pi.asia
12.01.18, 21:38
Pamiętacie? Na stołówce do stolika Gizeli przysiadał się pan Wojciech Bula, razem chodzili na plażę, byli na wieczorku tanecznym, aż trafiła się wycieczka do latarni morskiej i w autobusie Monika powiedziała, wskazując na Milę: "Ja nie jestem córką tej pani, tylko ona", na co pan Bula szepnął z wyrzutem: a jak cię pytałem, to mówiłaś że nie - po czym ukłonił się i poszedł sobie. A Gizela skwitowała to zdarzenie słowami: "Myśli, że go okłamałam. Głupi jest. Niewielka strata".
No i tu zezłościłam się na Gizelę. Nie powiedziała facetowi całej prawdy - że Mila jest adoptowana. On od razu, pierwszego dnia, spytał, czy one są jej. Zaprzeczyła. A tu nagle jedna z dziewczynek wyskakuje z informacją, że Mila jest córką. Gizela nie prostuje tych słów, milczy, czerwieni się, przygryza wargi - generalnie zachowuje się jak przyłapana na kłamstwie. I o co ma pretensje do faceta???