wed05
14.12.05, 21:27
Nie wiem, może jestem słaby - pewnie tak jest.
Nie wiem czy piszą tutaj jacyś faceci, ale mnie to w zasadzie jest już
obojętne.
Mam 18 lat i czuje sie jak rozładowana bateria. Praktycznie całe moje życie
to pasmo tułaczek, niepewności o jutro i kłótni.
Dzisiaj jestem u progu dorosłego życia. I co dalej ?
Na studia mnie nie stać, do wojska nie pójdę, nie mam perspektyw na pracę.
Nigdy nie chciałem tak żyć. Zawsze tego i tylko tego się bałem.
Teraz powoli staje się to faktem i nie widzę sensu.
W zasadzie patrząc na moich znajomych zazdroszczę im problemów - chłopak,
dziewczyna, brak kasy na bajery itp. A ja nie mam na buty i kurtkę na zimę.
Co prawda z zewnątrz tego nie widać, mieszkam na ładnym osiedlu. Ale to
fikcja - mieszkanie nie jest nasze. Nie mamy nic. A ja nie mam nic na start i
miec nie bede.
I co dalej ? Wiecej odwagi potrzeba by tak zyc, czy zeby sie pozbawic tego
życia ? Ostatnio sie zastanawiam. Domyslam sie, ze to stan depresyjny. Mam
często ,,napady'' wrecz placzu, nie moge zniesc bezsilnosci. Sni mi sie to
wszystko po nocach, jak tylko moge spac.
To taki mały cytacik, który idealnie ukazuje moje życie :
,,Jeżeli spadniesz- zaboli. Jeżeli nie dotarłeś wysoko, poczujesz zawód.
Jeżeli byłeś u szczytu - zginiesz. Możesz spróbować jedynie wzlecieć,
a do tego potrzebne są skrzydła. Musisz więc starać się bardziej od innych''