy dali znać, że to lubią. Abstrahując od tego, co myślimy o dzieleniu się treścią "poufnychrozmów w małym gronie? ? Palikot ma oczywiście sporo racji. Zauważenie, iż Tusk kieruje się wymogami marketingu politycznego, a nie twardym kręgosłupem ideowym, nie należy do szczególnie oryginalnych. Pytanie, na które warto natomiast znaleźć odpowiedź, brzmi: co z tego wyniknie?
Pan premier tańczy
Przez 4 lata swojej pierwszej kadencji premier zachowywał się wobec Kościoła kat. zgodnie z naukami szkoły tańca Salomona Franca: kroki dwa na lewo, kroki dwa na prawo, kroczek w przód i kroczek w tył. Efekt ruchu po takiej trajektorii niezaskakująco oznaczał stanie w miejscu. Po całej burzy wokół in vitro ? dwóch konkurencyjnych projektach stworzonych przez konkurencyjne w PO światopoglądy Jarosława Gowina i Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, wielkiej debacie w Sejmie, wysłuchaniu publicznym ? stan prawny jest dokładnie taki sam, jak był. Podobnie rzecz ma się z protokołem brytyjskim do Karty Praw Podstawowych, ze stopniami z religii na świadectwach szkolnych, z ustawą o związkach partnerskich. Jedyna rzeczywista zmiana, jaką rząd Tuska wprowadził w kwestiach interesujących Kościół, to likwidacja Komisji Majątkowej, która wszakże też tak naprawdę była krokiem na rzecz zachowania status quo. W Trybunale Konstytucyjnym czekał wniosek lewicy w sprawie niekonstytucyjności zasad działania tej komisji, który trudno byłoby tak całkiem uwalić (chodziłoo brak instancji odwoławczej ? w tej sprawie krytycznie wypowiedział się już trybunał w Strasburgu) ? a jego nieuwalenie oznaczać mogło lawinę procesów sądowych omajątek, który Kościół dostał od komisji przez ostatnie dwie dekady. Toteż lepiej było zmienić ustawę i dać trybunałowi pretekst do tego, żeby odmówił orzekania w sprawie nieobowiązującego przepisu. W sumie jeśli chodzi o przywileje i wpływy Kościoła kat., Tusk pierwszej kadencji zrobił wiele, żeby nic nie zrobić.
Premier nadepnie partnera
Tusk drugiej kadencji zdaje się mieć w tej sprawie zgoła inny pomysł. W co najmniej trzech drażliwych dla Kościoła kwestiach obecna władza najwyraźniej się stawia. Pytanie, jak bardzo jest w tym stawianiu zdeterminowana. Pierwsza kwestia to zapowiedziana w exposé likwidacja Funduszu Kościelnego. Premier ogłosił, iż potrzebna jest dyskusja nad emerytalnym zabezpieczeniem duchownych, albowiem ustały przesłanki dla obecnego rozwiązania, gdyż majątek, o którym mówiono przed laty, wrócił do Kościołów, toteż duchowni powinni uczestniczyć w powszechnym systemie ubezpieczeń społecznych. Ostatnio do tematu powrócił Michał Boni, zapowiadając przedstawienie projektu dotyczącego usamodzielnienia płatności składki na ubezpieczenie społeczne przez księży. Jakkolwiek jest coś zabawnego w tym zabobonnym strachu przed powiedzeniem wprost, iż państwo nie będzie dłużej płacić ZUS-u za księży ? nie da się ukryć, że sam projekt jest odważny. Kościół zareagował ciekawie ? nie mówiąc z góry "nie?. Arcybiskup Budzik, szef komisji konkordatowej episkopatu przyznał, iż fundusz jest "anachroniczny?i powinien zostać przekształcony. Biskup Polak, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski, upomniał wprawdzie rząd, iż zapisy związane z konkordatem i konstytucją wyraźnie mówią, że zmiany w kwestiach dotyczących dofinansowywania działalności Kościołów i związków wyznaniowych powinny być poprzedzone dwustronnymi umowami, ale biskup Budzik szybko dodał, iż zmiana konkordatu nie będzie potrzebna, gdyż nie reguluje on spraw ubezpieczeń i finansówKościoła. To ostatnie było odpowiedzią na uwagę premiera z exposé, iż rząd jest gotowy na zmiany w konkordacie, jeśli taka konieczność zaistnieje. Generalnie dostojnicy kościelni skupili się na przekonywaniu, że zmiany powinny być poprzedzone umową między episkopatem a rządem. To oczywiście bezczelny postulat ? w demokratycznym państwie zmiany systemowe wprowadza się na drodze ustawowej, a nie umownej ? ale trudno nie odnotować, że reakcja episkopatu jest niepozbawiona pewnej pokory. Ostatecznie proponowane przez rząd zmiany sprowadzają się do tego, że państwo będzie dawać Kościołowi mniej pieniędzy niż dotychczas ? a, jak powszechnie wiadomo, czarni zwykli traktować każdy swój przywilej jako prawo naturalne i wolę Boga. Wyobraźmy sobie, co mówiliby biskupi, gdyby zamiar likwidacji Funduszu Kościelnego ogłosił rząd Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Tymczasem obecna reakcja wolna jest od obelg i sprowadza się do próby wytargowania czegoś ? głównie prawa do 1 proc. podatku, na co zresztą Kościół nie ma szans. Jeszcze bardziej niezwykłe było wystąpienie przewodniczącego komisji episkopatu ds. misji bp Mazura, który zwołał konferencję prasową, aby w dość żałosnym tonie błagać media o ratunek: Chciałbym zaapelować o pomoc dziennikarzy, aby nie pozbawiono misjonarzy ubezpieczeń zdrowotnych i emerytalnych, proszę, byście apelowali do rządu i prezydenta, aby nie zostawiali misjonarzy bez ubezpieczenia, by parlamentarzyści nie odrzucali ambasadorów Polski, którzy spalają się dla misji. Nieomal zrobiło mi się żal tego biednego, małego biskupa.
CDN...