z_mazur
26.11.08, 14:12
Tak mnie trochę natchnął wątek agnieszki,
bo szczerze mówiąc trochę mnie poruszył.
Ten wątek jest dla mnie potwierdzeniem bezsensowności procedury
orzekania winy.
Mąż postanowił odejść. Ponieważ zgodnie z tym o czym pisałem w wątku
nangi, patrząc na to małżeństwo w sposób dość schematyczny, mąż jako
nie pijący, nie bijący, przyzwoicie zarabiający, nawet (o zgrozo)
nie wpakował się w żaden romans, czyli trudno mu przypisać
jakąkolwiek "winę", no bo musiałaby nią być sama wola opuszczenia
małżonki.
Jednak moim zdaniem istnieją pewne jego zobowiązania wobec byłej
żony i dziecka wynikajace właśnie z ODPOWIEDZIALNOŚCI za podjęte
decyzje o wejściu w związek i posiadanie dziecka, a później o
sposobie sprawowania nad nim opieki. Żeby je wyegzekwować, konieczne
byłoby uzyskanie przez Agnieszkę orzeczenia wyłącznej winy męża, o
co w tej konkretnej sytuacji może być trudno.
Pozostają w zasadzie tylko standardowe alimenty i wymiksowanie się
męża od jakiejkolwiek ODPOWIEDZIALNOŚCI za wcześniejsze decyzje.
To dla mnie właśnie jest potwierdzenie, że orzekanie winy jest bez
sensu, za to rozpatrywanie odpowiedzialności i ponoszenie
konsekwencji pewnych decyzji związanych z małżeństwem jak
najbardziej jest potrzebne.