Dodaj do ulubionych

Jak wyjaśnić choremu?

12.04.05, 09:46
Świadomemu o tyle, że go leczymy, ze coś się dzieje, choc to leczenie juz
tylko paliatywne. Nie zdecydowałem sie powiedzieć ze to koniec- tyle tylko że
sytuacja jest trudna i nie wiem czy leczenie przyniesie skutki...moze jestem
tchórzem. Nie wiem... ale nie mogę zabrać nadziei, nie potrafie. I jak teraz
powiedzieć ze ''idziesz do hospicjum'' kiedy hospicjum choremu kojarzy sie z
umieralnią (wiem, że tak nie jest ale jak to wytłumaczyć) Szpital? Nie wiem.
Przepraszam za nieskładność...cieżko zebrać mysli...
Obserwuj wątek
    • j0204 Re: Jak wyjaśnić choremu? 14.04.05, 08:20
      Gacus2, to faktycznie ciężko powiedzieć o tym co piszesz.
      Napisz jednak coś wiecej o chorym (jeśli mozesz), w jakim jest wieku, czy ma
      świadomość o powadze choroby, o waszych rozmowach na ten temat - moze razem coś
      wymyślimy.
      Pozdrawaim i ślę dużo sił w opiece.
      • gacus2 Re: Jak wyjaśnić choremu? 14.04.05, 16:55
        Jest tak: ukochana babcia lat 78- w sumie wiem ze już ratunku nie ma i godzę
        sie z tym- wszak kiedyś trzeba odejść. Póki co wie że ma guza, wie że operacji
        nie będzie, ale ciągle ma nadzieję, ze moze naswietlania, może to , moze co
        innego... Nie umiem jej powiedzieć, ze nadziei nie ma... nigdy w życiu nie
        skłamałem w zadnej powazniejszej sprawie- teraz chyba muszę... mówię jej że
        może będzie lepiej, nie pwoiedziałem jej o tym, ze lekarz i pilęgnairka do
        domu przyjdzie z hospicjum- tylko powiedziałem, ze załatwiłem jej opieke z
        przychodni. Jak tylko wyjdzie ze szpitala mama przeprowadzi sie tam (czyli
        jutro) - ja będę abrdziej na dochopdne- jako ze umiem mniej przy niej
        zrobić...nie wiem sam...tak musiałem o tym napisać...chyba mi lżej...
        • j0204 Re: Jak wyjaśnić choremu? 18.04.05, 09:03
          Straszni mi przykro, ze twoja babcia jest tak ciężko chora.
          Nie umiem podać Ci złotej recepty na wytłumaczenie Jej o chorobie.
          Oczywiście zrobisz jak bedziesz uważał za słuszne. ja jednak jestem zdania,ze
          osoba umierająca, powinna wiedzieć ,ze nie ma ratunku - ma czas
          na "załatwienie" jeszcze rżnych spraw na tej ziemi, moze bedzie chciała sie
          spotkać z kimś ze znajomych, powiedzieć wam coś. Moze nie warto Jej oszukiwać?
          Pozdrawaim.
    • regine Re: Jak wyjaśnić choremu? 21.04.05, 01:17
      Wiem sama po sobie jak ciężko...mieć nadzieję...ale warto....
      Mój mąż umierał na moich oczach ,pół roku-wiedziałam chyba lepiej od niego ,że
      to początek i koniec.Nie oddałam go do hospicjum ,bo takowego w pobliżu naszej
      miejscowości nie ma.Więc całą półroczną chorobę spędził w domu .Załatwiłam
      opiekę paliatywną,(pielęgniarka i lekarz)-choć chodził do ostatnich
      dni.Tłumaczyłam ,że mu pomogą- mi brakowało już sił.Przychodnę opieki
      paliatywnej -odwiedziłam najpierw sama.Bałam się mężowi powiedzieć.Był po 2-ej
      chemii za 2 tyg. ,miał mieć trzecią i termin na radioterapię.Widziałam jak
      codziennie odchodzi coraz bardziej.Bardzo złośliwa postać raka
      (język ,podniebienie,żuchwa dolna,gardło),wszystko po części usunięte podczas
      operacji.Nie jadł,nie pił.Ze szpitala wprost uciekał.Nie wyraził zgody na
      założenie sondy żołądkowej,ani pobyt w szpitalu (mógł tam dostawać kroplówki i
      sondę donosową,którą miał tylko przez 3 tyg. po operacji)Więc musiałam go
      ratować jak mogłam. Miksowane zupki na kurczaku, cieszyłam się jak zjadł 1-2
      łyżki,wszystko płynne ,krztuszenie się byle drobiną .Jadł tak tylko 3
      miesiące ,a oczami wszystko-śmierć głodowa.Ja jadłam ukradkiem jak spał,żeby
      nie patrzył.Nie mogłam mu tego robić i jeść na jego oczach.Zastrzyki
      domięśniowe przeciwbólowe i podskórne -robiłam sama ,gorzej z kroplówką.I o to
      poszłam prosić -zapytać w opiece paliatywnej.
      Po rozmowie ,wróciłam do domu i po prostu powiedziała ,że jeśli chce żyć musi
      wyrazić zgodę na kroplówki w domu .Przychodziła pielęgniarka ,podłączała ,ja
      odłączałam .Zmusiłam go -nadzieją,że radioterapia, że musi nabrać sił,że długie
      leczenie przed nim(60dni radioterapii,termin uzgodniony na 15 września),karetka
      do przewiezienia też ,że musi żyć nie poddawać się.Ma wnuczkę ,którą kochał
      bardzo. Zrobił zdjęcia do zmiany prawa jazdy,-wyzdrowiejesz -dzieci wrócą z
      zagranicy trzeba pomóc w budowie domu.Trzeba mieć nadzieję i nie wiem skąd tyle
      siły ,żeby to przeżyć ,Boże jak musiałam kłamać...po 3 chemii stan coraz
      gorszy .Miał tak zagęszczoną krew,że mógł dostawać 1 kroplówkę dziennie.11
      września rano pielęgniarka podłączyła kroplówkę ,(ja po 17.00 miałam podłączyć
      drugą)i odchodząc, w przedpokoju popatrzyła na mnie i powiedziała ,to już
      agonia.
      Nie mogłam płakać.Około godz.16,patrząc na odchodzącego męża-mówię słuchaj,może
      jednak zadzwonię po karetkę(wcześniej ogoliłam go ,zmierzyłam ciśnienie).Kiwnął
      głową ,że dobrze, a palcem pokazał, ale na 1 dzień-mówię dobrze jest czwartek
      wieczór .Jeśli lekarz zdecyduje ,że na 2-3 dni to wyraź zgodę.Podadzą ci leki
      wzmacniające w kroplówkach żebyś na poniedziałek miał dużo sił.Kiwną głową ,że
      tak-dobrze.Karetka zabrała go na oddział,szpital blisko ,byłam przed
      karetką.Zostałam do późnej nocy-trzymając go za rękę.W pewnej chwili jakby
      oprzytomniał,popatrzył za zegarkiem (miał podłączoną kroplówkę) zegarek obok na
      szafce,popatrzył i dał mi do zrozumienia żebym szła do domu ,bo późno,stuknął
      się palcem w czoło co ja tu robię.Więc pożegnałam się,pokazał mi żebym przyszła
      na 7 rano .Przyszłam -czekał. O godz.8.00-odszedł -spokojnie,patrząc na
      mnie,trzymając mnie za rękę.Nie płakałam.Wiedziałam ,że już go nic nie boli,że
      nie czuje głodu ni pragnienia .Wypłakałam swoje w trakcie jego choroby.Płakałam
      w samotności kiedy mnie nie widział,wychodziłam z domu.Mój mąż wiedział o
      swojej chorobie wszystko (aż ,za dużo w/g psychologa u ,którego leczyłam się
      całą jego chorobę i po).Raz jedyny widziałam ,jak płakał ,jak bezsilne dziecko
      to było po 2 chemii).Wyszłam z pokoju ,bo po prostu wiedziałam ,że nie chciał
      żebym widziała ,że jest bezsilnny i że czuje zbliżający się koniec.Ja
      wiedziałam zaraz po operacji,że pół roku życia to będzie bardzo dużo ,3
      miesiące najmniej.Do półowy roku zabrakło 1 dnia.Choroba trwała od 13 marca do
      12 września.Nigdy nie mówiłam mu,że nie ma nadzieji.Nadzieja jest zawsze nawet
      jeśli to będzie 1 dzień....
