Dodaj do ulubionych

Zdiagnozowano u mnie BDP

13.08.11, 18:38
:(
Obserwuj wątek
    • czita88 Re: Zdiagnozowano u mnie BDP 13.08.11, 20:01
      Hehe, jesteśmy z Tobą :) (bpd) albo przeciwko Tobie (partnerzy) :P.. A tak serio to fajny post :]. Nikt Ci nie napisze co masz robić ani tym bardziej jak sobie z tym poradzić :(... Ten kto wymyślił to zaburzenie był naprawdę porąbany i okrutny...
      • rzesoorek Re: Zdiagnozowano u mnie BDP 13.08.11, 20:24
        Pocieszające:)
        Jak sobie radzisz? Ja utrudniam innym życie:|
        • czita88 Re: Zdiagnozowano u mnie BDP 13.08.11, 22:05
          Ja tylko tym dupkom, idiotom co chcieli być ze mną na stałe. Sami się o to prosili. Dzisiaj właśnie znowu tak sobie wspominałam pare lat wstecz, moje błędy i krzywdy (wciąż to robię zamiast iść do przodu), i każdy z związków zaczynał się od seksu po alko i/lub narkotykach. Czego jeszcze ku*wa chcieli???? Dostali co chciieli i spie*dalać w swoją stronę!!! To nie ja kur*a dzwoniłam następnego dnia i trułam dupę parę m-cy a ostatni lat !!!!! Totalne kur*a debile!!! Opinie znali, nic nie ukrywałam, wiedzieli jaka jestem i że wiele ze mną nie jest w porządku i sami się w to wpierdalali. Twardzi niby faceci a sam seks im nie wystarczał , uczuć im się cholera zachciało, pozery jebane %#!#&#!!!!

          Nie radzę sobie kuźwa wcale, mam się dość, nie nieustannie oczywiście, choć to chyba gorzej, bo po paru miechach bez przerwy takich myśli bym sobie w końcu strzeliła w łeb.
          • czita88 Re: Zdiagnozowano u mnie BDP 13.08.11, 22:07
            I byłby święty spokój
          • ykrastek Re: Zdiagnozowano u mnie BDP 25.08.11, 11:43
            Ale ściemniasz czita88...;-) To po jaką cholerę dawałaś tym "debilom" swój nr telefonu - skoro chodziło ci tylko o jednorazowy sex, a nie o sexualno-uczuciowe wkręcenie tych "debilnych" facetów fascynacją do "atrakcyjnej" i tajemniczej border-nimfomanki, która buduje w ten sposób (kosztem innych) swą wartość albo coś tam sobie "sprawdza"... Zupełnie jak bym słyszał moją border-"gwiazdę", podkręcającą facetów w czasie pracy jako przedstawicielka farmaceutyczna (ma świetną opinię w pracy - to ten charakterystyczny border-dysonans). Szczupła, zgrabna, świetne nogi, szpile obcasy na 15 cm, mega krótka sukienka, przezroczyste majtki lub ich brak, ciągłe uwodzenie, wzbudzanie fascynacji, bzyka się jak napalony królik (nie istotne z kim, ważne aby się bzykać), a po alkoholu na szkoleniu - po prostu laska fantastyczna, ciepła, bezpruderyjna i taka przystępna... No i dlaczego Ci "durni" faceci chcą jakichś uczuć, skoro pół żartem-pół serio (po seksie zazwycza) informuję ich jaka jestem porypana i aby dali sobie ze mną spokój...;-) Po czym po minucie znowu jestem wspaniała, ciepła, seksowna i empatycza... ;-) NO CO ZA "DURNIE" Z TYCH FACETÓW, FAKTYCZNIE... ;-))
      • mu.rena Re: Zdiagnozowano u mnie BDP 16.08.11, 12:01
        Oj, Czita - jedziesz po bandzie... i pozwól, że zaprostestuję przeciwko niebezpiecznym uproszczeniom.Jako jedyna zadałaś sobie trud i wniosłaś coś konstruktywnego do mojego poszukiwania sensu w "bezsensie", a teraz takie uproszczenia czarno-białe...

        Ja nie jestem BPD ani też nie jestem i nigdy nie byłam partnerem BPD ( choć się z tym zajwiskiem spotkałam w przypadku bliskiej współpracy z człowiekiem z BPD ) , więc mam looksus innego oglądu niż ten czarno-biały. I moje wnioski są takie: w najtrudniejszym możliwym okresie życia tej osoby ( o czym bladego pojęcia nie miałam, a teraz mam ) i w najtrudniejszym możliwym możliwym dla BPD układzie, bo trzeba było wejść w osobiste relacje, żeby się projekt udał miała miejsce owocna ZESPOŁOWA współpraca.A "huzia na Józia" nastąpiło post factum, gdy się okazało, że teoria sobie, a życie sobie i trzeba napaść, bo zawsze tak było. Naprawdę niebezpieczne jest nie BPD, ale umysłowe koleiny.

        Przypomniała mi się taka historyjka: kiedyś co rano przed pracą jeździłam konno. I co rano miała miejsce taka scenka: w konkretnym punkcie przejażdżki z budy mijanego codziennie gospodarstwa wyskakiwał pies na łańcuchu, mój koń się płoszył i zaczynało się rodeo i niekontrolowany, rozpaczliwy galop. Pewnego dnia pies zaspał, więc mój rumak tupnął nogą, żeby obudzić psa, pies wyskoczył z budy i nastąpił wiadomy ciąg dalszy.....

        Daleka jestem od stwierdzenia, że wiem lepiej ( bo nie wiem ), ale takie mam obserwacje życiowe i chciałam się nimi podzielić.... Może trochę po to, by włożyć kij w mrowisko...

        Pozdrawiam Was wszystkich :).
        • perfekcjonizm Re: Zdiagnozowano u mnie BDP 16.08.11, 14:42

          coś w tym jest, coś w tym jest...
        • bloodyandblunt Re: Zdiagnozowano u mnie BDP 16.08.11, 21:52
          bardzo fajny pomysl z tym kijem w mrowisko
          koń tez dobry i wez tu nie wierz przyzwyczajenia
          tez sie jednak dziwie ze "człowiek z bpd" wytrawał w współpracy
          pewnie sie potem nagromadziło "niewyjasnionych" i pieprzło
          mam osobiscie takie poczucie ze czesto moje relacje z innymi polegaja
          na jakims niedopowiedzeniu i jak pieprznie to zdrowo
          • kro-nik Re: Zdiagnozowano u mnie BDP 16.08.11, 23:12
            Bloodyandblunt, praca mojego bordera polegala na pracy w zespole, wytrwal w niej 3 lata. Swietna, dobrze platna, przyjazna pracownikowi i jego rodzinie, a przede wszystkim, w z zgodzie z jego zainteresowaniami. Niestety, ile nerwow kosztowal go kazdy projekt wie tylko on i ja. A mimo to bylam mocno zaskoczona, kiedy oswiadczyl, ze rzuca ten (piekny, spokojny i bajecznie bogaty) kraj i prace, bo... chce miec 3 miesiace wolnego i robic co mu sie zywnie podoba. No i wdepnal w klopoty, bo wrocil do tego, od czego wczesniej uciekl - matki alkoholiczki i prownicji bez swiatowych perspektyw.
        • kro-nik Male sprostowanie. 16.08.11, 23:01
          Moim zdaniem kon nie tupnal noga, zeby zbudzic psa, ale zerwal sie, bo w tym miejscu o tej porze zawsze tak bylo, wiec skojarzenie wywolalo u zwierzecia lek mimo woli, dlatego ruszyl z kopyta.

          Ciekawy epizod, prowokuje do refleksji.
          • kro-nik Re: Male sprostowanie. 16.08.11, 23:26
            P.S.: Mu.rena - skad wiesz, ze osoba, z ktora pracujesz jest borderem? Lacza Was zazyle relacje? Bo moj staral sie maskowac swoje niedoskonalosci, zeby nie zmalec w oczach szefow i wspolpracownikow, oraz, uwaga - zeby tej pracy nie stracic. Wrecz panicznie sie tego bal, co mnie dziwilo, bo jest swietny w swoim fachu. I, o paradoksie, sam ja rzucil, chociaz byl bardzo doceniany.
            • mu.rena Odpowiedź ( koństruktywna ) kronik 17.08.11, 07:08
              Lubię te pytania :).

              Że to BPD wiem stąd, że prawidłowo rozwiązałam zagadkę, a ta osoba nie zaprzeczyła. Więcej wyjaśnić nie mogę, bo to nie jest osoba tak całkiem anonimowa - mam gotowy temat na pasjonującą książkę. Dlatego znalazłam się na tym forum, żeby coś więcej pojąć.

