Gość: Floyd
IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl
28.07.09, 19:37
Więc w moim przypadku wyglądało to tak: znalazłem ogłoszenie na gumtree, że poszukiwani są absolwenci liceum oraz studenci do pracy w branży reklamowej, zadzwoniłem i pani powiedziała, żebym przyszedł ze swoim CV na daną godzinę. Jak przyjechałem, to okazało się, że tam jest pełno młodych ludzi. Prezes się spóźnił "tylko" 45 minut, potem indywidualna rozmowa z każdym po kolei. Pan prezes (a raczej akwizytorek ze zbyt wysokim ego) powiedział, że poszukują osobę na stanowisko przedstawiciela handlowego (1500 przez pierwszy miesiąc)oraz do pakowania ciuchów w hurtowni (1200 m-c, ale pierwszy tydzień miał miał służyć do sprawdzenia, czy dana osoba nadaje się na to stanowisko, de facto - wyścig szczurów - kto więcej ciuchów zapakuje ten pracuje dalej). Ponieważ chciałem jakąś poważniejszą posadę, zdecydowałem się brnąć ku posadzie przedstawiciela handlowego. Szczegółów miałem się dowiedzieć podczas szkolenia, następnego dnia od 9 do 17.30, a następnie na jego zakończenie test, który miał mnie zakwalifikować do tej pracy lub nie. Po powrocie do domu popełniłem pierwszy wielki błąd - nie sprawdziłem opinii na ich temat...
Na szkolenie miałem przyjść ubrany w koszulę, krawat oraz eleganckie spodnie. Jak przyszedłem, to kazano mi poczekać chwilę (tym razem tylko 15 minut). Potem nagle z pokoju w którym grała głośna muzyka wyszła grupa ok 30-40 osób. Podszedł do mnie "szef wszystkich szefów", tzn. szef rzekomego prezesa, który ze mną dzień wcześniej rozmawiał, zaczął się przedstawiać i powiedział, że na szkolenie pojadę z "rzekomym prezesem", niejakim panem Krystianem. Okazało się, że jedziemy do miasteczka ok. 100 km od Wrocławia. Ze mną do auta wsiadły jeszcze 3 osoby i pojechaliśmy. Gdy pytam o szczegóły tego co będziemy robić, powiedział, że dowiem się na miejscu. Okazało się, że praca polega na chodzeniu po rynku, zaczepianiu ludzi, mówieniu im przygotowanego tekst (zapewne napisanego przez specjalistę od NLP), wykonywaniu odpowiednich gestów, a następnie na próbie sprzedaży im podróbek perfum. Mój drugi błąd - po tym co zobaczyłem, od razu powinienem odpuścić to sobie i wrócić na własną rękę do Wrocławia. Ja jednak wytrzymałem chyba 3 godziny, u nogi pana Krystiana. Moim zadaniem było zaznaczenie, czy dany klient podjął rozmowę z nami, czy obejrzał towar lub czy go kupił.
Odnośnie osoby pana Krystiana. Moim zdaniem jest to zwykły nieudacznik leczący się z kompleksów z młodości. Cały czas mi opowiadał jaka to wspaniała praca, ile to pieniędzy można zarobić. Że ma nowe auto, że niedawno kupił mieszkanie i to bez żadnych kredytów. No i co z tego... Dla mnie bieganie za ludźmi po ulicy i sprzedaż im gó**a w papierku to nie żadna praca, którą można się pochwalić. Moim zdaniem, to zajęcie dla nieudaczników, którzy nie są w stanie znaleźć sobie innej pracy lub którzy po prostu nie nadają się do takowej. Na zakończenie mój trzeci błąd, po przyjeździe do Wrocławia, zamiast powiedzieć panu Krystianowi, że dla mnie jest zakompleksionym du****m, ja po prostu poszedłem do domu.
Teraz jestem już o to doświadczenie mądrzejszy, przed każdym spotkaniem o staram się zdobyć jak najwięcej informacji o ew. pracodawcy. Również poznałem sztuczki, którymi posługują się akwizytorzy, więc przy najbliższej okazji mogę im trochę "utrzeć nosa". A ceną za tą wiedzę był cały dzień stracony.
Poprzednio mieli oni siedzibę na Stefczyka 17 (czyżby zła fama tego adresu zmusiła ich do przeprowadzki i czy niedługo zmienią po raz kolejny adres?).
Wątek na ich temat można znaleźć Tu
Nowy wątek założyłem po to, aby przyszli niedoszli pracownicy mieli ułatwione wyszukiwanie informacji o tej niewartej poświęcania swojego czasu firmie.