      • regine Re: Jak wyjaśnić choremu? 21.04.05, 01:42
        Dodam jeszcze ,że choroba męża przyszła nagle ,żadnych wcześniejszych
        objawów.Bolało go gardło ,laryngolog leczył go na anginę(o ironio..),przez 2
        tygodnie.Potem wycinek za 10 dni -wyrok...Dowiedział się wszystkiego :co ,gdzie
        i jak ,że stan bardzo ciężki...Mąż miał tylko 54 lata...Wracaliśmy ze
        szpitala ,bojąc się odezwać do siebie...I decyzja -zgoda na operację za 3
        dni ,czy nie...????.Zapytałam w domu, po 2 godzinach ,jaką podejmie
        decyzję ,może porozmawiamy...nic cisza.Nie pytałam więcej.Późnym wieczorem ,mąż
        zaczął się zbierać i zapytał,czy z nim pojadę???Cóż za pytanie po 30 latach
        małżeństwa...Tylko ciężko mi było ,bo nie miałam w tych najgorszych chwilach
        jakie przeszłam,córek -obie na kontraktach za granicą-tylko telefoniczny
        kontakt.A rozmawiać i tak musiałam poza domem...Ale myślę ,że byłobymu jeszcze
        ciężej odchodzić ,jakby widział ,że córki patrzą na niego...Bardzo je kochał.A
        mi pomagały ,ale w inny sposób.Tak ,że trzeba mieć dużo odwagi,żeby kłamać
        wobec dorosłej osoby,której zawsze mówiliśmy prawdę...Naprawdę ciężko ,ale to
        jest część leczenia-psychoterapii.Choć jest to totalne oszustwo -oszukujemy i
        samych siebie ....Nie oszukujmy ,po prostu nie mówmy wszystkiego,co nie jest
        choremu potrzebne.- Ktoś kiedyś powiedział,że człowiek ,im mniej wie tym dłużej
        żyje....Jest w tym trochę prawdy.
        • barwa1 Re: Jak wyjaśnić choremu? 21.04.05, 19:08
          Regine! Byłaś bardzo dzielna! To, co przeszłaś, to naprawdę trudne. Ważne, że
          dzięki Tobie Twój mąż mógł odejść z godnością, trzymając Cię za rękę...
          Wiesz, myślę, że rzeczywiście nie jest łatwo mówić umierającemu, że umiera.
          Naprawdę trzeba wiedzieć komu i jak można powiedzieć. Najczęściej bliskim jest
          najtrudniej, dlatego korzystanie z mądrej pomocy pracowników i wolontariuszy
          (przygotowanych) hospicjów jest tu wskazane. Nadzieję ma się zawsze. Pewnie i
          umierający ją mają. Ale oszukiwanie, moim zdaniem, nie jest dobre. Pamiętam, że
          kiedy umierała moja 44.letnia wówczas przyjaciółka, rozmawiałyśmy o tym jak
          chciałaby żeby zająć się jej dziećmi po jej odejściu, jak ją ubrać... Słowa
          więzły nam w gardłach, ale kiedy mówiłam jej, że jeśli chce, to może odejść, że
          dzieci będą miały opiekę, że zrobiła wszystko, co było w jej mocy... uspokajała
          się... Dwa dni przed śmiercią prosiła nas do siebie, żegnała się z nami
          najpiękniej, najlepiej... Wiedziała, że odchodzi, wiedziała, że modlimy się za
          nią... Była spokojniejsza...
          Oj! To bardzo ciężkie!
          Polecam lektury, które pozwoliły mi pomóc odejść mojej przyjaciółce i memu ojcu:

          "Tybetańska księga życia i umierania", "Rozmowy o śmierci i umieraniu"
          Elisabeth Kubler-Ross . Są też inne.
          Trzymajcie się wszyscy, ale pamiętajcie, że tak naprawdę w umieraniu
          najważniejszy jest umierający i jemu mamy pomóc odejść najgodniej.
          Pozdrawiam,A.
        • regine Re: Jak wyjaśnić choremu? 22.04.05, 02:02

          • regine Re: Jak wyjaśnić choremu? 24.04.05, 00:07
            Coś mi nie wysłało.
            Tak ,można i trzeba rozmawiać,ale mąż był kłębkiem nerwów.
            Nie mogłam z nim rozmawiać o tym ,że odchodzi.Do ostatniego
            tygodnia przed śmiercią,był pełen nadziei ,że jeszcze radioterapia....
            Nigdy nie poruszał tematu śmierci.
            Każdy przypadek to indywidualność.Tata mój odchodził spokojnie ,pogodzony
            z tym ,że umiera (choć też był młody 50lat).Tu było inaczej.Przeszłam ,
            minęło,już się nie męczy.Może nie umiałam o tym rozmawiać ,może też się bałam???
            Nigdy do końca nie wiemy,jak powiedzieć?Może łatwiej jest ,gdy umierają
            najbliższe osoby,jak są nieprzytomne ?A tak, świadome choroby ,śmierci-sama nie
            wiem ?Czy wogóle jest łatwo wtedy, i jednej i drugiej stronie.....Choć nadal
            jest mi bardzo ciężko...Nie wiem ile to może trwać....Ciągle go
            widzę,wygłodzonego,zbolałego.Nie umiem zapomnieć ,nawet nie próbuję...
            • gacus2 Re: Jak wyjaśnić choremu? 25.04.05, 11:03
              to już jest prawie koniec. Lekarz poleca hospicjum Caritasu- ja sam nie wiem-
              decyzja częściowo nalezy do mnie- czyż nie lepiej aby babcia umarła w domu w
              którym przezyła ostatnie 40 lat? Nie mam przekonania do hospicjum- nie wiem-
              jest nam (mnie i matce) bardzo ciężko- ale ta świadomosć ze to są ostatnie
              chwile- ze powinnismy je spędzić razem...cały czas, ze to nasz obowiazek...

              Ja wiem, ze ona gaśnie- i nawet jak ja przenoszę te 8 razy dziennie na ten
              przenosny sedes, i nawet jak juz traci świadomośc po morfinie- no nie mogę sie
              zdecydować na to hospicjum...
              • gacus2 Re: Jak wyjaśnić choremu? 25.04.05, 11:04
                Regine,

                z uwagą przeczytałem to co napisałaś. Byłas niezmiernie dzielna.
                • j0204 Re: Jak wyjaśnić choremu? 25.04.05, 15:51
                  Kochani, ja mam trochę inną historię jeśli chodzi o spotkanie ze śmiercią.
                  Mnie, a raczej moje dziecko, ona zaskoczyła zbyt wcześnie, za wcześnie.
                  poniżej podaję linka do naszej historii, gdybyście chcieli ją poznać.

                  www.dlaczego.org.pl/nh1.htm
                  Byłyśmy 10 miesięcy pod opieką hospicjum, ale jest to opieka domowa. dziecko
                  jest z rodzicami a pracownicy (pielęgniarki, lekarz, kapelan) przyjeżdzają do
                  domu pacjenta. Miałyśmy potrzebne sprzęty, typu ssaki, sondy do karmienia,
                  koncentrator tlenu, strzykawki.
                  Dziekuję tym ludzieom, którzy nam pomogli w tych ciężkich chwilach.
                  Wiem, że gdyby nasze dziecko zostało w szpitalu, odeszłoby znacznie wczesniej -
                  mam na myśli infekcje, bakterie itp.
                  W domu, mogłam zapewnić Jej taką rodzinną opekę jak każdemu dziecku.
                  Odeszła cichutko, spała na moich rękach. wiedziałam, ze odchodzi - cały czas
                  patrzyłam na Nią, był z nami lekarz i mówił mi, ze maluszek odchodzi, ze
                  serduszko powoli przestaje bić. Wiedziuałam,ze musi odejść, ale zostało
                  pytanie - dlaczego? Każdy z nas zastanawia sie nad tym dzisiaj.
                  Mam nadzieję ,ze nie cierpiała kiedy szła do Kraiuny Wiecznej Radości.

                  Ślę Wam sił i opieki płynącej od tych, których już z nami nie ma fizycznie, bo
                  tak jak pisze Regina - Oni zawsze będą.
                  • monika2917 Re: Jak wyjaśnić choremu? 14.05.05, 18:07
                    Cztytam Wasze wypowiedzi na Forum i wiem co czujecie. Mój Tatuś lat 67 od roku
                    jest chory na raka płuc.W szpitalu płucnym na Płockiej w Warszawie nie chcieli
                    Go leczyć powiedzieli i Tacie i nam ,iż to koniec. Nie wierzyłam- zaczęłam
                    szukać ratunku i .. znalazłam lekarzy którzy choć powiedzieli ,iż sprawa jest
                    bardzo trudna pomogą, tchneli w nas nadzieję.Ojciec też uwierzył znów był sobą,
                    podjął walkę. Ciężką walke- 7 kursów chemioterapii, bóle , nudności itp ,
                    przechodził to dzielnie - wierzył a my razem z nim.Nagle lekarz prowadzący
                    wezwał mnie i mojego brata na rozmowę - serce Taty przestało wytrzymywać
                    powiedział ,iż każda następna chemia zabije Ojca szybciej niż rak.
                    I co my mogliśmy ,patrzyliśmy Ojcu w twarz, wyczytaliśmy tam jak w otwrdej
                    księdze nadzieję , wiarę. Przecież nie mogliśmy mu powiedzieć ,że to
                    koniec.Razem z lekarzem zaczeliśmy Go świadomie oszukiwać. A to ,iż przed
                    chemią musi się wzmocnić, a to ,że ma infekcję którą musimy najpierw zwalczyć
                    I tak od września 2004r do 06.01.2005r. Tata słabł ,aż trzeba było wezwać
                    pogotowie, ataki dudszności, migotanie serca. Trafił do szpitala na Lindleya
                    (niech piekło pochłonie ten szpital- w czasie ataku kaszlu aby pacjenta
                    uspokoić przywiązali ojca do łózka) zabraliśmy Ojca do domu po dwóch dniach
                    znów atak serca i duszności jest teraz w szpitalu przy ul Grenadierów (kochany
                    personel poagają jak mogą ale i oni mówią ,że to koniec).Patrzą na twarz Taty
                    nagle starą, taką biedną.Tata jest przytomny i świadomy. Po atakach duszności
                    mówi ,że umiera ale pozniej chce do domu i marzy jeszcze o działce o tym ,iż
                    zobaczy nowe mieszkanie wnuczki.Brak słów aby opisać jak Go kocham i jka
                    cierpię razem z nim.Nie mogę i nie powiem Ojcu ,że to koniec. Mówię mu ,że jak
                    będzie choć troszkę silniejszy to Go zabiorę gdzie tylko będzie chciał.A do
                    domu zabiorę w poniedziałek.
                    Tak zabiorę Go do domu On tak tęskni do domu (mam wrażenie ,iż On wie my tylko
                    oszukujemy się wzajemnie i wzajemnie się łudzimy wszystcy walczymy o następny
                    dzień)Załatwiłam hospicjum domowe i prywatne pielęgniarki , mamy już
                    łózko ,kondenator powietrza będziem razem. Kocham Go tak bardzo ,że aż boli nie
                    powiem mu ,że umiera to zbyt trudne.- Monika
              • wadera3 Re: Jak wyjaśnić choremu? 31.05.05, 07:49
                lepiej żeby umierała w domu-pracuję w hospicjum-wiem co znaczy samotne
                umieranie-szczególnie tych "babć" wyciągniętych z domu....wiem,że starsi ludzie
                nie chcą być wśród obcych mimo najlepszej opieki....nie oddawaj jej...
                • rene8 Re: Jak wyjaśnić choremu? 02.06.05, 11:45
                  Mój brat cioteczny jest w agonii.
                  Glejniak nie dał mu szans.
                  Ratowlismy go jak mogliśmy.
                  Miał 11 chemii.
                  Po 3 otwarviu czaszki powiedzieli,ze więcej nie otworzą.
                  Otworzyli po raz 4.
                  Nie ma nic.
                  Ma 31 la ,3 letnią coreczkę.
                  On poprostu zemdlał.
                  A reszta się potoczyła.
                  nie mogę sobie z tym poradzić.
                  • regine Re: Jak wyjaśnić choremu? 04.06.05, 00:54
                    Tak mi przykro,ale poradzić sobie musisz..niestety..
                    Brutalnie śmierć wchodzi.Wychodząc kogoś nam zabiera...
                    A my zostajemy z bólem ,żalem,cierpieniem...
                    Musimy sobie radzić-bo mamy tu do wykonania takie zadanie .
                    Nic tego nie zmieni,żadna siła,prośba ni groźba.
                    Odchodzą ukochane nam osoby ,a my zostajemy,
                    Dla rodziny:dzieci,siostry,brata,dla innych
                    Jesteśmy tu na Ziemi ,tylko pielgrzymami,niestety...
                    Wiem ,jak jest ciężko ,oj wiem..
                    Przez ostatnie 6 lat ,odeszło z mojej rodziny ,nagle
                    7 osób,w tym 2 ,które też miały po 31 lat,które zmarły,nagle ,
                    bez żadnych chorób,zdrowe,z niewiadomych przyczyn...zostały
                    dzieci ,żony,mężowie...Cóż zrobić ,sama nie wiem...
                    Przykre i smutne bardzo jest ,gdy odchhodzą bliskie nam osoby...
                    Trzymaj się,wiem ,że łatwiej to powiedzieć niż zrobić...
                    • sloggi Re: Jak wyjaśnić choremu? 04.06.05, 01:01
                      Z tym trzymaj się to jest tak, ze jeśli masz potrzebę płakać - płacz, jeśli
                      chcesz krzyczeć - krzycz. To pomaga nam trwać.
                      • rene8 Re: Jak wyjaśnić choremu? 04.06.05, 14:55
                        No to mam na przemian albo płacze albo krzyczę.
                        Żona Jacka nie zgodziła się na hospicjum.
                        Jest nieprzytomny,jak dojdzie (jak dojdzie?) do stanu ,że Go mogą wypisać ze
                        szpitala to wraca do domu.
                        Lekarz powiedział że nie odzyska swiadomości i to kwestia tygodni.
                        Ile rok ma tygodni?
                        dzięki za wsparcie.
                        • summerdays Re: Jak wyjaśnić choremu? 05.06.05, 22:27
                          Rene jestem z Wami myslami...
                          Postarajcie sie o opieke hospicjum domowego, tak bedzie Wam latwiej, a bedziecie
                          pod dobra opieka. Skad jestescie?
                          Jestem z Wami myslami...
                          • rene8 Re: Już mu chyba nic nie wyjaśnie. 06.06.05, 22:15
                            Jacek został odłączony od "jakiejś" aparatury i jest pod tylko "jakąś" sondą.
                            Lekarz powiedział,ze to kwestia godzin...
                            Optymistycznie (?) dnia....
                            On jest w Gdańsku ja Wawie.
                            Świeczkę zapaliłam ..
                            Żeby nie cierpiał...


                            Tylko wyć mi sie chce!!!!!!!!!
                            • regine Re: Już mu chyba nic nie wyjaśnie. 07.06.05, 00:23
                              On już nie cierpi...a ty płacz ,płacz !!!!
                              To bardzo pomaga...płakałam 6 miesięcy ,
                              Szósty miesiąc ,już nie mogłam, miała jakby obrożę na gardle,dusiłam się...
                              Jeszcze tkwi tam ból...Więc rzadziej ,ale nadal płaczę...Pomaga -uwierz mi..
                              Tobie płacz ,a Jemu pomoże tylko modlitwa...
                              Tak ,pomoże... Spokojnie odejdzie...sad(((
                              Jestem z Tobą -Rene8-wiem dobrze co czujesz.Tak mi przykro...
                              Nie mogę Ci inaczej pomóc...
                • monika2917 Re: Jak wyjaśnić choremu? 17.06.05, 16:53
                  Mój Tatuś już nie cierpi.Zmarł w domu. Tak jak sobie życzył. w domu wsród swoich.
                  Boli bardzo boli ale najważniejsze ,iż on nie cierpi.
                  • regine Re: Jak wyjaśnić choremu? 17.06.05, 22:19
                    Moniko!!!Wyrazy współczucia!!!Dobrze,że tak myśliszsmile))
                    On już nie cierpi,choć smutno Ci jest bardzo...
                    Cieszę się ,że był wśród najbliższych,jemu też na pewno było lżej...
                    Odchodził,będąc wśród swoich...Tak powinno być!!!
                    Wiem jak boli...Długo będzie bolało jeszcze...
                    Trudno zapomnieć,patrząc jak ktoś cierpi,a my jesteśmy bezsilni...
                    Nie możemy pomóc...Trzymaj się -Pozdrawiam...
                  • summerdays Re: Jak wyjaśnić choremu? 18.06.05, 11:11
                    Z serca plynace wyrazy wspolczucia...
                    Myslami dzis jestem z Toba...
                    • rene8 Re: Jak wyjaśnić choremu? 19.06.05, 23:19
                      Trzymaj się Monika!
                      Tak łatwo nam to powiedzieć do kogoś...
                      ale ja już zrozumiałm,ze swiat toczy się dalej i trzeba zyć.

                      Poprostu.

                      Jacek jest już w hospicjum i czeka na swoją chwilę.
    • jokon1 Re: Jak wyjaśnić choremu? 07.07.05, 06:19
      dude, dobry cytat!
    • barka01 Re: Jak wyjaśnić choremu? 01.10.05, 11:28
      Pozwólcie że wrócę do głównego pytania.
      Jak wyjaśnić choremu? Mówić prawdę, czy oszukiwac?
      Ja też musiałam znaleść odpowiedź na to pytanie. Moja mama jakby sama dała mi
      odpowiedź. Nie przyjęła do swojej wiadomości prawdy o raku. Wyparła ją ze swej
      świadomości. Bezmyślną i okrutnną byłoby cała prawda o jej stanie. Wiedząc o
      tym, że ma rozległego guza i widząc postępy choroby nigdy do końca nie zapytała
      ani mnie, ani lekarza o swój stan. Tylko raz, po operacji, jeszcze nie do końca
      świadoma zapytała "to nie był rak prawda?"
      Tak więc myślę, pomna własnych doświadczeń, że chory ma prawo tak do wiedzy jak
      i niewiedzy na temat swojego stanu. Nie postępujcie nigdy wbrew choremu. On
      czasami potrzebuje złudzeń, bo to one dają mu siłę.
      • minka75 Re: Jak wyjaśnić choremu? 05.10.05, 23:43
        witam. Ja powiem z mojego dośw. Czy powiedziec cala prawde czy nie to zalezy od
        chorego, jak On reaguje na info , czy widac ze chce miec nadzieje,ze nie chce
        slyszec ze umiera. Ja mysle ze osoby ciezko chore i tak wiedza w jakim sa
        stanie. Czasem po prostu nie chca wypowiadac tego glosno majac zawsze nadzieje
        lub nie chca zalamywac najblizszych. Ale mysle ze i tak wiedza.
        Ja takze bylam w takim strasznym dylemacie.Ja wewn. myslalam ze nie moge
        powiedziec calej prawdy Mamie ze umiera, po co te ostatnie dni wypelnic Jej
        strachem. ( a i bez tego on byl) Szczegolnie jak zobaczylam kiedys jak
        napomkniecie mojego taty o umieraniu na nia podzialalo zle.
        Z moich przemyslen wynika ze jesli osoba chora nie zada bezposredniego pytania
        o stanie swojego zdrowia i bedzie nalegala na odp... to wtedy nie powinnismy do
        konca mowic calej prawdy.
        jesli nalega na odp. i pyta sie czy np umiera... to wtedy musimy odp. na to
        pytanie.
        Gdy widzimy ze chory wie ze jest zle ale ciagle ma nadzieje, nie wolno u jej
        zabierac.
        I ja mysle ze chorzy wiedza wiecej niz nam sie wydaje.
        i na pewno biora pod uwage te najgorsza opcje.
        Pozdrawiam i zycze Wszystkim duzo sily ktorzy zmagaja sie z rakiem .

        • aga_piet Re: Jak wyjaśnić choremu? 10.10.05, 11:13
          Mój tata od 3 lat walczy z rakiem, jest coraz gorzej, liczne przerzuty itp.
          Podobnie jak u Was - pojawiają się pytania - co i jak powiedzieć?
          W lecie miał usuwanego guza mózgu, lekarz powiedział że to kwestia 6-9 miesięcy.
          Mówiłam Tacie dużo, ale nigdy nie przeszło by mi przez usta "kwestia miesięcy".
          Tata cały czas ma nadzieję, już nie na wyzdrowienie, ale na to że TROCHĘ się
          poprawi, że będzie jeszcze mógł JAKO TAKO funkcjonować.
          Każdy z naszych bliskich jest inny, różne prawdy chcieliby znać...
          Trudne to wszystko...
          Musimy robić wszystko, aby te ostatnie miesiące, tygodnie, dni były dla Nich
          lżejsze.

    • mxp4 Re: Jak wyjaśnić choremu? 11.10.05, 05:57
      Nie mow JEJ. To jej nic nie pomoze a pogorszy sprawe. Ja naprzyklad wolalabym
      nie wiedziec. Twoja Babcia ma nadzieje. Nie odbieraj jej tej nadziei.
      • mammutka Re: Jak wyjaśnić choremu? 13.10.05, 10:25
        my mówiliśmy.. mówiliśmy zawsze - AIDS - uwaga.. i naprawdę pomimo żę to niby
        hospicjum miało być widziałam wiele cudów - ludze wstawali z łózek, zaczynali
        chodzić.. wracali do domów i mogli (prawie) normalnie żyć.. Wielu osobom
        powiedzienie - albo walczysz z nami o siebie albo umierasz dało dużo . CZęsto
        sama chęć walki o własne życie powoduje, że organizm osoby chorej wyczynia
        cuda.
        Ja uwążam że trzeba mówić.
        JA bym chciała wiedzieć ile mi zostało.
    • frida2 Re: Jak wyjaśnić choremu? 08.11.05, 20:57
      Jak już kilka osób tutaj wspomniało, chory raczej domyśla się jaki jest jego stan. Mój dziadek, kiedy jeszcze był przytomny, poprosił kiedyś mamę, odprowadzając ją do drzwi szpitalnego oddziału o książeczkę (chciał się wyspowiadać).
      Walczyliśmy ponad pół roku. Pamiętam, ferie zimowe, zabraliśmy dziadka do domu, nie mógł mówić, jeść, spaliśmy z babcią przy jego łóżku. Nigdy wcześniej nie miałam z Nim takiego kontaktu jaki bym sobie życzyła, On zawsze był taki zapracowany, niedostępny. Te 2 tygodnie uświadomiły mi jak bardzo go kocham i jednocześnie to, że już chyba nie zdąrzymy nadrobić tego co nam umknęło.
      Jego stan się pogorszył. Przebywał w szpitalu, był nieprzytomny. Mama była przy nim od rana do południa, potem ja, a wieczorami babcia.
      3 maja to ja poszłam rano do szpitala, zastałam puste łóżko.
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka