kubekwkropki
12.12.13, 10:32
Szkoła moich dzieci cyklicznie bierze udział w akcjach charytatywnych. W większości bezsensownych i szkodliwych. Przełknęłam kolejną szlachetną paczkę - chociaż finansowanie nierobów średnio mnie satysfakcjonuje (a nikt mnie nie przekona, że w Warszawie i okolicach o wsparcie proszą rzeczywiście potrzebujący w sytuacjach losowych), przełknęłam prezenty mikołajkowe dla dzieci z pomocy społecznej (choć zabawki za min 50zł dla dzieci w tak trudnej sytuacji, że ich rodzice żebrzą w opiece uważam za nieefektywne wydatkowanie środków - pewnie potrzebniejsze są np. ciepłe buty), ale kolejna, coroczna akcja UNICEF już mnie naprawdę zirytowała.
W zeszłym roku cała szkoła szyła laleczki. Rachunek ekonomiczny: z domu należało przynieść przygotowany i wypchany korpus laleczki o wys. ok. 50cm - materiał+szycie w punkcie usługowym= ok.50zł (pani w punkcie miała żniwa - rozmawiałam z nią i mówiła, że przez 2 tyg. szyła głównie te laleczki - nawet wykrój miała gotowy), dodatki - ok. 20zł, w szkole zorganizowano spotkanie, na którym rodzice, razem z dziećmi mieli te laleczki ozdabiać i wykańczać - 3 godz. w plecy, potem była licytacja laleczek - każdy rodzić miał kupić własną

za minimum 40zł. Rachunek ekonomiczny koszty=70zł+stracony czas, benzyna na dojazdy, przychód na szczytny cel=40zł. Nie prościej i efektywniej i TANIEJ było zebrać np. po 70zł? Dzieci wspierane przez UNICEF dostały by więcej....
W tym roku - bombki i ozdoby choinkowe na szczepionki... To samo. Najpierw kupuję materiały, cekiny, wstążeczki - koszt=ok.50zł, potem tracę czas na robienie tego badziewia, a potem mam je kupić na kiermaszu... Za min 40 zł. Znów koszty daleko wyższe niż domniemany przychód na szczepionki.
Jak do tego dołożyć koszty organizacyjne UNICEF to się okaże, że na nieszczęsne Sierra Leone pójdzie z 10zł od dziecka (albo mniej).
A do tego dzieciom serwują przygnębiający i dla takich maluchów zbyt drastyczny film o biedzie i umieraniu dzieci w Sierra Leone - a ja sobie nie życzę takich informacji i obrazków dla dzieci przed Świętami. Moje najmłodsze dwa dni przeżywało umierające murzyniątka...
Bez sensu ta pomoc. W publicznych szkołach też tak jest? Czy tylko prywatne chorują na nadmiar filantropii?