katja8833
17.02.21, 17:06
Witam. Muszę się wyżalić, nie daje juz sobie rady, wysiadam psychicznie. Mojego partnera poznalam 5 lata temu, jak to na początku wszystko ładnie, pięknie. Schody sie zaczely kiedy zaczęliśmy rozmawiac o wspolnym mieszkaniu, nie okazał entuzjazmu wrecz sie wzbraniał, jednak po dłuższym czasie w końcu dał się przekonać,w tym czasie nie mial pracy, w sumie to ja nas utrzymywałam , poszukalam mu pracy, bo ja sama mam małą pensję i zaczęliśmy naprawdę biedować . Praca nie lekka, fizyczna, ale dzięki niej odłożył kilka groszy, w sumie ja go namówiłam zeby odłożył na nowe auto, bo jego stare seacisko juz zaczęło się buntować. I było by pięknie, ale....w sumie od początku, bylo tak ze ciągle byl potrzebny w domu(swojej mamy) ciągle telefony, zawieś mnie tu, zrobiłbyś to, pomoglbys tamto(nie niejest wdową, ani osoba przewlekle chorą) , zmień prace na inna(choc wiedziala ze ta ja mu załatwiłam ) .... Zaczęło między nami zgrzytać, ale dopóki pracował z daleka bylo do zniesienia,niestety ostatnio stwierdził, że w obecnej pracy już mu się nie podoba, więc ja zmienił, na gorzej płatną i oczywiście na taką gdzie po drodze ma mame.Doszlo do tego, że ostatnio nocował tam przez tydzień, pod pretekstem zalatwienia spraw osobistych, wrócił w moje urodziny z pustymi recami( nie chodzi mi juz o jakis niewiadomo jaki prezent, wystarczyla by róża co kolwiek byle pokazał, że pamieta) . Szlag mnie trafił, ale odpuściłam naiwnie myślałam ze sie zrechabilituje,poprosiłam go o to żebyśmy spędzili razem moje urodziny, w końcu nie widzieliśmy sie tydzien, a on nastepnego dnia zaproponował mi odwiedziny u swojej MATKI! Wściekłam się, nie wytrzymałam, powiedzialam co myślę o tym wszytkim, przecież on ma jeszcze rodzeństwo a tylko go ciagle do pomocy potrzebują, niby przytaknął zgodził się ze mna. Ale nastał poniedziałek, skończył prace i co!? Zamiast przyjechać prosto do domu, znowu wylądował u swojej mamy, a ja myslalm, że został po godzinach w pracy.
Doszło do tego że w sumie wiecej jest z nia niż ze mną, nie mam już siły wale głową w mur, za kazdym razem jest to samo, przeprasza mówi bedzie dobrze, a jest gorzej. A i jeszcze kwestia pieniędzy, nagle odłożone pieniądze okazały sie pieniedzmi dla jego brata , ni z gruchy ni z pietruchy zostalam oświecona, że dlug który miał być spłacony nagle nadal jest, temat poruszył oczywiście zaraz po powrocie z domciu. Nie wiem czy może ja przesadzam, ale dla mnie to już za wiele, mielismy kupic nowy sprzet do kuchni, ale jego plany się zmieniły po powrocie od mamy. I tak w sumie jest ciągle, mamy plany, on tam jedzie, już nie mamy nic. Nawet w walentynki sprawił mi niespodzianke, kiedy od niej wrócił, uslyszalam że w sumie to chyba do siebie nie pasujemy bo jego rodzina tak stwierdzila, więc go nastepnego dnia spakowałam, ku mojemu zdziwieniu zamiast odejsc zaczął się mętnie tłumaczyć , że źle go zrozumiałam! ... I obiecywał, znowu, że już będzie dobrze. Nie wiem czy dalej walczyć, odpuścić, a może to skończyć. Twierdzi, że mu zależy, tylko, że ja czekam a nic sie nie zmienia.Mam teraz swoje problemy, tłumaczyła mu, że potrzebuję go teraz bardziej niż kiedy kolwiek,żeby był przy mnie, a on niby wie, niby rozumie, ale dalej się odemnie odsuwa. Teraz, też jestem sama, kiedy dzwoniłam gdzie jest odpowiedział, że u siebie w domu.