aigala
22.10.09, 18:04
od poczatku tego tygodnia staczam sie, sukcesywnie staczam.
Poczatkowo bylam przytloczona nadmiarem obowiazkow. Ale zaciskalam zeby i
brnelam do przodu, bo przeciez "dasz rade, wez sie w garsc, inni maja
gorzej"... Ale jest coraz gorzej.
Od kilku dni boje sie wychodzic z domu, a gdy juz wyjde to wariuje. Serce mi
wali, mam wrazenie, ze zaraz zaczne sie dusic, marze tylko o tym, zeby byc juz
w domu. W tramwaju mam ochote wyc z rozpaczy, ze ci wszyscy ludzie sa tak
blisko mnie, ocieraja sie o mnie, oddychaja tym samym powietrzem, gapia sie na
mnie! Matko...
Przestalam chodzic na uczelnie, nie moge tam wytrzymac. Nie dosc, ze boje sie
siedziec z ludzmi w jednej sali, to na dodatek ta presja, cisnienie, wyscig
szczurow, boze, a ja nie jestem w stanie czegokolwiek przygotowac na zajecia,
zajrzec do jakichkolwiek materialow, cokolwiek czytac...
Na dodatek moje kompulsje nie daja mi zyc, nasilily sie tak, ze doslownie mnie
uposledzaja... Lekarza mam dopiero w przyszlym tygodniu a jak mam wytrzymac
tyle dni?! Ciekawe czy nie okaze sie, ze nie bede w stanie nawet do niego
pojechac... Boje sie tez, ze zapisze mi jakies nowe leki, a tego bym nie
chciala. Oczywiscie, jesli bedzie trzeba, to bede je brac, coz mi innego
pozostalo? Zamknac sie w czterech scianach i wyc? Dzis po raz pierwszy o ponad
pol roku pomyslalam o samobojstwie. Ale nie tak realistycznie, jak kiedys, ale
wystraszylam sie tego. Bardzo sie boje, ze to oznaka, ze moj dawny stan powraca;(