ematkaincognito
28.01.23, 11:53
Na wstepie zaznacze ze staram sie nie oceniac a zrozumiec.
Zostalam wychowana w bardzo katolickim domu- pierwsze piatki, rozance, oazy, bogobojnosc itd.
Po wyprowadzce z domu rodzinnego szybko odeszlam od kosciola, pojelam wiele rzeczy i obecnie uwazam sie za ateistke. Ale wiedze na temat samej religii, katechizmu itd mam mysle dosc spora.
I teraz pytanie do matek, (glownie corek, bo sama mam corki) ktore sa praktykujacymi katoliczkami i do tejze praktyki swoje dzieci zachecaja:
Nie macie problemu z tym ze wprowadzacie corke do instytucji ktora uwaza ja za podlegla mezowi?
Nie macie problemu ze ingeruje w jej naturalny rozwoj, zabrania masturbacji, kaze sie z tego spowiadac, straszy pieklem?
Nie macie problemu z tym ze zabrania antykoncepcji, twierdzi ze kobieta MUSI rodzic (w bolach najlepiej)
Nie macie problemu z tym ze wklada sie Waszym dzieciom do glowy ze invitro to zlo?
Nie macie problemu z tym ze to instytucja ktora nie popiera transplantologii?
Moge tak dlugo wymieniac.
Pytam bo ja sama bylam tak wychowana, mojej matce nic z powyzszego nie przeszkadzalo. Ale jak mysle ze moim dzieciom powyzsze madrosci (jeszcze z wiecznym strachem przed pieklem i grzechem) mialabym wpajac to mnie trzesie.
Chetnie poslucham tych ktore wychowuja dzieci w wierze, jak sobie z tym radza?