beata.kar
13.07.07, 21:50
Witam.
Jestem mamą 17letniej Oli, chorej na boreliozę.
Opiszę Wam naszą historię, gdyż to, co dzieje się teraz, jest tak wspaniałe i
szokujące, że chcę się tym z Wami podzielić, tym bardziej, że to dzięki temu
forum, i rewelacyjnej dr Beacie Ola w końcu wraca do zdrowia

Ok 8 lat temu nad morzem córkę prawdopodobnie ugryzł kleszcz, nie widzieliśmy
go, rumienia też nie było, miała za to infekcję grypopodobną z bardzo wysoką
gorączką, trwającą około tygodnia, bolały ją stawy i mięśnie. Dostała
antybiotyk, bodajże sumamed, na kilka dni, potem to minęło. Pół roku później
Ola zaczęła chorować. Najpierw była to małopłytkowość, oporna na leczenie, po
paru latach sama się cofnęła, za to zaczęła się ostra anemia, ta też nie
bardzo dawała się leczyć. 3 lata temu zaczęły się bóle stawów, najpierw
pojedyncze, potem zajęło wszystkie stawy, zapuchły bolały tak, że córka nie
mogła się ruszyć. Trafiła do instytutu reumatologii, gdzie natychmiast
dostała sterydy, po prawie miesięcznym pobycie stanęła na nogi, a reumatolog
zdiagnozował toczeń, chorobę autoimmunologiczną. Nie muszę chyba wspominać,
że nie zrobił badań na boreliozę. Nasza znajoma pani immunolog powiedziała,
że ta diagnoza wydaje się jej naciągana, że to nie do końca to. I te je słowa
nie dawały mi spokoju. Leczenie "tocznia" przebiegało nietypowo, córka miała
reakcje na przeróżne leki takie, jakich nie ma. Pulsy solu-medrolu trzeba
było odstawić, gdyż ciśnienie skakało potwonie wysoko, Ola miała po nich
potworne bóle głowy, zaniki wzroku, koszmar. Cały czas brała encorton w
tabletkach, wyciszał bóle stawów, ale na pewien czas, potem trzeba było
zwiększać dawkowanie. Leki immunosypresyjne, testowaliśmy różne, organizm Oli
odrzucał, nie wchłaniały się, po ok miesiącu trzeba było odstawiać, bo stawy
puchły, mięśnie całkowicie wysiadały. Po odstawieniu wszystko wracało do
normy. Ok rok temu dołączyły się objawy neurologiczne: potworne bóle głowy,
drętwienia twarzy, rąk, nóg, czasowe zaniki wzroku, światłowstręt,
nadwrażliwość na dźwięki i zapachy. Doszło potworne przewlekłe zmęczenie.
Wizyty u neurologa i rezonans głowy nie wykazały żadnych zmian. Ok pół roku
temu córka zaczęła się dusić, też nie wiadomo z jakiego powodu. Podano jej
sterydy, i okazało się, że ma cały pakiet chorób posterydowych: stłuszczenie
wątoby, cukrzyca, osteoporoza, zaczęto ją leczyć w CZD. Dołączyły się
potworne bóle pleców i korzonkowe, miała tomografię, rezonans, scyntografię,
neurolodzy rozkładali ręce. Ból był potworny, nie działały nawet narkotyczne
kroplówki. Ola nie była w stanie chodzić, ponad miesiąc jeździła na wózku.
Potem powolutku zaczęla wracać do siebie, ale nadal nie wiadomo było, co
jest. Czytając książkę, opisującą podobny trochę do Oli przypadek, gdzie u
dziewczynki z bólami stawów sprawdzono boreliozę, i wyszło, że to to,
zaczęłam szukać w internecie, gdzie robić badania, wysłaliśmy próbkę do
Poznania i Pcr rt wyszedł dodatni. Mieliśmy chwilową wątpliwą przyjemność z
prof z Wolskiej, ale o tym pisałam już. Znalazłam Was, skontaktowałam się z
dr Beatą, wizyta w Krakowie, i podjęliśmy leczenie. Zestaw biotrakson,
azitrox, tinidazol i probiotyki. I teraz zacznie się najciekawsze

Po 1
biotraksonie była poprawa, zeszła opuchlizna z palców, ustąpił ból głowy i
bioder. Myśleliśmy, że Olka oszukuje, albo, że to psychika tak zadziałała,
ale nie, po 2 wlewie ustąpił ból łokci, kostek u nóg , potem odpuścił ból
mięśni, kolan, minęło przewlękłe zmęczenie,po tygodniu minęły wszystkie bóle
stawów, co ciekawsze, nie wróciły do dziś, a za nami już 38 kroplówek.Były 2
herxy, jeden trwał 3 dni, potworny ból głowy, kłucie oczu, drętwienie twarzy
i języka, nadwrażliwość na światło, drugi podobnie, ale już tylko dwa dni.
Zostało nam jeszcze 7 kroplówek, potem zamur w tabletkach. Jedyne, co jeszcze
pozostało z dawnych bólów, to plecy, ale też już bolą dużo mniej, Ola
normalnie chodzi i funkcjonuje, i to jest wspaniałe.
Po 2 tyg kroplówek byliśmy w CZD, lekarze byli w ogromnym szoku, pozytywnym
oczywiście. Nawet reumatolog, którego reakcja na wyniki badań boreliozy była
taka, że to nie ma nic wspólnego z toczniem, pytał, co Oli tak pomogło, i w
konsultacji napisał, że brak jest cech aktywnego tocznia...
Wiem, że praed nami jeszcze długie leczenie, ale przy takich efektach to ja
nie ma żadnych wątpliwości, że warto, i że to właściwa metoda.
Będę pisać, już krócej

o dalszym leczeniu.
Pozdrawiam wszystkich, dobrze, że jesteście. Beata