la_felicja
27.09.23, 21:05
Na początku wiosny postanowiłam pogodzić się z moim wiekiem i z moim ciałem, a zwłaszcza z jego rozmiarem.
W końcu rozmiar 40 na tyłku i o jeden więcej na górze to nie tragedia. Poza tym już za często miałam sny o tym, że mam za dużo ciuchów i gratów.
Pomyślałam - rozmiar 38 - to se ne vrati. Dorośnij.
Pozbyłam się zatem tych wszystkich za ciasnych ubrań, do których ciągle miałam nadzieję schudnąć, oddałam do charity shopów. W naszym mieście akurat zamykał się duży sklep odzieżowy i mieli obłędne wyprzedaże, więc nakupiłam sobie sporo ciuchów w nowym rozmiarze. Poczułam się wspaniale - ten "błogosławiony luzik w pasie" że zacytuję Musierowicz - na zdjęciach wychodziłam super, czułam się jak dama.
Sny o przeładowanych szafach też znikły.
Po czym poleciałam na 2 tygodnie do Polski.
Moi krewni niestety używają masła i śmietany do gotowania na co dzień. I jedzą dwudaniowe obiady. Dwa tygodnie na diecie mięcho-śmietana-masło-panierka-śmietana-mięcho-masło-panierka-śmietana-mięcho-masło-masło-mięcho-mięcho-śmietana miały skutki straszne
Po powrocie stanęłam na wadze i na serio się przestraszyłam
Zabrałam się porządnie za dietę i zwiększyłam intensywność ćwiczeń
I co?
W trzy miesiące nie tylko zrzuciłam nadwyżkę z Polski, ale wróciłam do rozmiaru 38!
(tzn na tyłku, góra nadal o rozmiar-dwa większa)
I tak mi żal tych oddanych spodni - miałam takie super, dobrej jakości, których już nie odkupię
Kurde!
Miałam w domu miejsce, nie mogłam tych za małych ubrań potrzymać jeszcze trochę?
BTW, tak, wiem ,zawsze mogę przytyć...