              Mój koń ma 19 lat ( członkiem naszej rodziny jest 14 ). Na początku znajomości przy czyszczeniu kopyt ugryzł mnie w tyłek, a ja nieprzyzwyczajona do takich reakcji końskich zamiast przeczekać, żeby puścił - gwałtownie mu się wyrwałam. No, i potem miałam sińca na cały pośladek i wzbudzałam sensację na plaży dla golasów, bo mało komu przyszłoby do głowy od czego taki granatowy siniak może być. Jedyne nośne skojarzenie: jakby mi ktoś postawił bańki słoikiem wecka :). Nie muszę dodawać, że zrobił tak, bo wcześniej był w rękach człowieka mającego problem z alkoholem i wyładowującego na nim swoje frustracje.

              Nooo, nie powiem, trochę mi czasu i zaangażowania zajęło.... Prawdziwym testem na wieź konia i człowieka jest to, czy można się pod nim położyć, a on będzie spokojnie stał. Koń ma zakodowane genetycznie: " boję się i natychmiast spieprzam" przy najmniejszej wątpliwości, czy wszystko dookoła OK. Mogę się położyć i mam całkowitą pewność, że nic sie nie stanie, chociaz ten akurat egzemplarz jest z natury narwany.

              Moja interpretacja jest taka: oboje wykonaliśmy solidny kawał roboty - on miał trudniej, bo musiał pokonać własną genetykę i przyzwyczajenia.

              Ze wspomnianą przeze mnie osobą łączy mnie człowieczeństwo :). I wspólne zainteresowania w bardzo szczegółowej dziedzinie na bardzo wysokim poziomie. Obraza majestatu nastąpiła także dlatego, że zamiast potraktować go jak ( mówiąc po inżyniersku :) ) fi i el, potraktowałam go jak człowieka bez żadnych dodatkowych literowych określeń. Noooo i to było nowe i szokujące zjawisko w jego przypadku sądząc z reakcji.

              Spacery z psem husky są śmiertelnie nudne: ten pies ma genetycznie zakodowane inne rozumienie "daleko" i "blisko", wobec tego często znika z horyzontu. Trzeba stać w miejscu tam, gdzie się go ostatni raz widziało i poczekać cierpliwie, aż raczy wrócić, bo jego rozumienie "daleko" stało się naprawadę "daleko".

              No, to coś takiego.... :). Zobaczymy, zobaczymy....

              Miłego dnia :).

            • mu.rena Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 10:00
              P.S. Kro-nik- przeczytałam wszystkie Twoje posty i pozwól, że pokażę Ci coś takiego ( z całym szacunkiem ): mój współpracownik cały czas jest w posiadaniu mojej własności symbolizującej władzę jednej strony nad drugą ( jaśniej nie mogę ) : oczywiście, że grzecznie poprosiłam o zwrot i oczywiście, że zwrot nie nastąpił. Półotwarta jest także inna furtka, także nie z mojej inicjatywy. Widzę je obie i rozumiem po co one są, ale nie zamierzam z nimi zrobić NIC.

              Mój współpracownik miał jednocześnie szczęście i pecha - trafiła mu się PIERWSZA W ŻYCIU osoba, której poczucie własnej wartości nie zależy od czynników zewnętrznych, w szczególności od tego, co usłyszę od kogokolwiek na swój własny temat ( ale jeśli usłyszę, to się nad tym naturalnie zastanawiam wnikając w to, dlaczego akurat taka wypowiedź miała miejsce ) albo jak ktoś się wobec mnie zachowa. Ludzie są jacy są, ale to ja wybieram reakcję na ich zachowania, bo jedyną osobą, na którą mam realny wpływ jestem ja sama. Dodatkowo moje tzw. potocznie: "sukcesy życiowe" są potwierdzone przez liczące się autorytety, z którymi dyskutować trudno. Z tej perspektywy mogę ocenić unikalność mojego współpracownika i jego ekstremalnie wysoki, światowy poziom.
              Szkoda by było, gdyby pozostał w swoim "okopie", świat dużo by na tym stracił. Ale jedyną osobą, która może się z niego wydostać jest on sam, dlatego mu tych furtek nie zamykam zręcznym kopem, żeby tylko mieć z głowy trudności, tylko czekam sobie spokojnie na swoim zwykłym miejscu i robiąc zwykłe swoje na dalszy rozwój wypadków.

              Mój dużo starszy ode mnie, nieżyjący już ze starości przyjaciel powiedział mi kiedyś coś takiego, czego długo nie rozumiałam, albo raczej co trudno mi było zaakceptować: " wiadomo, kiedy coś się zaczyna, ale nie wiadomo, kiedy coś się kończy ". Od siebie dodałabym jeszcze: " i czy w ogóle się kończy, a z pewnością jest po coś ".

              Bardzo dużo mojemu współpracownikowi zawdzięczam, mimo "huzia na Józia", a może właśnie dlatego. Wszystkie paniczne testy na jakość znajomości i lojalności wobec niego przeszłam jak czołg,wobec tego wcale mu się nie dziwię, że uciekł z krzykiem nieprzyzwyczajony, że on "po swojemu", a ktoś zupełnie inaczej niż wszyscy dotąd. A jeździł po otoczeniu jak chciał, bo się nabierano na pozory. Jego prawdziwa wartość nie na pozorach polega, ale na kwintesencji talentu.

              Pożyjemy, zobaczymy....


              :)


              • kro-nik Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 11:39
                A propos "nicnierobienia" nasunelo mi sie skojarzenie z opowiescia o studni i strusiu z "Angielskiego pacjenta".

                Jako byla PARTNERKA bpd tez jestem dla niego inna - poprzedniczki przyparte do muru konczyly sprawe, raczej predzej niz pozniej i daly sie wciagnac w awanture, odprawiajac go z nawiazka "dobrych" zyczen na droge, ze zlosci opowiadajac jeszcze zmyslone historie za jego plecami. Jemu nie udalo sie mnie sprowokowac NIGDY, a mam silne wrazenie, ze do tego dazyl. Do konca nie przestalam mowic o nim dobrze, bo to jest naprawde niebanalny czlowiek. Niestety, zaburzony.

                Jesli zas chodzi o Twoje przekonanie, ze to jest bpd, hm. Jestes pewna, ze dla odmiany zaprzeczylby, gdybys sprobowala z rakiem, CHAD czy schizofrenia?
                • mu.rena Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 15:14
                  Kronik- przyjmijmy, że WIEM. To nie moje tajemnice, więc nie będę ich wywlekać na forum publicznym. I fascynująca historia przy okazji. Z której wysnułam taki roboczy wniosek, że do takich znajomości nie pasują żadne potoczne definicje, dlatego są takie trudne. Bycie partnerką nic tu nie zmienia, bo to Twój punkt widzenia, a jego jest inny i jego definicje też mogą być inne, dla nas niezrozumiałe. To tak jak z tym huskim - zawsze będzie miał tendencję do włóczęgostwa, bo ten typ tak ma.

                  Nie wymagam niemożliwego od mojego współpracownika. Co więcej - mam świadomość, że dostałam od niego wszystko to, co on ma najlepszego i czym chciał się podzielić, dopóki chciał. W zamian dostał ode mnie to, co ja mam najlepszego ( w moim rozumieniu, rzecz jasna ), a ponieważ ten element koliduje z jego aktualnym rozumieniem świata - oddalił się na bezpieczną dla siebie odległość: czyli po naszemu przezornie spalił mosty. Może kogoś urażę ( sorry na wszelki wypadek ) , ale nie bardzo się tym przejmuję. Zmiana świadomości następuje RAZ i ona u niego nastąpiła, mimo zastosowanego "stałego fragmentu gry". Trudno mi to wzystko tłumaczyć łopatologicznie na konkretach, bo zależy mi na tym, żeby zachować anonimowość.

                  Co innego jest ciekawsze: mimo tych spalonych mostów, to cały czas jest bardzo bliska znajomość i w absolutnie karkołomny sposób czuję się zaopiekowana i wyposażona w jego wiedzę na "zaś", choć pewności nie mam, że ta znajomość będzie miała jakikolwiek ciąg dalszy. I na tym etapie nie muszę mieć. Zwróć uwagę, że twój były partner konkretnie Ci pomógł tak, jak tego potrzebowałaś - a jako BYŁY wcale nie musiał. Ja bym doceniła ten fakt :).



                  • kro-nik Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 16:09
                    > Co innego jest ciekawsze: mimo tych spalonych mostów, to cały czas jest bardzo
                    > bliska znajomość i w absolutnie karkołomny sposób czuję się zaopiekowana i wypo
                    > sażona w jego wiedzę na "zaś", choć pewności nie mam, że ta znajomość będzie mi
                    > ała jakikolwiek ciąg dalszy. I na tym etapie nie muszę mieć. Zwróć uwagę, że tw
                    > ój były partner konkretnie Ci pomógł tak, jak tego potrzebowałaś - a jako BYŁY
                    > wcale nie musiał. Ja bym doceniła ten fakt :).

