wscieklyuklad
29.03.15, 12:41
zakres demokracji? Czy istnieją nieprzekraczalne granice? Gdzie się zaczyna i pokąd winna sięgać?
Kolejne dni przynoszą coraz dramatyczniejsze doniesienia odnośnie bandyty Andrzeja Lubicza, który zatajając wadę wzroku pozbawiającą go właściwie prawa do wykonywania zawodu, pod jakże dziś modnym hasłem "depresja", doprowadził do zamordowania 150 niewinnych osób.
Nagrania z wnętrza samolotu budzą grozę - desperackie apele kapitana, próba wyważenia drzwi kabiny pilotów i krzyki przerażonych ludzi, którzy naiwnie i niestety po raz ostatni w życiu zaufali bezmyślnym procedurom ustanowionym przez pozbawionych wyobraźni politykierów.
Odruchowo nasuwa się skojarzenie z "tajemnicą spowiedzi" - spowiednik poinformowany o popełnieniu poważnego przestępstwa może co najwyżej nie udzielić rozgrzeszenia, lub zadać dotkliwszą, niż zwykle pokutę, lecz nie ma prawa podzielić się swą wiedzą z organami władzy.
Tu jednak dominuje aspekt religijny, choć tajemnica spowiedzi - ustalona wieki temu - miała na celu głównie ochronę dynastyczną - sprawdzoną w praktyce rozszerzono na ogół wyznawców. W ostateczności spowiednik może nakazać naprawę szkody w sposób adekwatny do wykroczenia - w jakiejś części rekompensuje to poniesiony przez kogoś szwank.
To, co stało się w Alpach dowodzi, iż Andrzej Lubicz w sposób niemal futurystyczny (co nie jest równoznaczne ze spełnieniem się marzeń mordercy) przewidział konsekwencje swego czynu. "Świat musi zapamiętać moje imię" - zwierzał się narzeczonej. I świat zapamięta nie tylko imię ale i nazwisko - bandyta bowiem, którego czyn udowodniono (a wobec samobójstwa i wielokrotnego morderstwa nie podlegający innemu dochodzeniu ani karze) nie ma prawa do żadnej prywatności ani obywatelskich praw - jest wyłącznie zutylizowanym odpadem biologicznym.
Pojawia się jednak pytanie: czy spełni się kolejne przewidywanie psychopaty?
"Zapoczątkuję zmianę systemu" - to kolejne z wyznań Andrzeja Lubicza.