grzegorz.borowski
23.03.14, 19:09
Witam serdecznie Państwa!
Chciałym zostać pisarzem. W tym celu zamierzam zrezygnować z pracy i żyjąc z oszczędności, chciałym napisać książkę o miłości. Dostrzegłem dla siebie szansę. Na rynku jest zalew harlequinów, a mało jest książek, które opisują miłość i związek w sposób głęboki, złożony i liryczny. Moje przyjaciółki twierdzą, że mam talent. Chciałbym jednak zasięgnąć opinii Państwa, bo zależy mi na wypowiedziach ludzi kochających i znających książki. Dziękuję za pomoc.
Magda wyszła z domu przed świtem, do pracy. Obudził mnie powiew rześkiego, wiosennego powietrza. Kiedy zrzuciłem kołdrę, spostrzegłem na białej pościeli włosa łonowego. To był jej włos. Przekęciłem się na bok, w jego stronę, i zacząłem go gładzić, najpierw palcem wskazującym, potem środkowym. Włos delikatnie łaskotał opuszki. Po chwili toczyłem go jakby był minaturowym walcem. Nie zdołał jednak rozprostować fałd na pościeli, więc, nieco rozczarowany i zniecierpliwiony, zacząłem go turlać jak kawałek plasteliny, który można w ten sposób wydłużyć. Ale włos oparł się moim fantazjom. Mojej woli. Wziąłem go na czubek palca i zdmuchnąłem. Nie unosił się w powietrzu jak puch, opadł szybko. Poza łóżko. Na kolanach zacząłem go szukać na dywanie, aby nie zniknął wkrótce w otchłani odkurzacza. Po chwili go znalazłem. Nie odważyłem się więcej z nim eksperymentować. Włożyłem go do dzieła Schopenhauera i tam, pośród stron Poczwórnego źródła twierdzenia o podstawie dostatecznej, spoczął jako zakładka. I w tej roli włos ów wywoływał więcej romantycznych skojarzeń niż zasuszony między stronami płatek róży.