bupu
11.10.21, 12:15
...Czy raczej prysła moja sympatia do niektórych bohaterów Jeżycjady. Na poszczególnych członków Klanu B rozdrabniać się nie będę, stracili oni bowiem moją sympatię en masse już dawno temu, jak jeden mąż i jedna żona. Poza Klanem jednak też jest sporo osóbek, które drzewiej lubiłam, a teraz warczę, bo w nowych odsłonach są nie do zniesienia.
Na przykład Kreska. Fajna dziewczyna w OwR, dorósłszy zmienia się w kretynkę, która zwala własnej, nastoletniej córce na głowę porządkowanie mieszkania po Dmuchu Św. A weź pani, idź pani w dal, to jest zadanie, które dorosłego może przerosnąć, co dopiero nastolatkę. Pomijam tu już ciężki idiotyzm wynikający z tego, że wszelkie zabiegi formalno-prawne, niezbędne przy okazji przejmowania spadku mogą być wykonane tylko przez osobę dorosłą, którą w tym wypadku powinna być babcia Magdy, a matka Kreski, będąca ustawowym spadkobiercą.
Albo Aurelia. Gieniusię kocham, szemrzącej pani Bitner, nie potrafiącej ogarnąć podstawowych obowiązków nauczyciela nie trawię. To już wolę panią Sznytek, która idiotycznie, bo idiotycznie, ale przynajmniej jakąś pomoc Żabie zapewniła.
Albo Rojek Robert, który z sympatycznego chłopaka wyrósł na dziadersa konserwowego, usiłującego się oświadczać prawie nieznanej kobiecie i robiącego z siebie męczennika w altanie Majchrzaków. Gdyż sorry, ale skoro miał kasę na tę całą wykończeniówkę w altance, to byłoby go stać także i na wynajęcie czegoś niewielkiego i niekoniecznie w centrum. Coś mi tu podejrzanie suchym chlebem Żaczka zalatuje.
Albo o, skojarzenie skośne z Żaczkiem, Jerzy Hajduk, no przepraszam, od pana derektora, chwalącego się udziałem w reformie edukacji i stającego na baczność przed ministrem w słuchawce, zebrało mi się na womity (i nie pytajcie mnie co ja, któram wróciła znowu do nauczycielstwa, sądzę o dowolnej reformie oświaty od roku 1990, albowiem w słowniku ludzi kulturalnych brakuje słów by to opisać, poza tym mamy tu nie wjeżdżać w politykę, więc milcz serce i szlochaj szeptem). Tak nawiasem mówiąc dam talon na balon temu, kto mi wyjaśni jakim cudem Hajduk, będący rówieśnikiem Gaby, z którą wszak chadzał do jednej klasy w liceum, mógł być kolegą ze studiów Grzendrona, starszego od Gaby, a zatem i od Jerzego, o dekadę.
Doszłam również do wniosku, że coraz trudniej w nowych tomach o postacie które da się lubić. Przebłyskiem był pan Gruszka, drugim była Janicka, potem starannie odautorsko zohydzona, ale poza tym, to albo mamy do czynienia z wycinankami z tektury, a trudno mieć do tektury stosunek emocjonalny, albo z paskudnymi indywiduami, które nam się sprzedaje jako miłe. Na ten przykład babcie Rumiankowe, no nie da się ich lubić, Maszpan, który wirtuozersko łączy w sobie wysoką zawartość celulozy z przebłyskami paskudnej osobowości, czy Podeszwa, który, przepraszam, ale jest obleśnym stalkerem, nie do strawienia.
Co wy o tym mniemacie? Macie jakieś postaci, które wam obrzydzono, albo vice versa, które nagle się okazały być całkiem w porządku?