                    Doceniam tylko ciut ciut, ale sie nie rozczulam. Bo zrobil to przede wszystkim dla siebie, zeby poczuc sie lepiej i przypieczetowal to smsem "Teraz jestesmy kwita." Jak myslisz, na ile w Waszej relacji liczysz sie Ty, a jego ego, supremacja i duchowy blogostan?
                    • mu.rena Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 16:48
                      Oj, Kochana- on w żadnym momencie nie miał przy mnie duchowego blogostanu, raczej ciągła irytację i poprzeczkę wysoko. A mimo to mu sie chcialo, dopóki był w stanie znieść te "gestosc" relacji. A po co Ci grzebanie w motywacji Twojego byłego ? Zrobił, co bylo trzeba? Zrobił. Nie wiesz, co myślał i czuł, bo nie jesteś nim. W trakcie współpracy nieustannie słyszałam co innego, a widziałam co innego. Nauczyłam sie skupiać na tym, co widze, a werbalne komunikaty olewac starannie, bo byłyby dwa trupy natychmiast :).
          • bloodyandblunt Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 04:23
            no jasne że nie tupnął bo lubi się bawic z psem w berka
            "odruch przyzwyczajony" ;))
            swoja drogą to ja mam gdzieś wszystkie te modne
            szkoły psychoterapeutyczne i psychologiczne
            u mnie jednak najlepiej jest z wyuczeniem się pewnych zachowań
            to że cierpie to juz tak niestety jest ale takie dostosowanie do
            do pewnych zachowań i mimo tego cierpienia i troche na przekór jest ważne
            • perpetua-mobila Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 15:17
              bloodyandblunt napisał:

              > no jasne że nie tupnął bo lubi się bawic z psem w berka

              haha a autorka opowieści wyolbrzymia całą sprawe- wystarczy zrozumieć że zwierzaczki miały po prostu świetną zabawe:))

              Zdecydowanie coś w tym jest. Człowiek to taka dziwna istota, która wciąż dąży do ponownego przeżywania niezrozumiałych dla siebie emocji i w kółko rozdrapuje tą samą rane (mówie ogolnie, nie tylko o borderach). Ja z kolei wierze w słuszność metod psychoanalizy, człowiek w odróżnieniu od zwierząt jest zdolny do refleksji i odkrycia rzeczy które ugrzęzły w jego podświadomości.
              • bloodyandblunt Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 15:52
                moze u mnie dało to jednak najlepszy efekt takie
                podejscie behawioralne moze nie dokładnie czysto behawioralne
                ale na pewnych zachowaniach zebym np nie pieprznął drzwiami
                bo ktoś cos nie tak powiedział (choc pewnie wewnetrznie
                to bym po kim pojechał równo)
                Refleksja jak najbardziej zrozumienie własnego przerzywania uczyć
                mam taka awersje jednak do przeintelekualizowanych wywodów kombinacji
                i porąbanej retoryki ;))
                • mu.rena Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 16:20
                  :). W cywilizowany sposób wymieniamy mysli z rożnych punktów widzenia i jakoś nie ma " nie tak " i trzaskania drzwiami.
                  • bloodyandblunt Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 16:57
                    hehe wiadomo
                    tyle ze prawie zawsze jest coś nie tak ;) w tych relacjach
                    to za daleko to za blisko wystarczy czasem małe niehalo
                    pamietam miałem takiego dobrego naprawdę kumpla
                    pare lat znałem wystarczył jeden dzień by nie był dobry
                    i juz po jakims czasie w zasadzie sam sie dziwiłem ze sie tak zachowałem bo
                    na dobra sprawe błachosta ale błota narobiłem juz nie do odkręcenia
                    a juz w relacjach partnerskich to sam sie niemoge nadziwić
                    co wyczyniałem
                    z punktu "a" do punktu "b" przechodziłem przez prawie cały alfabet ;)
                    • mu.rena Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 17:15
                      Ciekawe te Twoje komentarze... Pozwól, ze zadam Ci takie pytanie: skoro z dystansu widać, ze kumpel był fajny, dlaczego go nie przeprosić zwyczajnie ? Inna kwestia jest odbudowanie zaufania: to zwykle kupa roboty i nie każdemu sie chce, nawet jeśli warto.
                      • perpetua-mobila Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 17:41
                        Bloody- a to nie jest przypadkiem tak, że gdzieś Ci sie zgubiła pokora?:) Bo ja rozumiem że nie każdy psycholog/psychoanalityk musi być ok, ale jak tak sobie przeglądam te wszystkie fora internetowe, to co jeden specjalista to gorszy. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności mi akurat pomaga:) To że wiedzą lepiej- cuż bywa, ale chyba lepiej zacisnąć zęby i sie uczyć. Bolesne doświadczenie, ale opyla sie w wiekszej perspektywie. Chociaż tak jak napisales- każdy ma inaczej, jeden sie tnie, inny trzaska drzwiami a jeszcze inny masturbuje. Przy opkazji- może to właśnie ten brak pokory albo pokora ulokowana nie na tym poziomie na którym powinna być powoduje nasze ucieczki z brakiem możliwości odbudowy zerwanych relacji z innymi.
                        • mu.rena Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 18:00
                          Perpetua - a możesz mi wyłożyć jak baba krowie na rowie możliwie datalicznie, co konkretnie oznacza "bez możliwości odbudowy", bo ja tego akurat nie kumam ani w ząb. Relacje między ludźmi rzadko kiedy są constans i zwykle ktoś komuś wcześniej czy później na odcisk nastąpi. Jeśli z dystansu widać ten chlew, o którym wspomniał bloody, to co hamuje przed następnym krokiem i użyciem magicznego słowa "przepraszam, zachowałem/zachowałam się do d... ". I czyja to ocena, że "bez mozliwości odbudowy" ? Będę szczerze wdzięczna za wyjaśnienie.
                          • perpetua-mobila Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 18:35
                            Czyja to ocena?- nasza własna osobista.

                            Moge tylko napisać jak to wygląda w odniesieniu do moich emocji, nie daje 100% gwarancji, że każda tu obecna zaburzona osoba się pod nimi podpisze.
                            Przede wszystkim nie jesteśmy dojrzali emocjonalnie pod względem budowania relacji, żeby przyjąć do wiadomości fakt, że w każdym związku z drugą osobą zdarzają sie zarowno dobre, jak i kiepskie momenty. Stale szukamy idealnego partnera (mowie tu nie tylko o zwiazkach partnerskich), który nas zrozumie, będzie uduchowiony, niebanalny i jednocześnie nie osaczy nas swoją obecnością. W momencie kiedy pojawia się coś nie halo na horyzoncie (a nawet jesli sie nie pojawia to my to i tak znajdujemy), wtedy odpychamy drugiego człowieka.
                            Dlaczego? Relacja nie spełnia naszych oczekiwań=jest zła i nam zagraża (czarno-białe postrzeganie jak u dziecka). Po drugie, przy wysokim nasileniu stresu mogą pojawiać się epizody schizofreniczne, które zaburzają nam odpowiednie postrzeganie i ocene rzeczywistości. W momencie ich przebiegu, cały konflikt wydaje się być jakby widziany w krzywym zwierciadle, nie jesteśmy w stanie racjonalnie myśleć. Kiedy mija taka faza otępienia, to zdajemy sobie sprawe z tego, że nie jesteśmy w stanie wyciągnąć wniosków z tego co sie wydarzyło. Co za tym idzie, brak nam wiary w to, co jest słuszne a co nie, po czyjej stronie leży racja i ktore reakcje były tak na prawde słuszne. Jak sama widzisz- bardzo dużo niepewności wiąże sie z podjęciem decyzji o naprawie relacji, dlatego bezpieczniej jest zostawić wszystko tak jak jest.

                            A teraz przykład z życia wzięty dla zobrazowania:

                            Miłam przez bardzo krotki okres czasu kochanka- uklad oparty na przyjemnosci z wyłączeniem uczuć. Kiedy wystartowaliśmy z tym "projektem":) bylam wrecz zachwycona, uznalam że tego na bank nie skopie i nikogo nie skrzywdze. Ktoregoś razu ten że kolega napisal do mnie już pod wieczor, żebym wpadla na noc. Tak sie oburzylam że traktuje mnie jak dziewczynke na posyłki, że w kulturalny acz dosadny sposob pogonilam chłopa, a cala sprawa meczyla mnie jeszcze przez miesiąc, mimo że rzeczywiscie staralam sie zachowac w tej relacji dystans. Morał z tego taki, że do tej pory nie wiem, czy postąpilam slusznie.
                            • mu.rena Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 20:14
                              Perpetua i Bloody: dzięki za Wasze wyjaśnienia i komentarze. Mój syntetyczny wniosek z tych opisów jest taki: przypomniał mi się rysunek Andrzeja Mleczki- facet ma petlę na szyi i koniec liny trzyma w swoich rękach. To może zbyt brutalny komentarz ( jeśli uraziłam, to szczere sorry ).

                              Dopytuję się o te sprawy tak detalicznie dlatego, że mój współpracownik jest wypisz-wymaluj w takiej sytuacji, w której sam się rzecz jasna postawił. Z jednej strony jest bardzo ciekaw gotowego efektu według jego projektu, a z drugiej w swoim pojęciu narobił chlewu i nie ma łatwego dostępu do efektów jego idei i mojej realzacji. Faktycznie nie ma - utrudniać mu nie będę, ale ułatwiać też nie. W realnym życiu społecznym zawsze są jakieś granice. Dodatkowo o mojej "beznadziejności" trudno jest dyskutować publicznie, bo stoi za mną szanowana i uznana instytucja - chociaż absolutnie ani na pierwszy, ani na drugi rzut oka tego nie widać. I to go chyba najbardziej ubodło, że z jednej strony nie dam się traktować jak szmata, ale z drugiej nie podejmuję "huzia na Józia" odwetowego, chociaż oboje temperamenty mamy południowe :). Z tą różnicą, że ja wiem do czego służy hamulec, a on się zagalopował....

                              No nic, trzymając się terminologii końskiej: ja wiem o koniach coś, czego on nie wie - koń zawsze wraca do stajni :). Chociaż na moje oko prawdziwą walkę toczy sam ze sobą: z jednej strony chętnie miałby mnie gdzieś i odstawił ad acta, ale wtedy nigdy się nie dowie, co do końca wykombinowałam na bazie jego idei....

                              Może znów kogoś urażę, ale jestem zdania, że niezależnie od takiej czy innej osobowości i punktu wyjściowego rozwój dokonuje się tylko wtedy, gdy się od samego siebie wymaga ( na ile to możliwe w danej sytuacji ). Nie umiem podać konkretnego wyjaśnienia, ale coś mi mówi, że z delikwentem będzie nas łączyła szczera i długotrwała przyjaźń i dalsza współpraca też. Akceptuję go takim, jaki jest. Ale ani on nie może być moją ofiarą, ani ja jego. I gdzieś jednak te obopólnie akceptowane granice trzeba wytyczyć, a do tego potrzebny jest dialog.

                              No ciekawe, ciekawe...

                              • bloodyandblunt Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 21:19
                                ciekawe i własnie o to chodzi ;)
                                wypunktuje żeby mi sie nierozjechały myśli ;)

                                - Współpracownik próbuje sie utrzymać w jako takiej własnej wewnetrznej spujności.
                                - współpracownica reaguje nieprawidłowo trzeba "pieprznąć" zeby sie nie rozjechało watpliwe poczucie autorytetu. ;)
                                -współpracownik wachania miedzy pokorą rodzaju " mam prawo być w niektórych sprawach słaby" lub " klepnij mnie w drugi policzek i tak jestem cipa"
                                - Współpracownica kolo jest absolutnie nietuzinkowy ale za mną stoi no instytucja i wara mi tu nie będę szmatą.
                                - wspólpracownik no zajefajny projekt kurde tylko zeby ona no normalna była o co jej biega
                                dobra mam to gdzieś musze gdzies sobie na ryby skoczyć.
                                - wpólpracownica kurde poszedł sobie ale ma kurde mój ulubiony kubek musi sie odezwać ochłonie bedziem pracować dalej w sumie fajny kolo
                                - współpracownik no mam jej ulubiony kubek na pewno bedzie go chciała niech najpierw sie dziewczyna ogarnie przemysli bedziem pracować

                                to takie małe refleksje ;)))) pozdrawiam
                                • mu.rena Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 22:36
                                  Bloody- uwielbiam Cię za te komentarze. Może to na tym forum pełnym martyrologii nietaktowne, ale śmiałam się głośno jak głupia.

                                  Jak wrzucisz na luz, to oprócz tego, co napisałeś widać wyraźnie wspólny punkt styczny: projekt jako taki. Powaga instytucji jest z boku tego wszystkiego, ale jakoś głupawo nawet jak ktoś już zaczął galopować na maksa zarzucić beznadziejność babie, która właśnie otrzymała osobisty list gratulacyjny od głównodowodzącego tą instytucją za wkład dotychczasowy, bo mimo tego galopu jakieś poczucie idiotyzmu takiej sytuacji przecież ma, a głupi nie jest :).

                                  On jest zaraźliwie kreatywny, artystycznie wrażliwy, ja mam precyzyjniejsze i dużo szybsze szare, a oboje rozmach taki sam i zero bojaźni projektowej. Wobec tego przy "odrobinie" wysiłku i rezygnacji z dominacji za wszelką cenę z obu stron, każdy projekt wygrany i drogo sprzedany. Sam tego nie zrobi, bo nie umie pójść między ludzi i sprzedać. A ja umiem. Ale też tego sama nie zrobię, bo jego kreatywność nakręca moją, a nie odwrotnie.

                                  To nie ulubiony kubek, tylko moje klucze :). Mimo to, władzy nade mną nie ma żadnej, ani ja nad nim.

                                  Kiedyś, mimo sfatygowanej metryki, podrywał mnie superprzystojny i młodszy o jakieś 20 lat koleś w taki sposób, że dostałam ataku głupawki. Pod nosem nucił partię Sławka Ulatowskiego z duetu z Marylką. Odśpiewałam mu partię Marylki z pamięci: " będzie to, co musi być, wsłuchaj się w pierwotny rytm, zsynchronizuj z ziemią puls, zdarzeń nie przyśpieszy nic".

                                  Husky ma inne poczucie " blisko" i "daleko", a ja mam inne poczucie upływającego czasu. Dowiemy się, co będzie jak przyjdzie właściwy czas... :).

                                  • perpetua-mobila Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 22:50
                                    Tyle razy wspomniałaś o tym, że ten kolega nie ma nad Tobą żadnej władzy... A ja odnosze wrażenie, że nawet jeśli to nie władza, to na pewno wpływ. Zobacz ile energii wkładasz w to, żeby rozwikłać to, co w nim siedzi. Myśle, że tak bardzo chciałabyś z nim znow współpracować i czerpać z tej współpracy korzyści, że w gruncie rzeczy oboje jesteście w szachu. Ty z pewnością przywiązujesz do tego mniej emocji, nie czujesz takiego napięcia jak on, ale z mojego punktu widzenia wygląda to dość... ironicznie:)
                                    • mu.rena Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 23:41
                                      Perpetia, racje masz czesciowo: tak, chce z nim współpracować, ale w cywilizowanym układzie, który wzbogaca obie strony, a nie niszczy obie albo jedna ze stron. Dlatego zadalam sobie trud podjęcia dyskusji na forum. Zwracam Ci uwage, ze korzyści współpracy czerpią obie strony, bo on moze natrzaskac dowolna ilośc nieco tylko słabszych projektów, które włoży do szuflady i pies z kulawą noga sie nimi nie zajmie, bo na mysl o wejściu miedzy ludzi umiera ze strachu. To gdzie tu jego korzyść? Nigdzie. Jeśli odebralas moje teksty jako ironiczny, to wiedz, ze w żadnym razie nie bylo to moja intencja. Szanuje wszystkich ludzi i nie oceniam. I nawet nie chodzii mi o to, zeby dlubac w nim, ale by znaleźć jakiś efektywny sposób komunikacji akceptowalny dla obu stron. To, co mnie uderzyło na forum, to te starannie kultywowane podzialy. Osobiście wole szukać elementów wspólnych, bo wyłącznie na nich daje sie budować. Procesy zyciowe sa dynamiczne, wiec tego szachach tez nie interpretuje tak: raczej jako proces niezbędnego poukladania sobie w głowach przez obie strony. Żadne z nas nie jest ani lepsze ani gorsze, a zwyczajnie inne. I nie ma gotowego scenariusza , Bloody to skumal bez pudła i dał temu skumaniu wyraz. Wszystko to w opozycji do " bez możliwości naprawy ", bo jeśli takie jest założenie odgorne, mozna sie bardzo długo zastanawiać, czy sie zrobiło dobrze czy zle, tylko co to wnosi ... ? wszystkie uwagi z całym szacunkiem, rzecz jasna.
                                      • bloodyandblunt Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 01:05
                                        tak na zakończenie mojego wkładu w dyskusje bo juz pużno

                                        juz dawno pisałem tutaj ze to nie bpd nas okresla. Etykietka czesto sie tak zdarza przybiera formy ograniczeń i nie dajmy sie zgłupieć i zaczynać rozmowy z kims tam cześć mam na imie "bpd"
                                        jest to jednak na tyle silne zaburznie że potrzebne jest jakies poczucie tożsamości w cierpieniu
                                        zwłaszcza ze to z tożsamoscią sa problemy i indentyfikacja w roli społecznej (ale se kurde napisałem ;) )
                                        wcześniejszy post pisałem na luzie ale przez łzy bo oddaje pomieszanie i
                                        absurdalność uczuć wrazeń mysli itp.
                                        mu.rena nie przepraszaj tak ze kogoś urazisz przebolejemy ;) najwyżej ktoś pojedzie po bandzie i tyle zasmuci sie na pół godziny i przejdzie mu lub nie
                                        perpetua ma bardzo refleksyjne podejscie bardzo fajne to ważne zeby zrozumieć
                                        dobrej nocy ale pewnie wszyscy spia
                                        • mu.rena Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 08:12
                                          Za ten wysiłek przez łzy napiszę Ci, Bloody takie coś: doceniam na maksa Twój wysiłek. I jak z pewnego dystansu patrzę na historyczne wydarzenia, to mam poczucie "dwudzielności" w różnych przekrojach. Ten człowiek dał mi od siebie więcej niż mógł ( czyli z ważnego dla siebie powodu przesunął swoje granice ), ale ja też przesunęłam swoje, bo musiałam się wykazac cierpliwością, a jestem typ południowy z bliskim dystansem, w komunikacji też :). No, to sobie wyobraź jak go parzyć musiało... I jak zajefajny był projekt, że tę moją bezpośredniość znosił raz lepiej raz gorzej borykając się przy tym z najtrudniejszym okresem w swoim życiu zupełnie gdzie indziej. Panika i agresja zaczęła się w momencie nazwania naszej współpracy "relacją". A jak to inaczej nazwać, jeśli wymyśla się WSPÓLNIE nowe koncepcje, patrzy na nieprawdopodobne z pozoru efekty tej współpracy, NIC NIE MÓWI tylko zaczyna się natychmiast histerycznie śmiać, bo mamy te same skojarzenia. Poczucie humoru i dystans do sprawy i do siebie samego jest ? Jest.

                                          Co więcej, postawię śmiałą tezę, że dalej jesteśmy w tej "relacji", tylko nastąpiła dowolnie długa "przerwa techniczna". Co więcej, mam do niego megazaufanie. W tej kwestii nie odważę się wypowiedzieć w jego imienu: bardzo być może, że najchętniej by mnie udusił już za sam fakt tego, że go współpraca wciągnęła. Ona ma swój sens także dlatego, że jej efekty są szczerze podziwiane i budują jego poczucie własnej wartości w sposób inny niż tu wspominany :). Nooo, nie powiem musiałam się wznieść na wyżyny nietypowej dla mnie cierpliwości i dyplomacji, żeby ten przekaz stał się dostatecznie czytelny. Z dalekiego dystansu zauważyłam JEDNO zdarzenie, które można interpretować na dwa skrajnie różne sposoby: albo się na mnie dalej mści i próbuje zmusić do kontaktu, bo sam się przecież nie przyzna, że mu zależało/zależy albo skumał na czym polega prawdziwa wartość naszej współpracy ( dla obu stron, bo efekty budują mnie także rzecz jasna :). Osobiscie wolę przyjąć tę drugą interpretację i jak napisałam Kronik gdzie indziej, nie grzebać się w niepotrzebnych domysłach na razie. Que sera, sera. A te uwagi są napisane w opozycji do nieufności, to jest drugie po starannie kultywowanych podziałach, co mnie uderzyło na forum ( z całym szacunkiem, to jak zawsze ). A jak w tych warunkach wygenerować czytelny dla drugiej strony przekaz BADŹ PRAWY i przeżyć, to mnie nawet nie pytaj, bo to dopiero było mistrzostwo świata dla OBU stron :). I obie strony żyją.

                                          Nie mogę napisać konkretnie w jakiej dziedzinie ta współpraca: ona jest specyficzna z wielu względów i wynika z mieszanki kultur, języków, religii i żeby tam odnieść sukces trzeba zakwestionować na wstępie wszystkie definicje. Nie wnikając w szczegóły nie spełniam ŻADNYCH kryteriów gwarantujących sukces właśnie tam, a jednak starannie nie przyjmuję tego do wiadomości i robię to, co uważam za stosowne. A potem jest wielkie zdziwienie, że się udało. No, to coś takiego...

                                          A koń zawsze wraca do stajni pod warunkiem oczywiście, że to jest stajnia, którą uważa za swoją i gdzie się bezpiecznie czuje :). A na to już całkiem nie mam wpływu, ale nie boleję nad tym ani trochę, że nie mam. Nie nad wszystkim w naszym życiu mamy kontrolę i jestem w stanie zaakceptować ten prosty fakt.

                                          Dlatego zobaczymy co będzie dalej...

                                          Miłego... :).

                                          • mu.rena Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 08:46
                                            P.S. Mam jeszcze takie ciekawe spostrzeżenie: mimo tego "huzia na Józia" on się z moimi uwagami liczy i chociaż rzecz jasna nie przyzna się do tego ani trochę, wyciąga wnioski i je po swojemu i w swoim tempie wdraża. Ze mną w ogóle dyskutować trudno, że coś się " nie da ", bo sama mam taki wózek do uciągnięcia, że hej, a mimo to nie odpuszczam. Jeśli te wysiłki pomogą mu chociaż trochę przejść na jaśniejszą stronę mocy, to już zupełnie wystarczy. Zabawne jest co innego: ja starannie nic "nie przekazuję" przecież, a on tego starannie "nie dostrzega i nie wdraża " , ale jakoś się na tę jaśniejszą stronę mocy gramoli. I mam takie poczucie, że gdzieś na dnie tej znajomości trochę humoru i radości jednak jest. On wie, że ja wiem..., ja wiem, że on wie.... To też Wam chciałam zameldować jako nowe zjawisko na tym forum. I nie jest to śmiech przez łzy, tylko humor megawyrafinowany :). Nawet, jeśli jest trudno, to ZAWSZE może być trochę łatwiej przecież. A przynajmniej trzeba próbować, żeby było łatwiej. Czasem się działa, a czasem się SPOKOJNIE czeka - sama nie wiem, kiedy co. Ważne, żeby skuteczne było. Na razie widzę, że jest.
                                            • mu.rena Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 09:58
                                              PS 2: Żeby do dna wyeksploatować temat mojego współpracownika - po namyśle dodam, że on absolutnie nie jest typem ( cytując Bloodego na żywca ) cipy, a jak najbardziej typem zwycięzcy i tak jest powszechnie postrzegany, choć akurat dotyczy to zupełnie innych dziedzin. Nikomu się nie chciało wnikać, że za tym stoi BPD. Już za samo to, że mnie się chciało, powinien mnie udusić. Bo ja też z tych, co nie odpuszczają. Wobec tego najciekawszą kwestią dotyczącą naszej znajomości jest nawet nie "czy?" , ale "kiedy?" i najbardziej fascynujące "jak?". Bo że zwyciężyć mają obie strony, to oczywiste ( obie każde nad sobą najpierw :) ).

                                              Dzięki wszystkim, że pozwoliliście mi poznać "nowe" i jeśli mogę się na coś przydać, to bardzo proszę...

                                              • perpetua-mobila Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 10:49
                                                Jeeeny ile postow, nie ogarniam:D
                                                Oj oj, nie uraziłaś mnie Murenko, chyba coś zakłóca przeplyw mocy. Chodziło mi o ironie losu- wszystko czego potrzeba do wspolpracy macie, a jednak każde z Was nie ma mozliwości żeby siegnac po ciastko.

                                                Ode mnie na zakonczenioe dostaniesz promyk nadziei (teraz ja pojechalam, zaraz haftne:)). Myśle sobie że jestes na tyle wartosciowa, otwarta osoba, ze kolega rzeczywiscie moze sie przelamac. Mnie moi przyjaciele (co prawda jest ich bardzo malo) wiele nauczyli. Sama pare razy mowilam przepraszam, to nie jest niemozliwe jeśli przyjazn jest tego warta. Gorzej natomiast u mnie ze zwiazkami. Ale wiadomo- u kazdego jest inaczej, kazdy odreagowuje na swoj sposob.
                                                • bloodyandblunt Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 12:55
                                                  perpetua-mobila napisała:

                                                  > Jeeeny ile postow, nie ogarniam:D

                                                  hehe a tygodniami zastuj marazm na forum
                                                  mu_rena poruszyła trochę pewną strunę przynajmniej u mnie

                                                  mu_rena napisała:

                                                  >- po namyśle dodam, że on absolutnie nie jest typem ( cytując Bloodego na żywca ) cipy, a jak najbardziej typem zwycięzcy

                                                  wiadomo ale moze strach wachania watpliwości cos sie rozsypać może

                                                  tak sie złożyło robie pewną twórczo ważną sprawę mniejsza z tym jaką (sprawę jakby prywatną ale w wyjsciowo już nie prywatną i w odbiorze miedzy ludzi), i też się borykam z wątpliwosciami to zachęcany ze jest naprawdę ok jednak nie potrafie tych wątpliwości się pozbyć bo to nawet chyba specyfika tej sprawy i nie pomoże ze jest ok ze potrafie.
                                                  stąd być moze ten impuls zalewu postów w jednym dniu gdy czesto nawet mi sie nie chce komentować na forum. pozdrawiam
                                                  • mu.rena Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 14:06
                                                    Oj Bloody, znasz hasło reklamowe NIKE od sportu ? Nie kombinuj jak koń pod górę, tylko się skup i zwyczajnie je zastosuj :). Odbieranie zasłużonych hołdów jest super :).

                                                    Ten zalew postów z mojej strony wynika z tego, że chciałam maksymalnie dokładnie wyłożyć co i jak ... Wyłożyłam do dna, Kronik odpowiedziałam do dna i pokazałam swój punkt widzenia.

                                                    bardzo mi pomogłeś, dzięki :).
                                          • kro-nik Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 11:51
                                            A ja sie uczepie slowa "relacja", od ktorego zaczela sie jego agresja i przy okazji zapytam, w jakim jezyku sie komunikujecie? Moze on po prostu panicznie boi sie, zeby nie byl laczony z Toba w zadnym innym kontekscie poza praca?
                                            • mu.rena Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 13:58
                                              Komunikujemy się po polsku. To jeśli chodzi o język w sensie: "polski", "angielski" itp. Ale akurat ten sposób wyrazu jest dla niego najmniej efektywny. Charakter współpracy narzucił pewien szczególny typ komunikacji - a właściwie trzy, ale co to konkretnie jest - nie mogę napisać, bo znowu ta publiczność.... Duża część tej znajomości odbywa się w wyobraźni ( jakkolwiek idiotycznie to brzmi ) - a to ze względu na charakter współpracy. Wcale się nie dziwię, że go wciągnęło, bo nie dość, że jestem wzrokowcem, to na dodatek potrafię rozkodować dowolne sygnały niewerbalne i odkodować werbalne - dlatego napisałam Ci, że olewałam te werbalne, bo mnie dziwiło na początku dlaczego praca posuwa się do przodu, mimo że delikwent wysyła sygnały drukowanymi literami: ZWIEWAM albo SPADAJ. Na początku zresztą bawił się ze mną jak kotek z myszką ( " i tak Ci się nie uda, bo za głupia jesteś... " ) - tu też jaśniej nie mogę. Złożyłam do kupy całą dostępną wiedzę o nim , a raczej sposób w jaki chciał, żeby go postrzegano i puzzle się nie złożyło. Wobec tego w trakcie współpracy, która dla BPD jest pewnie najtrudniejsza możliwa ze względu na temat, zdejmowały się kolejne warstwy ze Shreka i wyszło , że zielony potwór wcale nie jest potworem w istocie i jak najbardziej ma czułe serce - dla ludzi też ( przesłał Ci Twój były kasę? przesłał! - a nie wydał na co innego, w szczególności na własne przyjemności. I bardzo być może, że to jego "kwita" było zrozumieniem faktu, ile Ci zawdzięczał, a teraz miał możliwość rewanżu na jaki był w stanie aktualnie się zdobyć ).

                                              Tu masz odpowiedź na to, skąd wiem, że to BPD :). W tym miejscu pies zaspał, więc koń tupnął nogą, żeby mógł się spłoszyć i pogalopował w siną dal :).

                                              Ja raczej myślę, że ta jego sraczka wzięła się z czego innego niż to, jak jesteśmy oboje postrzegani. Przed nim ludzie klękają w nabożnym zachwycie ( bez żadnej przesady ), bo "opakowanie życiowe" i "zwycięstwa" oglądane publicznie ma takie, że klękać obiektwynie można - to fakt. I on się do tych hołdów przyzwyczaił i z tego czerpał poczucie własnej wartości. A jak mu się ekipa hołdowników znudziła, bo była "nie taka jak trzeba" , to ją bezceremonialnie niszczył jako tę " niewłaściwą " i biegiem organizował sobie jakąś następną: wystarczy, że pokazał "opakowania życiowe". A tu raptem pojawiła się jakaś bezceremonialna baba, która potrafi docenić unikalność tych "opakowań" , ale na same "opakowania" jako takie nie leci i nie klęka nabożnie, bo ma własne nie gorsze :). I nigdy, przenigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby akurat z tego, że te "opakowania życiowe" takie akurat mam robić życiowy atut. I jeszcze go do roboty zagnała...

                                              A ponieważ wydźwięk "opakowań" ma symbolizować wszystko "mega": swobodę, odwagę, unikalność przypadku itp. itd. ( w opozycji do pogardzanej reszty ), to dostał bardzo konkretny przekaz , że jak jest taki swobodny, odważny i unikalny, to może by się w ręce medycyny oddał, bo dopóki nie spróbuje przejąć kontroli nad sobą te " opakowania" są zwyczajnie megafałszywe i ze wspomnianej przez Bloodego spójności dupa.

                                              Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że gdy pojawiamy się gdzieś oboje, to ja jestem "ta ważniejsza" w osądzie społecznym, bo mam solidnie pobudowane relacje i nie muszę epatować czymkolwiek, a już "opakowaniami" zwłaszcza. No, to sobie wyobraź ten dysonans: " no, ale jak to tak? ".

                                              To jeszcze napiszę coś naprawdę wesołego: mam na imię i nazwisko tak, jak jedna z terapeutek od BPD ( nic dziwnego, że się egzemplarz denerwował, czemu ja tak mało lotna... :) ). Wymieniłam z tą właściwą myśli szukając porady jak postąpić w konkretnej sytuacji, bo trupy niepotrzebne. I powiedzmy bardzo oględnie, że ta wymiana myśli mnie "zdziwiła" swoją nieadekwatnością do sytuacji.

                                              Temat na książkę, mówię Wam :). Ona jest w dużej części napisana w dokumentacji do współpracy. Tak sobie myślę, że fajnie by było, gdyby mu się chciało ogarnąć i zrobić coś fajnego dla innych BPD - wiarygodnie pokazać, że granice są do przesuwania jak najbardziej. On przecież już to zrobił :). Zwłaszcza, że przytomnej lektury dającej nadzieję, że ogarnięcie się jest możliwe jest mało - jak zdążyłam się już zorientować i zawracać głowę Wam. Scenariusz dla tej znajomości napisało samo życie i nie kierował nią żaden psychiatra/psychoterapeuta. Ale solidna porcja "elektrowstrząsów" była, oj była... Szkoda, żeby się takie doświadczenie zmarnowało... Ale aktualnie piłka jest po tamtej stronie kortu i może wróci na moją stronę boiska, a może nie.... Zobaczymy...

                                              Pozdrawiam :).

                                              P.S. I karmi i dba o Twojego kota, co w przypadku gdy nie masz przejściowo kasy też jest istotne :)

                                              • bloodyandblunt Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 16:31
                                                mu.rena napisała:

                                                >Oj Bloody, znasz hasło reklamowe NIKE od sportu ? Nie kombinuj jak koń pod górę, tylko się >skup i zwyczajnie je zastosuj :). Odbieranie zasłużonych hołdów jest super :).

                                                Odbieranie hołdów no za***sta sprawa. Z kombinowaniem nie da się inaczej w tej mojej
                                                sprawie. Znam ludzi którzy sie tym zajmują i jak nie kombinują to blada dupa niewychodzi a jak wychodzi to niewarte złamanego grosza, i niechodzi tu o jakieś infantylne pojęcia wrażliwości i podobne pierdoły. (mój malutki zielony ludzik borderek skrzeczy przerażony bo łamie swoje zasady ale jest kurna zaintrygowany)
                                                Opakowania hehe skąd ja to znam.

                                                mu.rena napisała:
                                                >Tak sobie myślę, że fajnie by było, gdyby mu się chciało ogarną
                                                > ć i zrobić coś fajnego dla innych BPD

                                                ale co ? kampanie przywrócić borderów światu ? ;)))
                                                jasne ze granice są do przesunięcia tyle że ja mam świadomość ze tylko ja moge o swoje życie zadbać i tą granicę przesunąć, nie ma inaczej.
                                                A tak wogóle mu.rena chwała ci za to ze jako pierwsza nie napisałaś
                                                olaboga matko świeta mam relacje z "bpd" ratunku to mnie zawsze złości
                                                nie mitologizujesz problemu człowiek jest człowiekiem ze swoim bagażem doświadczeń
                                                fakt jest to zaburzenie specyficzne i wymaga pomocy ale przecież 100 lat temu nikt o tym nie wiedział i sie żyło SIC
                                                powodzenia w przyszłych projektach
                                                • mu.rena Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 17:41
                                                  A mogę to skomentować "po swojemu " ?
                                                  • bloodyandblunt Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 18:14
                                                    ?????
                                                    co stoi na przeszkodzie?
                                                  • mu.rena Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 18:39
                                                    Z Twoim kombinowaniem fajnie, żeby było tak:
                                                    pda.88000.org/wallpapers/63/Nike_-_Just_Do_It.jpg
                                                    a nie tak:
                                                    www.funny-games.biz/images/pictures/1156-nike-parody.jpg
                                                    :).
                                                  • mu.rena Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 18:45
                                                    Pierwszy link niedokładnie się otwiera: lewo dół :).
                                                    Eminem zaburzył mój komentarz i chwilowo nalezy go potraktować drugim linkiem :)
                                                  • bloodyandblunt Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 19:06
                                                    jeśli chodzi o moje wartości życiowe bliższy mi jest jednak drugi link ;) nie w sensie żeby sobie spieprzyć życie ale raczej estetyki podejscia do świata ;))
                                                    a z kombinowaniem (tutaj mój biedny ludzik juz w drgawkach bo zbyt sie odsłaniam) to troche nie tego rodzaju bardziej czy aby dana sprawa będzie dobra bo nie widze wogule sensu innej mozliwości.
                                                  • mu.rena Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 19:18
                                                    Daj temu zielonemu wolne i poślij go na piwo z zielonymi kolegami, albo co... :).

                                                    Takie mniej więcej coś dostałam nie mogę powiedzieć gdzie. Ładne,prawda ? :). Jego zielony ludzik (albo raczej zielony gigant wtedy ) jakoś to przeżył ( chyba, że akurat miał wtedy wolne i był na piwie z zielonymi kolegami :).

                                                    www.stkijak.republika.pl/Strony/swiats/odbicie/reflect.htm
                                                  • mu.rena Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 19:30
                                                    No dobrze, zdaję sobie sprawę z faktu, że taki sposób komunikacji jest "tylko dla orłów" - przynajmniej na początku. Za to nie dźwiga ze sobą tej całej martyrologii i jest trochę miejsca na wyrażanie siebie na luziku.

                                                    Przyznam, że trochę się dziwię, że dotąd nie rzucił mi się do gardła za te politycznie niepoprawne opinie żaden partner BPD, że co ja tam wiem... . Że powinnam zamieszkać itp. itd. Niewiele wiem, faktycznie. Za to swoje wiem i swoim doświadczeniom próbuję dać po swojemu wyraz.

                                                    Z takich mniej więcej komunikatów z bardzo, bardzo daleka i bardzo, bardzo nieosobistych ( w sensie nie do mnie personalnie skierowanych ) wiem, że sraczka mu się skończyła i zaczął się nudzić. Ja myślę :) .
                                                  • bloodyandblunt Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 20:03
                                                    moze te ponad ćwierć wieku nauczyło mnie dystansu
                                                    innej perspektywy sam ośrodek dla nark zrobił swoje
                                                    50 ludzi stłoczonych razem na pewnej powierzchni i
                                                    muszą sie dogadać i każdy lepszy od drugiego
                                                    i nikt sie nie zastanawiał czy ten ma bpd czy co innego
                                                    wiele spraw nim wpadłem w nałóg zrzucałem barki bpd
                                                    ale w pracy nikt sie nie bedzie zastanawiał czy coś mi dolega
                                                    całe zycie zależy od mnie a nie od innych
                                                    wiem ze potrzebuje pomocy i szukam jej
                                                    nadal mam syf w życiu ale więcej spokoju
                                                    jest lepiej choć nadal buja mnie jak drzewem w wichurze
                                                    przepraszam jesli cie uraze ale dla mnie to teraz pierdy
                                                    ze "ten typ komunikacji jest tylko dał orłów"
                                                    a jak by to był zwykły koleś z trudnym charakterem ?
                                                    podobnie jak z całym wychowywaniem dzieci teraz a powiedzmy trzydzieści lat temu
                                                    teraz juz sie nie słyszy jak matka woła przez okno na swojego pięcioletniego synka
                                                    złaź gówniarzu z drzewa i na obiad
                                                    a ci utalentowani byli po prostu artstyczne dusze a nie jakieś bordery czy inne schizofreniki
                                                  • mu.rena Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 20:51
                                                    Nie uraziłeś mnie wcale. Taki mniej więcej sposób komunikacji okazał się być w tym przypadku skuteczny. Zwróć uwagę, że nie od początku wiedziałam jak to z nim jest - dla mnie to był "koleś z trudnym charakterem". Pewności nie mam, ale bardzo być może, że podjął ze mną współpracę nie tylko dlatego, że go interesował sam temat, ale dlatego, że nazywam się, jak się nazywam.

                                                    Zdziwiłeś się, że wytrwał tak długo przy współpracy. Moim zdaniem tak się stało dlatego, że próbowałam go zrozumieć, on wobec tego próbował wyrazić siebie - pewnie najlepiej jak potrafił. I nie wiem, co było pierwsze - jajko czy kura. Zdarzały się wymiany poglądów krok do przodu i dziesięć kroków wstecz, albo jego prowokacja i mój unik, albo jego prowokacja i moje "huzia na Józia" , a potem jego "huziaaaaa"- to ostatnie sztuk 1, to na swoje usprawiedliwienie, ale uczciwie raportuję, fakt zaszedł. Jest tego cała dokumentacja mniej więcej podobna w treści do Twojego zdekodowania naszej aktualnej sytuacji ( on myśli, ona myśli ) - dlatego się uśmiałam, czemu dałam wyraz.

                                                    Chciałam podkreślić co innego, co w moim pojęciu jest istotniejsze: dostał możliwość WOLNOŚCI wyrażania siebie w dwojakim sensie: twórczym i tym powiedzmy "dokumentacyjnym". Co więcej, cały czas tę wolność ma - chciał ciszy, ma ciszę, to też jest wolność wyrażania siebie ( lub niewyrażania w tym przypadku ).

                                                    Diabeł tkwi w innym szczególe: nie mogę powiedzieć gdzie zamieszczony jest taki tekst jego autorstwa/współautorstwa/z jego inspiracji lub pod dyktando: "równowaga polega na dominacji". No ratunku!!!!! Słów użyłam innych, ale sens taki. Jak sam widzisz, żeby dojść do jakiegoś ładu komunikacyjnego, trzeba zacząć od najprostszych definicji. Rozumiem Kronik, że się miota, bo próbuje się z Chińczykiem ( w sensie definicji ) po polsku porozumieć. A Chińczyk do niej ( w sensie definicji ) po chińsku. Ale jak on tak może? No właśnie, że MOŻE, bo definicje ma chińskie.

                                                    Tu mam łatwiej, żeby dobrze jeździć konno, musisz mysleć jak koń. Wtedy wiesz, co i kiedy trzeba zrobić "po końsku", żeby osiągnąć określony skutek, na ogół wszystko dokładnie odwrotnie niż "po ludzku" i często wbrew ludzkiemu instynktowi samozachowawczemu. Jeżdżę od zawsze. Mam nadzieję, że te końskie komentarze nie są brane dosłownie całkiem, ale one zazwyczaj dobrze ilustrują różne relacjie międzyludzkie, nie tylko te z BPD.

                                                    Przykład pierwszy z brzegu: w niekontrolowanym galopie nie ściągasz wodzy, bo koń MUSI już natychmiast stanąć przecież, tylko je rzucasz luzem, niech leci, kiedyś stanie. On już i tak "zawiesił się na wędzidle" i jest niesterowalny, więc próba sterowania niesterowalnym jest pozbawiona sensu. Trzeba się skupić na tym, żeby utrzymac się w siodle i nie skręcić karku upadając ani sobie ani zwierzęciu. No, to coś takiego...



                                                  • bloodyandblunt Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 21:37
                                                    trochę w inną stronę zmierzałem ale cóż spróbuję może jaśniej.
                                                    Nadal niewiem jak u niego zdiagnoaowałaś BPD podręcznik psychiatrii wipedia
                                                    no niewiem. Nawe była specjalistka .
                                                    Chodzi o to że definicja bpd ma tak naprawde w naszym kraju dość młodą historię
                                                    wcześniej społecznie w obiegu był kępński no i jasna sprawa
                                                    "Obłed" Krzysztonia i pare tam innych ale zadnych antypsychiatrów cudów na kiju
                                                    teraz jakas pani ma problem z mężem nagle wyłapuje u niego objawy bpd
                                                    jakaś nastolatka czy ktoś inny nagle cierpi na bpd nie będąc nigdy nawet u psychologa
                                                    w świadomość społeczną wpisała potrzeba określenia byle jakiego tam cierpienia w terminologie psychiatryczną smutek jest depresją nadwrazliwość czymś tam.
                                                    co kiedys nieodzowne naturze teraz się staje chorobą.
                                                    Skąd nagle ktoś staje sie w definicji chińczykiem ? Ja musiałem sie zdrowo
                                                    napocić żeby mi łatke walneli mase czasu zajeło mi zeby zgubic tą tożsamośc borderka
                                                    no jestem zdrowo stuknięty ciekawe i skomplikowane miałem życie ale juz nie określam tego w barwach psychiatrycznych a lekarze i psycholodzy sa tymi którzy mogą mi poradzic sobie z problemami i kij czy to jest "bpd" czy inne dziwne jakieś.
                                                  • mu.rena Re: Male sprostowanie. 18.08.11, 22:55
                                                    Bloody, to nie ja zdiagnozowałam u niego BPD, tylko fachowcy musieli wcześniej to zrobić. A on biorąc mnie mylnie za fachowca od swojej przypadłości podjął ze mną grę " zgadnij, co mi jest ? ". No, to zgadłam metodą małych kroków, mimo że wykształcenie mam zupełnie inne, a o BPD pojęcie nomen omen blade. Nie mogę napisać skąd teraz jego rozchwianie, ale powód jest z gatunku hardcorowych u silnych psychicznie, a u BPD nie ma takiego mocnego określenia znanego mi, żebym mogła go użyć jak bardzo jest hardcorowy. I nie zniknie, bo z natury jest trwały i długotrwały. Przyjmij na wiarę, że tak jest. Nie wiem jakie ma dodatkowe przypadłości oprócz schizy widocznej i drażliwości po byku ( też nie mogę powiedzieć dlaczego, bo to nie moje tajemnice ). W każdym razie świadom swojej sytuacji być musi, bo będąc człowiekiem w pewnym sensie ze świecznika w pewnym momencie zrezygnował z odpowiedzialności i tytułów, o które inni walczą, żeby mieć spokój. Wiedzieć to jedno, a chcieć się leczyć akurat teraz, to drugie. Więcej o innych przypadłościach nie wiem, bo on NIC nie mówi. Ani na ten temat, ani na żaden inny związany ze sobą. A miałby o czym mówić, życiorys ma szalenie ciekawy - co wiem z publicznie dostępnego skądinąd. Tej wiedzy nie mogę użyć przeciwko niemu ( za to dla dobra innych BPD ), bo mi zaufał i dopuścił do swojego świata, który jest tak różny od mojego, że nie znajduję słów, żeby to wyrazić. Już mi się wydaje, że za dużo napisałam, choć starałam się tak ogólnie jak to tylko możliwe. To teraz sobie wyobraź jaki wielki jest ten jego zielony... Ona WIE i może mi zrobić WSZYSTKO. Mogę, ale nie chcę :). A z drugiej strony na fascynujący nas oboje temat można długo. W Polsce na tym poziomie znajomości tematu jest kilka osób - w większości fachowców albo cudzoziemców. A z amatorów z wiedzą porównywalną z fachową dwoje: on i ja. U niego ta wiedza wynikała z wieloletnich obserwacji z dystansu, a ja się wdarłam po nią przebojem, bo mnie zakręciła dziedzina, wlazłam między ludzi i nauczyłam się od nich błyskiem. Zresztą sama dziedzina jest naprawdę fascynująca. To wybraź sobie jeszcze temperaturę zjebki jaką profilaktycznie dostałam jak mu się zerwałam spod kontroli i pojechałam na drugi koniec świata do swoich kontaktów przywieźć najlepsze możliwe materiały do projektu. Z ostatniego zdania zrozumiał jedynie, że wyjeżdżam do swoich kontaktów, a najistotniejsze sedno dlaczego ? zaginęło we mgle agresywnego amoku. Pojechałam, załatwiłam, przyjechałam. I dopilnowałam reszty, jak go bujało z hardcorowych powodów, o jakich wyżej bez słowa skargi, choć to akurat powinna być jego działka, bo taka była umowa. A teraz niech się ogarnia lepiej, niż miałoby nim bujać. I pewnie się ogarnia- sądząc z różnych sygnałów tu i ówdzie. Jak wróci/ jeśli wróci i będzie chciał powiedzieć, to się dowiem. A jak nie,to nie.

                                                    Czasem mam takie wrażenie, że klan BPD jest tak ekskluzywny, że nie lubi przyjmować do wiadomości, że są jacyś nowi członkowie :). Ze względu na jego dobro, bo nieustannie dobrze mu życzę wolałabym, żeby miał wyłącznie "trudny charakter".

                                                    I wiesz co Bloody, on mnie nie wkurza, tylko inspiruje na swój wkurzający sposób :). Dupę mam twardą i życiorys za cztery osoby, ale dopóki piłka w grze i trzeba robić swoje.

                                                    Dobranoc :).
                                                  • bloodyandblunt Re: Male sprostowanie. 19.08.11, 09:08
                                                    ech...
                                                    bardzo to ekskluzywny klub ;/
                                                    budzić sie na oiomie po trzech dniach albo gdy zszywają ci cięcia na nadgarstkach
                                                    bo prawie sobie urżnołem ręke.
                                                    Owszem ekskluzywny elitarnością grypsujących złodziei (mam nadzieje że porównanie zrozumiałe) mało kto potrafi przy wizycie u rodzinki bez mało znaczącego powodu pieprząć
                                                    zastawą o podłogę. Albo gdy lęk przed utratą kochanej dziewczyny ten strach ze nagle powie ze odchodzi to juz przecież lepiej uprzedzić fakty i dość brutalnie powiedzieć jej żeby spieprzała.
                                                    Mam głeboko czy jest nas 200 czy 200,000 naprawdę.
                                                    życiorys ile ja bym dał zeby miec jakies szesnaście lata i zmienic to co nie wyszło
                                                    owszem niby niektórzy uważają ze jestem ciekawym człowiem z wieloma talentami
                                                    ale kuzwa ile jest na swiecie ciekawych ludzi z wieloma talentami bez bpd
                                                    ile bym dał zeby cofnac czas i z powodu własnych problemów nie wpieprzyc się w narkotyki
                                                    z takiego myslennia ze to dla mnie bez znaczenia bo i tak jest chu**jnia
                                                    i tej własnej samotności bo wszystkie relacje z ludzmi jakos sie kończą z mojego własnie powodu.
                                                    ale nie o to mi chodzi wiem ze mam problem i muszę siegnąć po pomoc specjalistów
                                                    ale ważne zeby moja słabość nie określała mojej tożsamośći zeby moja rola, opakowanie nie było bpd naprawdę to jest ważne i to mnie wkurza że ludzie jakby zaczynają patrzec na człowieka w psychiatrycznych terminologiach bardzo to zubaża a i my sami wpadamy w pulapkę a byc moze ze oprócz naszej pokreconej osobowości pewne sprawy są zwykłe i tozsame każdemu to że węgiel podrożał i czujemy sie z tego powodu kiepsko
                                                    nie jest bpd ale te granice sie zacierają i nagle mówię juz nie (w definicji) po polsku tylko (w definicji) kurde po chinsku ja rozumiem odmienność charakteru i ciągła chustawkę ale
                                                    " człowiek to taki zwykły człowiek
                                                    jak pierwszy człowiek i drugi człowiek
                                                    różnimy się jedynie tak bardzo podobnie(...) "
                                                    to tak na zakończennie ;))))

                                                  • mu.rena Re: Male sprostowanie. 19.08.11, 09:31
                                                    No kiedy właśnie nie patrzę na niego ( i na Ciebie też nie ) przez pryzmat BPD, tylko jak na potencjał do wykorzystania dla swojego ( w sensie: jego i Twojego ) dobra. Tylko, że żeby ten potencjał uwolnić ( albo, żeby czując się dostatecznie bezpiecznie - o ile to w ogóle możliwe - zechciał dać się uwolnić ) potrzeba jakiejś komunikacji zrozumiałej dla obu stron.

                                                    Ostatni komunikat był taki ( cytuję dosłownie ): " wara ode mnie ty głupia babo, po... bało Cię znowu itp itd ) " co pewnie należy rozumieć tak " zajmij się projektem, bo sam teraz mam co innego na głowie ". No, to się zajęłam... :). Przyznasz, że wymaga to pewnej "elastyczności", żeby go z hukiem nie kopnąć w dupę. Moja "elastyczność" bierze się ze zrozumienia, że BPD już tak ma i nie należy przywiązywać się do formy wypowiedzi.

                                                    Bloody,masz priva w gazecie? Potrzebuję skonsultować jedną kwestię off the records z facetem - o ile Twój zielony na to pozwoli i będziesz chciał mi pomóc oczywiście.

                                                    Miłego :).
                                                  • bloodyandblunt Re: Male sprostowanie. 19.08.11, 12:43
                                                    mu.rena napisała:

                                                    > Ostatni komunikat był taki ( cytuję dosłownie ): " wara ode mnie ty głupia babo
                                                    > , po... bało Cię znowu itp itd )

                                                    to nie bpd tylko chamstwo ;)))

                                                    konsultuj sie aktywowałem priv ty tez aktywuj
                        • bloodyandblunt Re: Male sprostowanie. 17.08.11, 18:14
                          perpetua-mobile: byłem na trzech pełnych terapiach grupowych jednej 1,5 rocznej (grupowych) i dwoch pół rocznych + kilka niedokonczonych Rekord miałem na niedokonczonej jednej sesji ponoc nowatorskiej gdy sie wywnetrzając w połowie zdania wyszedłem (mozna sie zastanowic co sie takiego zadziało ze wyszedłem i sie zastanawiałem oczywiscie) duzo czytałem róznych psychologicznych książek i na dobra sprawe lubie sobie tak "popsychologizować"
                          ale najlepszy efek "leczniczy" jakby nauka zycia wsród ludzi był osrodek uzależnień takie socjalne przystosowane konkrety do zastosowania w praktyce zeby sie z jakiegos tam powodu niepociac lub trzasnac drzwiami nie uciec lub strzelic po pysku ;) a wytrzymac wsród ludzi. Lapie sie dystans inna perspektywe bo kwestia ze jest ze cierpienie jest zawsze wazne jak ja przez to przejde.
                          mu_rena: jak pisałem blota narobiłem a potem czas sprawe załatwił nie zywimy do siebie urazy ale jest juz no dystans i on ma swoje spray ja swoje
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka