anetaryd
30.10.08, 10:31
Jestem mamą 2 letniej Julki chorej na boreliozę. Tak jak obiecałam zakładam wątek opisując chorobę mojej córeczki.
Choroba u Julki zaczęła się w sierpniu tego roku, lekarz rodzinny podejrzewał zapalenie pęcherza moczowego, gdyż cały czas chwytała za pupkę i krzyczała "ała ała", była niespokojna, nie chciała jeść, wyniki moczu były ok ale mimo tego Julka była leczona na zapalenie pęcherza, miała straszne zaparcia. Płakała w nocy trzymając się za głowę.
Tydzień później historia się powtórzyła i doszły kolejne objawy: ból głowy, strasznie drapała głowę za prawym uchem, zauważyłam wielką czerwoną plamę, pediatra stwierdził że to uczulenie na szampon, po umyciu głowy nizoralem plama "niby" zniknęła, Julka nadal drapała głowę zaczęły pojawiać się dziwne czerwone plamy na twarzy wokół o oczu i ucha prawego. Pojawiały się i znikały. Na prawej nodze pojawił się wielki czerwony rumień, podejrzewaliśmy że coś ja ugryzło. Niestety nigdy nie słyszałam o boreliozie, nie wiedziałam ze rumień oznacza zarażenie boreliozą.
Po 2 tyg leczenia pęcherza doszło prawostronne porażenie nerwu twarzowego i właśnie wtedy pojechałyśmy do szpitala.
Pobrano płyn mózgowo rdzeniowy, leukocyty były podwyższone
diagnoza: zapalenie opon mózgowo rdzeniowych. Lekarze tłumaczyli że nie do końca jest to zapalenie opon mózgowych, ale leczą jakby było. Początkowo nie chcieli ale w końcu po mojej informacji że był rumień na nodze pobrali krew do badania w kierunku boreliozy i mocz na posiew. Wyniki moczy były ok, nie było zapalenie pęcherza.
Wyniki na boreliozę przyszły tydzień później jak sie okazało: Julka ma boreliozę. Przyjęłam to ze spokojem gdyż nie wiedziałam co to za paskudna choroba. Lekarze zadecydowali że Julka musi jeszcze tydzień zostać w szpitalu gdyż boreliozę leczy się antybiotykiem dożylnie co najmniej 2 tyg i w domku jeszcze 2 tyg już antybiotykiem doustnym, nie miała powodów aby nie wierzyć i byłam spokojna.
Po powrocie do domu zaczęłam szukać w internecie na temat tej choroby-załamałam się. 3 dni siedzenia przed komputerem płacząc i szukając pomocy. Nie wytrzymywałam psychicznie. Natrafiłam w necie na stowarzyszenie chorych na boreliozę, opisałam w mailu chorobę Julki, zadzwoniłam i dostałam numer telefonu właśnie do dr.Beaty, uprzedzono mnie że do pani doktor bardzo trudno się dostać i muszę dzwonić aż do skutku.
Byłam bardzo szczęśliwa 6 dni później już mięlismy umówiony termin wizyty, Dopiero wtedy uspokoiłam się. Nie miałam żadnych oporów przed pojechanie do Krakowa na wizytę, a zaznaczam że jesteśmy z Poznania i to spory kawał drogi.
Julka polubiła panią doktor, nawet pozwoliła się zbadań przez Julkę swoimi słuchawkami hihihi bardzo śmiesznie to wyglądało, Julka po pobycie w szpitalu nie dała się nikomu dotknąć, ale pani doktor była wyjątkiem, Julka dała się zbadać bez płaczu i ze spokojem. Byłam szczęśliwa. Zrobiłyśmy badania zalecone przez panią doktor i tylko batronella wyszła dodatnia 64.
Na dzień dzisiejszy Julką czuje się w miarę dobrze, zaparcia minęły ale został ten okropny nie spokojny sen i płacz w nocy, od kilku dni doszły bóle stóp które nie wiem co oznaczają.
Mam ogromną nadzieję wszystko będzie dobrze i Julka szybko zwalczy chorobę.