aagot78
08.12.13, 10:00
Ponieważ emamy wiedzą wszystko to może poradzicie mi, jak mam rozmawiać z moją bratową

Mój brat młodszy jest ode mnie o kilka lat, rok temu się ożenił, zamieszkali na piętrze w domu moich rodziców (3 pokoje, kuchnia, łazienka, wszystko odremontowane przeze mnie osobiście, okna z roletami zewnętrznymi, więc piętro wygląda jak w nowym budownictwie, ma osobne wyjście; fakt - dom nie nowy, z końcówki lat 50, wymaga ocieplenia na zewnątrz, docieplenia poddasza i ogólnych prac wokół domu. Kilka ładnych lat temu rodzice otrzymali spadek i podzielili pieniądze po równo pomiędzy mnie i brata. Ja odłożyłam swoją część na lokatę (to były jeszcze czasy z fajnymi % na lokacie), potem już z mężem wyjechaliśmy zarobić i koniec końców mamy swój mały dom bez kredytu. Brat swoją część wykorzystał w momencie wyjazdu do Stanów. Nie chcę napisać, że "roztrwonił", bo to jego sprawa i uważam (podobnie jak nasi rodzice), że miał prawo wydać pieniądze jak chciał. Próbował też w Stanach osiąść na stałe, ale mu się nie udało.
Do tej pory bratową uważałam za fajną dziewczynę, ale widzę, że teściowa brata zaczyna mieszać i dziewczyna ma coraz większe roszczenia finansowe wobec mojej rodziny. Bratowa uważa, że skoro my mamy dom to teraz psim obowiązkiem moich rodziców jest pomóc im finansowo w budowie domu. Moim rodzice postawili sprawę jasno - nie mają pieniędzy, więc jedyne co mogą zrobić to pozwolić mieszkać w połowie domu. Niestety, dla bratowej to za mało - a to jej się nie podoba wiejskie ogrodzenie (już zamówiła ogrodzenie kute, niestety -dla niej-rodzice odmówili finansowania), a to chciałaby granitową kostkę brukową przed dom ( i na drogę (jakieś 200m kw.)). Ostatnio wpadła na genialny pomysł przeniesienia rodziców (schorowanych, po 70) do kawalerki do wynajęcia w najbliższym miasteczku - bo przecież połowa domu im nie potrzebna. Za każdym razem rozmawiam z nią spokojnie, rodzicom nawet o większości tych pomysłów nie mówię, bo po co ich denerwować, bratu mówię co i jak (ale też delikatnie, bo nie chcę skłócić młodych małżonków). No i hit sezonu - wczoraj wpadła do mnie matka bratowej - i zażądała... finansowania przeze mnie (moją rodzinę)części kredytu jaki młodzi mogliby zaciągnąć na budowę domu! Zanim ją wyprosiłam zdążyła mnie nazwać pazerną "panią magister ze wsi", która wybudowała dom za pieniądze rodziców i ... (nazwijmy to kulturalnie: oszukała) brata. Nie wiem, czy o sytuacji rozmawiać z rodzicami (pani jest zaproszona na wigilię do rodziców, więc znając ją to się pojawi z miną niewiniątka), czy do pionu ustawić młodą (i tak już ma focha i opowiada jaką jestem złą szwagierką). Oczywiście z bratem pogadam, ale jak wyżej - nie chcę, żeby się kłócili, rozwodzili itp. Radźcie coś! Dodam - z mężem pracujemy w budżetówce, stać nas na b.skromne życie, nie mam wolnego tysiąca miesięcznie na finansowanie czyiś zachcianek.