Gość: Lechu
IP: *.core.lanet.net.pl
06.05.06, 09:29
Od dawna nurtuje mnie ten temat.
Co kieruje ludźmi, że starają się o uprawnienia przewodnicka sudeckiego?
Praca zarokowa - to rzecz zrozumiała. Ale co jeszcze? Pytam dlatego, że:
- prowadzą stada nieprzygotowanych, kondycyjnie i zdrowotnie zróżnicowanych
ludzi,
- mają we łbie poczucie ogromnej odpowiedzialności za całą prowadzoną
chałastrę,
- doskonale wiedzą, że ta cała chałastra właściwie najczęściej jest tam, bo
po prostu jest,
- męczą się nad roślinkami i zwierzątkami albo nad erami geologicznymi i
zlodowaceniami czy innymi ciekawostkami, czego i tak nikt nie słucha,
- sami z tego chyba nie mają przyjemności, no bo jaką można w takiej sytuacji
mieć?
W niejeden "długi weekend" obserowowałem sytuację w regionie karkonoskim - w
skrócie" "Sodoma i Gomora"... Co ciekawsze, duża część przyjeżdża w celach
wyłącznie "rozrywkowych". Zdecydowana większość pokonywała śnieżny teren w
wygodnych "adidasach".
Część zwiedzających gubiła swojego przewodnika - a być może to przewodnik ich
zgubił? - i wpadała w tarapaty orientacyjne. Często widuję w Karkonoszach
takie wieloosobowe tramwaje i za każdym razem nasuwa mi się taki dylemat:
komu, po co i na co to?...
Nie piszę tutaj o prowadzeniu kilku osób, z którymi w ramach działalności
klubowej zorganizowaliśmy sobie wspólną wędrówkę.
Sam od kilkadziesięciu już lat wprowadzam ludzi w Karkonosze, i mimo różnych
trudności organizacyjnych, sprawia mi to satysfakcję...
Ale to są/byli moi Przyjaciele/ciółki ze środowiska turystów i krajoznaców -
ludzie autentycznie zainteresowani turystyką kwalifikowaną.
Pozdrawiam
Lech
Strona Klubu Sudeckiego z Poznania - www.kspoz.prv.pl/