ona2005 21.10.05, 17:50 Ile ma lat najmłodszy doktor? Słyszałam o 26 letnim doktorze. Znacie kogos młodszego? W jakim czasie ktos najszybciej napisał prace i się obronił? Znam przypadek napisania i obrony w 1,5 roku. Znacie kogos kto szybciej? Odpowiedz Link Obserwuj wątek Podgląd Opublikuj
krysiulka Re: Najmłodszy doktor 21.10.05, 19:14 ona2005 napisała: > Ile ma lat najmłodszy doktor? Słyszałam o 26 letnim doktorze. Znacie kogos > młodszego? > W jakim czasie ktos najszybciej napisał prace i się obronił? Znam przypadek > napisania i obrony w 1,5 roku. > Znacie kogos kto szybciej? Prof. Banach ze Lwowa został profesorem w wieku 21 lat. Matematyk. Wielki człowiek. Krysia Odpowiedz Link
mootya Re: Najmłodszy doktor 18.02.06, 20:22 nieprawda, nieprawda! prof. Banach zostal profesorem w wieku 30 (albo 31) lat ;-] pzdr Odpowiedz Link
aga_ta85 Re: Najmłodszy doktor 24.04.06, 00:43 Jasne, a ja tytuł profesora zdobyłam w wieku 15 lat! Odpowiedz Link
babazgaga Re: Najmłodszy doktor 21.10.05, 20:39 hmmm a czy wiek świadczy o czymkolwiek oprócz wieku?.... Odpowiedz Link
marcys1 Re: Najmłodszy doktor 21.10.05, 20:46 o raju a co to ma za znaczenie... i zapewniam, ze wiem co mowie... Odpowiedz Link
marcys1 Re: Najmłodszy doktor 21.10.05, 20:50 a i doczytałam w innym wątku, że zakładasz, że sie ma 24 lata jak sie konczy studia... o przepraszam, a dlaczego nie 22 czy 21? wtedy mozna by jeszcze szybciej Odpowiedz Link
miekraw Najmłodszy doktor - po co? 22.10.05, 10:30 Ponawiam pytanie: o czym świadczy wiek doktora? Czy jest miernikiem jego przygotowania do życia, doświadczenia, wiedzy? Ja mialam do wyboru: albo skończyć studia (na Zachodzie) w wieku 26 lat (było to całkowicie realne!), siedząc przez cały czas na garnuszku rodziców i czekając na paczki żywnościowe, ratując się w międzyczasie makaronem z dżemem, albo podjąć równolegle pracę, finansując sobie studia i zapewniając sobie odpowiedni standard życia. Wybrałam to drugie rozwiązanie. Doktorat obroniłam w wieku 29 lat, mając w tym momencie za sobą 7 lat pracy na pełny etat dla międzynarodowych firm. Z perspektywy czasu wydaje mi się to trafną decyzją i czuję ogromną satysfakcję, że postąpiłam właściwie. Gdybym natomiast szarpnęła się na zostanie paną doktor kilka lat wcześniej, miałabym za sobą kilka lat egzystencji na granicy ubóstwa, a nikt nie zagwarantowałby mi, że znalazłabym pracę (więc w perspektywie może kilka kolejnych lat wiszenia w próżni). Stąd moja rada: doktorat to nie wyścig formuły 1 ani bicie rekordów Guinessa, a sama wiedza bez doświadczenia już nie wystarcza. Odpowiedz Link
r.richelieu Re: Najmłodszy doktor 22.10.05, 14:37 Doogie Howser, odebrał poród w centrum handlowym, może przepisywać narkotyki, ale nie może kupić piwa. Doogie Howser, szesnastoletni lekarz medycyny. oto najbardziej odpowiednia odpowiedź na tak zadane pytanie ;) Odpowiedz Link
marcys1 Re: Najmłodszy doktor 22.10.05, 18:29 ooo ciesze się, że mnie inne osoby na tym forum rozumieją :) tak trzymać - pozdrawiam wszystkich rozsądnych (a przy tym zmęczonych nieco doktorantów i doktorów) Odpowiedz Link
flamengista Re: Najmłodszy doktor 23.11.05, 22:01 słyszałem o jakieś córce wybitnego zagranicznego profesora. ojciech specjalnie ją wychowywał na naukowca. siedziała nad książkami, nie spotykała sie z rówieśnikami. doktorat ponoć zrobiła w wieku 16 lat (!!!). a potem resztę życia spędziła w zakładzie psychiatrycznym. wniosek - nie śpieszmy się zanadto z doktoratem;) Odpowiedz Link
rufus251 Re: Najmłodszy doktor 25.11.05, 11:08 Witam oczywiście zgadzam sie, ze wiek o niczym nie znaczy jednak nie zgadzam się z tezą, ze jak ktos w młodym wieku zrobił doktorat to zaraz zwariuje albo jest na utrzymaniu rodziców. Mam 26 lat i tydzień temu sie obroniłem. Pracuje zawodowo od 5 lat, mam zonę i jakoś sie dało. Nie twierdzę, ze było łatwo powiedziałbym, ze cholernie trudno. Odpowiedz Link
flamengista to akurat zupełnie normalne 25.11.05, 12:01 Jestem co prawda w Twoim wieku i jeszcze dużo mi brakuje (z 2 lata na pewno) do napisania pracy i jej obrony, jednak doktorat w młodym wieku to nie jest anomalia:) Można nawet powiedzieć, że to dobry objaw. Chodzi jednak o coś innego. W tym wątku pojwiło się swoiste poczucie winy - czy nie powinno się jak najwcześniej zrobić doktoratu? Ja uważam, że w nauce pośpiech nie jest obowiązkowy. Jeśli ktoś umie zrobić DOBRY doktorat nawet przed dwudziestką - brawo. Pamietajmy jednak, że kariera naukowca to nie kariera piłkarza. Można być aktywnym zawodowo do 80 roku życia a nawet dłużej! Więc i doktorat po 40-tce nie jest tragedią... Ważne jest, by doktorat nie stał się celem samym w sobie. By umieć go pogodzić z życiem osobistym. I by szybkość szła w parze z jakością. Skoro umiesz to pogodzić (a z Twojego posta wynika, że tak) - to tylko pogratulować:) Odpowiedz Link
pomaranicza Re: to akurat zupełnie normalne 01.01.07, 11:20 Pewne ograniczenie jednak istnieje. Nie wiem, czy jest to nakaz odgórny dla wszystkich uczelni, ale pracownicy PK mają na zrobienie doktoratu naksymalnie 8 lat, co oznacza, że jeśli zostałeś(/łaś) przyjęty do pracy zaraz po studiach (jak jest obecnie w przypadku większości przyjmowanej kadry), musisz go zrobić w wieku lat maksymalnie 34. Dla mnie całkiem zdrowe, Kadra naukowa musi się kształcić. Odpowiedz Link
niewyspany77 Re: to akurat zupełnie normalne 01.01.07, 12:07 > Pewne ograniczenie jednak istnieje. Nie wiem, czy jest to nakaz odgórny dla > wszystkich uczelni, ale pracownicy PK mają na zrobienie doktoratu naksymalnie 8 > lat, co oznacza, że jeśli zostałeś(/łaś) przyjęty do pracy zaraz po studiach > (jak jest obecnie w przypadku większości przyjmowanej kadry), musisz go zrobić > w > wieku lat maksymalnie 34. Dla mnie całkiem zdrowe, Kadra naukowa musi się > kształcić. "Pozny doktorat" ma jedna zalete, ktorej sie nie da pominac - broniac dr z wolnej stopy w wieku 40 lat masz szanse miec ok. 15-letnie doswiadcznie prakycznie, czego nie dadza Ci zadne studia ani nie kupisz tego za zadna kase. W pewnych dziedzinach wiedzy podparcie wiedzy teoretycznej umiejetnosciami praktycznymi ma niebanalna wartosc. Takze widelkowanie "w wieku od do" jest nie zawsze dobrym pomyslem, a swiezo upieczeni doktorzy majacy lat tyle co teoretyk kilka lat po habilitacji, czasem moga miec wiecej do powiedzenia. Oczywiscie nie zapominajac, ze ksztalcic sie mozna bez bycia doktorantem i pracy na uczelni, szczegolnie jak "bycie naukowcem" oznacza de facto prowadzenie zajec ze studentami i machniecie artykulu od czasu do czasu coby naczalstwo sie odp*** ;) Odpowiedz Link
vovel123 Re: Najmłodszy doktor 26.11.05, 22:49 rufus251 napisał: > Witam > oczywiście zgadzam sie, ze wiek o niczym nie znaczy jednak nie zgadzam się z > tezą, ze jak ktos w młodym wieku zrobił doktorat to zaraz zwariuje albo jest na > utrzymaniu rodziców. Mam 26 lat i tydzień temu sie obroniłem. Pracuje zawodowo > od 5 lat, mam zonę i jakoś sie dało. Nie twierdzę, ze było łatwo powiedziałbym, > ze cholernie trudno. chylę czoła w takim razie, ja za tydzień kończę owe 26 i jeszcze trochę przede mną... ;) Odpowiedz Link
owocoskala Ale wymagania są rózne do doktoratu 01.01.07, 14:27 Mam 26 lat i tydzień temu sie obroniłem. Pracuje zawodowo > od 5 lat, mam zonę i jakoś sie dało. Gratulacje ale to wszystko jeszcze zależy jaki doktorat. My biolodzy z powątpiewaniem patrzymy na doktoraty np. psychologów składające się z jednego eksperymentu polegającego na przepytaniu 16 dzieci... U nas by to starczyło na licencjat.... Odpowiedz Link
niewyspany77 Re: Ale wymagania są rózne do doktoratu 01.01.07, 22:51 owocoskala napisała: > Gratulacje ale to wszystko jeszcze zależy jaki doktorat. My biolodzy z > powątpiewaniem patrzymy na doktoraty np. psychologów składające się z jednego > eksperymentu polegającego na przepytaniu 16 dzieci... U nas by to starczyło na > licencjat.... Na psychologii i pedagogice jak jestes zdolniacha to mozesz sobie zrobic akcje typu zaliczenie dwoch lat w jednym albo jakis tok indywidualny. Jak ktos sie uprze moze zrobic mgr w wieku 22 lat. Dodaj standardowe 4 lata doktoratu i masz 26. Oczywiscie masz racje, sa doktoraty pisane na podstawie 2-stronicowej ankiety robionej w szkole za rogiem. Odpowiedz Link
flamengista PS - szybkość a jakość 25.11.05, 12:08 Jeszcze jedna sprawa, poruszona w tym wątku, do której sie nie odniosłem. 1,5 roku na napisanie pracy i obronę - to jednak chyba za szybko. Nie wiem, z jakiego zakresu była to praca, ale mam poważne wątpliwości, czy była ona na wystarczająco dobrym poziomie. Nie bez powodu studia doktoranckie trwają 3-4 lata. Tyle czasu potrzeba na przestudiowanie literatury przedmiotu, wstępne publikacje, badania i opracowanie wyników. Bardzo zdolni mogą to zrobić faktycznie w 1,5-2 lata. Ale przy założeniu, że zajmują się WYŁĄCZNIE tym. Nie prowadzą zajęć, nie mają innej pracy, nie są zawaleni kwestiami organizacyjnymi. Bo oczywiście można zrobić doktorat i w rok, rozwijając np. nieźle napisaną pracę magisterską. Znam taki przypadek. Ale po co? Dla samego papierka? Co sobą reprezentuje taki doktor? Odpowiedz Link
rufus251 Re: PS - szybkość a jakość 25.11.05, 12:16 Oczywiście masz racje. Na pewno nie da się napisac doktoratu przez 1.5 roku. Mnie to zajęło 3 lata i pare miesięcy , a mój wiek wynika z tego, że przyspieszyłem sobie studia magisterskie. Pamietajmy, ze to nie jest wyścig szczurów i nikt tu nikogo nie chce prześcignąć. Nie podobały mi sie jednak insynuacje na temat młodych doktorów. Wiem, ze jeszcze musze się wiele dowiedzieć, zdobywac doświadczenie ale mój wiek nie musi przekreślać mnie juz na starcie. Odpowiedz Link
flamengista no tak:) 25.11.05, 12:29 No więc sam widzisz - 3 lata ciężkiej pracy. Ale są efekty - faktycznie coś umiesz. Problem wieku - z tym zawsze jest problem, niezależnie od stopnia. System nauki jest systemem feudalno-geriatrycznym;) Liczy się stopień, ale i wiek. Przy każdej konferencji widać to jak na dłoni. Z niektórymi po prostu nie ma sensu polemizować - powiedzą, że nic nie umiesz, bo jesteś za młody. Co innego przyspieszać studia magisterskie, które są zaprojektowane dla średnio rozgarniętych. Jeśli ktoś jest zdolny i pracowity, może zrobić 5 lat w 3. Ja zrobiłem dwa kierunki (drugi z rocznym poślzgiem), więc też się dało. Ale porządnego doktoratu przyspieszyć się nie da. Znam takie przypadki - i ci ludzie mają poważne problemy z napisaniem habilitacji. Bo ich to po prostu przerasta. A robieniu własnych projektów badawczych nie wspomnę. Ekstremalny przypadek, to pani dr hab. z jednej z szacowniejszych uczelni w tym kraju. Habilitację zrobiła chyba przed trzydziestką. I - dziwna sprawa - bardzo szybko przeniosła sie gdzieś indziej. Tajemnicą poliszynela było to, że praca - zrówno doktorska, jak i habilitacyjna, były nie tylko przeciętne, ale prawdopodobnie nierzetelnie napisane (częściowo przepisane). pzdr Odpowiedz Link
rpj4 Re: no tak:) 27.11.05, 16:05 Czyli w sumie - nie za późno, i nie za wczesnie - a właściwie nie za krótko jeśli chodzi o samą pracę nad pracą :). Jeśli mogę się podzielić obserwacjami z mojej katedry - to dr powstawały od 3 do 6 lat. Średnia wyszłaby gdzieś w granicach 4rech, może ciut więcej, czyli regulaminowo :). Zgadzam się, że można napisać dość szybko dobrą, czy bardzo dobrą pracę - tak powstała wspomniana praca napisana w 3 lata, a dr miał w chwili promocji 27 lat - ale faktycznie poświęcił się wyłącznie temu, nie pracując gdzie indziej, oraz nie będąc specjalnie zaabsorbowanym w inne działania katedry. Oczywiście o wielkiej łebskości i pracowitości kolegi nie mogę nie wspomnieć - rezultat - nagrodzona w ogólnopolskim konkursie praca. Nie da się napisać dobrej pracy - szybko i "z doskoku" - wtedy rośnie prawdopodobieństwo, że będzie ona pobieżna, czy w inny sposób niedopracowana. Pozdrowienia, rpj4 P.S. Uważam, że jeśli ktoś może przygotować dobrą pracę dr w młodym wieku, to powinien to jak najbardziej uczynić. Ja niestety, jeśli dobrnę do końca, to będę w takim już dość zaawansowanym, jak na nowo promowanego dr, wieku. Odpowiedz Link
elwinga Re: PS - szybkość a jakość 29.11.05, 22:11 > Nie bez powodu studia doktoranckie trwają 3-4 lata. Tyle czasu potrzeba na > przestudiowanie literatury przedmiotu, wstępne publikacje, badania i opracowani > e > wyników. Bardzo zdolni mogą to zrobić faktycznie w 1,5-2 lata. Ale przy > założeniu, że zajmują się WYŁĄCZNIE tym. Nie prowadzą zajęć, nie mają innej > pracy, nie są zawaleni kwestiami organizacyjnymi. Mnie się wydaje, że tu muszą być spełnione jeszcze dwa warunki: - od samego początku wiesz, na jaki temat chcesz napisać - i chyba raczej nie może być to temat, który będzie wymagał rozległej kwerendy archiwalnej lub badań laboratoryjnych (choć nie wiem, jak z tym, bo jam humanistka). Ale potrafię sobie świetnie wyobrazić np. doktorat z teologii zrobiony w dwa lata. > Bo oczywiście można zrobić doktorat i w rok, rozwijając np. nieźle napisaną > pracę magisterską. Zdawało mi się, że istnieje przepis, wg którego doktorat NIE może być kontynuacją pracy magisterskiej. Odpowiedz Link
rilian Re: PS - szybkość a jakość 01.12.05, 13:37 oj, z tymi teologami to niestety prawda... bardzo bolesna prawda i uciążliwa, ale nie powiem nic więcej. Odpowiedz Link
flamengista przepis może jest 10.02.06, 21:07 ale kto go przestrzega? Wymagało by to przeczytania pracy magisterskiej delikwenta, a kto by się tak wysilał? Spotkałem już paru doktorów, którzy tak się wypromowali... Odpowiedz Link
steppenwolff1 przepis o "niekontynuacji magisterki" 11.02.06, 00:05 czy mogłabyś mnie w jakiś odesłać do tego przepisu? I co znaczy to, że nie może być "kontynuacją"? Że nie może podejmować podobnej tematyki? Byłabym wdzięczna, bo mój temat jest w pewnym sensie kontynuacją tematyki pracy mag. Pozdrawiam serdecznie Anna (Steppenwolf) Odpowiedz Link
mirun2 Re: przepis o "niekontynuacji magisterki" 11.02.06, 14:58 czasami dotyczy to nawet przypadków bardziej skomplikowanych, niz i delikatniejszych, niż prosta "kontynuacja". Mnie odradzono zajmowanie się... tą sama epoką w pracy magisterskiej i doktorskiej. Odpowiedz Link
steppenwolff1 Re: przepis o "niekontynuacji magisterki" 11.02.06, 17:48 > czasami dotyczy to nawet przypadków bardziej skomplikowanych, niz i > delikatniejszych, niż prosta "kontynuacja". > Mnie odradzono zajmowanie się... tą sama epoką w pracy magisterskiej i > doktorskiej. Dziwne, bo u mnie od początku nie było o tym mowy. Nie wymyśliłam sobie mojego tematu sama - i nie zostałam z nim sama. Nikt nawet słowem nie wspomniał, że nie powinnam ruszać tej samej tematyki...powiem szczerze, że nie rozumiem trochę takiej filozofii. Nie zamierzam niczego przepisywać ;-), tylko badać, przeprowadzać dowód i analizy na konkretnych tekstach m.in. z tej samej dziedziny, ale traktować je jednak inaczej (z innej strony). Muszę w takim razie podyskutować jeszcze z moim promotorem... pozdrawiam serdecznie Anna (Steppenwolff) Odpowiedz Link
profes0r Re: przepis o "niekontynuacji magisterki" 11.02.06, 21:09 Nie, nie ma takiego przepisu. Wszystko zależy od poziomu magisterki i od promotora. Znam przypadki, gdy praca magisterska była na tyle dobra i oryginalna, że mogła stanowić bazę do rozwinięcia w dobry doktorat. Jednakże w większości przypadków - ja tak na przykład robię - od doktoratu oczekuje się innej tematyki. Zresztą bądźmy szczerzy, w 99% magisterium po prostu nie nadaje się jako punkt wyjściowy do doktoratu, tak z przyczyn formalnych jak i merytorycznych. Natomiast pozostanie w obrębie szeroko rozumianej tematyki badawczej z magisterium nie jest dla mnie problemem. Odpowiedz Link
mirun2 Re: przepis o "niekontynuacji magisterki" 12.02.06, 10:30 W moim przypadku zakaz (a właściwie sugestię, ale dość kategorycznie wyrażoną) motywowano - chyba dosyć słusznie - faktem, że wąska specjalizacja na samym początku drogi naukowej, w dodatku w mojej na wskroś humanistycznej dziedzinie, będzie źle widziana. O prawdziwości tych założeń już się przekonują - przyznano mi zajęcia o tematyce mocno wykraczającej poza jedną epokę... Odpowiedz Link
steppenwolff Re: przepis o "niekontynuacji magisterki" 12.02.06, 12:39 W moim przypadku o bardzo wąskiej specjalizacji nie może być mowy, bo mam temat zahaczający o kilka dziedzin zajmujących się m.in. moim przedmiotem badań - i po prostu będę musiała pogłębić widzę w kilku kierunkach... Moja magisterka podobno kwalifikowala się do rozszerzenia w doktorat, swoim wlasnym analizom poswięciłam wtedy trochę czasu i zależałoby mi na dalszych badaniach, bo uważam, że w magisterce nie odpowiedzialam wyczerpująco na postawiony przeze mnie problem - i mam kilka chyba ciekawych (dla mnie na pewno) pomysłów na rozszerzenie tej problematyki... Słuchajcie, dzięki dyskusjom tutaj nabieram naprawdę ochoty na studia doktoranckie (zamiast "wolne stopy") - byle tylko sytuacja finansowo-pracowa mi na to pozwoliła :-) pozdrawiam wszystkich serdecznie - i dziękuję "profesorowi" za rozwianie wątpliwości. Anna Odpowiedz Link
rootka Re: Najmłodszy doktor 15.02.06, 17:31 autentyczna historia: pewien profesor nie chcial zatrudnic pani doktor, gdyz dziewczyna miala 25 lat. Doktorat byl OK, ale profesor uznal ze w tym wieku nie osiaga sie jeszcze "naukowej dojrzalosci".. Odpowiedz Link
wojciech.olchowski Bardzo slusznie! 15.02.06, 17:56 Pani doktor co ma 25 lat... Nei znam sparwy wiec wezmy to teoretycznie... to znaczy ze raczej nie miala czasu na prace poza uczelnia, chyba w wakacje... Czyli szkola srednia->studia mgr->studia dr, bo chyba nie asystentka skoro jej nie chcial. Wiec zero doswiadczenia zyciowego/zawodowego poza systemem edukacji, tu nie tylko trudno mowic o "dojarzlosci naukowej" ale i o zyciowej, poza tym co to za autorytet dla studentow? Pewnie jakas kujonka? Takie pompowanie wiedzy jakie musialasobie urzadzic tez raczej nei daje szans na jakies wlasne pzremyslenia, no chyab ze juz zupelnie zakonnica i krwawiacym sercu Jezusa pisala/medytowala, jak tak, to sorki:) P. S. Ja mam 32 lata, od roku na stacjonarnych doktoranckich, mgr skonczonny w wieku 26 lat, po wczesniejszych zawodowych studiach fotograficznych, potem 6 lat pracy zawodowej, teraz powrot na uczelnie. Gdyby do woja nie gonili to uwazam ze po szkole sredniej POWINIEN BYC ZAKAZ ZDAWANIA NA STUDIA PZREZ JAKIS ROK DWA, a przynajmniej obyczaj, jak w wielu krajch, moze wtedy studenci wiedzieli by po co sa na studiach... Rowiez po mgr powinna byc moim zdaniem przerwa bo to wychodzi jakis wieczny student co 25 lat non stop w systemie... Upzredzajac pytania co ma robic ktos po liceum, bez zawodu i bez studiow, odpowidam, zrywac pomidory albo smazyc frytki, w takim wieku to nie obraza a zycia uczy, co innego jak smazy te frytki po mgr, to porazka edukacyjna... Odpowiedz Link
flamengista żarty sobie stroisz 16.02.06, 13:46 na zachodzie doktorat w takim wieku wcale nie dziwi. Ostatnio szukając pewnego gościa, przeglądnąłem stronę uniwersytetu Bar-Ilan. Młodzi naukowcy mają tam po 26-30 lat, są po doktoracie i postdokach, mają z 30 publikacji w czołowych journalach i conajmniej jedną książkę na koncie. Lekko się załamałem... No, ale Żydzi są najlepszymi ekonomistami, mają to we krwi;) Odpowiedz Link
rootka Re: żarty sobie stroisz 16.02.06, 15:03 hmmm, ta historia to wlasnie z zachodu.. :) przesada z tymi 30 publikacjami. Jesli swiezo upieczony doktor wyslal wlasnie artykuly z pracy do pulikacji, a jeszcze nie wie czy "go wezma" to to jest ok. przynajmniej w ekonomii -czesto czeka sie wiele miesiecy na referee report. Odpowiedz Link
wojciech.olchowski Re: żarty sobie stroisz 16.02.06, 15:45 Jak powszechnie wiadomo nasze wyksztalcenie jest ogolnie:), duzo bardziej ogolne:), na kazdym poziomie, w zwiazku z tym jest oczywiscie dluzszy peoces i mniej efektywny... Pytanie czy tempo szybkie jest jakims walorem wyksztalcenia? W dziedzinach scislych, technicznych czy ekonomicznych to oznacza np filozofie w programie, za to wolniejsze badania czy cos... Pytanie czy to zle ze techniczny doktor wie kto byl Platon? Innymi slowy, nasz doktor, na dobre i na zle, to cos innego niz doktor z USA czy Izraela, wychodzi smiesznie bo mimo zazwy sa to w sumie inne poziomy/sposoby ksztalcenia, my wychodzimy na malo produktywnych tradycjonalstow, oni na pracownikow przedsiebiorstw badawczyc (napisanie 30 raportow z obslugi nowej maszyny do badan to co innego niz nowe spojrzenie na mysl Platona:), bez obrazy), tak uogolniajac oczywiscie. Tak podsumowujac i odwolujac sie do mojego pobytu w USA na studiach, TZREBA BYC PEWNYM SIEBEI I DUMNYM ze swoejego wyksztalcenia a jakies watpliowsci o efektywnosc splawiac tym ze nasze podejscie jest szersze i w naszych warunkach mnije powstaje opracowan czastkowych. Nie wydaje mi sie zeby w ogolonosci, moza poz ś. p. Bloomem jakis np Amerykanin sie martwil o to ze jest tak bardzo ograniczony jako doktor w wieku 26 lat, ze sie slabo orientuje w innych dizedzinach czy cos, on jest dumny ze jest specjalista... My musimy byc dumnie z tego co mamay czyli szreokich podstawa, z czasem sie czlowiek wyspecjalizuje, powoli, nei ma gdzie pedzic, w nauce prcuje sie do starosci... Aha opisywana postawa dziala, sprawdzilem:) Odpowiedz Link
steppenwolff1 Re: żarty sobie stroisz 16.02.06, 19:20 piszesz, że nauka ma odbywać sie powoli, a sam tak pędzisz w swoim wątku, robiąc przy okazji mnóstwo literówek, że ciężko za Twoim tokiem myślenia nadążyć ;-) piszesz, że po szkole średniej powinien być co najmniej "dobry obyczaj" niewybierania się przez rok-dwa na studia i smażenia frytek. Otóż robią to studenci. Smażą frytki, roznoszą ulotki, stoją na promocjach...coraz mniej jest takich prowadzących cudowne życie studenta-obijacza ;-) I nie bardzo wiem, jak te frytki i promocje miałyby uczyć życia lepiej absolwentów LO niż studentów ;-) u nas bardziej jest "szersze spojrzenie", "szersze podstawy"? być może, w związku z czym człowiek nie może się skupić na własnej dziedzinie...i co z takich powierzchownie przestudiowanych "podstaw" zostaje w głowie? studia magisterskie moim zdaniem już wystarczająco poszerzają punkt widzenia - i już nawet w szkole średniej dowiedziałam się, kim jest Platon :-) Złapać odrobinkę filozofii, przestudiować coś po łebkach (z braku czasu lub chęci) - moim zdaniem nic godnego szczycenia się... pozdrawiam Anna Odpowiedz Link
wojciech.olchowski To sobie popolemizujmy:) 16.02.06, 19:58 Co do literowek to jest tyle potencjalnych powodow... klawiatura, dysgrafia, niechlujnosc wynikajaca z pospiechu, zle pojmowanie obyczajow internetowych... na szczescie redundantnosc jezyka powoduje ze pzreciez mnie i tak rozumiesz? powiedzmy ze... belkocze troche:) albo seplenie:) w mowie i probuje to tutaj odtworzyc w ramach powiedzmy twozrenia pewnej postaci wirtualnej:) zreszta za chwile bedzie T9 na kompa i z glowy... Gdybys zobaczyla jak zle pisze recznie;) No ale ad rem: No wlasnie, chybas mloda dziewuszka? Z klasy sredniej? Poglady umiarkownie liberalne? Biedniejsi po sredniej wcale nie ida na studia, albo ida do parywtanych i wlasnei parcuja i studiuja, w efekcie jedno i drugie marnie, dodtkowo moga miec w grupie takich co sie nei dostali na panstowoe im rodzice placa, co jest jeszcze bardziej demotywujace. Frytki dalem jako pzryklad, chodiz mi o to zeby podrozowac, popelnaic bledy, pzoanc roznych ludzi juz nie z pozycji, jestem- student-na-wakacjach, tylko tak normlanie, jak ludiz zyja zobaczyc, glupi dam pzryklad personalny, ale ksiaze William gdzies w Peru chyba pracowal charytatywnie... Zasadniczo chodiz mi o to zeby nei bylo obycajowego nacisku na utrzymanie ciaglosci edukacji, to bezsensowany i szkodliwy wymog, dzieciaki ida na studia jakiekiolwiek, bez motywacji czy zainetresownia, tylko po to zeby rodzina i znajomi nie wydziawiali... Co do parcy podczas studiow to jestem pzreciwny! Bezplatna edukacja to podstwa rozweoju spoleczenstwa, majac takie obecne kierownictow partyjne powinno zostac rozneiz zapenione minimum socjalne dla studentow, zamiast betow czy beretow:) Inaczej - daja tak latwo teraz kredyty mieszkanniwoe ktorych jedynym zabezpieczniem jest srednio zbywalne mieszkanie z lokatorami, kredyty studencie powinny byc podstawa! Praca w czasie studiow powinna byc zakazana! To nei czas na takie rzeczy, trzeba czytac i gadac z ludzmi, ogladac filmy... W doroslym zyciu zaowodowym male szanse na drugi taki okres... Czego uczy MacWork to Coplanda poczytaj, dystans, luz, tolerancja dla pzregranych, solidarnosc ale i zrozumienei ze np bedomnosc to wybor... Trzeba biedy zaznac... Szersze podstwawy naszej edukacji to po prostu przeladowny program:), jak jest relaizowany to inna sparwa, a co tobie np. zostalo w glowie to jeszcze inne kalosze... Jestem w sumie interdyscyplinarnym pedagogiem wiec mam wyrobione zdanie i argumnety jesli chcesz dalej gadac o tym... Zasadniczo - jestem przeciwny ksztalceniu specjalistycznemu na poziomie mgr, dok, zwolennikiem zawodowego na poziomie liceum i licencjat czy podyplom, z mozzlwioscia wielokrotnego powrotu do dowolnego etapu... Wg. mnie dok to nei taka wieksza podyplomowka tylko wlasnie otwarcie szersze dzrwi do hymm, parcy naukowej... Aha, nie chodiz o to zeby wiedziec ze byl Platon tylko miec zdanie o jego pogladach, a na to tzreba czasu, wieku, doswiadczen, dojarzlosci, pzremylsen i dyskusji... pozdro Odpowiedz Link
steppenwolff1 Re: To sobie popolemizujmy:) 16.02.06, 21:05 > No wlasnie, chybas mloda dziewuszka? Z klasy sredniej? Poglady umiarkownie > liberalne? zależy, czy 26 lat to młoda dziewuszka ;-) mam już 2-letni staż pracy w zawodzie zgodnym z kierunkiem studiów - a poglądy dość lewicowe...a czy klasa średnia? nawet jeśli, to dość nietypowa rodzinka - córa z nieprawego łoża ;-) > Biedniejsi po sredniej wcale nie ida na studia, albo ida do parywtanych i > wlasnei parcuja i studiuja, w efekcie jedno i drugie marnie, dodtkowo moga miec > > w grupie takich co sie nei dostali na panstowoe im rodzice placa, co jest > jeszcze bardziej demotywujace. ech Ty, w grupie na moich studiach większość była "biedniejsza" - pod koniec tyg. zostawało niektórym pieniędzy tyle co na autobus do domu - a zdarzało się i na to pożyczać. Mnie to akurat nie dotyczy, bo studiowałam w mieście, w którym mieszkam...dodam, gwoli jasności - że uczelnia państwowa, studia w trybie dziennym. > Zasadniczo chodiz mi o to zeby nei bylo obycajowego nacisku na utrzymanie > ciaglosci edukacji, to bezsensowany i szkodliwy wymog, dzieciaki ida na studia > jakiekiolwiek, bez motywacji czy zainetresownia, tylko po to zeby rodzina i > znajomi nie wydziawiali... albo żeby mieć szansę na jakąkolwiek pracę. Wydaje mi się, że więcej zależy od rynku a mniej od obyczajów w dzisiejszych czasach. Wiele dziwnych zawodów wymaga wyższego wykształcenia - ostatnio gdzieś nawet słyszałam, ze na kontrolerów autobusowych preferują ludzi po pedagogice socjalnej ;-) > Co do parcy podczas studiow to jestem pzreciwny! Bezplatna edukacja to podstwa > rozweoju spoleczenstwa, majac takie obecne kierownictow partyjne powinno zostac > > rozneiz zapenione minimum socjalne dla studentow, zamiast betow czy beretow:) Tu się z Tobą zgodzę. Tyle że uważam też, że warto już w czasie studiów zdobywać jakieś doświadczenie zawodowe, choćby minimalne, bo sama teoria tudzież praktyki w ramach studiów to mało...studia to taki trochę inkubator. Prawdziwe życie zaczyna się, kiedy zaczynasz biegać z podaniami...warto zdobywać doświadczenie dla siebie. Zajęć na 4-5 roku jest tak mało, że spokojnie można pracować w niepełnym wymiarze etatu badź na zleceniach, bez większego uszczerbku dla pracy mag. > Inaczej - daja tak latwo teraz kredyty mieszkanniwoe ktorych jedynym > zabezpieczniem jest srednio zbywalne mieszkanie z lokatorami oo, i tu bym się kłóciła, czy tak łatwo ;-) > Szersze podstwawy naszej edukacji to po prostu przeladowny program:), jak jest > relaizowany to inna sparwa, a co tobie np. zostalo w glowie to jeszcze inne > kalosze... nie będę dyskutować, co mi zostało w głowie - bo u mnie to często efekt doczytywania i studiów własnych...ale wybacz - zajęcia z historii filozofii przez jeden semestr w wymiarze 2 h ćw. i 1 h wykładu to mała ilość, nie uważasz? I cóż z tego, że studenci mają to w indeksie? Wystarczy tego, żeby liznąć tematykę, to wszystko - na głębsze rozważania nie ma miejsca. Wg. mnie dok to nei taka wieksza podyplomowka tylko > wlasnie otwarcie szersze dzrwi do hymm, parcy naukowej... A kto powiedział, że dokt. to taka większa podyplomówka? Ale uważam, że nie powinno się na nich powielać zasady "uszczypnięcia po trochu" kilku rzeczy a żadnej dobrze - która funkcjonuje w wielu przypadkach na mag. > Aha, nie chodiz o to zeby wiedziec ze byl Platon tylko miec zdanie o jego > pogladach, a na to tzreba czasu, wieku, doswiadczen, dojarzlosci, pzremylsen i > dyskusji i uważasz, że polski "szerokie podstawy" sprawiają, że każdy po tym semestrze hist. filozofii to wie? pozdrawiam serdecznie Dziewuszka ;-) Odpowiedz Link
wojciech.olchowski Bez obrazy ale jednak dziewuszka...:) 16.02.06, 21:46 W naszym kraju umiarkownie libralne poglady to ma np SLD... Ogolnei to co napisalas wskauje ze jestes tzw. nowe pokolenie, zwlaszcza wzgledem mnie, i nie chodzi o wiek... a jednak o zawezona perspektywe... zaczne od konca... u nas w kraju od kilkudziesieciu lat glowna motywacja pojscia na studia dla facetow to ucieczka przed wojskiem, reszta to naciski rodziny i uwewnetrzniony nacisk spoleczny... po transformacji doszedl lek pzred bezrobociem Wynik? Dlugie dorastanie/pozostawanie w domu rodzinnym. Bezrobocie wsrod magistrow. Zenujace oferty pracy dla osob wyksztalconych - nadpodaz magistrow. Popularyzacja i dewaluacja studiow doktorskich - popzrez analagie do tego co sie stalo z mgr - w przyszlosci czeka to doktorow... Doswiadczenie zawodowe w czasie studiow? chyab sie amrykanskich filmow naogladalas:) to by bylo moze tak ze jak studiujesz prawo to parcujesz w kancelarii ale tak sie u nas nie robi, a jak np chlopaczek jest magzaynierem w czasie studiow to tyle ze zmeczony a i do cv nic nei ma do wpisania... Co do tego ze na 4 i 5 roku jest mlao zajec to dowposiedz jest p[rosta jak sie komus nudzi to mzozna drugi kierunke, jakies kola alebo tak jak ja 4 i 5 razem, bo juz mi si enudzilo, zreszta, lacznie mgr zrobilem w 3 lata, wczesniej fotograficzna dwuletnia... Na studiach nei powinno sie pracowac! Co do programu nauczania w Polsce to kwestia gustu, ja uzwazam ze to takie "dziedzictwo" i warto dostzrec w nim jakies pozytywy, w koncu jak licelaista jedzie do usa to sie smieje z tego co oni tam w szkole robia, zreszta poznzej czesto tez... Jak nei usulyszysz w szkole czy na studaich o czyms to potem w parcy marne szanse zeby o Platonei pogadac, wiec nei qwiedze lepszego momentu... Duzo moglbym jeszcz episac, ale jest Sława Parkera na TCM a ze lubie to ogladam i sie rozpraszam... Ten jeden film wiecje mowi o tym czym jest i moz ebyc edukacja niz wikszosc pedagogow ktorych (nie) czytalem:). mimo ostrego tonu tez pozdrawiam serdecznie Odpowiedz Link
irish_girl Re: Bez obrazy ale jednak dziewuszka...:) 16.02.06, 22:20 Wojtek, to żeby więcej nie przeszkadzała Ci "dziewuszka" (podrawiam Anie ;-), wypowiem się jako "ta starsza". Nie zgadam się z Tobą: >u nas w kraju od kilkudziesieciu lat glowna motywacja pojscia na studia dla >facetow to ucieczka przed wojskiem, reszta to naciski rodziny i uwewnetrzniony >nacisk spoleczny... po transformacji doszedl lek pzred bezrobociem" Zyjemy w takim dziwnym kraiku, gdzie studia stały się fabryką magistrów i ich ukończenie jest nie rozwojem własnej duszy a KONIECZNOŚCIĄ. Sekretarka z wyższym wykształceniem i znajomoscią dwóch języków obcych. Tak samo recepcjonistka. Te "dzieci" zdają sobie sprawę, że przed nimi ciężko. Gdy my studiowaliśmy, mówiono nam "będziecie zarządzać firmami". Kto im to teraz powie? Obserwuję moich studentów. Wyścig szczurów zaczyna się w połowie studiów. Oceny do średniej - zbierają skrupulatnie, bo stypendium, bo rankingi; wcześniejsze egzaminy - zaliczają szybciutko, bo na wakacje do pracy za granicę trzeba wyjechać albo praktyki w Warszawie sobie znaleźć.... Piękne jest to, co piszesz o Brytyjczykach i innych szczęśliwych młodzieńcach. Super by było, gdyby "nasi" taż tak mogli. Koniec szkoły średniej, na rok do Indii, niech zobaczą inny świat, o którym nie wiedzą, że istnieje, niech poznają inny punkt widzenia..Cudowne, naprawdę. Tylko zauważ, że cała ta wspaniała koncepcja zakłada, że te "dzieciaki" skądś będą musiały brać kasę na: roczną lub dwuletnią podróż i 5-letnie studiowanie. Jeśli zakładasz, że praca na studiach to absurd, to oznacza to jedno: RODZICE. No i tu kółeczko się zamyka. Dochodzimy do wniosku, że są to piękne, ale pobożne życzenia, bo żyjemy w takiej rzeczywistości, w której rodziców po prostu nie stać na beztroską młodość własnych dzieci. I dlatego studenci nie mają co w cv wpisać, bo magazynier lub barman to nie za ładnie wygląda...Powinni praktykować w kancelariach..prawda, że powinni...tylko nie w tym kraju. > Co do tego ze na 4 i 5 roku jest mlao zajec to dowposiedz jest p[rosta jak sie komus nudzi to mzozna drugi kierunke, jakies kola alebo tak jak ja 4 i 5 >razem,bo juz mi si enudzilo, zreszta, lacznie mgr zrobilem w 3 lata, wczesniej > fotograficzna dwuletnia... Na studiach nei powinno sie pracowac! Ano. Nie pracowałeś podczas studiów? Nudziło Ci się, więc zrobiłeś 2 lata w 1. I potem jeszcze fotograficzną. Super. Mieliśmy łatwiej. Niby tylko 5-7 lat różnicy, ale mieliśmy dużo łatwiej. Ja też na studiach nie pracowałam, "robiłam sobie" w sumie ze 4 miesiące wolnego (bo wcześniejsze sesje), w wolnym czasie wyjeżdżałam do Hiszpanii byczyć się na plaży i przy okazji zarabiać pieniądze jako pilot/rezydentka, a całe stypendium naukowe przeznaczałam na podróże poza Europę, w wakacje, których nie spędzałam w Hiszpanii. Rodzice mi umożliwili taki tryb życia, bo na studiach się sama nie utrzymywałam. Ale mam też świadomosć że skończenie studiów, zaraz po tym wyjazd do Boliwii i szukanie pracy po powrocie z 3 miesięcznych wakacji było dużym ryzykiem. I - jako że głupi ma zawsze szczęście - tylko dzikim fuksem skończyło się sukcesem, bo właśnie z wielkim hukiem zaczął się kryzys i studenci z następnego rocznika nie szukali pracy po 2 miesiące tylko po 6-9 miesięcy... Więc cóż....mieliśmy inne możliwości+żyjemy w kraju w którym bardzo wiele rzeczy "powinno być" Ależ się rozpisałam ;-) Odpowiedz Link
irish_girl Re: Bez obrazy ale jednak dziewuszka...:) 16.02.06, 22:23 przepraszam, mialo byc: "A przedtem jeszcze fotograficzną" Odpowiedz Link
steppenwolff1 Jak tam sobie chcesz ;-) 16.02.06, 22:24 > W naszym kraju umiarkownie libralne poglady to ma np SLD... dlatego wolę PPS ;-) poglądów nie wyrażam przez określenie swoich sympatii partyjnych...SLD przez kilka lat rządów pokazał, jak mało jest lewicowy. > Ogolnei to co napisalas wskauje ze jestes tzw. nowe pokolenie, zwlaszcza > wzgledem mnie, i nie chodzi o wiek... a jednak o zawezona perspektywe... proszę ściślejszą definicję. Bo ani nie dorastałam bardzo długo w domu rodz., ani nie byłam nigdy bezrobotnym magistrem ani nie odniosłam wrażenia, że studia dokt. są bardzo "spopularyzowane"... > Dlugie dorastanie/pozostawanie w domu rodzinnym. > Bezrobocie wsrod magistrow. > Zenujace oferty pracy dla osob wyksztalconych - nadpodaz magistrow. > Popularyzacja i dewaluacja studiow doktorskich - popzrez analagie do tego co > sie stalo z mgr - w przyszlosci czeka to doktorow... z wszystkim się zgadzam. Nadprodukcja głupich magistrów. Ale nie do końca to znak czasu - raczej głupota polityki edukacyjnej. 200 polonistów i historyków rocznie, 30 anglistów u nas na uczelni. Dlaczego? Nie zależy to od tego, ilu chętnych jest na dany kierunek - tylko od ilości profesorów tytularnych w danym instytucie... ...a w Polsce od zawsze chyba był długi okres "inkubacji" młodych ludzi. Taka tradycja. > Doswiadczenie zawodowe w czasie studiow? > chyab sie amrykanskich filmow naogladalas:) myślisz, że na studiach filologicznych w trakcie samych studiów nie można zdobywać doświadczenia np. w zakresie tłumaczeń? choćby dla organizacji...a filmów mało oglądałam. > Co do tego ze na 4 i 5 roku jest mlao zajec to dowposiedz jest p[rosta jak sie > komus nudzi to mzozna drugi kierunke, jakies kola alebo tak jak ja 4 i 5 razem, > > bo juz mi si enudzilo, zreszta, lacznie mgr zrobilem w 3 lata, wczesniej > fotograficzna dwuletnia... chwalą nas, oj chwalą ;-) ja uciekłam sobie na 4. roku z kolei na stypendium naukowe do Niemiec - pół roku bardzo intensywnej nauki - później mi się nie nudziło, bo z zebranych materiałów miałam o czym pisać...można na różne sposoby zająć sobie czas - m.in. zdobywaniem doświadczenia zawodowego. Mam kolegę, który na V roku prawa dorabiał sobie u adwokata papierkową robotą - i teraz (3 lata po studiach) już naprawdę nieźle siedzi w tematyce (tzn. nieźle ustawiony;), którą u pana adwokata zaczął się zajmować... > Duzo moglbym jeszcz episac, ale jest Sława Parkera na TCM a ze lubie to ogladam > > i sie rozpraszam... a ja stukam w klawiaturę w przerwie reklamowej na DW, więc nie czuję się urażona ;-) miłego oglądania Anna Odpowiedz Link
wojciech.olchowski Chyba jednak nie spelniam sie w wirtualu... 16.02.06, 22:37 ...chodzi mi oczywiscie o sfere intelektualna;) Poziom polemiki wznosl sie na poziom na tyle wysoki (ogromna odmiana po niedawnych wydrzeniach:) ze aby odpowiedziec na adekwatnym to juz trzeba by maly esej... Jesli poczuje sie na silach upchnac w ograniczony kanal wirtualny to sprobuje... ...ale nie teraz:) pozdrawiam Odpowiedz Link
rafeeel uważam,że nie macie racji 16.02.06, 20:37 Uważam,że nie macie Państwo racji. Mam 25 lat, jestem doktorem i uwazam, że osiągnąłem to dzięki swojej wytrwałości i poświęceniom wyłącznie dla nauki. Sądzę, że każdy człowiek jest indywidualny i od niego wyłącznie zależy co i kiedy osiągnie... Pozdrawiam bardzo serdecznie Forumowiczów Odpowiedz Link
wojciech.olchowski No wlasnei niestety potwierdzasz zasade... 16.02.06, 21:02 bo my tu o zasadzie rozmawiamy a nei o osobach, w koncu kto cie tam wie kto ty naprawde...:) Acha i za siebie mowie ze ja zadne Panstwo nie jestem:) Potwierdzasz zasade bo: raczej nie pracowales zawodowo kilka lat jesli "zrobiles" doktora do 26 roku? mowienie o dr jako o osigagnieciu to raczej przesada, to tytul po mr i tyle... no chyba ze temat czy badania to cos ciekawego "wytrwałości i poświęceniom wyłącznie dla nauki" to moze w XIX wieku jakos by brzmialo dzis mozna to przetlumaczyc na - kujon, i tyle:), bez obrazy ale nie ustosunkowales sie do zadnego z moich zarzutow tylko tak sobie napisales ze to - JA NIE! I JUZ! Acha, u nas to nie tyel wytrwaloscia co lizusostwem sie szybko studia robi wiec nic nei sugeruje... ale ton wpisu... Odpowiedz Link
katriel Zaraz się zdenerwuję. 17.02.06, 03:31 wojciech.olchowski napisał [o 25-letniej doktorce]: > zero doswiadczenia zyciowego/zawodowego poza systemem edukacji, > tu nie tylko trudno mowic o "dojrzalosci naukowej" ale i o zyciowej, Dojrzałość życiowa nie jest warunkiem koniecznym dojrzałości naukowej. Być może z wyjątkiem niektórych dziedzin humanistycznych, które nie dopracowały sie jeszcze własnej metody badawczej i polegają głównie na zdrowym rozsądku i intuicji uczonego. (Słyszałam takie opinie o psychologii i pedagogice, ale nie biorę za nie odpowiedzialności.) > Pewnie jakas kujonka? Takie pompowanie wiedzy jakie musiala sobie urzadzic > tez raczej nie daje szans na jakies wlasne przemyslenia, Nie sądzę, żeby tak było. Szybkie doktoraty z jakimi ja mam do czynienia to na ogół doktoraty opierające sie na błyskotliwym pomyśle raczej niż na wiedzy. [o sobie]: > Ja mam 32 lata, od roku na stacjonarnych doktoranckich, mgr skonczony w > wieku 26 lat, po wczesniejszych zawodowych studiach fotograficznych, potem > 6 lat pracy zawodowej, teraz powrot na uczelnie. Jeśli praca zawodowa dawała Ci satysfakcję - gratuluję. Niektórzy jednak nie są zainteresowani pracą inną niż naukowa. [o systemie edukacji]: > Zasadniczo - jestem przeciwny ksztalceniu specjalistycznemu na poziomie > mgr, dok, [i zaraz potem]: > Wg. mnie dok to nei taka wieksza podyplomowka tylko > wlasnie otwarcie szersze dzrwi do hymm, parcy naukowej... Te poglądy są wzajemnie sprzeczne. Drzwi do pracy naukowej otwiera kształcenie specjalistyczne. Kształcenie ogólne otwiera drzwi do salonów intelektualnych. To co innego. [o Platonie]: > Aha, nie chodiz o to zeby wiedziec ze byl Platon tylko miec zdanie o jego > pogladach, a na to tzreba czasu, wieku, doswiadczen, dojarzlosci, pzremylsen > i dyskusji... OK, nie mam (po urzedowym semestrze filozofii :)) zdania o poglądach Platona. A Ty masz zdanie o, dajmy na to, mechanice kwantowej albo twierdzeniach Goedla? [o pracy w czasie studiów]: > Doswiadczenie zawodowe w czasie studiow? > chyab sie amrykanskich filmow naogladalas:) > to by bylo moze tak ze jak studiujesz prawo to parcujesz w kancelarii > ale tak sie u nas nie robi, a jak np chlopaczek jest magzaynierem w czasie > studiow to tyle ze zmeczony a i do cv nic nei ma do wpisania... Nie wiem, co robia w czasie studiów studenci prawa. Nasi studenci administrują sieciami komputerowymi, opracowują statystycznie dane medyczne... [o wypowiedzi Rafeeela]: > Acha, u nas to nie tyle wytrwaloscia co lizusostwem sie szybko studia robi > wiec nic nei sugeruje... ale ton wpisu... To wpisu Rafeeela jest rzeczowy i stanowczy, choc uprzejmy. W porównaniu z nim Twoje insynuacje brzmią żałośnie. Pozdrawiam seredecznie. Odpowiedz Link
flamengista kto nie ma racji? 19.02.06, 22:10 Przecież w tym wątku było wiele wpisów i opinii;) Doktor zobowiazuje - trzeba sie wypowiadać trochę jaśniej;) Ja jestem zdania - doktorat szybki tak, ale nie kosztem jakości. A dobry doktorat to taki, przy którym sie człowiek przyswoi sobie wartsztat badawczy i zdobędzie pewną dojrzałość, konieczną do napisania później habilitacji (bo bez niej w naszym kraju niestety się nie da...). A za szybki doktorat kończy się pisaniem "na szybkiego", byle co i byle jak. Taki doktor ma później poważne problemy, bo tak naprawdę dalej nic nie umie. Mam takiego kolegę, więc dobrze wiem o czym mówię;) Co oczywiście nie znaczy, że Twój doktorat jest zły - mam nadzieję że nie. Ale znam sporo przykłądów, gdzie jest on swoistą "sztuką dla sztuki". pzdr Odpowiedz Link
niebo.nad.berlinem Re: Najmłodszy doktor 17.02.06, 16:24 po przeczytaniu całego wątku chciałabym wyrazić swoja opinię. Jeżeli wszystko pójdzie "zgodnie z planem" zostanę doktorem w wieku 29 lat. Nie uznaję tego ani za szczególne osiągnięcie ani za porażkę. Mogę być dumna albo niezadowolona z wyników mojej pracy, z moich osiągnięć (bądź ich braku), z pozycji jaką mam (będę mieć) w środowisku. Natomiast jeżeli chodzi o wiek, uważam, że nie świadczy on o niczym poza... wiekiem. To, w jakim wieku decydujemy się na pracę nad doktoratem i kiedy tę pracę kończymy jest wypadkową wielu rozmaitych czynników, na przykład życiowych priorytetów, zdolności, ludzi na jakich trafimy (szczególnie chodzi o kluczową postać, jaką jest promotor, ale nie tylko). I wielu wielu innych rzeczy. Trzeba tak że wziąć pod uwagę, że każdy z nas jest inny, pracuje w inny sposób, do czego innego dąży. Nie można wszystkich mierzyć jedną miarą (wszechstronnym doktorom dyskutującym o poglądach Platona polecam także na przykład Protagorasa). Chciałabym także odnieść się do kwestii "szerokiego wykształcenia", które proponuje polski system szkolnictwa wyższego. Zgadzam się, że mamy możliwość zorientowania się w podstawach kilku dyscyplin wykraczających poza naszą dyscyplinę podstawową (podawany tu wielokrotnie przykład filozofii jest dobrą ilustracją tej kwestii). Od takiej znajomości podstaw kilku dyscyplin daleko jeszcze do dobrego poziomu wiedzy ogólnej, a już w ogóle trudno tu mówić o erudycji. Wszystko zależy od konkretnego człowieka: czym się interesuje, co czyta poza literaturą związaną z jego pracą naukową, czy uczestniczy w życiu kulturalnym, czy czyta prasę bieżącą. Ale - to trzeba sobie jasno powiedzieć - nie można mieć wszystkiego, nie da się być we wszystkim świetnym. Czy można nazwać kogoś wszechstronnym, jeżeli wprawdzie systemy filozoficzne hellenistycznej Grecji ma w małym palcu, ale już w ogóle nie ma pojęcia o roślinności północnych Chin? Albo zna późne nauki Platona ale nie ma pojęcia o polskiej sztuce współczesnej? Wszystkim mającym się za wszechstronnie wykształconych erudytów zalecam pokorę i odrobinę samokrytyki. W pracy naukowej te cechy raczej nie zaszkodzą. I jeszcze jedna sprawa: w czasie studiów pracowałam w rozmaitych miejscach. Nie bardzo rozumiem, jak miałoby się to przełożyć na moją tzw. dojrzałość naukową. pozdrawiam Odpowiedz Link
wojciech.olchowski No to sprobuje:) 17.02.06, 20:55 Jakze milo ze wymiana zdan wrocila do przyzwoitego poziomu:), jest co poczytac, a pisanie... no coz zdobede sie na pewien wyslilek... ale nei wiem czy dotrzymam pola:) Zasadniczo dyskusja zaczyna zmierzac w kierunku fundamentalnego, rozwniez powracajacego na tym forum wielkorotnie podejscia do nauki preferowanego pzrez "scislowcow" technikow, a humanistow... Praca nuakowa, badania, doktorat "techniczny" zapewne oparty o ciezka prace i dobry pomysl moze dosyc szybko pzryniesc wartosciowy efekt. Humanistyczne podejscie do wiedzy wymaga jak najszerszego orientowania sie w temacie, zbytnie wyspecjalizowanie mogloby prowadzic do zenujacego blamazu niewiedzy o oczywistosciach:) Teraz po kawalku, co smaczniejsze:) "Dojrzałość życiowa nie jest warunkiem koniecznym dojrzałości naukowej" oczywiscie ze nie, w ramach paradygmatu techokratycznego, zwlaszcza jesli juz calkowicie porzucimy przestarzala kategorie madrosci:) Problem pojawil sie przy wczesnych badanich nad szczepionakmi no i oczywiscie w projekcie Manhatan, sam Einstain do konca zycia o tym mowil... Czy badacz, naukowiec, "techniczny" jest odpoiedzialny za efekty swoich badan? Jesli nie to bez problemu, grunt szybko do celu i dobzre spzredac sie pzremyslowi czy wojsku, gorzej jak sie sumienei obudzi z czasem... Eksperymenty na plodach, potencjalnie neibezpieczne albo szkoldiwe spolcznie technologie (np. gereujace biede w IV i V swiecie, tak tak juz jest ich tyle, jesli ktos nei zauwazyl, my jestesmy pogranicze III i IV), przyklady mozna mnozyc... Ja jestem jak juz pisalem intedyscyplinarny pedagog, co i mechnaike kwantowa kojazrzy i Van Gogha czy Kozyre, tak dokladnei to zajmuje sie stykiem czlowiek- komputre, technoilogia informatyczna, najogolniej... Dzis szczytem kompetencji jest bycie po prostu maksymalnie efektywnym sepcjalista w okreslonej dziedzinie, bez niepotzrebnego mieszania np etyki do swojej pracy, w koncu sumienei to sprawa prywtana i pracodawca nei musi byc zainteresownany rozterkami pracownika;) Czym sie rozni taki specjalista od super zaawansownego narzedzia badawczego ktorym sie posluguje? Chyba tym ze wie po co to robi i jakie sa potencjalne efekty czy konsekwencje takich dzialan... Zeby uswiadomic sobie w miare szerokie mozliwe oddialywanie, wyjasnic sobei samamu motywacje, obronic czy pzredstwic swoja opinie o wykonywanych dzialaniach to wlasnie do tego potzrebna jest dojzralosc zyciowa, naukowa, szersze horyzonty intelektualne czyli cechy ktore raczej wymagaja czasu na rozwiniecie sie, bo wlasnie jedna ze wspolnych cech mlodocianych geniuszy jest bardzo duze zawezenie zaintersowan pozwlalajace skoncentrowac sie na wybranej dziedzinie... Co do metodologi to tylko niesmialo przypomne ze pierwsza i parwdziwa nauka to filozafia, a takie rzeczy jak te techniczne co niby teraz prawdziwa nauka sa to na poczatku rzemieslnicy glownei sie zajmowali:) Wiec o czym gadka? Procedury, tak, sa bardziej klarowne, ale czy to wskaznik dojzralosci dziedziny? Zreszta poza podwyzszeniem komfortu i dlugosci zycia cala sfera "praktyczna" nauki na psu bude, bo sensu zycia ani troche nei dotyka:) "Niektórzy jednak nie są zainteresowani pracą inną niż naukowa." No wlasnie, to juz Rej proponowal, nei dawac do 25 roku madrosci do czytania, a jeszcze lepiej nie uczyc czytac, bo co taki mlody co zycia nei zna zrozumie a nei daj Bog wymysli to raczej naszkodzi niz wyjasni:) Chyba ze chodiz o prace naukowa jako obsluge urzdzen w labie, to co innego, to taka koncowka do maszyny... w sumie nic innego jak na kasie w supermarkecie, bez obrazy, chodzi o podobienstow formalne... Pod koneic tylko na wyrywki... moj postulat marna praca liecencjat - specjalstyczny i praktyczny praca w zawodzie mgr - ogolny awans zawodowy podyplomowki - specjalsityczne i praktyczne awans lub zmiana dr - przegladowy, ogolny praca naukowa "Drzwi do pracy naukowej otwiera kształcenie specjalistyczne. Kształcenie ogólne otwiera drzwi do salonów intelektualnych. To co innego." Co tu duzo mowic model sukeceu zwodowego a'la dr Strangelove:) Serio zas, a nie powinnismy dazyc do tego zeby praca naukowa=salony inetlektualne? Czy to mja byc takie szczury laboratoryjne tyel ze w fartuchach a nie w klatakach? W naszej kultuzre znajomosc juz tu wymeczonego Platona czy Mozarta to wlasnie szreokie podstway intelektualne i wiedza o geografii Chin nie wchodzi w nie... Ten kanon jest dla danej kultury dosyc skonkretyzowny i wchodza do neigo bardzo powli nowe elementy. Co do siebei to ja daze do wyrownanai brakow, nie czuje sie intelektulaista w "starym" stylu, ale daze do tego... poza oczywiscie rozwijaniem mojej waskiej dzialki psychologia internetu:) co jest moja prca naukowa... W sumie wg. analogii czlowieka Turinga wszyscy jestesmy prcesorami, czy tez calymiu kompami, jakie problemy obrabiamy to kwestia software, czy kieruje autobusem, czy na kasie, czy w labie, czy o sensie zycia, tylko program nizby rozny, ale baza danych wymagana coraz wieksza, a w ludzkim komputerze to czas te baze danych najlepiej rozwija... Odpowiedz Link
steppenwolff1 Re: No to sprobuje:) 17.02.06, 21:47 Witam ponownie :-) zabiorę się jedynie za polemikę fragmentaryczną, bo cały nadchodzący weekend poświęcam specjalistycznym i praktycznym studiom podyplomowym (translatologia w odn. do pary DE<>PL)... > Pod koneic tylko na wyrywki... > moj postulat > marna praca > liecencjat - specjalstyczny i praktyczny > praca w zawodzie > mgr - ogolny > awans zawodowy > podyplomowki - specjalsityczne i praktyczne > awans lub zmiana > dr - przegladowy, ogolny > praca naukowa Rozumiem, że próbujesz określić jakieś - w Twoich oczach - optimum drogi kształcenia. Ale nie dla wszystkich można znaleźć jedno dobre rozwiązanie. Ja np. nie chciałabym pracowac po LO. Czułabym, że marnuję czas w tej "marnej pracy", skoro mam szansę rozwijać się językowo, intelektualnie na studiach. Uważam, że byłby to czas stracony...ale reszta mojej drogi wyglądała podobnie jak w Twoim postulacie - tyle że studia 5-letnie jednolite. I pracuję zawodowo teraz, i kształcę się dalej, i myślę już konkretnie nad doktoratem. Więc niby była przerwa na "dojrzewanie". Ale ja tę ostatnią przerwę traktuję jak oddalenie się od nauki, do tego wymuszone (sferą finansową, brakiem pracy na uczelni). I nie chciałabym, żeby moje studia doktoranckie, do których też zostanę po części zmuszona, były przeglądowe/ogólne. Nie można robić czegoś dobrze, robiąc kilka rzeczy na raz, i to zajmując się nimi ogólnie. Pisanie doktoratu to faza węższej specjalizacji, moim skromnym zdaniem Dziewuszki ;-) nie spieszy mi się na żadne salony - ale do rozwoju, w ramach mojej dziedziny. Czytać, zgłębiać inne dziedziny chcę w miarę wolnego czasu - chcę, aby zachowało to smak przyjemności i przygody... > "Drzwi do pracy naukowej otwiera kształcenie specjalistyczne. Kształcenie ogóln > e > otwiera drzwi do salonów intelektualnych. To co innego." Co tu duzo mowic model > > sukeceu zwodowego a'la dr Strangelove:) Serio zas, a nie powinnismy dazyc do > tego zeby praca naukowa=salony inetlektualne? Czy to mja byc takie szczury > laboratoryjne tyel ze w fartuchach a nie w klatakach? Jakież znowu szczury laboratoryjne? Nie czułabym się nim bynajmniej, gdyby dano mi teraz szansę pracy przede wszystkim nad tematyką mojego doktoratu - bo wiązać się to będzie z wyjazdami, zgłębianiem nowej literatury z tego zakresu - czułabym raczej, że otwiera się przede mną nowa jakość nabywania wiedzy, na którą mam ochotę. Jeżeli zajeliby mnie na siłę czymś innym - a pracować będę musiała - mniej będzie czasu na tę dozę specjalizacji, która przy doktoracie jest nieodzowna. > W naszej kultuzre znajomosc juz tu wymeczonego Platona czy Mozarta to wlasnie > szreokie podstway intelektualne i wiedza o geografii Chin nie wchodzi w nie... > Ten kanon jest dla danej kultury dosyc skonkretyzowny i wchodza do neigo bardzo powli nowe elementy. Masz oczywiście rację. Bo tu "u nas" raczej będzie się rozmawiać o Mozarcie niż o Chinach. Ale ja tego nie lubię - zamykania "niezbędnej" wiedzy w jakimś kanonie, którego nieznajomość stanowić ma blamaż. Najlepiej chcę znać to, co lubię. I znam Mozarta, bo wydał mi się kiedyś cudowny, a nie znam Bacha (z nazwiska tylko), bo taki się nie wydał. Oczywiście, że "wiedza ogólna" otwiera dostęp do wielu źródeł (bo się o nich dowiadujemy), ale wg mnie - jak już kilka razy pisałam - "liźnięcie" jakiejś tematyki nie stanowi prawdziwej wiedzy. Prawdziwa wiedza to specjalizacja, a nie salony nadęte swoimi podniebnymi lotami;) To znajomość szczegółów. I taką prawdziwą wiedzę powinien posiadać doktor w swojej dziedzinie, a nie same możliwości dostępu do pewnych rzeczy wynikające ze świadomości ich istnienia. pozdrawiam serdecznie Anna Odpowiedz Link
niebo.nad.berlinem Re: No to sprobuje:) 17.02.06, 22:28 pozwól, że ustosunkuję się do niektórych tylko fragmentów Twojej wypowiedzi:) Humanistyczne podejscie do wiedzy wymaga > jak najszerszego orientowania sie w temacie, zbytnie wyspecjalizowanie mogloby > prowadzic do zenujacego blamazu niewiedzy o oczywistosciach:) Tutaj całkowicie się zgadzam, szczególnie, że jestem humanistką (piszę doktorat z filozofii, chociaż nie z "wymęczonej" już w tym wątku starożytności:)). Myślę, że wspólny jest nam pogląd, zgodnie z którym naukowiec powinien być świetnym specjalistą w swojej dziedzinie i jednocześnie człowiekiem o szerokich horyzontach i zainteresowaniach. Zamykanie się w wąskiej specjalizacji i ograniczanie zainteresowań do własnych badań kłóci się w moim mniemaniu z postawą właściwą intelektualiście. > Dzis szczytem kompetencji jest bycie po prostu maksymalnie efektywnym > sepcjalista w okreslonej dziedzinie, bez niepotzrebnego mieszania np etyki do > swojej pracy, w koncu sumienei to sprawa prywtana i pracodawca nei musi byc > zainteresownany rozterkami pracownika;) > Czym sie rozni taki specjalista od super zaawansownego narzedzia badawczego > ktorym sie posluguje? Chyba tym ze wie po co to robi i jakie sa potencjalne > efekty czy konsekwencje takich dzialan... Zeby uswiadomic sobie w miare > szerokie mozliwe oddialywanie, wyjasnic sobei samamu motywacje, obronic czy > pzredstwic swoja opinie o wykonywanych dzialaniach to wlasnie do tego potzrebna > > jest dojzralosc zyciowa, naukowa, szersze horyzonty intelektualne czyli cechy > ktore raczej wymagaja czasu na rozwiniecie sie, bo wlasnie jedna ze wspolnych > cech mlodocianych geniuszy jest bardzo duze zawezenie zaintersowan pozwlalajace > > skoncentrowac sie na wybranej dziedzinie... Zgoda, jeżeli chodzi o rozszerzanie świadomości, wrażliwości i w efekcie kształtowanie postawy moralnej. Ponadto, tak jak Tobie, postulat odpowiedzialności za wyniki własnych badań, a także za słowa jest mi bardzo bliski. Wydaje mi się jednak zbyt daleko idącym wniosek o związku dojrzałości życiowej (czy dobrze rozumiem, że chodzi Ci o zaradność, umiejętność radzenia sobie w codziennych suytuacjach życiowych?) z dojrzałością naukową. Przecież wielu jest świetnych, dojrzałych naukowo badaczy, którzy nie bardzo potrafią sobie poradzć z codziennymi sprawami. > W naszej kultuzre znajomosc juz tu wymeczonego Platona czy Mozarta to wlasnie > szreokie podstway intelektualne i wiedza o geografii Chin nie wchodzi w nie... > Ten kanon jest dla danej kultury dosyc skonkretyzowny i wchodza do neigo bardzo > > powli nowe elementy. Racja. Myślę, że w gruncie rzeczy się zgadzamy, że chodzi po prostu o to, żeby nie zasklepiać się w swojej działce i poszerzać swoje horyzonty intelektualne na wielu polach. pozdr Odpowiedz Link
katriel Re: No to sprobuje:) 17.02.06, 23:17 wojciech.olchowski napisał: > Humanistyczne podejscie do wiedzy wymaga jak najszerszego orientowania sie > w temacie, zbytnie wyspecjalizowanie mogloby prowadzic do zenujacego blamazu > niewiedzy o oczywistosciach:) To brzmi prawdopodobnie. Dodam tylko dla porządku, że zbytnie wyspecjalizowanie u matematyka także może doprowadzić do żenującego blamażu niewiedzy o oczywistościach. Z tym, że rozgrywa się to raczej w kategoriach szerokości zainteresowań w ramach matematyki, niż uwzględniania jakichś pozamatematycznych źródeł wiedzy. > Czy badacz, naukowiec, "techniczny" jest odpowiedzialny za efekty swoich badan? O, i to jest dobre pytanie. Myslę, że tak. Co prawda jest to dla mnie problem dość abstrakcyjny: jestem matematyczką, dlatego trochę trudno mi się odnaleźć w uparcie przez Ciebie lansowanej dychotomii humaniści-"technicy". Z przykładów, które wymieniasz, nie wszystkie rozumiem ("szkodliwe społecznie technologie" - jakie to i na czym polega ich szkodliwość?), ale niedopuszczalność tych, które rozumiem (eksperymenty na płodach) pozostaje dla mnie poza wszelką dyskusją. Nie traktuję tego w kategoriach dojrzałości takiej czy śmakiej, ale w kategoriach elementarnych zasad moralnych wpojonych w domu i na lekcjach religii :-). Nie jestem pewna, czy dobrze Cie rozumiem, ale wydaje mi się, że usiłujesz powiedzieć coś takiego: 1. Umiejętność wzięcia odpowiedzialności za wyniki swojej pracy jest niezbędnym elementem dojrzałości naukowej. 2. Umiejetność ta świadczy o dojrzałości życiowej. 3. Ergo, dojrzałość życiowa jest konieczna do osiągniecia dojrzałości naukowej. A ja na to: 1. Zwykle używam określenia "dojrzałość naukowa" w węższym sensie, ale Twoje rozumienie nie jest mi całkiem obce. 2. Nie zgadzam się, dojrzałość życiowa obejmuje znacznie szersze spektrum umiejętności (czy to praktycznych, czy związanych z relacjami miedzyludzkimi itp). 3. Druga przesłanka jest fałszywa, więc nie ma powodu, aby wniosek był prawdziwy. > niesmialo przypomne ze pierwsza i parwdziwa nauka to filozafia, Jak zwykle, kwestia definicji. Ja używam słowa "nauka" w sensie, który filozofię obejmuje jedynie per analogiam. :-) > Procedury, tak, sa bardziej klarowne, ale czy to wskaznik dojzralosci > dziedziny? Moim zdaniem - tak, i to podstawowy. > Zreszta poza podwyzszeniem komfortu i dlugosci zycia cala sfera > "praktyczna" nauki na psu bude, bo sensu zycia ani troche nei dotyka:) Sensu życia to ja poszukuję na modlitwie. W nauce poszukuję obiektywnej i sprawdzalnej wiedzy o świecie. > to juz Rej proponowal, nei dawac do 25 roku madrosci do czytania, a jeszcze > lepiej nie uczyc czytac, bo co taki mlody co zycia nei zna zrozumie a nei daj > Bog wymysli to raczej naszkodzi niz wyjasni:) Moim zdaniem jest to pogląd bardzo głupi, niezależnie od tego, kto go zaproponował. > Czym sie rozni taki specjalista od super zaawansownego narzedzia badawczego > ktorym sie posluguje? Ja się w swoich badaniach posługuję ołówkiem. :-) Różnię się od niego tym, że jestem twórcza. > moj postulat: > marna praca > licencjat - specjalistyczny i praktyczny > praca w zawodzie > mgr - ogolny > awans zawodowy > podyplomowki - specjalsityczne i praktyczne > awans lub zmiana > dr - przegladowy, ogolny > praca naukowa Potrafiłbyś zaproponować sensowny kierunek takiego "specjalistycznego i praktycznego" licencjatu osobie, która ma docelowo pracować jako twórczy matematyk w jakiejś nieaplikacyjnej dziedzinie, dajmy na to w topologii albo teorii modeli? A może pracę, którą miałaby wykonywać przed podjęciem pracy naukowej, a która nie byłaby kompletnym marnowaniem czasu? I przede wszystkim: jak uchronić osobę podążającą przepisaną przez Ciebie ściezka kariery przed znanym zjawiskiem utraty (wskutek nieużywania) umiejetności myślenia na takim poziomie precyzji i abstrakcji, jakiego wymaga uprawianie matematyki? Doświadczenie wskazuje, że próby powrotu nawet po paroletniej przerwie bywają bardzo bolesne. > a nie powinnismy dazyc do tego zeby praca naukowa=salony inetlektualne? > Czy to mja byc takie szczury laboratoryjne tyel ze w fartuchach a nie > w klatakach? Widzisz: nie cierpię salonów. Naprawdę. > W naszej kultuzre znajomosc juz tu wymeczonego Platona czy Mozarta to wlasnie > szreokie podstway intelektualne i wiedza o geografii Chin nie wchodzi w nie... > Ten kanon jest dla danej kultury dosyc skonkretyzowny W Waszej kulturze? :-) Bo to chyba nie jest moja kultura, po prostu - albo kanon jest mniej skonkretyzowany, niż Ci sie wydaje. Być może z Twojego punktu widzenia jestem osobą niekulturalną. Jakoś przeżyję. Odpowiedz Link
artsl Re: Najmłodszy doktor 08.04.06, 23:10 Semester jesienny 2005/2006. Dr. Sharice Mitchell- St. John's University w Nowym Jorku, obronila doktorat z zakresu Instructional Leadership/Learning Styles w WIEKU 24 LAT!!!!! Odpowiedz Link
flamengista Jeśli dobrze rozumiem... 09.04.06, 11:35 to doktorat z zakresu pedagogiki? Więc nie wiem, ile jest warte takie "osiągniecie";) Odwołam się może do ekonomii, na której się znam. Powraca stawiane w tym wątku pytanie - doktorat dla samego doktoratu, czy po to, by coś w życiu osiągnąć? Moim zdaniem to drugie, więc warto popatrzeć na tych, co coś w życiu osiągnęli: 1. James Tobin - Nobel 1981 (analiza rynków finansowych). Doktorat w wieku 29 lat. 2. Milton Friedman - Nobel 1976 (za wkład w teorię pieniądza). Doktorat w wieku 34 lat. 3. Robert Solow - Nobel 1987 (neoklasyczna teoria wzrostu). Doktorat w wieku 27 lat. 4. Robert Lucas Jr - Nobel 1995 (hipoteza racjonalnych oczekiwań). Doktorat w wieku 27 lat (nie zrobił magisterki). 5. Edward Prescott - Nobel 2004 (relacja między polityką gospodarczą a fluktuacją w ekonomii). Doktorat w wieku 27 lat. Ci najwybitniejsi ekonomiści zrobili doktorat stosunkowo szybko, ale bez przesady. Wniosek (dość oczywisty): pośpiech przy doktoracie nie ma żadnego uzasadnienia, jeśli chodzi o przyszły rozwój naukowy. Wręcz przeciwnie, może się okazać barierą dla dalszego rozwoju, jeśli nie zdobędzie sie przy nim odopwiedniego doświadczenia i wiedzy, potrzebnej do całkowicie samodzielnej pracy naukowej. Odpowiedz Link
dr_lolo Re: Jeśli dobrze rozumiem... 01.09.06, 21:08 ale John Nash - 22 lata :). no ale pracowal tylko do 30. zanim nie dopadla go schizofrenia. Odpowiedz Link
flamengista no właśnie 01.09.06, 22:45 W dodatku: - to jest geniusz; - to jest genialny matematyk - a to nie koniecznie musi oznaczać, że jest człowiekiem;) Tobin tez by wcześniej zrobił doktorat, ale walczył podczas II WŚ... Odpowiedz Link
luisapaserinni Re: Najmłodszy doktor 10.04.06, 09:14 Hmmm..., nie wiem jak to wygląda w Stanach, ale moja znajoma Brytyjka (żaden gejzer intelektu, przecietna pracowitość) była na drugim roku studiów doktoranckich w wieku 24 lat (czyli za około 2 lata zakończyłaby je idąc spokojnym trybem - będzie miała lat 26 w okolicach obrony), ale cały czas narzekała na fakt, że fundusz, który jej finansował studia doktoranckie wymagał od niej skończenia studiów magisterskich, co zajęło jej dodatkowo rok (albo 2? nie pamietam), a tak mogłaby ten doktorat zacząć wcześniej (po licencjacie). W Polsce po skończeniu studiów magisterskich, które dopiero uprawniają do studiów doktoranckich, ma się 24 lata, a st. dokt. trwają kolejne 4 lata. Tak więc zwykłym trybem idąc i pokonujac wszystkie etapy kształcenia po kolei w UK można zostać doktorem w wieku 25 lat, a u nas 28. A może założymy wątek o najstarszym doktorze??? To byłoby coś, porwać się w późnym wieku na taki wysiłek całkowicie już nieprzydatny w kwestii przyszłej kariery... Odpowiedz Link
takajestemja Re: Najmłodszy doktor 12.04.06, 16:01 Najmłodszy w Polsce doktor prawa - Czesław Kłak - 24 lata. serwisy.gazeta.pl/metroon/1,0,2992821.html Odpowiedz Link
mmaupa Re: Najmłodszy doktor 01.05.06, 14:15 Mam zamiar byc dr w wieku 25 lat. Odezwe sie za cztery lata, zobaczymy, czy mi sie uda. Na razie wszystko jest na dobrej drodze. Odpowiedz Link
barbaragoralska Re: Najmłodszy doktor 08.05.06, 11:02 Owszem mozna zrobić expresowo doktorat np. Jeden gość - dostal dane ze swojej firmy ( dane przeklepała mu sekretarka), cześc matematyczna napisał mu gościu z matematyki ( za kase), bo sam chyba w ogóle sie nie znał na tym ( przynajmniej takie krążą plotki), drugi gość chce obronic doktorat przy użyciu skanera. Można i tak. Odpowiedz Link
jacekjk Re: Najmłodszy doktor 25.05.06, 01:28 Moj promotor zrobil doktorat w wieku 24 lat, a naszym wydziale (UBC CS) byl kiedys gosc ktory sie obronil w wieku 20 lat czy tez 19. J Odpowiedz Link
flamengista No i co w życiu osiągnęli? 25.05.06, 09:45 Z całym szacunkiem dla Twojego promotora - czy po za tytułem profesorskim publikuje regularnie w czołowych journalach? Jeździ na światowe konferencje? Oprócz Twojej uczelni - pracuje w innym zagranicznym, czołowym ośrodku badawczym/akademickim? A ten facet, który zrobił doktorat w wieku 20 lat? Jakie są jego osiągnięcia? Nie, żebym był złośliwy, ale przytoczę swój post wcześniej napisany w tym: "Powraca stawiane w tym wątku pytanie - doktorat dla samego doktoratu, czy po to, by coś w życiu osiągnąć? Moim zdaniem to drugie, więc warto popatrzeć na tych, co coś w życiu osiągnęli: 1. James Tobin - Nobel 1981 (analiza rynków finansowych). Doktorat w wieku 29 lat. 2. Milton Friedman - Nobel 1976 (za wkład w teorię pieniądza). Doktorat w wieku 34 lat. 3. Robert Solow - Nobel 1987 (neoklasyczna teoria wzrostu). Doktorat w wieku 27 lat. 4. Robert Lucas Jr - Nobel 1995 (hipoteza racjonalnych oczekiwań). Doktorat w wieku 27 lat (nie zrobił magisterki). 5. Edward Prescott - Nobel 2004 (relacja między polityką gospodarczą a fluktuacją w ekonomii). Doktorat w wieku 27 lat. Ci najwybitniejsi ekonomiści zrobili doktorat stosunkowo szybko, ale bez przesady. Wniosek (dość oczywisty): pośpiech przy doktoracie nie ma żadnego uzasadnienia, jeśli chodzi o przyszły rozwój naukowy. Wręcz przeciwnie, może się okazać barierą dla dalszego rozwoju, jeśli nie zdobędzie sie przy nim odopwiedniego doświadczenia i wiedzy, potrzebnej do całkowicie samodzielnej pracy naukowej". To są oczywiście ekonomiści, moze specyfika pozostałych dyscyplin jest inna. Odpowiedz Link
manros Re: Najmłodszy doktor 26.05.06, 11:36 w teorii najmłodszym doktorem w Polsce można zostać mając 26 lat,po 4 letnich studiach magisterskich i 3 letnich doktoranckich ale w praktyce napewno szybciej,zalezy jakim sie jest omnibusem i robic np 2 lata w jeden:-) Odpowiedz Link
matmis Re: Najmłodszy doktor 01.09.06, 05:39 Np. Erik Demaine - 20 lat jak się obronił, obecnie 25. Niezły jest koleś theory.lcs.mit.edu/~edemaine/ Odpowiedz Link
flamengista jeszcze jedno 01.09.06, 12:06 Doktorat przecież w większości wypadków nie jest celem samym w sobie, a drogą do czegoś. Są trzy możliwości: 1. Doktorat jako wstęp do kariery biznesowej - wówczas praca doktorska ma nas nauczyć pewnych niezbędnych skillsów, które potem sprzedamy za spore pieniądze. A tytuł doktora przyda nam się potem przy kolejnych awansach. 2. Świat - doktorat jako rodzaj "naukowego swiadectwa maturalnego". Wtedy doktorat jest tylko papierkiem, liczy się uczelnia gdzie się go zrobiło i przede wszystkim - publikacje w dobrych czasopismach, które oznaczają wejście do pewnej elity. 3. Polska - doktorat ma nas jak najwięcej nauczyć, by potem bezproblemowo zrobić habilitację. Dopiero po niej stajemy się w pełni samodzielnymi pracownikami nauki. Tak więc dla osób pragnących kontynuować pracę naukową w Polsce wyznacznikiem powinno być nie to, kto w jak najmłodszym wieku zrobił doktorat, a raczej habilitację. Odpowiedz Link
dr_pitcher Re: Najmłodszy doktor 31.12.06, 07:15 Od czasu do czasu pojawiaja sie wiesci o 17-latkach - to z matematyki. Ja znam dwoch, ktorzy dostali doktorach w wieku 23 lat. Jeden matematyk (obecnie 27-letni full professor) drugi biofizyk - obecnie 28 - letni associate profesor na Harvardzie. W przyszlym roku broni sie moja doktorantka, bedzie miala 24. Wszystko jest mozliwe Odpowiedz Link
kasiamat00 Re: Najmłodszy doktor 01.01.07, 22:22 Znajomy mojego kumpla, fizyk. Właśnie po obronie doktoratu. Lat podobno 22. Odpowiedz Link
robaczyfka Re: Najmłodszy doktor 04.01.07, 10:07 ona2005 napisała: > W jakim czasie ktos najszybciej napisał prace i się obronił? Znam przypadek > napisania i obrony w 1,5 roku. > Znacie kogos kto szybciej? Tak. :) W nieco ponad rok :D Ale wsparcie promotora bylo tak duze, ze wstydem byloby cackac sie z tym dluzej :D :D :D Pozdrawiam, robal. Odpowiedz Link