Dodaj do ulubionych

Do tych co nie mają znajomości

20.06.08, 09:01
Czytam tu różne opinie na temat szukania pracy po doktoracie, przeważa
przekonanie, że bez znajomości NIC SIĘ NIE DA ZROBIĆ. Otóż postanowiłam
znaleźć pracę na uczelni (szkoda nie wykorzystać doktoratu zdobytego w pocie
czoła :)). I wiecie ile czasu szukałam pracy? Godzinę! Po godzinie od wysłania
emaili (kilku) z moją ofertą zostałam telefonicznie zaproszona na rozmowę z
rektorem prywatnej uczelni, gzie zaproponowano mi stanowisko adiunkta i
całkiem przyzwoite wynagrodzenie. Czyli można bez znajomości. Pewnie na
państwowych uczelniach to trochę inaczej funkcjonuje, ale też i gorzej płacą
:))). W każdym razie głowa do góry i nie słuchajcie tych co mówią, że wszystko
w tym kraju po znajomości jest.
Obserwuj wątek
    • flamengista sam pisałem to samo 20.06.08, 10:23
      Otwarte konkursy są, a nawet te "ustawione" może wygrać osoba z zewnątrz.

      PS. u mnie właśnie ogłoszono kilkanaście konkursów - w tym na asystentów i
      adiunktów.
      • doktorantkafr Re: sam pisałem to samo 20.06.08, 13:37
        No ja też pracuje na uczelni (państwowej)i to bez znajmości.
        Wysłałam cv, zadzwonili do mnie, rozmowa i zostałam przyjęta:)
        • dalatata Re: sam pisałem to samo 20.06.08, 13:48
          i fajosko.

          a jeszcze fajoszczej byloby, gdyby dali ogloszenie do prasy, wypislai kryteria,
          wedlug ktorych oceniac beda, a potem zorganizowali konkurs, w ktorym te kryteria
          zastosowaliby.....
    • alba.alba Re: Do tych co nie mają znajomości 21.06.08, 22:17
      Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Prawdopodobieństwo dostania etatu bez znajomości jest bardzo małe - takie jak prawdopodobieństwo katastrofy lotniczej;) Ja nawet na swoim wydziale prawa, który powinien być praworządny, widzę "dziedziczenie etatów". Osoba bez znajomości ma szanse "mniej niż zero".
      • agatka1111 Zaraz sie okaże,że jestem ewenementem w skali kraj 22.06.08, 09:30
        Gdybym tak myślała jak Ty, to bym dzisiaj czekała na zasiłek dla bezrobotnych
        albo sprzedawała na kasie w Biedronce. Tak sie składa, że nigdy nic nie dostałam
        w życiu "po znajomości", a zrobiłam aplikację, mam dobrą pracę, doktorat i
        jeszcze innych fajnych rzeczy - nie ma potrzeby sie chwalić. Chcę tylko
        powiedzieć, że oczywiście na pewno łatwiej przejść w życiu po czyichś plecach,
        ale i bez tego można sobie dać radę. Takich jak ja jest więcej :))) - w co
        ludzie, którzy swoje osiągnięcia zawdzięczają koneksjom i układzikom jakoś nie
        chcą uwierzyć (nie jest to w żadnym wypadku aluzja do Ciebie, bo na temat
        Twojego życia zawodowego nie wiem nic). Racja, że głównie wszystko idzie po
        znajomości, ale ten wątek założyłam ku pokrzepieniu tym, co chcą coś zrobić, ale
        nie mają "poparcia".
        • kamilica Re: Zaraz sie okaże,że jestem ewenementem w skali 22.06.08, 16:52
          I oby takich jak Ty było jak najwięcej! Szacunek dla ludzi, którzy osiągają cele
          dzięki samemu sobie, a pesymizm alby.alby to murowana depresja.
    • madtea Re: Do tych co nie mają znajomości 22.06.08, 21:46
      a możesz napisać z jakiej dziedziny masz doktorat?
      • nfaporanek Re: Do tych co nie mają znajomości 27.06.08, 12:15
        No wlasnie: z czego i skad?
    • niewyspany77 Re: Do tych co nie mają znajomości 23.06.08, 05:36
      NIe wszystko w tym kraju jest po znajomosci, tu racje przyznam. Jednak stanowczo
      zaprostesuje przeciwko tezie jakoby znalezienie pracy po dr (na uczelni ofkorz)
      nie bylo zadnym problemem. Juz na tym forum jest co najmniej kilka znanych mi
      osob, ktore takiej pracy nie dostaly. Czasami po prostu brak miejsc, szczegolnie
      jak ktos robi w branzy ktora jest robiona na 3-4 uczelniach w polsce, a czasem i
      mniej.
      • agatka1111 Pewnie masz rację 23.06.08, 09:56
        Zauważ jednak, że ja NIE NAPISAŁAM, że to żaden problem. Chciałam tylko
        zmobilizować tych którym się ciągle wmawia, ze bez znajomości nic. To co w takim
        razie? Włożyć dyplom do szuflady? Na pewno miałam trochę szczęścia z tą pracą
        (choć i inne uczelnie do mnie dzwonią, ale nie biorę, bo niestety doba ma tylko
        24 godz., a kiedyś spać trzeba), ale bez szukania nikt by mnie nie znalazł -
        trzeba mieć trochę wytrwałości i tupetu (ale to chyba na osobny wątek).
    • dalatata Re: Do tych co nie mają znajomości 23.06.08, 10:20
      a moze ktos zdefiniowac znajomosci? na przyklad, mam supermagistranta/tke, ktora
      pisze wybitna prace. osoba mi obca, ot, magistrant. czy jesli dzwonie do
      znajomego profa i mowie, sluchaj mam wybitna osobe, szkoda byloby jej zmarnowac,
      masz etat, to to sa znajomosci?
      • agatka1111 No bez przesady 24.06.08, 15:16
        Wydaje mi sie, ze postąpiłeś jak najbardziej etycznie. Za naganne uznać chyba
        należy jedynie postawy zbliżające sie do pojęcia korupcji, tzn. uzyskania
        korzyści majątkowej, lub (co ma miejsce najczęściej) osobistej dla siebie lub
        swoich bliskich (taki miniwykład z prawa karnego, he, he), chociażby
        hipotetycznej, na zasadzie ja zrobię przysługę córce y-ka, a on jutro lepiej
        potraktuje mojego syna.
        • dalatata Re: No bez przesady 24.06.08, 16:54
          to byl scenariusz hipotetyczny.

          mnie sie od tez wydaje do zaakceptowania i widze wiele jego zalet (promujemy
          wybitnych, potrafimy sie wypowiedziec na temat tego jak pracuja itd, a jelsi sam
          sobie zostawiam asystenta, to wiem ze potrafie z taka osoba pracowac). widze tez
          wiele wad, wszak taki scenariusz oznacza ze swietny magistrant
          nieustosunkowanego promotora ma mniejsze szanse na prace, nie? no i tu (w UK)
          jest on nie do zaakceptowania.
          • nfaporanek Re: No bez przesady 27.06.08, 12:17
            W UK najbardziej sie licza wlasnie znajomosci. Jesli pobierales
            nauki w Eton i Oxbrdidge, to swiat stoi tam dla ciebie otworem.
            Jesli gdzie indziej, to masz male szanse na prace z gornej polki...
            • dalatata Re: No bez przesady 27.06.08, 12:23
              to jest pol-prawda, ale mimo wszystko prawda.
              • nfaporanek Re: No bez przesady 27.06.08, 13:38
                A skad wiesz, ze nie 49.99% prawdy badz tez jej 50.01%?
              • nfaporanek Re: No bez przesady 27.06.08, 13:40
                Na YES, MINISTER & YES, PRIME MINISTER pokazano, ze ministrem i
                premierem UK mozna byc po LSE, ale szefem brytyjskiej sluzby
                cywilnej tylko po Oxbridge...
                • dalatata Re: No bez przesady 27.06.08, 17:53
                  a jak wiadomo Yes, minister (dla niewatjemniczonych: przezabawny serial z lat
                  70tych o perypetiach niekompetentnego ministra) to kopalnia nanowszej wiedzy
                  (cutting edge po prsotu) o spolecznych trendach w dzisiejszym UK. Lesiu, daj
                  spokoj z takimi 'dowodami' co?
                  • nfaporanek Re: No bez przesady 27.06.08, 20:16
                    A co sie w UK zmnienilo od tego czasu? Tylko Prime Minister - nawet
                    krolowa jest ta sama. I akurat widzac, zes tego serialu nie ogladal -
                    minister, a pozniejszy premier, czyli Mr Hacker (absolwent LSE) byl
                    akurat bardzo kompetentny - satyra byla glownie na jego glownego
                    urzednika, Sir'a Humprey'a (absolwent studiow klasycznych na
                    Oxfordzie)... Najlepsze to chyba bylo, jak premier Hacker odebral
                    Sir Humprey'owi przepustke na 10 Downing Street, i jak tenze Sir
                    (najwazniejszy urzednik panstwowy w calym Zjednoczonym Krolestwie)
                    chcial sie dostac do gabinetu premiera przez okno, po tym, jak
                    sierzant policji nie wpuscil Sir Humprey'a do biura premiera...
    • dr-tka Re: Do tych co nie mają znajomości 24.06.08, 00:49
      Mam pytanie do autorki wątku. Z jakiej dziedziny pisałaś doktorat i
      w jakim mieście tą pracę udało Ci się znaleźć?
      • agatka1111 Re: Do tych co nie mają znajomości 24.06.08, 15:17
        Jestem prawnikiem w dużym mieście
        • nfaporanek Re: Do tych co nie mają znajomości 27.06.08, 12:19
          To wiec nic dziwnego, bo najlepsi prawnicy zostaja adwokatami, ew.
          prokuratorami badz sedziami. Na uczelniach zostaje drugi sort...
          • pyzz Re: Do tych co nie mają znajomości 27.06.08, 16:55
            Ja bym raczej powiedział: to nic dziwnego, bo wydział prawa na każdej uczelni,
            która go ma jest jednym z najbardziej obleganych i DOCHODOWYCH. Nic zatem
            dziwnego, że POTRZEBUJĄ większą liczbę wykładowców.
          • alba.alba Re: Do tych co nie mają znajomości 27.06.08, 18:35
            nfaporanek napisała:

            > To wiec nic dziwnego, bo najlepsi prawnicy zostaja adwokatami, ew.
            > prokuratorami badz sedziami. Na uczelniach zostaje drugi sort.

            Większość łączy jedno z drugim. Wśród wykładowców na wydziale prawa mało jest takich, którzy nie pracują poza uczelnią jako prawnicy w zawodzie. Jeżeli już się tacy znajdą, to są to najczęściej doktoranci, którzy nie zdążyli jeszcze zdać egzaminu na aplikację, ale mają ją w planach. Znam też przypadki porzucenia wymiaru sprawiedliwości czy adwokatury po 50. Wtedy taka osoba zmęczona stresującym życiem zawodowym na stare lata zajmuje się tylko nauką. Tak więc wśród wykładowców na prawie większość jest albo przed aplikacją, albo w trakcie aplikacji, albo po aplikacji. Mało jest samych gawędziarzy-teoretyków.
            • nfaporanek Re: Do tych co nie mają znajomości 27.06.08, 20:18
              Dobry adwokat nie ma czasu na zabawe w nauczanie czy w nauke. Prawo
              to czynnosc bardzo praktyczna - nie trzeba miec doktoratu aby byc
              dobrym obronca.
            • agatka1111 Zgadzam sie z tobą w zupełności 27.06.08, 20:55
              • nfaporanek Re: Zgadzam sie z tobą w zupełności 28.06.08, 00:20
                Ze mna?
              • agatka1111 Z alba.alba oczywiście 28.06.08, 08:09
                • nfaporanek Re: Z alba.alba oczywiście 28.06.08, 09:11
                  OK!
    • janek10555 O znajomościach na akademiach medycznych 24.06.08, 23:46
      Jestem świeżo upieczonym dr n. med. i zgadzam się z opinią, że bez znajomości
      znaleźć pracę w jakiejkolwiek akademii medycznej jest praktycznie niemożliwe.
      Sam po doktoracie dostałem etat w szpitalu miejskim i zakończyłem pracę naukową.
      "Znajomości" to z jednej strony czysty nepotyzm a z drugiej to po prostu chęć
      promotora zatrzymania danej osoby. W mojej uczelni pracę po doktoracie dostało w
      tym roku około 30 osób z czego 2/3 to rodziny prof. Jeżeli promotor che
      zatrzymać doktoranta to sprawa pozornie jest oczywista. Niemniej jednak promotor
      może nie otrzymać etatu z powodu np. złych stosunków z dziekanem. Tak więc bez
      znajomości ani rusz.
      • nfaporanek Re: O znajomościach na akademiach medycznych 27.06.08, 12:21
        Otoz to. W medycynie najlepsi lekarze robia doktoraty, stad jest
        duza ilosc dobrych dr. mauk med. Zas w prawie, doktoraty robi drugi
        sort - najlepsi ida na adwokature...
        • stokrotka_polna3 Re: O znajomościach na akademiach medycznych 27.06.08, 23:49
          Jestem 2 miesiące po obronie pracy doktorskiej, sędziuję. Nigdy nie chciałam być
          adwokatem. Teraz mogłabym to zrobić, ale też nie chcę. Czy czuję się jak drugi
          sort? Nie. Dodam, ze mój promotor to sędzia SN i prof. zwyczajny, znam wiele
          osob, ktore z powodzeniem godzą praktykę z nauczaniem, są dobrzy i jako praktycy
          i jako wykładowcy. A jako studentka najbardziej chwaliłam sobie wykładowców -
          praktyków, takich - wbrew twoim twierdzeniom - było i jest najwięcej.
          • nfaporanek Re: O znajomościach na akademiach medycznych 28.06.08, 00:20
            Po prostu nie nadajesz sie na adwokata, a tylko na urzednika....
            Dobry adwokat to bowiem artysta.
            Sedzia zas to zwykly urzedas. Znasz dobrego adwokata, co by marnowal
            czas na prace na uczelni? Gombrowicz kiedys pracowal jako urzednik w
            banku, ale musial. Dobry adwokat zas zarabia tyle, ze ma w nosie
            uczelnie. I nie ma czasu na nauczanie poza swoimi aplikantami.
            • agatka1111 Ale mówisz o DOBRYCH adwokatach 28.06.08, 09:38
              A takich jest naprawdę niewiele. Nie doceniasz pracy sędziów,a to oni wytwarzają
              ten "końcowy produkt" wymiaru sprawiedliwości w postaci wyroku i moim zdaniem z
              tego powodu muszą i powinni być lepsi niż najlepsi adwokaci. Wydaje mi sie, że
              oceniasz to, kto jest dobry na podstawie tego ile zarabia - biorąc ta miarę
              sędziowie to rzeczywiście DNO (porównując ich pensje z zarobkami adwokatów nawet
              tych najbardziej kiepskich). Ale wracając do pracy na uczelniach - i to należy
              podkreślić - mało który prawnik- praktyk podejmuje tę pracę ze względów
              finansowych, raczej chodzi o inne cele (ja np. lubię uczyć). Chodzi jedynie o
              to, żeby to wynagrodzenie nie było śmiesznie niskie (trzeba szanować swój czas,
              wiedzę i doświadczenie, a pracować za darmo można w organizacjach charytatywnych).
              • stokrotka_polna3 Re: Ale mówisz o DOBRYCH adwokatach 28.06.08, 10:12
                Dokładnie. Nie idzie tu o kasę, a raczej o to, że sie lubi wykładać. Niektorym
                jednak ciężko to pojąć.
                • nfaporanek Re: Ale mówisz o DOBRYCH adwokatach 28.06.08, 16:56
                  Dobrzy adwokaci to by chetnie wykladali na uniwersytetach, ale
                  trzeba ich najpierw zrobic profesorami albo conajmniej docentami
                  (bez wymogu doktoratu) i odpowiednio dobrze im zaplacic. Adwokat to
                  artysta, a artysta moze zostac profesorem wyzszej uczelni bez
                  doktoratu i oczywiscie bez tej durnej habilitacji...
                  • agatka1111 Artysta?! A skąd Ty to wziąłeś?!!! 28.06.08, 18:01
                    W naszym systemie prawnym to żaden artyzm, bo z przepisów prawa widać czy jakaś
                    sprawa jest do wygrania czy nie. To zwykłe rzemiosło, tylko niektórzy go lepiej
                    wykonują, a inni gorzej. Chyba sie naoglądałeś amerykańskich filmów, gdzie z
                    ławą przysięgłych można cuda zdziałać (ew. wyciągnąć jakiś precedens sprzed 200
                    lat i tym zastrzelić sędziego). U nas to nie przejdzie. Zwykła robota jak każda,
                    a nie żaden artyzm.
                    • nfaporanek Re: Artysta?! A skąd Ty to wziąłeś?!!! 28.06.08, 20:55
                      Artysta adwokat to taki, co potrafi wygrac beznadziejna sprawe.
                      Sprawe latwa wygrac moze i papuga adwokata... Rzemieslnik tez moze
                      byc artysta! I jesli zwykla robota, to czemu dobrzy adwokaci tak
                      dobrze zarabiaja?
                      • agatka1111 Re: Artysta?! A skąd Ty to wziąłeś?!!! 29.06.08, 09:11
                        Ale w Polsce jest prawo stanowione, co oznacza, ze przy określonym stanie
                        faktycznym (i posiadanych dowodach) wynik sprawy jest w zasadzie znany. Jedyne
                        niewiadome to:
                        1. Znajomość prawa i orzecznictwa przez adwokata (często nikła, niestety)
                        2. znajomość prawa i orzecznictwa przez innych uczestników tzn drugiej strony i
                        sędziego (również bywa że kiepska, co na szczęście bywa skorygowane przez sąd
                        odwoławczy)
                        3. ew. nadzieja, że pojawia sie nowe dowody lub też świadkowie zaczną zeznawać
                        inaczej (na co niektórzy adwokaci mają swoje sposoby:))

                        i tyle. Nie ma tu miejsca na żadną twórczość. Tak naprawdę jedyne twórcze
                        zajęcie w życiu prawnika to praca naukowa. A beznadziejne sprawy nie są do
                        wygrania, chyba że zdarzy sie cud. To tylko adwokaci mówią swoim klientom że
                        biedzie ciężko sprawę wygrać, żeby wziąć większe honorarium.
                        • nfaporanek Re: Artysta?! A skąd Ty to wziąłeś?!!! 29.06.08, 10:58
                          Oczywiscie, ze w Polsce prawo jest skodyfikowane, ale panuje w nim
                          taki balagan, ze dobry prawnik moze z tego zrobic odpowiedni uzytek.
                          Sama sobie wiec zaprzeczasz - moze w teorii wynik sprawy jest w
                          zasadzie znany, ale nie w praktyce. Inaczej komputer moglby byc
                          sedzia...
                          Zas przedmiotem badan naukowych moze byc tylko filozofia i
                          socjologia prawa, a nie prawo jako takie, ktore jest rzemioslem,
                          czasem artystycznym... A filozofie i socjologie prawa moga badac
                          tylko filozofowie i socjologowie, a nie prawnicy, ktorzy sa tylko
                          rzemieslnikami! To tak jakby mechanik samochodowy bral sie dzis za
                          studia nad silnikami wewnetrznego spalania. Czasy J. Watta juz dawno
                          temu minely. Prawnikow przygotowuuje sie na studiach do wykonywania
                          rzemiosla a nie do pracy naukowej! I tak zreszta byc powinno.
                          Absolwenci studiow prawniczych powinni wiec otrzymywac
                          tytul "dyplomowanego prawnika" stopnia I (obecny licencjat) i II
                          (obecny mgr). W krajach anglosaskich wiekszosc adwokatow (barristers
                          & solicitors) ma zreszta tylko LLB, czyli licencjat.
                          • agatka1111 A w którym momencie sobie zaprzeczam? 29.06.08, 18:19
                            Przyznam, że cała Twoja wypowiedź to (trudno mi znaleźć jakiś eufemizm na to co
                            powyżej napisałeś). Nie mogę sie z Tobą zgodzić, że w naszym prawie panuje
                            bałagan. Jeżeli nawet jest jakaś luka to szybko wypełnia ją orzecznictwo.
                            Pracuję w wymiarze sprawiedliwości od wielu lat i nie mam takich odczuć jak Ty -
                            ale Ty, z tego co widzę wymiar sprawiedliwości znasz tylko z gazet... Ta
                            dyskusja osiąga już poziom absurdu, więc pasuję.
                            • nfaporanek Re: A w którym momencie sobie zaprzeczam? 29.06.08, 19:50
                              Czyzbys byla rzecznikiem rzadu?
              • nfaporanek Re: Ale mówisz o DOBRYCH adwokatach 28.06.08, 16:53
                Sedzia to urzednik. Adwokat (dobry) to zas artysta. Nie oceniam tu
                bynajmniej po zarobkach - wiekszosc sedziow, ktorych poznalem, to
                zwykli zarozumiali buce z bardzo slaba znajomoscia prawa i na
                dodatek doszczetnie skorumpowani. Z prawnikow tylko adwokaci sa
                osobami inteligentnymi. I oni maja swoich wlasnych uczniow
                (czeladnikow), wiec nic dziwnego, ze dobrego adwokata nie spotkasz
                na wydziale prawa. A to zle. Trzeba zmienic caly system nauczania
                prawnikow - wywalic wiekszosc profesorow-teoretykow a zachecic
                wysokimi honorariami dobrych adwokatow, aby chcieli uczyc studentow
                prawa.
            • stokrotka_polna3 Re: O znajomościach na akademiach medycznych 28.06.08, 10:05
              Znam, osobiście i to nie jednego, który "marnuje czas na uczelni". Zastanawia
              mnie, co ty robisz, skoro tam znakomicie znasz środowisko prawnicze. Ja po
              prostu mam wybór: mogę sądzić albo wykonywać inny zawod prawniczy, w tym wpisać
              się na listę np. adwokacką. Mogę wybrać, co chcę robić. Poza tym, obecnie to nie
              taka świetna fucha bycie adwokatem po lex gosiewski, jest mnóstwo osob, które
              mogą świadczyć pomoc prawną i ją z powodzeniem świadczą. A z tzw. urzędowek żyje
              się ciężko...
              • nfaporanek Re: O znajomościach na akademiach medycznych 28.06.08, 17:01
                Jesli to do mnie - nie jestem prawnikiem (choc studiowalem prawo i
                mam doswiadczenie sadowe). Zawsze dziwilem sie, ze ludzie tak latwo
                zostaja sedziami. Gdyby zdawali sbie sprawe z odpowiedzialnosci,
                jaka biora na swe barki, to nikt nie chcial by byc sedzia. Uwazam
                wiec, ze sedziowie powinni byc losowani sposrod doswiadczonych
                adwokatow i prokuratorow. A juz na pewno nie moze zostac sedzia
                nikt, kto wyraza chec wykonywania tego zawodu, gdyz moze byc to
                psychopata z rzadza wladzy czy karania innych ludzi...
                • stokrotka_polna3 Re: O znajomościach na akademiach medycznych 29.06.08, 00:12
                  "Nie jestem prawnikiem (choc studiowalem prawo i
                  mam doswiadczenie sadowe)" - jakieś ambicje niespełnione?
                  • nfaporanek Re: O znajomościach na akademiach medycznych 29.06.08, 10:49
                    Nigdy nie chcialem byc prawnikiem. Prawo studiowalem razem z
                    ekonomia, jak pewien noblista z ekonomii, co studiowal prawo na UW.
                    W sadach wystepowalem zas tylko z koniecznosci. Sorry for
                    disapointing you... :(
    • nfaporanek Re: Do tych co nie mają znajomości 27.06.08, 12:14
      Mozesz napisac, ile ci zaproponowano? O ile wiem, to adiunkt z
      parktyka i doktoratem na prywatnej uczelni w PL dostaje gora 3 tys.
      zl na miesiac (brutto).
      I wiem, ze na ogol trzeba sie wykazac przez semestr badz dwa na
      umowie zlecenie, aby dostac taka posade. I to nawet na kierunkach,
      gdzie brakuje kadry.
      • agatka1111 Nie wydaje mi sie, zebyś miał rację 27.06.08, 20:57
        A poza tym dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach :)). Ale gdyby tak było jak
        mówisz to nie opłacałoby mi się samochodu odpalać, żeby dojechać na zajęcia -
        benzyna w Polsce jest droga, a z komunikacji miejskiej nie korzystam.
        • nfaporanek Re: Nie wydaje mi sie, zebyś miał rację 28.06.08, 00:16
          1. Dzentelmeni rozmawiaja wylacznie o pieniadzach, no moze jeszcze o
          pogodzie.
          2. Samochod nie sluzy w miescie do poruszania sie, a do zadawania
          szyku!
          • agatka1111 Re: Nie wydaje mi sie, zebyś miał rację 28.06.08, 08:11
            ad.1 Chyba nie
            ad. 2 Pierwsze słyszę, zeby takie pospolite urządzenie jak samochód służyło do
            zadawania szyku - no może czerwone porsche dla panów po 40 stce (ale to Freud
            potrafi wytłumaczyć :))
            • nfaporanek Re: Nie wydaje mi sie, zebyś miał rację 28.06.08, 09:16
              Nie znasz psychologii, szczegolnie samczej. Ja najbardziej zadawalem
              szyku samochodem w wieku "wczesnych lat dwudziestych". Co prawda
              byla to tylko Syrenka, ale tez i czasy byly takie, ze kazdy samochod
              zadawal szyku. Dzis Syrenka tez zadaje zreszta szyku. A do
              najlepszego tonu na Zachodzie nalezy zajechac starym (t.j. takim ok.
              30 lat) samochodem sportowym badz luksusowym (oczywiscie w idealnym
              stanie). Jaka dziewczyna oprze sie czarowi starego, idealnie
              utrzymanego Porsche czy Mercedesa?
Inne wątki na temat:

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka