Dodaj do ulubionych

PORÓD W DOMU

13.11.07, 10:36
CHCIAŁM POZNAĆ OPINIĘ PRZYSZŁYCH MAM .
CO SADZĄ O PORODZIE W DOMU
CZY ZASTANAWIAŁYSCIE SIĘ NAD ODBYCIEM TAKIEGO PORODU W OBECNOSCI
DOSWIADCZONEJ POŁOŻNEJ BEZ ZBEDNYCH PROCEDUR SZPITALNYCH BEZ
PRZEMOCY I MEDYKALIZACJI .
CZY MY KOBIETY RÓŻNIMY SIE OD HOLENDEREK???
TAK OK. 50 % PORODÓW ODBYWA SIE W DOMU
Obserwuj wątek
    • klara_0204 Re: PORÓD W DOMU 13.11.07, 10:52
      Mogę jedynie odnieść się do mojego porodu sprzed 3 lat. Zaczęłam rodzić o późnym wieczorem, po trzech godzinach supre dobrze postępującego porodu było pełne rozwarcie i bóle parte, ale dzicko nie chciało mimo wielu zabiegów bardzo doświadczonej położnej wstawić się do kanału rodnego. W tej sytuacji podjęto decyzję o cięciu by uniknąć męczenia mnie i dziecka i ewentualnych komlikacji. Nie wiem jak by to się skończyło gdybym była w domu.
      Według mnie rodzenie w domu to bezsensowana moda, a kobiety które się nba to decydują nie są dla mnie odważne, ale jedynie pozbawione wyobraźni. W trosce o życie i zdrowie dziecka i swoje nie zecydowałabym się tak ryzykować. Poród w domu jest OK, gdyby ktoś dał Ci gwarancję że komplikacji nie będzie, ale takiego zapewnienia nie uzyskasz. Nie ryzykowałabym przejazdu w korkach do szpitala kiedy coś nie będzie przebiegać jak powinno.
      To samo zdanie mam na temat porodów w nieprzystosowanych do opieki nad noworodkiem po powikładnym porodzie klinikach prywatnych. Na szczęscie nie wszystkie prywatne"porodówki" są takie, bo są io bardzo dobrze przygotowane kliniki.
      • pytalska1 Re: PORÓD W DOMU 13.11.07, 11:21
        siedziałaś w pierwszym okresie w wodzie???
        oczywiscie że nawet najbardziej fizjologiczny poród może skończyc
        się głęboką patologii jezeli jest nadmiar ingerencji kobieta
        instyktownie zachowuje sie przy porodzie i nie wolno jej w tym
        przeszkadzać.
        myslę ze najważniejsze jest nastawienie czasem wpływ osób trzecich
        może równiez przeszkadzać -taka pacjentka traci wiarę w siebie i
        zaczyna się knocić
        ale ja mówie o porodzie spontanicznym ,który rozpoczyna sie
        samoistnie dziecko nie jest zbyt duze tak do 3500 czym- więcej
        interwencji ze strony personelu medycznego tym więcej patologii
      • pytalska1 Re: PORÓD W DOMU 13.11.07, 11:34
        ja boje sie szpitala -jeszcze teraz po tej sytuacji w krakowie
        mury szpitala przesiąknięte sa szczepami różnych bakterii
        myslę ze srodowisko domowe jest bardziej przyjazne dla mnie i
        nowonarodzonego dziecka.
        a po za tym-
        lekarze podchodzą instrumentalnie . lekarz leczy -albo musi zrobić
        coś żeby się "wykazać"i rodzi nam się patologia.
        a ciąza i poród to nie choroba .więc nie ma co leczyć .trzeba dać
        szansę naturze a nie walczyć z nią
      • karol-cia23 Re: PORÓD W DOMU 05.12.07, 21:39
        ja nigdy nie zdecydowalabym sie na porod w domu,istnieje wiele sytuacji,ktorych
        nawet nie jestesmy w stanie przewidziec.gdyby nastapily komplikacje,w szpitalu
        jest sprzet,ktory moze uratowac zarowno matke jak i dziecko
        • pytalska1 Re: PORÓD W DOMU 05.12.07, 21:53
          WITAM KAROLCIU
          widzę że jeszcze dużo czasu musi upłynac żeby kobiety uwierzyły w
          siebie smilepsychiczne piętno -duzo musi sie zmienić ciaża i poród to
          nie choroba -oczywiście nie wszystkie pacjentki nadaja się do porody
          domowego -musi byc wnikliwa kwalifikacja -naszczęście
          zyjemy w takich czsach gdzie jest dobry sprzęt który może wykryć
          wczesniej ewentualną patologię , świetnie wykształcony personel
          (doswiadczony) DZIEWCZYNY WIARA CZYNI CUDA smile)
    • lacitadelle Re: PORÓD W DOMU 13.11.07, 12:00
      hmm, zastanówmy się, jaka była umieralność okołoporodowa matek i niemowląt w
      czasach, kiedy porody odbywały się w domu i teraz, kiedy zdecydowana większość
      dzieci rodzi się w szpitalach...
      • lejla81 Re: PORÓD W DOMU 14.11.07, 20:55
        To nie do końca tak. Kiedyś interesowałam się trochę historią medycyny i
        wyczytałam, że w XIX wieku szpitale to były niezłe rzeźnie, gdzie lądowali tylko
        najbiedniejsi. Lekarze nie myli rąk, wychodzili z prosektorium i szli od razu
        odbierać porody - efekt wiadomy, większość kobiet umierało z powodu zakażenia.
        Kobiety bały się chodzić do szpitali i wolały rodzić w domu. Oczywiście rodzenie
        w domu, zwłaszcza na wsi często również źle się kończyło, że zacytuję Stommę,
        który z kolei cytuje niejakiego Biegeleisena, etnografa żyjącego w latach
        1855-1934, zajmującego się małopolską wsią (uwaga! tylko dla przyszłych mam o
        mocnych nerwach): "Jeśli wszystkie środko lecznicze wewnętrznie i zewnętrznie
        stosowane, jak i mistyczne nie przynoszą pomocy rodzącej, to wówczas następuje
        cały szereg praktyk fizycznie dla niej odbywanych i dla niej często śmiertelnych
        [...]. Np. mąż sadza żonę u siebie na kolanach i ze wszystkich sił stara się ją
        podrzucać do góry. Jeśli to nie pomoże, to kładą ją na ławę i podjąwszy nogi do
        góry trzęsą lub ciągną za nogi w dwie przeciwne strony, co nieraz daje powód do
        rozdarcia międzykrocza [...], starają się wywołać poród biciem, szczypaniem
        palcami, a nawet kąsaniem zębami tyłka i warg sromowych (powszechne). [...] W
        razie nieprawidłowego położenia płodu babki wiejskie stosują swoje sposoby
        [...], mają one sobie za prawidło ciągnąć za tę część ciała, która stanowi część
        poprzedzającą, a która się nadaje do tego; bardzo też często odrywają dziecku
        rączkę lub nóżkę (powszechne). Jeżeli ciągnąc za wypadającą rączkę nie mogą
        wydobyć dziecka, co zwykle się zdarza, to wówczas, wezwawszy kilku silnych
        chłopów do pomocy, przywiązują rączkę do osmalonego biczyska i ciągną za nią tak
        silnie, aż oderwą". I co Wy na to? Niezła makabra. Myślę, że przede wszystkim,
        czy rodząc w szpitalu, czy w domu, powinnyśmy się cieszyć, że nie żyjemy te
        100-150 lat temu, bo pewnie w żadnym wypadku byśmy tego nie przeżyły. Osobiście
        jestem jak najbardziej za porodami domowymi, przede wszystkim dlatego, że
        kobieta może urodzić we własnym tempie, a nie byle szybciej, bo już czekają
        następne.
    • lidek0 Re: PORÓD W DOMU 13.11.07, 12:01
      Rodziłam w szpitalu i nigdy nie zamienię go na niepewny poród w
      domu. Nawet przy njamniejeszej ingerencji osób trzecich i przy
      porodzie przebiegających książkowo coś może się wydarzyć i konieczna
      jest jazda do szpitala. A jeżeli masz jechac wtedy kiedy sa korki?
      Każda minuta jest cenna. Ja w 10 minut po decyzji o cc byam już na
      sali operacyjnej. Z domu tak szybko bym się tam nie znalazła. A
      satystyki i Holenderki? Dla mnie nie one są ważne a jedynie zdrowie
      i życie moje i mojego dziecka. Ludzie na świecie robią różne rzeczy
      co nie znaczy, że my usimy to powielać.
      Moja odpowiedzialnośc za dziecko nakazuje rodzić w szpitalu.
      • pytalska1 Re: PORÓD W DOMU 13.11.07, 12:38
        nie zgadzam się .....i dziwić sie ze jest tyle patologii
        skoro wam kobietom jest obojętne wolicie odpowiedzialnośc za swoje
        ciało i dziecko zwalić na osoby trzecie -siebie oddać w ręce
        jakiegoś lekarza lub położnej . Dlaczego ma być zle -przeciez
        chodzisz do lekarza ma usg ciąża przebiega prawidłowo.
        no ale cóż się dziwić w czasie 9-ciu miesięcy lekarz zrobi pacjentce
        wodę z mózgu - jak rodziłam pierwsze dziecko to mój wspaniały
        milutki doktor co całował mnie po rękach jak do niego przychodziłam
        wybadał na usg ze moje dziecko jest owinięte pepowiną to było w 32
        tyg. ciazy po co to mówił ???? przyjał mnie do szpitala leżałam dwa
        dni każdy patrzył na mnie jak na wariata aż mój mąz podsłuchał
        niechcący rozmowy połoznych z lekarzem -że ten pan doktor czesto
        rzuca takie teksty .wypisałam się na własną prośbę natychmiast
        zmieniałm lekarza .wierzyłam że nic nie moze się stac .urodziłam
        szczęśliwie -moja córeczka ma już 5 lat i jest cała i zdrowaten

        • tygrysiatko1 Re: PORÓD W DOMU 13.11.07, 20:39
          hmmmm.... czasami nie zdąży się dojechać z sali porodowej na blok i
          dzoecko ginie... więc dla mnie poród w domu to skrajna
          nieodpowiedzialność... tam nie uda się już nic zrobić...
          • kaeira Re: PORÓD W DOMU 14.11.07, 12:27
            tygrysiatko1 napisała:
            > hmmmm.... czasami nie zdąży się dojechać z sali porodowej na blok i
            > dzoecko ginie... więc dla mnie poród w domu to skrajna
            > nieodpowiedzialność... tam nie uda się już nic zrobić...

            W Holandii w ostatnich latach ponad 30 procent porodów odbywa się w domu (nie 50
            proc. - to było w latach 70.)

            Śmiertelność noworodków wynosi w Holandii 3 na 1000 (w Polsce 5 na 1000, w USA 4
            na 1000). Jakoś te dzieci masowo nie giną - ciekawostka, nie?
            Zrodło:
            www.who.int/whosis/database/core/core_select_process.cfm?strISO3_select=ALL&strIndicator_select=MortNeoBoth&intYear_select=latest&fixed=country&language=english
        • lidek0 Re: PORÓD W DOMU 14.11.07, 06:55
          A czy Ty, kobieta przez całą ciążę chodząc do gina nie zawliłaś
          odpowiedzialności za siebie i dziecko na osobę trzecią czyli gina?
          Tak waśnie zrobiłaś. Nie moja wina, że miałaś złego gina i, że po
          jego diagozie od razu nie poszłaś do innego. Przy porodzie w domu
          oddajesz siebie i dziecko w ręce jakiejś położnej czyli przeczysz
          sama sobie.
          A dlaczego ma być żle? Nikt tego z góry nie zakłada, ale każda
          kobieta powinna o wszystkim wiedzieć. Dlatego wiesz za pewne, że
          niejedna książkowa ciąża nie kończyła się książkowo.
          Ginekolodzy /przynajmniej ci dobrzy/ sa przeciwni takim
          porodom. /czytałam opinie dr Puzyny na ten temat i rozmawiałam z
          innymi/
        • b.wierzbowska1 Re: PORÓD W DOMU 14.11.07, 12:30
          Dziwię się, że nie rozumiesz co czytasz...
    • kaeira Re: PORÓD W DOMU 13.11.07, 15:27
      Nie, w domu bym nie chciała, natomiast miałam rodzic z położnymi w Domu Narodzin
      (niestety, nie wyszło z przyczyn niezależnych - bo wykryto paciorkowca)
      www.domnarodzin.pl/
      • cota Re: PORÓD W DOMU 14.11.07, 08:43
        ja tez bym się nie zdecydowała na poród w domu...rózne rzeczy mogą
        się dziać podczas porodu, czasem bardzo szybko i konieczna jest
        interwencja lekarska - moze chodzić o mamę lub dziecko, a ciąża
        przebiegać prawidłowo..jesdnak szpital daje mi pewne poczucie
        bezpieczeństwa. Nie ma co dramatyzować, wiadomo, ze nikt nie lubi
        szpitali , procedur medycznych i tej otoczki, ale bezpieczeństwo
        jest zdecydowanie większe niż w domu. W ogóle nie ma dla mnie
        znaczenia jka rodzą holenderki, szwedki czy inny naród. Moja
        koleżnka - cała ciąza idealna, wyniki ok, podczas porodu naturalnego
        dostała krwotoku, tylko szybka interwencja lekarzy ja uratowała. Nie
        wiadomo jakby się to skończyło jakby rodziła w domu..nie warto
        ryzykować, bo można sobie potem pluć w brodę przez całe życie.
        Szkoda narażać także maleństwa, czasem i jemu potrzebna jest
        natychmiastowa pomoc ze specjalistycznym sprzetem, w domu tego nie
        będzie. I co - wzywac nagle pogotowie, szybko, szybko ..nigdy bym
        się nie zdecydowała.
    • lidek0 Re: PORÓD W DOMU 14.11.07, 09:19
      www.forumginekologiczne.pl/txt/print,2932,0
      Zalety porodu domowego:

      Poród w domu ma charakter bardziej fizjologiczny ze względu na
      dobrze znane otoczenie. Obecność męża i najbliższej rodziny może
      mieć bardzo dobry wpływ na stan psychiczny rodzącej.
      Noworodek przez cały czas może pozostawać z matką. Nie ma, więc
      konieczności organizowania opieki o charakterze „rooming-in”.
      Bliski kontakt matki z dzieckiem od pierwszych minut życia, wpływa
      pozytywnie na przebieg połogu i prawidłowe wykształcenie laktacji.
      Podczas porodu domowego rodzice mogą od pierwszych chwil zająć się
      swoim dzieckiem, a także karmienie piersią rozpoczyna się w ciągu
      kilku minut po urodzeniu.
      Koszty związane z porodem są mniejsze niż w szpitalu.
      Jedną z istotniejszych zalet takiego porodu jest izolacja matki i
      dziecka od środowiska szpitalnego, co pozwala uniknąć narażenia na
      zakażenia szpitalne, a prawdopodobieństwo wystąpienia posocznicy
      połogowej jest niewielkie, pod warunkiem przestrzegania zasad
      aseptyki. Domownicy zwykle bywają częściowo uodpornieni na obecne w
      domu drobnoustroje.
      Dzięki porodom domowym, w szpitalach pozostają wolne łóżka, które
      można wykorzystać w razie wystąpienia ciąż powikłanych.
      W czasie porodu odbywającego się w domu rodząca nie odczuwa strachu
      i lęku, a także ograniczone zostaje wykonywanie zbędnych interwencji
      medycznych.
      Dużą zaletą porodu domowego jest również brak zaleceń, by kobieta
      leżała w łóżku, jeśli nie ma na to ochoty. Przygotowuje się wtedy
      inne miejsca do porodu, a łóżko można w ogóle pominąć.
      Każda kobieta decydująca się na poród w warunkach domowych powinna
      zdać sobie sprawę, że poród taki stwarza pewne dodatkowe ryzyko w
      porównaniu z porodem w wyposażonym i sprawnie działającym szpitalu.
      Nieprzewidziane sytuacje krytyczne, z którymi tylko szpital jest w
      stanie sobie poradzić, mogą przytrafić się nawet w wypadku, gdy
      ciąża przebiegała prawidłowo.


      Wady i zagrożenia porodu domowego:

      Brak możliwości wykonania diagnostyki okołoporodowej oraz dostępu do
      aparatury medycznej, a także brak zabezpieczenia medycznego we
      wczesnym okresie okołoporodowym.
      Brak obecności lekarza podczas porodu domowego oraz brak możliwości
      zastosowania niektórych leków bez zlecenia lekarskiego.
      Niebezpieczeństwo wystąpienia nagłych powikłań, pomimo bardzo
      ostrożnego doboru rodzących. Nie ma żadnych możliwości przewidzenia
      wystąpienia zaburzeń czynności porodowej, przedłużenia II okresu
      porodu, atonii lub subatonii macicy, krwotoku poporodowego oraz
      rozległych obrażeń kanału rodnego. Brak możliwości zastosowania
      zabiegów instrumentalnych w porodzie.
      Brak możliwości wykonania szybkiego cięcia cesarskiego w sytuacjach
      nagłego zagrożenia zdrowia i życia matki lub dziecka. W przypadku
      konieczności udzielenia szybkiej pomocy specjalistycznej mogą
      zaistnieć poważne trudności.
      Brak fachowej neonatologicznej opieki oraz brak możliwości pełnego
      monitorowania stanu noworodka w przypadku zagrożenia jego życia.
      Brak możliwości zabezpieczenia szybkiego transportu do szpitala w
      przypadku wystąpienia jakichkolwiek powikłań. Czas poświęcony na
      transport może decydować o życiu i zdrowiu matki i dziecka.
      Trudność przekonania przyszłych rodziców o możliwości wystąpienia
      realnego zagrożenia dla matki i dziecka. Z medycznego punktu
      widzenia szczególnie niebezpieczne są te powikłania, które następują
      nagle i nie ma możliwości wcześniejszego ich przewidzenia.
      A więc kobieta decydująca się na poród w domu, powinna być
      zaznajomiona z pozytywnymi, ale także i z negatywnymi stronami tej
      formy porodu. Po przeanalizowaniu wszystkich, może wraz z mężem
      zdecydować o miejscu narodzin dziecka.
      • irka15 Re: PORÓD W DOMU 14.11.07, 13:53
        Sorry Lidek, ale widac, ze nie do konca wiesz o czym piszesz.
        Osobiscie znam kilka malzenstw, ktorych dzieci przyszly na swiat w domu. Polozna
        jest osoba baaardzo doswiadczona i jak dziewczyny pisaly wyzej nie ingeruje
        niepotrzebnie w akcje porodu. Ma odpowiedni zestaw niezbednych przyrzadow, jakby
        cos sie dzialo. Ponadto potrafi ona przewidziec w odpowiednim momencie
        komplikacje. Nie zgadza sie na porod domowy z pierwsza lepsza para z ulicy.
        Trzeba przejsc z nia cykl spotkan i ona musi byc przekonana o tym, ze OBYDWOJE
        rodzice sa przekonani. Bo wiadomo, psychika to baaardzo wazna rzecz.
        Z tego co wiem, to polozne takie odbieraja porody z sukcesem i chyba jeszcze
        NIGDY sie nie zdarzylo, zeby dziecko w domu zmarlo.

        Postaram sie poszukac statystyk dot. Polski, bo gdzies kiedys sie na nie
        natknelam w necie.

        Aha i rodzic w domu moga tylko kobiety z ciazy niepowiklanej.
        • lidek0 Re: PORÓD W DOMU 14.11.07, 15:37
          Doskonale wiem, że poród w domu poprzedzają grutowne przygotowania,
          że odpowiednio dopiera się ciąże, że położna musi miec doświadczenie
          w takich porodach, ale wszystkiego nie może wcześniej przewidzieć.
          Poza tym niema tego sprzętu, którym dysponuje szpital a, którego
          czasami trzeba użyć. /ma np. ktg?/ I kobieta, która musi być
          przewieziona na salę operacyją w szpitalu ląduje na niej szybciej
          niż z porodu w domu. Poza tym porody w domu są u na żadkościa i
          dlatego statystju moga być tak optymistyczne /a co za ytm idzie nie
          bardzo miarodajne przynajmniej dla mnie/
          • kaeira KTG 14.11.07, 18:51
            Właśnie wczoraj zerknęłam sobie na forum Porod domowy.
            Czytałam tam m.in. relację z niedawnego porodu w Poznaniu. Oto wyjątek:
            "Położna Alina przyjechała o godzinie 20:30. Sprowadziła nas na ziemię pytaniem,
            czy można włączyć telewizor na „Taniec z gwiazdami”. Rozładowało to atmosferę,
            bo trochę już byliśmy wystraszeni. Nikt z nas nie wiedział ile to jeszcze może
            potrwać – to mój pierwszy poród. ***Położna podłączyła mnie do KTG i
            zaproponowała, żeby przy tym usiąść na worku sako, na lewym boku – tak, żeby
            główka dziecka mogła swobodnie schodzić***."
            forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=45447&w=70070444&a=70070444
      • irka15 Re: PORÓD W DOMU 14.11.07, 14:12
        magdartur.republika.pl/porody.html
        Tu mozna troche poczytac
        • lamciad Re: PORÓD W DOMU 15.11.07, 12:10
          Poród w domu to moje marzenie.Niestety mój małżonek się boi i wybraliśmy jednak
          szpital.Położna w pierwszych słowach powiedziała,że do takiego porodu muszą być
          przekonani w 100% oboje,bo inaczej jedno na drugie będzie przenosiło złe emocje
          i niepotrzebny stres.
          Na szczęście(mam nadzieję) wybraliśmy położną,która jest nastawiona na słuchanie
          rodzącej i nie ingeruje bez potrzeby w przebieg porodu.Sama zresztą urodziła w
          domu i to ponad 10 lat temu.
          Osobiście uważam,że im mniej ingerencji tym spokojniejszy poród i mniej
          komplikacji.Dlatego porody domowe kończą się narodzinami zdrowego dzidziusiasmile
          W szkole rodzenia pokazują nam różne ćwiczenia ułatwiające poród.Ostatnio padło
          mądre zdanie:to nie są wygibasy wymyślone przez uczonych,a jedynie wieloletnie
          podpatrzenie zachowania kobiet,którym pozwalało się rodzić i zachowywać tak jak
          chcą.
          Kobitki,zanim zaczniecie straszyć statystykami i krwawymi porodami to
          pamiętajcie,że natura wie,co robi.Jesteśmy stworzone do rodzenia!A grunt to
          posłuchać swojego ciała a nie wszystkich naokoło.Jeśli jedna czuje się
          bezpiecznie w szpitalu to proszę bardzo,ale nie wydawajcie zbyt pochopnych
          opinii o kobietach,które wybiorą inne miejsce na przyjęcie na świat własnego
          dziecka.
          Ja mogę się tylko pochwalić wyczynami moich babć.Jedna urodziła obie córki w
          domciu i to w towarzystwie męża,a było to 55 lat temu!!!Druga zaś syna(mojego
          tatusia) o miesiąc wcześniej z wagą piórkową 2kg-jakoś obeszło się bez
          inkubatora,jedynie babcia trzymała tatę w wacie przez miesiąc i karmiła go
          pipetką!!!Jak opowiada o tym wszystkim to cały czas podkreśla fakt,że ona dobrze
          wiedziała,co jest najlepsze dla niej i jej dziecka.
          Cieszę się,że mi(może genetyczniesmile)) udziela się spokój babć i wierzę,że poród
          przebiegnie sprawnie,jeżeli tylko nikt mi w tym nie przeszkodzi.M.in.dlatego
          zainwestowałam w odpowiednią położną i pojedynczą salę.Może jakoś uda się
          zapomnieć,że jestem w szpitalu a nie w domu...No,ale jak mi ma chłop zawału
          dostać ze stresu to niech już mu będziewink))
          • lady_sphinx Re: PORÓD W DOMU 16.11.07, 23:25
            No chyba jednak nie wszystkie jesteśmy stworzone do rodzenia crying
            Gdyby nie szpital to wąchałabym kwiatki od spodu, zresztą moje dziś dziewięciomiesięczne dziecko też.
            Tak więc wolę poświęcić marzenia i mieć choć odrobinę poczucia bezpieczeństwa, że tuż obok mnie są ludzie - lekarze, położne - którzy latami kształcą się w swoim zawodzie, by pomóc w odpowiednim momencie takim osobom jak ja. Dzięki nim obie żyjemy.
            Mnie też się wydawało, że jestem stworzona do rodzenia, i że moje ciało wie co robi - a tu d..pa.

            Pozdrawiam Odważne Panie
            • mocpytan lady sphinx 18.11.07, 00:54
              a czy podzielisz się swoimi przeżyciami?
              np na gazetowego?
              • lady_sphinx Re: lady sphinx 18.11.07, 11:46
                Odpisałam na gazetowego.
          • lady_sphinx Re: PORÓD W DOMU 16.11.07, 23:30
            Do autorki - moja babcia też urodziła około 55 lat temu w domu dwie córki też w obecności męża (rodziła kucając między jego nogami i wspierając się rekoma na kolanach, drugi poród ostatnia faza klęcząc - jedne z pozycji do rodzenia w dzisiejszych szkołach rodzenia). Ale jak 10 lat póxniej rodziła 3 córkę w szpitalu, to powiedziała, że porody w domu to straszna mordęga. Tak więc opinii jest tyle ile ludzi.
            Pozdrawiam
          • lidek0 Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 06:55
            Ale nikt tu nie straszy statystykami, chodzi tylko o przedstawienie
            swojego punktu widzenia i uargumentowanie go. nie możma nówic, że w
            porodach domonych jest mniej komplikacji bo po pierwwsze mało jest
            takich porodwo więc porównania do szpitalnych nie mają sensu, a poza
            tym do takich porodów kwalifikują się kobiety z ciążami bez
            problemów i zdrowymi dzieci. Dziecko chore już w łonie matki w domu
            tez urodziłoby się chore tak więc już na samym poczatku do porodów
            domowych na starcie wybiera się te kótre mają większą szansę
            skończyś się dobrze.
            Wielu kobietom poród w szpitalu daje poczucie wiekszego
            bezpieczeństwa tym bardziej, że porody w szpitalach wyglądają już
            dużo rodzinniej, z położną, w pojedynczej sali.
    • osa551 Re: PORÓD W DOMU 17.11.07, 22:56
      Różnimy sie od Holenderek tym, że w Holandii w przypadku porodu
      domowego pod domem czeka karetka, która w razie komplikacji zabiera
      kobietę do szpitala. Spróbuj coś takiego zorganizować w Polsce.
      • tetetka_81 Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 09:58
        Moja ta droga tylko kwestia kosztów, bo o ile zdecydujesz się odpowiednio
        zapłacić za kilkanaście godzin dyspozycyjności karetki to dziś na pewno
        znajdziesz chętne placówki do jej wypożyczenia by stała pod domem. Można także
        ściągnąć prywatnie ginekologa, pediatrę i zapewnić sobie zapas leków oraz w
        razie co wypożyczyć inkubator, tyle tylko że razem wyjdzie więcej niż w
        porządnej prywatnej klinice gdzie masz hotelowe warunki i to wszystko pod ręką
        bez kombinowania.

        Nie to bym była przeciwko porodom w domu, ale uważam że mają sens tylko jeśli
        decydujemy się na domowy standard opieki medycznej, bo budowanie mini szpitala
        jest pozbawione logiki w mojej opini.
        • juleg Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 11:13

          Jeżeli w ciąży nie dzieje się nic złego, kobieta czuje instynktownie, że poród przebiegnie bez większych problemów, to poród w domu z dobrą położną, jest przeżyciem najcudowniejszym na świecie. Karetkę sobie można podarować spokojnie.
          Wiele finalnych komplikacji, wynika z błędnych posunięć lekarza czy położnej np. przebicie pęcherza czy tez oksytocyna, przy normalnej akcji porodowej.
          Po domowym porodzie czułam się wyśmienicie, miałam tyle pozytywnej energii, pamiętam te dni jako takie mega słoneczne i jasne, za to dni w szpitalu ciemne i szare.
          Polecam forum o porodach domowychsmile
          forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=45447
          • fabiankaa Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 11:53
            juleg napisała:

            >
            > Jeżeli w ciąży nie dzieje się nic złego, kobieta czuje
            instynktownie, że poród
            > przebiegnie bez większych problemów,

            wybacz, ale piszesz BZDURY!
            Malo to kobiet czulo instynktownie, ze bedzie mialo bezproblemowy
            poród, a potem okazywalo sie, ze sa komplikacje??????? Są SETKI
            takich kobiet! i NIE MOZEMY przewidziec jaki poród nas czeka!!!

            To kwestia wyboru: czy decydujemy sie na bezpieczeństwo w szpitalu,
            ale zwiazane ze "szpitalną atmosferą", ktora nie zawsze jest fajna,
            albo decydujemy sie na domowy komfort, ale moim zdaniem tez z
            ryzykiem dla dziecka i dla nas samychn.

            Tobie gratuluje udanego domowego porodu, ale jak dla mnie to
            niepotrzebne ryzyko.

            Dla mnie idealnym rozwiazaniem są domy narodzin albo oddzialy
            szpitalne, ktore staraja sie byc przyjazne kobiecie, dziecku, ktore
            staraja sie zapewnic domowa atmosferę.. i dzieki Bogu coraz wiecej
            jest takich porodowek.
            • juleg Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 14:52
              Tak samo ja mogę napisać, piszesz bzdurysmile
              Ufam sobie, potrafię się wsłuchać w swoje ciało, może Ty tak nie masz. Dla przykładu, moja mama czuła, że urodzi fajnie i gładko, czuła, że w szpitalu będzie jej źle, ale była w tym osamotniona, wtedy wszyscy uważali, że tylko szpital. No i urodziła zdrowego cudownego synka, którego w szpitalu zakazili parszywą i wredną szpitalną bakterią, po 18dniach walki z sepsą zmarł. Mama do dzisiaj pluje sobie w brodę, że nie posłuchała ciała i nie urodziła w domu.

              Ja przy pierwszym synku, wcale nie byłam taka pewna, że chcę w domu, nie wiedziałam co mnie czeka, bałam się i szpital wydawał mi się jednak najlepszy. Przy drugim synku, byłam pewna, że urodzę TYLKO w domu. To się wie!
              • fabiankaa Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 20:52
                to sie wie.. hehe.. jasne.. az nie ma zagrozenia zycia dziecka albo
                wlasnego...albo nie traci sie przytomnosci i kontaktu z otoczeniem.
                Jeszcze raz powiem: PISZESZ BZDURY!!! Tysiace kobiet mialo ksiazkową
                ciaze, byly swietnie przygotowane do porodu, doskonale nastawione i
                wydawalo im sie, ze to bedzie pestka.. a w praktyce okazywalo sie,
                ze bez pomocy lekarzy dzieko lub one by nie przezyly.

                Przeczucia mozna miec co do jutrzejszej pogody .

                A o dziecko trzeba zadbac i zapewnic mu mozliwie najlepsze warunki
                do urodzenia. Dlatego obstaje za bezpiecznymi porodami w dobrze
                przygotowanych na to, przyjaznych kobiecie szpitalach.


                A porody domowe????? moze za kilkanascie lat... jak sluzba zdrowia
                znormalnieje, jak wypracuje sie jakies procedury, ktore zapewnilyby
                kobiecie rodzacej w domu mozliwosc szybkiego transportu do szpitala..
                • kaakaa Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 21:53
                  > A o dziecko trzeba zadbac i zapewnic mu mozliwie najlepsze warunki
                  > do urodzenia. Dlatego obstaje za bezpiecznymi porodami w dobrze
                  > przygotowanych na to, przyjaznych kobiecie szpitalach.
                  >
                  Zgadzam się, że o dziecko trzeba zadbać i dlatego wybrałam trzy razy poród w
                  domu. Ze względów bakteriologicznych nie ma lepszego dla dziecka środowiska do
                  narodzin niż własny dom skolonizowany przez znane mu (poprzez matkę) bakterie.
                  Zgadzam się, że w czasie porodu mogą pojawić się różne nieprzewidziane
                  komplikacje (w domu jest ich znacznie mniej niż w szpitalu, ponieważ nie stosuje
                  się żadnych medycznych ingerencji w naturalny przebieg porodu), dlatego uznałaby
                  za nieodpowiedzialność poród bez fachowej opieki medycznej.
                  Juleg trochę szarżuje ze swoimi wypowiedziami ale generalnie ma rację, że porody
                  domowe są znacznie bezpieczniejsze, niż się to wydaje większości społeczeństwa.
                  Po prostu od lat 50 żyjemy w nieustannej indoktrynacji, że poród jest stanem
                  zagrożenia życia dla matki i dziecka, i jako taki wymaga niezbędnie
                  hospitalizacji. To nie jest prawda.
                  Zgadzam się z fabiankaa, że porody domowe byłyby jeszcze bezpieczniejsze, gdyby
                  szpitale były skłonne współpracować - np. przyjmować zgłoszenia od kobiet, które
                  zaczynają poród w domu i zabezpieczać im miejsce na sali porodowej i operacyjnej
                  w razie poważnych komplikacji. Na razie szpitale w ogóle nie chcą rozmawiać z
                  kobietami, które planują poród w domu. Ja usłyszałam, że jeśli chcę narażać
                  życie swoje i dizzecia, to mam szpitala w to nie mieszać.
      • pytalska1 Re: PORÓD W DOMU 05.12.07, 21:24
        WITAM SERDECZNIEsmile
        dawno ty nie zaglądałam ale widze że temat jest intrygujący
        bardzo się cieszę że to napisłaś
        nie widzę żadnych przeszkód żeby w polsce było podobnie
        ale same kobiety muszą tego chcieć
        fundusz musi sie do tego ustosunkowac trzeba do nich pisac i
        monitować problem -powinni byc zainteresowani taka formą porodu
        przeciez to tylko oszczedności do szpitala trafiają tylko te
        pacjentki które naprawde potrzebują pomocy
    • juleg Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 15:38
      No tak, ale jest jeszcze jedna sprawa, trzeba mieć idealną położną, której można bezgranicznie zaufać. Ja taką miałam.
      • osa551 Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 16:12
        juleg,

        Gratuluję Ci serdecznie udanego porodu w domu. Takie decyzje są
        kwestią wyboru. Nie sugeruj tego, że ktokolwiek pisze bzdury, bo to
        są indywidualne odczucia i dezycje. Prawdą bezwzględną jest to, że
        Kopernik nie zyje.
        Gdyby nie cc w szpitalu wąchałabym dzisiaj kwiatki od dołu. A tak,
        żyję i mam pięcioletnią córkę. Po moich przeżyciach przy poprzednim
        porodzie i tym co widziałam w życiu wybieram poród tylko i wyłącznie
        w szpitalu klinicznym, który posiada zapas krwi i OIOM noworodków. I
        jeszcze USG przed samym porodem, żeby się upewnić, że nie ma wskazań
        do cc. Moja babcia akurat rodziła w domu, czego brat mojej mamy nie
        przeżył. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
        • juleg Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 16:18
          Droga Oso, bzdura na bzduręsmile
          A tak na poważnie, to gdyby przeanalizować Twój poród, można by coś powiedzieć, nie wiem jak to się zaczęło, jaki był przebieg ciąży.
          Poza tym ja nikogo absolutnie nie namawiam na poród domowy, to zależy od wieelu czynników... Moja mama też musiała mieć cc z powodu mięśniaków, także zależy jak leżywink
      • iza-263 Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 16:24
        Juleg, ja byłam święcie przekonana że mój poród przebiegnie bez
        problemów. Całą ciąże czułam się świetnie zero komplikacji,
        chodziłam do szkoły rodzenia, która psychicznie i fizycznie
        przygotowała mnie do porodu. Kiedy się zaczeło, szło mi świetnie
        zero strachu, bardzo dobre psychiczne nastawienie i nagle to były
        poprostu sekundy, dziecku spadło tętno, a po chwili wogóle zanikło.
        W ciągu 5 minut zostałam przewieziona na sale operacyjną i cc. Mały
        urodził się zdrowy 10 punktów, niewiadomo do dziś dnia co się stało,
        lekarze nie umieją mi tego wyjaśnić. Wiem jedno, gdyby nie szybka
        reakcja lekarzy stałaby się tragedia. Dlatego uwazam że poród w domu
        to wielkie ryzyko, a za bardzo kocham siebie i swoje dziecko żeby
        dla swojej psychicznej wygody ( domu bezpiecznie) ryzykowła jego lub
        moje zdrowie albo życie. Dziewczyny przemyślcie jescze ten poród w
        domu. Życie mnie nauczyło że zawsze się trzeba liczyć z
        komplikacjami. Nie warto ryzykować. Pozdrwiam i życzę powodzenia,
        cokolwiek wybierzecie.
        • juleg Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 18:44
          Izo cieszę się, że wszystko dobrze się skończyłosmile
          żeby zrozumieć co się stało, musiałabym przeanalizować przebieg Twojego porodu, mało tego, pewnie chciałabym się skonsultować z moją położną, moim zdaniem pewne kroki lekarzy, zawsze mają swoje konsekwencjeuncertain może jest gdzieś w sieci opis Twojego porodu?
          • fabiankaa Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 20:55
            Jasne, jeszcze powiedz "ekspertko" od porodow, ze tetno jej dziecka
            spadlo przez lekarzy!

            no pewnie! BO jak sie dzieje cos zlego podczas porodu - to przez
            szpital!

            a tylko w domu rodzi sie ksiazkowo...

            litosci, co za oszolomstwo...
            • juleg Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 21:16
              Oj chciałabym być ekspertką od porodów, może kiedyśsmile))
              Wiem tylko jedno i powtarzać będę w kółko, pewne zabiegi powszechnie stosowane przez lekarzy, położne, skutkują późniejszymi komplikacjami i przypadki takie mogłabym wymieniać przez dwa tygodniesmile Nie ma sensu o tym deliberować, bo jesteś z góry nastawiona na "nie".
              • sigridlastrega Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 21:32
                Taaak? A to doktorat masz z wykazywania błędów lekarskich, czy też może wiesz to wszystko z opowieści dziwnej treści?
                APEL:
                Kobiety jeśli czujecie się dobrze i przeczuwacie że wasz poród odbędzie się bez komplikacji - nie wybierajcie się do szpitala. Tam lekarze sadyści i partacze bezsensownie skomplikują wam życie i pozbawią radosnego przeżywania porodu w pieleszach domowych.
                W przypadku komplikacji poporodowych, lub okołoporodowych w domu, zażalenia prosze kierować do Pani juleg, ekspertki od porodów juz za pewne w niedługim czasie. Hahahahahaha

                Pokłony dla ekspertki juleg.
                • kaakaa Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 19.11.07, 22:10
                  Doktorat masz z zagrożeń związanych z porodami domowymi?
                  Czy powinnam zaapelować do kobiet, które padły ofiarą niepotrzebnych interwencji
                  medycznych w czasie porodów szpitalnych lub których dzieci w szpitalach zarażono
                  jakimś paskudztwem, by zgłaszały się do Ciebie?

                  Prosiłabym o więcej kultury i szacunku dla uczestników dyskusji o innych
                  poglądach. Nie musisz być entuzjastką porodów domowych. Inni nie muszą być
                  entuzjastami porodów szpitalnych. Proszę o więcej tolerancji.

                  Uprzedzając pytania: mam doktorat, zajmuję się położnictwem.
                  • sigridlastrega Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 20.11.07, 00:02
                    Nie jestem entuzjastą porodów szpitalnych, kierują mną tylko względy bezpieczeństwa. Natomiast śmieszy mnie taka naiwna reklama porodów w domu. Jakie to niby wspaniałe, naturalne i bezpieczne (jeśli kobieta czuje, że urodzi naturalnie i dziecko jest zdrowe - normalnie opadły mi ręcę. Jeśli kobieta czuje???? - To może jak będę czuła, że to zapalenie płuć przejdzie mi naturalnie, to też poczekam w domu?)

                    Jakoś w ten doktorat nie wierzę a co do zajmowania sie położnictwem to nie mam cienia wątpliwości, że to ściema. Osoba niby wykształcona w tym temacie, a boi się kurków z tlenem na ścianie i wysokiego łóżka. To tak jakby matematyk bał się dodawać. Hahaha

                    Co do tolerancji - cechuje mnie dokładnie taki sam upór jak 99% społeczeństwa, które nie akceptuje porodów domowych - upór, który nie pozwala mi przejść obojętnie obok chronicznego bredzenia.

                    Szacunek i kulturę posiadam - czyżby nutka ironii w tekście zabolała, bo masz w tym kontekście jakieś kompleksy, niską samoocenę?
                    • kaakaa Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 20.11.07, 08:24
                      sigridlastrega napisała:

                      > Nie jestem entuzjastą porodów szpitalnych, kierują mną tylko względy bezpieczeń
                      > stwa. Natomiast śmieszy mnie taka naiwna reklama porodów w domu. Jakie to niby
                      > wspaniałe, naturalne i bezpieczne
                      Czy znasz wyniki badań naukowych dot. bezpieczeństwa porodów domowych i
                      szpitalnych? Ja znam. Jednoznacznie wskazują na bezpieczeństwo porodów w domu.
                      Spróbuj spojrzeć na zagadnienie z innej strony i dostrzec, że kogoś może
                      irytować nachalna, wszechobecna (i również naiwna) reklama porodów szpitalnych
                      jako jedynych bezpiecznych. Z badań (wyniki dostępne np. na stronie Fundacji
                      Rodzić po Ludzku) wynika, że w przypadku fizjologicznego, normalnego porodu
                      szpitale ingerują zdecydowanie zbyt często i zazwyczaj niepotrzebnie.

                      >cryingjeśli kobieta czuje, że urodzi naturalnie i
                      > dziecko jest zdrowe - normalnie opadły mi ręcę. Jeśli kobieta czuje???? - To mo
                      > że jak będę czuła, że to zapalenie płuć przejdzie mi naturalnie, to też poczeka
                      > m w domu?)
                      Ja jeśli czuję, że choroba przejdzie mi bez interwencji medycznych, to czekam.
                      Wiem, że są tacy, co nie czekają i natychmiast gnają do lekarza po antybiotyk -
                      ich wybór!
                      Kobieta, która dobrze zna swój organizm i ma do siebie zaufanie często znacznie
                      lepiej niż lekarz potrafi ocenić swój stan. Wymaga to jednak znacznej
                      samoświadomości. Rozumiem, że są osoby, które wolą się w tej sprawie zdać na
                      personel medyczny ale chciałabym, żeby inni zrozumieli, że ktoś może chcieć
                      decydować sam np. o tym, w jakiej pozycji chce rodzić.

                      > Jakoś w ten doktorat nie wierzę a co do zajmowania sie położnictwem to nie mam
                      > cienia wątpliwości, że to ściema. Osoba niby wykształcona w tym temacie, a boi
                      > się kurków z tlenem na ścianie i wysokiego łóżka. To tak jakby matematyk bał si
                      > ę dodawać. Hahaha
                      Niewielu znam matematyków, więc trudno mi powiedzieć, czy można wśród nich
                      znaleźć takich, co boją się dodawać wink
                      W doktorat wierzyć nie musisz, w moje zainteresowania naukowe również -
                      przekonywać Cię nie zamierzam, bo jak miałabym to zrobić - dać Ci telefon do
                      mojego szefa?
                      >
                      > Co do tolerancji - cechuje mnie dokładnie taki sam upór jak 99% społeczeństwa,
                      > które nie akceptuje porodów domowych - upór, który nie pozwala mi przejść oboję
                      > tnie obok chronicznego bredzenia.
                      Jeśli traktujesz informacje o bezpieczeństwie porodów domowych jak bredzenie, to
                      sugerowałabym zapoznanie się z raportem WHO na temat opieki nad kobietą i jej
                      dzieckiem w czasie normalnego porodu
                      (www.who.int/reproductive-health/publications/MSM_96_24/MSM_96_24_table_of_contents.en.html
                      niestety tylko po angielsku i francusku ). Nie zdziwi mnie, jeśli stwierdzisz,
                      że eksperci WHO też bredzą, bo przecież 99% upartych Polaków wie lepiej.
                      Zaskoczyłoby Cię jak wiele światłych położnych (np. wykładających w Zakładzie
                      Dydaktyki Ginekologiczno-Położniczej AM w Warszawie) jest pozytywnie
                      nastawionych do porodów domowych. Zapewne też bredzą...

                      > Szacunek i kulturę posiadam - czyżby nutka ironii w tekście zabolała, bo masz w
                      > tym kontekście jakieś kompleksy, niską samoocenę?
                      Nie bardzo rozumiem w jakim "kontekście" te kompleksy mam mieć. Nie wypieram
                      się, na pewno jakieś posiadam (któż jest pozbawiony kompleksów?), ale to chyba
                      nie miejsce na psychoterapię wink

                      Nie zamierzam nikogo przekonywać do porodów w domu, proszę tylko o więcej
                      wyrozumiałości dla innych poglądów.
                      Cieszę się, że zadałaś sobie trud, by przeczytać to, co napisałam, choć było
                      tego sporo.
                      • osa551 Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 20.11.07, 09:55
                        kaakaa,

                        Mam tylko pytanie, czy weźniemsz odpowiedzialność za podroy domowe
                        tych kobiet, które do tego namówisz. Czy zagwarantujesz im brak
                        komplikacji? Narodziny zdrowego i żywego dziecka? Ja nie jestem
                        lekarzem ale wiem cos na temat statystyk. W karajach rozwiniętych
                        grupy statystyczne służące do podawania np śmiertelności noworodków
                        z zasady nie są grupami reprezentatywnymi, tzn kobiety, które rodzą
                        w domu są to kobiety u których nie wystąpiły podczas ciązy żadne
                        komplikacje i u których nie są spodziewane komplikacje przy
                        porodzie, kobiety, które mają cc w szpitalu - odwrotnie tzn lekarze
                        uznali, że bezpieczniej będzie aby ta kobieta przeszła cc niż poród
                        naturalny. Gdyby grupa była reprezentatywna - to obawiam się, że
                        porody w domu nie były by uznane za tak bezpieczne.

                        Mam tylko nadzieję, że masz w sobie tyle odpowiedzialności i
                        informujesz kobiety namawiane przez Ciebie na domowy poród o
                        możliwych komplikacjach, o tym, że jednak jeśli lekarz stwierdzi
                        przeciwwskazania to może lepiej rodzić w szpitalu etc. Jest to po
                        prostu kwestia odpowiedzialności za życie drugiego człowieka.

                        Oczywiście podziwiam Twoje samozaparcie, natomiast jako kobieta,
                        której umysł jest na tyle ubogi, że nie jestem się w stanie wsłuchać
                        we własne ciało pozwolę sobie urodzić w szpitalu i posłać dzieci do
                        szkoły. Na luksus nie chodzenia do pracy i uczenia dzieci w domu nie
                        mogę sobie pozwolić.
                        • kaakaa Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 20.11.07, 12:46
                          > Mam tylko pytanie, czy weźniemsz odpowiedzialność za podroy domowe
                          > tych kobiet, które do tego namówisz. Czy zagwarantujesz im brak
                          > komplikacji? Narodziny zdrowego i żywego dziecka?

                          Nikogo nie namawiam! Nie mam prawa! Taką decyzję można podjąc tylko samodzielnie
                          i na własną odpowiedzialność. Osoby, które chcą, żeby ktoś inny odpowiadał za
                          ich poród nie powinny rodzić w domu!

                          > Ja nie jestem
                          > lekarzem ale wiem cos na temat statystyk. W karajach rozwiniętych
                          > grupy statystyczne służące do podawania np śmiertelności noworodków
                          > z zasady nie są grupami reprezentatywnymi, tzn kobiety, które rodzą
                          > w domu są to kobiety u których nie wystąpiły podczas ciązy żadne
                          > komplikacje i u których nie są spodziewane komplikacje przy
                          > porodzie, kobiety, które mają cc w szpitalu - odwrotnie tzn lekarze
                          > uznali, że bezpieczniej będzie aby ta kobieta przeszła cc niż poród
                          > naturalny. Gdyby grupa była reprezentatywna - to obawiam się, że
                          > porody w domu nie były by uznane za tak bezpieczne.

                          Niestety, nie mogę się z tym do końca zgodzić. Znane mi są badania, które
                          porównują grupy kobiet z tzw. ciążami niskeigo ryzyka (czyli w badaniu nie
                          uwzględnia się kobiet, które nawet gdyby chciały to nie rodziłyby w domu, bo
                          miały przeciwwskazania) rodzące w domu i szpitalu. Wyniki wykazują brak różnic w
                          stanie matki i dziecka lub róznice na korzyść porodow domowych.

                          > Mam tylko nadzieję, że masz w sobie tyle odpowiedzialności i
                          > informujesz kobiety namawiane przez Ciebie na domowy poród o
                          > możliwych komplikacjach, o tym, że jednak jeśli lekarz stwierdzi
                          > przeciwwskazania to może lepiej rodzić w szpitalu etc. Jest to po
                          > prostu kwestia odpowiedzialności za życie drugiego człowieka.

                          Powtarzam jeszcze raz: nikogo nie namawiam. Wskaż jakiekolwiek zdanie napisane
                          przeze mnie, w którym namawiam kogokolwiek do porodu w domu.

                          > Oczywiście podziwiam Twoje samozaparcie, natomiast jako kobieta,
                          > której umysł jest na tyle ubogi, że nie jestem się w stanie wsłuchać
                          > we własne ciało pozwolę sobie urodzić w szpitalu i posłać dzieci do
                          > szkoły. Na luksus nie chodzenia do pracy i uczenia dzieci w domu nie
                          > mogę sobie pozwolić.

                          I całe szczęście, że masz wybór i nikt Cię nie zmusza do porodu w domu lub
                          osobistego uczenia swoich dzieci. Jestem za wyborem właśnie - chcesz rodzić w
                          szpitalu - proszę bardzo ale jeśli ktoś woli w domu, to dajmy mu zdecydować i
                          nie zatruwajmy mu życia strasząc komplikacjami, bo to nie ma poparcia w faktach.

                          Równie dobrze mogłabym spytać osoby przekonujące do porodów w szpitalu, czy
                          wezmą odpowiedzialność za mamy i dzieci zarażone jakimiś paskudnymi szpitalnymi
                          drobnoustrojami. Nawet lekarze się migają od wzięcia za to odpowiedzialności.
                          Podsumowując - rodźcie sobie kobiety, gdzie chcecie, tylko nich to będize Wasza
                          świadoma decyzja. Prawo w Polsce (i prawo unijne) gwarantuje swobodę wyboru
                          miejsca porodu. Nie dajcie się na siłę przekonywać do czegoś, co Wam nie
                          odpowiada. Ja nie dałam sie przekonać do porodu szpitalnego i rozumiem, że kogoś
                          nie przekonuje pomysł rodzenia w domu - OK. Mam jednak wrażenie, że pisząc o
                          porodach w domu wiele z uczestniczek dyskusji nie ma pojecia, o czym pisze. Ile
                          z Was zna osobiście osobę, która urodziła w domu albo osobę, która porody domowe
                          przyjmuje? Podejrzewam, że lakarze, którzy tak straszą, też w większości nigdy
                          nie asystowali przy porodzie domowym.
                          Wyluzujcie! Na razie w Polsce nikt nie zamierza zmuszać kobiet do porodów w domu...
                          • osa551 Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 20.11.07, 14:27
                            Niestety, nie mogę się z tym do końca zgodzić. Znane mi są badania,
                            które
                            > porównują grupy kobiet z tzw. ciążami niskeigo ryzyka (czyli w
                            badaniu nie
                            > uwzględnia się kobiet, które nawet gdyby chciały to nie rodziłyby
                            w domu, bo
                            > miały przeciwwskazania) rodzące w domu i szpitalu. Wyniki wykazują
                            brak różnic
                            > w
                            > stanie matki i dziecka lub róznice na korzyść porodow domowych.

                            I właśnie dlatego twierdzę, że nie jest to grupa reprezentatywna.
                            Grupa reprezentatywna zawiera wszystkie typy ciąży w rozkładzie
                            podobnym do rozkładu w całym społeczeństwie. Grupa ciąż niskiego
                            ryzyka to grupa selektywna, która nigdy nie da odpowiedzi na
                            pytania, gdzie porody są bezpieczniejsze. Jest to po prostu
                            manipulowanie danymi.
                            • imbirka Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 20.11.07, 15:41
                              Grupa ciąż niskiego
                              > ryzyka to grupa selektywna, która nigdy nie da odpowiedzi na
                              > pytania, gdzie porody są bezpieczniejsze.

                              Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie doradzał porodu w domu kobiecie w ciąży
                              niskiego ryzyka. Badania naukowe porównują bezpieczeństwo porodów domowych ze
                              szpitalnym w odniesieniu do ciąż niskiego ryzyka, bo trudno się spodziewać, ze
                              poród wcześniaka albo kobiety z cholestazą, albo z położeniem poprzecznym itd.
                              będzie w domu bezpieczny. Panuje ogólna zgoda, iż szpital jest najwłaściwszym
                              miejscem do porodu, jeśli ciąża jest wysokiego ryzyka. W krajach, w których
                              opieka okołoporodowa jest nieco bardziej sensownie niż w Polsce zorganizowana
                              zakłada się, że kobieta w ciąży niskiego ryzyka może wybrać miejsce do porodu, i
                              że jeśli towarzyszy jej doświadczona położna może rodzić poza typowym oddziałem
                              szpitalnym (czyli w oddziale prowadzonym tylko przez położne, w domu narodzin,
                              albo w swoim własnym domu). Możliwości te nie byłyby wprowadzone do systemu
                              oficjalnej opieki w Holandii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Nowej Zelandii i
                              wielu innych krajów, gdyby nie istniały twarde naukowe dowody, iż jest
                              rozwiązanie bezpieczne. W krajach tych kształtuje się opiekę zdrowotną w oparciu
                              o EBM, czyli evidence based medicine, medycynę oparta na dowodach, a nie o
                              podręczniki z lat 60 i 70. i czyjeś widzimisię, tak jak jest w polskim
                              położnictwie. Warto zajrzeć chociażby do ostatniego raportu Fundacji Rodzić po
                              Ludzku:
                              www.rodzicpoludzku.pl/pliki/opieka_okoloporodowa_w_Polsce2007.pdf
                              • osa551 Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 20.11.07, 16:24
                                o EBM, czyli evidence based medicine, medycynę oparta na dowodach, a
                                nie o
                                > podręczniki z lat 60 i 70. i czyjeś widzimisię, tak jak jest w
                                polskim
                                > położnictwie. Warto zajrzeć chociażby do ostatniego raportu
                                Fundacji Rodzić po
                                > Ludzku:

                                A gdzie tam jest napisane o porodach domowych? bo nie bardzo byłam w
                                stanie znaleźć? I o EBM za wyjątkiem opisu raportu o umieralności
                                okołoporodowej kobiet przy cięciu cesarskim na życzenie?
                                • imbirka Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 20.11.07, 16:35
                                  Raport akurat nie odnosi się do porodów domowych, bo analizuje jakość opieki
                                  szpitalnej (skoro innej właściwie w Polsce nie ma, to trochę nie ma wyjścia).
                                  Sporo w nim o interwencjach medycznych, których w Polsce robi się za dużo i za
                                  często (indukcja, nacięcie krocza) - to przykład opieki nie nadążającej za
                                  wynikami badan naukowych.
                                  Możliwość porodów pozadomowych to tylko jeden z elementów opieki planowanej z
                                  sensem.
                                  A EBM odnośnie porodów w domu można znaleźć w bibliotece Cochrane, do której
                                  każdy ma darmowy dostęp: www.aotm.gov.pl/cochrane/
                                  • kaakaa Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 20.11.07, 20:46
                                    Imbirko, dzięki za wspaecie merytoryczne. Miło spotkać kogoś, kto używa
                                    racjonalnych a nie emocjonalnych argumentów.
                                    Pozdrawiam!
                                    • kelobb Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 21.11.07, 08:25
                                      Chetnie poczytam o twoich racjonalnych argumentach na moje kwestie (w watku
                                      ponizej tego).
                                      Poza tym chetnie wyslucham Twojego zdania nt. naciecie krocza u pierworodki vs.
                                      pekniecie spowodowane brakiem naciecia?

                                      _pozdrawiam
                                      • imbirka Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 21.11.07, 09:54
                                        Niestety dzisiaj nie mam czasu, żeby obszernie, tak jak temat na to zasługuje
                                        się wypowiedzieć. Mało jest literatury polskiej (właściwie nie ma jej wcale),
                                        musiałabym tłumaczyć z materiałów anglojęzycznych. Jeśli ktoś jest
                                        zainteresowany może sporo znaleźć, choćby na stronach British Medical Journal.
                                        Jeśli chodzi o wahania tętna i konieczność zrobienia cc - nawet w szpitalu
                                        przygotowanie kobiety do cięcia trwa dłużej niż te przysłowiowe kilka minut.
                                        Pytanie też skąd się bierze wahanie tętna - pewne wahania są fizjologiczne i
                                        zależą od fazy porodu, poza tym jeśli kobieta jest aktywna i przybiera dowolną
                                        pozycję prawdopodobieństwo niedotlenienia dziecka sie zmniejsza. Warunkiem
                                        bezpieczeństwa porodu domowego jest sprawny samochód pod domem i przećwiczona
                                        trasa do szpitala. Położna, gdy ma wątpliwości nigdy nie przeciąga, nie ryzykuje
                                        - przecież jej także zależy na bezpieczeństwie kobiety i jej dziecka. Jeśli coś
                                        sie dzieje to się jedzie do szpitala i już. Dom Narodzin w Warszawie ma umowę ze
                                        szpitalem i pierwszeństwo przyjęcia w razie nagłych przypadków. Tak naprawdę to
                                        włączenie porodów domowych do oficjalnego systemu działało by na korzyść
                                        wszystkich - przymusu rodzenia w domu nie ma, a byłyby statystyki, możnaby
                                        zanalizować konkretne przypadki, opracować procedury.
                                        Co do nacięcia krocza, to na tym forum i na CiP było mnóstwo wątków, nie będę
                                        się powtarzać. Polecam lekturę:
                                        www.rodzicpoludzku.pl/publikacje/publikacja.php?publikacja_id=5
                                        Żeby zamknąć już ten wątek i nie przeciągać - uważam, że kobieta która nie
                                        postrzega swojego porodu jako procedury medycznej, wymagającej specjalistycznej
                                        asysty, tylko bardziej jako wydarzenie intymne, rodzinne, bardzo "swoje", jest
                                        zdrowa, ma odpowiednie warunki życiowe (np. wsparcie partnera), i chce urodzić w
                                        domu - powinna mieć do tego prawo, uprzedzona o wszelkich możliwych
                                        komplikacjach i ryzyku. Fakt, że kraje, w których raczej nie marnuje sie
                                        pieniędzy ubezpieczonych (m.in. Australia, Nowa Zelandia, Holandia, Niemcy),
                                        refundują porody domowe, że w Wielkiej Brytanii jest projekt reformy opieki
                                        okołoporodowej, i jednym z jej postulatów jest stworzenie dla każdej kobiety
                                        realnego wyboru miejsca do porodu, łącznie z domem, mnie przekonuje.
                                        Pozdrawiam smile
                                        • kelobb Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 21.11.07, 11:04
                                          Oczywiscie, ze kobieta powinna miec prawo wyboru.
                                          Ale w sytuacji rodzenia dlugo wyczekiwanego dziecka, to moim zdaniem szczytem
                                          glupoty jest decydowanie sie na porod w domu i zdanie sie na laske losu.
                                          Teoria o pierwszenstwie w szpitalu to piekna teoria, ale w poloznictwie decyduja
                                          czasem sekundy i minuty, a co jesli ktos mieszka 30 minut (bez korka) od
                                          szpitala? Jak bedzie akurat sala operacyjna zajeta to jak przyjma taka osobe?
                                          Troche wyobrazni, odrobinka prosze.
                                          Jak oszacowac dokladnie mase plodu w domu? a jesli sie niedoszacuje to co? Nawet
                                          doswiadczona polozna moze sie pomylic, a pretensje potem kobieta rodzaca bedzie
                                          miala do kogo?
                                          Nie twierdze ze w szpitalu zawsze jest najlepiej, wpadki zdarzaja sie nawet
                                          najlepszym lekarzom czy poloznym.
                                          Wszystko sie moze zdarzyc a strata dziecka, czy zycia obojga - matki i dziecka,
                                          chyba najbardziej boli.

                                          Oby zdarzalo sie to najrzadziej, ale moze sie zdarzyc.
                                          • osa551 Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 21.11.07, 11:48
                                            kelobb popieram Cię

                                            Jak wiemy czasami jest duża różnica pomiędzy teorią a praktyką, a ta
                                            różnica w przypadku porodu domowego może kosztować życie dziecka lub
                                            matki. Dla mnie najbardziej cywilizowanym krajem na świecie jest
                                            Szwajcaria, i w tym własnie kraju statystyka porodów w domu,
                                            szpitalu i cc jest bardzo podobna jak w Polsce, a ilość cc sięga
                                            22%. Naprawdę szanuję zdanie pań rodzących w domu i ich wybór, ale
                                            chciałabym aby przy swoich wszystkich peanach na cześć domowego
                                            porodu były też uczciwe i przedstawiały relane zagrożenia.
                                            Argument z dojazdem do szpitala jest dla mnie o kant d. potłuc, bo
                                            mieszkam 15 kilometrów od najbliższego szpitala i w dodatku w korku.
                                            Tak na marginesie przypominaja mi się argumenty mojego doradcy
                                            inwestycyjnego w sprawie inwestowania w konkretne fundusze.
                                            Normalnie prawie mnie przekonal, tak dla hecy zainwestowałam 1000
                                            zł, dzisiaj te moje 1000 zł jest warte 890 zł. Straciłam 11 procent
                                            przez pół roku. Gdzie on teraz jest ??? ten doradca ???

                                            Proponuję więc Paniom zwolenniczkom porodów domowych aby jeśli się
                                            decydują na agitację - to przekazały nie tylko dobrodziejstwa
                                            płynące z tych porodów i wszystkie możliwe statystyki
                                            międzynarodowe, ale i zagrożenia. Mnie akurat czeka drugie CC i
                                            dokładnie wiem czym ono grozi, lekarz zadał sobie tyle trudu, żeby
                                            mnie dokładnie i rzetelnie poinformować o możliwych komplikacjach,
                                            czego nie widzę w żadnym z postów poniżej chwalących porody domowe.
                                            Jakie sa możliwe komplikacje przy porodzie domowym bez możliwości
                                            szybkiego dojazdu do szpitala chciałabym się dowiedzieć -
                                            konkretnie.
                                            • juleg Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 21.11.07, 18:41
                                              Do Osy.
                                            • kaakaa Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 21.11.07, 23:25
                                              Nie do końca rozumiem, o co Ci chodzi.
                                              Mam potwierdzić, że z domu jest dalej na salę operacyjną niż ze szpitala?
                                              Liczyłam na to, że osoby uczestniczące w tej dyskusji o tym wiedzą i nie muszę o
                                              tym pisać. Jeśli dla kogoś nie jest to oczywiste, to potwierdzam - rzeczywiście
                                              dalej jest na salę operacyjną z domu niż ze szpitala (nawet jak ktoś mieszka
                                              blisko). Jeśli więc ktoś czuje się komfortowo jedynie w bezpośredniej bliskości
                                              sali operacyjnej, to poród domowy nie jest dla niego.

                                              Człowiek może umrzeć w każdym momencie. Dziecko może umrzeć w każdym momencie
                                              ciąży i porodu. Nie zawsze udaje się temu zapobiec, nawet w ośrodkach o
                                              najwyższym stopniu referencyjności. Oczywiście, jeśli dzieje się coś złego, a
                                              jesteś akurat w szpitalu, jest większa szansa na ratunek. Ale, czy to znaczy, że
                                              powinniśmy mieszkać w szpitalu?
                                              Czy masz świadomość ile osób umiera przez sen? Czy to znaczy, że powinniśmy
                                              sypiać w szpitalach pod monitorem tętna i oddechu?
                                              Poród kończący ciążę niskiego ryzyka nie jest z założenia stanem zagrożenia
                                              życia dla matki i dziecka (choć przyznaję, że nikt nie jest w stanie szczegółowo
                                              i z dużą pewnością przewidzieć jego przebiegu). Środowisko medyczne przez wiele
                                              lat starało się nas przekonać o tym, że ciąża i poród to choroba i przez to mamy
                                              teraz w Polsce taki poziom świadomości, jaki mamy.
                                              Lekarze chcieliby wszystko kontrolować i standaryzować, jednak z badań wynika,
                                              że przy porodach monitorowanych stale przez KTG jest więcej komplikacji niż przy
                                              takich monitorowanych tylko sporadycznie lub nie monitorowanych. Czyli to
                                              zabezpieczenie jest jednak dość złudne, bo zakłóca naturalny przebieg porodu i
                                              prowadzi do niepotrzebnych interwencji (materiały na ten temat można znaleźć np.
                                              na stronie Fundacji Rodzić po Ludzku").
                                              Powtarzam raz jeszcze - nikogo nie namawiam, nikomu nie doradzam, nie agituję
                                              (jak mi zarzucasz) - przedstawiam jedynie inny niż większościowy punkt widzenia
                                              poparty moimi doświadczeniami i wynikami licznych badań naukowych. Każdy może z
                                              tego wziąć ile mu pasuje.

                                              Komplikacje przy porodzie domowym są możliwe takie same jak przy porodzie
                                              szpitalnym, tyle, że zdarzają się znacznie rzadziej (to nie moja intuicja, to
                                              jest wykazane w badaniach; wpływa na to również fakt, że nie każda kobieta może
                                              być zakwalifikowana do porodu domowego). Moja położna przyjęła w domach ok. 500
                                              dzieci (wcześniej ponad 10.000 dzieci w szpitalu). Wszystkie domowe dzieciaki
                                              urodziły się w dobrym stanie. Wszystkie mamy były w dobrej formie po porodzie.
                                              Tylko dwa razy wystąpiła konieczność łyżeczkowania macicy w powodu pozostania
                                              tam fragmentów łożyska (w tym raz w związku z zastosowaniem szpitalnej procedury
                                              przyspieszającej rodzenie się łożyska).
                                              Ile znasz kobiet, które urodziły w szpitalu? Jaki procent z nich miał różne
                                              komplikacje mimo, że w czasie ciąży nic nie wskazywało na to, że coś może być
                                              nie tak?

                                              Sporo mam, które chciały rodzić w domu kończy swój poród w szpitalu. Nie
                                              słyszałam jednak o przypadku, by ktoś z porodu domowego gnał do szpitala karetką
                                              z powodu zagrożenia życia mamy lub dziecka. Zapewne może się to zdarzyć, jednak
                                              mojej położnej się nie zdarzyło i nikomu z moich znajomych rodzących w domu też
                                              nie. Zazwyczaj decyzja o przeniesieniu porodu do szpitala podejmowana jest na
                                              tyle wcześnie, że przejazd nie jest stresujący. Czasem to mama decyduje, że
                                              jednak w domu nie czuje się bezpiecznie i woli szpital; czasem poród nie
                                              postępuje tak, jak powinien; czasem dziecko nieodpowiednio wstawia się w kanał
                                              rodny; czasem zbyt długo po odejściu wód nie rozpoczyna się efektywna akcja
                                              skurczowa. Nikt rozsądny w takich sytuacjach nie będzie się upierał przy
                                              porodzie w domu.

                                              Każda kobieta jest inna, każda ciążą jest inna, każdy poród jest inny. Dla
                                              różnych osób odpowiednie są różne rozwiązania - czasem konieczna jest cesarka,
                                              czasem trzeba pomóc kleszczami lub próżnociągiem, czasem wskazany jest
                                              szczególny nadzór medyczny, niektóre kobiety czują się komfortowo tylko w
                                              pobliżu sali operacyjnej, a dla niektórych najodpowiedniejszy jest naturalny
                                              poród w domu narodzin lub we własnym domu.
                                              Czy tak trudno zaakceptować tę różnorodność?
                                              • kelobb Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 22.11.07, 10:31
                                                Kaakaa:

                                                Cyt.
                                                >Lekarze chcieliby wszystko kontrolować i standaryzować, jednak z badań wynika,
                                                > że przy porodach monitorowanych stale przez KTG jest więcej komplikacji niż prz
                                                > y
                                                > takich monitorowanych tylko sporadycznie lub nie monitorowanych

                                                Chetnie poczytam o tych badaniach, moze jakies zrodlo podasz?
                                                Rozumiem ze KTG uznajesz w szpitalu przy porodzie za "los" szczescia - niektorzy
                                                maja przy porodzie, dla innych juz zabraklo, a inni maja sporadycznie? Bardzo to
                                                ciekawe...

                                                Zawsze mozna umrzec, pewnie, ale moim zdaniem mozna zapewnic podobny komfort w
                                                szpitalu co w domu, a mozliwosci zareagowania po porodzie sa kolosalnie wieksze
                                                w szpitalu (chyba nie musze dodac opieki neonatologa po porodzie, mozliwosci
                                                reanimacji) niz w domu.
                                                Nawet w ciazy niskiego ryzyka moze sie to zdazyc.

                                                Kaakaa odpowiedz na pytanie - kto wtedy odpowiada za brak reakcji badz spozniona
                                                reakcje?
                                                Pozostawiona w niewiedzy matka jest najlepszym rozwiazaniem?
                                                Powiesz matce - zdarza sie, urodzi pani nastepne...
                                                Albo i powiesz to dziecku jak matka umrze z wykrwawienia...

                                                Ale oczywiscie jest wybor - zawsze w zyciu mozna brac leki homeopatyczne,
                                                chodzic do "bioenergoterapuetow", a wiara czyni cuda, moze i...

                                                Masz wyobraznie - wybierz sam.
                                                Pozdrawiam
                                        • kaakaa Imbirko-nic dodać, nic ująć! n/t 21.11.07, 11:40
                              • imbirka errata 20.11.07, 21:28
                                imbirka napisała:


                                > Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie doradzał porodu w domu kobiecie w ciąży
                                > niskiego ryzyka.
                                Powinno być wysokiego ryzyka, oczywiście.
                          • kelobb Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 20.11.07, 15:08
                            Kaakaa:

                            Mam tylko jedno pytanie, jak zabezpieczysz porod w domu przed np. problemami z
                            urodzeniem lozyska? - czy kobieta "czuje" ze jej sie urodzi normalnie? czy
                            polozna potrafi sobie z tym poradzic? albo jak trzeba bedzie zrobic nagle ciecie
                            bo nie uda sie urodzic dolem to zapewnisz w domu ciecie w 3 minuty?

                            To ze wiekszosc porodow jest bez komplikacji nie oznacza ze uda sie to
                            przewidziec i nawet najwieksze doswiadczenie poloznej nie pomoze...

                            Zycze pomyslnych porodow
                            • imbirka Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 20.11.07, 16:16
                              Generalna uwaga jeśli chodzi o nadzór położnej przy porodzie w domu - nie
                              sądzicie, że taka położna wcześniej i w bardziej czujny sposób zauważy, ze coś
                              sie dzieje nie tak, jeśli jest ze swoją podopieczną przez cały czas, z reguły
                              poznała ją dużo wcześniej i sama przygotowała do porodu, niż obca położna,
                              zaglądająca do sali porodowej raz na godzinę, która kobietę widzi pierwszy raz w
                              życiu i nic o niej nie wie?
                              • kelobb Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 20.11.07, 16:29
                                I co zrobi z tym faktem - wezwie karetke? ile czasu to bedzie trwac?
                                Porod to troche niewadoma sprawa i nic nie mozna przewidziec - a jak komus sie
                                nie uda i wstyd sie wtedy przyznac - to statystyk tego nie ma...
                              • osa551 Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 20.11.07, 16:33
                                Generalna uwaga jeśli chodzi o nadzór położnej przy porodzie w domu -
                                nie
                                > sądzicie, że taka położna wcześniej i w bardziej czujny sposób
                                zauważy, ze coś
                                > sie dzieje nie tak, jeśli jest ze swoją podopieczną przez cały
                                czas, z reguły
                                > poznała ją dużo wcześniej i sama przygotowała do porodu, niż obca
                                położna,
                                > zaglądająca do sali porodowej raz na godzinę, która kobietę widzi
                                pierwszy raz
                                > w
                                > życiu i nic o niej nie wie?

                                Jak szybko taka połozna jest w stanie wykonać cesarskie cięcie jeśli
                                nagle z niewiadomych przyczyn zaniknie tętno płodu? W warunkach
                                domowych oczywiście. Bo na wezwanie karetki jest juz za późno.
                      • osa551 Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 22.11.07, 10:17
                        Czy znasz wyniki badań naukowych dot. bezpieczeństwa porodów
                        domowych i
                        > szpitalnych? Ja znam. Jednoznacznie wskazują na bezpieczeństwo
                        porodów w domu.

                        A to co jest? To jest szafowanie danymi, które ma kogoś przekonać.
                        Taki po prostu mały marketing. Zarówno machanie danymi jak i
                        wykaształceniem wyższym w dziedzinie jest trochę nie fair w tym
                        wypadku. Uważam to po prostu za trochę mało uczciwe. Profesjonaliści
                        nie zachowują się w ten sposób.

                        Ja szanuję to, że każdy ma możliwość wyboru. Fanatyzm mnie drażni.

                        Ze swojej strony uważam dyskusję za skończoną.
                        • cota osa551.. 22.11.07, 11:31
                          ..nic dodać nic ująć. Mnie też fanatyzm drażni.I to bardzo. Także
                          szanuje wolność wyboru, ale upierdliwa agitacja, bo to już w taką
                          strone zmierza jest niesmaczna. Niech każdy rodzi jak chce i ta
                          dyskusja powinna być zakończona, a mam wrażenie nachalnego parcia na
                          poród domowy, nie wiem w jakim celu. Ktoś z dyskutantek jest położną
                          i chce dorobić? plus dyskredytacja lekarzy jako robiących z ciązy
                          chorobe, ehhh
                    • juleg Re: Czy aby się troszkę nie zagalopowałaś? 20.11.07, 09:23
                      sigridlastrego, zastanawia mnie, skąd się w Tobie bierze tyle agresji? Wyluzuj kobieto, świat jest pięknysmile
            • kaakaa Dlaczego nie chciałam urodzić w szpitalu... 19.11.07, 22:28
              Gdybym miała moją narastającą niechęć do porodu w szpitalu przedstawić
              chronologicznie, to początków należałoby chyba doszukiwać się doświadczaniu
              moich własnych narodzin. Nie żebym coś z nich pamiętała. Ale od najmłodszych lat
              pamiętam pojawiające się przy różnych okazjach strzępki wypowiedzi mojej mamy,
              sprowadzające się do tego, że dwa porody, których doświadczyła (a ma nas,
              dzieci, właśnie dwoje), to dwa najbardziej traumatyczne wydarzenia jej życia.
              Słyszałam również od własnej mamy, że kiedy w końcu mnie urodziła (po
              kilkudziesięciogodzinnym leżeniu na wznak na łóżku porodowym), to była
              szczęśliwa, że mnie zabrali i że nie musiała mnie oglądać (zabrano mnie na
              oddział patologii, bo urodziłam się z objawami niedotlenienia i zachłysnęłam się
              zielonymi wodami płodowymi, jak to malowniczo opisano w mojej książeczce
              zdrowia). Dopiero trzeciego dnia po porodzie moja mama zainteresowała się tym,
              jak wygląda jej dziecko. Ta opowieść bardzo silnie wpłynęła na moje wyobrażenie
              o porodzie w szpitalu. Zastanawiałam się, cóż to musi być za brutalne przeżycie,
              skoro może zniechęcić matkę do jakiegokolwiek kontaktu z własnym dzieckiem. Pod
              wpływem takich opowieści, jako bardzo młoda dziewczyna, myślałam o rezygnacji z
              macierzyństwa jako jedynym sposobie uniknięcia porodu w szpitalu. Nie
              przypuszczałam wtedy jeszcze, że są jakieś alternatywy. Z drugiej strony,
              czułam ogromną wdzięczność do lekarzy, że uratowali mi życie. Myślałam, że tylko
              dzięki temu, że mama nie rodziła w domu miałam szansę przeżyć.
              Moja optyka zmieniła się, gdy zainteresowała się położnictwem - zrozumiałam
              wtedy, że za mój fatalny stan mogły odpowiadać długie godziny spędzone przez
              mamę na wznak.
              Gdy udało mi się zajść w ciążę (rok 2001) wiedziałam już, że sytuacja w polskim
              położnictwie bardzo się zmieniła od czasów pierwszej edycji akcji „Rodzić po
              ludzku”cryingrok 1994). Wiedziałam jednak również, z opisów przeżyć moich bardziej
              doświadczonych koleżanek, że poród w szpitalu, to ciągle nie to, czego
              chciałabym dla siebie i mojego dziecka. Bardzo chciałam urodzić w domu. Jednak
              mojej ówczesnej lekarce udało się namówić mnie na zmianę planów – strasząc
              potencjalnymi powikłaniami w przypadku porodu domowego, przekonała mnie ona, że
              warto spróbować iść do przyszpitalnej szkoły rodzenia, warto przejść się z
              wizytą do szpitala położniczego, żeby naocznie przekonać się, że to wcale nie
              takie straszne jakby wynikało z opowieści mam i cioć. Trochę ze strachu a trochę
              z niewiedzy dałam się namówić. Zapisaliśmy się z mężem do szkoły rodzenia przy
              Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie. Zajęcia wspominam jako fatalne.
              Prowadzący byli mało zaangażowani, a wszelkie pytania uczestników były
              traktowane bardzo „z góry”. Np. gdy dziewczyna będąca w ciąży bliźniaczej
              zapytała, czy jeśli jej dzieci są teraz w ułożeniu pośladkowym to ma jeszcze
              jakieś szanse na poród siłami natury, lekarz prowadzący zajęcia, nie pytając
              nawet o zaawansowanie ciąży, odpowiedział, że nie ma szans. Wiem skądinąd, że
              obaj chłopcy się obrócili i bardzo zaskoczona mama, przygotowująca się do
              planowej cesarki, urodziła ich siłami natury. Innym razem na pytanie o to, jak
              silne są bóle porodowe, czy da się taki ból z czymś porównać, żeby spróbować
              sobie wyobrazić jak to jest, lekarz (mężczyzna!) odpowiedział, z wielkim
              przekonaniem, że jest to ból tak silny, że nieporównywalny z żadnym innym
              rodzajem bólu. Na moje pytanie o to, czy można uniknąć podania zastrzyku z
              oksytocyną przyspieszającego rodzenie się łożyska dowidziałam się od lekarza, że
              pominięcie tego ważnego elementu procedury może zaowocować tym, że wykrwawię się
              na śmierć w ciągu trzech minut lub, że konieczne będzie usunięcie macicy.
              Płakałam wtedy do wieczora i trudno mi się było uspokoić. Czułam, że bardzo nie
              chcę rodzić w tym szpitalu. Bardzo nie odpowiadało mi prezentowane tam podejście
              – zakaz picia i jedzenia w czasie porodu, drugi okres porodu na łóżku porodowym
              (w pozycji półsiedzącej), straszenie powikłaniami, zachęcanie do znieczulenia
              zewnątrzoponowego na życzenie, traktowanie rodzących kobiet (a nawet tych które
              dopiero przygotowują się do porodu) jak niewydolnych umysłowo i niezdolnych do
              podejmowania racjonalnych decyzji, ogólna sala porodowa przedzielana tylko
              przepierzeniami z ciągiem komunikacyjnym w nogach łóżek porodowych, konieczność
              przebywania przez dwie godziny po porodzie na trakcie porodowym podczas gdy
              dziecko jest zabrane do ważenia, mierzenia, mycia, badania i innych czynności,
              zakaz zakładania majtek po porodzie i inne pomysły, które uważałam za
              absurdalne. Ostatnią „nadzieją” był szpital na Żelaznej. Znajoma, która pracuje
              tam jako położna pozwoliła mi przyjść któregoś wieczora, żeby zobaczyć jak
              wyglądają tam sale porodowe. Podobno tak wspaniałe, że można się poczuć jak w
              domu. Ja takiego wrażenia nie odniosłam – nie mam w domu łóżka tak wysokiego, że
              trudno na nie wejść nawet, gdy się akurat nie rodzi, ani zaworków z napisem
              „tlen” w ścianach. Miałam też okazję do rozmów z personelem. I znów rozbiłam się
              o to samo podejście. Oświeciło mnie wtedy, że to, co najbardziej doskwiera mi w
              potencjalnym porodzie szpitalnym nazywa się „PROCEDURA”. Zrozumiałam, że może
              ona być bardziej lub mniej bezduszna. Może składać się z wielu nieprzyjemnych i
              nieuzasadnionych zabiegów (jak słynne golenie, lewatywa czy nacięcie)
              okraszonych nieuprzejmością i brakiem kultury lub z niewielu mniej
              nieprzyjemnych (zakłucie wenflonu, monitoring KTG, podanie oksytocyny po
              urodzeniu dziecka) popartych życzliwością, jednak dla mnie nieznośny był sam
              fakt, że poród mojego dziecka ma przebiegać według jakiegoś, z góry określonego,
              schematu i ma być podporządkowany algorytmom postępowania typu: „jeśli wystąpi
              X, to należy wdrożyć działanie Y”. Czułam, że poród to wydarzenie szalenie
              indywidualne, podporządkowane prawom natury. Naczytałam się różnych
              „wywrotowych” lektur, z których wynikało, że jeśli tylko rodzącej nie
              przeszkadzać, to świetnie sama poradzi sobie z urodzeniem dziecka. Niestety
              miało się to nijak do zwyczajów panujących w szpitalach. Nie przekonywało mnie
              też podejście, że poród może być nieprzyjemnym przeżyciem, bo i tak gdy trzyma
              się już w ramionach narodzone dziecko, to zapomina się wszystko, co było złe. Ja
              nie chciałam zapominać! Chciałam, by mój poród był pięknym przeżyciem, które
              zostanie w mojej pamięci na zawsze. W końcu to jeden z najważniejszych momentów
              w życiu mojej rodziny. Godziłam się na ból i wysiłek, bo to naturalnie wpisane w
              wydawanie dziecka na świat. Nie chciałam jednak czuć, że poddaję się czemuś, co
              uważam za niekorzystne dla mnie lub mojego dziecka, tylko dlatego, że taka jest
              procedura lub tak jest komuś wygodniej.
              Około siódmego miesiąca ciąży zrozumiałam, że poród w szpitalu, by był w miarę
              znośny, wymaga bezwzględnego podporządkowania panującym tam regułom i
              zaakceptowania zgodnego z procedurą postępowania personelu. Wiedziałam już
              wtedy, że do wspomnianej procedury mam wiele zastrzeżeń. Zależało mi na tym by
              pewnych działań, które uważałam za szkodliwe dla mnie lub dla dziecka, uniknąć,
              o ile będzie to możliwe. Jedynym sposobem, by mój poród miał szansę przebiegać
              naprawdę naturalnie (a nie „naturalnie w ramach procedury”wink był poród domowy.
              Zdecydowałam się rodzić w domu i ani przez chwilę nie poczułam, że była to
              decyzja chybiona.
              Na pewno poród domowy nie jest rozwiązaniem idealnym dla każdej kobiety. Nie
              starałabym się nigdy nikogo namawiać do takiego rozwiązania. Rozumiem lęki
              kobiet, którym wydaje się, że będą się czuły bezpieczniej gdy niedaleko
              znajdować się będzie sala operacyjna i sztab specjalistów gotowych dołożyć
              wszelkich starań by nawet najbardziej powikłany poród zakończył się szczęśliwie.
              Nieuchronnym pytaniem, gdy wychodzi na jaw, że rodziłam w domu jest, czy nie
              bałam się, że coś może pójść nie t
              • kaakaa ucięło mi końcówkę :-( no to dopiszę tu: 19.11.07, 22:29
                Nieuchronnym pytaniem zadawanym mi, gdy wychodzi na jaw, że rodziłam w domu
                jest, czy nie bałam się, że coś może pójść nie tak. Przyznam, że przed pierwszym
                porodem trochę martwiłam się, że mogę czuć pewne obawy. Jednak już w trakcie
                porodu nawet przez myśl mi to nie przeszło. Czułam, że wszystko jest pod
                kontrolą – moją i naszej położnej. Zauważam, że wielki jest w naszym kraju opór
                przed popularyzacją porodów domowych, czy nawet domów narodzin. Często też
                osoby, które, tak jak ja, decydują się rodzić w domu, lub chociaż pozytywnie
                wypowiadają się o porodach domowych, traktowane są jako nieodpowiedzialne, bo
                skłonne narażać życie sowich dzieci. Czasem aż mnie korci, by zapytać, czy
                odpowiedzialnym jest wiezienie swojego nienarodzonego dziecka do szpitala, by
                wydać ja na świat wśród obcych ludzi, w miejscu zasiedlonym przez wyjątkowo
                złośliwe bakterie, które opierają się szpitalnej dezynfekcji i większości
                antybiotyków.
                • sigridlastrega Hmmm 19.11.07, 23:14
                • sigridlastrega Dziwię Ci się 19.11.07, 23:48
                  Tak strasznie bałaś się lewatywy, kurków na ścianie z tlenem i wysokiego łóżka, a nie bałaś się, że w każdym momencie Twojego porodu w domu z dzieckiem może się wiele nieprzewidzianych rzeczy stać, które tak wpłynęłyby na jego zdrowie lub życie że byłyby nieodwracalne ponieważ nie było sprzętu ani opieki lekarskiej na czas.

                  Twoja reklama porodu w domu jest strasznie naiwna - gratuluję szczęścia przy porodzie i zdrowego dziecka, dobrze że szczęście dopisało - skoro kobiety od wieków rodziły w domach (z akuszerkami, potem połoznymi) to czemu zrezygnowały na rzecz porodu w szpitalu, wiesz podejrzewam, że wynikało to z wysokiej śmiertelności położnic i noworodków. Może i szpitale nie są rozwiązaniem najlepszym pod słońcem, może powinniśmy szukać czegos pośredniego pomiędzy domem a szpitalem, ale z pewnością porody przyjmowane w szpitalach cieszą się dużo mniejszą ilością powikłań a przede wszystkim śmierci w stosunku do porodów w domu.

                  Przedstawiłaś wizję szpitala, tak jak to było w 2001 r. Cóż ja rodziłam w tym roku i w moim szpitalu nie robią lewatywy, w trakcie porodu można jeść i pić, sale porodowe są jednoosobowe (może być osoba towarzysząca przy porodzie), rodzi się w dowolnie wybranej przez siebie pozycji, a po porodzie wcale nie podają oksytocyny. Szkołę rodzenia też zaliczyłam, nie byliśmy traktowani przedmiotowo, ani z góry, na pytania Panie położne i lekarze odpowiadali treściwie i szczerze (nawet dotyczące szpitala, na sprawy które może nie są dla nich chlubne), byłyśmy nawet proszone o sprawdzenie brodawek czy aby nie są płaskie przed porodem żeby później nie było problemów z karmieniem (w razie wątpliwości jakie mamy brodawki położne prosiły aby zostac po zajęciach to one same nam do staników zaglądną).

                  Cytat:
                  Czasem aż mnie korci, by zapytać, czy
                  > odpowiedzialnym jest wiezienie swojego nienarodzonego dziecka do szpitala,

                  No faktycznie - to jest wielce nieodpowiedzialne. Buahahahaha żenada

                  Cytat:
                  by
                  > wydać ja na świat wśród obcych ludzi,

                  Ja wydawałam dziecko na świat w obecności męża, on chyba nie jest obcy, a Ty w domu w obecności położnej (to ciotka była, kuzynka, bo chyba nie obca?)

                  Cytat:
                  w miejscu zasiedlonym przez wyjątkowo
                  > złośliwe bakterie, które opierają się szpitalnej dezynfekcji i większości
                  > antybiotyków.

                  Jeeeezu szpitale to umieralnia i siódme dno piekła. Tam są złośliwe bakterie. Nie no jak tak to przedstawiłaś to ja też już nigdy nie pojadę do szpitala (hahahah). Poza szpitalem jest sielsko anielsko, powietrze krystalicZnie czyste,a w domu to chyba wszystko masz antybakteryjne jak się domyślam? Hahaha

                  I ostatnie, nalepsze to taka wisienka na torcik:
                  Cytat:
                  Zauważam, że wielki jest w naszym kraj
                  > u opór
                  > przed popularyzacją porodów domowych, czy nawet domów narodzin. Często też
                  > osoby, które, tak jak ja, decydują się rodzić w domu, lub chociaż pozytywnie
                  > wypowiadają się o porodach domowych, traktowane są jako nieodpowiedzialne, bo
                  > skłonne narażać życie sowich dzieci.

                  Wiesz upór jest wielki, bo głupotą się zarazić raczej nie można.
                  A traktują was jak nieodpowiedzialne, bo takie jesteście.


                  Ale morał z Twej opowieści taki - to Twoje życie i zrobisz z nim co zechcesz, mnie nic do tego.



                  • kaakaa Skąd czerpiesz wiedzę? 20.11.07, 08:35
                    Czy przeczytałaś jakiekolwiek opracowanie naukowe na temat bezpieczeństwa
                    porodów dawniej i obecnie, w domu i w szpitalu, w różnych częściach świata?
                    Zapewne nie uwierzysz, że ja przeczytałam w życiu kilka. I nie wynika z nich, że:
                    > z pewnością porody przyjmowane w szpitalach cieszą się dużo mniejszą ilością
                    > powikłań a przede wszystkim śmierci w stosunku do porodów w domu.

                    Zaprezentowany w Twoim ostatnim poście poziom zniechęcił mnie skutecznie, do
                    dalszej dyskusji z Tobą.

                    Dla ścisłości - niczego nie reklamuję - podzieliłam się jedynie moim
                    doświadczeniem i przemyśleniami.
    • b.wierzbowska1 Re: PORÓD W DOMU 19.11.07, 22:42
      Pomijając napastliwy ton Pytalskiej i bzdury jakie wypisuje, od
      porodów domowych odstręcza mnie myśli mieszkanie wyglądającego jak
      rzeźnia juz po. I kto to będzie sprzątał?

      Druga rzecz, co zrobić ze starszymi dziećmi? Wysłać do kogoś i wziąć
      z powrotem, żeby zobaczyło, że pod jego nieobecność do domu
      wprowadził się ktos nowy? To nie w porządku

      I po trzecie, to oczywiste względy bezpieczeństwa, o których
      wystarczająco dużo zostało juz napisane.
      • kaakaa Czy widziałaś kiedyś mieszkanie po porodzie? 19.11.07, 23:22
        Ja widziałam trzy razy. Żadnym razem nie przypominało rzeźni... Sprzątała
        położna, zajęło jej to tylko chwilkę. Ja w tym czasie cieszyłam się nowonarodzonym.

        > Druga rzecz, co zrobić ze starszymi dziećmi? Wysłać do kogoś i wziąć
        > z powrotem, żeby zobaczyło, że pod jego nieobecność do domu
        > wprowadził się ktoś nowy? To nie w porządku
        A czy w porządku jest wobec dziecka, jak mu mama nagle znika na kilka dni?

        Mam świadomość, że ludziom trudno sobie wyobrazić poród w domu, bo przez ostanie
        50 lat takich porodów w Polsce prawie nie było. Apeluję jednak, o więcej
        tolerancji i bardziej otwarte myślenie.
        Ja jestem daleka od potępiania kogokolwiek za to, że wybrał poród w szpitalu
        (choć mam świadomość różnych zagrożeń jakie się z tym wiążą i to nie są "bzdury"
        tylko rzetelna medyczna wiedza), rozumiem argumenty, które przekonują do takiego
        rozwiązania. Proszę o zrozumienie osób, które myślą inaczej. Może dla kogoś
        "oczywiste względy bezpieczeństwa", to izolowanie siebie i dziecka od
        szpitalnych drobnoustrojów - słyszeliśmy wszyscy, co się ostatnio działo w
        Krakowie - te panie nie rodziły w domu...
        • sigridlastrega Re: Czy widziałaś kiedyś mieszkanie po porodzie? 19.11.07, 23:49
          Faktycznie te Panie nie rodziły w domu, ale co z dzieckiem (też w Krakowie) poszło do szkoły i też sepsa. Może do szkoły dzieci też nie powinny chodzić?
          • kaakaa Czy dzieci powinny chodzić do szkoły? 20.11.07, 06:30
            Są tacy, którzy uważają, że ze szkoły wynika dla dziecka więcej szkody niż
            pożytku. W tej sprawie sugeruję kontakt z osobami zafascynowanymi Edukacją
            Domową (www.edukacjadomowa.piasta.pl/) smile
            Ja rozumiem argumenty takich osób, choć moje dzieci uczęszczają do placówek i (z
            różnych względów) na edukację domową raczej się nie zdecyduję.
          • kaeira Edukocja domowa 20.11.07, 10:28
            sigridlastrega napisała:
            > Faktycznie te Panie nie rodziły w domu, ale co z dzieckiem (też w Krakowie) pos
            > zło do szkoły i też sepsa. Może do szkoły dzieci też nie powinny chodzić?

            W niektorych krajach edukacja domowa nie jest niczym nadzwyczajnym. Np. w USA wg
            różnych szacunków od 2,2 do prawie 4 procent dzieci uczy się w domu ("home
            schooling") W ostatnich latach wiele się mówi o tym, jak często właśnie te
            dzieci wygrywają rożne olimpiady, ogolnokrajowe konkursy ortograficzne (National
            Spelling Bee) itp.
            nces.ed.gov/pubs2006/homeschool/
            • osa551 Re: Edukocja domowa 20.11.07, 10:44
              W USA nie ma powszechnego obowiązku szkolnego i dlatego część dzieci
              uczy się w domu. Większość z tych dzieci to przedstawiciele grup
              wyznaniowych, które nie uznają publicznej edukacji, m.in dzieci
              Amiszów, jak również dzieci farmerów w częściach Stanów, w których
              ze względu na odległości utrudnionych jest dojazd do szkoły.
              Edyukacja ta nie wykracza poza poziom tzw. Elementary School.
              Dzieci rodziców, których stać na wynajem wysoko wykfalifikowanych
              nauczycieli do dzieci stanowią naprawdę mniejszość i prędzej można
              je spotkać w prywatnych szkołach w Szwajcarii niż w Stanach wink.
              A konkretnie miałam w stanach do czynienia z takimi dziećmi.
              chciałąbym tylko dodac, uczenie dzieci w domu nie zapobiega
              patologiom, ponieważ moja przyjaciółka wychowana w bardzo pobożnej
              rodzinie, uczona w domu, bez dostepu do telewizji, z której mogłaby
              czerpać nieodpowiednie treści - niestety latami walczyła z anoreksją
              i miała zaburzone zachowania społeczne. To tak tylko na marginesie
              wiedzy o metodach, które może nie do końca zostały zgłębione a są
              propagowane.
              • kaeira Re: Edukocja domowa 20.11.07, 11:10
                osa551 napisała:
                > Edyukacja ta nie wykracza poza poziom tzw. Elementary School.
                > Dzieci rodziców, których stać na wynajem wysoko wykfalifikowanych
                > nauczycieli do dzieci stanowią naprawdę mniejszość i prędzej można
                > je spotkać w prywatnych szkołach w Szwajcarii niż w Stanach wink.

                Ależ bynajmniej nie twierdzę, że uczą je w domu nauczyciele. Z tego co wiem, są
                to zwykle członkowie rodziny.

                > chciałąbym tylko dodac, uczenie dzieci w domu nie zapobiega
                > patologiom, ponieważ moja przyjaciółka wychowana w bardzo pobożnej
                > rodzinie, uczona w domu, bez dostepu do telewizji, z której mogłaby
                > czerpać nieodpowiednie treści - niestety latami walczyła z anoreksją
                > i miała zaburzone zachowania społeczne.

                Hmm, jest chyba oczywiste, że nauka w domu to nie jakiś cudowny środek i wcale
                nie zapobiega wszystkim problemom! Tak jak we wszystkim, najważniejsza jest
                rodzina i wychowanie. Ich wplyw może być zdrowy albo toksyczny niezależnie od
                tego, czy dziecko uczy się w domu czy normalnie w szkole.

        • b.wierzbowska1 Re: Czy widziałaś kiedyś mieszkanie po porodzie? 20.11.07, 22:07
          > A czy w porządku jest wobec dziecka, jak mu mama nagle znika na
          kilka dni?
          >
          Myslę, że inaczej dziecko przeżywa wyprowadzke z domu i nagłe
          pojawienie się w nim 'intruza' niż 'wyjazd' mamy z domu. Tak samo
          nie rozumiem idei 24h przedszkoli - to okrutne. Ale oczywiście to
          moje zdanie i nie każę każdemu się z nim zgadzać

          Na pkt 1 odpowiedziałam poniżej, nie będe się powtarzać
          • kaakaa Wyprowadzka dziecka na czas porodu? 20.11.07, 22:33
            Może Cię to zaskoczy ale moje starsze dzieci nie musiały się wyprowadzać z domu
            z powodu porodu młodszego rodzeństwa.
            Gdy rodził się średniak (w godzinach popołudniowych) pierworodny z wielką chęcią
            poszedł na kilka godzin do uwielbianej przez niego cioci. Najmłodszy rodził się
            o poranku, gdy jego bracia smacznie spali w łóżeczkach.
            Poza wszystkim ten "intruz" nie pojawia się nagle ni stąd, ni zowąd. W końcu
            rodzice mają kilka miesięcy na przygotowanie starszego dziecka na przybycie
            młodszego rodzeństwa.

            24h przedszkoli i żłobków tygodniowych (były takie za komuny), też nie potrafię
            pojąć.
            • b.wierzbowska1 Re: Wyprowadzka dziecka na czas porodu? 21.11.07, 11:54
              Tak, jestem zaskoczonasmile W życiu bym nie chciała, żeby moje starsze
              dziecko, wtedy dwuletnie, było podczas porodu w tym samym miejscu -
              tak się darłam, że umarłego bym obudziłasmile)) I to wcale nie dlatego,
              że tak bardzo mnie bolało, tylko... nie mogłam nie krzyczećsmile

              Co do przygotowania dzieci, to tłumaczyliśmy córce, że w domu poajwi
              się dzidziuś, ale i tak pojawienie sie 'intruza' było dla niej
              szokiem - chyba jednak nie rozumiała co sie ma stać. Widac była za
              mała.

              Jka widzisz, poród w domu nie dla każdego. I dalej obstaje przy
              swoim, że zagrożenie życia dziecka i matki jest więsze. Ale o tym
              było juz dużo i nie będę powtarzać.

              Pozdrawiam
      • juleg b.wierzbowska1 20.11.07, 09:25
        Jeżeli chcesz, mogę wysłać Ci fotkę, jak wyglądało moje mieszkanie chwilę po porodzie, sama się zdziwłamsmile
        • b.wierzbowska1 Re: b.wierzbowska1 20.11.07, 22:02
          Nie, dziekuję! mam zdjęcia ze swojego porodu i sale pamietam jako
          jedna wielką rzexnie - krew, kawałek pępowiny na podłodze.
          Oczywiście zarasz przyszła salowa i posprzatała. Własnie - salowa, a
          nie połozna, która w tym aczasie pomogła mi przystawić dziecko do
          piersi, asekurowała mnie, kiedy barałam prysznic, zajęła sie
          córeczką. Ciekawi mnie też, jak przygotowaliście mieszknie do
          porodu? Tak, żeby niczego nie zniszczyc, nie zachalpac krwią itp.
          Mnie by się po prostu nie chciało - za dużo zachodusmile)) Oczywiście
          szanuję to, że masz inne zdanie, choć nie widze sensu w porodzie w
          domu. Może dlatego, że opieke miałam lepsza (bardzie fachową), niż
          miałabym w domu, tyczy sie to również pobytu na oddziale położniczym.
          • kaakaa Re: b.wierzbowska1 20.11.07, 22:26
            Nie przygotowywałam w żaden sposób mieszkania do porodu. Kupiłam paczkę
            jednorazowych podkładów medycznych. Pierwszym razem przygotowałam sobie na
            wszelki wypadek na podorędziu parę sztuk czystych starych ręczników - nie bardzo
            się przydały.
      • juleg Re: PORÓD W DOMU 20.11.07, 09:27
        Kaako, nic dodać nic ująć, jak zwykle mądrość bije z Twoich postów, uściskismile
        • iza-263 Re: PORÓD W DOMU 20.11.07, 09:50
          Juleg, mojego porodu nie ma nigdzie opisanego w necie. Lekarz
          opiekujący się mną twierdził że to poród książkowy, klasyczny nie
          stosowano żadnych ulepszeń zabiegów, nic. Akcja przebiegała sobie
          noramlnie, żadnego znieczulenia. Tak jak napisałam lekarze nie
          wiedzieli czemu tętno mojego dziecka stanęło, ale napewno bardzo
          dobrze wiedzieli co robić żeby go uratować ja bym tego nie wiedziała
          w domu....Położna nawet gdyby wiedziała napewno nie umiała by tego
          zrobić. Dlatego nikt nie przekona mnie że kobiety powinny rodzić w
          domu. Ale pozdrawiam i życzę powodzenia.
          • marla_m Re: PORÓD W DOMU 20.11.07, 11:05
            Kilka lat temu bardzo chciałam rodzić w domu.Nie godził sie na to mój mąż.Kurcze
            jaka byłam wtedy zła na niego!
            Ciąża przez cały jej okres była książkowa.Poród odbył w końcu sie w szpitalu
            wcześniej przez nas wybranym z położną, która bardzo dobrze znaliśmy.Poród już
            nie był książkowy...
            Dziecko nie chciało wejść do kanału rodnego,poród nie postępował.Potem okazało
            sie, że łożysko jest przyrośnięte.Czy to można było wcześniej przewidzieć?.NIE!!
            Dzięki uporowi mojego męża nasze drugie dziecko dziś żyje.Ja też, bo jeśli
            zdecydowałabym sie na poród w domu prawdopodobnie z powodu przyrośniętego
            łożyska mogłabym się wykrwawić przed przyjazdem do szpitala!
            Dlatego tez jak czytam teksty w stylu, że jak kobieta czuje, że urodzi bez
            komplikacji,że jak ciąża przebiega idealnie to może rodzić w domu to mi sie nóż
            w kieszeni otwiera!Nie wszystko da sie przewidzieć ale na pewno można wybrać
            szpital przyjazny matce i dziecku gdzie można poczuć sie prawie jak w domusmile
            Pozdrawiam Marlena
            • yoku Re: PORÓD W DOMU 20.11.07, 12:51
              Ja uważam, że pierwszy poród powinien odbyć się w szpitalu. Podczas
              monitorowanego porodu wiele można dowiedzieć się o sobie i
              możliwościach swojego ciała. Co jeśli okaże się, że kobieta nie
              radzi sobie z bólem porodowym? W domu nie ma anestezjologa, trzeba
              wbić zęby w poduszkę i cierpieć plując sobie w brodę. A co po
              porodzie w domu? Położna obejrzy dziecko, "wyceni" je na punkty
              Apgar, zmierzy, zważy i na tym kończy się diagnostyka noworodka. W
              szpitalu badają dziecko znacznie dokładniej. Standardowo pobierają
              krew na fenuloketonurię i inne choroby, badają słuch, serce,
              monitorują poziom bilirubiny. W ciągu 3 dni pobytu można o wszystko
              spytać pediatrę, położna jest na każde zawołanie żeby pokazać jak
              przystawić dziecko, jak kąpać i przewijać. A co w domu? Dziecko
              żółknie - lądujemy w końcu w szpitalu, dziecko płacze, nie wiadomo
              czy jest głodne czy coś je boli, można zadzwonić ale czy ktoś
              przyjedzie w 5 minut - lądujemy najczęsciej w poradni laktacyjnej.
              Położna zrobi dziecku zastrzyk z witaminy K, zaszczepi na żółtaczkę
              i gruźlicę, oceni czy biodra są właściwie odwiedzione? Chyba nie -
              lądujemy w przychodni gdzie jest znacznie więcej bakterii niż na
              porodówce lub noworodkowym.
              Wracając ze szpitala wiedziałam czy moje dziecko jest zdrowe czy
              nie, po raz pierwszy odwiedziło ponownie placówkę medyczną po 3
              tygodniach na ważenie bo nie byłam pewna czy dobrze przybiera. Jaką
              ma się pewność rodząc w domu, że dziecko nie cierpi na jakąś
              chorobę, czy nie ma utajonej żółtaczki itd.? Jak radzą sobie ze
              świadomością braku świadomości stanu zdrowia swojego dziecka matki
              rodzące w domu? Tylko proszę mnie nie karmić bzdetami
              typu "przeczuwają, że jest OK".
              • kaakaa Re: PORÓD W DOMU 20.11.07, 13:46
                > Jak radzą sobie ze
                > świadomością braku świadomości stanu zdrowia swojego dziecka matki
                > rodzące w domu? Tylko proszę mnie nie karmić bzdetami
                > typu "przeczuwają, że jest OK".

                Zaraz po porodzie zostało zrobione badanie krwi mojej i pępowinowej. Zamówiłam
                do domu wizytę pediatry-neonatologa. Czasem taki lekarz może też zaszczepić
                dziecko w domu, jeśli rodzice sobie życzą.
                Test przesiewowy pobiera położna przyjmująca poród lub środowiskowa. Porad
                laktacyjnych i dotyczących opieki nad noworodkiem też udziela położna - po
                pierwszym porodzie spędziła z nami prawie 10 godzin i była do naszej wyłącznej
                dyspozycji - nie musiałam czekać nawet 5 minut. Przez kolejne dni była stale pod
                telefonem by wspierać nas gdyby okazało się to potrzebne.
                Mi to wystarczyło.
                • iza-263 Re: PORÓD W DOMU 20.11.07, 16:03
                  Oczywiści bo nie było żadnych komplikacji, a pomyślałaś co by było
                  gdyby zaczeło się coś złego dziać. Po za tym z tego co piszesz że
                  połozna było z Tobą tak długo i przyjechał lekarz pediatra,
                  szczepienie w domu, przecież to musiało kosztować majatek.
                  • kaakaa Re: PORÓD W DOMU 20.11.07, 20:43
                    Gdzie ja napisałam, że moje dzieci były szczepione w domu?
                    Wizyta domowa neonatologa to 120 zł, w Warszawie.
                    Gdyby zaczęło się dziać coś złego, z czym nie potrafiłabym sobie poradzić sama
                    lub nie poradziłaby sobie nasza położna, to oczywiście udałabym się do szpitala.
                    Szpital jest stosownym miejscem do zajmowania się wszelką patologią. Nie
                    zamierzam z tym dyskutować.
                    • iza-263 Re: PORÓD W DOMU 21.11.07, 09:48
                      Napisałaś że można szczepić w domu więc zrozumiałam że to zrobiłaś.
                      Zresztą nieistotne. Ja mieszkam w centrum Wawy wokół siebie mam
                      chyba ze cztery szpitale położnicze, mój syn urodził się o 14.00
                      więc przyjazd karetki o tej porze i powrót ze mną do szpitala
                      zająłby przy najlepszym zrządzeniu losu około 15 min. chociaż wydaje
                      mi się byłoby to o wiele dłużej. W moim przypadku po takim czasie
                      byłoby juz za późno na cokolwiek.
    • paulajal Re: PORÓD W DOMU 21.11.07, 08:30
      Ja uważam, że to bezsensowne narażanie siebie i dziecka na
      niepotrzebne ryzyko. Wolę korzystać z postępów medycyny i
      zabezpieczać po uszy wszelkie ewentualności.

      Pierwsze dziecko rodziłam w szpitalu na Starynkiewicza, w czasie
      porodu małemu nieodwracalnie spadło nagle tętno (jak się okazało
      rozpadło się łożysko, rzadka sprawa), natychmiast wykonano cesarkę,
      ale i tak synek dostał 3pkt Apgar, ledwie przeżył reanimację i
      wiele mieliśmy problemów w pierwszym roku jego życia. Naszczęście
      jest już zdrowy.
    • laminja Re: PORÓD W DOMU 21.11.07, 13:26
      to gdzie kobieta chce rodzić powinno zależeć przede wszystkim od niej. Każda z
      nas ma prawo podjąć decyzję. W dużych miastach jest łatwiej, bo mamy większy
      wybór. Natomiast najważniejsza jest świadomość tego na co się porywamy. Nasz
      system czasem zawodzi, więc warto mieć świadomość ryzyka jakie za sobą niesie
      decyzja o porodzie w domu. Mnie nie przerażają szpitale i procedury,
      przerażałoby mnie natomiast to, że nie mogę poprosić o znieczulenie. I chyba
      najbardziej bym się bała tego, że jeśli zacznie się dziać coś złego, z mojego
      spokojnego mieszkania i sielankowej atmosfery porodu domowego wyląduję pod
      jaskrawym światłem szpitalnych lamp i nikt mnie o nic nie będzie pytał.
      Wszystkie procedury zostaną wdrożone automatycznie, w pośpiechu i stresie. Choć
      kiedy słyszę o porodach domowych myślę, że to muszą być cudowne chwile. Na
      słuchaniu jednak wolę poprzestać.
      • juleg Re: PORÓD W DOMU 21.11.07, 15:02
        Ale kto tutaj namawia do porodu domowego? Gdzie tak jest napisane, bo ja nie mogę znaleźć? Poród domowy, nie jest ABSOLUTNIE dla każdego.
        Chyba już pora, zaknąć ten tematuncertain
        • juleg Re: PORÓD W DOMU 21.11.07, 15:08
          zamknąćsmile

          Laminjokiss
          • laminja Re: PORÓD W DOMU 21.11.07, 15:38
            tak, bo widzę, że zaczynasz do niego podchodzić bardzo emocjonalnie.
            • juleg Re: PORÓD W DOMU 21.11.07, 18:38
              Laminjo, ale ja do Ciebie tego nie pisałam, to co napisałaś mi się spodobało i stąd mój kiss. Zaraz zobaczę do kogo to było...
              • laminja Re: PORÓD W DOMU 21.11.07, 21:05
                jakby nie patrzeć w trybie drzewiastym Twój post jest odpowiedzią na moje słowa...
            • mocpytan kaakaa 21.11.07, 19:25
              kaakaa - dziękuję za twoje racjonalne, rzeczowe wypowiedzi.
              jestem zdecydowana na poród w domu, rodzę za 2 mce, mam umówioną
              położoną, ale miewam jeszcze wątpliwości.
              lubię czytać osoby, które mają w temacie coś do powiedzienia bez
              zbędnych emocji i mające argumenty.
              • kaakaa Polecam się do usług :-) 21.11.07, 21:13
                Wątpliwości - ludzka rzecz. Każda odpowiedzialna, myśląca osoba je ma. I każdy
                musi sobie z własnymi poradzić sam.
                Życzę mądrej, przemyślanej decyzji. I, oczywiście, satysfakcjonującego porodu.
              • goja07 Re: kaakaa 25.11.07, 23:25
                Inne pacjentki wypowiadały się również niepochlebnie o panu
                doktorze, o jego wojskowych metodach wobec kobiet. Przeciwnik
                porodów rodzinnych, nie przyjmujący do wiadomości zdania kobiety,
                działający wbrew jej woli. Pozostali lekarze jako personel podwładny
                funkcjonuje w swoistej psychozie bojąc się pana doktora jak ognia,
                wykonując każde jego polecenie. Jedna z dziewczyn wspominała nadzór
                pana doktora nad jej poprzednim porodem. Prosiła aby jej nie
                nacinać. Lekarka, która odbierała ten poród zgodziła się ale
                niestety pojawił się ON i rozkazał nacięcie. Teraz po latach tamta
                lekarka przyznała się tej pacjentce, że gdyby tego wtedy nie zrobiła
                to wyrzucił by ją z pracy za sprzeciw. Minęło już 4 miesiące od
                tamtych wydarzeń. Nie mogę się do dziś pozbierać. Wspomnienia z tego
                szpitala mnie prześladują zabierając nadal radość życia, uporczywie
                siedząc w mojej głowie. Nasz syneczek jest wspaniały i tylko jego
                cudowny uśmiech koi trochę ból tamtych wydarzeń. Dzisiaj wiem, że
                gdybym wiedziała co mnie spotka to zrobiłabym wszystko aby nie
                pojechać do tego szpitala. Załatwiłabym sobie poród domowy z
                położną z tak zwanego podziemia „porodów domowych”. Ci lekarze,
                zwłaszcza mężczyźni, traktują nas jakby poród to była choroba,
                której należy się pozbyć, wyciąć. Kobiety nie dajcie się zarazić ich
                strachem. Poczytacie statystyki. To sztuczna nagonka, że porody
                domowe podwyższają odsetek powikłań i śmiertelności noworodków.
                Jeśli ciąża przebiega prawidłowo, macie dobry stan zdrowia to poród
                może być wzniosłym przeżyciem nie obdartym z intymności a wszystkie
                pozostałe czynności poporodowe umkną Waszej uwadze jako mało istotne
                i nie upokarzające nas do końca. Jeżeli zdecyduję się jeszcze raz
                kiedyś na urodzenie dziecka to na pewno przygotuję wszystko w domu z
                życzliwą położną, widzącą we mnie kobietę, matkę i ból narodzin o
                którym można natychmiast zapomnieć jeśli się tylko nam na to
                pozwoli.
              • majka995 Re: kaakaa 26.11.07, 12:51
                Moja babcia rodziła 50 lat temu w domu, bo tak kiedyś rodziły
                kobiety. i powiedziała mi że nigdy nie pozwoliłaby aby jej córki
                albo wnuczki rodziły w domu. Przezyła traumę, pamięta to do dzis.
                Wiem że teraz jest inaczej, ale dla mnie rodzenie w domu to
                ciemnogród. przepraszam za słowa, ale takie jest moje zdanie. mamy
                21 wiek, a jak słysze o porodach w domu albo o nie szczepieniu
                dzieci to dostaję gesiej skórki. Ja bym się bała rodzic w domu, a
                jak coś się stanie to kto pomoże. Dla mnie to jest narażanie siebie
                i dziecka na niebezpieczenstwo. jestem matką dwójki dzieci
                szczęsliwie urodzonych w szpitalu, nikt ich niczym nie zaraził , i
                wszystko jest z nimi ok. i jakbym miała jeszcze kiedykolwiek rodzić
                to tylko w szpitalu.

                Pozdrawiam
                • goja07 Re:majka995 26.11.07, 14:51
                  to miałaś szczęście. Dzieci mojego kuzyna rodziły się w szpitalu.
                  Każdy w innym. Dwoje z nich zostało podduszone i dla jednego z nich
                  skończyło się to porażeniem mózgowym
                  • mocpytan goja 26.11.07, 19:04
                    napisz na gazetowego.
        • laminja Re: PORÓD W DOMU 21.11.07, 15:36
          ale czy ja napisałam, że ktoś kogoś namawiam?!!! Wyraziłam swoje zdanie w
          temacie. Napisałam o swoich odczuciach odnośnie porodu domowego.
          Więc ABSOLUTNIE nie musisz mnie informować o tym co jest w tym wątku, bo go
          wcześniej przeczytałam
    • krolowanocy Re: PORÓD W DOMU 24.11.07, 19:24
      Wszystkim kobietom, które krzyczą tu jaki "straszny" jest poród w domu polecam bardzo ten artykuł:
      www.rodzicpoludzku.pl/wartowiedziec/artykul.php?warto_wiedziec_id=12
      Przeczytałam wszystkie wypowiedzi, nie chce mi się rozpisywać się, powiem może tylko tyle: w dzisiejszych czasach ludzie zapominają, że bioologicznie należą do tego samego gatunku co psy, koty, małpy...
      Jeśli chodzi o fizjonomię to nie różnimy się tak bardzo od nich.
      (Och tak, zaraz posypią sie głosy pełne wielkiego oburzenia, że jak to tak mozna porównywać człowieka i zwierzę.. A tak. Mozna. Znam wielu ludzi, którzy zachowują się dużo gorzej niż zwierzęta, ale uważają się za coś dużo lepszego od nich.)

      I wyrazy poparcia dla wszystkich mam, które uważają, że potrafią się wsłuchac w swoje ciało. Każda kobieta to potrafi gdy jest dzieckiem. Potem się jej to z głowy wybija. I to jest najgorsza krzywda, jaką sie robi kobietom.
      • mocpytan Re: PORÓD W DOMU 24.11.07, 20:50
        zawrzaskujecie kaakaa, a dla mnie jej wypowiedzi są jednymi z
        ciekawszych w tym wątku!
        trochę tolerancji - dajcie się i innym wypowiadać.
      • kaakaa drobne uwagi 25.11.07, 09:29
        Żeby nie było, że jak ktoś pozytywnie nastawiony do porodu domowego, to go tylko
        głaszczę wink

        krolowanocy napisała:

        > Wszystkim kobietom, które krzyczą tu jaki "straszny" jest poród w domu polecam
        > bardzo ten artykuł:
        > www.rodzicpoludzku.pl/wartowiedziec/artykul.php?warto_wiedziec_id=12

        Też polecam, ale obawiam się, że wielu uczestniczek tej dyskusji i tak nie
        przekona. Co najwyżej napiszą do Fundacji, żeby zapytać, kto weźmie
        odpowiedzialność za dzieci i matki, które umrą w czasie porodu w domu z powodu
        braku właściwej opieki...

        > Przeczytałam wszystkie wypowiedzi, nie chce mi się rozpisywać się, powiem może
        > tylko tyle: w dzisiejszych czasach ludzie zapominają, że bioologicznie należą d
        > o tego samego gatunku co psy, koty, małpy...

        Oj, z tym gatunkiem, to się zgodzić nie mogę. Polecam szybką powtórkę z podstaw
        biologii, a konkretnie z systematyki. Psy, koty, małpy, ludzie i wiele innych
        należą do typu strunowców, podtypu kręgowców, gromady ssaków ale każde z nich
        stanowi odrębny gatunek. Gdybyśmy byli jednym gatunkiem, to możliwe byłyby
        krzyżówki.

        > Jeśli chodzi o fizjonomię to nie różnimy się tak bardzo od nich.

        Oj, i znów wtopa. Fizjonomia, to takie bardziej fachowe określenie twarzy. Nie
        wiem jak inni uczestnicy tej dyskusji ale ja uważam, że moja fizjonomia dość
        zasadniczo różni się od psiej, kociej, czy małpiej wink

        Podejrzewam, że chodziło o fizjologię (czyli funkcjonowanie organizmu, mówiąc
        najogólniej). Tu rzeczywiście daje się zauważyć pewne analogie ale również wiele
        różnic związanych szczególnie z pionową postawą ciała i (jeszcze szczególniej) z
        bardzo silnym rozwojem kresomózgowia czyli kory mózgu.

        Ale i tak miło mi czytać, że dostrzegasz zalety porodów domowych. smile
        • krolowanocy Re: drobne uwagi 25.11.07, 16:04
          kaakaa napisała:
          > Oj, z tym gatunkiem, to się zgodzić nie mogę. Polecam szybką
          > powtórkę z podstaw biologii, a konkretnie z systematyki.

          Faktycznie, chodziło mi oczywiście o gromadę "ssaki", za szybko pisałam. Róznicę między fizjonomią i fizjologią oczywiście też znam, chodziło o to drugie. Pospiech, zbyt późna pora i zbyt wiele emocji. Miało byc dosadnie, a wyszło śmiesznie.
          Dzieki za zwrócenie uwagi smile
      • juleg Re: PORÓD W DOMU 25.11.07, 12:51

        -Fajnie, że o tym napisałaśsmile nigdy w życiu, nie podejrzewałam, że karmiąc swojego pierworodnego synka, poczuję się jak suka, karmiąca swoje szczenię a takiego niezwykłego uczucia doświadczyłam i nie było to wbrew pozorom przykre a raczej bardzo wzbogacającesmile))
        Dlatego też zaufałam sobie, niczym wilczycabig_grin
        Tak, tak wiem, mamy XXI wiek.
        • krolowanocy Re: PORÓD W DOMU 25.11.07, 17:51
          juleg napisała:
          > Dlatego też zaufałam sobie, niczym wilczycabig_grin

          Wilczyca.
          No. Dokładnie.
          Silna i mądra wilczyca. W samym brzmieniu tego słowa jest jakaś moc.
          pozdrawiam smile
    • krolowanocy o porodach w domu 25.11.07, 18:34
      Pozwole sobie zacytować fragment artykułu o porodach domowych:

      "Porody domowe są jednak w Polsce ciągle zjawiskiem marginalnym.

      Ewa Janiuk: - Decydują się na nie ludzie z elity. Dobrze wykształceni, odpowiedzialni, tacy, którzy lubią brać sprawy w swoje ręce.

      Bożena Waluśkiewicz (z wykształcenia położna, prowadzi poradnię laktacyjną) sześć lat temu urodziła w domu syna Jędrka. W szpitalach trwały właśnie strajki, bała się, że będą problemy. - To było moje trzecie dziecko. Rodziłam w sypialni. Towarzyszyła mi doświadczona położna, do której miałam ogromne zaufanie, taka `z` intuicją, wiedzą i charyzmą. Czułam się z nią bardzo bezpiecznie. Mogłam skupić się na sobie i dziecku, a nie - jak podczas poprzedniego porodu - na personelu szpitala. Kiedy pytałam, co mam robić, odpowiadała: to, na co masz ochotę - `zaufaj` intuicji. Położna wtopiła się w nasz dom - po porodzie nastawiła wodę na pierogi dla całej rodziny, pobawiła się ze starszymi dziećmi.

      Bożena Waluśkiewicz podkreśla, że bez wahania wybrałaby szpital, gdyby miała najdrobniejsze kłopoty zdrowotne lub jakiekolwiek wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa swojego i dziecka.

      Gdy Jędruś był już na świecie, do mieszkania Waluśkiewiczów przyjechał umówiony wcześniej neonatolog. Zbadał dziecko, zmierzył, wypełnił dokumenty potrzebne do rejestracji w USC. Później chłopiec został zaszczepiony. - Leżałam we własnym łóżku i czułam wewnętrzny spokój. Do końca życia będę wdzięczna mojej położnej."

      źródło:
      www.rodzicpoludzku.pl/przegladprasy/artykul.php?przeglad_prasy_id=5
    • goja07 Re: PORÓD W DOMU 25.11.07, 23:23
      Cześć dziewczyny!
      Poczytałam sobie właśnie wasze wypowiedzi na temat porodu w domu i
      postanowiłam opisać swoją historię.
      Długo zastanawiałam się czy rodzić w szpitalu czy w domu. Jako młoda
      dziewczyna chciałam w domu tak jak moja babcia i prababcia. Tak
      rodzinnie, w swoim łóżku, bez zbędnych obcych osób. Potem przyszedł
      czas obawy, że sobie przecież nie poradzę. A co jeśli się coś
      stanie, coś będzie nie tak z dzieckiem. Jak każda kobieta kiedy już
      byłam w ciąży temat powrócił. Czytają wiele na ten temat, szpitale
      przerażały mnie coraz bardziej. Kobiety opisują straszne wydarzenia
      i swoją bezsilność wobec lekarzy , którzy mają się za „bogów”.
      Żartowałam więc, że urodzę sama bojąc się szpitala. Mam jednak
      wspaniałą Panią doktor ginekolog, która pozytywnie mnie nastawiła do
      wszystkiego. Moja ciąża przebiegała książkowo. Maluszek rósł sobie
      spokojnie. Termin porodu zbliżał się szybko. Moja Pani ginekolog
      wyjechała niestety na urlop w dniach kiedy przypadał termin mojego
      porodu. Nie zdążyła wrócić. Los zadecydował jednak za mnie. Poszło
      tak szybko...
      Akcja porodowa się rozpoczęła, ale nie myślałam, że pójdzie to w
      takim tempie, w końcu to moje pierwsze dziecko. Trochę dziwnie się
      czułam, ale wody nie odeszły i nie było bóli partych więc uznałam,
      że to potrwa jeszcze parę godzin i nie ma co panikować. Mój partner
      widząc jednak po powrocie do domu co się dzieje wezwał pogotowie.
      Położna po wejściu oznajmiła, że to już. W pierwszym odruchu zaczęła
      mieć pretensje ale nie było czasu na ciąg dalszy zbędnej dyskusji.
      Spokojnie i bez nerwów stwierdziła, że rodzimy. Trzy parcia i po
      wszystkim. Byłam taka szczęśliwa. Nie pozwoliłam się naciąć i całe
      szczęście. Pękłam, ale nic nie poczułam i ranka była minimalna.
      Położna przyjęła moją decyzję do wiadomości i nie robiła z tego
      powodu problemów ani zbędnego wykładu. Moja Pani ginekolog w
      późniejszej rozmowie sama przyznała, że to dobrze, bo kobiety po
      tych nacięciach już do końca życia nie dochodzą w pełni do
      siebie, „noszą bliznę” i często towarzyszy im ból. Byliśmy bardzo
      szczęśliwi. Zostało do urodzenia łożysko. Położna kazała uszykować
      miskę i worek na łożysko. Jedno parcie i miało być po wszystkim. W
      trakcie rozmowy z nami usłyszała pytanie, czy może w tej sytuacji
      nie będę musiała jednak jechać do szpitala. Mały urodził się zdrowy,
      ze mną wszystko w porządku to po co. Może nie muszę. Położna
      postanowiła inaczej. Niestety w tym momencie rozpoczął się mój
      koszmar.
      Odstąpiła od rodzenia łożyska, nie dając mi wyboru i „przymuszając
      mnie” do jazdy do tego szpitala. Bo nie wiadomo dlaczego...
      wymysł...strach przed biurokracją....? Zgodziłam się więc myśląc, iż
      obejrzy nas jeszcze lekarz i potwierdzi czy wszystko jest z naszym
      malutkim syneczkiem w porządku (malutkim 3980 kg). Kiedy położna
      usłyszała do jakiego szpitala musi mnie ewentualnie zawieźć wpadła w
      swoistą panikę. Była bardzo niezadowolona z tego powodu. Koniecznie
      chciała jechać do innego. Ja jednak w dobrej wierze stwierdziłam, że
      chcę tam gdzie pracuje moja Pani doktor. Szpital był w końcu
      powiadomiony, że pod jej nieobecność mogę przyjechać do porodu.
      Mieli być na to przygotowani znając historię mojej ciąży.
      Wątpliwości położnej powinny były nas zastanowić, ale w takim
      momencie cieszyliśmy się z naszego szczęścia nie myśląc o tym, że
      może spotkać mnie coś złego. Do dziś nie wiem czy spodziewała się
      ona tego lekarza na dyżurze i przewidywała problemy jakie mogą mnie
      tam spotkać. W nerwach zawiozła mnie do szpitala. Wzbudziłam
      niesamowite poruszenie na oddziale :”To ta co urodziła w domu”.
      Położono mnie na sali porodowej. Mój partner dotarł już też do
      szpitala. Miał oczywiście problem z wejściem na oddział. Kazano mu
      na izbie wypisywać jakieś niepotrzebne kwestionariusze przedłużając
      czas dotarcia na oddział.. Dopiero jak dał Pani pieniądze to dostał
      z służbowej szafki obuwie i fartuch jednorazowy i już nic nie musiał
      wypisywać tylko mógł sobie wejść. Po dotarciu na oddział został
      poproszony najpierw na rozmowę do lekarz dyżurnego. Doszło do
      niesamowitej awantury. Pan doktor dał do zrozumienia, że oczekuje
      jakiegoś zadość uczynienia za to, iż przyjął mnie na oddział po
      porodzie domowym. Jakby doszło do niewiadomo jakiego przestępstwa.
      Chciał wiadomo co...za dziecko urodzone w domu gdzie nie kiwnął
      palcem. Kiedy usłyszał słowa oburzenia i odmowę zawitał w pokoju
      porodowym nie dopuszczając tam mojego partnera. W tym czasie do tego
      pokoju zeszło się chyba pół szpitala obdzierając mnie zupełnie z
      mojego prawa do intymności. Leżałam na tym cholernym łóżku z nogami
      na podpórkach a wszyscy patrzyli na mnie jak na... sama nie wiem. To
      było okropne. Miałam urodzić łożysko. No ale położna z pogotowia
      naraziła mnie niestety na zatrzymanie skurczy bo minęło 40 min od
      porodu. Prosiłam aby nie podawano mi żadnego znieczulenia ani innych
      specyfików. Skoro urodziłam sama, naturalnie bez żadnej medycznej
      ingerencji to życzę sobie takiego ciągu dalszego. Złożyłam najpierw
      ustnie oświadczenie, które miałam prawo jako pacjentka złożyć, aby
      odstąpiono od zbędnej ingerencji medycznej tym bardziej, że nie było
      zagrożenia życia. W wyniku dyskusji jaka się wywiązała poprosiłam o
      podanie mi druku czy kartki abm możgła złożyć je pisemnie.
      Oczekiwałam, iż tak się stanie.Prosiłam aby wytłumaczono mi wszystko
      co będzie ze mną robione. Nie doczekałam się jednak. Prosiłam aby
      przyszedł do mnie ojciec naszego dziecka. Położna z pogotowia
      wiedziała, że jedziemy do szpitala, ale ja się boję i chcę aby przy
      wszystkim był mój facet. Nie poproszono go. Wszedł sam mimo
      zamieszania pod drzwiami sali porodowej, gdyż na polecenie pana
      doktora nie miał tam zostać wpuszczony. Niestety spóźnił się
      chwile. Pan doktor, jak mniemam w odwecie, krzycząc na mnie
      niemiłosiernie, trzymając mnie na siłę za rękę, w wyniku moich
      sprzeciwów, doprowadził do założenia wenflonu. Mój partner po
      wejściu do tego pokoju wyjął mi go widząc mój błagalny wzrok i to w
      jakim jestem stanie i słysząc ode mnie co tu się wydarzyło chwile
      wcześniej. W wyniku tego został wyrzucony z pokoju z zakazem wstępu
      do szpitala.
      Pielęgniarka kazała mu zostawić moje rzeczy i torebkę byle gdzie na
      korytarzu pomijając fakt, że są tam dokumenty i pieniądze. Lekarz,
      który mnie zszywał (1 szewek) z wściekłością krzyczała na mnie, że
      skoro nie chciałam znieczulenia mam przestać wyrażać „na głos” swoje
      odczucia. Bolało, nie ukrywam, więc trochę mi się ton głosu
      podwyższył. Niestety to nie był koniec mojego dramatu. Pan doktor
      postarał się przez następne parę godzin aby zniszczyć do końca
      najszczęśliwsze wydarzenie mojego życia. Chciałam wypisać się na
      własne życzenie z tej „rzeźni”. Nie pozwolił. Zakazał lekarzowi
      pediatrze aby wypisał moje dziecko. Powiedział w końcu, że ja
      mogę „sobie pójść” ale dziecka mi nie odda. Pół oddziału chodziło i
      mnie pilnowało, żebym czasami nie uciekła z małym niepostrzeżenie.
      Tata naszego synka nie mógł do nas wejść pod groźbą interwencji
      policji. Byliśmy w wielkiej rozpaczy. Chcieliśmy się cieszyć naszym
      ślicznym aniołeczkiem i być z nim razem w jego pierwszych godzinach
      życia. Zabrano nam tą możliwość w brutalny sposób. Na obchodzie
      usłyszałam ciąg dalszy krytyki mojej osoby, mojego partnera i mojego
      życia. Niewybredne wypowiedzi lekarzy przechyliły czare goryczy.
      Próbowałam jeszcze kilka razy się wypisać. Wyobraźcie sobie, że mi
      się udało ale dopiero wtedy kiedy pan doktor zakończył dyżur.
      Postawiłam na swoim. Wyszłam o godzinie 22.30 następnego dnia kiedy
      ON nie mógł mnie już zatrzymać i kiedy pani doktor pediatra i
      następny lekarz dyżurny już się nie bali nas wypisać.
    • goja07 Re: PORÓD W DOMU 25.11.07, 23:28
      cd... Inne pacjentki wypowiadały się również niepochlebnie o panu
      doktorze, o jego wojskowych metodach wobec kobiet. Przeciwnik
      porodów rodzinnych, nie przyjmujący do wiadomości zdania kobiety,
      działający wbrew jej woli. Pozostali lekarze jako personel podwładny
      funkcjonuje w swoistej psychozie bojąc się pana doktora jak ognia,
      wykonując każde jego polecenie. Jedna z dziewczyn wspominała nadzór
      pana doktora nad jej poprzednim porodem. Prosiła aby jej nie
      nacinać. Lekarka, która odbierała ten poród zgodziła się ale
      niestety pojawił się ON i rozkazał nacięcie. Teraz po latach tamta
      lekarka przyznała się tej pacjentce, że gdyby tego wtedy nie zrobiła
      to wyrzucił by ją z pracy za sprzeciw. Minęło już 4 miesiące od
      tamtych wydarzeń. Nie mogę się do dziś pozbierać. Wspomnienia z tego
      szpitala mnie prześladują zabierając nadal radość życia, uporczywie
      siedząc w mojej głowie. Nasz syneczek jest wspaniały i tylko jego
      cudowny uśmiech koi trochę ból tamtych wydarzeń. Dzisiaj wiem, że
      gdybym wiedziała co mnie spotka to zrobiłabym wszystko aby nie
      pojechać do tego szpitala. Załatwiłabym sobie poród domowy z
      położną z tak zwanego podziemia „porodów domowych”. Ci lekarze,
      zwłaszcza mężczyźni, traktują nas jakby poród to była choroba,
      której należy się pozbyć, wyciąć. Kobiety nie dajcie się zarazić ich
      strachem. Poczytacie statystyki. To sztuczna nagonka, że porody
      domowe podwyższają odsetek powikłań i śmiertelności noworodków.
      Jeśli ciąża przebiega prawidłowo, macie dobry stan zdrowia to poród
      może być wzniosłym przeżyciem nie obdartym z intymności a wszystkie
      pozostałe czynności poporodowe umkną Waszej uwadze jako mało istotne
      i nie upokarzające nas do końca. Jeżeli zdecyduję się jeszcze raz
      kiedyś na urodzenie dziecka to na pewno przygotuję wszystko w domu z
      życzliwą położną, widzącą we mnie kobietę, matkę i ból narodzin o
      którym można natychmiast zapomnieć jeśli się tylko nam na to
      pozwoli.
      • mocpytan goja 25.11.07, 23:49
        a który to szpital?
        współczuję przeżyć!
        • goja07 Re: goja 25.11.07, 23:58
          Mogę Ci napisać nawet nazwisko lekarza tylko może na maila
          • juleg Re: goja 26.11.07, 10:04
            Goju tak bardzo mi przykrosad przytulam mocno... wierzę, ze takie przezycia mogą skutecznie zatruć życie. Moja mama podobne doświadczyła na Madalińskiego, ale to było 27 lat temu! Czyli cały czas, takie koszmary mają miejscesad
            Ja tez poproszę o info na julcsa.j@gmail.com będę przestrzegać inne kobiety.
      • krolowanocy historia goji 26.11.07, 10:51
        Przeczytałam przed chwilą Twoją opowieść. Łzy mi się w oczach zebrały. Słów brak. Wiem jak trudno jest wypisać się ze szpitala na własne żądanie, ale nie przypuszczałam, że może to wyglądać aż tak.
        Napiszesz mi jaki to szpital i lekarz na krolowanocy@gmail.com ?
        • monis1979 Re: historia goji 03.12.07, 11:33
          właśnie to przeczytałam i również jestem wstrząśnięta. Mogłabyś i mi
          odzielić informacji na temat tego szpitala i lekarza. Będę rodzić na
          początku stycznia i aż mi ciarki przeszły jak to przeczytałam. Mój
          adres to: monika_z1@o2.pl

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka