Dodaj do ulubionych

Czy to normalne...

IP: *.166.195.213.2127.waw-mec.leased-e.ids.pl 05.02.03, 14:34
kiedy moja dziewczyna dostaje smsy od swojego, jak go nazywa przyjaciela, a
w nich moge przeczytać: "Tęskniłaś?", "Dlaczego nie mogę wyciągnąć cię na
basen, a z tym szczurem to chodzisz". Itd. Ja mam zrozumieć tłumaczenie, że
to tylko bardzo dobry kolega i te smsy nic nie znaczą. Ja natomiast kiedy
byłem u swojej koleżanki, to od razu zostałem zaatakowany i posądzony o
zdradę. Przecież to chore. Dlaczego ja mam rozumieć i akceptować takie
głupie tłumaczenia, a kazde moje zachowanie jest traktowane z
podejrzliwoscia. Chcialbym jej wierzyc, ale po tym co przeczytalem jest to
raczej niemozliwe. Bylismy razem przez dwa lata. Wiem, ze ona go znala
znacznie wczesniej zanim zaczelismy byc para. Teraz sie zastanawiam czy
bylem tak slepy i nie dostrzegalem pewnych spraw, a jesli tak to jak dlugo
to trwalo. Zerwala, o dziwo, ona ze mna kilka dni temu. Powod - ja ja
oszukuje. Strasznie mi ciezko, bo ja okropnie ja kochalem, a czuje sie
najwyrazniej oszukany. To straszne. Tylko zastanawiam sie dlaczego ludzie sa
tak podli. I nie wiem, czy jeszcze bede komus potrafil zufac.
Obserwuj wątek
    • Gość: ona Re: Czy to normalne... IP: *.pkesa.com 05.02.03, 14:38
      zgadzam si3e z Toba to NIE JEST NORMALNE
    • carduus Re: Czy to normalne... 05.02.03, 15:06
      Drogi jaku! To oczywiście bardzo nie w porządku. Ale cóż. Tak bywa niestety.
      Najlepsze co teraz możesz zrobić, to dać sobie trochę czasu na odchorowanie.
      Jasne, że to boli. Jasne, że trudno. Jasne, że wszystkie rady brzmią banalnie i
      głupio. Ale to nic. Minie trochę czasu, zobaczysz, przestanie boleć tak bardzo,
      poukładasz się na nowo.
      Nie wszyscy ludzie są tacy. To wiesz na pewno. Ty chociażby taki nie jesteś.
      (Mam nadzieję:-))

      carduus
      PS. A po jakims czasie może będziesz gotow spojrzeć na to tak: "Zawiodła mnie.
      Kochałem nie ją, ale moje wyobrażenie o niej. Ona taka, jak o niej myślałem nie
      istenieje. Jest inna. Nie warto tracić czasu."
      • Gość: jak Re: Czy to normalne... IP: *.166.195.213.2127.waw-mec.leased-e.ids.pl 05.02.03, 15:29
        Ale tak cholernie mi ciezko, ze nie moge tego zniesc. Ja bylem tak pewny jej
        uczuc do mnie, ze az mnie dziw bierze, ze to miala byc nieprawda. Wiem, ze to
        wszystko tak wyglada, ale ja nie chce w to wierzyc. Jak mogla mnie tak
        skrzywdzic. One teraz zrzuca cala wine na mnie, ze to ja ja skrzywdzilem. To
        wszystko moja wina. Ja przynajmniej nie mam wyrzutow sumienia, bo nie mam
        powodow, aby je miec. Tylko tam to wszystko boli. BYlem glupi i slepy, naiwny
        i latwowierny. Zastanawiam sie teraz jak to wszystko wplynie na moje zycie.
        Czy w przyszlosci bede w stanie komus zaufac. Mam tyle pytan, na ktore nie
        znam odpowiedzi. Najgorsze jest to, ze w kazdej chwili chce do niej zadzwonic,
        pojechac, porozmawiac. Sprobowac jej wytlumaczyc, ale to nie ma sensu. Nigdy
        sie tak nie czulem i wiem, ze bedzie to bolalo bardzo mocno.
        • carduus Re: Czy to normalne... 05.02.03, 15:43
          Niektórzy tak właśnie robią. Budzą w swoich ofiarach poczucie winy, żeby
          zagłuszyć swoje. Nic na to nie poradzisz. To tylko kolejne zachowanie, które ma
          na celu uswiadominie Ci, że nie kochała Cię już od dawna. Wtedy, gdy oskarżala
          cię o zdradę, nie miała odwagi, żeby powiedzieć prawdę. Teraz nie ma odwagi
          przyznać się, może również sama przed sobą, że tak naprawdę to ona wobec Ciebie
          była nie w porządku a nie odwrotnie.

          carduus
          PS I jeszcze życzenia na przyszłość. Tę najbliższą i tę dalszą. Wystarczająco
          dużo siły, żebyś mógł zmienić to, co zmienić jesteś w stanie. Wystarczająco
          dużo pogody ducha, aby pogodzić się z tym, czego zmienić nie możesz. I
          wystarczająco dużo mądrości, abyś mógł odróżnić jedno od drugiego.
          To oczywiście nie ja wymysliłam. Wyczytałam bardzo dawno temu, nie pamiętam
          gdzie. Ale to dobre życzenia. Dla każdego.
          • Gość: jak Re: Czy to normalne... IP: *.166.195.213.2127.waw-mec.leased-e.ids.pl 05.02.03, 15:53
            Ja sobie mysle tez w ten sam sposob. Wzbudzenie we mnie poczucia winy. Ale z
            drugiej strony nie moge w to uwierzyc. Przypominam sobie rozne fakty z
            przeszlosci, ktore zaprzeczaja, przynajmniej dla mnie, takiemu mysleniu.
            Widzialem ja po raz ostatni w poniedzialek i faktycznie wygladala okropnie,
            bardzo przybita, smutna, nie do zycia. Widzialem tez smsa od jej siostry i
            takze on sprawia, ze inaczej patrze na to. Ale kiedy sobie przypomne te smsy
            od niego, to znow nabieram pewnosci. Zapewne jest dlatego, ze wciaz ja kocham,
            a milosc jest slepa. Naprawde chcialbym, aby bylo inaczej. Nawet jesli
            faktycznie nie chce byc ze mna z innych powodow, to chcialbym miec pewnosc,
            poznac prawde jak to bylo naprawde. Ale pewnie nie bedzie mi to dane. W kazdym
            razie bardzo ci dziekuje za slowa otuchy.
            • carduus Re: Czy to normalne... 06.02.03, 08:13
              Słuchaj, znam z bliska nieco podobną sytuację. Podobną pod tym względem, że
              jedno bardzo chce rozstania, a drugie nie potrafi sobie nawet tego wyobrazić.
              Nadal są razem szarpiąc się niemiłosiernie. To obłęd, ale żadne z nich nie
              potrafi się z niego wyrwać. Zsatanawiam się jak długo to jeszcze potrwa, bo ja
              uważam, że nie wytrzymają tak do końca życia. Wciąż żyję w lęku, że ten koniec
              nastąpi pedzej niż później. Gotują piekło i sobie i swojemu otoczeniu. Uwierz
              mi, lepiej że w Twoim przypadku stało się tak, jak się stało. Za parę lat
              uznasz to pewnie za szczęsliwe rozwiązanie. To musi wyboleć, ale nie tragizuje.
              Niegdy nie jest tak, aby nie mogło być gorzej. To marna pociecha, ale lepsza
              taka niż żadna. I jeśli stać Cię jeszcze na deko rozsądku, pozwolisz jej
              odejść, a potem powoli zaczniesz żyć na nowo. To nie koniec świata, chociaż
              może się tak wydawać.

              carduus
              zmęczona
              • Gość: jak Re: Czy to normalne... IP: *.166.195.213.2127.waw-mec.leased-e.ids.pl 06.02.03, 10:13
                Masz zupelna racje. Zgadzam sie z toba. Przeciez to nie zycie tak ciagle wozic
                sie w jedna lub druga strone. Nie ma co sie zameczac nawzajem. Wczoraj jeszcze
                duzo sobie o tym pomyslalem i podjalem decyzje, ze to koniec. Ja juz nic
                wiecej nie moge zrobic. Powiedzialem jej o swoich uczuciach wszystko i towiele
                razy, ze nic nowego juz jej nie powiem. I jesli faktycznie ona cos do mnie
                czula, to przemysli to wszystko i byc moze sama zda sobie sprawe, ze warto
                inwestowac w ten zwiazek. Ale wtedy to nie wiem czy ja bede zdolny do tego i
                chcial byc z nia.
                Zdalem sobie sprawe, ze robila mnie w balona. Przypomnialem sobie jeszcze
                kilka innych faktow, ktore utwierdzily mnie w tym co mysle. A gwozdz do trumny
                przybila sama ona przysylajac mi wczoraj smsa z pytaniem czy juz bylem u jej
                rodziny sie poskarzyc. Pomyslalem, ze po prostu obawiala sie, ze spotkam sie z
                jej siostra lub kims innym z rodziny i powiem o liscie i smsach
                od "przyjaciela". Po prostu bala sie tego, a tak sama przyjedzie do domu.
                Opowie jaki to ze mnie dran i bedzie miala swiety spokoj. Ja juz podjalem
                decyzje, ze nie warto sie w to dalej pchac, bo musze spojrzec na siebie, a nie
                wciaz na nia. Wiadomo, ze jest przykro kiedy z kims dzielilo sie zycie przez
                dwa lata, a teraz to sie konczy, na dodatek w nienajlepszej atmosferze.
                Trudno, ciac sie z tego powodu nie bede. Minie troche czasu zanim bede mogl na
                to spojrzec z dystansu i chlodnym okiem. Coz nikt nie powiedzial, ze zycie
                jest latwe. Kiedys pewnie bede sie z tego smial, ale tak w kosc to jeszcze nie
                dostalem. Takze dzieki jeszcze raz za wszystkie slowa otuchy.
                • Gość: julla Re: Czy to normalne... IP: *.gliwice.sdi.tpnet.pl 06.02.03, 12:00
                  Jest takie powiedzenie, ze każdy spodziewa się od innych tego, do czego sam
                  jest zdolny; dlatego też twoja była dziewczyna posądzała cię o te niecne
                  rzeczy, ponieważ sama grała w ten sposób.
                  Nie przejmuj się, takie rzeczy się zdarzają i trzeba sie z nimi godzić.
                  Pozdrawiam!
                  • Gość: jak Re: Czy to normalne... IP: *.166.195.213.2127.waw-mec.leased-e.ids.pl 06.02.03, 13:19
                    Gość portalu: julla napisał(a):

                    > Jest takie powiedzenie, ze każdy spodziewa się od innych tego, do czego sam
                    > jest zdolny; dlatego też twoja była dziewczyna posądzała cię o te niecne
                    > rzeczy, ponieważ sama grała w ten sposób.

                    Najsmieszniejsze jest to, ze ona mi wmawiala takie rzeczy. Wg niej ja tak
                    robilem i teraz projektuje na nia te zachowania. To jest tak chore, ze az nie
                    chce mi sie na ten temat myslec.

                    > Nie przejmuj się, takie rzeczy się zdarzają i trzeba sie z nimi godzić.
                    > Pozdrawiam!

                    Co do nie przejmowania sie, to nie jest to takie proste. Ja jej tak bardzo
                    ufalem, kochalem, a tu takie rozczarowanie. I pomyslec, ze myslalem o wspolnym
                    zyciu razem i oswiadczynach. Zrobilbym najwieksze glupstwo w swoim zyciu. Nie
                    wiem skad w ludziach jest tyle falszu i obludu. Naprawde ciezko mi jest to
                    pojac.
                    • Gość: julla Re: Czy to normalne... IP: *.gliwice.sdi.tpnet.pl 06.02.03, 15:11
                      Ciężko, wierzę.
                      Kiedyś dawno byłam związana z równie nieciekawą osobą i też bardzo cierpiałam,
                      gdy mnie niespodziewanie porzucił "dla innej", a dzisiaj dziękuję Bogu, że tak
                      się stało, bo facet okazał się totalnym krętaczem i w tej chwili siedzi w
                      więzieniu za niepłacenie alimentów dwóm kobietom, którym "zrobił" czworo
                      dzieci. Tak, to był chyba palec Boży, że zniknął z mojego życia.
                      Może cię to trochę pocieszy...
                      Nigdy nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło!
                      Trzymaj się!
                      • Gość: jak Re: Czy to normalne... IP: *.166.195.213.2127.waw-mec.leased-e.ids.pl 06.02.03, 16:08
                        Tez sobie mysle w ten sposob, ze los dawal mi od dluzszego czasu sygnaly,
                        zebym cos z tym zrobil. Nawet kilka osob mowilo mi - czlowieku przeciez to nie
                        przypadek, ze zdarzaja sie takie rzeczy. Mialo miejsce kilka sytuacji, ktorych
                        bym sie zupelnie nie spodziewal. I tak sobie mysle, ze chyba ktos nade mna
                        czuwal i dawal mi pewne sygnaly - uciekaj poki mozesz. Wczesniej nie chcialem
                        w to wierzyc, ale teraz zaczynam sie oswajac z ta mysla. Ale bol, cierpienie i
                        przykrosc pozostaje, bo nie moge uwierzyc, ze ludzie sa tacy a nie inni.
                    • Gość: pocieszyciel Re: Czy to normalne... IP: proxy / 217.8.186.* 06.02.03, 15:24
                      Gość portalu: jak napisał(a):

                      > Co do nie przejmowania sie, to nie jest to takie proste. Ja jej tak bardzo
                      > ufalem, kochalem, a tu takie rozczarowanie. I pomyslec, ze myslalem o
                      wspolnym
                      > zyciu razem i oswiadczynach. Zrobilbym najwieksze glupstwo w swoim zyciu. Nie
                      > wiem skad w ludziach jest tyle falszu i obludu. Naprawde ciezko mi jest to
                      > pojac.


                      Nie wiem, czy to Cię pocieszy, ale pomyśl, co by było, gdybyś znalazł się w
                      takiej sytuacji po ślubie - rok, kilka, kilkanaście lat później.
                      Kiedy "...nasze dzieci, wspólny adres...".
                      Nie wiem, ile znaczy dla Ciebie przysięga małżeńska, ale ja chcę jej dotrzymać,
                      mimo iż druga strona zdeptała wszystko.
                      Nie jest lekko, na początku rozstanie boli podobnie, ale później łatwiej, jeśli
                      nie padły jeszcze słowa "...aż do śmierci".
                      Przetrwaj i znajdź lepszą.
Inne wątki na temat:

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka