Dodaj do ulubionych

Warunki pracy naukowca

13.10.06, 18:32
Kochani, pisze na tym forum żeby zapytać, czy w jednostkach w których
pracujecie/odbywacie studia doktoranckie _wszyscy_ pracownicy (nie biorę tuno
pod uwagę doktorantów) mają pokój na wylączność? Jeśli nie, to czy bywając na
innych uczelniach - w PL i za granicą - widzieliście, żeby gdzies tak bylo.

Sama nigdy się z czymś podobnym nie spotkalam - swoj gabinet ma dyrektor
instytutu, dziekan, ewentualnie niektórzy profesorowie, ale nigdy nie mają go
doktorzy, nie mówiąc o magistrach. W zasadzie profesorowie też rzadko mają
pokój do jedynie wlasnej dyspozycji, dzieląc go najczęściej z asystentami.

Zadaje Wam to pytanie, ponieważ pewna jednostka badawcza wymyslila sobie, ze
jej nowa siedziba musi spelnic takie warunki: osoby pokoj dla kazdego
pracownika. Wydaje mi sie to niezwykle kosztownym nonsensem. Byc moze jednak
jestem odosbniona w swoim pojmowaniu ergonomii pracy naukowca ;)

Z niecierpliwością czekam na odpowiedzi.

M.
Obserwuj wątek
    • rootka Re: Warunki pracy naukowca 13.10.06, 18:48
      U mnie kazdy ma swoj pokoj, doktoranci tez w miare mozliwosci (Niemcy). Nie
      wydaje mi sie ze to ektrawagancja -samemu jest po prostu wygodniej, latwiej sie
      skupic i mozna rozmawiac np. przez telefon bez wyrzutow sumienia ze sie komus
      przeszkadza.

      Ale w Polsce na mojej bylej uczelni w ogole nie bylo zwyczaju pracy w
      instytucie, tam sie tylko wpadalo w przerwach miedzy zajeciami i konsultacje, a
      cala prace umyslowa wykonywalo sie w domu. Mielismy jeden pokoj, trzy komputery
      i jedna drukarke na 7 osob, wiec nic dziwnego :)
    • flamengista to są kpiny 13.10.06, 18:51
      Jeden pokój dla jednej osoby - to rzecz rzadka nawet na Zachodzie!

      Tam nawet na niezłych uczelniach pracownicy mają do dyspozycji jeden pokój na
      kilka osób, ale głównie pracują w domu i bibliotece, na lapotopach które
      otrzymują z uczelni.

      A jak jest u nas? Akurat podobnie, choć problem polega na tym że w Polsce
      znacznie częściej oczekuje się od pracownika, by w pracy siedział po 8 h.

      Mój ojciec, profesor czołowej uczelni krakowskiej i kierownik zakładu nie tylko
      nie ma własnego pokoju, ale nawet biurka! (to odchył w jedną stronę)
      Z kolei ja, będąc asystentem na innej uczelni mam pokój dzielony z kolegą i
      własne biurko. (to też przesada, bo w pokoju spędzam 4-5 godzin tygodniowo)

      Moim zdaniem normalna sytuacja to 3-4 osoby w pokoju. Za to o wiele lepszym
      rozwiązaniem jest umobilnienie pracowników, wyposażenie ich w laptopy na których
      mogą pracować w domu i bibliotece. Tworzenie osobnych gabinetów to bardzo
      kosztowny i nieefektywny pomysł!
      • rootka Re: to są kpiny 13.10.06, 18:59
        > Za to o wiele lepszym
        > rozwiązaniem jest umobilnienie pracowników, wyposażenie ich w laptopy na
        > których mogą pracować w domu i bibliotece.

        wlasnie tego chyba sie powinno unikac. dlaczego naukowiec ma pracowac w domu i
        bibliotece? jesli ma dobre warunki w pracy, to powinien siedziec w pracy,
        spotykac sie na korytarzu i w kuchni z kolegami i kolezankami po fachu,
        dyskutowac na naukowe tematy i korzystac/wytwarzac network effects!

        ja siedze w moim pokoju 8-10 godzin dziennie.. przez jakis czas dzielilam go z
        jedna osoba, a teraz jestem sama i jakos lepiej sie czuje :)
        • niewyspany77 Re: to są kpiny 13.10.06, 19:09

          > wlasnie tego chyba sie powinno unikac. dlaczego naukowiec ma pracowac w domu i
          > bibliotece?

          1. spokoj
          2. skupienie
          3. dostep do literatury


          > jesli ma dobre warunki w pracy, to powinien siedziec w pracy,
          > spotykac sie na korytarzu i w kuchni z kolegami i kolezankami po fachu,
          > dyskutowac na naukowe tematy i korzystac/wytwarzac network effects!

          Ja bym sobie nie zyczyl rozpraszajek :-)

          > ja siedze w moim pokoju 8-10 godzin dziennie.. przez jakis czas dzielilam go z
          > jedna osoba, a teraz jestem sama i jakos lepiej sie czuje :)

          O i widzisz, czyli ze jednak nie chcesz miec pokoju 2-3-4 osobowego gdzie caly
          czas ktos wlazi, pukaja studenci "przepraszam czy jest pan ......."?

          Laptopy dla kadry to genialny pomysl, zwlaszcza ze taki do pisania za 2k zl sie
          dostanie a w hurcie pewnie za mniej. Ja np mam wlasny, z wlasnej kasy kupiony i
          od 3 lat czuje ze inwestycja byla warta swoich pieniedzy.

          Ach. Co do siedzienia 8h - to chyba do biurokracji bo 8h kreatywnego myslenia to
          jest dobre na pare dni a nie na lata. Poza tym mozna siedziec i 12h, ale czym
          sie rozni siedzenie w warunkach biurowych na uczelni od pracy w domu gdzie mozna
          siedziec w gaciach z piwem w reku? ;)
          • rootka Re: to są kpiny 14.10.06, 01:56
            > 1. spokoj
            > 2. skupienie
            > 3. dostep do literatury

            to wszystko mam w moim biurze. plus w pokojach obok wyedukowani koledzy i
            kolezanki, ktorym moge zadac kazde pytanie. sa to warunki bardzo komfortowe, ale
            nie nazwalabym tego ekstrawagancja :)
        • flamengista sama sobie zaprzeczasz;) 14.10.06, 13:51
          Z jednej strony piszesz o zbawiennej roli interakcji na pracę naukową, z drugiej
          świetnie się czujesz sama w pokoju;)

          Ja oczywiście piszę w sposób subiektywny - moim zdaniem najlepsze warunki to te,
          w których pracuję naukowo sam, bez gadatliwych kolegów i studentów na głowie.
          Natomiast efekty swojej pracy konfrontuje na zebraniach z kolegami lub na
          konslutacjach z promotorem i znajomymi. Nie zapominając także o internecie, bo
          warto czasem zapytać dużo, dużo mądrzejszych od siebie. Co ciekawe, oni lubią
          odopwiadać na maile;)
          • rootka Re: sama sobie zaprzeczasz;) 15.10.06, 12:21
            pisze ze kazdy ma swoj pokoj, w ktorym moze sie zamknac kiedy potrzebuje
            skupienia. Ale poniewaz kazdy pracuje w budynku osrodka, a nie w domu, caly
            zespol jest pod reka kiedy chcesz z kims porozmawiac. poza tym wszyscy chodza
            razem na obiad i jest to rowniez czas na rozmowy.
      • carnivore69 Imagination on the loose 13.10.06, 19:27
        Tu sie chyba, Stary, troche zagalopowales...

        > Jeden pokój dla jednej osoby - to rzecz rzadka nawet na Zachodzie!

        Nie wiem o jakim "Zachodzie" piszesz. Ale mniemam, ze nie o Beneluksie,
        Wielkiej Brytanii czy Ameryce Polnocnej.

        > Tam nawet na niezłych uczelniach pracownicy mają do dyspozycji jeden pokój na
        > kilka osób, ale głównie pracują w domu i bibliotece, na lapotopach które
        > otrzymują z uczelni.

        Jesli masz na mysli Europe Zach./Ameryke Pn. to nie uznalbym tego za dominujacy
        model (praca w domu dzien lub dwa w tygodniu - zgoda). Wrecz przeciwnie,
        zacheca sie (bardziej lub mniej skutecznie) ludzi do obecnosci na uczelni i
        budowania "ducha kolegialnosci".

        > Z kolei ja, będąc asystentem na innej uczelni mam pokój dzielony z kolegą i
        > własne biurko. (to też przesada, bo w pokoju spędzam 4-5 godzin tygodniowo)

        Dla kogos kto spedzalby pewnie 4-5 dni w tygodniu przesada by to nie bylo.

        > Moim zdaniem normalna sytuacja to 3-4 osoby w pokoju.

        Nie wiem co rozumiesz pod pojeciem normalna, niemniej na pewno nie optymalna.
        Oczywiscie w sytuacji, gdy uczelnie traktuje sie jako fizyczne miejsce pracy.

        > Za to o wiele lepszym rozwiązaniem jest umobilnienie pracowników, wyposażenie
        > ich w laptopy na których mogą pracować w domu i bibliotece. Tworzenie
        > osobnych gabinetów to bardzo kosztowny i nieefektywny pomysł!

        Nikt nie mowi tu o gabinetach (standardy bywaja raczej surowe). Ktos za Twoje
        fizyczne miejsce pracy musi jednak zaplacic - albo Ty, kupujac dom z dodatkowym
        pomieszczeniem do pracy, albo uniwerek - organizujac Ci samodzielne biuro. (Ja
        twierdze, ze to jednak pracodawca powinien zapewnic mi miejsce do pracy - i tak
        wlasnie czyni.) O zadnej nieefektywnosci nie ma tu wiec mowy.

        Poza tym chyba nie sadzisz, ze latwiej (i efektywniej) jest wymyslac proch
        kursujac miedzy kanapa a biblioteka. Laptopy - oczyscie pomysl dobry i bardzo
        pomocny. Niemniej mobilnosci nie zapewnia Ci i one. Chyba, ze lubisz czytac
        artykuly z ekranu, a w domu - i w kazdym innym miejscu gdzie zdarza Ci sie
        pracowac - masz de facto replike biblioteki (wlaczajac w to wszystkie artykuly -
        jesli z owego ekranu czytac nie lubisz). Pomijam tu czynniki niemierzalne,
        takie jak "spillovers" wynikajace z obecnosci w jednym miejscu ludzi, z ktorymi
        mozna podyskutowac na interesujace Cie akademickie tematy, mozliwosci separacji
        domu od miejsca pracy itp.

        To tyle tytulem reakcji na Twoj dosc radykalny poglad.

        Pzdr.
        • niewyspany77 Re: Imagination on the loose 13.10.06, 19:48
          carnivore69 napisał:

          [...]

          NIe wiem jak jest na zachodzie. Wiem jak jest w PL - lapie sie 3-4 etaty i
          kursuje miedzy uczelniami (albo inaczej: miedzy uczelnia a fuchami). Po co w
          takim razie osobne miejsce pracy skoro te kilka h spokojnie mozna z powodzeniem
          w czytelni przesiedziec?

          Zreszta dajcie Wy spokoj z tym zachodem. Gadamy o polsce. Jezeli caly czas
          dyskusje beda w stylu "u nas do dupy a na zchodzie to paaaaanie......." to
          proponuje uczucie sie w sytuacje naukowa biedniejszych krajow.
          • carnivore69 Re: Imagination on the loose 13.10.06, 20:11
            > Gadamy o polsce.

            Przeczytaj prosze jeszcze raz post, do ktorego sie odnioslem.

            > Jezeli caly czas
            > dyskusje beda w stylu "u nas do dupy a na zchodzie to paaaaanie......." to
            > proponuje uczucie sie w sytuacje naukowa biedniejszych krajow.

            Zgoda. Jesli juz beda, to wtedy propozycje rozpatrzymy.

            Pzdr.
            • niewyspany77 Re: Imagination on the loose 13.10.06, 20:27
              carnivore69 napisał:

              > > Gadamy o polsce.
              >
              > Przeczytaj prosze jeszcze raz post, do ktorego sie odnioslem.

              Nie chodzilo mi o odnoszenie sie do kogokolwiek lecz o dominujacy tok dyskusji.
              Niekoniecznie pije do konkretnego postu czy nawet watku.


              >
              > > Jezeli caly czas
              > > dyskusje beda w stylu "u nas do dupy a na zchodzie to paaaaanie......." t
              > o
              > > proponuje uczucie sie w sytuacje naukowa biedniejszych krajow.
              >
              > Zgoda. Jesli juz beda, to wtedy propozycje rozpatrzymy.

              Tak to juz jest jak sie ma klapki na oczach.
              • carnivore69 Re: Imagination on the loose 13.10.06, 20:33
                > Tak to juz jest jak sie ma klapki na oczach.

                Ty nie jestes zaden niewyspany tylko najzwyczajniej w swiecie niegrzeczny ;-P

                Pzdr.
                • niewyspany77 Re: Imagination on the loose 13.10.06, 20:46
                  carnivore69 napisał:

                  > > Tak to juz jest jak sie ma klapki na oczach.
                  >
                  > Ty nie jestes zaden niewyspany tylko najzwyczajniej w swiecie niegrzeczny ;-P

                  Wiem. Moze to dlatego ze mieszkam kolo Bialorusi, ktora jest naukowa potega (bo
                  przeciez gorzej jak w PL nigdzie nie ma).
                  • rootka Re: Imagination on the loose 14.10.06, 02:22
                    zauwaz, jaki problem ma autorka tego watku: w Polsce ktos chce miec budynek, w
                    ktorym kazdy ma swoj pokoj! w Polsce! i ona sie pyta co inni na to. inni
                    odpowiadaja, wiekszosc popiera pomysl (2:1), a Ty na to ze inni tylko krytykuja
                    to co jest w Polsce. wyspij sie w koncu, niewyspany... :)
                    • niewyspany77 Re: Imagination on the loose 14.10.06, 12:25
                      rootka napisała:

                      > zauwaz, jaki problem ma autorka tego watku: w Polsce ktos chce miec budynek, w
                      > ktorym kazdy ma swoj pokoj! w Polsce! i ona sie pyta co inni na to. inni
                      > odpowiadaja, wiekszosc popiera pomysl (2:1), a Ty na to ze inni tylko krytykuja
                      > to co jest w Polsce. wyspij sie w koncu, niewyspany... :)

                      Hmm, moze ja nie za bardzo "jasno" przekazuje swoje mysli, ale przynajmniej sie
                      staram. Mi chodzi o dokladnie to, co napisalas parenascie postow nizej w tym
                      watku - jesli ma byc to pokoj na kawke i pogaduchy, to dziekuje bardzo, wole
                      posiedziec w czytelni. Oczywiscie to nie jest tak ze mamy sie izolowac -
                      kontakty, szczegolnie te "nie o dupie maryny" sa bardzo wazne, ale czy musza one
                      byc codziennie przez pare godzin? Jestesmy w koncu w 21 wieku, mamy komorki,
                      telefony wewnetrzne, poczte, internet i uwazam, ze kilka godzin tygodniowo
                      dyskusji z kolegami po fachu wystarczy. Ale sie nie upieram, moze ktos sie
                      lepiej czuje (motywuje) gdy ktos za plecami siedzi ;)

                      Z innej beczki: na kazdej uczelni na ktorej mialem okazje byc w swoim krotkim
                      zyciu - pokoje byly dzielone. Wlasne mialy naprawde grube ryby, glownie te ktore
                      mialy funkcje administracyjne na uczelni. Czesto za to bywalem w pokoju mojej
                      obecnej promotorki, ktora dzieli pokoj (ok 5x5m) z trzema asytentkami. 3 biurka,
                      3 krzesla, szafki, komp, drukara. I nikt nie narzeka. Dlaczego - w takim pokoju
                      malo kto bywa, glownie z tego wzgledu ze nie ma sie czasu na przesiadywanie,
                      poza okazyjna kawka oraz dyzurami dla studentow, ludzie pojawiaja sie tam
                      doslownie na pare minut. A szkoda.

                      Ergo jest takie: jesli to ma byc pokoj sluzacy do machniecia szybko jakiegos
                      wydruku albo konsultacji ze studentem, gdzie czlowiek wpada w sumie na moment -
                      to bez sensu jest przydzielanie takich pokoi kazdemu z osobna.

                      A co do zachodu: niektorzy tutaj nawet nie ukrywaja ze na zachodzie jest cacy a
                      cala reszta ktora tam nie jest to zwykla banda loserow, nieudacznikow oraz
                      dajacych sie pomiatac. A ja po porstu mowie: chcecie pieprznac cos ni z gruszki
                      ni z pietruszki w imie tego ze "tak jest na zachodzie i tak musi byc" - OK,
                      tylko ze nie da sie porownywac sytuacji naukowej w PL i na zchodzie bez
                      jednoczesnego porownywania wielu innych rzeczy o ktorych niech sie lepiej
                      ekonomisci wypowiedza.

                      Bardzo ciekawy przyklad z ktorym plemizowalem w tym watku dotyczyl kwestii:
                      "praca w domu = trzeba kupic nowy dom". Ja teraz mieszkam na peryferiach polski,
                      w mieszkaniu 40m2, z rodzicami do tego, i z kotem. Poza dosc utrudnionym
                      dostepem do literatury - nie widze roznicy w jakosci mojej pracy "w domu" oraz
                      "w biurze".

                      I na koniec drobna uwaga do dyskutujacych w tym watku, odnoscnie cytatu z postu
                      carnivore69:

                      >Nikt nie mowi tu o gabinetach (standardy bywaja raczej surowe). Ktos za Twoje
                      >fizyczne miejsce pracy musi jednak zaplacic - albo Ty, kupujac dom z dodatkowym
                      >pomieszczeniem do pracy, albo uniwerek - organizujac Ci samodzielne biuro. (Ja
                      >twierdze, ze to jednak pracodawca powinien zapewnic mi miejsce do pracy - i tak
                      >wlasnie czyni.) O zadnej nieefektywnosci nie ma tu wiec mowy.

                      Z tego co widze to w PL *w zdecydowanie przewazajacej czesci przypadkow*
                      miejscem pracy jest sala wykladowa. Jesli sie myle prosze sprostowac.

                      I tyle ode mnie w tym watku. Moze juz jest jasniej :) Oczywiscie disklamer jest
                      taki ze to tylko moje poglady ale tez wiem, ze w polskich realiach nie sa one
                      takie zle :).

                      Oczywiscie, gdyby mi za prace na *jednej* uczelni gdzie mam 10h godzin
                      dydaktycznych etatu *placono tak jak za prace na 3-4 uczelniach* gdzie
                      teoretycznie moge pracowac dla kasy - to wtedy moglbym na tej uczelni siedziec
                      od rana do nocy, i wtedy wolalbym miec te wlasne "biuro". Tyle w zakonczeniu, w
                      kwestii bezmyslnego odnoszenia sytuacji z zachodu do polskich realiow.

                      Koniec. Hurrrrra! ;-)
                      • carnivore69 Re: Imagination on the loose 14.10.06, 12:40
                        Ok, to podsumujmy:

                        - osrodki badawcze - kazdy ma biuro (ekwiwalentne stanowisko), z ktorego moze
                        korzystac 24/7,

                        - osrodki dydaktyczne - przy radykalnych ograniczeniach budzetowych w jednostce
                        miejsce do wypicia kawy i sprawdzenia emaila wystarczy (zakladajac, ze
                        wspolmalzonek i dwojka dzieci na 60m2 nie beda protestowac przeciwko
                        przygotowywaniom do wykladow w wieczorami domu).

                        - kombinacja w/w - suma w/w, czyli biuro.

                        Pzdr.
        • flamengista cóż, mam w tym względzie inne zdanie 14.10.06, 14:36
          Ale po kolei.

          Na wstępie muszę przyznać, że sam mam niewielkie doświadczenia zachodnie, a to
          co napisałem opieram na opisach znajomych - więc mogę się mylić. Dlatego nie
          podejmuję dalszej dyskusji n/t warunków lokalowych.

          Co do reszty:
          > Poza tym chyba nie sadzisz, ze latwiej (i efektywniej) jest wymyslac proch
          > kursujac miedzy kanapa a biblioteka. Laptopy - oczyscie pomysl dobry i bardzo
          > pomocny. Niemniej mobilnosci nie zapewnia Ci i one. Chyba, ze lubisz czytac
          > artykuly z ekranu, a w domu - i w kazdym innym miejscu gdzie zdarza Ci sie
          > pracowac - masz de facto replike biblioteki (wlaczajac w to wszystkie artykuly
          > jesli z owego ekranu czytac nie lubisz).
          Właśnie to mam na myśli! Mamy zapewniony dostęp do baz artykułów online, spoza
          kampusu. Wpisuję hasło i ściągam. Artykuły, a nawet książki mam większości w
          wersji elektronicznej i czytam je z ekranu laptopa. Tak jest po prostu
          wygodniej, szczególnie przy pisaniu tekstu. Wcześniej miałem biurko zarzucone
          papierami i książkami, teraz otwarte kilka dokumentów w pdfie.
          Do biblioteki idę by skorzystać z baz danych i książek których w wersji
          elektronicznej nie ma.

          > Pomijam tu czynniki niemierzalne,
          > takie jak "spillovers" wynikajace z obecnosci w jednym miejscu ludzi, z ktorymi
          > mozna podyskutowac na interesujace Cie akademickie tematy, mozliwosci
          separacji domu od miejsca pracy itp.
          No tak, ale ty piszesz o raju;) O czołowych uczelniach amerykańskich i
          brytyjskich, gdzie masz 30 studentów na rok, 60 godzin zajęć a wśród kolegów
          noblistów i profesorów mających po 100 i więcej artykułów na LF. Na takie
          spillovery to ja też się piszę.
          Natomiast u nas czas spędzony w pracy jest tracony na pogaduszki przy kawie,
          zawracających głowę studentów, pierdułki urzędowe etc.

          W dodatku swoim czasem można znacznie efektywniej zarządzać korzystając z
          internetu. Większość spraw ze studentami załatwiam mailowo, również w ten sposób
          kontaktuje się (bardzo często) z kolegami z pracy czy z szefem.

          Dlatego ceniąc swój czas wolę pracować w domu. Przy okazji - praca naukowa to
          dla mnie przyejmność (tak chyba być powinno, nieprawdaż?).

          Pzdr
          • niewyspany77 co to za uczelnia? 14.10.06, 14:53
            Hej chetnie sie dowiem co to za uczelnia oferuje takie fullwypas warunki pracy,
            w sensie wszystko jest w pdf ze do biblioteki chodzi sie raz na ruski rok.
            • flamengista Re: 14.10.06, 15:03
              Dlaczego od razu interpretujesz to po swojemu;)

              Ja do biblioteki chodzę w miarę często, bo lubię. Po prostu przyjemnie się tam
              pracuje, jest cisza, wygodne siedzenia, klimatyzowane wnętrza...

              Do uczelni też nie chodzę raz na ruski rok, ale conajmniej dwa razy w tygodniu
              (w tym semestrze mam mało zajęć, w przyszłym - będę na uczelni praktycznie
              codziennie, wliczając w to weekendy).

              Natomiast to że wolno ściągać artykuły w pdfie na komp w domu, co wywalczyliśmy
              po kilku latach proszenia - uważam raczej za standart niż "full wypas warunki".

              PS. co do uczelni, to masz przecież spis doktorantów;)
              • niewyspany77 Re: 14.10.06, 15:10
                flamengista napisał:


                > PS. co do uczelni, to masz przecież spis doktorantów;)

                Tzn, mam zgadywac ktora, czy moze uczelnia sie nazywa "krakow"? ;)
                • flamengista Re: 14.10.06, 15:27
                  mail:)
          • carnivore69 Re: cóż, mam w tym względzie inne zdanie 14.10.06, 15:16
            Ok, dzieki za odpowiedz. Zgoda, ze mozna i tak. Z tym, ze model "miejsca pracy
            mobilnego" opiera sie na co najmniej dwoch zalozeniach:
            - kazdy pracownik posiada w domu odpowiednie warunki lokalowe,
            - kazdemu taki tryb pracy odpowiada.

            Majac wlasne biuro na uczelni, posiadasz mozliwosc pracowania tamze, jak rowniez
            nie rezygnujesz z zadnego aspektu bycia mobilnym. Oczywiscie, gdy proporcja osob
            korzystajaca z ewentualnych "dobrodziejstw" biura jest dosc niska,
            prawdopodobnie koncepcja taka nie jest ekonomicznie uzasadniona.

            Wyglada na to, ze globalnie mamy do czynienia z dwoma stanami rownowagi -
            "biurowej" i "mobilnej". I od masy krytycznej w danym departamencie zalezy, z
            ktorym stanem ma sie do czynienia. Pojedynczy pracownik raczej nie jest w stanie
            niczego zmienic (poza pracodawca ;)), niemniej na etapie projektowania jednostki
            (co mniej wiecej odpowiada problemowi w otwierajacym ten watek poscie)
            prawdopodobnie warto rozwazyc wszelkie za i przeciw obu modeli. A wtedy nie
            niedocenialbym bezposrednio niemierzalnych korzysci wynikajacych z fizycznej
            obecnosci wiekszosci czlonkow departamentu/grupy badawczej w jednej lokalizacji.

            Pozdr.
    • milkamilka1 Re: Warunki pracy naukowca 13.10.06, 20:36
      Dzieki za odzew :-)

      W najwiekszym stopniu zgadzam sie Flamengista.

      Praca na uczelni to wg mnie glownie laboratorium + dydaktyka.
      Do tego nie są potrzebne odzilne gabinety.

      Czytac, pisac, liczyc mozna w domu.

      Ktoś napisal, ze pracodawca ma zapewnic miejsce pracy. ok. tyle ze nie
      widzialam jeszcze biura, w którym _każdy_ zatrudniony mialby swój pokoj.
      Pracownicy naukowo - dydaktyczni nie mają normowanego czasu pracy, wiec tym
      bardziej bez sensu jest wyposazanie ich w gabinety, ale to jest moje zdanie.

      Tych, którzy zetneli sie gdzies na swiecie ze zwyczajem odzielnych gabinetów
      dla wszystkich chcialabym zapytac jak rozwiazuje się tam kwestie naboru nowych
      pracownikow? Jesli kazdy ma miec pokoj dla siebie, potrzebna jest
      nadwyzka "pustostanow" dla przyszlej kadry. Trzymanie pustych pokoi byloby
      straszliwie kosztowną sprawą, pytam wiec Was: skąd się biorą miejsca dla nowych
      pracowników. Łatwiej jest dostawić kolejne biurkow w pokoju 2 osobowym, niz
      wybudowac tam ściane...

      Napiszcie prosze troche wiecej o organizacji pracy i zwyczajach w jednostkach
      zapewniających kazdemu pracownikowi oddzielny pokoj.

      • carnivore69 Re: Warunki pracy naukowca 13.10.06, 20:58
        Ok, to jeszcze raz ;-)

        > Czytac, pisac, liczyc mozna w domu.

        Mozna. Tylko trzeba wtedy kupic (ceteris paribus) wiekszy dom. Poza tym nie
        wystepuja wtedy korzysci typu dyskusje przy kawie (zdarzaja sie takie nie-o-
        dupie-Maryni zadziwiajaco czesto).

        > Pracownicy naukowo - dydaktyczni nie mają normowanego czasu pracy

        Co znaczy tylko tyle, ze moga przyjsc do pracy na 11 i pracowac do polnocy. W
        jakiejs fizycznej lokalizacji musza te prace jednak wykonywac.

        > tym
        > bardziej bez sensu jest wyposazanie ich w gabinety, ale to jest moje zdanie.

        W swietle tego co napisalem powyzej, zadnej przyczynowosci tu nie widze ;-)

        > Tych, którzy zetneli sie gdzies na swiecie ze zwyczajem odzielnych gabinetów
        > dla wszystkich chcialabym zapytac jak rozwiazuje się tam kwestie naboru
        > nowych pracownikow? Jesli kazdy ma miec pokoj dla siebie, potrzebna jest
        > nadwyzka "pustostanow" dla przyszlej kadry. Trzymanie pustych pokoi byloby
        > straszliwie kosztowną sprawą, pytam wiec Was: skąd się biorą miejsca dla
        > nowych pracowników. Łatwiej jest dostawić kolejne biurkow w pokoju 2
        > osobowym, niz wybudowac tam ściane...

        Sama nazwa gabinet w kontekscie akademiskim to jakies kuriozum. Natomiast biura
        organizuje sie najczesciej tak:
        - udostepnia sie biuro po odchodzacym (z jakiejs przyczyny musial ten wakat
        powstac),
        - sciesnia sie doktorantow (w sytuacji ekstremalnej postdokow),
        - nastepuje aneksja przestrzeni innych departamentow (tu kluczowym argumentem
        jest generowany przychod z dydaktyki i grantow) - jedne departamenty traca
        racje bytu, a inne rosna w sile.

        > Napiszcie prosze troche wiecej o organizacji pracy i zwyczajach w jednostkach
        > zapewniających kazdemu pracownikowi oddzielny pokoj.

        Wspolny mianownik to pewnie to, ze wiekszosc osob i) pracuje na pelny etat i
        nie wykonuje (relatywnie) znaczacych robot gdzie indziej, ii) pojawia sie w
        miejscu pracy co najmniej te 4 dni w tygodniu oraz iii) zajmuje sie praca
        badawcza (te pewnie najtrudniej wykonywac bowiem "na kolanach").

        Pzdr.

        • milkamilka1 Re: Warunki pracy naukowca 13.10.06, 21:18
          odniose sie tylko do meritum:

          > organizuje sie najczesciej tak:
          > - udostepnia sie biuro po odchodzacym (z jakiejs przyczyny musial ten wakat
          > powstac),

          jakim odchodzącym?
          na emeryture profesorowie odchodzą po 70-tce.
          żadne inne wakaty nie powstają, chyba żeby ktoś umarl.

          nie chce mi sie rozwodzic nad strukturą zatrudnienia w jednostce badawczej, ale
          koniec koncow - nie powstają zadne wakaty. przyjmuje sie nowych ludzi po
          doktoracie jesli spelnią okreslone kryteria i tyle. nikt nie odchodzi z tego
          powodu. pewnie coponiektorzy powinni odejsc, ale to insza inszość. w kadym
          razie jednostka, która chce sobie zapewnic doplyw "swiezej krwi" musi
          dysponowac zapasem stanowisk pracy.

          > - sciesnia sie doktorantow

          i to jest wg ciebie dobre rozwiazanie?
          uwazasz ze praca naukowa doktoranta polega na czyms innym, niz adiunkta? ja
          widze tylko taka różnice, ze doktorant pracuje więcej.
          jak chcesz sciesnic doktorantow, ktorzy w 10 osób zajmuja pokoj 3 osobowy?


          (w sytuacji ekstremalnej postdokow),

          jw

          > - nastepuje aneksja przestrzeni innych departamentow (tu kluczowym argumentem
          > jest generowany przychod z dydaktyki i grantow) - jedne departamenty traca
          > racje bytu, a inne rosna w sile.

          mozliwe, ze to by bylo jakies rozwiązanie, obawiam sie jednak ze w Polsce nie
          realne.


          z tego wszyskiego zostaje ściesnianie doktorantow, czyli 30 osob w pokoju 3
          osobowym :P
          • carnivore69 Re: Warunki pracy naukowca 13.10.06, 21:57
            > jakim odchodzącym?

            Np. takim, ktory otrzymal lepsza oferte pracy od konkurencji.

            > na emeryture profesorowie odchodzą po 70-tce.
            > żadne inne wakaty nie powstają, chyba żeby ktoś umarl.

            Powstaja. (Zreszta sama pytasz o biura dla nowoprzychodzacych.)

            > koniec koncow - nie powstają zadne wakaty. przyjmuje sie nowych ludzi po
            > doktoracie jesli spelnią okreslone kryteria i tyle.

            Kryterium = najlepszy kandydat na rynku godzacy sie przyjsc na powstaly wlasnie
            wakat.

            > nikt nie odchodzi z tego powodu.

            Nikt tak nie twierdzi.

            > > - sciesnia sie doktorantow
            >
            > i to jest wg ciebie dobre rozwiazanie?

            Pewnie najlepsze z dostepnych. (Tym, ktorzy maja problemy z koncentracja w
            tymczasowo dwu- lub trzyosobowym biurze zawsze pozostaje popularny w tym watku
            model "mobilny".)

            > uwazasz ze praca naukowa doktoranta polega na czyms innym, niz adiunkta? ja
            > widze tylko taka różnice, ze doktorant pracuje więcej.

            Polega. Ale nie o to tu chodzi. Jest co najmniej kilka innych czynnikow
            przemawiajacych za tym (nie chce obrazac inteligencji rozmowcow wymieniajac je
            tu), ze w przypadku ograniczonej powierzchni to wlasnie doktoranci, a nie
            profesorowie dziela pokoje.

            > jak chcesz sciesnic doktorantow, ktorzy w 10 osób zajmuja pokoj 3 osobowy?

            Nie chce i nie zamierzam (patrz wyzej).

            > z tego wszyskiego zostaje ściesnianie doktorantow, czyli 30 osob w pokoju 3
            > osobowym :P

            Tak, najlepiej spychaczem tak ciezkim, jak humor niektorych konkluzji.

            Pzdr.

            • milkamilka1 Re: Warunki pracy naukowca 13.10.06, 22:04
              niezbyt lubie chamskich rozmówców, ale cóż.....

              > Np. takim, ktory otrzymal lepsza oferte pracy od konkurencji.

              wyjeżdżający na stale na "zachód" to wciąz jednostki, zatem ten wariant też
              odpada


              • carnivore69 Re: Warunki pracy naukowca 13.10.06, 22:23
                Kazdemu zdarzaja sie wpadki. Niemniej podrawiam i koncze.
        • niewyspany77 Re: Warunki pracy naukowca 13.10.06, 21:19
          carnivore69 napisał:

          > Mozna. Tylko trzeba wtedy kupic (ceteris paribus) wiekszy dom.

          Mozesz rozwinac? KOnkretnie chodzi mi o te zaleznosc "praca w domu = trzeba
          kupic nowy dom". Ja naprawde staram sie byc grzeczny ale caly czas nie kumam,
          jak Twoje wypowiedzi maja sie do polskich realiow.
          • carnivore69 Re: Warunki pracy naukowca 13.10.06, 22:01
            Nie chodzi o geografie realiow, lecz nastepujacy ciag zaleznosci:
            potrzeba wykonania pracy wymagajacej koncentracji -> niezbedne stanowisko
            pracy -> konieczne poniesienie kosztu jego organizacji. I albo za dodatkowe 10
            m2 powierzchni, gdzie bedziesz musial pracowac zaplacisz Ty, albo pracodawca.

            Pzdr.

            PS. W dwoch pierwszych postach, mam nadzieje, wyrazilem sie na tyle jasno, ze
            dalsza wymiana zdan jest juz chyba bezproduktywna.
            • niewyspany77 Re: Warunki pracy naukowca 13.10.06, 22:13

              > dalsza wymiana zdan jest juz chyba bezproduktywna.

              W koncu jest z czym sie zgodzic :P
    • rootka Re: Warunki pracy naukowca 14.10.06, 02:10
      milkamilka, nie odnoszac sie do realiow zadnego kraju: potrzebna jednostce
      badawczej infrastruktura zalezy od pomyslu na ta jednostke i celu jaki ma ona
      wypelniac. Jesli ma ona sluzyc wciaganiu kawy pomiedzy wykladmi i sprawdzaniu
      poczty to rzeczywiscie pojedyncze pokoje wydaja sie niepotrzebne.

      Ale jesli ktos ma wizje jednostki w ktorej ludzie ze soba wspolpracuja, wpadaja
      na wspolne pomysly i dziela sie nowinkami z odwiedzonych wlasnie konferencji,
      musisz zachecic ich do przebywania w tej jednostce. Musisz im dac takie warunki,
      zeby pracowalo im sie tam lepiej niz w domu. Pojedyncze pokoje na pewno w tym
      pomagaja.
      • milkamilka1 Re: Warunki pracy naukowca 14.10.06, 11:29
        Jasne, ze pojedyncze pokoje to jest komfort. Bardzo kosztowny.

        Wg mnie, jednym z powazniejszych argumentow przeciw jest slaba (a wlasciwe
        zerowa) fluktuacja kadr. W naszej jednostce na przestrzeni kilkunastu lat ubylo
        kilka osob z powodu przejscia na emeryture, żadnych innych przyczyn odejsc _nie
        ma_. Tymczasem co rok przyjmuje sie kogos po doktoracie.

        Zwazywszy ze struktura zatrudnienia w nauce polskiej jest feudalna nalezy
        liczyc sie z tym, ze ewentualne przesuniecia moga miec miejsce tylko wsprod
        pracownikow bez habilitacji.
        W tej sytuacji jakims rozwiazaniem wydaja sie odzielne pokoje dla dr hab. i
        prof. oraz cos w rodzaju open space dla adiunktow i asystentow ze stopniem dr.

        • rootka Re: Warunki pracy naukowca 14.10.06, 12:11
          Pytalas, czy ktos widzial takie rozwiazanie za granica i na to pytanie Ci
          odpowiedzialam.
    • carduelis Re: Warunki pracy naukowca 14.10.06, 13:16
      Tak sobie czytam Wasze posty i czasem zastanawiam się czy ja nie żyję w jakimś
      innym świecie ;-) Robię doktorat na polskim uniwersytecie. W moim zakładzie
      samodzielni pracownicy mają pokój tylko dla siebie, kierownik dba o to, żeby
      każdy doktorant miał swoje biurko do pracy. Nie do pojęcia dla mnie jest więc
      sytuacja, że profesor, kierownik zakładu nie ma swojego biurka! A co z
      pracownikami tego zakładu? Też piszą na kolanie? Gdzie stoją ich komputery?

      Co do pokoju dla każdego pracownika, uważam ten pomysł za bardzo dobry. W
      sytuacji, gdy kilka osób przebywa w jednym pokoju, częsta jest sytuacja (na
      uniwersytecie), że co chila przychodzą do kogoś studenci. W konsekwencji
      spokojna praca jest niemożliwa, bo oprócz przyjmowania własnych studentów trzeba
      wysłuchiwać problemów studentów naszych współpracowników. Myślę, że niewiele
      jest osób, które w takiej sytuacji potrafią się całkowicie odciąć od otoczenia.

      Ktoś wyżej napisał, że przecież można pracować w domu lub w bibliotece. A gdzie
      w takim razie przyjmować studentów, którzy chcą się z nami spotkać?
      Jeżeli chodzi o bibliotekę, to ja mam bibliotekę w postaci bazy w komputerze na
      uczelni. Do normalnej biblioteki ide 2 pietra wyżej, jeśli czasopismo które
      potrzebuję nie jest dostępne dla mnie z komputera.

      Jeżeli sytuacja pomieszczeniowa danej jednostki jest na tyle dobra, że każdy
      pracownik może mieć swój pokój to dlaczego nie?
      • tlenek_wegla Re: Warunki pracy naukowca 14.10.06, 13:38
        Pracujac w Polsce dzielilem malutki pokoj z dwoma wspolpracownikami. Taki
        luksus jak swoj komputer nie miescil sie w glowie szfowi, wiec przynosilem do
        pracy swojego laptopa.

        Gratuluje wspanialych warunkow pracy :) Trzeba miec szczzescie, zeby tak trafic.
        • carduelis Re: Warunki pracy naukowca 14.10.06, 15:49
          Hmm, wspaniałe warunki to za dużo powiedziane. Doktoranci nie mają uczelnianych
          komputerów. Pieniądze jakie dostaję wolę przeznaczyć na badania w terenie a
          komputer (laptop) mam swój i z nim też chodzę na uczelnię. Ale pracownicy mają
          komputery.

          Pozdrawiam :-)
          • tlenek_wegla Re: Warunki pracy naukowca 14.10.06, 16:16
            Ja mialem to szczescie byc zatrudnionym na etacie i robic doktorat.

            Komp jakis stary w koncu wywalczylem i usiadlem zaplakac, bo softu nie bylo , a
            krasc nie chcialem... A tu sprawozdanie, abstrakt itp...

            Ot normalka. Pozniej szef zakupil sobie wypasionago laptopa. Nastepny jego
            zakup to... klawiatura do laptopa. Biedaczek nie umial na takiej z niskim
            skokiem i bez numerycznej. A ja meczylem sie na 4.8.6 (tak, tak w 2005 roku!!)
            i nawet linux nie chcial na nim smigac.

            Ech wspomnienia.
            • mayta Siłaczka i dr Judym do lamusa 14.10.06, 19:06
              Faktycznie, tego kraju by nikt nie wymyślił - doktoranci walczą o to, żeby nie
              było indywidualnych pokojów dla naukowców, no nie, może jeszcze zorganizujecie
              demonstrację na rzecz obniżenia nam pensji, bo w sumie i tu można
              przyoszczędzić?

              Jak ktos mi proponuje, że zamiast w pracy mogę pracować w DOMU, to przecież
              równie logiczna jest propozycja, żeby zamiast Instututu finansowali mnie
              DOMOWNICY (rodzice, narzeczony) a nie biedne państwo polskie, które musi
              przecież wydawać na ulgi podatkowe dla supermarketów oraz na najdroższe oferty
              realizacji robót publicznych zamiast na najtańsze, i na naukowców z budżetu już
              nie starcza.

              To może łopatologicznie: jest dla mnie jasne, że na wyższych uczelniach na
              kierunkach humanistycznych (nie będę się wypowiadać o specyfice innych, bo się
              nie znam) TYLKO indywidualne pokoje mają rację bytu. Taki pokój jest potrzebny
              choćby po to, żeby tony książek z mojej dziedziny, które sobie od kilku lat po
              całym świecie gromadzę, stały w jednym miejscu i jak do mnie przyjdzie student
              z jakimś pytaniem albo propozycją pracy magisterskiej, to żebym mogła mu
              pokazać co jest i o czym, a czego nie ma.

              Niezbędny jest w takim pokoju komputer i telefon. Pokój może być bardzo mały,
              ale MÓJ, tzn. nie ma prawa nikt przekładać stert papierów na biurku (a tak
              wygląda warsztat humanisty).

              Niemcy, Belgia, Francja, Hiszpania - w tych krajach gościłam na uniwersytetach
              i tam jest to standard dla etatowego pracownika po doktoracie. W wielu
              przypadkach dochodzi jeszcze zestaw wypoczynkowy: jakieś fotele i kanapka żeby
              w naukowych kwestiach się pospierać na miękkim podłożu (moim zdaniem można się
              obejść, ale nie mam nic przeciwko, bo tworzywem nauk humanistycznych jest m.
              in. dyskusja). Na drzwiach SWOJEGO POKOJU doktorzy zwykle umieszczają jakieś
              zindywidualizowane info o sobie, wiadomości o konerencjach ze swoim udziałem,
              kopię okładki ostatnej publikacji itd.

              No ale nie będziemy tego mieli tak długo, jak długo będą istnieć takie kwiatki,
              że młodzi ludzie sami sobie kręcą powróz na swoją głowę i protestują przeciwko
              modernizacji własnego stanowiska pracy.
              • niewyspany77 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 14.10.06, 19:38
                Czuje sie wywolany do tablicy. Powiedz mi jeszcze tylko, jako ze podjelas temat
                pomieszczen dla pracownikow naukowych - humanistow, jak sobie wyobrazasz
                trzymanie kilku kompletow prywatnej biblioteki na kilku uczelniach gdzie masz
                etat, drugi etat, trzeci etat oraz jakies fuchy.

                Jezeli chcesz, mozesz. Ja np. przedyskutowalbym ze studentem temat pracy,
                przejrzal wlasna literature i pozwolil sobie "przespac sie" z problemem.
                Rzucanie przykladow z "tony książek z mojej dziedziny, które sobie od kilku lat po
                całym świecie gromadzę" na goraco jest blednym pomyslem, to w koncu tylko praca
                magisterska i do napisania jej powinna starczyc uczelniana biblioteka plus
                wlasna inwencja piszacego. A ksiazke przyniesc i skserowac rozdzial mozna bez
                problemu np na drugi dzien.

                Najlatwiej sie przyczepic, parenascie postow wyzej sie wypowiedzialem na temat
                tego jak sie ma praca na kilku etatach (a nie jest tak latwo o doktora-humaniste
                ktory nie ma) do posiadania wlasnego pokoju.
                • mayta Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 14.10.06, 23:45
                  Wyobrażam sobie, że nie należy utrzymywać systemu, w którym naukowiec zaiwania
                  na trzech etatach, tylko płacić tyle, by pracował na jednym. Nie wynika to z
                  mojego osobistego lenistwa (bo owszem, sama jadę pełną parą na trzech
                  uczelniach na raz) tylko z obserwacji na temat wydolności ludzkiego organizmu
                  oraz przemyśleń nad sensem życia.

                  Poza tym nie widzę osobiście problemu w tym, by mieć pokój w każdej z trzech
                  uczelni, w których pracuję (wręcz z racji biegania przez cały dzień po mieście
                  jeszcze wyraźniej tę potrzebę odczuwam!)

                  Co do prac magisterskich - tu podałam przykład, nie tylko o nie mi chodzi, ale
                  ogólnie proponuję Ci więcej pokory w wydawaniu osądów, bo nie każda dziedzina
                  funkcjonuje w ten sam sposób. Uczelniana biblioteka może wystarczy w przypadku -
                  bo ja wiem - polonistyki, ale ja akurat zajmuję się taką gałęzią wiedzy, która
                  polskich decydentów kompletnie nie interesuje i publikacji w bibliotekach nie
                  ma i długo nie będzie - co stoi w rażącej dysproporcji z obfitością literatury
                  na świecie. Praca napisana na podstawie tego, co jest w Polsce (a już nie daj
                  Boże "inwencji własnej piszącego"), byłaby w przypadku naszego Instytutu
                  śmieszna.

                  Radzisz mi PRZYNIEŚĆ książkę - no właśnie chodzi o to, żeby książek nie nosić,
                  tylko żeby stały na miejscu. Tak funkcjnują uczelnie w krajach, które
                  wymieniłam w pierwszym mailu, i to się sprawdza. Jasne, że można uprawiać rolę
                  pługiem i motyką, ale jeśli ludzkość wymysliła traktory i kombajny, a my z nich
                  dobrowolnie i z pełną świadomością rezygnujemy, to nie liczmy na wyniki
                  porównywalne do tych, którzy traktują ich stosowanie jako coś oczywistego.
              • tocqueville Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 14.10.06, 19:40
                A niby dlaczego podatnicy mają ci finansować takie luksusy?
                • carnivore69 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 14.10.06, 20:23
                  Pomijajac slusznosc obecnych priorytetow agencji, zastanow sie na przyklad
                  dlaczego 300 mln Amerykanow finansuje stanowiska pracy inzynierow NASA.

                  Pzdr.
                  • niewyspany77 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 14.10.06, 20:30
                    fatalna metafora. Mowa byla o humanistach.
                    • carnivore69 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 14.10.06, 20:56
                      Przedmioty badan diametralnie rozne. Mechanizm finansowania wynikajacy z takiej,
                      a nie innej umowy spolecznej zblizony.

                      Pzdr.
                      • niewyspany77 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 14.10.06, 21:20
                        No ok ale spostrzeganie efektow (oraz same efekty w sensie stricte)
                        diamentralnie rozne. I tak dalej i tak dalej, bo i tak wiesz o co chodzi :)
                        • carnivore69 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 14.10.06, 21:30
                          Zgoda. Nie dyskwalifikuje to jednak, moim zdaniem, zasugerowanej analogii.

                          Pzdr.
                          • niewyspany77 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 14.10.06, 21:44
                            carnivore69 napisał:

                            > Zgoda. Nie dyskwalifikuje to jednak, moim zdaniem, zasugerowanej analogii.

                            No oki, finansowanie czegos czego rezultat ogladaja miliony w tv i co jest
                            postrzegane jako tzw "sukces ludzkosci w podboju" etc, jest rownowazne z
                            wydaniem ilustam dziesiatek glownie albo przecietnych albo precyzyjnie
                            ukierunkowanych na jakis problem (z ktorego to "problemu" czesto mozna sie
                            posmiac - vide sasiedni watek o grantach z kbn) prac. No ale ok, niech bedzie :)
                • mayta Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 14.10.06, 23:49
                  Dlatego, że podatnikom zależy, by wyniki mojej pracy były jak najlepsze, a do
                  tego ja potrzebuję odpowiednich warunków.
                  • tocqueville uzyteczność 15.10.06, 15:47
                    mayta napisała:

                    > Dlatego, że podatnikom zależy, by wyniki mojej pracy były jak najlepsze, a do
                    > tego ja potrzebuję odpowiednich warunków.


                    Podaj temat pracy czy ocenimy czy podatnikowi potrzebne są Twoje badania.

                    • carnivore69 Re: uzyteczność 15.10.06, 21:23
                      A jesli jestesmy zbyt ciency, zeby to oceniac?

                      Pzdr.
                      • tocqueville Re: uzyteczność 16.10.06, 22:25
                        jeśli chodzi o humanistykę to nie czuję się zbyt cienki, zeby oceniać
                        • niewyspany77 Re: uzyteczność 16.10.06, 22:45
                          CHcialbys sam byc oceniony? Podaj temat ;P Krytykowac jest latwo, bronic juz nie.
                          • tocqueville Re: uzyteczność 16.10.06, 22:51
                            Ja się nie domagam osobnego pokoju, ani nawet pensji z budżetu.
                            Realizuję swoje hobby. Mam świadomość, że moja praca nie musi być oceniona jako
                            użyteczna przez podatników.
              • flamengista wyluzuj:-) 14.10.06, 20:43
                Gdzie ktokolwiek walczy o to, by nie było indywidualnych pokojów dla naukowców?
                Dokonujesz jakiejś tragicznej nadinterpretacji...

                Ja napisałem po prostu że projektowanie budynku typu 1 pokój na pracownika jest
                zbędnym luksusem. Wolałbym po 2-3 osoby w jednym pokoju, ale wyposażone w
                wygodne biurka, nowoczesne komputery z dobrym softem, inny nowoczesny sprzęt i
                fachową literaturę.

                > Jak ktos mi proponuje, że zamiast w pracy mogę pracować w DOMU, to przecież
                > równie logiczna jest propozycja, żeby zamiast Instututu finansowali mnie
                > DOMOWNICY
                Ale ja piszę tylko, że ja lubię pracować w domu i jestem tam bardziej
                produktywny, nic więcej! I takich osób jest całkiem sporo. Dla mnie to luksus,
                nie niewygoda.

                > To może łopatologicznie: jest dla mnie jasne, że na wyższych uczelniach na
                > kierunkach humanistycznych (nie będę się wypowiadać o specyfice innych, bo się
                > nie znam) TYLKO indywidualne pokoje mają rację bytu. Taki pokój jest potrzebny
                > choćby po to, żeby tony książek z mojej dziedziny, które sobie od kilku lat po
                > całym świecie gromadzę, stały w jednym miejscu i jak do mnie przyjdzie student
                > z jakimś pytaniem albo propozycją pracy magisterskiej, to żebym mogła mu
                > pokazać co jest i o czym, a czego nie ma.
                Chwila. Jeśli to twoje prywatne książki, to mają stać w domu bo sama ze nie
                zapłaciłaś. Jeśli zaś te tony książek kupił ci zakłąd pracy, to nie narzekaj na
                warunki, bo jesteś w czepku urodzona. Inni dostają 1-2 książki na rok, albo
                żadnej. W dodatku ja widzę że humaniści mają straszny problem z USUWANIEM
                starych, przestarzałych książek. Po prostu pewne rzeczy się dezaktualizują i
                trzeba bez sentymentów je wyrzucać, bo robią niepotrzebny bałagan. Nasz profesor
                natomiast nadal trzyma podręczniki antropologii i socjologii sprzed 30-40 lat.

                > Niezbędny jest w takim pokoju komputer i telefon. Pokój może być bardzo mały,
                > ale MÓJ, tzn. nie ma prawa nikt przekładać stert papierów na biurku (a tak
                > wygląda warsztat humanisty).
                Ale możesz mieć własne biurko w pokoju z innymi osobami... Telefon też może być
                jeden na 2-3 osoby.

                Ja nie mówię nie - ok, jeśli na polskich uczelniach będziemy mieć wreszcie
                bezproblemowy dostęp do fachowej, światowej literatury, do baz danych, środki na
                wyjazdy i stypendia zagraniczne oraz na publikacje - to bawmy się w fanaberie
                typu jeden pokój dla każdego. A nawet i dwa. Ale na razie są pilniejsze wydatki...
                • niewyspany77 Re: wyluzuj:-) 14.10.06, 20:53
                  flamengista napisał:

                  > W dodatku ja widzę że humaniści mają straszny problem z USUWANIEM
                  > starych, przestarzałych książek. Po prostu pewne rzeczy się dezaktualizują i
                  > trzeba bez sentymentów je wyrzucać, bo robią niepotrzebny bałagan. Nasz profeso
                  > r
                  > natomiast nadal trzyma podręczniki antropologii i socjologii sprzed 30-40 lat.

                  Hmm? Ja sam wygrzebuje z ksiegarn ksiazki sprzed 40-50 lat z tego co mnie
                  interesuje. To nie matematyka ze obalasz twierdzenie i idziesz dalej. Na takiej
                  zasadzie powinnismy zniknac cala filozofie :-))))

                  Ot taki urok niektorych nauk, ze mozna siegnac do wiedzy pradziadka i jeszcze z
                  tego uzytek zrobic :) Oczywiscie, pod warunkiem ze ksiazka nie reprezentuje
                  nurtu Jedynego Slusznego Pogladu Bratnich Krajow :-))))
                • mayta Re: wyluzuj:-) 15.10.06, 09:42
                  Odpowiadasz na :
                  flamengista napisał:

                  > Gdzie ktokolwiek walczy o to, by nie było indywidualnych pokojów dla
                  naukowców?
                  > Dokonujesz jakiejś tragicznej nadinterpretacji...

                  Np. na tym forum: orężem tej walki jest słowo, a walczą - mocno paradoksalnie -
                  sami zainteresowani. Jak ktoś zaliczający się do elity intelektualnej wypisuje
                  na PUBLICZNIE dostępnym forum, że "na razie są pilniejsze wydatki", to jasne
                  jest, że składa deklarację przeciwko standardowi "pokój dla pracownika" a jego
                  wypowiedź może być wykorzystana jako piękny argument przez decydentów.

                  Tak się składa, że poza polską nauką, inne branże zazwyczaj starają sie walczyć
                  o swoje (a na Zachodzie jest to normą) bo nikt im sam z siebie i bez presji nic
                  nie da. U nas jest odwrotnie, bo doktoranci (doktorzy też) nie dosyć, że są
                  grupą bardzo potulną, to jeszcze prześcigają się w pomysłach, jak by tu ułatwić
                  życie pracodawcy i legitymizować ewidentne braki w infrastrukturze i
                  niedociągnięcia w warunkach pracy okrzykami: "to absurdalna strata pieniędzy"
                  i "są pilniejsze wydatki".

                  Ciekawe, jakie - może słynny opancerzony samochód rektora UW.

                  > Ja napisałem po prostu że projektowanie budynku typu 1 pokój na pracownika
                  jest
                  > zbędnym luksusem. Wolałbym po 2-3 osoby w jednym pokoju, ale wyposażone w
                  > wygodne biurka, nowoczesne komputery z dobrym softem, inny nowoczesny sprzęt i
                  > fachową literaturę.

                  Czyli upierasz się, że należy de facto zaprojektować pomieszczenie ciemniejsze,
                  bo 2-3 osoby to znaczy jedna przy oknie, a dwie sobie niszczą oczy bez dostępu
                  światła. Jeśli okien ma być wystraczająco dużo, to od razu na etapie
                  projektowania możemy mieć 3 pokoje.

                  O tym, że pokój nie wyklucza komputera i innego nowoczesnego sprzętu a wręcz
                  doskonale się uzupełniają, pisać już chyba nie muszę, bo dla wszystkich poza
                  Tobą jest to chyba jasne.
                  • tlenek_wegla Re: wyluzuj:-) 15.10.06, 10:46
                    Popieram i jeszcze raz popieram.

                    Pokoj dla siebie to rzecz nie do zastapienia. Wlasne biurko, sprzet i cala masa
                    innych potrzebnych w nauce rzeczy.

                    Tylko jako humanistka chyba zapomnilas o ekonomii.

                    1. Otoz decydenci (kierownicy zakladow, dziekani, rektorzy) wlasne biurka,
                    pokoje, sekretarki juz maja. Cala reszta to dla nich strata pieniedzy i
                    pomnazanie wydatkow stalych(energia elektryczna, ogrzewanie, kable do
                    pociagniecia internetu do kazdego pokoju i dziesiatki innych). Dlatego sa
                    zainteresowani tylko i wylacznie zwiekszaniem ilosci osob w juz istniejacych
                    pomieszczeniach.

                    2. Doktoranci nigdy nie byli traktowani jako grupa z ktora sie dyskutuje. To
                    maja byc wyrobnicy sluchajacy rozkazow szefa. Za mozliwosc doktoratu obowiazuje
                    ich dozgonna wdziecznosc. Stawianie warunkow typu a to swiatla za malo, albo
                    pokoj chce wlasny, albo komputer - jest widziane jako impertynencja.

                    3. Piszacy tutaj nie skladaja zadnych deklaracji ograniczenia swoich warunkow.
                    Sa tylko bolesnie swiadomi sytuacji finansowej, w jakiej najduje sie polskie
                    szkolnictwo wyzsze i ukladow na uczelniach panujacych.

                    Suma sumarum - chyba kazdy chcialby miec wlasne biuro z mebelkami i telefonem i
                    internetem. Nawet komplet wypoczynkowy by sie przydal. Ale trzeba tez spojrzec
                    na realia, a te niestety nie rozpieszzaja...

                    Jest takie przyslowie - jak sie nie ma co sie lubi, to sie lubi co sie ma.
                  • flamengista proszę o czytanie ze zrozumieniem 15.10.06, 11:55
                    a nie wybiórcze.

                    Wyraźnie napisałem, że nie mam nic przeciwko pomysłowi 1 pokój na naukowca. Ale
                    nie to powinno być priorytetem w nauce polskiej.

                    Priorytetem powinno być zdemontowanie geriatrycznego układu feudalnego,
                    blokującego awanse młodym-zdolnym, reforma przyznawania środków na działalność
                    naukową (najlepszym - więcej, a nie każdemu po równo, czyli g...no), presja na
                    jawność dorobku naukowego i rozliczanie się z grantów, walka z patologiami w
                    nauce (szczególnie z plagiatami), w dalszej kolejności walka o większe pieniądze
                    na badania i naukę (ale przede wszystkim na: aparaturę, literaturę i wyjazdy
                    zagraniczne). Pokoje powinny być na szarym końcu.

                    Cieszę się, że wierzysz w potęgę słowa w internecie, szczególnie w potęgę
                    naszego skromnego forum. Niestety ja mam inne zdanie. Wystarczy popatrzeć na
                    efekty działań Niezależnego Forum Akademickiego, gdzie od paru lat nie anonimowi
                    forumowicze, a poważni naukowcy pod nazwiskiem dyskutują o przyszłości polskiej
                    nauki. Niestety efekty na razie mizerne.

                    • niewyspany77 Re: proszę o czytanie ze zrozumieniem 15.10.06, 12:47
                      flamengista napisał:


                      > Cieszę się, że wierzysz w potęgę słowa w internecie, szczególnie w potęgę
                      > naszego skromnego forum. Niestety ja mam inne zdanie. Wystarczy popatrzeć na
                      > efekty działań Niezależnego Forum Akademickiego, gdzie od paru lat nie anonimow
                      > i
                      > forumowicze, a poważni naukowcy pod nazwiskiem dyskutują o przyszłości polskiej
                      > nauki. Niestety efekty na razie mizerne.

                      ALe pamietaj ze za 50 lat to MY bedziemy geriatryczna mafia na ktora sie bedzie
                      przeklinac na tym forum :D
                      • flamengista mów za siebie;) 15.10.06, 12:59
                        j/w
                    • carnivore69 Re: proszę o czytanie ze zrozumieniem 15.10.06, 13:52
                      Czytamy ze zrozumieniem i widzimy: "to sa kpiny". Ciesze sie, ze w ciagu 2 dni
                      nastapila ewolucja Twojej opinii we mniemam slusznym kierunku ;). Natomiast samo
                      pytanie dotyczylo ergonomii pracy naukowca, a nie recepty na uzdrowienie nauki
                      polskiej. Twoje poglady sa ze wszech miar sluszne, niemniej niemozliwe do
                      zrealizowania przez pojedyncza jednostke (w odroznieniu od owych nieszczesnych
                      pokoi). Wiec arumentacja typu lepiej zmienic tryb finansowania uczelni niz
                      zapeniac ich pracownikom samodzielne biura jest nieco nie na temat. I bardziej
                      pasowalaby do watku zalozonego przez np. samego ministra i pytajacego o to, czy
                      X mln PLN przeznaczyc na nowe nieruchomosci dla wszystkich, czy na finansowanie
                      najbardziej rokujacych.

                      Pzdr.
                      • flamengista jak to nie na temat? 15.10.06, 22:44
                        "pewna jednostka badawcza wymyslila sobie, ze
                        jej nowa siedziba musi spelnic takie warunki: osoby pokoj dla kazdego
                        pracownika. Wydaje mi sie to niezwykle kosztownym nonsensem"

                        Moje pytanie brzmi: czy ta jednostka równie dużo wysiłku, co w projektowanie
                        samodzielnych pokoi poświęca na to, by zapewnić swoim pracownikom dostęp do
                        fachowej literatury i pieniądze na badania?

                        Obawiam się, że nie.
                        • carnivore69 Re: jak to nie na temat? 15.10.06, 23:10
                          Ty analizujesz problem: biura vs literatura. Ja - biura vs ich brak (literatura
                          juz jest). Stad rozbieznosci.

                          Pzdr.
              • milkamilka1 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 15.10.06, 12:34
                Wiesz Mayta rozumijesz jak typowa humanistka ;)

                w nauce ważniejsze są laboratoria, a nie pokoiki i foteliki

                bez dobrego labu nie zrobisz NIC, bez wlasnego pokoiku sobie poradzisz

                nie jest tez tak, ze podatnik fundnie kazdemu pracownikowi osobisty buduar.
                srodki na przeprowadzke jednostka X musi wygospodarowac sobie sama, w
                wiekszosci pochodza one z czesnego od studentow wieczorowych oraz z
                oszczednosci na stojacych najnizej w hierarchii, czyli w pierwszej kolejnosci
                na doktorantach, a nastepinie na niesamodzielnych pracownikach.

                ja po prostu widze ile mi ubywa tylko dlatego ze jednostka chce sie zewnetrznie
                upodobnic do "zachodnich".

                na podstwie Waszych wposów wnosze, ze na tzw. zachodzie kosztowna impreza pt.
                pokoj dla kazdego nie jest ewenementem. "nasi" po prostu chcąto skopiować nie
                zważając na realia w jakich żyją.
                • rootka Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 15.10.06, 12:45
                  > Wiesz Mayta rozumijesz jak typowa humanistka ;)
                  > w nauce ważniejsze są laboratoria, a nie pokoiki i foteliki
                  sugerujesz ze nauki humanistyczne to nie nauka? ojojojoj... ;)

                  kiedy Twoja jednostka zafunduje Ci pokoj z kopmuterem, telefonem, ksero,
                  drukarka i swietnie wyposazona biblioteka, nie poniesiesz tych kosztow prywatnie
                  i to powinnas rowniez brac pod uwage. praca w domu to nie jest normalna sytuacja.
                  • niewyspany77 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 15.10.06, 12:50
                    rootka napisała:

                    > kiedy Twoja jednostka zafunduje Ci pokoj z kopmuterem, telefonem, ksero,
                    > drukarka i swietnie wyposazona biblioteka, nie poniesiesz tych kosztow prywatni
                    > e
                    > i to powinnas rowniez brac pod uwage. praca w domu to nie jest normalna sytuacj
                    > a.

                    Tyle ze wlasna (w sensie: prywatna) komorka, literatura, laptop daje ten luz ze
                    nie musze "czuc wdziecznosci milosciwie panujacego" ;-)
                    • rootka Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 15.10.06, 13:01
                      w zasadzie wybierasz miedzy rodzina a profesorem: kto milosciwszy, u tego
                      pracujesz ;)
                      • niewyspany77 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 15.10.06, 13:09
                        rootka napisała:

                        > w zasadzie wybierasz miedzy rodzina a profesorem: kto milosciwszy, u tego
                        > pracujesz ;)

                        Oczywiscie, sa sytuacje gdzie wole siedziec w domu, sa sytuacje, gdzie
                        najchetniej bym siedzial na uczelni. TO zalezy od konkretnych sytuacji i
                        naprawde nie umiem wytlumaczyc jakich :) Niemniej sorry ale widzac prace
                        "naukowa" moich znajomych, pomijajac chlubne wyjatki, spokojnie mozna sie obyc
                        bez wlasnego pokoju. Bo trzasniecie paru artykulow na konferencje rocznie to nie
                        jest szczegolny wysilek. Oczywiscie, kazdy powinien miec swoj kat gdzie ma
                        spokoj i moze sie skoncentrowac ale jesli sie ma to u rodziny to czemu nie?
                        Oczywiscie niektorzy potrzebuja do tego 3 pokoi. Jak widac roznie bywa. Bez
                        urazy i bez konkretnego ad personam stwierdze, ze czsaem czytajac niektore posty
                        przypomina mi sie te przyslowie - marnemu biegaczowi to i jaja przeszkadzaja.

                        ;-)
                        • carnivore69 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 15.10.06, 13:55
                          > marnemu biegaczowi to i jaja przeszkadzaja.
                          >
                          > ;-)

                          Czy trzeba je miec, zeby zauwazyc, ze z dwoch jednakowo utalentowanych biegaczy
                          szybciej dystans pokona ten, ktory ma odpowiednie buty?

                          Pzdr.
                  • milkamilka1 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 15.10.06, 13:09
                    Oczywiście, ze humanistyka to nie nauka, nie o to jednak tutaj chodzi.

                    Nie zależy mi na osobistym buduarze ;)
                    Tym bardziej mi nie zależy, że w mojej dziedzinie praca naukowa to wiele godzin
                    w labie.

                    Biorąc poprawkę na feudalne porządki w polskiej nauce rozumiem, ze
                    tzw. "samodzielni" potrzebują pokojow dla celow reprezentacyjnych, jednak
                    tzw. "niesamodzielni" spokojnie mogą się bez nich obyć.

                    Dla ludzi, którzy muszą pracować naukowo, bo przed nimi obrona doktoratu, a
                    potem habilitacja ważniejsze jest faktyczne miejsce pracy, czyli wlasnie
                    laboratorium. "Samodzielni" w zasadzie mogą już nic nie robic i tak są nie do
                    ruszenia, im więc są potrzebne pokoje reprezentacyjne.

                    IMO kopiowanie samej fasady zachodniego modelu nauki do Polski jest jak
                    nakladanie makijażu na nieumytą twarz.
                    • rootka Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 15.10.06, 13:15
                      > Tym bardziej mi nie zależy, że w mojej dziedzinie praca naukowa to wiele godzin
                      > w labie.

                      sa tez dziedziny w ktorych praca naukowa to wiele godzin przy kompie. tacy
                      ludzie powinni miec na uczelni wlasne pokoje i nawet jesli odbywa sie to kosztem
                      powyzki ich wynagrodzenia, tak naprawde ich realne wynagrodzenie rosnie, bo nie
                      ponosza wielu wymienionych wczesniej kosztow prywatnie.
                      • milkamilka1 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 15.10.06, 13:28
                        rootka napisała:

                        > > Tym bardziej mi nie zależy, że w mojej dziedzinie praca naukowa to wiele
                        > godzin
                        > > w labie.
                        >
                        > sa tez dziedziny w ktorych praca naukowa to wiele godzin przy kompie. tacy
                        > ludzie powinni miec na uczelni wlasne pokoje i nawet jesli odbywa sie to
                        koszte
                        > m
                        > powyzki ich wynagrodzenia, tak naprawde ich realne wynagrodzenie rosnie, bo
                        nie
                        > ponosza wielu wymienionych wczesniej kosztow prywatnie.

                        poprawka: moja praca to wiele godzin w labie poprzedzających wiele godzin przy
                        kompie. tylko, ze bez pracy w labie nie ma czego robić przy kompie.

                        z reszą nie wazne
                        dzieki za dające do myslenia komentarze :)
                    • mayta Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 15.10.06, 15:04
                      Zwracam uwagę, że w Twoim zagajającym poście byliśmy wszyscy "Kochani" i nie
                      wyodrębniłaś humanistów (ja zresztą np. działam na pograniczu humanistyki i
                      nauk społecznych) jako nienaukowców, których odpowiedzi Cię nie interesują.

                      Ty i Tobie podobni właśnie mentalnie wzmacniają feudalne porządki w polskiej
                      nauce, które w praktyce przejawiają się m. in. tym, że samodzielny pokój jest
                      dobrem przysługującym w powszechnym odczuciu profesorowi, a doktorowi to już
                      nie.

                      Ja wolę model europejski, gdzie etatowy pracownik po doktoracie ma godziwe
                      warunki pracy - choć bez ozdóbek i fajerwerków (funkcjonalność, cisza, wszystko
                      działa), niż bizantyński, w którym pan profesor, nie mówiąc o panu Rektorze, ma
                      marmury i złote klamki oraz co tydzień wydaje inne przyjęcie, za to doktorzy
                      cisną się po kilkunastu w dusznym pokoiku 2 na 3 metry i tak ma być, bo wtedy
                      nikogo w oczy nic nie kłuje.
                • niewyspany77 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 15.10.06, 12:58
                  milkamilka1 napisała:

                  > Wiesz Mayta rozumijesz jak typowa humanistka ;)
                  >
                  > w nauce ważniejsze są laboratoria, a nie pokoiki i foteliki
                  >
                  > bez dobrego labu nie zrobisz NIC, bez wlasnego pokoiku sobie poradzisz

                  "Skarży się dyrektor administracyjny na fizyków.
                  - Czy wy musicie zamawiać takie drogie sprzęty, te lasery, mierniki,
                  komputery..., czy nie możecie zamawiać jak matematycy, Tylko papier ołówki
                  i kosze na śmieci, albo jak filozofowie, tylko papier i ołówki"
                • mayta Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 15.10.06, 14:48
                  Wiesz Milkamilka,

                  z niefrasobiliwością i kompletną nieodpowiedzialnością za słowo właściwą
                  ścisłym:

                  1. wydajesz lekką ręką wyroki, które są być może uzasadnione na Twoim poletku,
                  ale komletnie nieprawdziwe w stosunku do innych dziedzin: "w nauce ważniejsze
                  są laboratoria, a nie pokoiki i foteliki" (dla mnie, zapewniam Cię,
                  labolatorium NIE jest ważniejsze niż pokoik i fotelik).

                  Jakoś tak się składa, że humaniści zwykle biorą pod uwagę specyfikę innych
                  nauk i są tolerancyjni w stosunku do ich potrzeb, a w drugą stronę to zupełnie
                  nie działa.

                  2. stosujesz sformułowania co najmniej przesadzone, nie mające się nijak do
                  rzeczywistości - a niezważanie na realia zarzucasz innym ("bez dobrego labu nie
                  zrobisz NIC" - może powinnaś była z większą pokorą napisać: "nie zrobię nic" -
                  taki śmieszny drobiazg, końcówka czasownika, a ma znaczenie, kto by się
                  spodziewał...), "osobisty buduar" (wiesz, co to jest buduar?).

                  Ponieważ Twój język jest bardzo nieprecyzyjny, nie wiem, co masz na myśli
                  pisząc o "środkach na przeprowadzkę" - faktycznie koszta przeprowadzki
                  (przeniesienia starych biurek do nowego gmachu) czy koszta wybudowania i
                  wyposażenia nowego budynku, ew. remontu kilku starych? Jeśli to pierwsze, to w
                  ogóle nie ma o czym mówić, bo chodzi o zapłacenie za ciężarówkę raz na
                  kilkadziesiąt zapewne lat (koszta pomijalne). Jeśli to drugie, to sprawdź
                  dokładnie kosztorys i źródła finansowania - na UW na przykład nowe budynki są
                  stawiane z dopłat i grantów unijnych i jednostek raczej nie stać by bylo na
                  taki wydatek nawet gdyby wszystkim doktorantom obcięły stypendia.
                  • mayta Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 15.10.06, 15:38
                    To: "właściwą ścisłym" albo "przyrodnikom" to oczywiście taki chwyt retoryczny,
                    mający zobrazować absurdalność stosowanych tu przez niektórych uogólnień i
                    nieuprawnionych projekcji.
              • niewyspany77 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 15.10.06, 12:41
                No oczywiscie ale pracujac na 3 uczelniach chcesz miec w sumie 3 pokoje, tylko
                ile tygodniowo w nich spedzasz? 2-3h w jednym?
                • carnivore69 Re: Siłaczka i dr Judym do lamusa 15.10.06, 13:59
                  Jeden pokoj na ekwiwalent pelnego etatu. Czyli masz dwie polowki - dzielisz w
                  kazdym miejscu pokoj z kims zatrudnionym rozniez na +/- 50% etatu. Zreszta sam
                  model z praca na trzech uczelniach jest - mam nadzieje - mocno przejsciowy.

                  Pzdr.
    • milkamilka1 OT 15.10.06, 14:07
      Ci, którzy zetkęnli się z pracą w biznesie napewno wiedzą, że osobne pokoje to
      luksus przyskugujący wylącznie "grubym rybom". Ludzie spędzajacy w biurze od 8
      do kilkunastu godzin dziennie nie tylko dzielą pokoje z innymi, pracują także w
      wielkich halas zwanych open space. Do spotkan sluzą m.in. sale konferencyjne.
      W takich warunkach pracują nie tylko "durni" księgow, ale także dziennkiarze,
      którym chyba nie mozna zarzucic, ze ich praca nie jest twórcza. Dzieje się tak
      dlatego, ze organizacje, których roczne obroty przekraczają wielokrotnie sumę
      wszystkich grantow pomnożonych przez czasne od wieczorwych na przestrzeni
      kilkunastu lat, uważają że ich nie stać na taką rozrzutność, jak pokoj dla
      kazdego. Zdarza się też, że ludzie pracują w domu i tutaj pracodawca zapewnia
      im co najwyżej laptopa, a często nie zapewnia niczego.
      Widać mozna w takich warunkach funkcjonować i być efektywnym.
      Niby dlaczego akurat naukowcom mialby należeć się pokoj, a nawet 2-3 oddzielne
      pokoje, jak niektorzy tutaj napisali?
      Jakoś nie mogę tego zrozumieć.
      Prywatne firmy także zajmuja się prowadzeniem badań (np. farmacja) i tam owszem
      są doskonale laboratoria, ale o osobistych budurach dla kazdego nic mi nie
      wiadomo.
      Powolywanie sie na dydaktyke jest argumentem mocno naciąganym, przykadowo
      nauczyciele nie mają do dyspozycji wspolny pokoj nauczycielski i jakos sobie
      radzą.
      • carnivore69 Re: OT 15.10.06, 14:35
        Tylko tym razem bez inwektyw prosze... ;]

        > Ci, którzy zetkęnli się z pracą w biznesie napewno wiedzą, że osobne pokoje to
        > luksus przyskugujący wylącznie "grubym rybom".

        Pomijajac fakt, ze jest to element pakietu (i dziala motywujaco na plotki) i
        gwarancja pewnej kontroli przeplywu informacji, to jednak owe "grube ryby"
        najczesciej musza wykazac sie niestandardowa mysla - podobnie jak naukowcy.

        > Ludzie spędzajacy w biurze od 8
        > do kilkunastu godzin dziennie nie tylko dzielą pokoje z innymi, pracują także
        > w wielkich halas zwanych open space. Do spotkan sluzą m.in. sale
        > konferencyjne.
        > W takich warunkach pracują nie tylko "durni" księgow, ale także dziennkiarze,
        > którym chyba nie mozna zarzucic, ze ich praca nie jest twórcza.

        Open space to nie tylko kwestia oszczednosci, jak i rowniez narzedzie
        monitoringu peer-by-peer. Ponadto zaryzukuje stwierdzenie, ze praca dziennikarza
        z open space'u nie jest az tak tworcza jak naukowca (z prawdziwego zdarzenia).

        > Dzieje się tak dlatego, ze organizacje, których roczne obroty przekraczają
        > wielokrotnie sumę
        > wszystkich grantow pomnożonych przez czasne od wieczorwych na przestrzeni
        > kilkunastu lat, uważają że ich nie stać na taką rozrzutność, jak pokoj dla
        > kazdego.

        J/w. Real Madryt tez stac na pokoj dla Beckhama, lecz ten go nie otrzymal
        (argument posuniety do ekstremum). Poza tym koszt biur na uniwerkach (kampus)
        jest najczesciej co najmniej o rzad wielkosci nizszy niz prime office space w
        centrach finansowych.

        > Zdarza się też, że ludzie pracują w domu i tutaj pracodawca zapewnia
        > im co najwyżej laptopa, a często nie zapewnia niczego.

        A w Indiach niektore dzieci pracuja za funta dziennie.

        > Widać mozna w takich warunkach funkcjonować i być efektywnym.

        Prawde mowiac, nie do konca wierze w brak zaleznosci.

        > Niby dlaczego akurat naukowcom mialby należeć się pokoj

        Bo wykonuja tworcza prace wymagajaca skupienia. Jesli naukowiec z pokojem
        kosztuje 1.05 X, a naukowiec bez - X, natomiast produktywnosc tego pierwszego
        jest chociazby o 10% wyzsza - odpowiedz jest jasna.

        > Jakoś nie mogę tego zrozumieć.

        Mam nadzieje, ze juz teraz tak.

        > Prywatne firmy także zajmuja się prowadzeniem badań (np. farmacja) i tam
        > owszem są doskonale laboratoria, ale o osobistych budurach dla kazdego nic mi
        > nie wiadomo.

        W dziedzinach nielaboratoryjnych ekwiwalentem tegoz jest biuro z komputerem,
        softem itp.

        > Powolywanie sie na dydaktyke jest argumentem mocno naciąganym, przykadowo
        > nauczyciele nie mają do dyspozycji wspolny pokoj nauczycielski i jakos sobie
        > radzą.

        Nie trzeba sie powolywac na dydaktyke.

        Pozdrawiam
        • milkamilka1 Re: OT 15.10.06, 15:06
          Panie Arogancki,


          odzielny pokoj jako bonus motywacyjny dla najlepszych - zgoda
          tylko ze w polskim systemie to sie prosto przeklada na odzielne pokoje
          dla "samodzielnych" w wieloosobowe dla reszty

          odzielny pokoj jako element wspomagania efektywnosci - zgoda, ale:
          - efektynosc zalezy rowniez od innych czynnikow, wiekszym nawet stopniu niz od
          owego pokoju na wylączność i to one wlasnie powinny stanowic priorytet.
          badacz nie ma po co przesidaywac w pokoju, jesli nie ma dostępu do
          laboratorium. pokoje zamiast rozbudowy laboratorium to czysty absurd.


          wynurzenia na temat wyzszosci pracy w nauce nad pracą w biznesie mozna zestawic
          tylko ze sprawą wyszosci świąt Wielkiejnocy nad......

          inżynier w fimie moze pracowac dzieląc pokój z kolegą, to samo moze robic
          inżynier na politechnice. pewnie nie wiesz, ale ci ludzie często wykonują
          bardzo podobną pracę. ośrodki akademickie jako wyspy intelektualnej soli ziemi
          to mit.
          wyróżniajcych naukowców się oczywiscie nalezy nagradzac, byc moze odzielny
          pokoj moglby pelnic tu rolę "marchewki", jednak oznaczaloby to ze zdarzyć się
          może, iż adiunk zaraz po doktoracie będzie mial swoj pokoj, a "belweder" nie.
          wladze na cos takiego sie nie zgodzą.
          • carnivore69 Re: OT 15.10.06, 15:31
            > odzielny pokoj jako bonus motywacyjny dla najlepszych - zgoda
            > tylko ze w polskim systemie to sie prosto przeklada na odzielne pokoje
            > dla "samodzielnych" w wieloosobowe dla reszty

            Hej, pisze dlaczego m.in. "grube ryby" maja swoje biuro, a nie jaki mechanizm
            przydzialu zaimplementowac na uczelniach.

            > odzielny pokoj jako element wspomagania efektywnosci - zgoda, ale:
            > - efektynosc zalezy rowniez od innych czynnikow, wiekszym nawet stopniu niz od
            > owego pokoju na wylączność i to one wlasnie powinny stanowic priorytet.

            Ok, problemem jest czy zainwestowac dodatkowe 0.05 X zeby otrzymac dodatkowe co
            najmniej 0.1 Y, Y>X (bo inaczej lepiej zredukowac "naukowca"). A nie to, czy
            istnieja inne drogi zwiekszenia produktywnosci. (Implementacja jednych nie
            wyklucza drugich w racjonalnym swiecie.)

            > badacz nie ma po co przesidaywac w pokoju, jesli nie ma dostępu do
            > laboratorium. pokoje zamiast rozbudowy laboratorium to czysty absurd.

            Na szczescie nikt tego w tym watku nie postuluje.

            > wynurzenia na temat wyzszosci pracy w nauce nad pracą w biznesie mozna
            > zestawic tylko ze sprawą wyszosci świąt Wielkiejnocy nad......

            Poziom kreatywnosci i skupienia a wyzszosc to dwie odrebne kategorie semantyczne.

            > inżynier w fimie moze pracowac dzieląc pokój z kolegą, to samo moze robic
            > inżynier na politechnice.

            Moze. Pewnie moze tez z dwoma, a nawet z trzema. Ale osiagnie najlepsze wyniki
            pracujac sam. (Totez gdy nie dostanie swojego pokoju, to pojdzie na uczelnie,
            ktora mu go zapewni, a mniej wymagajacy, tanszy zamiennik, ktory przyjdzie na
            jego miejsce, bedzie tez pewnie mniej produktywny.)

            > ośrodki akademickie jako wyspy intelektualnej soli ziemi
            > to mit.

            I dlatego nalezy je zannihilowac poczynajac od umieszczenia wszystkich w open space.

            > wyróżniajcych naukowców się oczywiscie nalezy nagradzac, byc moze odzielny
            > pokoj moglby pelnic tu rolę "marchewki", jednak oznaczaloby to ze zdarzyć się
            > może, iż adiunk zaraz po doktoracie będzie mial swoj pokoj, a "belweder" nie.
            > wladze na cos takiego sie nie zgodzą.

            Wyrozniajacy sie naukowiec dostanie w osrodku prace, a standardowo w pakiecie -
            biuro. Inny nie bedzie mial czego tam szukac.

            OK, na razie koncze, bo produktywnosc nalezy nieco zwiekszyc. (Mimo wszystko w
            miare spokojny o to, ze przedstawione przeze mnie argumenty nie zostana zbyt
            szybko obalone ;).)

            Pzdr.
            • niewyspany77 Re: OT 15.10.06, 15:42
              carnivore69 napisał:


              > OK, na razie koncze, bo produktywnosc nalezy nieco zwiekszyc. (Mimo wszystko w
              > miare spokojny o to, ze przedstawione przeze mnie argumenty nie zostana zbyt
              > szybko obalone ;).)

              Widzisz, ten tzw zachod i jego podejscie do tzw nauki to jedno. W polsce to jest
              troche inaczej, ale tu mowienie do Ciebie to jak walenie glowa w sciane. Kiedy w
              koncu np. dojrzejesz do tego, by przyjac ze u nas w PL pracownik nie zmienia
              miejsca pracy bo nie ma wlasnego gabinetu? Pomijajac oczywiscie pojedncze
              przypadki. U nas sie lapie pare etatow i sie z tego cieszy (kasa), warunki to
              juz wtorna rzecz. Ach, wiesz co mowi szef jak pracownik idzie do niego np
              pogadac o "miejscu pracy"? POwiem Ci: odpowiedz brzmi - "na pana miejsce jest
              wielu chetnych".
              • carnivore69 Re: OT 15.10.06, 21:17
                W przypadku braku c.o. dom nalezy ogrzewac weglem rozwozonym furmanka.

                To chciales uslyszec?

                Pzdr.
                • niewyspany77 Re: OT 15.10.06, 21:30
                  carnivore69 napisał:

                  > W przypadku braku c.o. dom nalezy ogrzewac weglem rozwozonym furmanka.
                  >
                  > To chciales uslyszec?

                  Potwierdzasz to co napisalem w poprzednim poscie ;P
                  • carnivore69 Re: OT 15.10.06, 21:49
                    Zatem niech juz tak zostanie.

                    Pzdr.
          • mayta Re: OT 15.10.06, 15:36
            Do świetnego postu Carnivore69 pozostaje mi tylko dodać:

            1. wariantem kapitalistycznego monitoringu i kontroli był w realnym socjalizmie
            pomysł kontroli wzajemnej - umieszczało sie ludzi w pokojach po 2-3 żeby
            wzajemnie sie mieli na oku i w razie czego donosili gdzie trzeba.

            2. odpowiadając na całość ostatniego postu Milkamilki: i dlatego NIE pracuję
            ani w biznesie ani w redakcji.
      • rootka Re: OT 15.10.06, 17:32
        ja swoja prace porownalabym raczej z praca zawodowego pisarza. jednak o open
        space dla pisarzy nie slyszalam.
    • aiczka Re: Warunki pracy naukowca 16.10.06, 11:19
      Moim zdaniem przydział miejsc w pracy zdecydowanie powinien zależeć od tego, jak
      ta praca wygląda. W moim Instytucie dąży się do tego, by każdy doktor i powyżej
      miał oddzielny pokoik (przeprowadzki, adaptacje etc.). Moim zdaniem jest to
      uzasadnione; "pracujemy w pracy" i to akurat raczej przy komputerze niż w
      laboratorium (taka specyfika). Im "wyższy rangą" pracownik, tym więcej ma w
      ciągu pracy telefonów do wykonania i odebrania, tym więcej osób go odwiedza (np.
      "licencjusze" i magistranci). Jest o wiele wygodniej dla wszystkich, kiedy ma
      osobny pokój.
      Doktoranci dzielą pokoje, ale niektórzy mają wstawione ekrany pomiędzy biurkami.
      Wiadomo, że czasem przerywa się pracę, żeby trochę pożartować, ale i tak łatwiej
      jest zachować dyscyplinę, kiedy ktoś na nas patrzy niż w domu, gdzie można zająć
      się tak ważnymi i potrzebnymi zadaniami jak np. sprzątanie w łazience (czasem
      gdy do wyboru jest robota, człowiek nabiera zapału do dziwnych rzeczy).
      Aha - bibliotekę mamy w pracy.
    • doska52 open space 16.10.06, 19:33
      jest juz przeżytkiem!
      W korporacjach na zachodzie poza niektórymi działami, które muszą siedzieć 'na
      kupie', przy budowie nowych biur wraca się do nawet malutkich, ale ODDZIELNYCH
      pokoi. Do tego są miejsca wspólne, takie jak kuchnie albo kantyny, gdzie ludzie
      się spotykają i przy kawie rozmawiają - najczęściej o pracy. Kapitalistyczni
      krwiopijcy policzyli, że jednak bardziej OPŁACA SIĘ zainwestować w pokoje
      osobne - ktokolwiek pracował w open space wie, że tam to dopiero odchodzą
      plotki, gadki o dupie Maryni i generalne spotkania towarzyskie!!!!
    • brtlmj Re: Warunki pracy naukowca 21.10.06, 04:44
      > Kochani, pisze na tym forum żeby zapytać, czy w jednostkach w których
      > pracujecie/odbywacie studia doktoranckie _wszyscy_ pracownicy (nie biorę tuno
      > pod uwagę doktorantów) mają pokój na wylączność? Jeśli nie, to czy bywając na
      > innych uczelniach - w PL i za granicą - widzieliście, żeby gdzies tak bylo.

      Opowiem jak to u mnie bylo (Irlandia). Standardem dla doktoranta (lub
      magistranta) jest wlasne biurko z wlasnym komputerem w pokoju wieloosobowym.
      Postdoc ma szanse na wlasny pokoik, nie znam wykladowcy lub wyzej, ktory by nie
      mial wlasnego pokoju.

      Najlepiej pracowalo mi sie w duzym pokoju z malym zageszczeniem doktorantow (na
      przyklad trzy osoby na dziesiec miejsc). A zdarzylo sie tez ze mialem caly taki
      pokoj (jakies 60m^2) przez rok dla siebie.

      Dodam jeszcze ze praca w kilka osob w jednym pomieszczeniu ma swoje zalety.
      Zawsze chlonie sie troche wiedzy od innych, mozna w razie czego pomoc badz
      liczyc na pomoc. Ktos jest specem od C++, ktos od ns, ktos od LaTeXa. No i jest
      wiecej ksiazek pod reka :-) Widzialem pare przypadkow postdocow, ktorzy mogli
      dostac wlasny pokoj, ale zostawali w wieloosobowym.

      Bartek
      • dr_in_spe Re: Warunki pracy naukowca 21.10.06, 10:33
        Na uczelni jestem tylko, gdy mam zajęcia (2 razy w tygodniu + co drugi
        weekend). Miejsce pracy- pokoik pani kierownik, dzielony jeszcze z dwoma
        pozostałymi asystentami. Przygotowywanie do zajęć i konferencji, pisanie art. i
        pracy dr - w domu (warunki pozwoliły mi, że jeden pokój przeznaczyłam na własny
        gabinet z całym sprzętem (własnym) komp. i internetem).
    • kasiamat00 Re: Warunki pracy naukowca 22.10.06, 21:15
      Na wydziale na ktorym robie doktorat i studiuje (na innym kierunku) do tej pory
      standardem byly pokoje dwuosobowe, obecnie po znaczacym polepszeniu sie stanu
      lokalowego (wyprowadzka innego wydzialu do nowego budynku) dazy sie do
      zapewnienia samodzielnych pokoi przynajmniej wszystkich osobom z literkami "dr
      hab." (ktorych to osob jest sporo).

      A doktoranci czesto dostaja pokoje naprzeciwko swoich promotorow, co
      niekoniecznie im sie podoba :)
    • dr_pitcher Re: Warunki pracy naukowca 31.12.06, 06:48
      To jakas bzdura - z osobnymi pokojami.
      Zwiedzilem wiele instutucji naukowych i regule stanowi gabinet dla profesorow i
      czasem dla dlugoletnich asystentow (po 20 latach pracy). Post-dokoranci dzile
      pokoj na trzech-czterech. Studenci maja biurka. W wielu instytucjach jest oprocz
      tego pokoj cichej pracy.

      Ciekawe, ze im bardziej prestizowa instytucja tym gorsze warunki (nie jest tak
      zawsze, ale bardzo czesto). Polecam zagladnac do National Institutes of Health
      czy Harvard.
      Powyzsze ma swoje uzasadnienie: jesli instytucja ma pieniadze to wydaje na
      sprzet i laboratoria a nie na super-wygode pracownikow. Ze ktos z takim pomyslem
      wyskoczyl w Polsce gdzie nauka biede klepie ...

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka