bene_gesserit
20.01.11, 15:46
Jedną z przyczyn, dla ktorych rzadko odwiedzam polskie blogi, jest niechęc autorów i autorek do podawania zrodła przepisu. Z tego, co zauwazylam, robi to tylko czesc blogerow. Moja irytacja dotyczy tych, ktorzy tego nie robią.
Rozumiem, ze wiele przepisow jest po babci, wiele to komplilacja osmiu pomyslow na te sama potrawe, inne sa z zapiskow, ze slyszenia, z antycznych wycinkow z gazet itd.
Ale naprawde mnostwo przepisow jest ZYWCEM zerznieta z blogow angielskojezycznych najczesciej. Ostatnio natknelam sie na przyklad tak uderzajacy, ze az mnie zatkalo: autorka obfotografowala naprawde slicznie wygladajacą słodycz, opisujac jak ja zrobila. Pod wpisem - kilkadziesiat komentarzy, ze sliczne, ze ojej, alez mialas swietny pomysl, co za wyobraznia, podziwiam cie, jestes boginią i td, tradycyjne seryjne zachwyty. Autorka w komentarzach dziekowala za pochwaly i cierpliwie wyjasniala, jak osiagnac taki efekt, jak ona. Nie zajaknąwszy sie ani na chwile, ze szczegolowe wskazowki i instrukcje krok po kroku mozna znalezc tam, skąd i ona ją zaczerpnęła, czyli na pewnej amerykanskiej stronie.
Fajnie jest zbierac pochwaly za cudza pomyslowosc i wysilek? Trzeba sobie pompowac ego cudzymi osiągnieciami? Tak trudno sie przyznac do zrodla inspiracji? To boli czy cos?